piątek, 16 grudnia 2011

Obudź się Polsko


Stalibyśmy na czele świata...


- Chcę wam tutaj przyrzec, że Prawo i Sprawiedliwość stanie na czele walki o Polskę suwerenną! Aby obywatele Polski mogli sami decydować o tym, co jest ważne, a co mniej ważne! Stać nas na to! Gdyby nie to chore państwo... parlibyśmy do przody jak Chiny... Stalibyśmy na czele świata... Obudź się, Polsko! - kończył swoje przemówienie Jarosław Kaczyński.

Im mniejszy Hitlerek tym większe cele. Dokładnie odwrotnie proporcjonalne do postury kandydata na dyktatorka. Na uwagę jednak zasługuje postulat zamiany Bolanda Republic w Chiny, Jarek … tam rządzą KOMUNIŚCI dlatego Chiny tak się szybko rozwijają. Zresztą a propos komuny to nawet Edzio Gierek nie miał takiego „Powera” i byliśmy tylko dziesiątym mocarstwem świata a tu patrzcie jak wysoko Jarkacz licytuje. Tyle, że jak możecie poczytać poniżej facet jest mało wiarygodny bo lubi sobie pospać i strasznie ciężko łapie co jest grane.

13 grudnia roku pamiętnego

- Obudziłem się więc w południe i poszedłem do kościoła w kompletnej nieświadomości. Słyszałem tylko, jak mama ma pretensje do ojca, że nie zapłacił rachunku, bo telefon jest wyłączony - opowiadał w "Odwrotnej stronie medalu" Kaczyński. Znany, ze swojej słabości do późnego wstawania, Kaczyński nie zauważył, co się dzieje nawet wtedy, gdy wyszedł na ulicę i zmierzał do kościoła. Dopiero tam doznał oświecenia. - W kościele panował potworny tłok, ale akurat tego dnia był u nas Obraz NMP. Kazanie ks. Boguckiego wydawało mi się też jakieś dziwne. I powoli zacząłem się orientować co się stało - mówił Kaczyński.

I teraz to musi nadrobić, więc w trzydziestą rocznicę, która już mało co kogo obchodzi Jarek rzuci się walczyć z ZOMO i WRONĄ. Lepiej późno, niż za późno ? E tam, lepiej nawet na to nie patrzeć.

Po co nam to było ? Po co ?

Po co nam te wspominki o stanie wojennym, bohaterach solidarności, złej WRONie i dobrych KOR-owcach, kiedy po tylu latach spadkobiercy "Solidarności" żywią się publicznymi pieniędzmi dla swoich partyjnych interesów w telewizji publicznej? - kontynuował Celiński. - Partie polityczne traktują państwo polskie, jak PZPR swojego czasu, tzn. jak swój prywatny folwark. Widać to w radach nadzorczych spółek skarbu państwa i innych stanowisk - dodał.
I podsumował obydwa wątki rozmowy: - Rosjanie nie muszą utrzymywać w Polsce szpiegów - Polacy sami się zatłuką i zaduszą. Jeżeli "wybitni" dygnitarze polski współczesnej zadeptują, opluwają, obsrywają najlepsze elementy polskiej historii, czyny, zdarzenia, projekty, czy pokojowe przejście do niepodległości, to jak możemy dalej z sensem rozmawiać?

I dlatego trzeba to gówno nazwane Bolanda zaorać, ludność wysiedlić i posadzić kukurydzę Monsanto i Roundapem po wszystkim lać bez opamiętania.


Eeeeeeeeeeeeeeee-administracja

NIK prowadzi audyt wdrażania e-administracji. "Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do kilkunastu protokołów zakończonych już kontroli, z których wynika, że z 28 planowanych projektów w miarę sprawnie działa tylko 5, a reszta – w zasadzie leży. W ramach audytu Najwyższa Izba Kontroli do końca roku ma wziąć pod lupę 62 urzędy – m.in. ministerstwa, sądy, urzędy gmin. "Większość z zadań e-administracji niestety żyje własnym życiem. Mimo obietnic, że będzie można sprawnie wydawać dokumenty, rejestrować działalność gospodarczą czy poszukiwać pracy, przeciętny człowiek nie widzi udogodnień" – mówi Wiesław Paluszyński, członek Rady Informatyzacji przy MSWiA. Jak informuje "DGP", informatyzacja polskiej administracji w latach 2007-2010 miała kosztować 2,5 mld zł, ale plan nie został wykonany, a w nieskoordynowanych projektach utopiono setki milionów złotych. Teraz trzeba wydać kolejne 6 mld zł, by zadziałało to, co miało już funkcjonować – stwierdza dziennik. NIK na razie nie jest w stanie oszacować ile straciliśmy z powodu chaotycznego wprowadzania informatyzacji, bo nikt nie rozliczył się z planu.

To zaje fajnie, nawet nie wiadomo co zrobiono, dlaczego i jak ? A zrobiono tak jak Pan Machnacz (chwilowo aresztowany) prowadził to przez lata. Miałem bardzo wątpliwą przyjemność uczestniczyć w kilku „naradach” z „tym Panem”. Za każdym razem wychodziłem nie tyle zmieszany co wstrząśnięty poziomem ignorancji i tępoty urzędasów z MSWiA, którzy mieli tworzyć tą niby „e-administrację”. Ale jak miało się udać skoro zadanie to powierzono ludziom „wykluczonym cyfrowo” ? Za to jak się potem okazało, ludzie ci dobrze znali się na „cash flow” bo na ich kontach pojawiły się całkiem pokaźne sumy z ową „informatyzacją” związane. Ale to już inna historia.


Na zdrowie Panie i Panowie

Czy Polacy będą mieć zdrowie, by pracować do 67. roku życia, jak chce premier? Kobiety tak, gorzej z mężczyznami - stwierdza "Gazeta Wyborcza".  Według badań Eurostatu, przeciętna długość życia w zdrowiu, czyli bez ograniczonej sprawności to 62,1 roku dla Polki i 58,1 roku dla Polaka. Daje nam to 11. miejsce (na 27 krajów) wśród kobiet i 20. wśród mężczyzn. 

I ci ludzie, ja pewnie też, po pierwsze znajdą pracę „na rynku” i mało tego, będą zapierdalać jak dwudziestolatki. N przykład zatrudnią się jako kurierzy i będą rozwozić 50 paczek dziennie przez 14 godzin, żeby zarobić 50 PLN za taką „dniówke”. Mogą też zostać cieciami na bramkach za 800 PLN do łapy (niepełny etat, ale praca po 240 godzin na miesiąc, takie cuda). Dzięki Ci Donaldu Tusku, dzięki Ci Solidarność.

Klimat się „ociepla”

Poprawia się klimat wokół Polski. Przychylniejszym okiem patrzy na nas Komisja Europejska i agencje ratingowe. Wszystko za sprawą reform, z którymi ruszył lub wkrótce ruszy rząd. Poprawią stan finansów i wiarygodność Polski na rynkach finansowych. Tylko czy szyków nie popsuje nam kryzys w strefie euro?

Wczoraj w ramach „poprawy klimatu” PLN zwalił się o 3% do USD, 2% do EU, 4% do Forinta i 9% do jena. Tak „rynki wyceniły” naszą wiarygodność. W takim przypadku po mojemu ktoś tu ordynarnie kłamie. Więc albo KE i agencje ratingowe opowiadają głupoty albo „rynek” źle wycenia. Ale jedno i drugie nie mieści się w obowiązującej doktrynie. I agencje ratingowe i rynek zawsze mają rację, a jak ich opinie są wzajemnie sprzeczne to też mają rację tylko „rzeczywistość” do tych racji nie pasuje.

Rynek ma zawsze rację

Gdyby rynkiem walutowym rządzili eksperci, złoty byłby jedną z najsilniejszych walut świata. Ci z Międzynarodowego Funduszu Walutowego uważają, że fundamenty polskiej gospodarki uzasadniają kurs euro na poziomie 3,70--3,80 zł (aktualnie ok. 4,50 zł), a dolara poniżej 2,80 zł (jest prawie 3,40 zł). Jeszcze bardziej bezkompromisowi są analitycy amerykańskiej firmy inwestycyjnej BlackRock, zarządzającej na świecie ponad 3 bilionami dolarów. Ich zdaniem niedowartościowanie złotego, czyli stopień zaniżenia rynkowego kursu wobec kursu bazującego na sile nabywczej walut, przekracza 30 proc. Ekonomiści Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) szacują je wręcz na 50 proc. wobec dolara. W chórze tych, według których złoty zasługuje na znacznie więcej, niż wycenia go rozspekulowany rynek, są też krajowi ekonomiści, z członkami Rady Polityki Pieniężnej na czele.

No i co ? Rynek ma zawsze rację ? A gówno, rynek to banda chciwych palantów, dla których nic nie ma znaczenia. Dlatego oceny, ratingi i wskaźniki to można sobie w dupę wsadzić a Zieloną Wyspę lepiej zatopić, bo żyć tu nie ma żadnego sensu.

Traci również do czeskiej korony (ok. 10 proc.) i po kilka procent do rosyjskiego rubla, meksykańskiego peso czy brazylijskiego reala. Ba, osłabł nawet nieco wobec węgierskiego forinta, choć wydaje się to niedorzeczne przy porównaniu wciąż solidnej kondycji naszej gospodarki z rosnącymi tarapatami tej znad Dunaju.

No właśnie.

Kwiaty dla Nowaka




W rok od podpisania umowy na poszerzenie ul. Marsa i budowę nowych wiaduktów nad linią kolejową udało się zrobić niewiele, a wysiedlani mieszkańcy wciąż nie dostali odszkodowań. Zgodnie z umową w wykonawcą budowa nowych wiaduktów i poszerzanie ul. Marsa do Żołnierskiej miały się skończyć w czerwcu przyszłego roku. To już zupełnie nierealny termin. Prace mogą się ciągnąć nawet do 2013 r.

Obstawiam, że prędzej ludzie polecą na Marsa niż nasi drogowcy wspólnie z urzędnikami Warszawskiego Ratusza  zakończą tą budowę. Ja na pewno tego nie dożyję, ale jak widać na zdjęciu powyżej Polska w budowie jest niezaprzeczalnie, i taka pozostanie.

Bonusy dla urzędników


W grudniu urzędnicy otrzymają od 350 zł do 1,5 tys. zł nagrody, tzw. karpiówki, na osobę - wynika z sondy dziennika przeprowadzonej w ministerstwach, urzędach wojewódzkich i ponad 120 samorządach.

I to są BONUSY ?. Tak się w Bolandzie szczuje jednych biednych na drugich, napiszcie jakie BONUSY będą w bankach. Ale to, to już „tajemnica handlowa”. A ja PIERDOLĘ taki „bonus”, możecie mi nic nie płacić, nie chcę od tego jebanego kraju już nic. I niech ten jebany kraj też nie liczy, że coś dla niego zrobię, „no way”.

A miało być tak pięknie ?

Zamiana szpitali w spółki nie chroni przed długami. Zarabianie na prywatnym leczeniu jest trudne. A kolejki rosną. NIK analizuje przyczyny: na plus wychodzą tylko te szpitale, w których równocześnie z komercjalizacją zwalniano pracowników, likwidowano część łóżek, zmieniono organizację pracy. Przykłady to małe szpitale powiatowe w Wieruszowie i Pasłęku. (...) Jednak w większości szpitali spółek zyski z prywatnego leczenia są znacznie mniejsze od zakładanych. Nie pomaga nawet odsyłanie pacjentów do kolejki, które znacząco urosły aż w siedmiu kontrolowanych szpitalach" - pisze "Gazeta".

Bo dogmat mówiący, że nagorzej zarządzane prywatne jest lepsze od najlepiej zarządzanego państwowego jest tylko dogmatem. Jak się ma takie kadry jakie się ma to nic się nie da, bo nie. Nie na darmo Lenin mówił, że kadry decydują o wszystkim.

DUREX Lex

60-latek, by dostać zasiłek dla bezrobotnych, musi opłacać składki na Fundusz Pracy. Tyle że płacić nie może, bo państwo go z takich opłat zwolniło. Problem dotyczy ponad 100 tys. osób - informuje "Gazeta Wyborcza".  To jest paragraf 22! Wprowadza się przepis, którego nie da się wypełnić. Natychmiast razem ze związkowcami zajmiemy się tą sprawą w Komisji Trójstronnej. Zwrócimy się do resortu pracy o naprawienie błędu - mówi Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan. Chodzi o nowelę ustawy o promocji zatrudnienia. Zgodnie z nią kobieta po 55. roku życia, a mężczyzna po 60. nie płacą składek na Fundusz Pracy. Resort pracy twierdzi, że problem jest znany ministerstwu i "przy dokonywaniu w przyszłości nowelizacji ww. ustawy przewidywana jest zmiana literalnego brzmienia powołanego przepisu". 

A Ci debile w Sejmie zamiast się uczyć, żeby takich błędów nie popełniać wolą plakietki biało-czerwone sobie przyczepiać, no cóż wybraliśmy sobie cyrkową załogę to mamy. Będzie gorzej, bo moim skromnym zdaniem od wielu lat nie udało się uchwalić żadnej ustawy, która by nie miała takich oczywistych byków. No cóż, jaki Pan taki kram, cała Bolanda to jeden wielki błąd Najwyższego Ustawodawcy a nasze prawo wygląda i działa jak prezerwatywy Durex, jest tak rozciągliwe, że można .sobie na głowę założyć. Uważam, że „wybrańcy narodu” powinni w Sali Sejmowej na wszelki wypadek siedzieć w prezerwatywach na głowach, wcale by głupiej nie wyglądali, prawda ?

"Nikt nie pieprzy się jak ja" - o czym śpiewa Rihanna?

Przebieg kariery Rihanny to najlepszy dowód na to, że amerykański przemysł muzyczny jest tylko lżejszą wersją przemysłu porno. Jeśli jesteś kobietą, musisz być "seksualnym zwierzakiem" albo chociaż seksualnym dziwolągiem jak Lady Gaga.

Jak nie wiecie dlaczego „rynek” muzyki pop tak wygląda to Wam wytłumaczę bo sprawa jest banalnie prosta. Otóż tą „muzykę” słuchają niemal wyłącznie dzieci w przedziale od 10 do góra 16 lat. Akurat w okresie dojrzewania, co charakteryzuje się właśnie nadmiarem zainteresowania płciowością i seksem. Więc jak jest popyt to pojawiła się podaż. Tylko dlaczego problemy seksualne nastolatków wybijane są na czołówki wszystkich mediów, tego już nie wiem. Bo na pewno nie dlatego, że te same dzieciaki czytają gazety i oglądają wiadomości. To chyba „zawdzięczmy „ dziennikarzom i wydawcom, którzy nie mają pomysłu na siebie i swoje media.

Ale można temu zapobiec

Jak podaje internetowy dziennik bikyamasr.com, pewien mieszkający w Europie islamski duchowny uznał, że należy zabronić kobietom zbliżania się do bananów i ogórków, ponieważ mogą prowokować grzeszne myśli. Duchowny stwierdził, że kształt bananów i ogórków przypomina męskiego penisa. Jego zdaniem może to powodować, że kobiety będą częściej myśleć o seksie. Do listy "niebezpiecznych owoców i warzyw", niewłaściwych dla kobiet, szejk zaliczył także m.in. marchewkę i cukinię. Jeśli kobieta lubi te produkty, to zdaniem imama warto, aby jakiś mężczyzna z jej rodziny podawał je jej pocięte na talerzu.

I kto tego debila tu wpuścił ? Może by go tak wysłać w paczce do Pakistanu, tam na pewno znajdzie wdzięczną publiczność. To kolejny dowód, że bajki o „postępowym” islamie opowiadają chyba tylko ludzie, którym marchewka do Łaba uderzyła, oczywiście nie pocięta i nie podana przez mężczyznę członka rodziny. Zresztą nie jestem pewien, czy można przy kobiecie używać pojęcia członek, nawet jeśli to o rodzinę chodzi. Bo to już nie tylko się kojarzy ale nawet wprost deprawuje. Przy okazji, wiecie co znaczy słowo Pakistan ? Kraj czystych, i to jest dopiero śmieszne.

Listy z pola walki

Oprocentowanie długu zależy od zaufania rynków, które zdobywa się nie przez masowe drukowanie pieniędzy, ale usuwając powody zaniepokojenia rynków, czyli wierzycieli. Zwolennicy ratowania euro przez masowe drukowanie pieniędzy pomijają też negatywne skutki takiego działania. Skutki podobnych akcji amerykańskiej Rezerwy Federalnej już się ujawniają. Drukowanie dolarów pompuje bańki spekulacyjne, rosną na przykład ceny ropy.

To Leszek Balcerowicz. Jak widać on też jest zdecydowanym przeciwnikiem amerykańskiej metody „poluzowania monetarnego” czyli spłacania długów przez inflację. Bo inflacja to jest właśnie nic innego niż uspołecznianie kosztów kryzysu. I dlatego agencje ratingowe tną oceny kolejnych europejskich krajów i banków, dlatego amerykańskie i angielskie gazety finansowe tak się drą o rozpadzie UE i Euro, dlatego stacje Ruperta Murdocha wieszczą upadek całej Europy bo chcą zmusić EBC do wydrukowania 2 bilionów „pustych” euro, które mają wpłynąć do kieszeni „inwestorów” z Wall Street i London City. Wtedy wszyscy się „zrzucimy” na Goldman Sachs, BoA , Merill Lynch itd.

Stymulacja gospodarki większymi wydatkami budżetu nie dała efektów w tej skali, w jakiej to obiecywano Amerykanom. Sam pomysł pobudzania fiskalnego jest teraz w Stanach Zjednoczonych skompromitowany.

A teraz „pejsy” chcą ten sam głupi pomysł sprzedać nam.

Brytyjski Urząd Usług Finansowych przygotował raport, w którym bardzo krytycznie ocenia dyrekcję znacjonalizowanego 3 lata temu Royal Bank of Scotland, zarząd centralnego Banku Anglii, a także własną rolę kontrolną. Szczegóły raportu już przedostały się do brytyjskich mediów. 
Ocena nieudolności dyrekcji i zarządu Royal Bank of Scotland nie może nikogo zaskoczyć. Jeden z piątki wielkich brytyjskich banków nie upadł w spektakularny sposób tylko dlatego, że brytyjski rząd wpompował w niego ogromne sumy i de facto znacjonalizował. Raport sprawi jednak satysfakcję tym wszystkim, którzy nie mogli się doczekać jakiejś kary dla dyrektora Royal Bank of Scotland, sir Freda Godwina. Zaleca bowiem, aby raz na zawsze zakazać mu zasiadania w zarządach jakichkolwiek firm. Raport idzie dalej i krytykuje również Bank Anglii za brak należytego nadzoru i reakcji na krach Royal Bank of Scotland. Stawia też postulat, aby w tak kryzysowych sytuacjach zawieszać ustawową samodzielność Banku Anglii i poddawać go kontroli politycznej.

Tyle, że on ma to głęboko w swojej bogatej dupie, na której to kant możemy mu wszyscy wskoczyć. To jedno, a drugie to bezsporny fakt iż mimo upływu trzech lat nic ale to absolutnie nic się zmieniło. Mało tego, Pan Premier Cameron gotów jest rozpierdolić całą Unię Europejską, o interesie obywateli UK w ogóle nie wspominając, aby tylko zabezpieczyć interesy Londyńskiego City. I dlatego stawiam funty przeciwko orzechom, że Zjednoczone Królestwo osiągnie niedługo status „Forbidden Kingdom” jak wiele już przed nim osiągnęło.

Okazuje się jednak, że w sektorze finansowym występują takie zjawiska jak „prywatyzacja zysków i uspołecznianie strat”. Dotyczy to szczególnie banków. Można powiedzieć, że korzyści są wysoko skoncentrowane, dotyczą małego grona, natomiast koszty i ryzyko - dotykają wszystkich podatników. Wielkie instytucje finansowe są odpowiedzialne za oszczędności milionów osób, stąd ich decyzje muszą uwzględniać ryzyko oraz interesy swoich klientów. W związku z tym pojawiają się postulaty oddzielenia bankowości inwestycyjnej od tradycyjnej.

Co z tego, że się pojawiają skoro nigdy nie zamienią się w decyzję. Bo kto ośmieli się zatrzymać kasyno ? Nie ma odważnego.

Jedynie 10% innowacji finansowych tworzy dla gospodarki wartość dodaną – to opinia Stanisława Kluzy, byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Kluza twierdzi, że pozostałe 90% ma na celu uniknięcie opodatkowania lub regulacji

I jeszcze jedna cegiełka do budowy „finansowej wieży Babel”. Cały ten „sektor” to jedna wielka piramida finansowa służąca tylko jednemu, wyciąganiu pieniędzy od frajerów. Mafia przy tych przyjemniaczkach to Organizacja Pożytku Publicznego.

Przed niekontrolowanym rozwojem rynku derywatów (instrumentów pochodnych) ostrzegał już w 2003 r. Warren Buffett, a także George Soros. Pierwszy z nich określił rynek derywatów jako „broń masowego rażenia”. Prof. Myron Scholes popiera pomysł ograniczenia ryzyka w transakcjach na rynku instrumentów pochodnych. Według niego, można to osiągnąć poprzez wymóg zabezpieczenia transakcji odpowiednio dużym depozytem.


A jak jest teraz ? Patrząc na wykres … już się boję. I wszyscy powinni się bać, bo tej kasy nigdy nie było i nie będzie ale „inwestorzy” chcą żebyśmy ten „wirtual” zamienili na gotówkę, i o to jest walka.

TAK MIAŁO BYĆ

Podstawową funkcją sektora finansowego jest zamiana oszczędności w produktywne inwestycje, które tworzą wzrost gospodarczy. Rynki umożliwiają przepływ kapitału do innowacyjnych zastosowań, dzięki czemu powstają zyski. Generalnie sektor finansowy pełni rolę pomocniczą w stosunku do realnej gospodarki.

A TAK JEST

Obecnie doszło do odwrócenia tej relacji: często rynki finansowe stają się nadrzędne w stosunku do realnej gospodarki. Prezes NBP prof. Marek Belka obrazowo stwierdził, że „ogon macha psem”.

- Współczesne banki są z natury niestabilnymi instytucjami, w bardzo małym stopniu finansują się kapitałem własnym i prawdziwymi oszczędnościami. Ich działalność opiera się na kreacji “kapitału” z niczego – mówi dr Mateusz Machaj z Instytutu Misesa.

A TAK BĘDZIE ?

- Obecny system wygląda tak, że pompujemy bańkę, spuszczamy nieco powietrza i pompujemy ją dalej. Bańka nie może pęknąć, bo wszyscy na tym stracą i rozpęta się wojna. Bez inflacyjnej kreacji pieniądza nie byłby możliwy wzrost gospodarczy. Same innowacje technologiczne nie wystarczą – uważa Mateusz Niewiński.




Student UW, Forex Trader

 Podsumowanie zawodowe:
Cele zawodowe:
Zostanie jednym z najlepszych analityków rynków finansowych
Zdobycie doświadczenia w bankowości inwestycyjnej
Praca związana z rynkami finansowymi
Prowadzenie własnego hedge fund

Reszta na http://www.goldenline.pl/mateusz-niewinski , polecam, niezły ubaw.

Pan przyszły właściciel „Hedge Fund „ należy do nowego pokolenia debilków, którzy aspirują do roli „inżynierów finansowych” deprecjonując tytuł zawodowy , z którego tak jestem (jeszcze) dumny. Takich dożyliśmy czasów, że zamiast słodzić herbatę, coraz szybciej ją mieszamy. Na koniec rozpierdolimy i herbatę i szklankę a łyżeczkę będzie można wyrzucić. Kiedyś młodzi ludzie chcieli być strażakami, lekarzami, inżynierami a teraz chcą „prowadzić własny hedge fund”. Oj pierdolnie to pierdolnie, jak każda bańka, bo popuszczanie od zesrania nie uratowało jeszcze nikogo, ale tego Pan „analityk” jeszcze nie zaznał. Tym niemniej, ponieważ jest bardzo młody to jeszcze wszystko przed nim. Drogi przyszły „najlepszy analityku rynków finansowych”, jak Ci się chce srać to możesz dowolną ilość razy popiardywać (czytaj popuszczać) a i tak się w końcu zesrasz, no chyba, że jesteś taki dobry i prawa fizyki Cię nie obowiązują, wtedy pokażą Cię we „Wszechświecie według Morgana Freemana”.


Trudno rezygnować bankom z zysku, skoro nie ma groźby bankructwa, która na wolnym rynku jest bodźcem dla każdego przedsiębiorcy, aby nie podejmował nadmiernego ryzyka - twierdzi Witold Jarzyński, ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Hulaj dusza, piekła nie ma … ale zawsze po  takich hucznych balangach okazuje się, że niestety piekło jest, i teraz właśnie do niego zstępujemy.

Społeczeństwo ponosi koszty nie tylko w postaci pakietów ratunkowych, lecz także wynikające z marnotrawstwa zasobów – swoich oszczędności i pracy. Bańki spekulacyjne tworzą iluzję rosnącego bogactwa. Przypominają o tym puste domy i place budów w USA, Hiszpanii czy też Irlandii, które pozostawiły gigantyczne długi prywatne i publiczne.

Do społecznych kosztów należy doliczyć także inflację, której powodem jest druk pieniądza, mający pomóc bankom. Nadmuchując sektor finansowy, inflacja zmniejsza oszczędności i realne dochody reszty społeczeństwa. Inflacja zwiększa również wpływy do budżetu państwa.

Marksizm Wam się KURWA nie podobał, było się Go uczyć to byście wcześniej zauważyli, jak Was jebią na kasę. Cały ten jebany „sektor” po prostu oszalał i nic nie zapowiada, że cokolwiek się zmieni.

Według prof. Krzysztofa Rybińskiego, w ostatnich 20 latach nie wzrosły realne dochody klasy średniej w USA. Rząd w Waszyngtonie starał się temu przeciwdziałać, jednak ułatwienia w dostępie do kredytu ostatecznie doprowadziły do załamania rynku nieruchomości. Powstało błędne koło.

Jak przeciwdziałał ? Ano co roku księgował ten sam majątek coraz wyżej i wyżej. Tak się nalewało z pustego w próżne, bo inaczej to „people” by się mogli zorientować, że każą im zapierdalać coraz więcej za coraz mniej. Ale przy tym dymaniu kondom w końcu pękł i jest co jest.

W tym samym okresie inflacyjny system finansowy oraz współpraca z rządem doprowadziły do silnego wzrostu zarobków w instytucjach finansowych oraz narastania nierówności dochodowych w USA. Duże znaczenie miała także globalizacja rynków finansowych, która zintensyfikowała przepływ kapitału.

Pozwólcie, że znów powtórzę, że „jeszcze nigdy w historii świata tak nieliczni nie  zawdzięczali tak wiele tak licznym”.

Frank Borman powiedział, że „kapitalizm bez bankructwa jest jak chrześcijaństwo bez piekła”. Gdy towarzyszą temu niebotyczne zyski, łatwo zrozumieć wypowiedź prezesa Goldman Sachs: „To my wykonujemy pracę Boga”. W czasie kryzysu bank skorzystał jednak z oszczędności zwykłych obywateli. W ostatnich latach zapomniano, że pieniądze są własnością ludzi, a nie rządu czy też banku centralnego.

Nie tylko to zapomniano, przede wszystkim zapomniano, że to obywatele są podmiotem a nie „rynki”, „klasa polityczna” i „znani boi są znani”. Wiek „celebrity” się kończy, czy zejdzie ze sceny łagodnie ? Obstawiam, że nie ma na to żadnej szansy, będzie taka katastrofa, że Grek Zorba to tylko małe piwko.

A za oceanem dupa

Prezydent Obama przyznał, że sytuacja ekonomiczna USA jest trudna, ale przekonywał, że nie jest w stanie jej poprawić. W wywiadzie dla telewizji CBS w niedzielę Obama zademonstrował stoicką postawę wobec przeciwności w gospodarce. "Dobry kapitan statku wolałby żeglować po spokojnych wodach, ale ja nie mam wpływu na pogodę" - powiedział w rozmowie w popularnym programie publicystycznym "60 minutes".

 "W naszej polityce doszliśmy do punktu, kiedy nie możemy uczciwie rozmawiać o największej nierówności dochodów od lat 20. (minionego wieku)" - powiedział.

Ale jaja, Pan Prezydent USA jak Donaldu Tusku ? Pan „nic nie mogę „ Barack Obama ? O tempora, o mores.

Badania przeprowadzone w 29 amerykańskich miastach wykazały, że w większości z nich w ciągu ostatniego roku wzrósł zasięg głodu i powszechnie oczekuje się, że w roku 2012 jeszcze wzrośnie - podała Konferencja Burmistrzów USA.

Ale bydło tresowane od wielu, wielu lat i tak będzie myślało, że to „Dream Land”. Podobnie było w ZSRR, oni naprawdę uważali, że żyją w raju a jeśli czegoś brakowało to z powodu „dotowania” pozostałych krajów socjalistycznych. Teraz to samo przytrafia się przeciwnej stronie.

A nad morzem południowo-chińskim wprost przeciwnie



Plany stworzenia przez Chiny nowego funduszu majątku państwowego o wartości 300 mld dolarów mogą być nie tylko ostrzeżeniem dla Waszyngtonu, ale również ciosem dla Brukseli. To jak dotąd najbardziej czytelny sygnał, że Pekin coraz bardziej traci wiarę w obligacje emitowane przez Stany Zjednoczone i kraje europejskie. Postępująca katastrofa zadłużeniowa Europy, rekordowo niska rentowność amerykańskich skarbówek i spadająca wartość dolara – wszystko to razem sprawia, że Chiny dojrzewają do zmiany swoich inwestycyjnych zapatrywań.  Chiny zdecydowały, że realne aktywa są lepsze niż coraz mniej wiarygodne obietnice spłaty i niskie odsetki – mówi Paul Markowski, prezydent MES Advisers, który od wielu lat doradza chińskim decydentom monetarnym w sprawach globalnych rynków finansowych.

Tak nisko upadliśmy, że kraje „trzeciego (sic!) świata nie chcą naszych papierów i mają oczywiście rację. Teraz za długi sprzedamy „srebra rodowe” a potem, potem będziemy zawijali w sreberka chińskie ciasteczka z wróżbami o czym wielokrotnie pisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz