piątek, 20 stycznia 2012

Módlmy się ... bo nic innego nam nie zostało


Bank Ludowy Chin ogłosił w piątek, że rezerwy walutowe tego kraju do końca 2011 roku osiągnęły nowy rekord - 3,18 biliony dolarów - podaje agencja ITAR-TASS.
Na koniec 2010 roku rezerwy walutowe w Chinach wynosiły 2,85 biliony dolarów. W 2011 roku po raz pierwszy przekroczyły one barierę trzech bilionów i ustanowiły nowy rekord. Rezerwy walutowe Chiny (bez Hongkongu, Makao i Tajwanu) nadal zajmują pierwsze miejsce na świecie. W trójce liderów znajdują się także Japonia i Rosja.

Diamentowy Tusk

Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso wylądował dziś po południu na podkatowickim lotnisku w Pyrzowicach. Wieczorem w Zabrzu odbierze Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji. Nagrodę po raz 20. przyznały środowiska gospodarcze Śląska i Opolszczyzny. Manuelowi Barroso podczas wizyty będzie towarzyszył szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Obok szefa KE, w sobotę Diamentowym Laurem Umiejętności i Kompetencji zostanie uhonorowany premier Donald Tusk.

I to nie jest żart. To ponura prawda. Ten „nic nie mogę, nic nie umiem” Tusk został DIAMENTEM UMIEJĘTNOŚCI. Biada nam, biada.

Zkopaczona ustawa


Jednym z fundamentalnych błędów ustawy refundacyjnej (która weszła w życie wraz z 1 stycznia 2012 - PAP), który godzi w dobro chorych na nowotwory jest to, że stwarza ona możliwość refundowania leków tylko zgodnie ze wskazaniami rejestracyjnymi. Tymczasem w onkologii ok. 40 proc. chorych leczonych jest według wskazań, których brak w ulotce rejestracyjnej – powiedział dr hab. Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Onkologii CMKP w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. Wiedza onkologa klinicznego pozwala jednak w tych niezarejestrowanych wskazaniach stosować leki z wielką korzyścią dla chorego. Niedanie lekarzowi możliwości leczenia tych grup chorych zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej naraża ich na zgon – podkreślił prof. Pieńkowski. Zaznaczył, że w "krajach cywilizowanych" leki te są refundowane, bo tamtejsi urzędnicy "uwzględniają wiedzę medyczną i etyczne zasady lekarza".


A Pani „niby lekarz” Marszałek Kopacz utrzymuje nadal, że to najlepsza ustawa z możliwych i jakby mogła to by ją uchwaliła w takiej formie jeszcze raz. I wtedy chorzy na nowotwory będą umierać „zgodnie ze wskazaniami rejestracyjnymi”. Za to co Pani wtedy Minister zrobiła tym ludziom w kraju gdzie istnieje jakaś elementarna sprawiedliwość, TA PANI nie znalazła by już żadnej pracy. U nas jest drugą osobą w Państwie, jaka osoba takie Państwo niestety.

Otóż polski parlament pracuje jak maszynka. Posłowie nie są od tego, by zaczytywać się w ustawach, by wypytywać prawników o rozmaite szczegóły, czy by przedstawiać własne pomysły. Posłowie są od tego, by wczytywać się w karteczkę, którą przygotował im szef klubu parlamentarnego. Na tej karteczce napisane jest, jak mają głosować za jakąś poprawką, czy cała ustawą. Nikt od nich nie oczekuje myślenia i twórczego działania. Władze partii oczekują tylko dyscypliny. I głosują jak maszyny. Przepychają przez sejm kolejne ustawy, bez zastanowienia. Nie słuchają, ani nie szanują głosów zgłaszanych, czy to przez opozycję, czy to przez zainteresowane środowiska. Byle szybciej, byle mogli pokazać, jak sprawnie pracujemy i byle nie dali głosu nikomu, kto mógłby nas krytykować. Prezydent też nic nie zauważył, bo nie miał w tym politycznego interesu, by coś zauważyć i robić kłopot rządzącej partii.

Przy pracach nad ustawą refundacyjną wszystkie zastrzeżenia, o których dziś jest tak głośno, były zgłaszane. Środowiska lekarskie zauważyły te głupoty od razu i postulowały ich zmianę. Ale najmądrzejsza partia świata nie słuchała tych głosów. Pracowała jak maszyna. Podnosimy rękę, głosujemy, podnosimy, głosujemy. Wszystkie głosy opozycji są z istoty swej głupie i je odrzucamy. I odrzucamy. Rach, ciach, ciach! I ustawa gotowa. I tak powstał ten prawny bubel. Tak drodzy Państwo doszło do tego, że teraz jest tak ogromne zamieszanie. Tak wygląda dziś polska demokracja.

A tak wygląda ostatni sondaż poparcia

Gdyby wybory parlamentarne odbywały się na początku stycznia, PO mogłaby liczyć na poparcie 40 proc. ankietowanych przez CBOS osób deklarujących udział w głosowaniu; na PiS zagłosowałoby 18 proc. W Sejmie znalazłyby się jeszcze Ruch Palikota (8 proc.) i PSL (7 proc.).

To znaczy, że „przypadkowe społeczeństwo” jest zadowolone. I nic na niego nie działa. Można Polaków pozbawić emerytur (za mniej niż 30% pensji nie przeżyją), można jak czytamy wyżej pozbawić skutecznej opieki medycznej, nie waloryzować prawidłowo emerytur, zamrozić płace całej budżetówce na wieki, podnieść wiek emerytalny na tyle ile oczekują „rynki” itd.. Do tego „sześciolatki” , „cyfryzacja”, kolej wielkich prędkości, drogi i pełno innych wpadek PZPO, i co ? Ani drgnie. Będą lamentować, narzekać, latać po ulicach i … wybierać mniejsze zło PEŁO, PEŁO, PEŁO … bilans musi być na zero. I tak wygląda dziś nie tylko polska demokracja jak napisał Igor Janke ale tak wygląda „społeczeństwo”. Wygląda tak samo jak demokracja, jest zbiorowiskiem 37 milionów jednostek, które nie mają jak widać żadnej potrzeby ani stać się społeczeństwem obywatelskim ani społeczeństwem w ogóle. Nie ja pierwszy ani ostatni mówię, że Polacy to może i wspaniały naród ale społeczeństwo żadne.


A jak to sprywatyzujemy

Pacjenci leżą na polówkach na korytarzach i w świetlicach albo dwa dni czekają na miejsce, siedząc na krześle. - Nie mamy gdzie kłaść pacjentów, bo brakuje nam łóżek na internach - alarmują dyrektorzy kilku szpitali. Tymczasem w wielu innych szpitalach codziennie jest wolnych od 40 do 70 miejsc. Jak to możliwe? Na trzech oddziałach internistycznych w Szpitalu Wolskim jest 105 łóżek, a wczoraj było 129 chorych. Pani Marianna ma powikłania po cukrzycy. - Na wolne miejsce na internie czekałam dwa dni, siedząc w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym na krześle - opowiada.

Ale w raportach, jakie dostaje miejski koordynator na internach w wielu innych szpitalach, codziennie jest wolnych od 40 do 70 miejsc. Jak to możliwe?

Po prostu interna jest niedochodowa, a szpitale liczą koszty. Bardziej opłaca się im położyć na tym oddziale pacjenta z kardiologii i zrobić planową operację niż przyjąć 80-latka z zapaleniem płuc. Planowe zabiegi są lepiej opłacane przez NFZ, a pacjent szybko zwalnia łóżko.

I to jest casus beli dla prywatyzacji służby zdrowia. Tak działa „rynek”. Leczy się tylko to co się opłaca, reszta na drzewo. I tak szpitale, które wykonują „misję” i leczą wszystko są deficytowe i w opinii PZPO źle zarządzane. Te, które nie leczą tylko zarabiają są „dobrym przykładem”. A pacjenci ? A kogo to w ogóle obchodzi. W świecie, gdzie nic oprócz pieniądza nie ma znaczenia, gdzie liczy się wyłącznie „efektywność”, w tym świecie poza handlem pieniądzem już niedługo nic się nie będzie opłacać. I tak w zapomnienie odejdzie wszystko co tworzy coś, co nazywamy „tkanką społeczną”, zostanie tylko jeden złoty cielec, pieniądz. Już Mojżesz przed złotym cielcem ostrzegał ale jak widać Jego wyznawcy mają to w głębokiej dupie jako i mieli za Jego czasów. Wtedy ich Mojżesz powybijał, a co się zdarzy teraz ? I kto będzie Mojżeszem ?


Sam sobie zrób własny ZUS

Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma blisko 40 mln zł „bezpańskich” pieniędzy – informuje „Gazeta Wyborcza”. Pracodawcy mają obowiązek przelewać składki na indywidualne konta pracowników w ZUS.  Na początku reformy emerytalnej do ZUS przychodziły dokumenty rozliczeniowe bez szans na identyfikację płatnika. Dramat będzie, jak ludzie przyjdą po emeryturę. Jeżeli np. ZUS nie dopisał do konta 50 tys. zł składek, emerytura będzie niższa o 400 zł miesięcznie! W tej sytuacji każda osoba, która do tej pory tego jeszcze nie zrobiła, powinna sprawdzić w ZUS, czy za wszystkie lata pracy ma odprowadzone składki - radzi gazeta.

Oszaleli. Oszaleli kompletnie. Oszaleli 15 milionkrotnie. Bo tyle ludzi obecnie pracuje, i wszyscy mają sobie sami sprawdzić czy w ZUS są ich składki. Jak ? Mają napisać 15 milionów próśb do ZUS o raport ? I ZUS te 15 milionów raportów zrobi ? Jak to KURWA ma się udać. Dramatu nie będzie, dramat już dawno tu jest. I ten Dramat nazywa się POLSKA.


Kwiaty dla Nowaka

Władze Tuszyna mają zastrzeżenia dotyczące zaprojektowania zjazdów i wjazdów na autostradę A1 – informuje „Puls Biznesu”. Chodzi o to, że obecny projekt węzła nie przewiduje zjazdu do Tuszyna, a kierowcy wjeżdżający w tym miejscu na A1 ze starej „gierkówki” będą mogli skierować się tylko na Śląsk, a do Łodzi i Gdańska już nie. Gmina twierdzi, że z tego powodu traci inwestorów. Resort transportu zapewnia, że węzeł ma być zaprojektowany jako dwukierunkowy. Zostało to włączone do koncepcji budowy A1, ale projekt już tych warunków nie spełnia. Betonową autostradę A1 między Łodzią a Tuszynem ma zbudować konsorcjum Polimeksu-Mostostalu oraz portugalskiej grupy MSF. Kontrakt ma wartość 1,16 mld zł. Finalizowane są prace dotyczące projektowania drogi i po uzyskaniu pozwolenia wiosną powinny ruszyć roboty. W tej jednak sytuacji uzyskanie zgody może być problemem.

W TEJ SYTUACJI wszystko jest problemem, może nawet więcej niż w tej sytuacji. Czyli jak było ? W koncepcji było inaczej a w projekcie jest inaczej ? To kto zatwierdził projekt niezgodny z koncepcją ? I czy ktoś tym projektem zarządza ? Jak się stosuje np. Prince2 to w zasadzie nie można się tak pomylić ale jeśli używamy PPM (już opisywana przeze mnie metodyka Polish Project Managing) to wszystko jest możliwe, nawet autostrada bez wjazdów i bez zjazdów, taki most w Płocku już stał ze trzy lata. Do dzieła Panie i Panowie z GDDKiA.

I HGW jak zwykle też

Przedstawiciele Metra wciąż oficjalnie zapewniają, że inwestycja ma być gotowa zgodnie z planem - jesienią przyszłego roku. Niestety, takie zmiany technologii tylko potwierdzają obawy, że inwestycja ma ogromne opóźnienie. Wystarczy spojrzeć do pierwszych harmonogramów przedstawianych dwa miesiące po podpisaniu umowy, pod koniec 2009 roku. Wszystkie stacje miały być w budowie od połowy 2010 roku. Pierwsza tarcza miała wystartować na początku 2011 roku. Teraz aktualny termin początku drążenia tunelu to kwiecień tego roku, a więc kilkanaście miesięcy później. Podobnie poślizg jest ze stacjami, na których wciąż trwa walka z przekładkami. Pora przestać mamić, że możemy zdążyć z budową do jesieni 2013 roku. Kiedy w końcu usłyszymy to od urzędników?

A który urzędnik się ośmieli ? Zgodnie ze starożytną zasadą ten kto przynosi złe wieści idzie w Ratuszu na szafot. Dlatego chętnych zwykle nie ma. Zasada ta obowiązuje generalnie w całej administracji i to nie tylko za PZPO. Poza tym winny musi być gdzieś na poziomie podinspektora lub referenta, bo reszta to nominaci polityczno-koteryjno-rodzinno-towarzyscy. A tych zwolnić nie można, więc tak trzeba młyńce robić żeby zwalić na bogu ducha winną sekretarkę a to nie jest takie proste. Zresztą jestem pewien, że opóźnienie linii o co najmniej 2 lata PZPO przedstawi jako sukces.

EURO 2012 Apokalipsa


W czasie konferencji poświęconej transportowi na Euro 2012 urzędnicy przyznali, że szykują wariant awaryjny na wypadek, gdyby nie udało się otworzyć trasy przed mistrzostwami. Ruch z kończącej się w podłódzkim Strykowie autostrady ma być skierowany drogą 14 do Łowicza a dalej "dwójką" do Warszawy. To wąskie i wiecznie korkujące się trasy, dlatego żeby nieco usprawnić przejazd wiele sygnalizacji świetlnych ma być wyłączonych a ruchem ręcznie ma sterować policja.

I to jest postęp na miarę Zielonej Wyspy w tonącej Unii. Po cholerę nam autostrady, postawimy na naszych „wyjątkowych” drogach tysiące policjantów i będzie cudownie, a na pewno taniej niż budowanie nowych dróg. To, że płynność ruchu jest najmniejsza właśnie w przypadku ruchu ręcznie sterowanego, to małe piwo, ważne, że urzędnicy WYMYŚLILI.

Do Euro 2012 drogowcy mogą nie wybudować w całości ani jednego odcinka drogi S5 – informuje „Gazeta Wyborcza”.
Droga ekspresowa S5 miała połączyć trzy z czterech miast gospodarzy mistrzostw w Polsce – Wrocław, Poznań oraz Gdańsk. Okazało się jednak, że w całości do Euro nie powstanie. Ostatecznie budowa rozpoczęła się jedynie na dwóch odcinkach. Do połowy 2012 r. miało powstać 30 km obwodnicy Bojanowa i Rawicza oraz 35 km z Poznania do Gniezna. Najpierw okazało się, że drogowcy nie zdążą zbudować pierwszego z nich. Teraz na jednym z odcinków (Czerniejewo – Gniezno) podwykonawcy opuścili w proteście plac budowy, gdyż główny wykonawca firma Dragados nie płaci im od jesieni ub. roku za wykonywane roboty.
I takich informacji należy się spodziewać coraz więcej, im bliżej terminu tym będzie goręcej. A na końcu będzie już tylko Miś. Na szczęście słomy ci u nas dostatek.

Kogo utopi Machnacz ?

 Trwające śledztwa mogą wkrótce doprowadzić do upadku wielu publicznych projektów informatycznych, które zdążyły pochłonąć setki milionów złotych – wynika z informacji „DGP”. Agenci CBA już są w resorcie spraw wewnętrznych, a wkrótce mogą się pojawić w każdym innym urzędzie centralnym, a także w gabinetach prezesów firm informatycznych.

 Wstrząs w branży teleinformatycznej trwa od listopadowego zatrzymania i aresztowania Andrzeja M., szefa Centrum Projektów Informatycznych MSWiA, a wcześniej dyrektora policyjnej informatyki. – To człowiek, który robił interesy ze wszystkimi największymi graczami na rynku przez ostatnich osiem lat. Jego wiedza jest nieprawdopodobna i każdy może się czuć zagrożony – przyznaje menedżer jednej z międzynarodowych korporacji. Jak informowaliśmy na łamach „DGP”, Andrzej M. przyznał się już w sądzie do przyjęcia łapówki w zamian za zlecenie projektu wartego 100 milionów złotych wrocławskiej firmie NetLine. – Chodzi o e-usługi, dzięki którym obywatele mieli załatwiać różne sprawy w policji poprzez internet, np. zezwolenia na broń. Problem w tym, że projekt był w 85 proc. finansowany z unijnych funduszy – mówi osoba zaangażowana w informatyzację administracji.
Odkrycie korupcyjnego mechanizmu sprawi, że Bruksela prawdopodobnie zażąda zwrotu wydanych na projekt euro. Co więcej, prokuratorzy nie wykluczają, że sam Andrzej M. będzie mógł liczyć w przyszłości na tzw. małego świadka koronnego. To oznacza, że w zamian za informacje o przestępstwach, o których organa ścigania nie wiedziały wcześniej, wystąpią przed sądem o nadzwyczajne złagodzenie kary. W konsekwencji podobny scenariusz może się powtórzyć niemal we wszystkich projektach prowadzonych przez CPI MSWiA, czyli np. ePUAP, pl.ID czy OST 112. Nieoficjalne informacje może potwierdzać zachowanie agentów CBA, którzy przed tygodniem rozpoczęli oficjalną kontrolę w CPI MSWiA, w pierwszej kolejności żądając oryginałów umów podpisywanych na budowę ZMOKU. – To baza danych z ewidencją ludności, dowodów osobistych i aktami stanu cywilnego.
Ważny element projektu pl.id, czyli stworzenia nowego, elektronicznego dowodu osobistego – wyjaśnia nasz rozmówca. Wykonawcę ZMOK-u wyłonił w trybie bez przetargowym (powołując się na względy bezpieczeństwa państwa) jeszcze Andrzej M. i została nim firma Sygnity. Jak sprawdziliśmy w oficjalnych dokumentach, obecny szef CPI Zbigniew Olejniczak również bez przetargu powierzył ważny element tego projektu tej samej firmie. – Prześwietlamy wiele podobnych umów. W mojej ocenie nie było dotąd śledztwa, które może mieć tak poważne konsekwencje, czyli niestety grozi utratą setek milionów złotych z unijnych funduszy – wyjaśnia nasz rozmówca ze służb specjalnych. Niezamierzonym efektem np. upadku projektu pl.ID będą „turbulencje” odczuwalne w informatyzowaniu służby zdrowia. Bo zgodnie z założeniami nowy dowód miał nam służyć również jako przepustka do korzystania z usług medycznych.
Co więcej, zdecydowane działanie służb w przypadku znanego w branży IT Andrzeja M. spowodowało, że do CBA trafiło mnóstwo informacji o możliwych nieprawidłowościach w innych urzędach centralnych: od Ministerstwa Finansów przez resort zdrowia po np. ABW.
Poszło w błoto około 6.5 MILIARDA PLN w tym pewnie z 10% do kieszeni urzędników, w tym przede wszystkim funkcjonariuszy MSWiA. I tak wygląda „cyfryzacja” Bolanda Republic, nie dość, że to badziewie nie działa to jeszcze ci, którzy prawa mają strzec, po prostu ordynarnie kradną. Pracuję w tej branży od 15 lat. Od zawsze w środowisku mówiło się  o koszmarnej korupcji w MSWiA oraz Policji. Oraz o równie koszmarnej niekompetencji, która spowodowała, że wielkie koncerny i nasze rodzime firmy IT sprzedawały i sprzedają nadal kompletnie bezużyteczne produkty. Zapytajcie o Kompleksowy System Informowania Policji , to temat TABU. I nie sądzę, żeby aresztowanie Machnacza coś zmieniło. W Ministerstwie Gospodarki w skandaliczny sposób wdrożono rejestr działalności gospodarczej, dane są tak spierdolone, że trzeba je będzie jeszcze ze dwa lata poprawiać. A urzędnicy mają dwa razy więcej pracy niż przed tą „informatyzacją”. Nigdy, ale to absolutnie nigdy nie przestrzegano najważniejszego prawa dotyczącego informatyzacji, które mówi, że przed informatyzacją trzeba przystosować procesy biznesowe do logiki cyfrowej. Stąd kolejne porażki, jak choćby e-podpis. Dziś mimo powołania Pana Ministra od cyfryzacji kluczowe rejestry pozostawiono w rękach MSWiA (czytaj ABW), kolegom Pana Machnacza takim jak obecny szef CPI. Ministerstwo Finansów ma gotową (za kilkanaście milionów) analizę pod system e-podatki i co ? A KURWA nic, analiza na półkę i więcej papierów. Nad resortem Zdrowia (???) nawet nie chcę się znęcać. A może być inaczej. Wspólnie z moją szefową podejmujemy się za góra 10 % przewidzianych kosztów i w co najmniej dwu krotnie krótszym czasie wykonać za Pana Boniego całą robotę i jeszcze nam zostanie na zakup tropikalnej wyspy dla każdego członka zespołu. I JA KURWA NIE ŻARTUJĘ. To wszystko można zrobić JEDNYM NARZĘDZIEM, które tanie nie jest ale w porównaniu z ilością wywalanego dotychczas szmalu jest wręcz darmo. Pomyślicie, że przesadzam. Otóż nie, rozwój technologii jest tak potwornie szybki, że to co 10 lat temu wydawało się nigdy nie osiągalne, dziś jest już do dyspozycji. Jeden wielki system E-Bolanda to nie jest fantazja, technicznie jest to wykonalne, organizacyjnie „NIGDY W ŻYCIU”.

p.s. Potrzeby informacyjne RP to tylko ułamek danych, którymi udanie zarządza Google.

Mroki średniowiecza

5 tys. kary grzywny musi zapłacić Dorota "Doda" Rabczewska za obrazę uczuć religijnych - taki wyrok wydał w poniedziałek mokotowski sąd.

Następny, który waży się obrazić Święty Kościół skończy na stosie, ku przestrodze dla innych. Proponuję też w Bolanda Republic zmienić kalendarz, zamiast 2012 niech będzie 1012, lepiej pasuje do kontekstu.

Pospieszalski poruszył też temat krucjaty różańcowej, która na Węgrzech trwała podczas prezydencji. - To myśli od Węgrów zarazili się krucjatą różańcową - mówił. - To jest dużo ważniejsze, niż zwykło się myśleć. W II połowie lat '50 był w Austrii potężny ruch modlitewny w intencji opuszczenia kraju przez Sowietów. I okazał się on skuteczny. Ruchy modlitewne mają w Europie dużą tradycję. (...) Za mnie też modlą się ludzie i to daje mi ogromną pomoc - odpowiedział Orban.

A może teraz zrobimy krucjatę różańcową o : sprawną służbę zdrowia, autostrady, koleje wielkich prędkości, e-urzędy i inne rzeczy, których jakoś normalnymi, ziemskimi metodami załatwić w Bolanda Republic nie można.

Ameryka vs Europa to już prawie zimna wojna

Pora, by powstały niezależne europejskie agencje ratingowe i uspokoiły rynki podenerwowane ciągłymi spekulacjami - uważa szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle, który w niedzielę rozpoczął wizytę w Grecji. "Pora, by Europa udowodniła, że jest zdolna stawić czoło agencjom ratingowym - powiedział dziennikarzom Westerwelle w przerwie między rozmowami ze swoim odpowiednikiem Stawrosem Dimasem. "Rynki ledwie mają czas na oddech", a już agencje ratingowe swoimi decyzjami z powrotem pogrążają je w niepewności - dodał.

W USA są trzy prywatne firmy „bawiące się” w nadawanie etykietek firmom i państwom. Nazywają się „agencjami ratingowymi” i przez lata udało im się owe „ratingi” wszczepić w systemy finansowe wszystkich najważniejszych giełd i instytucji finansowych. Wyszło tak, że komputery zależnie od magicznych literek oznaczających poziom „ratingu” pożyczają pieniądze na inny procent, sprzedają i kupują akcje i obligacje, wszystko zaczyna się kręcić bez udziału ludzi. Brakuje tylko (a może już tak jest) żeby zamienić to na system informatyczny, napcha się danych do bazy a system sam oceni jaki „rating” nadać. Będzie jeszcze weselej.

Z drugiej strony mój szanowny Tata był łaskaw zauważyć, że skoro „analitycy” z tych agencji wiedzą lepiej jak prowadzić firmy i zarządzać finansami wszystkich Państw świata to po jaką cholerę nam rządy i parlamenty, niech rządzą pracownicy tych agencji. Ale nic z tego, szanowne towarzystwo jest wyłącznie od recenzowania, a ponosić odpowiedzialność to nie ma mowy, oni są od spijania samej śmietanki. Czarną kawę bez cukru zostawiają dla motłochu, czyli nas wszystkich.

Niezwykle krytyczny komentarz na temat agencji ratingowej Standard&Poor's publikuje niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”. To reakcja na obniżenie przez agencję ocen wiarygodności kredytowej dziewięciu krajów strefy euro, w tym Francji. „Sueddeutsche Zeitung” określa decyzję agencji jako absurdalną i śmieszną. Najnowsza ocena sugeruje bowiem, że pożyczanie pieniędzy Włochom czy Hiszpanii niesie ze sobą takie samo ryzyko jak lokowanie kapitału w Kolumbii czy na Bahamach. Zdaniem gazety Standard&Poor's z całą siłą stara się wmieszać w europejską politykę i wymusić na rządach przyjęcie anglosaskiego modelu finansowego. Chodzi głównie o zalewanie rynku pieniędzmi w celu ratowania banków czy wdrażania programów ożywiających koniunkturę. Kto tego nie robi, naraża się na obniżenie ratingu. „Sueddeutsche Zeitung” ostrzega, że Standard&Poor's rozbija w ten sposób strefę euro. Europie pozostają zaś dwa wyjścia. Albo zacznie grać na warunkach dyktowanych przez agencje, albo całkowicie je odrzuci i doprowadzi do złamania agencyjnego monopolu.

Upadający Rzym XX wieku, im słabiej się czuje tym bardziej kąsa. Podważenie roli USD jako jedynej waluty rezerwowej i transakcyjnej to koniec imperium. Stąd ten wściekły atak na Euro. Średni kurs EU/USD to około 1,2. A ostatnio było już 1,5. Poza tym Chiny i inne kraje posiadające nadwyżki finansowe lokują je już co najmniej w 30% w EU, z tendencją rosnącą. Z drugiej strony wiele krajów w tym przede wszystkim Iran (sic) próbuje organizować wymianę towarową opartą o inne niż USD waluty. Ostatnio Chiny umówiły się z Japonią i Tajlandią, że będą się rozliczać bez pośrednictwa zielonego śmiecia. I co się stało ? Otóż stało się tak, że :
1. Strefa EU, choć daleko jej do zadłużenia USA sięgającego 14 bln USD okazała się być zadłużona „nadmiernie”, przynajmniej w opinii rynków (Wall Street) i agencji ratingowych (też wyłącznie z Wall Street).
2. Iran buduje bombę atomową, bo o giełdzie ropy naftowej, którą to buduje na pewno w przeciwieństwie do podejrzeń o program atomowy, które są pewnie równie prawdziwe jak broń masowej zagłady w Iraku.
3. Rząd USA wyraża „zaniepokojenie” programem zbrojeniowy Chin, choć wydają one z 10 razy mniej na zbrojenia niż USA
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych ale jasne jest dla mnie, że USA będą bronić American Dream, czyli systemu finansowego z pod czarnego kapelusza, jak niepodległości. Bo prawdziwym zagrożeniem dla USA nie są siły zbrojne żadnego innego kraju, największym zagrożeniem jest perspektywa oddania im ich własnych „zielonych śmieci” i nominowanych w nich „papierów wartościowych”. A to się prędzej czy później stanie.

A może ich pozamykać ?

Włoska Policja Skarbowa przeprowadziła w czwartek w ramach śledztwa prowadzonego przez prokuraturę miasta Trani na południu Włoch przeszukanie w mediolańskim biurze amerykańskiej agencji ratingowej Standard & Poor's. Prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie działalności Standard & Poor's w związku z oskarżeniami o spekulację, manipulowanie rynkiem i nieuprawnione wykorzystywanie zastrzeżonych informacji. Dochodzenia te prokuratura wszczęła na przełomie 2010 i 2011 roku m.in. w związku z "podejrzanymi skokami notowań włoskich papierów dłużnych na giełdzie mediolańskiej".

Podejrzenie ? Ja mam wewnętrzną pewność, że manipulowanie rynkiem i wykorzystywanie poufnych informacji jest podstawą działania wszystkich trzech agencji. Mało tego, uważam, że wykonują one literalnie zlecenia opłacane przez banki inwestycyjne, a przede wszystkim Goldman Sachs. Najpierw Goldman „zajmuje pozycje”, potem rozsiewa ploty a na końcu agencje w dramatyczny sposób zmieniają catingi. Goldman realizuje zyski i „następny do golenia”. 

Perry z wozu – Ameryce lżej

Nigdy nie uważałem, że konserwatywny ruch w Ameryce ogranicza się do jednej osoby. Naszym celem jest nie tylko odsunięcie od rządów prezydenta (Baracka) Obamy, ale i zastąpienie go prawdziwym konserwatystą, który przyniesie rzeczywiste zmiany - powiedział Perry, ogłaszając swoją rezygnację.

Tylko prawdziwy konserwatysta może przynieść zmiany, na lepsze oczywiście. Cała istota konserwatyzmu sprowadza się bowiem do poszukiwania nowych, lepszych rozwiązań, konserwatyzm motorem zmian i postępu. W USA pogłupieli już wszyscy, tylko czekam, aż konserwatywny (czyli w tym przypadku postępowy) kandydat na prezydenta USA powie „ I nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne a białe jest białe”. 

Wyboro-USA-boty

"Cześć Michelle, tutaj Mitt Romney. Już tylko kilka dni do prawyborów w Karolinie Południowej. Dzwonię, żeby prosić cię o twój głos. Z twoim poparciem możemy pokonać jesienią Baracka Obamę". Automatyczną wiadomość od sztabu republikańskiego kandydata na prezydenta USA wielu mieszkańców stanu Karolina Południowa usłyszało w słuchawkach swoich telefonów zbyt wiele razy.- Mam tego dosyć. To już trzynasty telefon dzisiaj. Dzwonią w kółko od rana do nocy - mówi Michelle Anderson, sprzedawczyni z małego sklepiku w Charleston, i zniecierpliwiona rzuca telefon na ladę. - Zwykle od Romneya. Po 50 telefonach może być pewien, że nie dostanie ode mnie głosu.

Kolejny „sukces” specjalistów od PR, na miarę Hitów Kinowych w Polsacie (film 1h45m a całość 3h30m, czyli DWIE GODZINY reklam. Ale co za dużo to i krowa nie zje, nawet taka krowa jak amerykański wyborca z Karoliny Południowej

Znowu kłopoty z liczeniem.

W Iowa najprawdopodobniej wygrał Rick Santorum. Najprawdopodobniej, bo odpowiedzialni za organizację i przebieg wyborów członkowie Partii Republikańskiej (GOP) otwarcie przyznają, że poprawione wyniki wskazują na Santoruma, religijnego konserwatystę z Pensylwanii, ale partia wciąż nie może doliczyć się głosów z kilku okręgów wyborczych. I raczej już się nie doliczy, więc lokalny oddział GOP zatwierdził korzystne dla Santoruma wyniki. Ale przewaga senatora nad Romneyem wynosi tylko 34 głosy: 29 939 do 29 805.

Kłopoty z liczeniem to już Republikańska Specjalność. Nie tak dawno tą metodą udało się wybrać nieodżałowanego „prezydenta” G. W. Busha. To już dawno wymyślił towarzysz Stalin, który był łaskaw stwierdzić, że „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy „. Ale, że znalazł takich pojętnych uczniów w „kolebce demokracji” to zaiste ciekawe.

Poszukiwania Nikodema Dyzmy

Nicolas Sarkozy zarzucił francuskim bankom, że nie robią tego, co do nich należy, to znaczy nie finansują gospodarki. Dlatego - jego zdaniem - konieczne jest utworzenie "banku przemysłowego", który odgrywałby taką właśnie rolę.

To niech sobie Sarko poczyta Karierę Nikodema Dyzmy i casus Banku Zbożowego. Najpierw barany pozwoliliście bankom grać w ruletę a teraz się dziwicie, że nie dość że przegrali Wasze pieniądze to jeszcze wolą dalej spekulować niż męczyć się z kredytami na działalność gospodarczą. Oni zachowują się racjonalnie, więcej kasy mniejszym kosztem. Tylko, niech sobie Sarko przypomni kto na to pozwolił, kto i kiedy zezwolił bankom na życie ze spekulacji. Wystarczy zabronić bankom jakiejkolwiek działalności poza podstawową działalnością bankową i po problemie. Bank ma być bankiem, coś takiego jak „bank inwestycyjny” to już nie bank. Nie jestem przeciw wolności ale bank to firma, która ZA ZGODĄ społeczeństwa może emitować pieniądze. I z tego powodu czerpie ogromne profity. Zatem, jeśli korzysta z nadzwyczajnych uprawnień to społeczeństwo ma prawo do nakładania ograniczeń. A jak ktoś chce sobie spekulować to proszę bardzo, niech założy fundusz inwestycyjny i do roboty, ale fundusz, nie bank. Bo „bank inwestycyjny” to skrzyżowanie psa z kotem. Tu regulatorzy popełnili błąd, który rozpieprzy cały system. 

Kryzys – diagnoza

To jest walka na śmierć i życie. Jeśli uda się wrócić do nurtu neoliberalnego, to doprowadzi nas do jeszcze większego kryzysu. To będzie koniec epoki. Zapłacimy za to jako cywilizacja, jako ludzkość cenę, która przy tym, co się teraz dzieje będzie przedszkolnym ćwiczeniem - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski prof. Grzegorz W. Kołodko. 

Zdaniem ekonomisty i byłego ministra finansów, by wyjść z kryzysu i zapobiec jego powtórzeniu potrzebujemy światowego porozumienia. Tego kryzysu nie można przezwyciężyć wysiłkiem nawet najpotężniejszego kraju - uważa prof. Kołodko. Autor książek "Wędrujący świat" i "Świat na wyciągnięcie myśli" uważa, że winnymi kryzysu nie są poszczególni ludzie, ale neoliberalny system, w jakim dotychczas działali. Jego zdaniem od czasu Reagana i Thatcher postępująca deregulacja rynku doprowadziła do gigantycznej spekulacji, skutkującej przychwytywaniem rosnącej wydajności pracy przez wąską grupę osób.

Od lat jestem zwolennikiem Pana Profesora. Ale  tym razem podpisuję się pod Jego słowami „czteroma łapami”. Te kilka zdań zawiera całą dramatyczną prawdę o sytuacji, w której się znaleźliśmy. Bezkrytyczna deregulacja rynku kapitałowego przy przeregulowaniu sfery wytwórczej oraz społecznej spowodowało, że ogon się od psa uwolnił i zaczął nim machać. Zwłaszcza w ostatnich dniach środowiska skrajnej liberalno-ekonomicznej prawicy amerykańskiej przypuściły zmasowany atak propagandowy na Europę i to co jeszcze na świecie im się opiera. To naprawdę walka o życie całych społeczeństw. Bezkrytyczni apologeci plują na wszystko co jeszcze usiłuje się przeciwstawić „niewidzialnej ręce rynku finansowego”. Wszelakiej maści „analitycy” pouczają cały świat, roszczą sobie prawa do oceny systemów politycznych i społecznych, znają się na wszystkim a tak naprawdę to oczywiście nie znają się na niczym. Ekonomia oparta wyłącznie na spekulacji finansowej musi się zawalić ale co ich to obchodzi, jeszcze można się obłowić a „po nas choćby potop”. Na „rynku CDS” jest DWUKROTNY PRODUKT ŚWIATOWY a na Forex obraca się pieniędzmi, które wielokrotnie przerastają całkowitą emisję pieniądza. Maklerzy „popychają cyferki” po ekranach monitorów co nie ma żadnego związku z pieniądzem prawdziwym. Będzie wielkie BUM i cały ten „pieniądz” wyparuje z komputerów. I nie będzie co zbierać. A wszystko to z powodu chciwości paru ludzi, którym cyferki na ich kontach pomieszały w głowach, i systemu „najstarszej demokracji” gdzie wybory wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy na kampanię. I tego się nie da naprawić, to można tylko zburzyć. I tak się w końcu stanie, ale ofiar będzie dużo, za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz