piątek, 27 stycznia 2012

Pacta i ACTA



Motto: "Wszystkim młodym ludziom, którzy mają talent i urodzili się w Polsce, a chcą robić karierę w show-biznesie, radzę, żeby kupowali pierwszy lepszy bilet i uciekali z tego kraju - apeluje. Decyzję o wyjeździe podjęłam i tak o 10 lat za późno". -DODA

I kto to mówi ?


W związku z zapowiedzianą przez Ruch Palikota akcją palenia marihuany w Sejmie obowiązują dziś obostrzenia, jeśli chodzi o wstęp do budynku parlamentu - poinformowano w Biurze Prasowym Sejmu. - Jako Marszałek Sejmu zostałam postawiona w takiej sytuacji, jaka nigdy nie powinna się zdarzyć. Poseł zapowiedział złamanie prawa na terenie Sejmu. Podjęłam szereg działań w tej sprawie. Zaapelowałam do przedstawiciela Ruchu Palikota, odbyłam szereg spotkań z prawnikami, przewidziałam różne warianty. Zostało złożone zawiadomienie o zamiarze popełnienia przestępstwa, a dzisiaj poinformowałam o tym fakcie Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. Nie pozwolę na łamanie prawa i na kpinę z obywateli. Jeśli poseł chce łamać prawo, to nie może się chronić za immunitetem - powiedziała na konferencji prasowej Marszałek Sejmu Ewa Kopacz. 

To mówi Marszałek Sejmu, który nie dość, że uchwala „prawo” niezgodne z konstytucją to jeszcze w ubiegłym roku „olał” 27 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Pani Kopacz broni prawa, które jest jednym z największych śmietników na świecie, którego przestrzeganie nie jest możliwe bo nikt już nie jest w stanie go interpretować. Nie ma dnia, żebyśmy nie byli wręcz bombardowani informacjami o „nieścisłościach”, problemach z interpretacją, wzajemnych sprzecznościach i czego kto tam jeszcze chce. A wszystko to naszym „prawie”. W tym tygodniu Pan Minister Sprawiedliwości był łaskaw stwierdzić, że polski system prawny w zasadzie jest jednym wielkim bublem. Tak jak jednym wielkim bublem jest ustawa „O przeciwdziałaniu narkomanii”, której tytuł powinien być zmieniony na „Ustawa o wsadzaniu posiadaczy”. Biedni narkomanii nic z tej ustawy nie mają, tylko policja i prokuratura ma ogromne sukcesu w „wykrywalności”. Do tego „pisiory” chcą  jej dalszego zaostrzenia, nie pomne na doświadczenia krajów gdzie nawet kara śmierci z handel i posiadanie niczego nie zmieniła. Ale histeria jaka rozpętała się po żarcie w wykonaniu Palikota przeszła pewnie Jego najśmielsze oczekiwania. I to właśnie jest kolejne ośmieszanie Bolanda Republic i tego żałosnego tworu zwanego Sejmem Rzeczpospolitej. Robienie z jednego skręta sprawy dla całego narodu najlepiej o Pani świadczy Pani Marszałek. To Pani i Pani Partia w mojej ocenie jesteście jedną wielką kpiną i nie jestem w tym poglądzie odosobniony. Śmiem twierdzić, że pogląd ten podzielają miliony polaków, wystarczy zajrzeć w badania opinii publicznej. Pani i Pani Mistrz Donald Tusk cieszycie się coraz mniejszym poparciem, więc może by tak nos ku ziemi z obłoków zdjąć. A coś takiego jak „autorytet” tego pokracznego tworu zwanego parlamentem od wielu, wielu lat sięgnął bruku (patrz badania gdzie poparcie rzadko przekracza 10%) . Więc miarkuj się Waćpani, bo i słuchać i patrzeć hadko.


A co zrobić z problemem ?

Legalizacja nie będzie stała w sprzeczności z profilaktyką, ponieważ w Polsce profilaktyki praktycznie nie ma. Niezależnie od tego, czy zmienimy ustawę czy nie, warto zastanowić się nad tym, jak wprowadzić dobrą, kompetentną, rzetelną profilaktykę. Jeżeli zwrócimy uwagę na ogromne zainteresowanie jakie wzbudziły dopalacze, to jest to jasny przykład, że u nas profilaktyki nie ma. Standardem w Europie jest niekaranie za posiadanie małych ilości miękkich narkotyków, my od tego odstajemy. Standardem też jest dobra profilaktyka, w której również odstajemy. Dlatego sądzę, że należy o tym dyskutować i coś z tym zrobić - mówi Kasia Malinowska-Sempruch.

Co będzie dalej ? Nic nie będzie poza ewentualnym zaostrzeniem obecnej już kompletnie chorej ustawy. Bo w Bolanda Republic mamy obecnie Rok Pański 1012 i słońce w dalszym ciągu kręci się wokół ziemi. I żadne argumenty tak samo jak w przypadku równie szalonej ustawy antyaborcyjnej nic nie pomogą. Tam zresztą też o mało co (6 głosów) nie doszło by do całkowitego i bezwzględnego zakazu. W kraju pogrążonym w mrokach średniowiecza nie przebije się żadne rozwiązanie sprzeczne z przesądami klerykalnej i ciemnej „klasy politycznej”. In Vitro i związków partnerskich też nie będzie, nic nie będzie. Kononowicz.

Można też inaczej

Zbigniew Ziobro z Solidarnej Polski zapowiedział akcję Stop narkotykom - chcą zaostrzenia kar dla posiadaczy i dla dilerów.

Oraz

Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście wszczęła postępowanie sprawdzające w związku z zapowiedziami Janusza Palikota, że zapali jointa w pokoju sejmowym. Uznano, że mógł promować lub reklamować środki odurzające. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności albo kara do roku więzienia.

Tego nawet ja komentować nie będę.

Oni palili skręty



Ale ci dwaj od prawej już nie palą , to znaczy tak mówią a ponieważ wiemy, że jak Tusk mówi to … mówi. Generalnie hipokryci.

Plan wypalił

Zaczęło się tak, nowa „ustawa refundacyjna” spowodowała kompletny zamęt i dramatyczny spadek notowań Donalda Tuska. W związku z tym Pan Premier jak zwykle zniknął z eteru. To stara i wielokrotnie powtarzana taktyka.

Jak kurz nieco opadł a Igor Ostachowicz zdecydował, że już pora … odpalono granat zwany „katastrofą smoleńską”. I wtedy Pan Premier wrócił. Zaprzyjaźnione media jak zwykle ochoczo podchwyciły podrzucony wabik i sprawy zdychających chorych zeszły na nadyszy plan. Stało się to jakie trzy dni po „proroczej” wypowiedzi Palikota, który wszystko przewidział. Nic zresztą dziwnego, bo zna te metody.

Naiwne pisiaki i media żyły przez kilka dni nadzieją, że powstanie nowa komisja albo Millera zetną albo … Ale ja w ciemno obstawiłem, ojciec świadkiem, że Pan Premier po „zapoznaniu się” ze sprawą co sam zapowiedział „Tusk poinformował, że aby uniknąć wszelkich wątpliwości, poprosił o spotkanie z członkami komisji, w tym z Millerem, wiceszefem komisji, a także z szefami zespołów, które pracowały w jej ramach. - Poproszę ich o ocenę i rekomendację, czy są przesłanki, abym mógł, czy powinien skorzystać z tego przepisu, który premierowi daje prawo do wznowienia pracy komisji - zaznaczył szef rządu.”, uwali sprawę jednym zręcznym uderzeniem w róg bramki bronionej przez Macierewicza etc.

No i KURWA PROROK JESTEM

Nie ma żadnych przesłanek do wznowienia prac komisji Jerzego Millera, która badała przyczyny katastrofy smoleńskiej - powiedział rzecznik rządu Paweł Graś, po spotkaniu premiera Donalda Tuska z członkami komisji.

Ale wcale mi to samoocenę nie wpływa, za łatwo być prorokiem w tym kraju.

Wojna o ACTA

fot. premier.gov.pl Na stronie umieszczono m.in. nagranie pani Baśki oraz login i hasło do serwisu
Ja, Barbara Kwarc, w zgodzie z postanowieniem Konstytucji, wprowadzam dziś o północy stan wojenny na obszarze całego internetu.

Hakerzy z grupy Anonymous ogłosili wstrzymanie ataków w oczekiwaniu na wyniki rozmowy premiera Donalda Tuska z ministrami Michałem Bonim, Radosławem Sikorskim i Bogdanem Zdrojewskim. Tymczasem stronę internetową Kancelarii Premiera zaatakowali polscy hakerzy z grupy Polish Underground.

Ja tam wolę żeby Baśka została na stałe, może nie będzie lepiej ale na pewno weselej, jak w starym skeczu. A hasło admina takie jak jego pensja, skromne po prostu.

Zablokowane strony rządowe, kompromitacja rzecznika prasowego rady ministrów i powszechne kpiny na forach internetowych. Premier i jego ekipa płacą za swoją nonszalancję, a Polska wydaje się wkraczać na ścieżkę pierwszej wojny internetowej. Donald Tusk po czterech latach spokoju i beztroski postanowił wziąć się do pracy, rezygnując z jakichkolwiek konsultacji społecznych i samotnie (niemal despotycznie) decydując o kwestiach ważkich społecznie. Tym razem, po raz pierwszy nie będzie miał na kogo zrzucić swoich błędów, a kolejny wyjazd na narty nie wchodzi w rachubę. Próba cenzurowania internetu, przy pomocy negocjowanego po kryjomu układu A.C.T.A., przelała szale goryczy. O ile Polacy potrafili śmiać się, jak przez łzy gdy widzieli premiera mówiącego o oszczędnościach, wykorzystującego rządowy samolot do wożenia krewnych i znajomych królika po kraju, o tyle próba odebrania im wolności słowa i miejsca darmowej rozrywki, to już za wiele.

Bo Pan Premier uwierzył, jak każdy satrapa, że cały naród już mu jest wdzięczny za Jego wiekopomne dokonania a wkrótce na pomniki Go wyniesie. Po drugie, Pan Premier tak się w gabinetach naszych i zagranicznych zasiedział, że chyba zapomniał, na jakim jest stanowisku i kto Go na to stanowisko powołał (przynajmniej teoretycznie jest to naród). Tak więc na czterdziestej trzeciej stronie sprawozdania z negocjacji o uprawie pszenicy i odławianiu kryla, tak sobie napisał, że UE podpisze umowę o totalnej inwigilacji w internecie. I nie był łaskaw o tym powiadomić ani obywateli ani parlamentu, tak jakby rzecz dotyczyła znakowania jajek, a dotyczy najważniejszych praw obywatelskich. Inwigilowanie działań obywateli w sieci to tak jak zaglądanie im do mieszkań, szaf, spodni a nawet umysłów. Orwell by tego nie wymyślił, ale świat od jego czasów jak widać poszedł naprzód.

Trudno mówić o ataku hakerów, bo żadna z zablokowanych stron nie została naruszona, nie było próby włamania na serwery czy próby zmiany treści tych stron. To zjawisko, które obserwujemy, wynika z ogromnego zainteresowania tymi stronami - powiedział Paweł Graś, rzecznik prasowy rządu, w audycji "7. Dzień Tygodnia" w Radiu ZET. Jak donoszą Internauci Wirtualnej Polski, strona Pawła Grasia - pawelgras.pl - przestała działać.

I Panu Grasiowi przyznajemy zaocznie laur „złote usta”. Zaiste głupszej wypowiedzi nie słyszałem od dawna, Pan Rzecznik zwykł był bredzić na co dzień ale ten lapsus jest ewidentnie „od święta”. I reakcja „złych mocy” przezabawna, sam sprawdzałem, strona Pana Rzecznika nie działa, może cały świat dowiedział się jak wartościowe teksty zawiera i miliardy internautów szturmują ją w celu oświecenia swoich umysłów, szczerze wątpię.

To konflikt między osobami związanymi z wartościami intelektualnymi, Hollywood, a internautami - komentował Stanisław Żelichowski z PSL.

Ta umowa jest korzystna wyłącznie dla amerykańskich firm, dla nikogo więcej. Nasz interes w tym jest kompletnie żaden. Jakie to „wartości intelektualne” i znaki firmowe rodem z Bolanda Republic będzie chronić ? Dodę i Edzię Górniak ? Nie mamy i długo mieć nie będziemy żadnych marek ani wiekopomnych dzieł kopiowanych na rynku i w sieci. Za to możemy mieć tysiące obywateli Polski, których wydamy władzom USA za „naruszanie własności intelektualnej”. Ale Pan Premier nie jest premierem Polski, on jest pacynką w rękach kapeluszników, w których to z kolei rękach jest cały przemysł rozrywkowy USA. Naszego interesu nie ma tu wcale, a jeśli chodzi o „aspekt moralny” to niech Pan Premier przypomni sobie sprawę „Red Watch”. Portal ten jawnie naruszający nasze prawo a także będący przykładem siania nienawiści  i nawoływania do zbrodni ma się doskonale bo jest hostowany w USA. I żadne nasze prośby do amerykańskiej administracji nic nie dały. Nie zablokowali go z powodu „wolności w sieci”. Ale gdyby chodziło o kapelusznicze pieniądze z jakiegoś gniota filmowego, który mały Polaczek sobie ściągnął to byłoby „ohydne przestępstwo”. Oj durny ty Donald, durny, jak każdy goj niestety.

Dwa lata temu Parlament Europejski jednomyślnie przyjął rezolucję domagającą się jawności negocjacji. I nic. Pół roku temu premier obiecał otwartą debatę w tej sprawie. I też nic. Zwolennicy ACTA powołują się na prawa twórców do wynagrodzenia, bez którego twórczości podobno nie będzie, jak finansować. Ale ludzkość sporo dzieł stworzyła, nim kilkadziesiąt lat temu wymyślono "własność intelektualną". Chopin, Beethoven, Chaplin, Beatlesi, Picasso, małżeństwo Curie tworzyli przed finansjalizacją. Ludzie płacili za koncert, nuty, książki, obrazy, odkrycia. Potem mogły one krążyć, być reprodukowane i udostępniane swobodnie. Dopóki między twórcą a odbiorcą nie było korporacji, której jedynym celem jest wynik finansowy. Obrońcy ACTA twierdzą, że sytuację zmieniło powstanie nowych technik przekazu. Ludzie za darmo słuchają muzyki w internecie, oglądają filmy, wymieniają się programami i grami. Tak jak od dawna za darmo korzystają z bibliotek. No właśnie. Z dumą oglądam karty biblioteczne moich książek, gdy są pełne wpisów o wypożyczeniu, chociaż nie mam z tego ani grosza. Tym twórca szukający kontaktu z odbiorcą różni się od szukającego wyłącznie zarobku właściciela praw intelektualnych.

Ale wtedy nie było RIAA. MPAA i innych organizacji, które działając „w imieniu” twórców obdzierają ze skóry zarówno ich, jak i odbiorców. Nie było też wielkich koncernów medialnych, które nie tylko wykupiły od artystów wszystko co do tej pory stworzyli ale i wszystko co stworzą w przyszłości. Do tego coraz częściej kupują „wizerunek” artysty, który od tej pory prawie nie  może wychodzić z domu bez zgody korporacji a na pewno nie może nic mówić i nigdzie, nawet w Talk Show się pokazać. I to wszystko za pieniądze oczywiście. Nam odbiorcą kultury niedługo wprowadzą opłatę na „oglądanie” dzieł, które są w przestrzeni publicznej, w tym budynków, pomników etc. One też przecież są czyjąś „intelektualną własnością”. Dalej będzie opłata za „dostawę powietrza” do oddychania. Śmiejecie się z filmów sci-fi, które taki świat pokazują, przestaniecie się śmiać.


No i Baśka wygadała

Mamy do czynienia z największym protestem w cyberprzestrzeni, który dotknął nasz kraj. Nasi internauci jeszcze nigdy nie byli na tyle zorganizowani - stwierdził w programie "Kontrwywiad" w RMF FM szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej. - Jeśli długotrwałe ataki hakerów zakłócą życie publiczne i na masową skalę nie będą mogły działać instytucje rządowe, wtedy trzeba będzie zastanowić się nad koniecznością wprowadzenia stanu wyjątkowego - dodał.

Jaruzelski to miał na karku Armię Czerwoną  i inne „bratnie armie”, w tym nawet niemiecką. A tu paru szczeniaków zakłócających strony, które i tak do niczego poza PR nie służą i od razu WOJNA.

Sikorski nie pęka … oj pęka


Krzepki Radek w sam raz nadaje się do pisania debilnych komentarzy na Tweeterze. Jaki kraj taki minister spraw zagranicznych. Zresztą mam wrażenie, że dla cele brytów politycznych zastosowania Informatyki w większości sprowadzają się do Facebooka, Tweetera i Naszej Klasy. Stąd takie też mają sukcesy.



A komu TO zawdzięczamy



Nie raz, nie dwa mówiłem, żeby się do niczego nie brali bo za co się wezmą to wszystko spieprzą. Teraz oglądamy „dorobek prezydencji” i jakoś entuzjazmu w narodzie nie widzę. Niektórzy wprost odwrotnie, życzą naszemu rządowi nagłej śmierci w mękach, niewdzięcznicy.

I kto TO wymyślił ?

Tym nie mniej do prac poza przedstawicielami państw zostały włączone takie organizacje jak Recording Industry Association of America (stowarzyszenie koncernów muzycznych), Motion Picture Association of America (stowarzyszenie koncernów filmowych - to samo, którego prezes wypowiedział niegdyś przed Kongresem słynne zdanie "magnetowid jest wobec amerykańskich producentów filmowych i amerykańskiej publiki tym czym seryjny morderca wobec samotnej kobiety"), Pharmaceutical Research and Manufacturers of America (stowarzyszenie koncernów farmaceutycznych), jak również same koncerny: m.in. Google, eBay, Intel, Dell, News Corporation, Sony Pictures, Time Warner i gigant komunikacyjny Verizon (podaję za Wikipedią). Organizacje reprezentujące prawa konsumentów i opinia publiczna nie tylko nie zostały dopuszczone do prac, ale przez lata konsekwentnie odmawiano im informacji o przebiegu prac nad tekstem porozumienia ("bezpieczeństwo narodowe"!).

I wszystko jasne, jak zwykle, jak już chyba dziesiątki razy. Kapelusznicze firmy „medialne” wyłącznie z USA usiłują pod stołem narzucić całemu światu swój „model biznesowy”, który sprowadza się wyłącznie do jednego. Nawet płacąc za „dzieło” objęte prawem własności intelektualnej nie nabywasz żadnych praw. Ono dalej jest „własnością” posiadacza praw a Ty możesz je sobie ewentualnie raz obejrzeć, wysłuchać czy przeczytać. W świetle tak pojmowanego „prawa” nie mają racji bytu nawet biblioteki, które przecież rozpowszechniają książki bez płacenia haraczu. Dlaczego, skoro biblioteki z książkami są legalne nie wolno założyć biblioteki z filmami tylko płatne wypożyczalnie ? Otóż gdyby bibliotek nie było wcześniej to teraz na pewno by nie powstały, nie w tym świecie. I tylko czekać wniosku ww. organizacji o penalizację wypożyczania książek. Podsumowując, interes nielicznej grupy „posiadaczy” po raz kolejny postawiono ponad interes społeczny. Rozumiem autorów, rozumiem ich ból gdy Internet ich „okrada” ale nie mam w sobie zgody na świat, gdzie wszystko ale to absolutnie wszystko będzie płatne. Już dziś u fryzjera nie można posłuchać radia z powodu „naruszenia praw autorskich”. Poziom „ukulturalnienia” społeczeństwa spada dramatycznie i ma to bezpośredni związek z „modelem biznesowym” dystrybucji dóbr kulturalnych. Świat, w którym za wszystko trzeba płacić to świat chory, to świat  wykreowany w USA i niech ten świat a przede wszystkim USA szlag jasny trafi, i oby szybko.

RPO widzi a Donald nie

Zdaniem RPO ochrona praw autorskich oraz innych praw własności intelektualnej jest bardzo istotnym zagadnieniem. "Należy jednak zadać pytanie, jaki wpływ ratyfikacja ACTA będzie miała na przyszłość prawa ochrony własności intelektualnej w Polsce i Europie i skorelowany z nim zakres dostępu obywateli do dóbr kultury. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż wprowadzenie instrumentu prawa międzynarodowego, takiego jak ACTA, przyczyni się w pewnym stopniu do petryfikacji tego systemu i ograniczenia możliwości debaty nad rozwiązaniami, które w dobie rozwoju nowych technologii zapewniłyby jak najszerszy dostęp do dóbr kultury przy jednoczesnej dbałości o prawa twórców" - zaznaczyła.

Nie po to Hrabia Niesiołowski Leninowi nogę wysadzał, żeby teraz jakieś gołodupce miały „szerszy dostęp do kultury”, kogo nie stać niech spierdala czytać darmowe gazetki z ulicy. I to niech będzie jego cała kultura. A nawet więcej nie będzie nam ani żaden rzecznik ani żaden naród dyktował co mamy robić. Ale jak zadzwoni ambasador USA w imieniu „depozytariuszy praw własności intelektualnej to co innego”.

Jeden sprawiedliwy

Prof. dr hab. inż. Mieczysław Muraszkiewicz, szef Rady Informatyzacji poinformował członków Rady o swojej rezygnacji ze stanowiska: - Szanowni Członkowie Rady Informatyzacji IV Kadencji, niniejszym uprzejmie Państwa informuje, że w dn. 26 stycznia 2012 r. złożyłem na ręce Pana Ministra Michała Boniego rezygnację z funkcji Przewodniczącego Rady Informatyzacji IV Kadencji oraz członkostwa w tej Radzie. Rezygnacja jest reakcją na podpisanie przez Pana Premiera Rządu RP upoważnienie dla polskiej ambasador w Japonii do przyjęcia umowy ACTA oraz podpisanie tej umowy przez Panią Ambasador w dn. 26 stycznia, 2012 r. w Japonii.

Brawo Panie Profesorze, z Tymi Panami nie warto się zadawać. I tak powinien postąpić każdy szanujący się człowiek, jak najdalej od Tego Rządu, Tego Premiera i Tej Partii.

Drugi sprawiedliwy

Rezygnację ze stanowiska szefa sprawozdawcy Parlamentu Europejskiego ds. ACTA złożył też Kader Arif, francuski eurodeputowany. Kader Arif na swojej stronie internetowej wyjaśnia, że proces przyjęcia i negocjacji ACTA uważa za niedopuszczalny. - Chciałbym wysłać silny sygnał i zaalarmować obywateli o tej niedopuszczalnej sytuacji - napisał Arif. - Parlament Europejski nie miał nic do powiedzenia - stwierdził Arif.

Czekamy na następnych.

Trzeci, pół sprawiedliwy

Ja swoją gotowość do dymisji przedstawiłem premierowi w poniedziałek. Pan premier na razie jej nie przyjął - powiedział Michał Boni w rozmowie z Moniką Olejnik w audycji "Gość Radia ZET", odpowiadając na pytanie, czy nie czuje że zawiódł i nie powinien podać się do dymisji

Panie Michale, rzuć Pan to w diabły. I tak Pan nie zmieni ani Informatyki w administracji ani samej administracji. Bo panu nie dadzą, robi Pan wyłącznie za Twarz Pana Premiera, nie warto.

ACTA niegroźna ?

W świetle brytyjskiego prawa student nie popełniał żadnego wykroczenia. Nie udostępniał nielegalnych plików, nie trzymał ich na własnych serwerach, co więcej - sam z nich nie korzystał. Niestety, według prawa amerykańskiego, stał się groźnym przestępcą i USA wystąpiły o jego ekstradycję. Sąd w Wielkiej Brytanii stwierdził, że nie ma prawa odmówić, w związku z czym w najbliższym czasie Richard uda się na wycieczkę do Stanów. Może zostać tam dłużej, niż przeciętny turysta - za "piracką" działalność grozi mu 10 lat więzienia. 23-latek zdaje sobie sprawę, że jego proces będzie pokazowy - amerykańskie władze będą chciały wysłać sygnał do cyberprzestępców poza granicami kraju, że to koniec pobłażania - w związku z tym obawia się najwyższego wymiaru kary.

Ot pouczająca historia, gdy podpisuje się z USA umowy o ekstradycji własnych obywateli. W chorym systemie „prawnym” USA skazać można każdego. Dajcie im człowieka, paragraf się znajdzie. Polacy na mocy ACTA też kiedyś pojadą na „wycieczkę” do USA i to długą. Tylko czekać pierwszych kar śmierci za „naruszanie własności intelektualnej USA”.

Demokratura

Według "Rz", dyskusja podczas wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów była tak burzliwa, że politykom zabroniono o niej mówić. - Dyskusja nie miała wpływu na decyzję, bo ta została podjęta wcześniej - zastrzega w rozmowie z "Rz" Paweł Graś, rzecznik rządu.

I tym się różni demokracja od „demokratury”, czyli demokracji pozornej. Otóż demokracja pozorna sprowadza się w zasadzie tylko do aktu wyborczego. Po wyborach „Winner Take it all” i robi co chce. Aż do następnych wyborów. Taki właśnie wariant demokracji mamy w Bolanda Republic. Wczoraj zresztą nasz umiłowany przywódca powiedział wprost, że skoro wygrał wybory to nie musi się z niczym liczyć i jak on to ujął „podejmować niepopularne decyzje”. Z dalszej części wypowiedzi naszego zbawcy wynikało, że Państwo to on, ale to w końcu też nie nowość. Jaka Bolanda taki dyktatorek.
Paweł Kowal (Polska Jest Najważniejsza) uznał w "Sygnałach Dnia" w Polskim Radiu, że słowa Donalda Tuska, który w kontekście sprawy ACTA i ataków hakerskich stwierdził, że rząd "nie ustąpi w żadnym wypadku wobec szantażu", były "bardzo oburzające".  Czy to znaczy, że ja jestem szantażystą, czy ci młodzi ludzie, którzy się zorganizowali - pytał Kowal. Odnosząc się do protestów przeciw ACTA, które przetoczyły się przez cały kraj, Kowal uznał, że "większość tych ludzi to są ludzie wściekli", bo "są bardzo źle traktowani przez rząd". Kowal zwrócił uwagę że "chyba od Gomułki tak nie było, że można zignorować głos Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Rzecznika Praw Obywatelskich, wszystkich partii - od lewa do prawa".
Ale będzie, Donald Najjaśniejszy Tusk jako umiłowany Przywódca Narodu, pierwszy Wybrany na Drugą Kadencję nie będzie się liczył z niczym i nikim. Jarek miałeś rację, On na WILCZE OCZY. Wczoraj widziałem jak Go krytykowali to zamieniał się w bestię.

Kiedyś takich domagających sie wolności i wolności słowa młodych ludzi w Radomiu, Ursusie czy na Uniwersytecie Warszawskim nazywano 'warchoły". Obecna władza nazywa ich "szantażystami"

Tak się KURWA poprawia
Wysokie i nieustannie rosnące bezrobocie wśród młodych osób sprawiło, że stali się oni pokorniejsi i bardziej elastyczni w poszukiwaniu pracy – stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna". Dziś młodzi gotowi są pracować za 1,3-1,6 tys. zł netto, w 2008 r. było to średnio 1,9 tys. zł – wynika z badań prowadzonych od kilku lat przez firmę doradczą Deloitte. "Wielu z nich unika rozmowy o pieniądzach" – mówi Halina Frańczak z Deloitte.
Tacy flexi-biedacy. Tak się nam KURWA poprawiło dzięki Przewodniej Roli PZPO. Dalej młodzi przyjaciele, głosujcie na „mniejsze zło”. Ja głosowałem na „większe zło” i sumienie mam czyste. Sami sobie to zrobiliście i niech Was to nauczy, że każdy skutek ma swoją przyczynę.

Służby „sprawne inaczej”

Najważniejsze witryny rządowe są pod ochroną systemu bezpieczeństwa teleinformatycznego ARAKIS-GOV, za który Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (wraz z NASK) otrzymała w 2010 r. nagrodę "Teraz Polska". Jak widać, ani ARAKIS, ani prestiżowe godło nie pomogły. Strony www najważniejszych instytucji państwa padły po prostych atakach hakerów. Powód? Atak hakerów był zbyt… prosty. I dalej,  Agencja pochwaliła się też w tym raporcie, że (wespół z NASK) została odznaczona godłem "Teraz Polska" w kategorii Przedsięwzięcia Innowacyjne. ARAKIS-GOV został określony mianem "systemu detekcji i wczesnego ostrzegania o zagrożeniach bezpieczeństwa teleinformatycznego sieci administracji państwa". W trosce o bezpieczeństwo od 2008 r. w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego istnieje też Rządowy Zespół Reagowania na Incydenty Komputerowe Cert.Gov.pl. Nie pomógł on jednak przy okazji ataku hackerów na strony internetowe ABW i premiera, bo sam padł ofiarą incydentu hakerskiego.

Ale wszystkie te gówniane agencje i ich pączkujące jak kaktusy odnóżki kosztują MILIARDY. Ale ani ja ani nikt z obywateli (poza grupą towarzyską zwaną „politycy”) nie wyraził zgody na przekazywanie naszych pieniędzy dzieciakom, które nawet swoich własnych stron zabezpieczyć nie potrafią. Obywatele Bolanda Republic wyrzućmy to towarzystwo na wirtualny śmietnik.

Hakerzy, w proteście przeciwko planom przyjęcia przez Polskę umowy ACTA, zaatakowali m.in. strony ministerstw i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Z tym, że serwis KPRM znalazł tymczasowe rozwiązanie. Jakie? Otóż, z powodu niedostępności wywołanej atakiem hakerskim, zaprasza na swoje profile na Blipie, Facebooku i Twitterze.

No właśnie, na ARRAKIS poszła kasa a rząd musiał uciekać przed dzieciakami na Facebooka. Nie ma już wstydu, nie ma granic kompromitacji, nic nie ma. Kononowicz.


Nie oddamy nawet bicika

Już w 2009 r. na coraz większe zagrożenie atakami hakerskimi na państwowe instytucje zwracała uwagę Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przyjęto wówczas opracowane przez ABW i MSWiA założenia rządowego programu ochrony cyberprzestrzeni Rzeczypospolitej Polskiej na lata 2011-2016. Na jego podstawie miano stworzyć systemową politykę ochrony cyberprzestrzeni RP. W programie mowa jest m.in. o zapobieganiu takim zagrożeniom, jakie miały miejsce w ostatnich dniach: podmianom treści stron WWW czy atakom typu DDoS. - Pełen program do tej pory nie został wdrożony - mówi Zbigniew Engiel. Prace nad dokumentem koordynowało MSWiA. - W 2010 r. rządowy program ochrony cyberprzestrzeni na lata 2011-2016 został uzgodniony w ramach konsultacji międzyresortowych - mówi ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. - Niestety, dalsze prace nad projektem zostały po raz kolejny rozpoczęte i nowe propozycje MSWiA z 2011 r. nie zostały dotychczas uzgodnione. Z pytaniami, jak wygląda realizacja założeń programu i na jakim etapie są obecnie prace nad nim, "Rzeczpospolita" zwróciła się do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Nie otrzymała odpowiedzi, a sam minister cyfryzacji Michał Boni mówił we wtorek, że rząd nawet nie wie, jakie firmy i instytucje zarządzają jego stronami w internecie. Teraz sprawdza to za pomocą ankiet wysyłanych do wszystkich resortów

Jak w 1939 roku, trzy dni i TWIERDZA padła, tylko gdzie są Zaleszczyki obecnej władzy, pewnie gdzieś między zwrotnikami a może Monaco ? Poza tym zwrócić należy uwagę kto znowu wszystko spierdolił, MSWiA oczywiście. Wydali 6.5 miliarda i narobili opracowań do kosza. I nic się nie zmieni, bo dalej tam siedzą kompletni amatorzy i nieudacznicy i u Pana Boniego innych nie będzie. Za te pieniądze żaden fachowiec tam się nie zatrudni więc nawet gdyby była „wola polityczna” to nic zrobić się nie da. Metoda wynajmowania obcych działa tak jak wyszło przy okazji CPI i Pana Machnacza, robota też spierdolona  a na dodatek Machnacz się nakradł, czym administrację też skompromitował. Panie Premierze Nic Nie działa Tusku co Pan na to?

Zespół

Po raz pierwszy obradował zespół zadaniowy ds. ochrony portali rządowych; spotkanie trwało dwie godziny i miało charakter organizacyjny - poinformował w rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Artur Koziołek. Nie chciał mówić o szczegółach spotkania, tłumacząc, że odbyło się ono w trybie niejawnym.

Była kiedyś taka piosenka zespół, wespół , notabene Kabaretu Starszych Panów. I nic od tamtych odległych czasów się nie zmieniło. Tylko skład Kabaretu inny, ministerialny.

Brakuje nam jednolitego systemu i standardów, te strony (internetowe) powinny być we władaniu naszych administratorów instytucjonalnych, a nie firm komercyjnych, bo wtedy można się lepiej przygotować na takie ataki - ocenił minister.

Michałku, prawdziwi administratorzy zarabiają dwa razy tyle co Pan Minister, za te pensje, które Wy płacicie macie taka kadrę na jaką Was stać, I nie będzie inaczej.

Tusk zjednoczył Polaków



Bunt przeciw ratyfikacji przez Polskę umowy ACTA zjednoczył tysiące ludzi wszystkich opcji. Przeważała młodzież - również taka, która zwykle wychodzi na ulicę, by stanąć po różnych stronach barykady. Byli ludzie ze znaczkami Antify, anarchiści, kibice Legii Warszawa, wszechpolacy, liberałowie. Do protestu wzywała Krytyka Polityczna i sympatycy Janusza Korwin-Mikkego. On sam pojawił się na manifestacji obok posłanki Ruchu Palikota Anny Grodzkiej. Mam 17 lat, ale mam wrażenie, że ja więcej rozumiem z tej ustawy niż politycy. Oni nie rozumieją internetu, nie rozumieją, dlaczego tu jesteśmy - mówił licealista Michał.

I masz Michał rację, on nic nie rozumie poza arogancją władzy. Świat w zaciszu gabinetów, usłużnych pochlebców i delikatnych „lobbistów” wygląda zupełnie inaczej. A Pan Tusk zgodził się na zamykanie własnych obywateli za „naruszenia własności intelektualnej” bandy złodziei reprezentowanych przez „kwiat palestry” rodem z USA. Panie Premierze, wie Pan kto pobiera tantiemy za dawno zmarłych Janis Joplin, Jimmi Hendrixa i Jima Morrisona ? Właśnie Ci „obrońcy praw artystów”. To ordynarny skok na kasę a Pan dla tej kasy będzie nas wsadzał do pierdla. Precz z Dyktaturą.

Konsultacje społeczne ?

Rzecznik wymienił instytucje, do których skierowano prośbę o uwagi ws. ACTA.

Oto ich lista: 1. Business Software Alliance, Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak; 2. Federacja Stowarzyszeń Naukowo Technicznych NOT; 3. Fundacja Ochrony Twórczości Audiowizualnej; 4. Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych; 5. Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji; 6. Polska Izba Komunikacji Elektronicznej; 7. Polskie Stowarzyszenie Wytwórców Produktów Markowych ProMarka; 8. Stowarzyszenie Aktorów Filmowych i Telewizyjnych SAFT; 9. Stowarzyszenie Architektów Polskich; 10.Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych SAWP; 11. Stowarzyszenie Autorów i Wydawców "Polska Książka"; 12. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS; 13. Stowarzyszenie Dystrybutorów Programów Telewizyjnych "SYGNAŁ"; 14. Stowarzyszenie Filmowców Polskich; 15. Stowarzyszenie Ochrony Własności Przemysłowej; 16. Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania PRO; 17. Stowarzyszenie Twórców Ludowych; 18. Stowarzyszenie Wydawców REPROPOL; 19. Stowarzyszenie Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi Twórców Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL; 20. Telewizja POLSAT S.A.; 21. Telewizja Polska S.A.; 22. TVN S.A.; 23. Związek Artystów Scen Polskich ZASP; 24. Związek Artystów Wykonawców STOART; 25. Związek Polskich Artystów Fotografików; 26. Związek Polskich Artystów Plastyków; 27. Związek Producentów Audio Video ZPAV

Niejaki Edward Gierek też miał zwyczaj konsultować swoje wspaniałe pomysły z Organizacjami Partyjnymi, jak widać nic się nie zmieniło. I miejcie pełną jasność, tak było, jest i będzie. „Konsultować” prawo, które dotyczy nas wszystkich Pan Premier będzie wyłącznie z tymi lobbystami, którzy mu to prawo usłużnie podsunęli. Listę prawdziwych „twórców” ACTA podałem już wcześniej, nie było tam żadnej organizacji społecznej ani konsumenckiej. Same koncerny i stowarzyszenia medialne. I co, podoba Wam się kapitalizm ?

Do You Want More ? You WILL have MORE, much MORE.


30% najaktywniejszych piratów to organizacje antypirackie 

Producenci mogliby skończyć z piractwem w dość krótkim czasie, koncentrując się na odpowiednich celach. Źródłem 67% plików naruszających prawa autorskie jest grupa zaledwie 100 użytkowników, jak wykazuje raport z badania "Is Content Publishing in BitTorrent Altruistic od Profit-Driven" ("Czy publikacja treści w BitTorrent jest altruistyczna, czy przynosi zyski") opublikowany przez naukowców z Uniwersidad Carlos III de Madrid, KOM Lab TU Darmstadt i University of Oregon. Naukowcy odkryli to badając adresy IP osób, które jako pierwsze umieściły w sieci BitTorrent 50 tys. plików naruszających prawa autorskie. Co więcej, około 30% z nich udostępnia pliki korzystając z usług tylko jednej firmy hostingowej, OVH. Większość z nich zarabiała kierując ściągających na swoje strony, na których wyświetlała reklamy. Co ciekawe, 30% udostępnianej treści zawierało fałszywe pliki zawierające głównie ostrzeżenia antypirackie i szkodliwe oprogramowanie. "Obserwacje potwierdziły naszą hipotezę, że udostępniający fałszywe pliki byli związani z agencjami antypirackimi" – czytamy w raporcie.
Ot prowokacja Gliwicka po prostu. Najpierw sami nawrzucamy do sieci torrentów a potem pokażemy „przerażające statystyki”. I co ty na to Donald Kaczorze ? Ano nic, bo głupio wygląda się z głową w piachu i dupą na zewnątrz.

Kto zarabia na deficytowej RIAA?



RIAA, amerykański odpowiednik ZAiKS-u, silnie działający na rzecz zwalczania piractwa i mający udział przy tworzeniu ACTA, w latach 2006-2008 uzyskał w odszkodowania w wysokości 1,4 miliona dolarów. W tym samym czasie wydał 64 miliony na prawników, m.in. z kancelarii Jenner & Block. Zupełnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że pięciu prawników z tej kancelarii zajmuje stanowiska w Departamencie Sprawiedliwości i prokuraturze generalnej USA, a prezes RIAA, Mitch Bainwol zajmował się przez lata działalnością lobbingową.
I tak w „imieniu okradanych artystów” można nieźle zarobić. Gdzie się kija nie wsadzi tam mrówki w czarnych kapeluszach wychodzą. A Pan Mitch Bainwol jaki śliczny, rzekł bym … typowy.

Przy okazji ogłoszenie o uroczystej B’nai mitzvah

Garrett Joshua Bainwol, May 7, 2011/3 Iyar 5771
Garrett is the son of Mitch and Susan Bainwol and the grandson of Ethel and Leon Bainwol and Chris and Peter Jeffs

Ten też jak dorośnie będzie prawnikiem prezesem albo nawet … prezydentem, taki zdolny już od małego.

Smoleńsk a trzeźwość narodu

Tu-154 nie mógł stracić skrzydła po uderzeniu w brzozę. Symulacja tego zjawiska pokazuje, że uszkodzenie skrzydła w wyniku kontaktu z brzozą jest ograniczone do krawędzi, bez uszkodzenia części nośnej skrzydła - przekonuje prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron w Ohio w wywiadzie dla "Wprost". Głęboko wierzę, że Polacy w końcu otrzeźwieją i doprowadzą do rzetelnego śledztwa pod kątem usterki technicznej czy działania osób trzecich - dodaje.

Oj dawno pana profesora w Bolanda Republic nie było. Polacy nigdy nie otrzeźwieją, gdyż jakby to się, nie da Bóg i Matka Boska i błogosławiony JP2, stało to by już nie byli … Polakami.




Wypadek , przypadek
Antoni Macierewicz, fot. PAP/Tomasz Gzell (teraz chyba będę zamieszczał takie podpisy bo ACTA nadchodzi)

Szef zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz przyznał, że jak do tej pory może z całą pewnością stwierdzić, że 10 kwietnia w okolicach Smoleńska "nie zdarzyło się to, co nam było opowiadane". - Ja po tym czasie, którym się zajmuję tą problematyką jestem przekonany, że nie mamy do czynienia ze zwykłym wypadkiem - stwierdził poseł w TOK FM.

Ja też patrząc Panu Antoniemu głęboko w oczy mam całkowite przekonanie, że nie mamy tu do czynienia ze zwykłym przypadkiem. Nazwał bym to kandydaturą na przypadek 20 lecia.

Szef zespołu parlamentarnego PiS ds. zbadania katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz wystosował pismo do marszałek sejmu Ewy Kopacz, w którym prosi o zbadanie "wydarzeń określanych publicznie jako sabotaż". Chodzi o problemy techniczne, jakie pojawiły się we wtorek podczas połączenia z amerykańskimi ekspertami, którzy prezentowali wyniki swoich badań katastrofy smoleńskiej - podaje tvn24.pl.

I z dnia na dzień proces chorobowy przyspiesza. Śpieszmy się zatem z podziwianiem Pana Antoniego zanim całkiem odleci do Smoleńska.


Prawo i partacze

Była Rzecznik Praw Obywatelskich i sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Ewa Łętowska w ostrych słowach oceniła sposób tworzenia prawa w Polsce. Jej zdaniem procedury ustawodawcze traktuje się w Polsce niepoważnie. - Polską rządzą partacze - mówiła w TOK FM.  Dla mnie jest rzeczą przerażającą, że poseł może głosując nad czymś dawać usprawiedliwienie, że "mi kolega powiedział, że to jest dobre" - stwierdziła Łętowska. Jak podkreśliła to "zbiorowość tworzenia" prawa oraz "przestrzeganie procedur" powinny dawać gwarancje, że powstające prawo będzie dobre. - Jeżeli te procedury traktuje się niepoważnie, to mamy efekt jaki mamy. Przecież prawo to nie jest tylko uchwalenie ustawy, to jest coś co się dzieje przedtem. Każde prawo narusza czyjejś interesy. Trzeba dojść do jakiegoś kompromisu. Trzeba ludzi przekonywać - mówiła profesor.

W Bolanda Republic tzw. „klasa polityczna” to kompletni amatorzy, w żaden sposób nie przygotowani do pracy jaką wykonują. Do tego dochodzi wodzowski model kierowania partiami politycznymi i mamy co mamy. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że cała administracja Państwowa i samorządowa przeżarta jest rakiem układów, wsadzania na wszystkie stołki za zasługi polityczne, koligacje towarzyskie i rodzinne. Cały kraj opleciony jest pajęczyną tych popaprańców a skutki są i będą tragiczne.

Do diabła z nimi

Były minister kultury, a obecnie lider Partii Demokratycznej, na swoim blogu w Onecie w ostrych słowach komentuje ostatnie działania prokuratorów. Przypominając głośną sprawę Alesia Bialackiego, śmierć Barbary Blidy, oskarżenia wobec Jana Widackiego i "nabrzmiewającą ciężką i śmierdzącą odpowiedzialnością prokuratury" sprawę członka zarządu Orlenu twierdzi, że działa ona jak za czasów PRL. "Ile jeszcze tej hucpy? To nie jest już pokolenie dygnitarzy minionego słuszne ustroju. To są, w większości, albo prawie bez reszty, jak w katowickiej prokuraturze, ludzie młodsi o pokolenie ode mnie. (...) Do diabła z nimi". - tak komentuje ostatnie żądania prokuratury ws. rozszerzenia praw korporacyjnych.

Zapamiętaj Tusku

"Oświadczam, że nigdy w wyborach samorządowych, parlamentarnych lub prezydenckich nie oddam głosu na polityka, który zagłosuje za ACTE. Nie oddam też nigdy głosu na żadnego kandydata partii politycznej, której więcej niż 50% parlamentarzystów zagłosuje za ACTE. Zagłosuje na ich przeciwników politycznych lub kandydatów niezależnych. UWAGA! Nie jestem politykiem, ja dotrzymuję danego słowa!"

Tej treści oświadczenie poparło już ponad sto tysięcy internautów, może to dla Pana brzmi śmiesznie wobec tych „bezgranicznych” milionów Pana wielbicieli ale urwaliśmy Panu kolejne tysiące i urwiemy miliony, wszystkie. To tylko kwestia czasu.

Zbrodnia !!! Zbrodnia przeciw ludzkości.

W sierpniu 2010 roku pion śledczy IPN w Warszawie oskarżył trzech byłych oficerów SB: Tadeusza G., Marka K. i Wiesława S. o to, że - wbrew przepisom zakazującym m.in. zlecania tajnym współpracownikom zadań stanowiących przestępstwo - uczestniczyli oni w opracowaniu i wdrożeniu operacji, by za pośrednictwem tajnego współpracownika o kryptonimie "Karol" podać Walentynowicz środek farmakologiczny o nazwie furosemidum, co mogło narazić ją na niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu albo utraty życia. Według IPN SB chodziło "co najmniej" o uniemożliwienie Walentynowicz odbywania spotkań z załogami zakładów pracy. Spodziewanego celu SB nie osiągnęło, bo Walentynowicz, wcześniej niż zakładano, wyjechała z Radomia.

W czerwcu ub. roku Sąd Okręgowy w Radomiu orzekł, że oskarżeni popełnili czyny stanowiące zbrodnię komunistyczną, której karalność się przedawniła. Nie podzielił jednak stanowiska IPN, że popełnili oni zbrodnię przeciwko ludzkości (która nie ulega przedawnieniu), bo taka kategoria zbrodni musi mieć wymiar zbliżony do zbrodni ludobójstwa.

Termin „zbrodnia przeciw ludzkości” stworzony został na potrzeby sądzenia największych i potwornych zbrodni, które niestety były i są popełniane na świecie. Z tego paragrafu sądzono zbrodniarzy hitlerowskich, a obecnie sprawców rzezi w Ruandzie i Byłej Jugosławii. A u nas IPN użył tego terminu by skazać jakiś trzech dupków z SB za podawanie Pani Walentynowicz furosemidu, czyli zwykłego leku moczopędnego. I jeśli by się udało, to Pani Ania zamiast spiskować siedziała by na sedesie. Zaiste zbrodnia na miarę Bolanda Republic. Nie ma chyba takiej rzeczy, której by IPN nie splugawił aby tylko „dorwać zbrodniarzy” . A jak prawo im w tym przeszkadza to huj z prawem, naciągniemy na tego huja prezerwatywę i podawanie furosemidu w jednostkowym zresztą przypadku będzie „zbrodnią przeciw ludzkości”. Jaki kraj takie zbrodnie, na szczęście zresztą.

Czeka nas bieda czyli prawdziwa zbrodnia przeciw ludzkości
ZUS prowadzi konta prawie 15 mln ubezpieczonych, więc jedna osoba ma odłożone na starość przeciętnie niespełna 160 tys. zł w ZUS i OFE. Gdy przeliczy się to na świadczenie wypłacane przez 20 lat, będzie to zaledwie kilkaset złotych miesięcznie.Jak twierdzi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku, do coraz szerszej grupy osób dociera, że nowy, zreformowany system obniżył wysokość świadczeń. Wyniosą one nie jak obecnie ok. 50-60 ostatnich zarobków, lecz około 30 proc.
I to naprawdę jest zbrodnia przeciwko ludzkości, to naprawdę eksterminacja własnych obywateli przez Solidarność, która od 22 lat rządzi Polską. Niech IPN nimi się zajmie zanim ludzie zaczną masowo ginąć z głodu. Ja nie żartuję, z takimi emeryturami przeżyć nie można. To nie podawanie furosemidu, to eksterminacja całego narodu.

To jest świat rodem z Dickensa

Miliony Brytyjczyków muszą godzić się na oszczędności z powodu kryzysu, a w tym samym czasie bankowcy z City dostają milionowe premie, choć, no właśnie - "jest kryzys". Ci pierwsi coraz głośniej domagają się zmiany prawa. Ci drudzy mówią, że prawo będzie złamane, jeśli ktoś zechce im narzucać wysokość ich zarobków.

 Połowa zysków na nagrody. W amerykańskim banku Morgan Stanley będzie to średnio po 125 tys. dol. na pracownika. Oznacza to, że na wynagrodzenia firma wyda ponad 16 mld dol. To ponad połowa zeszłorocznych zysków firmy. Goldman Sachs przeznaczył na bonusy 8 mld funtów, tj. ok. 40 proc. dochodu. Na pracownika wychodzi po 238 tys. funtów. - Nawet podczas złego roku każdy z pracowników Goldmana dostanie średnio 367 tys. funtów, to jest prawie dziesięć razy tyle, ile wynosi średnia pensja w Wielkiej Brytanii - komentuje Hillman. Braliśmy udział w złych rzeczach. Mamy powody, żeby tego żałować - mówił w 2009 roku szef Goldmana Lloyd Blankfein. Kiedy kryzys się rozpętał, rządy najpierw musiały z pieniędzy podatników ratować tonące finansowe giganty, a potem wprowadzać drastyczne oszczędności. Począwszy od połowy 2010 roku, rząd w Londynie stopniowo ogłasza kolejne reformy i cięcia. Już podwyższono stawkę VAT z 17,5 do 20 proc., zamrożono zasiłki na dzieci, obniżono zasiłki mieszkaniowe, podniesiono wiek emerytalny do 66 lat, wstrzymano podwyżki w sektorze publicznym. W ciągu 30 lat zarobki szeregowych pracowników w Wielkiej Brytanii wzrosły średnio o 300 proc. W tym samym czasie pensja członków zarządów firm notowanych na londyńskiej giełdzie wzrosła o... 4 tys. proc. Autorzy badania przytaczają przykłady pensji Johna Varleya, szefa banku Barclays. Obecnie zarabia on 4,365 mln funtów, czyli 169 razy więcej, niż wynosi średnia pensja w Wielkiej Brytanii. W roku 1980 poprzednik Varleya zarabiał 87,3 tys. funtów, tj. 13 razy więcej niż ówczesna średnia pensja. Oznacza to, że w ciągu 30 lat zarobki prezesa zarządu banku wzrosły o 4899,4 proc. Ostatni raz takie dysproporcje pomiędzy zarobkami zarządu a zwykłych pracowników doszły do takiego poziomu w erze wiktoriańskiej

Nędznicy, cofnęli nas do XIX wiecznego kapitalizmu. Lichwiarze stali się Panami Świata, choć oczywiście jedynej właściwej dla nich nazwy nie wolno używać. To są szacowni „inwestorzy portfelowi” a nie żadni tam lichwiarze. Lichwa jest przecież zabroniona, jest moralnie naganna i nikomu w żadnym banku by to do głowy nie przyszło. Ale jak można nazwać proceder uprawiany przez Providenta, to jest lichwa w jej najczystszej postaci, włącznie z nachodzeniem domów i wymuszaniem zwrotu odsetek wynoszących nawet ponad 100% w skali roku. I nie ma na to żadnej siły, zdemoralizowane i przekupione rządy nie potrafią nic z tym zrobić, trzeba je będzie więc wyręczyć. A to będzie bardzo bolało, oj bardzo.

I po co te wieże ?

3 World Trade Center - jeden z wieżowców, które staną w miejscu bliźniaczych wież zniszczonych w zamachach z 2001 roku - pomyślano jako 80-kondygnacyjny drapacz chmur. Być może pięter będzie jednak tylko siedem, bo deweloper... nie znalazł jeszcze najemców. Okazało się, że w trudnej sytuacji gospodarczej nie ma chętnych, którzy już teraz, po rozpoczęciu budowy, wynajęliby łączną powierzchnię ponad 37 000 m kw. Trudno też wyrokować, kiedy nastąpi poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości.

Miał być pomnik amerykańskiej wielkości i niezłomności a jak to zwykle w Ameryce kasa decyduje i zamiast pomnika będzie pomniczek. To też zresztą kolejne symboliczne choć niewielkie wydarzenie pokazujące w jakim stanie jest „supermocarstwo”. Jak wielokrotnie pisałem o upadku imperium nie świadczą wielkie wydarzenia ale drobne szczegóły pokazujące jego prawdziwy stan. I to jest jeden z takich drobnych szczegółów.
  
Davos 2012: Czy to koniec zachodniego kapitalizmu?

Kapitalizm może być najgorszym z systemów ekonomicznych, jednak do tej pory nie wymyślono jeszcze lepszego - pierwszego dnia szczytu w Davos paneliści rozmawiali m.in. o upadku kapitalizmu i sposobie, w jaki można ten system zreformować. Z potrzeby zreformowania kapitalizmu zdają sobie sprawę wszyscy. - W obecnej formie absolutnie nie przystaje on do świata, w którym żyjemy - powiedział Klaus Schwab, główny organizator szczytu w Davos. Myślę, że mamy na Zachodzie trzy-cztery lata na usprawnienie ekonomicznego modelu, w którym obecnie istniejemy. Jeśli nam się nie uda, przegramy tę grę - powiedział David Rubinstein, 62-letni miliarder i prezes funduszu inwestycyjnego Carlyle. Ostrzegł, że USA i kraje UE muszą jak najszybciej poradzić sobie z problemem deficytu i wrócić na ścieżkę wzrostu gospodarczego. W podobnym tonie wypowiedział się Sharan Burrow, sekretarz generalny Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych, która wezwała rządy i wielkie korporacje do wypracowania nowego ekonomicznego modelu wspólnie z pracownikami.

Ponieważ rozwój gospodarczy a przede wszystkim technologiczny w ostatnich dziesięcioleciach bił kolejne rekordy więc powinno nam wszystkim być lepiej. A jest gorzej. Gorzej, bo jeszcze szybciej rosło rozwarstwienie społeczne. Aż osiągnęło taki poziom, że wzrost stanął. Stanął bo bez popytu kapitalizm zamienia się w kryzys. A popytu już nie będzie, chyba, że będziemy drukować pusty pieniądz, ale w tym wypadku starczy na rok a potem inflacja wszystko zeżre z nawiązką. To jest sytuacja kompletnego pata i nie ma z niej żadnego wyjścia. Bo dopóki ludzie będą oszczędzać zamiast kupować koniunktura nie wróci. Aby kupować muszą zarabiać więcej, i to prawdziwych pieniędzy a nie śmieci inflacyjnych. Skąd je wziąć ? Stąd gdzie one obecnie są. Ale na to nie ma odważnych, bo trzeba by zmienić stosunki społeczne na niespotykaną od Wielkiej Rewolucji Październikowej skali. Czeka nas zmiana tak wielka jak zmiana z feudalizmu w kapitalizm. I ta zmiana nastąpi, jest nieuchronna. Świat, który „pomnaża majątek” handlując czymś czego nie ma (derywaty) za pieniądze, których też nie ma (lewary) musi się skończyć. I skończy się tak jak epoka satrapii w świecie arabskim, w ogniu i cierpieniu. Bo na to, że „inwestorzy”  zrezygnują ze swego uprzywilejowania i wezmą się do uczciwej pracy nikt nie uwierzy. W to, że korporacje, zwłaszcza w USA zmienią swój „model biznesowy” też nie uwierzy nikt. W tym świecie  liczy się tylko zysk i to jak największy. Przerwać to może tylko wiatr historii, a gdy ten zacznie wiać padną imperia a po Wall Street nie zostanie nawet kamień. Bredzę ? Może tak a może jednak nie.

Korupcja w domu Pana Boga

W Watykanie panują nieprzejrzyste zasady finansowe, oparte na niejasnych powiązaniach, dochodzi do korupcji przy przetargach, zawyżania kosztów i ogromnych strat - taki obraz sytuacji przedstawił arcybiskup Carlo Maria Vigano w liście do papieża Benedykta XVI. Arcybiskup Vigano odkrył na przykład, że służby techniczne w Państwie Watykańskim to "małe królestwo", powiązane zawsze z tymi samymi dostawcami nie dzięki przetargom, ale znajomościom, i oferujące usługi budowlane oraz pochodne za dwa razy tyle, ile wynoszą średnie koszty. Jako przykład podaje się astronomiczny rachunek w wysokości 550 tysięcy euro za ustawienie choinki na Placu świętego Piotra w 2009 roku. Ponadto, jak pisze "Corriere della Sera", powołując się na ustalenia dziennikarzy śledczych i informacje bliskiego współpracownika papieża, w kasach Państwa Watykańskiego notuje się straty w wysokości 50-60 procent całego budżetu. Obecny nuncjusz w Waszyngtonie zauważył ponadto, że zarządzanie funduszami powierzono grupie wpływowych bankierów, którzy według jego słów bardziej troszczą się o swoje interesy niż Watykanu. To zaś generuje dalsze straty - zaznaczył.

Znaczy pieniądze polskich wieśniaków, rzucających marne grosze na tace, zostały powierzone „starszym braciom w wierze” i teraz latają w formie CDS’ów albo innych zapisów w ogólnoświatowym matrixie zwanym „rynkiem”. I tam zwykle przepadają bez wieści. No dalej słuchacze Radio Maryjni ślijcie pieniądze na Dzieło Boże. A poza tym czego to się oburzać, teraz takie czasy, wszyscy kradną, nie ma się czego wstydzić.

Lepszy model ?

Gromadzenie bogactwa przez wąską grupę ludzi jest zjawiskiem negatywnym i musimy wypracować koncepcję zmiany tej sytuacji. Chodzi o to, aby stworzyć lepszy model gospodarki - mówi Robert Greenhill, dyrektor zarządzający Światowego Forum Ekonomicznego.

Nie ma „lepszego modelu” tak jak nie było „lepszego modelu” tego, co nazywano „realnym socjalizmem”. Ani jedno ani drugie nie da się zreformować. I nie przypadkiem jedno padło a drugie zdycha. Doszliśmy do ściany, więc co nam pozostało … Break The Wall

Mit Roomney vel. Scrooge

Jak na rodzinę, która posiada trzy spore posiadłości, Romney'owie nie mieli w 2010 roku zbyt wiele pomocy przy pracach domowych. Tak przynajmniej wynika z ich rozliczenia podatkowego. Kandydat Republikanów do nominacji prezydenckiej Mitt Romney i jego żona Ann zatrudniali wtedy tylko cztery pracownice, którym płacili co najmniej kilkakrotnie mniej niż sugerują stawki rynkowe - podaje "The Huffington Post".

Pilnością i pracą (innych) ludzie się bogacą. A pan Mit jest w tym dobry więc też świetnie „zoptymalizował” dochody swoich sprzątaczek. Niech się cieszą, że ich nie gwałcił. Tacy kandydaci na prezydenta też już byli.

A tak jaśnie Pan przemówił do protestujących na Wall Street : Pozwól mi coś ci powiedzieć. Ameryka to wspaniały naród, ponieważ jesteśmy zjednoczonym narodem. A ci, którzy próbują ten naród podzielić, tak jak ty próbujesz tutaj to robić, i jak nasz prezydent próbuje to robić, poważnie szkodzą temu krajowi. Właściwym kierunkiem dla Ameryki nie jest starać się dzielić Amerykę i starać się napuszczać jednych na drugich, tylko zjednoczyć ten kraj jako jeden naród - mówi z przekonaniem Romney. - Ale jeżeli ty masz inny model, jeżeli sądzisz, że Chiny są lepsze, czy Rosja jest lepsza albo Kuba czy Korea Północna są lepsze, chętnie o tym posłucham. Ale to Ameryka ma rację, a ty się mylisz - kończy polityk.

Jaśnie Panie – typową cechą reżimów, które była Pan łaskaw wymienić jest nic innego jak „jedność moralno-polityczna” i „zaufanie do przywódców”. Więc dopisz Pan sobie do tej listy USA i nie pierdol farmazonów.




Newt Ginrich w kosmosie





Republikański kandydat do prezydentury Newt Gingrich wezwał do budowy stałej bazy na Księżycu oraz do stymulowania pieniędzmi z budżetu federalnego prywatnych inicjatyw w dziedzinie eksploracji Kosmosu.

Gratuluję kolejnego pomysłu transferującego pieniądze podatników ze sfery społecznej do kieszeni prywatnej. Od tego Pana nic innego spodziewać się nie można, bo to jest jedyny greps, które to towarzystwo (Republikanie) sprzedają od zawsze. Ale w USA nic tak nie smakuje jak odgrzewane kotlety w gumowej bułce. Na mój gust to rzeczywiście pomysł na miarę USA, Partii Republikańskiej i Newta „Kosmity” Ginricha. Spójrzcie zresztą na te mordy, w środku Jarosław, po prawo Jolanta, po lewo Matka Gosiewska … oj coś mi się chyba jednak pomyliło.




Polacy mądrzeją ?





piątek, 20 stycznia 2012

Módlmy się ... bo nic innego nam nie zostało


Bank Ludowy Chin ogłosił w piątek, że rezerwy walutowe tego kraju do końca 2011 roku osiągnęły nowy rekord - 3,18 biliony dolarów - podaje agencja ITAR-TASS.
Na koniec 2010 roku rezerwy walutowe w Chinach wynosiły 2,85 biliony dolarów. W 2011 roku po raz pierwszy przekroczyły one barierę trzech bilionów i ustanowiły nowy rekord. Rezerwy walutowe Chiny (bez Hongkongu, Makao i Tajwanu) nadal zajmują pierwsze miejsce na świecie. W trójce liderów znajdują się także Japonia i Rosja.

Diamentowy Tusk

Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso wylądował dziś po południu na podkatowickim lotnisku w Pyrzowicach. Wieczorem w Zabrzu odbierze Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji. Nagrodę po raz 20. przyznały środowiska gospodarcze Śląska i Opolszczyzny. Manuelowi Barroso podczas wizyty będzie towarzyszył szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Obok szefa KE, w sobotę Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji zostanie uhonorowany premier Donald Tusk.

I to nie jest żart. To ponura prawda. Ten „nic nie mogę, nic nie umiem” Tusk został DIAMENTEM UMIEJĘTNOŚCI. Biada nam, biada.

Zkopaczona ustawa


Jednym z fundamentalnych błędów ustawy refundacyjnej (która weszła w życie wraz z 1 stycznia 2012 - PAP), który godzi w dobro chorych na nowotwory jest to, że stwarza ona możliwość refundowania leków tylko zgodnie ze wskazaniami rejestracyjnymi. Tymczasem w onkologii ok. 40 proc. chorych leczonych jest według wskazań, których brak w ulotce rejestracyjnej – powiedział dr hab. Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Onkologii CMKP w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. Wiedza onkologa klinicznego pozwala jednak w tych niezarejestrowanych wskazaniach stosować leki z wielką korzyścią dla chorego. Niedanie lekarzowi możliwości leczenia tych grup chorych zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej naraża ich na zgon – podkreślił prof. Pieńkowski. Zaznaczył, że w "krajach cywilizowanych" leki te są refundowane, bo tamtejsi urzędnicy "uwzględniają wiedzę medyczną i etyczne zasady lekarza".


A Pani „niby lekarz” Marszałek Kopacz utrzymuje nadal, że to najlepsza ustawa z możliwych i jakby mogła to by ją uchwaliła w takiej formie jeszcze raz. I wtedy chorzy na nowotwory będą umierać „zgodnie ze wskazaniami rejestracyjnymi”. Za to co Pani wtedy Minister zrobiła tym ludziom w kraju gdzie istnieje jakaś elementarna sprawiedliwość, TA PANI nie znalazła by już żadnej pracy. U nas jest drugą osobą w Państwie, jaka osoba takie Państwo niestety.

Otóż polski parlament pracuje jak maszynka. Posłowie nie są od tego, by zaczytywać się w ustawach, by wypytywać prawników o rozmaite szczegóły, czy by przedstawiać własne pomysły. Posłowie są od tego, by wczytywać się w karteczkę, którą przygotował im szef klubu parlamentarnego. Na tej karteczce napisane jest, jak mają głosować za jakąś poprawką, czy cała ustawą. Nikt od nich nie oczekuje myślenia i twórczego działania. Władze partii oczekują tylko dyscypliny. I głosują jak maszyny. Przepychają przez sejm kolejne ustawy, bez zastanowienia. Nie słuchają, ani nie szanują głosów zgłaszanych, czy to przez opozycję, czy to przez zainteresowane środowiska. Byle szybciej, byle mogli pokazać, jak sprawnie pracujemy i byle nie dali głosu nikomu, kto mógłby nas krytykować. Prezydent też nic nie zauważył, bo nie miał w tym politycznego interesu, by coś zauważyć i robić kłopot rządzącej partii.

Przy pracach nad ustawą refundacyjną wszystkie zastrzeżenia, o których dziś jest tak głośno, były zgłaszane. Środowiska lekarskie zauważyły te głupoty od razu i postulowały ich zmianę. Ale najmądrzejsza partia świata nie słuchała tych głosów. Pracowała jak maszyna. Podnosimy rękę, głosujemy, podnosimy, głosujemy. Wszystkie głosy opozycji są z istoty swej głupie i je odrzucamy. I odrzucamy. Rach, ciach, ciach! I ustawa gotowa. I tak powstał ten prawny bubel. Tak drodzy Państwo doszło do tego, że teraz jest tak ogromne zamieszanie. Tak wygląda dziś polska demokracja.

A tak wygląda ostatni sondaż poparcia

Gdyby wybory parlamentarne odbywały się na początku stycznia, PO mogłaby liczyć na poparcie 40 proc. ankietowanych przez CBOS osób deklarujących udział w głosowaniu; na PiS zagłosowałoby 18 proc. W Sejmie znalazłyby się jeszcze Ruch Palikota (8 proc.) i PSL (7 proc.).

To znaczy, że „przypadkowe społeczeństwo” jest zadowolone. I nic na niego nie działa. Można Polaków pozbawić emerytur (za mniej niż 30% pensji nie przeżyją), można jak czytamy wyżej pozbawić skutecznej opieki medycznej, nie waloryzować prawidłowo emerytur, zamrozić płace całej budżetówce na wieki, podnieść wiek emerytalny na tyle ile oczekują „rynki” itd.. Do tego „sześciolatki” , „cyfryzacja”, kolej wielkich prędkości, drogi i pełno innych wpadek PZPO, i co ? Ani drgnie. Będą lamentować, narzekać, latać po ulicach i … wybierać mniejsze zło PEŁO, PEŁO, PEŁO … bilans musi być na zero. I tak wygląda dziś nie tylko polska demokracja jak napisał Igor Janke ale tak wygląda „społeczeństwo”. Wygląda tak samo jak demokracja, jest zbiorowiskiem 37 milionów jednostek, które nie mają jak widać żadnej potrzeby ani stać się społeczeństwem obywatelskim ani społeczeństwem w ogóle. Nie ja pierwszy ani ostatni mówię, że Polacy to może i wspaniały naród ale społeczeństwo żadne.


A jak to sprywatyzujemy

Pacjenci leżą na polówkach na korytarzach i w świetlicach albo dwa dni czekają na miejsce, siedząc na krześle. - Nie mamy gdzie kłaść pacjentów, bo brakuje nam łóżek na internach - alarmują dyrektorzy kilku szpitali. Tymczasem w wielu innych szpitalach codziennie jest wolnych od 40 do 70 miejsc. Jak to możliwe? Na trzech oddziałach internistycznych w Szpitalu Wolskim jest 105 łóżek, a wczoraj było 129 chorych. Pani Marianna ma powikłania po cukrzycy. - Na wolne miejsce na internie czekałam dwa dni, siedząc w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym na krześle - opowiada.

Ale w raportach, jakie dostaje miejski koordynator na internach w wielu innych szpitalach, codziennie jest wolnych od 40 do 70 miejsc. Jak to możliwe?

Po prostu interna jest niedochodowa, a szpitale liczą koszty. Bardziej opłaca się im położyć na tym oddziale pacjenta z kardiologii i zrobić planową operację niż przyjąć 80-latka z zapaleniem płuc. Planowe zabiegi są lepiej opłacane przez NFZ, a pacjent szybko zwalnia łóżko.

I to jest casus beli dla prywatyzacji służby zdrowia. Tak działa „rynek”. Leczy się tylko to co się opłaca, reszta na drzewo. I tak szpitale, które wykonują „misję” i leczą wszystko są deficytowe i w opinii PZPO źle zarządzane. Te, które nie leczą tylko zarabiają są „dobrym przykładem”. A pacjenci ? A kogo to w ogóle obchodzi. W świecie, gdzie nic oprócz pieniądza nie ma znaczenia, gdzie liczy się wyłącznie „efektywność”, w tym świecie poza handlem pieniądzem już niedługo nic się nie będzie opłacać. I tak w zapomnienie odejdzie wszystko co tworzy coś, co nazywamy „tkanką społeczną”, zostanie tylko jeden złoty cielec, pieniądz. Już Mojżesz przed złotym cielcem ostrzegał ale jak widać Jego wyznawcy mają to w głębokiej dupie jako i mieli za Jego czasów. Wtedy ich Mojżesz powybijał, a co się zdarzy teraz ? I kto będzie Mojżeszem ?


Sam sobie zrób własny ZUS

Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma blisko 40 mln zł „bezpańskich” pieniędzy – informuje „Gazeta Wyborcza”. Pracodawcy mają obowiązek przelewać składki na indywidualne konta pracowników w ZUS.  Na początku reformy emerytalnej do ZUS przychodziły dokumenty rozliczeniowe bez szans na identyfikację płatnika. Dramat będzie, jak ludzie przyjdą po emeryturę. Jeżeli np. ZUS nie dopisał do konta 50 tys. zł składek, emerytura będzie niższa o 400 zł miesięcznie! W tej sytuacji każda osoba, która do tej pory tego jeszcze nie zrobiła, powinna sprawdzić w ZUS, czy za wszystkie lata pracy ma odprowadzone składki - radzi gazeta.

Oszaleli. Oszaleli kompletnie. Oszaleli 15 milionkrotnie. Bo tyle ludzi obecnie pracuje, i wszyscy mają sobie sami sprawdzić czy w ZUS są ich składki. Jak ? Mają napisać 15 milionów próśb do ZUS o raport ? I ZUS te 15 milionów raportów zrobi ? Jak to KURWA ma się udać. Dramatu nie będzie, dramat już dawno tu jest. I ten Dramat nazywa się POLSKA.


Kwiaty dla Nowaka

Władze Tuszyna mają zastrzeżenia dotyczące zaprojektowania zjazdów i wjazdów na autostradę A1 – informuje „Puls Biznesu”. Chodzi o to, że obecny projekt węzła nie przewiduje zjazdu do Tuszyna, a kierowcy wjeżdżający w tym miejscu na A1 ze starej „gierkówki” będą mogli skierować się tylko na Śląsk, a do Łodzi i Gdańska już nie. Gmina twierdzi, że z tego powodu traci inwestorów. Resort transportu zapewnia, że węzeł ma być zaprojektowany jako dwukierunkowy. Zostało to włączone do koncepcji budowy A1, ale projekt już tych warunków nie spełnia. Betonową autostradę A1 między Łodzią a Tuszynem ma zbudować konsorcjum Polimeksu-Mostostalu oraz portugalskiej grupy MSF. Kontrakt ma wartość 1,16 mld zł. Finalizowane są prace dotyczące projektowania drogi i po uzyskaniu pozwolenia wiosną powinny ruszyć roboty. W tej jednak sytuacji uzyskanie zgody może być problemem.

W TEJ SYTUACJI wszystko jest problemem, może nawet więcej niż w tej sytuacji. Czyli jak było ? W koncepcji było inaczej a w projekcie jest inaczej ? To kto zatwierdził projekt niezgodny z koncepcją ? I czy ktoś tym projektem zarządza ? Jak się stosuje np. Prince2 to w zasadzie nie można się tak pomylić ale jeśli używamy PPM (już opisywana przeze mnie metodyka Polish Project Managing) to wszystko jest możliwe, nawet autostrada bez wjazdów i bez zjazdów, taki most w Płocku już stał ze trzy lata. Do dzieła Panie i Panowie z GDDKiA.

I HGW jak zwykle też

Przedstawiciele Metra wciąż oficjalnie zapewniają, że inwestycja ma być gotowa zgodnie z planem - jesienią przyszłego roku. Niestety, takie zmiany technologii tylko potwierdzają obawy, że inwestycja ma ogromne opóźnienie. Wystarczy spojrzeć do pierwszych harmonogramów przedstawianych dwa miesiące po podpisaniu umowy, pod koniec 2009 roku. Wszystkie stacje miały być w budowie od połowy 2010 roku. Pierwsza tarcza miała wystartować na początku 2011 roku. Teraz aktualny termin początku drążenia tunelu to kwiecień tego roku, a więc kilkanaście miesięcy później. Podobnie poślizg jest ze stacjami, na których wciąż trwa walka z przekładkami. Pora przestać mamić, że możemy zdążyć z budową do jesieni 2013 roku. Kiedy w końcu usłyszymy to od urzędników?

A który urzędnik się ośmieli ? Zgodnie ze starożytną zasadą ten kto przynosi złe wieści idzie w Ratuszu na szafot. Dlatego chętnych zwykle nie ma. Zasada ta obowiązuje generalnie w całej administracji i to nie tylko za PZPO. Poza tym winny musi być gdzieś na poziomie podinspektora lub referenta, bo reszta to nominaci polityczno-koteryjno-rodzinno-towarzyscy. A tych zwolnić nie można, więc tak trzeba młyńce robić żeby zwalić na bogu ducha winną sekretarkę a to nie jest takie proste. Zresztą jestem pewien, że opóźnienie linii o co najmniej 2 lata PZPO przedstawi jako sukces.

EURO 2012 Apokalipsa


W czasie konferencji poświęconej transportowi na Euro 2012 urzędnicy przyznali, że szykują wariant awaryjny na wypadek, gdyby nie udało się otworzyć trasy przed mistrzostwami. Ruch z kończącej się w podłódzkim Strykowie autostrady ma być skierowany drogą 14 do Łowicza a dalej "dwójką" do Warszawy. To wąskie i wiecznie korkujące się trasy, dlatego żeby nieco usprawnić przejazd wiele sygnalizacji świetlnych ma być wyłączonych a ruchem ręcznie ma sterować policja.

I to jest postęp na miarę Zielonej Wyspy w tonącej Unii. Po cholerę nam autostrady, postawimy na naszych „wyjątkowych” drogach tysiące policjantów i będzie cudownie, a na pewno taniej niż budowanie nowych dróg. To, że płynność ruchu jest najmniejsza właśnie w przypadku ruchu ręcznie sterowanego, to małe piwo, ważne, że urzędnicy WYMYŚLILI.

Do Euro 2012 drogowcy mogą nie wybudować w całości ani jednego odcinka drogi S5 – informuje „Gazeta Wyborcza”.
Droga ekspresowa S5 miała połączyć trzy z czterech miast gospodarzy mistrzostw w Polsce – Wrocław, Poznań oraz Gdańsk. Okazało się jednak, że w całości do Euro nie powstanie. Ostatecznie budowa rozpoczęła się jedynie na dwóch odcinkach. Do połowy 2012 r. miało powstać 30 km obwodnicy Bojanowa i Rawicza oraz 35 km z Poznania do Gniezna. Najpierw okazało się, że drogowcy nie zdążą zbudować pierwszego z nich. Teraz na jednym z odcinków (Czerniejewo – Gniezno) podwykonawcy opuścili w proteście plac budowy, gdyż główny wykonawca firma Dragados nie płaci im od jesieni ub. roku za wykonywane roboty.
I takich informacji należy się spodziewać coraz więcej, im bliżej terminu tym będzie goręcej. A na końcu będzie już tylko Miś. Na szczęście słomy ci u nas dostatek.

Kogo utopi Machnacz ?

 Trwające śledztwa mogą wkrótce doprowadzić do upadku wielu publicznych projektów informatycznych, które zdążyły pochłonąć setki milionów złotych – wynika z informacji „DGP”. Agenci CBA już są w resorcie spraw wewnętrznych, a wkrótce mogą się pojawić w każdym innym urzędzie centralnym, a także w gabinetach prezesów firm informatycznych.

 Wstrząs w branży teleinformatycznej trwa od listopadowego zatrzymania i aresztowania Andrzeja M., szefa Centrum Projektów Informatycznych MSWiA, a wcześniej dyrektora policyjnej informatyki. – To człowiek, który robił interesy ze wszystkimi największymi graczami na rynku przez ostatnich osiem lat. Jego wiedza jest nieprawdopodobna i każdy może się czuć zagrożony – przyznaje menedżer jednej z międzynarodowych korporacji. Jak informowaliśmy na łamach „DGP”, Andrzej M. przyznał się już w sądzie do przyjęcia łapówki w zamian za zlecenie projektu wartego 100 milionów złotych wrocławskiej firmie NetLine. – Chodzi o e-usługi, dzięki którym obywatele mieli załatwiać różne sprawy w policji poprzez internet, np. zezwolenia na broń. Problem w tym, że projekt był w 85 proc. finansowany z unijnych funduszy – mówi osoba zaangażowana w informatyzację administracji.
Odkrycie korupcyjnego mechanizmu sprawi, że Bruksela prawdopodobnie zażąda zwrotu wydanych na projekt euro. Co więcej, prokuratorzy nie wykluczają, że sam Andrzej M. będzie mógł liczyć w przyszłości na tzw. małego świadka koronnego. To oznacza, że w zamian za informacje o przestępstwach, o których organa ścigania nie wiedziały wcześniej, wystąpią przed sądem o nadzwyczajne złagodzenie kary. W konsekwencji podobny scenariusz może się powtórzyć niemal we wszystkich projektach prowadzonych przez CPI MSWiA, czyli np. ePUAP, pl.ID czy OST 112. Nieoficjalne informacje może potwierdzać zachowanie agentów CBA, którzy przed tygodniem rozpoczęli oficjalną kontrolę w CPI MSWiA, w pierwszej kolejności żądając oryginałów umów podpisywanych na budowę ZMOKU. – To baza danych z ewidencją ludności, dowodów osobistych i aktami stanu cywilnego.
Ważny element projektu pl.id, czyli stworzenia nowego, elektronicznego dowodu osobistego – wyjaśnia nasz rozmówca. Wykonawcę ZMOK-u wyłonił w trybie bez przetargowym (powołując się na względy bezpieczeństwa państwa) jeszcze Andrzej M. i została nim firma Sygnity. Jak sprawdziliśmy w oficjalnych dokumentach, obecny szef CPI Zbigniew Olejniczak również bez przetargu powierzył ważny element tego projektu tej samej firmie. – Prześwietlamy wiele podobnych umów. W mojej ocenie nie było dotąd śledztwa, które może mieć tak poważne konsekwencje, czyli niestety grozi utratą setek milionów złotych z unijnych funduszy – wyjaśnia nasz rozmówca ze służb specjalnych. Niezamierzonym efektem np. upadku projektu pl.ID będą „turbulencje” odczuwalne w informatyzowaniu służby zdrowia. Bo zgodnie z założeniami nowy dowód miał nam służyć również jako przepustka do korzystania z usług medycznych.
Co więcej, zdecydowane działanie służb w przypadku znanego w branży IT Andrzeja M. spowodowało, że do CBA trafiło mnóstwo informacji o możliwych nieprawidłowościach w innych urzędach centralnych: od Ministerstwa Finansów przez resort zdrowia po np. ABW.
Poszło w błoto około 6.5 MILIARDA PLN w tym pewnie z 10% do kieszeni urzędników, w tym przede wszystkim funkcjonariuszy MSWiA. I tak wygląda „cyfryzacja” Bolanda Republic, nie dość, że to badziewie nie działa to jeszcze ci, którzy prawa mają strzec, po prostu ordynarnie kradną. Pracuję w tej branży od 15 lat. Od zawsze w środowisku mówiło się  o koszmarnej korupcji w MSWiA oraz Policji. Oraz o równie koszmarnej niekompetencji, która spowodowała, że wielkie koncerny i nasze rodzime firmy IT sprzedawały i sprzedają nadal kompletnie bezużyteczne produkty. Zapytajcie o Kompleksowy System Informowania Policji , to temat TABU. I nie sądzę, żeby aresztowanie Machnacza coś zmieniło. W Ministerstwie Gospodarki w skandaliczny sposób wdrożono rejestr działalności gospodarczej, dane są tak spierdolone, że trzeba je będzie jeszcze ze dwa lata poprawiać. A urzędnicy mają dwa razy więcej pracy niż przed tą „informatyzacją”. Nigdy, ale to absolutnie nigdy nie przestrzegano najważniejszego prawa dotyczącego informatyzacji, które mówi, że przed informatyzacją trzeba przystosować procesy biznesowe do logiki cyfrowej. Stąd kolejne porażki, jak choćby e-podpis. Dziś mimo powołania Pana Ministra od cyfryzacji kluczowe rejestry pozostawiono w rękach MSWiA (czytaj ABW), kolegom Pana Machnacza takim jak obecny szef CPI. Ministerstwo Finansów ma gotową (za kilkanaście milionów) analizę pod system e-podatki i co ? A KURWA nic, analiza na półkę i więcej papierów. Nad resortem Zdrowia (???) nawet nie chcę się znęcać. A może być inaczej. Wspólnie z moją szefową podejmujemy się za góra 10 % przewidzianych kosztów i w co najmniej dwu krotnie krótszym czasie wykonać za Pana Boniego całą robotę i jeszcze nam zostanie na zakup tropikalnej wyspy dla każdego członka zespołu. I JA KURWA NIE ŻARTUJĘ. To wszystko można zrobić JEDNYM NARZĘDZIEM, które tanie nie jest ale w porównaniu z ilością wywalanego dotychczas szmalu jest wręcz darmo. Pomyślicie, że przesadzam. Otóż nie, rozwój technologii jest tak potwornie szybki, że to co 10 lat temu wydawało się nigdy nie osiągalne, dziś jest już do dyspozycji. Jeden wielki system E-Bolanda to nie jest fantazja, technicznie jest to wykonalne, organizacyjnie „NIGDY W ŻYCIU”.

p.s. Potrzeby informacyjne RP to tylko ułamek danych, którymi udanie zarządza Google.

Mroki średniowiecza

5 tys. kary grzywny musi zapłacić Dorota "Doda" Rabczewska za obrazę uczuć religijnych - taki wyrok wydał w poniedziałek mokotowski sąd.

Następny, który waży się obrazić Święty Kościół skończy na stosie, ku przestrodze dla innych. Proponuję też w Bolanda Republic zmienić kalendarz, zamiast 2012 niech będzie 1012, lepiej pasuje do kontekstu.

Pospieszalski poruszył też temat krucjaty różańcowej, która na Węgrzech trwała podczas prezydencji. - To myśli od Węgrów zarazili się krucjatą różańcową - mówił. - To jest dużo ważniejsze, niż zwykło się myśleć. W II połowie lat '50 był w Austrii potężny ruch modlitewny w intencji opuszczenia kraju przez Sowietów. I okazał się on skuteczny. Ruchy modlitewne mają w Europie dużą tradycję. (...) Za mnie też modlą się ludzie i to daje mi ogromną pomoc - odpowiedział Orban.

A może teraz zrobimy krucjatę różańcową o : sprawną służbę zdrowia, autostrady, koleje wielkich prędkości, e-urzędy i inne rzeczy, których jakoś normalnymi, ziemskimi metodami załatwić w Bolanda Republic nie można.

Ameryka vs Europa to już prawie zimna wojna

Pora, by powstały niezależne europejskie agencje ratingowe i uspokoiły rynki podenerwowane ciągłymi spekulacjami - uważa szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, który w niedzielę rozpoczął wizytę w Grecji. "Pora, by Europa udowodniła, że jest zdolna stawić czoło agencjom ratingowym - powiedział dziennikarzom Westerwelle w przerwie między rozmowami ze swoim odpowiednikiem Stawrosem Dimasem. "Rynki ledwie mają czas na oddech", a już agencje ratingowe swoimi decyzjami z powrotem pogrążają je w niepewności - dodał.

W USA są trzy prywatne firmy „bawiące się” w nadawanie etykietek firmom i państwom. Nazywają się „agencjami ratingowymi” i przez lata udało im się owe „ratingi” wszczepić w systemy finansowe wszystkich najważniejszych giełd i instytucji finansowych. Wyszło tak, że komputery zależnie od magicznych literek oznaczających poziom „ratingu” pożyczają pieniądze na inny procent, sprzedają i kupują akcje i obligacje, wszystko zaczyna się kręcić bez udziału ludzi. Brakuje tylko (a może już tak jest) żeby zamienić to na system informatyczny, napcha się danych do bazy a system sam oceni jaki „rating” nadać. Będzie jeszcze weselej.

Z drugiej strony mój szanowny Tata był łaskaw zauważyć, że skoro „analitycy” z tych agencji wiedzą lepiej jak prowadzić firmy i zarządzać finansami wszystkich Państw świata to po jaką cholerę nam rządy i parlamenty, niech rządzą pracownicy tych agencji. Ale nic z tego, szanowne towarzystwo jest wyłącznie od recenzowania, a ponosić odpowiedzialność to nie ma mowy, oni są od spijania samej śmietanki. Czarną kawę bez cukru zostawiają dla motłochu, czyli nas wszystkich.

Niezwykle krytyczny komentarz na temat agencji ratingowej Standard&Poor's publikuje niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. To reakcja na obniżenie przez agencję ocen wiarygodności kredytowej dziewięciu krajów strefy euro, w tym Francji. „Sueddeutsche Zeitung” określa decyzję agencji jako absurdalną i śmieszną. Najnowsza ocena sugeruje bowiem, że pożyczanie pieniędzy Włochom czy Hiszpanii niesie ze sobą takie samo ryzyko jak lokowanie kapitału w Kolumbii czy na Bahamach. Zdaniem gazety Standard&Poor's z całą siłą stara się wmieszać w europejską politykę i wymusić na rządach przyjęcie anglosaskiego modelu finansowego. Chodzi głównie o zalewanie rynku pieniędzmi w celu ratowania banków czy wdrażania programów ożywiających koniunkturę. Kto tego nie robi, naraża się na obniżenie ratingu. „Sueddeutsche Zeitung” ostrzega, że Standard&Poor's rozbija w ten sposób strefę euro. Europie pozostają zaś dwa wyjścia. Albo zacznie grać na warunkach dyktowanych przez agencje, albo całkowicie je odrzuci i doprowadzi do złamania agencyjnego monopolu.

Upadający Rzym XX wieku, im słabiej się czuje tym bardziej kąsa. Podważenie roli USD jako jedynej waluty rezerwowej i transakcyjnej to koniec imperium. Stąd ten wściekły atak na Euro. Średni kurs EU/USD to około 1,2. A ostatnio było już 1,5. Poza tym Chiny i inne kraje posiadające nadwyżki finansowe lokują je już co najmniej w 30% w EU, z tendencją rosnącą. Z drugiej strony wiele krajów w tym przede wszystkim Iran (sic) próbuje organizować wymianę towarową opartą o inne niż USD waluty. Ostatnio Chiny umówiły się z Japonią i Tajlandią, że będą się rozliczać bez pośrednictwa zielonego śmiecia. I co się stało ? Otóż stało się tak, że :
1. Strefa EU, choć daleko jej do zadłużenia USA sięgającego 14 bln USD okazała się być zadłużona „nadmiernie”, przynajmniej w opinii rynków (Wall Street) i agencji ratingowych (też wyłącznie z Wall Street).
2. Iran buduje bombę atomową, bo o giełdzie ropy naftowej, którą to buduje na pewno w przeciwieństwie do podejrzeń o program atomowy, które są pewnie równie prawdziwe jak broń masowej zagłady w Iraku.
3. Rząd USA wyraża „zaniepokojenie” programem zbrojeniowy Chin, choć wydają one z 10 razy mniej na zbrojenia niż USA
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych ale jasne jest dla mnie, że USA będą bronić American Dream, czyli systemu finansowego z pod czarnego kapelusza, jak niepodległości. Bo prawdziwym zagrożeniem dla USA nie są siły zbrojne żadnego innego kraju, największym zagrożeniem jest perspektywa oddania im ich własnych „zielonych śmieci” i nominowanych w nich „papierów wartościowych”. A to się prędzej czy później stanie.

A może ich pozamykać ?

Włoska Policja Skarbowa przeprowadziła w czwartek w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuraturę miasta Trani na południu Włoch przeszukanie w mediolańskim biurze amerykańskiej agencji ratingowej Standard & Poor's. Prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie działalności Standard & Poor's w związku z oskarżeniami o spekulację, manipulowanie rynkiem i nieuprawnione wykorzystywanie zastrzeżonych informacji. Dochodzenia te prokuratura wszczęła na przełomie 2010 i 2011 roku m.in. w związku z "podejrzanymi skokami notowań włoskich papierów dłużnych na giełdzie mediolańskiej".

Podejrzenie ? Ja mam wewnętrzną pewność, że manipulowanie rynkiem i wykorzystywanie poufnych informacji jest podstawą działania wszystkich trzech agencji. Mało tego, uważam, że wykonują one literalnie zlecenia opłacane przez banki inwestycyjne, a przede wszystkim Goldman Sachs. Najpierw Goldman „zajmuje pozycje”, potem rozsiewa ploty a na końcu agencje w dramatyczny sposób zmieniają catingi. Goldman realizuje zyski i „następny do golenia”. 

Perry z wozu – Ameryce lżej

Nigdy nie uważałem, że konserwatywny ruch w Ameryce ogranicza się do jednej osoby. Naszym celem jest nie tylko odsunięcie od rządów prezydenta (Baracka) Obamy, ale i zastąpienie go prawdziwym konserwatystą, który przyniesie rzeczywiste zmiany - powiedział Perry, ogłaszając swoją rezygnację.

Tylko prawdziwy konserwatysta może przynieść zmiany, na lepsze oczywiście. Cała istota konserwatyzmu sprowadza się bowiem do poszukiwania nowych, lepszych rozwiązań, konserwatyzm motorem zmian i postępu. W USA pogłupieli już wszyscy, tylko czekam, aż konserwatywny (czyli w tym przypadku postępowy) kandydat na prezydenta USA powie „ I nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne a białe jest białe”. 

Wyboro-USA-boty

"Cześć Michelle, tutaj Mitt Romney. Już tylko kilka dni do prawyborów w Karolinie Południowej. Dzwonię, żeby prosić cię o twój głos. Z twoim poparciem możemy pokonać jesienią Baracka Obamę". Automatyczną wiadomość od sztabu republikańskiego kandydata na prezydenta USA wielu mieszkańców stanu Karolina Południowa usłyszało w słuchawkach swoich telefonów zbyt wiele razy.- Mam tego dosyć. To już trzynasty telefon dzisiaj. Dzwonią w kółko od rana do nocy - mówi Michelle Anderson, sprzedawczyni z małego sklepiku w Charleston, i zniecierpliwiona rzuca telefon na ladę. - Zwykle od Romneya. Po 50 telefonach może być pewien, że nie dostanie ode mnie głosu.

Kolejny „sukces” specjalistów od PR, na miarę Hitów Kinowych w Polsacie (film 1h45m a całość 3h30m, czyli DWIE GODZINY reklam. Ale co za dużo to i krowa nie zje, nawet taka krowa jak amerykański wyborca z Karoliny Południowej

Znowu kłopoty z liczeniem.

W Iowa najprawdopodobniej wygrał Rick Santorum. Najprawdopodobniej, bo odpowiedzialni za organizację i przebieg wyborów członkowie Partii Republikańskiej (GOP) otwarcie przyznają, że poprawione wyniki wskazują na Santoruma, religijnego konserwatystę z Pensylwanii, ale partia wciąż nie może doliczyć się głosów z kilku okręgów wyborczych. I raczej już się nie doliczy, więc lokalny oddział GOP zatwierdził korzystne dla Santoruma wyniki. Ale przewaga senatora nad Romneyem wynosi tylko 34 głosy: 29 939 do 29 805.

Kłopoty z liczeniem to już Republikańska Specjalność. Nie tak dawno tą metodą udało się wybrać nieodżałowanego „prezydenta” G. W. Busha. To już dawno wymyślił towarzysz Stalin, który był łaskaw stwierdzić, że „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy „. Ale, że znalazł takich pojętnych uczniów w „kolebce demokracji” to zaiste ciekawe.

Poszukiwania Nikodema Dyzmy

Nicolas Sarkozy zarzucił francuskim bankom, że nie robią tego, co do nich należy, to znaczy nie finansują gospodarki. Dlatego - jego zdaniem - konieczne jest utworzenie "banku przemysłowego", który odgrywałby taką właśnie rolę.

To niech sobie Sarko poczyta Karierę Nikodema Dyzmy i casus Banku Zbożowego. Najpierw barany pozwoliliście bankom grać w ruletę a teraz się dziwicie, że nie dość że przegrali Wasze pieniądze to jeszcze wolą dalej spekulować niż męczyć się z kredytami na działalność gospodarczą. Oni zachowują się racjonalnie, więcej kasy mniejszym kosztem. Tylko, niech sobie Sarko przypomni kto na to pozwolił, kto i kiedy zezwolił bankom na życie ze spekulacji. Wystarczy zabronić bankom jakiejkolwiek działalności poza podstawową działalnością bankową i po problemie. Bank ma być bankiem, coś takiego jak „bank inwestycyjny” to już nie bank. Nie jestem przeciw wolności ale bank to firma, która ZA ZGODĄ społeczeństwa może emitować pieniądze. I z tego powodu czerpie ogromne profity. Zatem, jeśli korzysta z nadzwyczajnych uprawnień to społeczeństwo ma prawo do nakładania ograniczeń. A jak ktoś chce sobie spekulować to proszę bardzo, niech założy fundusz inwestycyjny i do roboty, ale fundusz, nie bank. Bo „bank inwestycyjny” to skrzyżowanie psa z kotem. Tu regulatorzy popełnili błąd, który rozpieprzy cały system. 

Kryzys – diagnoza

To jest walka na śmierć i życie. Jeśli uda się wrócić do nurtu neoliberalnego, to doprowadzi nas do jeszcze większego kryzysu. To będzie koniec epoki. Zapłacimy za to jako cywilizacja, jako ludzkość cenę, która przy tym, co się teraz dzieje będzie przedszkolnym ćwiczeniem - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski prof. Grzegorz W. Kołodko. 

Zdaniem ekonomisty i byłego ministra finansów, by wyjść z kryzysu i zapobiec jego powtórzeniu potrzebujemy światowego porozumienia. Tego kryzysu nie można przezwyciężyć wysiłkiem nawet najpotężniejszego kraju - uważa prof. Kołodko. Autor książek "Wędrujący świat" i "Świat na wyciągnięcie myśli" uważa, że winnymi kryzysu nie są poszczególni ludzie, ale neoliberalny system, w jakim dotychczas działali. Jego zdaniem od czasu Reagana i Thatcher postępująca deregulacja rynku doprowadziła do gigantycznej spekulacji, skutkującej przychwytywaniem rosnącej wydajności pracy przez wąską grupę osób.

Od lat jestem zwolennikiem Pana Profesora. Ale  tym razem podpisuję się pod Jego słowami „czteroma łapami”. Te kilka zdań zawiera całą dramatyczną prawdę o sytuacji, w której się znaleźliśmy. Bezkrytyczna deregulacja rynku kapitałowego przy przeregulowaniu sfery wytwórczej oraz społecznej spowodowało, że ogon się od psa uwolnił i zaczął nim machać. Zwłaszcza w ostatnich dniach środowiska skrajnej liberalno-ekonomicznej prawicy amerykańskiej przypuściły zmasowany atak propagandowy na Europę i to co jeszcze na świecie im się opiera. To naprawdę walka o życie całych społeczeństw. Bezkrytyczni apologeci plują na wszystko co jeszcze usiłuje się przeciwstawić „niewidzialnej ręce rynku finansowego”. Wszelakiej maści „analitycy” pouczają cały świat, roszczą sobie prawa do oceny systemów politycznych i społecznych, znają się na wszystkim a tak naprawdę to oczywiście nie znają się na niczym. Ekonomia oparta wyłącznie na spekulacji finansowej musi się zawalić ale co ich to obchodzi, jeszcze można się obłowić a „po nas choćby potop”. Na „rynku CDS” jest DWUKROTNY PRODUKT ŚWIATOWY a na Forex obraca się pieniędzmi, które wielokrotnie przerastają całkowitą emisję pieniądza. Maklerzy „popychają cyferki” po ekranach monitorów co nie ma żadnego związku z pieniądzem prawdziwym. Będzie wielkie BUM i cały ten „pieniądz” wyparuje z komputerów. I nie będzie co zbierać. A wszystko to z powodu chciwości paru ludzi, którym cyferki na ich kontach pomieszały w głowach, i systemu „najstarszej demokracji” gdzie wybory wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy na kampanię. I tego się nie da naprawić, to można tylko zburzyć. I tak się w końcu stanie, ale ofiar będzie dużo, za dużo.