czwartek, 24 listopada 2016

Duda, Doda i Dupa



Motto: Tomasz T. z ambasady w Moskwie zeznał we wtorek w sądzie, że Rosja złożyła propozycję wysłania tzw. lidera - czyli rosyjskiego nawigatora, który byłby obecny w Tu-154M. "Pod koniec marca 2010 r. ambasada dostała informację od sił powietrznych, że załoga zna dobrze rosyjski i zna procedury lądowania, wobec czego obecność lidera nie jest potrzebna" - dodał T.



Putin podczas odsłonięcia rzeźby św. Włodzimierza

Duda, Doda i Dupa
Wczoraj w Warszawie odbyła się uroczysta gala z okazji 25. urodzin "Super Expressu". Udział w imprezie wziął m.in. prezydent Andrzej Duda wraz z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą. Jedną z gwiazd, która wystąpiła tego wieczoru na scenie, była właśnie Doda. Piosenkarka wystąpiła w kreacji, która wzbudziła sporo kontrowersji. Pomagała także kroić urodzinowy tort, a jego pierwszy kawałek wręczyła właśnie prezydentowi Dudzie.

Pojadę ostro po bandzie. To jest ten sam syndrom, który doprowadził do katastrofy w Smoleńsku. Kancelaria Prezydenta tak „przygotowała” wizytę Prezydenta, że efekt zobaczyć może każdy. To zdjęcie będzie się Panu Prezydentowi śniło po nocach jeszcze długo. A gadanie, że nie wszystko można przewidzieć to tłumaczenie przedszkolaka. Na takim poziomie mamy „kadry”. „Happy Birthday, Mr. President”.

Żyjemy w kolonii zachodnich koncernów niestety

Polacy muszą nauczyć się ze sobą współpracować. Inaczej nigdy nie dogonimy Zachodu, nie będziemy więcej zarabiać. Każdy kraj, który opiera swój rozwój o inwestorów zagranicznych, jest krajem półkolonialnym – mówi nam Ryszard Florek, prezes Fakro, jeden z najbogatszych Polaków. 

A przypomnijcie sobie, kto tak optował za zagranicznymi inwestorami? Komu to zawdzięczamy? Mało tego, oni dalej mówią to samo, bo ci sami za to samo im cały czas płacą. Powstała nawet „nowa” partia, która cały czas lobbuje za obcym kapitałem a mimo to popiera ją prawie 20% wyborców. Owszem, żyjemy w kolonii, ale wyłącznie na własne życzenie. 

Bogaci jednak podatków płacić nie będą

Jak twierdzą źródła Onetu, Gowin i Gliński mieli najbardziej krytykować propozycję jednolitego podatku autorstwa Kowalczyka. – Przekonywali oni samą premier Szydło, a także prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że taki kształt jednolitego podatku będzie sprzyjał tylko małym firmom, ale uderzy mocno w duże przedsiębiorstwa. Poszło także o duże opodatkowanie umów o dzieło, które uderzyłoby w środowisko naukowe i kultury, czyli w obszary, za które odpowiadają Gowin i Gliński – mówi Onetowi jeden z ministrów w rządzie PiS.

Małe firmy produkują ponad 2/3 PKB, to one są podobno „solą” gospodarki. To na ich barkach oraz na pracujących na pełen etat wisi utrzymanie całego państwa. Ale ważniejsze są wielkie firmy, bo mają odpowiednie „przełożenie” na polityków. Oraz celebryci i „artyści”, którzy też ani podatków ani ZUS płacić nie chcą. Porażka tej reformy oznacza bankructwo całego Państwa i radzę dobrze zapamiętać, kto i dlaczego do tego doprowadził. I że Pani Premier nie chce za tą reformę „umierać politycznie”. Zostanie zgniły „kompromis”, czyli bez zmian. A to prowadzi do kompletnego załamania finansów. Bo Państwo Polskie po raz kolejny stanęło po stronie wielkich zachodnich koncernów i różnej maści cwaniaków, którzy podatków płacić nie chcą. I jak widać mogą. 

Reprywatyzacja strikes back

Marzena K., była urzędniczka resortu sprawiedliwości i podejrzana w aferze reprywatyzacyjnej wytoczyła cztery procesy władzom stolicy - informuje TVN Warszawa. Łączna suma, o jaką zawalczy Marzena K. to 34 mln 811 tys. 596 złotych.

Tak wygląda Wasze Państwo, posrane „elity” Solidarności. Nie chce mi się z wami nawet gadać.

Mieszkanie z upustem

Były premier Jan Krzysztof Bielecki oraz były minister łączności Krzysztof Kilian nabyli po upustach luksusowe apartamenty od spółki z grupy Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Okoliczności sprzedaży mieszkań bada prokuratura. Na liście nabywców lokali od Powiśle Park są również menedżerowie, którzy za rządów PO-PSL otrzymali stanowiska w zarządach państwowych spółek, szefowie banków, prawnicy, lekarze, biznesmeni, a nawet osoba związana z pruszkowską mafią. Jak wynika z dokumentów, niektórzy z nich otrzymali rabaty opiewające nawet na kilkaset tysięcy złotych.

Po tym poznać prawdziwego liberała i biznesmena. Nie kupi sobie po prostu mieszkania na wolnym rynku, choć go na to stać. Ów „oszczędny” liberał pójdzie do państwowej firmy i jeszcze upust „wynegocjuje”. Tak naprawdę działa liberalizm.

Uderz w stół

Ustawa o obniżeniu wieku emerytalnego jest czynnikiem negatywnym dla ratingu suwerennego Polski, poinformował Moody's Investors Service.

Tak, to ta sama agencja, która za pieniądze daje każdemu rating AAA. I za te same pieniądze, a właściwie to z samego sedna swojego istnienia pilnuje, żeby w żadnym, nawet najmniejszym kraiku nie ośmielono się przeciwstawić obowiązującej ideologii. To jest jak w komunie z instytutem podstawowych problemów Marksizmu-Leninizmu. Tzw. agencje ratingowe pilnują, aby nikt nie śmiał podważać pryncypiów ustroju. 

Kroniki Wielkiego Kryzysu

W opinii inwestorów, plany gospodarcze Trumpa (m.in. niższe podatki i przeniesienie produkcji do USA) wywołają powrót inflacji, a przez to podwyżki stóp procentowych. Z tego powodu „kapitał amerykański szeroką falą wraca do domu” i dolar mocno drożeje.

Oczekuję na reakcję Leszka Balcerowicza, niech wytłumaczy jak obniżenie podatków w kraju, który ma 18 BILIONÓW USD długu oraz wydanie dodatkowego BILIONA pieniędzy, których nie ma, na budowę infrastruktury, co podobno tak napędza akcje i dolara, ma się do jego teorii ekonomicznych. Że nie można się zadłużać, że nie można wydawać pieniędzy których nie ma itd. itp.  Jak widać USA to nie dotyczy. Taką „nauką” jest ekonomia i taki mamy system, że Panowie mogą wszystko a służba ma grzecznie zasuwać do roboty i słuchać Leszka Balcerowicza. A odpowiedź na moje pytanie jest banalnie prosta, to wszystko jest możliwe tylko dlatego, że leszcze godzą się na USD jako walutę rozliczeniową i rezerwowa. USA w tym systemie mogą produkować tylko pieniądze i wkrótce do tego dojdzie. To dopiero jest „ekonomia”. 

Na rynku panuje optymizm, że Trump jest w stanie przestawić gospodarkę na szybsze tory niż Hillary Clinton - ocenił Terry Morris z BB&T Institutional Investment Advisors z Pensylwanii.

No proszę, a było dokładnie odwrotnie. Czy trzeba czegoś więcej żeby zrozumieć, że „rynki” od dawna nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. A „plan Trumpa” to to samo co „plan Leppera”. I to się dzieje naprawdę.  

Kolejne strzyżenie BARANÓW z Europy wschodniej - dolar idzie w górę a nasze waluty spadaja, nasze giełdy stoją nisko. Za chwilę za te drogie dolary cwaniaczki kupią tanie polskie akcje. Co oczywiście sprawi ze akcje pójdą w górę, złotówka się umocni, dolar się osłabi wtedy akcje się sprzedaje, i za mocniejsza złotówkę kupuje się więcej tańszych dolarów - i kolejne kilkanaście miliardów skasowanych od baranów.

To opinia z sieci, pod która się podpisuję. Tak działa „wolny rynek” i tzw. cykl koniunkturalny. Od dawna takie gospodarki jak Polska mogą być w ten sposób skubane, wystarczy mieć odpowiednio dużo pieniędzy. Niech żyje i umacnia się niczym nieskrępowany kapitalizm. 

Niemiecki koncern motoryzacyjny Volkswagen ogłosił w piątek na konferencji prasowej, że zlikwiduje 30 tys. miejsc pracy w ramach planu oszczędnościowego negocjowanego wcześniej ze związkami zawodowymi. Zwolnienia dotkną głównie niemieckich fabryk.

Das Auto.

Dość prawdopodobną konsekwencją wygranej Donalda Trumpa jest nasilenie nastrojów antyglobalistycznych i eurosceptycznych w Europie i zwiększenie ryzyka politycznego, co będzie miało przełożenie na wzrost gospodarczy naszego kontynentu - uważają ekonomiści Credit Agricole.

No i co z tego? Już dziś wzrost gospodarczy w Europie potrzebny jest chyba tylko i wyłącznie ekonomistom. Bo wywalamy do kubła 50% wytworzonej żywności i dlatego według ekonomistów musimy wywalać więcej żeby pobudzić gospodarkę. Nie możemy jeździć samochodem średnio 20 lat tylko co góra cztery wywalać go na złom. Nie możemy używać smartfona 10 lat, tylko co 2 wymieniać na nowy. Nie możemy używać naczyń, zastawy stołowej i sztućców wielorazowego użytku, tylko plastikowe jednorazówki. Bo trzeba napędzać gospodarkę i wzrost. Po co? A tylko po to, żeby 1% zyskiwał i zyskiwał i zyskiwał. Na szczęście od tego „rozwoju” warunki do życia ludzi na Ziemi niedługo się skończą i będzie spokój. Nie będzie nas, nie będzie ekonomistów z Credit Agricole, nie będzie problemów ze wzrostem a na pewno z Donaldem Trumpem.

Istota

Istota obecnego kryzysu Zachodu sprowadza się do złamania paktu pomiędzy elitami i obywatelami. Ci ostatni zgodzili się, aby elity bogaciły się ponad miarę, ale w zamian za wzrost zamożności całych społeczeństw. Tymczasem globalizacja w interesie ponadnarodowych korporacji doprowadziła do największego rozwarstwienia ekonomicznego we współczesnej historii. Przede wszystkim jednak do powstania całych klas niepotrzebnych z punktu widzenia innowacyjnej gospodarki.
Wykluczenie i pauperyzacja dosięgnęły nie tylko proletariatu, ale również klasy średniej. Obywatele są więc rozpatrywani wyłącznie jako konsumenci korporacyjnej produkcji. I nic ponad to. Taka deformacja zabiła demokrację, czyli oddolny wpływ na kierunki dalszego rozwoju.

Niby odkrywcze to ma być, ale „wiewiórki” już wiele lat temu o tym „ćwierkały”. Lata lecą i nic się nie zmienia. A nawet wygląda na to, że „imperium” przechodzi do kontrataku. Liberalny i globalny kapitalizm ogon podkulił tylko na chwilę, dziś jest jak przed 2007 rokiem. Nic się nie liczy, tylko „gra rynkowa” i zyski. O żadnych celach społecznych taka „gospodarka” nawet się nie zająknie. Na szczęście same mechanizmy głęboko zaszyte w kapitalizm wykończą go szybciej i lepiej niż bunty wyrzuconych za burtę globalnej gospodarki. Bestia sama siebie zeżre, może trzeba będzie nieco poczekać, ale już dziś kapitalizm wali łbem w ścianę popytu i nic. Chciwość zgubiła już niejednego, czy zgubi nas wszystkich? Obstawiam że tak.

Głos w obronie „demokracji”

Decyzja rosyjskich władz o zablokowaniu dostępu do serwisu LinkedIn stwarza precedens, który może być wykorzystywany do blokowania innych działających w Rosji serwisów - powiedział przedstawiciel ambasady USA w Moskwie, cytowany przez agencję RIA-Nowosti.

USA są głęboko zaniepokojone. Apelujemy do Rosji o bezzwłoczne przywrócenie dostępu do LinkedIn - powiedział przedstawiciel amerykańskiej placówki dyplomatycznej.

Rosyjska służba nadzoru w sferze łączności Roskomnadzor poinformowała w czwartek, że wysłała dostawcom internetu nakaz zablokowania serwisu. Według tego urzędu LinkedIn narusza nowe przepisy o lokalizacji danych osobowych, gdyż nie przeniósł serwerów do Rosji; powołano się też na przypadki wycieku danych osobowych.

Faszystom z USA chcę tylko powiedzieć, że problem wcale nie jest wydumany. Wiemy do czego i jak te dane są wykorzystywane, Snowden nam to wyraźnie pokazał. Nie ma to nic wspólnego z żadną demokracją, a wręcz przeciwnie. To USA bezczelnie łamią nasze prawo do prywatności przekazując nasze prywatne dane swoim służbom specjalnym. Ale nie tylko, wielokrotnie ujawniano przypadki, gdy podobno „bezpieczne” dane wyciekały do amerykańskich firm by dać im przewagę konkurencyjną na rynku. Imperium Zła dziś już nas nie przekona, maska z Was już dawno spadła faszyści.

Sukces globalizacji i Baracka Obamy

Problem głodu na świecie dotyczy około 795 mln ludzi. Co roku około 3 mln dzieci umiera z powodu niedożywienia. Szacuje się, że około 30 proc. żywności na świecie jest marnowana, a jednocześnie co trzeci człowiek jest niedożywiony.

Barack Obama nazywa to „błędami w procesie globalizacji”. Owe „błędy” polegają na tym, że nie liczy się żaden interes społeczny tylko zysk. W takim systemie głodnych będzie przybywać, umierających dzieci też i marnowanej żywności też. W „rozwiniętej” Europie wywalamy na śmietnik już 50% wytworzonej żywności. Taki jest kapitalizm i nic go nie zmieni.

Niedemokratyczny system

Już 4,5 mln osób podpisało petycję do Kolegium Elektorów, by wybrało na prezydenta USA Hillary Clinton, bo zdobyła więcej głosów bezpośrednich od Donalda Trumpa. W USA słychać apele, by zreformować niedemokratyczny, według krytyków, system wyboru szefa państwa.

Nowojorski biznesmen Donald Trump będzie 45 prezydentem USA, mimo, że w wyborach z 8 listopada jego kandydaturę poparło mniej Amerykanów niż kandydatkę Demokratów Hillary Clinton. Wciąż trwa liczenie głosów, ale jak szacuje portal Cook Political Report - Clinton już ma 1,7 mln głosów wyborców więcej od Trumpa. Niektórzy przewidują, że ostatecznie przewaga wzrośnie nawet do 2-2,5 mln głosów.

Niech Komisja Europejska zdecydowanie potępi oszustwo wyborcze w USA, gdzie prezydentem został kandydat, które de facto wybory przegrał. Gdyby to się zdarzyło w Rosji, mielibyśmy festiwal oskarżeń. A, że rzecz dzieje się w USA to morda w kubeł. Na szczęście cały świat widział na żywo jak wyglądają wybory i „demokracja” w USA. I tego już nie da się przemilczeć. USA straciły definitywnie moralne prawo do pouczania kogokolwiek. Najpierw niech wprowadzą prawdziwą demokrację u siebie. Nawet przy udziale marines. 

Wolny handel do kubła

W wideo umieszczonym na YouTube prezydent elekt Donald Trump obiecał wczoraj, że już od pierwszego dnia prezydentury wycofa USA z Transpacyficznej Umowy o Wolnym Handlu (TPP), a także będzie tworzył miejsca pracy oraz walczył z korupcją i biurokracją.

To będzie bardzo, ale to bardzo bolało. Wielki amerykański biznes straci ogromne pieniądze. Jeśli Trump naprawdę to zrobi to niech nie jedzie nigdy do Dallas, a najlepiej niech z domu nie wychodzi.

Brexit odcinek 342

Już teraz największe zagraniczne banki inwestycyjne z siedzibą w Londynie mają gotowy plan opuszczenia City w momencie zatwierdzenia przez brytyjski parlament aktu secesji z Unii Europejskiej - pisał Bloomberg. Po opuszczeniu Londynu przez banki, City niemal na pewno utraci swój międzynarodowy charakter. Jak prognozuje Citibank, wyjście ze struktur unijnych przez Wielką Brytanię spowoduje utratę w sumie 35 tys. miejsc pracy w najbliższych 15 latach.

Nazwać „miejscami pracy” to co dzieje się w City to spore nadużycie, ale niech i tak będzie. Natomiast naiwna wiara Teresy May i paru innych niereformowalnych angielskich polityków, że można zjeść ciastko i mieć ciastko jest więcej niż naiwna, jest po prostu głupia.

A co tam Panie w polityce, Chińczyki trzymają się mocno?

Chińsko-izraelska firma Qoros zbudowała pierwszy działający silnik bez wałka rozrządu - informuje serwis Autoblog.com. Metalowy element został zastąpiony przez sterowane komputerem siłowniki elektryczno-hydrauliczne.

W listopadzie chińskie wojsko przeprowadziło test rakiety powietrze-powietrze, która jest zdolna do niszczenia celów na odległości 300 kilometrów. Oznacza to, że nowa broń ma większy zasięg niż jakakolwiek inna rakieta na wyposażeniu wojska USA i NATO.

A w USA?

W czasie dziewiczego rejsu kosztujący 4,4 mld dol. amerykański niszczyciel "USS Zumwalt" zepsuł się w Kanale Panamskim i trzeba go było odholować do bazy w Kalifornii.

O F-35 już nikt nie pisze a armia USA chyba całkiem zrezygnuje z tego nielota. Taki jest skutek „prywatyzacji”, odwrotny do zamierzonego. Miało być taniej a jest dużo drożej, miało być lepiej a jest dużo gorzej. Ale sukces jest. Jaki? Ano taki, że prywatne firmy zarobiły kosmiczne pieniądze. A w „gospodarce” USA tylko o to chodzi. Z kieszeni ubogich do kieszeni bogatych. Taki tam jest system.


piątek, 18 listopada 2016

Krajobraz po bitwie



Motto: "Powiedzieć, że Donald Trump przegrywa wybory, to nic nie powiedzieć. Jego dramatyczny upadek przypomina raczej serię eksplozji, z których każda kolejna jest bardziej efektowna niż poprzednia. Nie ukrywam, że oglądam ten pokaz fajerwerków z mściwą satysfakcją."
- Mariusz Zawadzki, Gazeta Wyborcza, 16 października 2016

Krajobraz po bitwie

Jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji ludzi, którzy czują się odrzuceni przez elitę. Nieprzypadkowo to słowo stało się w ostatnich latach po obu stronach oceanu tak negatywnie zabarwione. W Polsce były to elity III RP, w USA są to elity Waszyngtonu i klasy uprzywilejowanej, która skorzystała na globalizacji kosztem klas niższych.

Akurat, rewolucja musi mieć ideę i przywódców, a na razie nikt w USA nie podniósł ręki ani na kapitalizm, ani na „rynki”, no trochę źle o bankach „twittowali” i  to wszystko. Ale co do meritum to się zgadza, na globalizacji zarobił 1%, straciło pozostałe 99%. Dokąd owe 99% posłusznie chodzi do pracy i daje się łupić, wszystko jest w jak najgłębszym porządku.

Na  konferencji zorganizowanej przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju  Viktor Orban powiedział, że  mamy do czynienia z historycznym  wydarzeniem, polegającym na tym, że zachodnia cywilizacja skutecznie  przełamała - jak się wyraził - granice ideologii. Według niego wynik  wyborów prezydenckich w USA jest końcem - jak to określił - okresu  „liberalnej nie-demokracji”, w której świat żył w ostatnich dwudziestu  latach. I dodał, że ma nadzieję, iż obecna sytuacja pozwoli do  prawdziwej demokracji , powrócić.  

Bardzo ładnie powiedziane, ale owa „demokracja” do której chce wrócić Orban zalatuje cokolwiek nieświeżo, narodowym-socjalizmem.

Międzynarodowa edycja "Newsweeka" zaliczyła poważną wpadkę. Do prenumeratorów oraz części punktów dystrybucyjnych trafiło 125 tys. egzemplarzy specjalnego numeru tygodnika, z którego okładki spogląda prezydent... Hillary Clinton. W dodatku z oryginalnym autografem, który Clinton składała przy okazji jednego ze swoich wieców wyborczych.

No to będzie miała kobieta piękną pamiątkę. Niech sobie powiesi nad łóżkiem, tyle jej zostało. A już się witała z gąską.

USA muszą liczyć się z tym, że podniesienie ceł na towary z Chin będzie skutkowało zmniejszeniem sprzedaży amerykańskich produktów w Państwie środka.
Chiny zastosują taktykę "wet za wet". Partia zamówionych Boeingów zostanie zastąpiona Airbusami. Sprzedaż amerykańskich aut i iPhone'ów ucierpi, podobnie jak import soi i kukurydzy. Chiny mogą też ograniczyć liczbę studentów uczących się w USA.
Konia z rzędem temu, który przekona amerykańskich kapitalistów do dokładania do produkcji, a dokładnie to oznacza jej przeniesienie do USA. Wtedy Iphone musiałby kosztować tysiące USD. „To sen e wrati, Pane Hawranek”.

Oglądałem noc wyborczą w CNN - lub w "Clinton News Network" jak powinna się nazywać - i było to dość szokujące doświadczenie! Przy tym propaganda Russia Today wygląda na zrównoważony przekaz, co jest bardzo złym wnioskiem dla amerykańskiej stacji.

Liberalna elita w USA zaczyna domagać się ponownego przeliczenia głosów, twierdząc, że doszło do sfałszowania wyborów - co jest ironią, biorąc pod uwagę wcześniejszą krytykę podobnych stwierdzeń ze strony Trumpa. 

Być może czas na odejście od nagłówków gazet i serwisów wiadomości i skupienie się na jednym z najpiękniejszych dokumentów, który został kiedykolwiek napisany na świecie - Konstytucji USA. Być może czas, aby Amerykanie posłuchali słów Francisa Scotta Key'a, który marzył, aby USA stały się "ziemią wolnych i odważnych."

Liberalna elita, zwana nad Wisłą „tłuste misie” to obecnie klasa absolutnie pasożytnicza, zdegenerowana jak arystokracja dzień przed wybuchem Rewolucji Francuskiej. Wystarczy się rozejrzeć, żeby zobaczyć „dwory” powstałe w Waszyngtonie, Nowym Jorku czy Brukseli. A także w każdym z krajów osobno. Kapitalizm cofnął się do swoich początków a nawet zaczyna już przypominać feudalizm. Że o wielkich koncernach, nie podlegających żadnej władzy, które jak wielcy feudałowie narzucają swoją wolę. Nie ma już ani wolnego rynku, ani żadnego rynku. Coraz mniejsza ilość coraz większych „panów” bezczelnie rozmontowała cały system liberalnej demokracji. A „Clinton News Network” i „Tusk Vison Network” to świetna ilustracja tego, co się stało. Ale jak było do przewidzenia, masy w końcu się zbuntowały, na całym świecie. Czeka nas zmiana, wielka zmiana, ale droga do niej wyboista. I żadnej gwarancji, że uda nam się ją przebyć. Ale nadzieja umiera ostatnia. Może to śmieszne porównanie, ale podobieństwo do sytuacji z IV odcinka Gwiezdnych Wojen narzuca się samo. Trzeba obalić imperium, które rządzi światem, inaczej marny nasz los.

Bo jego zdaniem, choć przypadek każdego kraju jest inny, to przez świat przetacza się ruch sprzeciwu wobec negatywnych skutków globalizacji, zbyt szybkich zmian technologicznych, ciągłego bombardowania opinii publicznej przez media.

Tyle Barak Obama. Łatwo i szybko prześlizgnął się po temacie, który wywołuje polityczne sztormy jak ziemia długa i szeroka. Panie Prezydencie, nazwanie tego co nam zrobiliście „negatywnymi skutkami globalizacji” to zwykłe skurwysyństwo. Niemalże restytucja feudalizmu to są tylko „negatywne skutki”? Ale pomysł był znakomity, tak Panie Prezydencie? Otóż nie ma żadnych „negatywnych skutków”, są efekty. I to pozytywne nie negatywne. Bo nigdy nie chodziło o naszą pomyślność tylko o zyski dla kapitalistów. Cała globalizacja, wolny handel i deregulacje prawa miały na celu maksymalizację zysku, nic więcej. I cel został osiągnięty, jeszcze nigdy w historii świata tak nieliczni nie zawdzięczali tak wiele tak licznym.

Marie Le Pen zapowiada ścisłą współpracę z Donaldem Trumpem i Władimirem Putinem, jeśli zostanie wybrana na prezydenta. Zdaniem szefowej Frontu Narodowego sojusz z przywódcami USA i Rosji będzie dobry "na rzecz pokoju na świecie".

Trump, Putin i Marie Le Pen mówią o światowym pokoju i konieczności współpracy, w tym samym czasie Obama i Hollande mówią o możliwej wojnie z Rosją. Świat się do góry nogami przewrócił, jeśli „faszyści” chcą pokoju a „lewica” wojny. Tzw. „liberalna demokracja” kompromituje się coraz bardziej, z dnia na dzień.

Na co idą podatki Amerykanów

USS Zumwalt, najnowocześniejszy niewidzialny niszczyciel amerykańskiej armii, to samo pasmo problemów. Koszty jego budowy nie tylko znacznie przekroczyły zakładany plan. Okręt trapią również nieustanne problemy techniczne, a jakby tego było mało, teraz okazuje się, że być może wcale nie wejdzie do służby. Amerykańskiej armii nie stać bowiem na wykorzystywane na pokładzie tego okrętu uzbrojenie. Marynarka już utopiła w programie budowy okrętów klasy Zumwalt 23 mld dolarów i wygląda na to, że będą to pieniądze wyrzucone w błoto. Departament Obrony szuka teraz sposobu na wybrnięcie z problemu.

Nie pierwszy i na pewno nie ostatni taki „program” militarny w USA. Zmarnowano już biliony dolarów na podobne. I nikomu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, to doskonały biznes. Jak każdy, gdy urzędnicy przelewają ciężko zarobione pieniądze podatników do kieszeni swoich kumpli w przemyśle zbrojeniowym. Tym, że społeczeństwo nie ma z tego żadnego pożytku, nie ma znaczenia, kasa się liczy misiu kasa.

Brexit odc. 340

Tygodnik "Sunday Times" poinformował, że amerykański gigant bankowy Citi przygotowuje przeniesienie 900-osobowego oddziału z Londynu do Dublina (stolica Irlandii). Powodem jest wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej.

Go bunny, go go go !!! I to „wielki brat”, któremu UK tak włazi w dupę pierwszy opuszcza „przyjaciela” w potrzebie. Bo biznes poza zyskiem żadnych przyjaciół nie ma. Powodzenia Brytyjczycy.

Brexit odc. 341

Rząd Wielkiej Brytanii nie ma planu na Brexit, a strategia dotycząca wyjścia z Unii Europejskiej może powstać najwcześniej za sześć miesięcy – podaje BBC, powołując się na tajną rządową notatkę.

Nie tylko rząd Wielkiej Brytanii i nie tylko w sprawie brexitu. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że wszystkie rządy UE z KE na czele nie mają żadnego planu na ten czas, który nadchodzi. USA i cały „świat zachodu” zresztą też. Coś się skończyło a oni myślą, że „nic się nie stało …”

Pozytywne efekty wyboru Trumpa

Kraje UE już pogodziły się, że wskutek wyboru Trumpa negocjacje umowy TTIP o wolnym handlu między Unią i USA trafiły do zamrażarki.

Na razie mamy spokój, na razie. Bo to są tak wielkie pieniądze, że amerykański biznes nie odpuści, jak nie głównymi drzwiami to od kuchni. A żarcie z zamrażarki to w końcu amerykańska specjalność dla mas.

W niedzielę wybory prezydenckie w Bułgarii wygrał Rumen Radew, przeciwnik sankcji. A ciosem dla obrońców Partnerstwa Wschodniego, o którym też dziś rozmawiają ministrowie w UE, jest wygrana prorosyjskiego Igora Dodona w niedzielnych wyborach prezydenckich w Mołdawii.

Polska ma to do siebie, że zawsze stawia na złego konia. Partnerstwo wschodnie, z kim? Z Ukrainą, Gruzją, Mołdawią? To są kraje upadłe, skorumpowane, bez żadnych perspektyw na wyjście z tej sytuacji. Za to można tam wrzucać pieniądze właściwie bez końca, dna nigdy nie będzie. To był kolejny Polski głupi pomysł i teraz zostaniemy z nim sami, jak zwykle.

Pierwszym brytyjskim politykiem, z którym spotkał się prezydent elekt, był Nigel Farage z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). To szczególnie upokarzające dla rządu Wielkiej Brytanii. Zwłaszcza że premier Theresa May była – jak wypominają brytyjskie media – dopiero dziesiątym w kolejce przywódcą, do którego Trump zadzwonił po wygranych wyborach. Pomimo „szczególnego sojuszu” USA i Brytyjczyków, którym od dekad chlubi się Londyn, Trump wcześniej zadzwonił m.in. do premiera... Irlandii. I zaprosił go na Dzień Świętego Patryka do Białego Domu.

Bo kim u licha jest Pani May i jej „zjednoczone królestwo”? To tylko masa upadłościowa po imperium a Irlandczycy mają w USA swoje znaczenie. Poza tym mają lepsze piwo, są weselsi i życzliwsi od wrednych angoli. Wredne angole zostaną teraz sami, będą mieli swoją „isolation”, tylko „splendid” już nigdy nie będzie.

Dużo słyszałem o tym, że Polacy mają problem z odzyskaniem wraku prezydenckiego samolotu, który rozbił się w Smoleńsku. Zrobię, co w mojej mocy, aby pomóc polskiemu rządowi w tej sprawie – czytamy w "Gazecie Polskiej Codziennie", która cytuje niedawne słowa Donalda Trumpa.

Nawet „Smoleńsk” znajdzie swoje „pozytywne” rozwiązanie. Czekamy na więcej cudów i mocno wierzymy. W końcu rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie według Stanisława Mrożka.

Prezydent Rosji Władimir Putin i prezydent elekt USA Donald Trump podczas rozmowy telefonicznej wyrazili gotowość do pracy nad normalizacją stosunków między oboma krajami i zgodzili się co do konieczności połączenia sił w walce z terroryzmem. - Prezydent elekt Trump podkreślił w rozmowie z prezydentem Putinem, że bardzo liczy na silne i trwałe relacje z Rosją i Rosjanami - podało w oświadczeniu biuro prasowe Trumpa.

I cały misterny plan w pizdu. A Polska w czarnej dupie, taka nam się szykuje siurpryza.
A model from Moody's Analytics, that has correctly predicted the winner of every U.S. presidential race since Ronald Reagan, based on three economic and three political factors, forecasts a Hillary Clinton victory over Donald Trump.
Dziś ten klip bije rekordy popularności w sieci. A dla mnie to kolejny dowód na to, że tzw. „renomowane” agencje ratingowe do niczego się nie nadają. Równie dobrze można tam posadzić małpy, taniej wyjdzie.

Pieniądze nie śmierdzą

W latach 2013-2014 francuski producent materiałów budowlanych - firma Lafarge - miała prowadzić swoją działalność w Syrii za zgodą tzw. Państwa Islamskiego. Chodzi o cementownię znajdującą się na terenach zajętych przez dżihadystów.

Lafarge to światowy lider w dziedzinie produkcji specjalnych odmian cementu, betonu i kruszonego kamienia. Kontynuowanie działalności w tej części Syrii byłoby niemożliwe bez zgody przywódców Państwa Islamskiego. 

Ale wszystkie nieszczęścia tego świata to albo wina lewaków albo Rosji. A kapitaliści to sami liberalni demokraci i aniołki po prostu. Tak kłamstwo powtarzane miliardy razy przez media stało się prawdą. Więc cytowana informacja jest po prostu nieprawdziwa. Żaden szanujący się kapitalista nie współpracuje z tymi zwyrodnialcami, żaden rząd USA i Francji też nie. Nie ma tam żadnych amerykańskich i francuskich instruktorów i żaden szanujący się kraj zachodu nie dostarcza ISIS ani broni ani innego wyposażenia. I nikt nie kupuje od nich ropy. To wszystko wymysły lewaków. Gazetę zamknąć. 

Wolność gospodarcza

Nie ma szans na wprowadzanie przepisów ograniczających długość spotów emitowanych przed seansami. Tak wynika z odpowiedzi ministra kultury na interpelację poselską. "Przychody z reklam stanowią jedną z podstawowych części przychodów kin. (...) Należy pamiętać, że wprowadzenie ograniczeń w tym zakresie mogłoby doprowadzić m.in. do zwiększenia cen biletów. Wprowadzenie regulacji w tym zakresie mogłoby być także kwestionowane, z uwagi na fakt, iż prowadziłoby ono do ograniczenia swobody działalności gospodarczej"

Pisząc te bzdury, Pan Minister Kultury narusza naszą wolność, bo kupując bilet do kina nie jestem informowany, że 30 minut reklam dostanę „gratis”. Umowa między mną a kinem dotyczy obejrzenia filmu i tylko za to płacę. Wciskanie dodatkowego produktu jest oczywistym naruszeniem mojej wolności. A tłumaczenie, że kina na reklamach zarabiają i dlatego mogą ograniczać moje prawa podstawowe, doskonale wpisuje się w system. Prawo do zarabiania pieniędzy jest nadrzędne nad wszystkimi innymi. Taki jest kapitalizm, chcieliście to teraz oglądajcie reklamy, zawsze i wszędzie. 

Plaga – nowy serial, odcinek 1

Tylko cud może uratować Mattea Renziego, premiera Włoch przed przegraną w referendum, które odbędzie się 4 grudnia. Po nim odbędą się więc przedterminowe wybory i jeżeli wygrają je populiści, Włosi mogą zagłosować za wyjściem ze strefy euro.

Populus oznaczy ludowy. O ile pamiętam, to koalicja partii ludowych ma większość w Parlamencie Europejskim, więc co to naprawdę znaczy populiści. I czy w systemie demokratycznym podporządkowanie polityki głosowi ludu, czyli wyborców jest czymś złym? Owszem jest, w tej „demokracji”, jaka mamy obecnie lud nie ma racji ani nie powinien mieć żadnej władzy. Owa władza ma należeć do grona „oświeconych” gdzie nabór odbywa się na zasadach kompletnie niejawnych a rządzący są mianowani, a nie wybierani. I jeszcze mordę drą jak im się na to zwróci uwagę. No to kto, poza 1% beneficjentów tego systemu będzie za nim płakał?

Wolny rynek


Wpływowa komisja amerykańskiego Kongresu przestrzega przed niebezpieczną jej zdaniem, ingerencją Chin w amerykańską gospodarkę. Chodzi o przejęcia amerykańskich firm przez chińskie koncerny państwowe. Zdaniem ekspertów to celowe zwiększanie wpływów Chin w Stanach Zjednoczonych.

Kapitał Amerykański w Chinach dobrze, Chiński w USA źle. Tak Kali rozumie wolny rynek, wolny handel i globalizację. Radzę wielbicielom liberalizmu zobaczyć jak USA będzie w tym przypadku postępować, łamiąc wszystkie zasady WTO i tym podobne. A zwłaszcza „żelazne” dla innych zasady wolnego rynku. Większych oszustów jak USA nie ma w całym świecie.









czwartek, 10 listopada 2016

Krąży widmo po świecie ...



Motto: 10lat po wejściu sowietów do Polski ,z fabryki wyjechał pierwszy polski samochód osobowy, dziesięć lat po wyjściu ruskich, wyjechał ostatni samochód osobowy, sprzedano fabryki, zlikwidowano produkcję

Co tam Panie w Ameryce?

To były wybory gniewu i strachu. Fala frustracji wyborców, która przetacza się przez Europę, dotarła za ocean. Był Brexit, było zwycięstwo PiS w Polsce, teraz przyszła kolej na Amerykanów.
Jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji ludzi, którzy czują się odrzuceni przez elitę. Nieprzypadkowo to słowo stało się w ostatnich latach po obu stronach oceanu tak negatywnie zabarwione. W Polsce były to elity III RP, w USA są to elity Waszyngtonu i klasy uprzywilejowanej, która skorzystała na globalizacji kosztem klas niższych.

A co, może tak nie jest? Od 30 lat cały wzrost w USA konsumowany jest wyłącznie przez 1% najbogatszych. Reszcie pozostała wegetacja. Pamiętamy ruch „Occupy Wall Street” i ich hasło „To my jesteśmy 99%”. I owe 99% zostało brutalnie spacyfikowane przez policję i służby. Po 2008 roku sektor finansowy tylko spuchł a nierówności się pogłębiły. To samo mamy w całym „świecie zachodnim” i wszędzie słyszę jęki establishmentu, który kompletnie nie rozumie, co się dzieje. A ja Wam odpowiem. Czy naprawdę nie rozumiecie, co się stało? Naprawdę myślicie, że można nas okradać z wyników naszej pracy a my będziemy dalej na Was głosować. Już słyszę, że jakoś się stary porządek utrzyma, że Trump nic nie zrobi, że rynki są nie do ruszenia. Może na razie tak jest, ale wściekłość ludzi narasta. Im dłużej, im większe ciśnienie tym wybuch będzie większy. Na razie komentatorzy leją oliwę na wzburzone morze, ale pamiętamy jak to się skończyło, cała flota zatonęła.

Tuż przed wyborczym w wtorkiem w USA Hillary Clinton według uśrednionych sondaży miała ponad 3-procentowe prowadzenie nad Donaldem Trumpem. Mało tego, kandydatka demokratów posiadała niewielką przewagę w wielu kluczowych stanach wahadłowych, które decydują o rezultacie wyścigu do Białego Domu. Tymczasem Trump odniósł triumf nie tylko w głosach elektorskich, ale najprawdopodobniej zdobył wyższe poparcie wyborców w skali całego kraju, co w amerykańskim systemie nie zawsze jest równoznaczne.

Widocznie Hilaria przejechała wczoraj ciężarną na pasach. A poważnie, to żadnych wyników sondaży nie należy brać na poważnie. To jak reklamy, wcale nie działa, ale mimo to wszyscy to dalej robią. A jak nie działa to robią więcej i więcej. To się nazywa zaklinanie rzeczywistości. I znów wrócę do sedna, establishment nie może zrozumieć, co sam narobił i co już dawno zrozumieli ci „mniej wykształceni”. Nie trzeba było być Pytią żeby to, co się stało przewidzieć, ale jak w Polsce i wielu innych krajach establishment wypiera rzeczywistość. A wyniki sondaży są tego wynikiem, wynikiem wypierania rzeczywistości. 

"Ten 9 listopada 2016 roku jest po katastrofie 9/11 dla amerykańskich intelektualistów politycznym 9/11. (...) Ludzie apolityczni, odstawieni pod względem ekonomicznym na boczny tor, wkurzeni obywatele po ośmiu rozczarowujących latach Obamy odreagowali swoją frustrację na automatach do głosowania" - pisze komentator wydawanej w Berlinie gazety.

Ostatnie trzydzieści lat to nieustanny pochód chciwości i wyzysku wokół całego świata. Chora neoliberalna doktryna z Chicago zdemolowała cały świat, nie tylko USA. Dziś widzimy jak elity po ciosie obuchem w twarz słaniają się na nogach myśląc tylko jak przetrwać jeszcze jedną rundę. Jeszcze się nachapać, za wszelką cenę utrzymać status quo. A to larum grają na śmierć kapitalizmu. I nikt się do tego nie chce przyznać. A wystarczyło wystawić Sandersa zamiast Clinton, on by z Trumpem wygrał w cuglach. Ale chciało się zjeść ciastko i dalej go mieć. No to ciastka nie ma. 

Wybory w USA. Cher płacze i obraża, Lady Gaga protestuje, a Kanye West nie chce w to uwierzyć. Kanye West ewidentnie jest wciąż na etapie zaprzeczenia: " Czekam na to, że Obama wyjdzie i powie, że to wszystko żart. Że zostanie na trzecią kadencję" - zatwittował raper. Jeden z amerykańskich portali napisał, że Gaga i Cher rozpłakały się, gdy usłyszały o wyniku wyborów. 

I znów to samo. Multimilionerzy o dość wątpliwym dorobku „artystycznym” są zdziwieni. Niech kurwa zapytają swoich służących dlaczego głosowali na Trumpa to się dowiedzą. A kim do diabła jest Kanye West, jeśli nie brać pod uwagę faktu, że jest mężem Kim Kardashian. Ostatnio komentowałem jego "pokaz mody". A „artystyczne” dokonania Lady Gagi? Panie i Panowie celebryci, nie jesteście warci nawet 1% tego ile wam płacą a ciężko pracujący ludzie nie zarabiają w rok tego, co wy w jedną godzinę i dalej nic nie rozumiecie?

Dla Hillary Clinton najwyraźniej było tego wszystkiego zbyt wiele, bo – wbrew amerykańskiej tradycji – nie pogratulowała publicznie zwycięzcy. To był kolejny szok, gdyż to właśnie Trumpa podejrzewano, że nie będzie umiał pogodzić się z porażką.

Ta chora na władzę wariatka ma pewnie atak nerwowy i nie nadaje się do pokazania. Koniec dynastii Clintonów, ta kampania ostatecznie pogrzebała ją razem z dynastią Bushów. Ameryka ma dość tego serialu nigdy nie wymienialnych elit. 

Za szokujący wynik wyborów odpowiadają w dużym stopniu elity Partii Demokratycznej, które poparły i forsowały Hillary, choć było wiadomo, że ma ona ciężki bagaż z przeszłości. Liberałowie zignorowali ewidentne, napływające co najmniej od jesieni sygnały, że w tym roku wielu wyborców domaga się zmiany. Uparcie próbowali wcisnąć Amerykanom kandydatkę, która wiarygodnie może im obiecać tylko kontynuację.

Mieli szansę podłączyć się do „rewolucji przeciwko elitom", gdyby nominowali na swojego kandydata senatora Berniego Sandersa. Ale w Partii Demokratycznej zrobiono wszystko, by powstrzymać jego „rewolucję". I to się udało. Niestety, w efekcie mamy „rewolucję” Trumpa.

Wall Street zdecydowało, ale naród pokazał im środkowy palec. Niech demokraci teraz w totalnej opozycji, bo przegrali wszystko, zastanowią się czy warto zawsze robić tak jak im prezes Goldman Sachs kazał? Tak samo było w Polsce, na Węgrzech, w Austrii, w Turcji, Filipinach i będzie dalej, dookoła całego świata. A „demokraci” dalej nie będą rozumieć. Cóż byt określa świadomość. 

Słyszałem już to niedowierzanie, gdy w lipcu mówiłem publicznie, że byłem pewien Brexitu, tak jak jestem pewien, że w USA wygra Donald Trump. Od przynajmniej 20 lat wychodzą książki o tym, że neoliberalizm doprowadzi do populistycznej reakcji, która podważy systemy demokratyczne na świecie. Od dekady ekonomiści z nagrodami Nobla alarmują o rosnących nierównościach. Nie brakuje ani informacji, ani danych, ani propozycji rozwiązań. Politycy doskonale wiedzą, że między 1999 a 2014 r. w USA średnie dochody amerykańskich rodzin spadły o 5 tys. dolarów. I czy na to jakoś reagowali? Nie zrobili dosłownie NIC. I podobnie postępowali politycy głównego nurtu w niemal każdym kraju Zachodu. Wszędzie tam rosną w siłę lub zwyciężają dziś populiści. Clinton nie miała prawa wygrać tych wyborów.

Post Scriptum

Na Twitterze wygrała Clinton.

Chińczycy trzymają się mocno

Państwowa agencja prasowa Xinhua podaje, że "kampania wyborcza pokazała, że większość Amerykanów sprzeciwia się amerykańskim elitom finansowym i politycznym". Oficjalny dziennik Komunistycznej Partii Chin podkreśla w redakcyjnym komentarzu, że wybory prezydenckie są odzwierciedleniem "chorej amerykańskiej demokracji". 

Xinhua znana jest z bardzo wyważonych komunikatów, tak bardzo charakterystycznych dla chińskiej polityki, gdzie rzadko mówi się o czymś wprost. A ten komunikat jest ostry jak brzytwa, to świadczy o poziomie wkurzenia Chin na Amerykę. Lata temu Chiny zaproponowały budowę zrównoważonego świata. Ale amerykańskie elity nie mają zrezygnować z dominacji nad światem, z utrzymywania swoich fortun kosztem wszystkich innych. A to już wkurza nie tylko wyborców w USA, wkurzyło także chińskie władze. Komunikat oznacza też, że Chiny już się z USA przestają liczyć, wkrótce następny krok. Chińska zemsta jest długa i powolna, i będzie bolało też długo i bardzo.

American Dream już nie

Tak radykalny wybór można tłumaczyć tylko dojściem Stanów Zjednoczonych do ściany. Mówimy o społeczeństwie, które od zarania łączyła nie wspólna historia czy pochodzenie, ale „american dream”, przeświadczenie, że każdy może się dorobić, żyć lepiej od rodziców. To „marzenie” już od pewnego czasu przestało być prawdą. Ale do tej pory większość Amerykanów wierzyła, że ich porażka nie jest spowodowana złą organizacją kraju tylko osobistą nieudolnością. – Skoro sukces mógł odnieść w USA Bill Gates, to i ja mogłem – rozumowano za oceanem. I nagle ten mit się rozwiał. Król stał się nagi. Amerykanie odkryli, że ich kraj jednak nie daje wszystkim równych szans, że polaryzacja dochodów osiąga skandaliczne rozmiary, że życie przeciętnego Amerykanina nie tylko jest marne, ale nie ma perspektyw, aby się poprawiło.

I to właśnie wyniosło Trumpa do władzy, oczywiście on nic nie zmieni, ale konflikt sytego, oszalałego z chciwości 1% bogaczy z resztą będzie narastał. Myślałem, że amerykanie są tak durni, że nigdy nie zrozumieją, że amerykański sen to tylko bajka a nie rzeczywistość. Późno bo późno ale jednak zrozumieli, jeśli to dobrze przetrawią to konsekwencje mogą być duże. Gniew ludu rodzi wiatr historii a jak ten zacznie wiać to szklane domy Goldman Sachs obrócą się w perzynę.

Buntownicy ery Facebooka

Można więc odnieść wrażenie, że III RP dokonała na młodych Polakach jakiejś gigantycznej kastracji, pozbawiając ich może nie ambicji, ale już na pewno mocy twórczych, nonkonformizmu. Owszem, wepchnąć się na jakieś państwowe, dobrze płatne stanowisko - to chętnie. Ale co dalej?
Oni cieszą się resztkami z pańskiego stołu, choć ich poprzednicy brali cały stół...

Ha! Nie zauważam w młodym, tym potencjalnie buntowniczym pokoleniu większego fermentu. Zanim "Solidarność" eksplodowała, mieliśmy czas podmywania ustroju poprzez podziemne wydawnictwa i Wolną Europę. Studencki protest 1968 roku poprzedził czas ruchów samokształceniowych. Pokolenie Powstania Warszawskiego było rozczytane w literaturze romantycznej, pokolenie ZMP - w  najprostszych interpretacjach marksizmu.

A jakiż dziś mamy ferment? Że Facebook zamknął strony Marszu Niepodległości? A cóż to były za strony? 

Powiem więcej, to nie tylko III RP, ale w całym zachodnim świecie nie ma, po spacyfikowaniu buntu Occupy Wall Street w USA, żadnego młodzieżowego ruchu, dosłownie żadnego. Ani w sferze politycznej ani kulturze ani obyczajowości czy nawet religii. Oni się po prostu nie buntują i nie będą buntować. Dali się zatomizować, dali się ogłupić, dali się zastraszyć. Nie ma już żadnej kontrkultury, są drobne, rozproszone grupki, kompletnie bez znaczenia. Nie mają żadnej świadomości społecznej, dają się dymać wielkiemu kapitałowi, koncernom i politykom, przyjmując wszystko ze zwieszoną głową. A już tak dostali po czterech literach, że gdyby tak potraktowano moje pokolenie to kamień na kamieniu by nie został. Kiedyś ludzie życie dla idei poświęcali, dziś nikt nie zaryzykuje bana na Facebooku. Są jak niewolnicy w starożytnym Rzymie, kompletnie bezwolni, samotni i wiecznie przegrani, bez żadnej nadziei. Sami sobie zgotowali ten los. Czy ja mam za nich „ruszyć z posad bryłę świata”. W USA „ostatnią nadzieją” był Berni Sanders, też staruszek i też już był. Zamiast niego będziecie mieli Hilary Clinton.

Ostatecznie stracą wszyscy

Wbrew temu, co się mówi, Polska jest jedna. Nasza wspólna. Dzielą ją politycy, a jeszcze bardziej dziennikarze. My temu ulegamy i żyjemy pod presją opowiedzenia się po którejś ze stron. Jestem za aborcją, nie jestem za aborcją, jestem za gender, nie jestem za gender.

Problem polega na tym, że my się wzajemnie nie słuchamy, nie słyszymy zawzięcie w swoim krzyku, oburzeniu czy drwinie. To jest emocjonalna wojna domowa. Nie ma rady, żeby to dzisiaj zatrzymać. Masa krytyczna musi się przetoczyć. Za dużo już „rachunków krzywd”, problemów, których nie dostrzegaliśmy przez lata. Budowaliśmy autostrady, estakady, ale nie stworzyliśmy ścieżek wzajemnego porozumiewania się. Elity zapomniały o tym, że ich obowiązkiem jest zadbać o tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Mam świadomość, że mówiąc to, narażam się każdej ze stron, tylko że dla mnie nie ma „My i Oni”. Szkody, które są wyrządzane teraz, są konsekwencją szkód wyrządzanych kiedyś. Tylko kto inny jest teraz ofiarą. Na tym polega zawsze każda dobra zmiana. Ostatecznie tracą wszyscy.

Dzięki dla Pani Moniki Jaruzelskiej za te szalenie mądre i potrzebne słowa. Takich dożyliśmy czasów, tak się porobiło, że to córka Generała jest jednym z ostatnich głosów rozsądku w tym szaleństwie, w jakie nas wepchnęły „elity” Solidarności. I na tym właśnie polega chichot historii.

Koniec pewnej epoki

I oto ktoś w tym obozie odkrył, że Polacy zagłosowali tak, jak zagłosowali, bo właśnie mają już dość bredzenia Wałęsów i Frasyniuków, dość pouczania przez telewizyjne autorytety, korupcji, nepotyzmu, bezkarnego łupienia kraju w majestacie prawa, którego przejmowanie nieruchomości było tylko jednym z wielu przejawów - można to ująć w jednym zgrubnym: dość pogardy ze strony cwanych i spokrewnionych sitw, które się ustawiły, nachapały i uważają za coś nieskończenie lepszego od reszty. Logicznie prowadzi to do wniosku, że nawet jeśli PiS Polakom zbrzydnie (nad czym, przyznajmy, wciąż pracuje, i tylko oczywiste skretynienie opozycji mu w tym przeszkadza) to wcale nie rzucą się oni z płaczem prosić odsuniętych od władzy o ponowne objęcie rządów.

Epoka post Solidarności dobiega końca. Wymiera pokolenie rewolucjonistów i tylko szkoda, że tak późno. Bo prawdziwa jest teza, że nigdy, przenigdy nie warto owym rewolucjonistom powierzać rządów po udanej rewolucji. To nigdy i nigdzie się nie sprawdziło. Dziś już nie wystarczy epatowanie niegdysiejszym kombatanctwem, Panie Frasyniuk. Dziś trzeba zaproponować ludziom konkrety a nie liberalne banały, kopiowane z Sachsa lat osiemdziesiątych. Dziś nawet Sachs za te banały wszystkich przeprosił, bo skutki są przerażające. A Wy dalej swoje, There is no alternative? A właśnie, że jest a Wy jesteście w opozycji, mam nadzieję że na zawsze.

Pecunia non olet

Holding rosyjskich oligarchów przejął od UniCredit 99,9 proc. akcji Ukrsocbanku. To szósty co do wielkości bank na Ukrainie, do którego potęgi przyczynił się także polski Bank Pekao SA.

I jak tu się nie tarzać po podłodze ze śmiechu. Ludzie giną „za ojczyznę” a interes to interes, prawda Winnetou?

Bye, bye American Pie

Najpierw były Filipiny, najstarszy wojskowy sojusznik USA w Azji. 20 października prezydent Rodrigo Duterte ogłosił "separację od Stanów Zjednoczonych", a tercet Filipiny-Chiny-Rosja nazwał "trójką przeciwko reszcie świata".

W ślad za Filipinami wkrótce może pójść Malezja, która choć dotychczas trzyma się raczej z boku sporów terytorialnych na Morzu Południowochińskim, cały czas ma na nim otwarte roszczenia.

No bo kto jeszcze będzie inwestował w upadającego kolosa na glinianych nogach. Jest tak, że jedyne, czego świat się boi, to że upadający kolos ma wielką armie i jeszcze padając szkody może narobić. Poza tym USA nie mają już nic rozsądnego do zaproponowania. Po co komu taka „przyjaźń” jak dawniej z ZSRR? No po co?

Kontrowersyjny pogląd

Wybrany właśnie na prezydenta USA Donald Trump w przeszłości wyrażał się jasno w kwestii marihuany. Popiera jej medyczne zastosowanie, uważa, że każdy stan powinien samodzielnie uregulować tę kwestię. Wcześniej jego stanowisko było znacznie bardziej kontrowersyjne.

W 1990 roku Donald Trump powiedział, że panujący wtedy system zakazów związany z narkotykami to "żart”, i że Stany Zjednoczone powinny zalegalizować wszystkie narkotyki, aby odebrać zyski kartelom narkotykowym. Twierdził on, że zysk z podatków od sprzedaży może zostać przekazany na edukację społeczeństwa w zakresie narkotyków.

Żyjemy w tak zwariowanych czasach, że najbardziej racjonalny pogląd na dystrybucję i spożywanie narkotyków jest nazywany kontrowersyjnym. A jakie „sukcesy” przyniosła „war on drugs” poza tysiącami ofiar, kompletnym rozwaleniem kilku krajów na południe od USA i zerową skutecznością całej tej „wojny”? Jak w przypadku prohibicji wszystko dzieje się tak samo, a jednak politycy się upierają, że ich podejście jest jedyne i słuszne. A pod stolikiem trzymają skręta lub torebkę z kokainą. Zakłamanie to najważniejsza dziś cecha polityki, w tej sprawie też.

Brexit odcinek 337

"Data referendum została wyznaczona w lutym przez (ówczesnego) premiera Davida Camerona, który liczył, że uciszy to zwolenników Brexitu w jego Partii Konserwatywnej. Ale głosowanie przekształciło się w żarliwy plebiscyt na temat globalizacji, trudności gospodarczych, migracji, tożsamości i innych problemów, które podburzyły obywateli nie tylko w Wielkiej Brytanii, lecz także w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Cameron przegrał głosowanie i stracił pracę" - komentuje "NYT".

A w co zdaniem NYT przerodziły się wybory prezydenckie w USA? Mógłbym powiedzieć, że w to samo i zapewne miałbym rację. I dalej szanowne „elity” uważacie, że nic się nie stało i że najważniejsze jest utrzymanie status quo? Im większe ciśnienie w garnku tym bardziej wykipi i wtedy nie będzie co zbierać z podłogi.

Brexit odcinek 338

Stany Zjednoczone wzywają Unię Europejską i Wielką Brytanię, by sprawiły, że Brexit będzie "elastyczny i płynny" - powiedział w czwartek rzecznik Białego Domu Eric Schultz, komentując decyzję brytyjskiego Wysokiego Trybunału ws. koniecznej zgody parlamentu na zainicjowanie Brexitu.

Powiedział co wiedział, bardziej elastyczny i płynny to mi się Panie rzecznik z seksem kojarzy a nie Brexitem. Ale słowa, słowa, słowa. Bla, bla, bla.

Brexit odcinek 339


Brytyjski minister ds. wyjścia z UE David Davis oświadczył w poniedziałek, że rząd nie dopuści do sytuacji, w której parlament będzie "mówił premier, jak ma rozgrywać swoje karty" podczas negocjacji ws. Brexitu. Dodał, że mogłoby to zaszkodzić wynikowi rozmów.

Panie Ministrze, rozwiązać parlament, skończyć z wyborami, niech nikt Pani Premier rąk nie wiąże. Ale w takim przypadku to prędzej władza wróciłaby do monarchii a nie Pani May.


Wybory w ojczyźnie demokracji

Fundusz charytatywny Hillary i Billa Clintonów potwierdził, że w 2011 roku z pominięciem prawa przyjął milion dolarów. Donatorami byli wysoko postawieni urzędnicy z Kataru. W niedawno ujawnionym przez portal WikiLeaks mailu z 2014 roku Hillary Clinton przyznała, że uważa zarówno Katar, jak i Arabię Saudyjską za największych sponsorów tak zwanego Państwa Islamskiego.

„Demokracja” w USA od zawsze była, jest i będzie „kształtowana” przez takie „dotacje”. Przekupstwo wpisane jest w konstytucję USA więc kompletnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze ktokolwiek się na to oburza. W USA za dolary można mieć wszystko, prezydenturę też.

Hillary jest bowiem postrzegana jako kandydatka establishmentu, która może wiele obiecywać, ale i tak będzie prowadziła politykę przychylną dla Wall Street oraz sporej części wielkiego biznesu. Gwarancją tego mają być wielkie sumy, jakie otrzymała przez ostatnie 15 lat od banków, funduszów i korporacji za wygłaszane przez nią prelekcje.

A Putin to despota, który sam się wybrał, w Rosji nie ma demokracji itd. itd. Ale w USA wszystko jest według najwyższych standardów. Jak widać nikt już nawet się nie powstrzymuje, waląc prosto z mostu jak jest. Nie tylko Mariusz Max Kolonko.

Trump: "We don't need Jay Z or Beyonce. We don't need Jon Bon Jovi. We don't need Lady Gaga"

Były premier Marcinkiewicz na to : „Yes, yes, yes”.

Kończąca się właśnie ośmioletnia prezydentura demokraty Baracka Obamy zmęczyła wielu Amerykanów. Z obiecanych reform, które miały poprawić ich życie pozostały w większości puste słowa. Społeczeństwo w USA coraz wyraźniej jest podzielone na dobrze mający się establishment oraz na olbrzymią grupę domagających się zmiany i zemsty na politykach, którzy doprowadzili – w ich mniemaniu - kraj do katastrofy.

Tym różni się „demokracja” w Rosji od USA, że w tym drugim kraju jest nieznacznie więcej pozorów, nic więcej. Establishment pilnuje żeby nikt nie naruszył ich praw do wyzyskiwania ciężko harującej za nędzne grosze większości, ale też dość sprawnie tworzy zasłonę dumną osłaniającą te działania. W Rosji Putin działa bardziej bezczelnie, ale co do poziomu demokracji to ja żadnej różnicy nie widzę. Miała być zmiana, Barack Obama okazał się jednak być stanowczo za cienki na własny zresztą obóz polityczny. W USA wszystkim rządzą pieniądze i na szczęście w dobie powszechnego dostępu do informacji  cały świat widzi jaka to „demokracja”.

Kto wybiera prezydenta USA

Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych od ponad 30 lat wygrywa kandydat, któremu uda się przeciągnąć na swoją stronę parę milionów wyborców niezdecydowanych (swing voters) z kilku zaledwie stanów, przede wszystkim Środkowego Zachodu. To o głosy swing voters toczy się walka. Zgodnie z ich oczekiwaniami pretendenci do prezydentury układają programy, z nimi spotykają się po wielokroć, ignorując pozostałe regiony. Redukcja 200-milionowego elektoratu do paromilionowej garstki, w praktyce decydującej o losach kraju, jest efektem archaicznej ordynacji wyborczej odzwierciedlającej realia sprzed ponad 200 lat.

Truizmem jest powiedzieć, że kto się nie idzie do przodu ten się cofa. System wyboru Prezydenta w USA jest we współczesnych czasach chyba w świecie niespotykanym anachronizmem. I pokazuje jak ślepe przywiązanie do tradycji może się okazać strzelaniem sobie we własną stopę. Tylko, że w tym wypadku wcale tak nie jest. To nie przywiązanie do anachronicznej tradycji zakonserwowało tą idiotyczną ordynację wyborczą. To elity USA na tym korzystają, więc ją utrzymują. Gdyby im się nie opłacała to już dawno i szybko by konstytucję zmienili. Ta ordynacja zapewnia bezwzględne zabetonowanie sceny politycznej na dwie partie i tylko o to chodzi. Co z tego, że z demokracją nie ma to już nic wspólnego, ważne że my zawsze wygrywamy.

Według Instytutu Gallupa, za wyborami powszechnymi opowiadało się w roku 1968 – 58 procent Amerykanów, w 1968 – 81 proc., w 1981 – 75 proc., a rok temu – ponad 80 procent.
Politycy pozostają głusi na społeczne postulaty, bo stary system gwarantuje utrzymanie status quo, praktycznie uniemożliwiając zwycięstwo kandydatowi spoza dwóch głównych partii. Ross Perot, który w roku 1992 zdobył 19 procent głosów obywateli, nie uzyskał ani jednego głosu elektorskiego.
I wszystko jasne, USA i demokracja to się w żaden sposób nie łączy.


Za duży żeby nie upaść

Niemiecki sąd wdrożył śledztwo przeciwko kierownictwu Facebooka. Śledztwo wszczęto w zw. z podejrzeniem o podżeganie do nienawiści na tle różnic narodowościowych.
To pierwszy taki przypadek w historii niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Wśród podejrzanych znajdują się szef amerykańskiego koncernu Mark Zuckerberg, dyrektor firmy Sheryl Sandberg oraz czołowy lobbysta Facebooka na Europę Richard Allan i Eva-Maria Kirschsieper. Postępowanie wyjaśniające zostało wdrożone w związku z zawiadomieniem o przestępstwie złożonym przez adwokata z Wuerzburga Chan-jo Junga, który zarzucił menedżerom Facebooka tolerowanie wezwań do popełnienia morderstwa, groźby użycia przemocy, kwestionowania Holokaustu i innych przestępstw - pisze "Der Spiegel".

Twitter został zalany hejtem jak wszystko, co było przed nim i stał się bezwartościowy, bo komu się chce przez miliardy bzdurnych wpisów przekopywać, żeby znaleźć coś sensownego. Tu mamy ten sam problem. Facebook nie jest w stanie zapanować nad wzbierającą falą publikacji. Ani ich ocenić, ani usystematyzować ani cokolwiek sensownego z nimi zrobić. Oto współczesne ofiary własnego sukcesu, im więcej tym gorzej. Ten scenariusz przerabiano od zawsze a jego pierwowzorem jest mityczna wieża Babel. Ale i ten przypadek Marka Zukerberga nic nie nauczył. I dalej wali kasę na kolejne rozbudowy funkcji Facebooka. Skończy się tak jak zawsze, Facebook upadnie a na jego miejsce powstanie coś co znów będzie powielać stare błędy. I tak w kółko, Marku Zukerbergu.

Z czego żyje USA?

Deficyt w handlu USA z Chinami sięgnął w zeszłym roku aż 366 mld dol. W 2009 r. wynosił 227 mld dol., a w 2001 r., czyli w roku wstąpienia Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO), tylko 83 mld dol. „Odkąd Chiny zostały przyjęte do WTO, Amerykanie doświadczyli zamknięcia 50 tys. fabryk i utraty milionów miejsc pracy" – czytamy w programie wyborczym Trumpa.
USA przegrywają również z Meksykiem. W 1994 r., czyli w chwili wejścia w życie układu NAFTA, miały nadwyżkę w handlu z południowym sąsiadem wynoszącą 1,4 mld dol. W 2015 r. miały deficyt przekraczający 58 mld dol. To skutek m.in. przenoszenia przez amerykańskich producentów fabryk do Meksyku, gdzie siła robocza jest tańsza. Economic Policy Institute szacuje, że deficyt w handlu z Meksykiem kosztował amerykańską gospodarkę co najmniej 850 tys. miejsc pracy.

Przy takich wynikach nawet emisja USD nie jest w stanie uratować USA od kompletnej plajty. I to nie Rosjanie czy inne Al. Kaida wraz z ISIS, ale amerykańscy biznesmeni wykończyli własny kraj. To ich dzieło, sami amerykanie zniszczyli kompletnie swój własny przemysł. Zrobili tak, bo mogli więcej zarobić a w kapitalizmie jest jedno prawo, zysk. Te procesy będą postępować dalej i dalej aż w USA nie będzie już kompletnie nic, co przypominałoby produkcję dóbr materialnych i rzeczywistych usług. Będzie jak w UK, czyli nic. A nasi „analitycy”, „ekonomiści” i dziennikarze cały czas chwalą „gospodarkę” USA. Gdzie ona jest szanowni państwo, w Meksyku czy Chinach? Nie wiem co zrobi Meksyk ale wiem co zrobią Chiny. Oni po prostu USA już niedługo za bezcen wykupią. Na ostatecznej wyprzedaży tego, co jeszcze zostało. Dziś USA to tylko papierowy tygrys, ale o tym Chińczycy mówili od dziesięcioleci, tylko nikt nie chciał słuchać, teraz już za późno. Jak powiedziałem wiele lat temu, nasze dzieci będą w chińskich fabrykach zawijać w papierki ciasteczka z wróżbami. Nic więcej.

Pomagajmy Ukrainie

Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili poinformował w poniedziałek, że zdecydował o rezygnacji ze stanowiska gubernatora obwodu odeskiego na Ukrainie. Oskarżył prezydenta Petra Poroszenkę o popieranie klanów korupcyjnych - podała agencja Interfax-Ukraina.

Najwyższa pora zakończyć ten zdumiewający serial, jak w „Walking Death” lata mijają a zombie wyłażą z każdej nory. A my mamy otwarty konflikt z Rosją, o co do kurwy nędzy? O kolejne miliardy, które ukraińscy notable ukradli i następne, które ukradną. To upadły kraj i niech sam sobie u siebie robi porządek. Sen pod tytułem Ukraina w Europie był tylko snam, pora się obudzić.