piątek, 29 lipca 2016

W końcu wyborcy się wściekli



Trzeba było zamknąć

Przez lata węgiel taniał na światowych rynkach. Ale to już przeszłość. Ceny czarnego złota wyraźnie rosną od początku roku. Od stycznia węgiel podrożał już o około jedną trzecią. Polskie kopalnie przez to znowu zaczynają zarabiać.

A trzeba było, jak kazał Leszek Balcerowicz wszystkie kopalnie pozamykać. Teraz byśmy musieli słono płacić za importowany węgiel. Ale Balcerowicz będzie teraz nadal utrzymywał, że miał rację. Ten żałosny ekonom uważa bowiem, że z kopalniami i innym prawdziwym przemysłem jest jak z usługami na aplikacjach mobilnych. Jak są potrzebne to się je ze smartfona odpali a jak niepotrzebne to wyinstaluje i po krzyku. Otóż to, co działa w świecie wirtualnym nie działa w realu. Prawdziwa produkcja i prawdziwa ekonomia nie są „mobile”, kopalnie buduje się, i zamyka, latami a zyski przychodzą późno lub wcale. A różnica polega na tym, że aplikacja piec nie ogrzeje mieszkania w węgiel tak. Teraz przeproście liberalni kretyni i górników i tych, którzy kopalni zamknąć nie dali. I Balcerowicz musi ostatecznie odejść.

Szaleńcy

Szef MSW Bawarii poinformował, że sprawcą zamachu w Ansbach był 27-letni Syryjczyk. W wydarzeniu, które miało miejsce w niedzielny wieczór, rannych zostało 12 osób, a sam zamachowiec zginął na miejscu, o czym poinformował rano Joachim Hermann. Przed rokiem jego wniosek o azyl został odrzucony – zaznaczył minister. Dodał też, że mężczyzna w przeszłości dwukrotnie podejmował próby samobójcze i był leczony w klinice psychiatrycznej.

Poprzedni, który zastrzelił dziewięć osób też był chory. W ten sposób w Niemczech nie ma islamskiego terroryzmu i problemów z migrantami, którzy swoją nową „ojczyznę” chcą wysadzić w powietrze. Jest tylko problem medyczny. Moje serdeczne gratulacje dla autora pomysłu. Jego też wyślijcie do psychiatryka, bo w te bajeczki nikt nie uwierzy.

W końcu się wściekli

Kraje zachodniej demokracji opanowało właśnie nowe zjawisko: wściekli wyborcy. Ich złość skierowana jest przeciwko elitom politycznym i gospodarczym, tradycyjnym partiom, mainstreamowym mediom, przeciwko wolnemu handlowi i oczywiście imigrantom.
Średni roczny dochód amerykańskiej rodziny spadł od 1999 roku o około 5 tysięcy dolarów – do 53 657 dolarów w 2014 roku. Ekonomiści nazwali to "finansową impotencją". Amerykański sen, mówiący, że każdy może zajść wysoko, dla wielu już się nie sprawdza. Z drugiej strony zaś 400 Amerykanów posiada tyle, co dwie trzecie pozostałego społeczeństwa razem wzięte.
fenomen ten nie pojawił się dopiero wczoraj, lecz wściekłość osiągnęła w tym roku punkt wrzenia, podsycana przez kryzys finansowy i kryzys euro, przez destabilizację na Bliskim Wschodzie, skutkiem czego był napływ uchodźców, przez wzrost znaczenia Chin i deindustrializację z minionych dziesiątków lat. W internecie złość ta znalazła dla siebie dodatkowe forum, na którym może się rozwijać.

Mówi to wiele o świecie, w którym zgromadzono tyle majątku, co nigdy wcześniej, lecz daleko jest do sytuacji, by wszyscy w jednakowym stopniu z niego korzystali. – Korzyści z globalizacji nie są jednakowe dla wszystkich warstw społecznych. 

Według najnowszych sondaży 71 procent Amerykanów uważa, że system gospodarczy dokonuje manipulacji na korzyść określonych grup.

Wśród rozgniewanych wyborców we wszystkich krajach, niezależnie od tego, jaki rząd sprawuje akurat władzę, dominuje poczucie, że politycy o nich zapomnieli. – W ostatnich latach było wszystko jedno, czy u steru znajdował się rząd centrowo-lewicowy, czy centrowo-prawicowy – mówi William Galston. – Żaden nie zadbał o to, by w odpowiedni sposób zareagować na skutki globalizacji.

No to wreszcie oszalałe elity zauważyły nie tylko, że coś jest nie tak, ale nawet mają już diagnozę dlaczego. Oszalałe, bo od 30 lat widzę jak wszystkie opcje polityczne dały się wmanewrować szaleńcom z Chicago i od prawa do lewa wyznają kompletnie irracjonalny pogląd, że jak się będzie poprawiać to wszystkim. Akurat, kiedy tak było? Nigdy, zawsze był wyzysk, ale na poziomie odrębnych krajów bunty społeczne jakoś go do tej pory temperowały. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Wielki biznes przekonał establishment w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, że należy znieść wszelkie ograniczenia i zglobalizować gospodarkę. Zniesiono wszystkie granice dla kapitalistów, ale nie dla społeczeństw. Gdyby była możliwość przemieszczania się ludzi tak jak kapitału, towarów i usług, to może by i coś z tego wyszło. Ale nie, biedni nie mogą pojechać do USA, teraz kandydat na prezydenta chce nawet stawiać mur na granicy z Meksykiem. Efekt jest taki, że cały przemysł wyjechał do krajów o bardzo taniej sile roboczej a w krajach rozwiniętych zostali tylko akcjonariusze i zarządy. Efekt, owa klasa próżniacza bogaci się tak jak jeszcze w historii ludzkości nie było. A społeczeństwa krajów rozwiniętych ubożeją w coraz większym tempie. Byt jednak określa świadomość, moi drodzy kapitaliści. Już dziś zrozumieli jak ich wydymano, dziś są wściekli i szukają ujścia dla tej wściekłości. Teraz do podpalenia beczki z prochem wystarczy iskra. Taka, od jakiej Lenin zaczął Wielką Socjalistyczną Rewolucję Październikową.

To po co nam państwo?

"Wszystkie nasze przewidywania się potwierdziły. (...) Islamscy terroryści przybyli do Niemiec" - mówił we wtorek premier Bawarii Horst Seehofer.

Bawarski premier zaznaczył, że nie akceptuje stanowiska zakładającego, iż "całkowite bezpieczeństwo nie jest możliwe". "To jest wymówka, żeby nie robić nic" - powiedział, dystansując się tym samym wyraźnie od rządu centralnego w Berlinie. Zarówno kanclerz Merkel, jak i federalny minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere powtarzali ostatnio kilkakrotnie, że państwo prawa nie może zagwarantować obywatelom "absolutnego bezpieczeństwa".

To samo powtarzali w 2008 roku i będą powtarzać przy każdej okazji. Im chodzi tylko o to żeby trwać, żyć dostatnio na koszt podatników i nic więcej. I jeszcze się dziwią, że ludzie nie chcą na nich głosować. Takie mamy w Europie elity.

Amerykański sen

Partia Republikańska poparła sztandarowy pomysł Donalda Trupa, dotyczący wybudowania wielkiego muru wzdłuż granicy z Meksykiem. Postulat miliardera został wpisany do oficjalnej "platformy" partyjnej, choć budzi liczne kontrowersje natury politycznej i technicznej. Potrzebę zrealizowania tego projektu uzasadniono m. in. pismem "The Federalist" wydanym z 1787 roku. Decyzja GOP stała się już obiektem szyderstw, a jedna z dziennikarek określiła go mianem "cyrku".

Do tej pory takie historie można było przeczytać lub obejrzeć w produkcjach science fiction ale życie prze do przodu a to co pisali 50 lat temu fantaści zmienia się w rzeczywistość. Co ciekawe to pomysł muru między krajami zrodził się w USA, które wymyśliły i wprowadziły w życie tzw. globalizację. Wygląda ona jednak tak, że pieniądz i towary oraz bogacze mogą hulać po świecie bez barier. Pozostali mają siedzieć za murami i pracować na establishment. W ten sposób w XXI wieku mamy z powrotem feudalizm a powoli zmierzamy ku niewolnictwu.

Zamknąć te babę do pierdla

Waszyngtoński system rządów jest zepsuty korupcją, jak nigdy. Oto spuścizna Hillary Clinton - śmierć, zniszczenie, terroryzm i słabość! Ameryka potrzebuje zmian, ale w końcu będzie wielka - mówił w trakcie nocnego wystąpienia w Cleveland Donald Trump. Tłum w odpowiedzi skandował m.in.: "zamknąć Clinton!"

Z tym akurat zgadzam się całkowicie. Hilary Clinton powinna znaleźć się w celi więziennej a nie w Białym Domu. Tyle, że w USA do więzień zamykają tylko czarnych i biednych. Bogaci i ustosunkowani wymiarowi sprawiedliwości nie podlegają. W końcu USA to kraj równości, prawda?

Demokraci

Przewodnicząca Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej Debbie Wasserman Schultz ustępuje z powodu e-maili pokazujących, że kierownictwo partii podkopywało kandydaturę Berniego Sandersa. Tysiące e-maili partyjnych dygnitarzy, wykradzionych prawdopodobnie przez rosyjskich hakerów i opublikowanych właśnie przez portal Wikileaks, potwierdza bowiem to wszystko, co Bernie Sanders i jego współpracownicy mówili od miesięcy: że partyjna wierchuszka faworyzowała jego rywalkę Hillary Clinton, m.in. próbowała podrzucać mediom "haki" na Sandersa.

Nie ma żadnych demokratów, żadnych republikanów, jest tylko pseudo establishment siedzący po szyje w kieszeni kapitalistów. USA nie jest już żadnym demokratycznym krajem, tam rządzą już tylko pieniądze. Wybory to kompletna parodia, wygrywa i tak zawsze ten, kto ma więcej pieniędzy. Demokracja liberalna już nie istnieje, jest dyktatura pieniądza. To ja wole już dyktaturę proletariatu, przynajmniej wszyscy mieli dach nad głową, jedzenie i pracę. A tego wkrótce zabraknie, u nas i w USA też. Chciwość kapitalistów jest tak wielka, że tylko patrzeć a głód nam zajrzy w oczy.

Partia wpadła w panikę. Od rana robiono wszystko, by obłaskawić delegatów. Szefowa komitetu krajowego, Debbie Wasserman-Schultz, ogłosiła swoją rezygnację. To przede wszystkim ona była obwiniana o faworyzowanie Clinton i sabotowanie Sandersa. Na marginesie - Wasserman-Schultz, przyjaciółka Clinton, natychmiast otrzymała posadę w jej sztabie.

Bezczelność Hillary Clinton chyba nie ma już sobie równych. W biały dzień, na oczach wszystkich pokazuje gdzie ma wyborców, gdzie ma zasady. Koleżanka i kuzynka ze wzgórz jej zięcia ważniejsza od podstawowych zasad demokracji? Ależ oczywiście że tak. Wszak dzieje się to w USA.

Pierwszy dzień konwencji krajowej Partii Demokratycznej upłynął pod znakiem rozwścieczonych delegatów Berniego Sandersa, buczących na każdą wzmiankę o Hillary Clinton. Czołowi politycy demokratów wyglądali na zdezorientowanych. Od samego początku delegaci Sandersa jasno i głośno wyrażali swoją wściekłość na partię i na Clinton. Chaotyczną konwencję transmitowały wszystkie telewizje. Jaki obraz został w głowie telewidzów?

Gdy przemawiał członek Izby Reprezentantów Elijah Cummings, delegaci skandowali "Nie dla TPP!" (transpacyficzna umowa o wolnym handlu), zupełnie wytrącając polityka z rytmu.

Zdenerwowana kongreswoman z Ohio Marcia Fudge - pełniąca kierownicze funkcje w zastępstwie Wasserman-Schultz - apelowała do publiczności o wzajemny szacunek. Kiedy jednak zaczęła przekonywać, że partia pod wodzą Clinton nie będzie służyć uprzywilejowanym elitom, spotkała się z wrogą reakcją. Delegaci uznali to za hipokryzję.

Nie można oczekiwać, że wyborcy antysystemowi, wściekli na związki polityków - zwłaszcza Clintonów - z wielkim biznesem, wściekli na ich chciwość, wściekli na ustawione prawybory, wściekli na obłudę, fałsz i koniunkturalizm, nagle, jak na zawołanie, będą grzecznie klaskać Hillary Clinton, byle tylko nie wygrał Donald Trump. To tak nie działa.


Na oczach całego świata, podobnie jak na konwencji republikanów, amerykańska „demokracja” pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Bliżej jej do serialu „House of Cards” niż do liberalnej demokracji. Własne prywatne interesy, znajomości i układy a nade wszystko pieniądze kształtują cały system w USA. Nie ma w nim miejsca na żadne demokratyczne zasady, wygrać ma ten, którego wyznaczyły elity a masy są od tego żeby tworzyć pozory. Najśmieszniejsze jest potem, gdy tak wybrany Prezydent USA poucza cały świat i wystawia wszystkim cenzurki. Kiedyś, gdy nie mogliśmy zobaczyć jak naprawdę wygląda owa słynna amerykańska demokracja, można było, ale teraz gdy wszyscy widzą te prymitywne przewały, nie da rady. Cały świat patrzy i przeciera oczy, tylko Pani Clinton tak jest żądna władzy, że nic nie widzi. USA utraciły już całkowicie prawo do pouczania kogokolwiek. Tak to nie działa szanowne Panie i Panowie, my wszystko widzimy i pękamy ze śmiechu.

Żałosny koniec imperium

Oto krótkie podsumowanie ostatnich tygodni: premier ustępuje, ponieważ nie chce pokonywać kryzysu, jaki spowodował. Posłowie laburzystowscy obarczają swego szefa winą za Brexit, Szkoci zaś liczą na drugą szansę, by oddzielić się od Zjednoczonego Królestwa. A człowiek, który wywołał całe to zamieszanie, wycofuje się, zanim jeszcze wyjście Wielkiej Brytanii z UE w ogóle się rozpoczęło.
Już podczas kampanii przekroczono wszelkie granice wstydu, kłamstwa przedstawiano jako fakty. W tej chwili wszyscy walczą ze wszystkimi, nawet jeśli sami siebie przy tym niszczą. Londyńscy dziennikarze prześcigają się w porównaniach do "House of Cards" i "Game of Thrones", ale masakra, jaka dzieje się obecnie w Westminsterze, niemal prześcignęła już filmową fikcję.

I co tu komentować, niech się cieszą, że Benny Hill nie żyje a Cyrk Monthy Pythona nie kręci nowych odcinków. I jeszcze jedno, to nie będzie koniec tylko Wielkiej Brytanii a całego brytyjskiego porządku świata. Po Wielkiej Brytanii padną kolejne kraje stworzone przez Anglosasów. Nadchodzi zasadnicza zmiana, czasy brytyjskich porządków odchodzą do przeszłości. Już dziś Australia robi bokami, Kanada zjeżdża w dół a w USA tylko udają, że wszystko jest ok. Nie jest i już nigdy nie będzie. Nad imperium Brytyjczyków i ich kuzynów zachodzi słońce, na zawsze.

A ja się odważę

Niech nikt nie waży się mówić, że ten kraj nie jest wspaniały; to jest najwspanialszy kraj na świecie – stwierdziła Michelle Obama. 

I tak dalej i tak dalej, ona i cały posrany amerykański establishment powtarzają w kółko coś, co nie ma już absolutnie żadnego pokrycia a prawda jest dramatyczna. USA to dziś kraj ohydny, pełen przemocy i przestępczości. Wyzysku 1% nad pozostałymi 99% bez żadnych szans na zmianę tej sytuacji. Kraj kłamstw powtarzanych cały tydzień, całą dobę, żeby ogłupiałym społeczeństwem lepiej rządzić. Kraj, który spowodował więcej ofiar i cierpień po II WŚ niż w czasie tej wojny. Z perspektywy białego domu pewnie wygląda to inaczej, ale dla mnie USA to zbrodnicza tyrania pieniądza i przemocy. Niech piekło pochłonie Amerykę.

Kroniki Wielkiego Kryzysu

McDonald's wciąż nie może wrócić do formy. Gigant znów zanotował gorsze od oczekiwanych wyniki sprzedaży w II kwartale. W efekcie na koniec dnia, po ich ogłoszeniu, akcje sieci restauracji straciły prawie 5 proc. wartości. Wyniki - wg jednego ze znanych amerykańskich analityków - są tak złe, że zwiastują recesję w USA.

A czego innego można oczekiwać? Co takiego zrobiono po 2008 roku żeby sytuację poprawić? Wprost przeciwnie, zrobiono wszystko, żeby było jeszcze gorzej to będzie. Pompowanie i rozdawanie pieniędzy tym, którzy i tak mają za dużo spowodowało, że popyt znów spadł. A jak miało być, skoro zarobki amerykanów spadają już 30 lat? Ale establishment dalej swoje, dziś już 77% obywateli USA uważa, że system gospodarczy jest niesprawiedliwy a elity dalej nic. Jak Maria Magdalena, tu też koniec będzie taki sam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz