Motto: "Jeszcze nic nie zrobiliśmy, a syf już jest" - miał powiedzieć jeden z doradców premiera.
Całe moje życie
Jeśli spadnie zatrudnienie, to będzie cios we wzrost gospodarki, będziemy coraz wolniej doganiać poziom życia Zachodu, to jest istota sprawy. Nie ma możliwości poprawy życia milionów ludzi przy słabnącym wzroście gospodarczym prof. Leszek Balcerowicz
Panie profesorze, całe moje już 58 letnie słyszę ten Pana cytat mniej więcej co dziesięć lat. W każdej dekadzie mojego życia mobilizowano mnie do poświęceń w imię przyszłości, do odkładania konsumpcji „na później”. Zawsze było kolejnym władcom „nie po drodze” z ludem, który chciał „tu i teraz”. Za to zawsze słyszałem, że jeśli reformy to „albo teraz albo nigdy”. I po kolejnej „reformie” nic się nie zmieniało oprócz ekipy rządzącej. Zmienił się nawet ustrój ale zasada „odraczania konsumpcji” nigdy. Bo ta zasada jest ponadczasowa i dotyczy wyłącznie „ciemnego ludu”. Jak świat światem ci, którzy konsumpcji nie odkładali wmawiali ludziom, że muszą się poświęcać dla …. (tu wpisz cokolwiek). I „ciemny lud” to kupował. Zwykle do czasu aż już całkiem” nie miał co konsumować” (patrz Maria Antonina i ciastka). Wtedy spadały karki większości „autorytetów” i lud żarł aż go brzuch rozbolał. Potem pojawiali się „nowi władcy” i sytuacja się powtarzała. Jak patrzę na ten nasz świat to myślę, że do „spadających karków” już jest niedaleko. A Panu Profesorowi gratuluję niczym nie popartego dobrego samopoczucia ,i zdrowia życzę .
Po co On Nam To robi ?
On musi to zrobić (przeprowadzić reformę emerytalną - przyp.red.) tylko ze względu na oczekiwania instytucji finansowych i ustabilizowania budżetu - powiedział. - Jak się przez cztery lata nic nie robiło, to teraz widać, że ten rząd wygrał dla samego rządzenia - dodał. Tusk chciał pobić rekord świata i go pobił. Jest pierwszym politykiem, który wygrał wyboru dwa razy z rzędu, ale co teraz? Chce wygrać kolejne wybory i następne cztery lata mają być podporządkowane zwycięstwu - stwierdził, wyjaśniając, że Polacy rozumieją, że władza nie chce realnie zmienić zasad.
A dlaczego „rynki” tego „oczekują”, tego też nikt nie wie. Taki jest po prostu „pogląd” czyli plota. Ja myślę tak, rozwój technologii i globalizacja w coraz szybszym tempie likwidują miejsca pracy tam gdzie siła robocza droga czyli u nas. Te dwa zjawiska działają tylko w jedną stronę, fabryki wyprowadzone z europy (ostatnio Nokia) nigdy tu nie wrócą. Jeśli jeszcze starsze pokolenia nie zwolnią zajmowanych miejsc pracy to bezrobocie młodych wzrośnie za kilka lat do 50% średnio w całej UE. I co wtedy będzie ? Wtedy będzie to, do czego przygotowuje się niemiecka młodzież, kupująca (podobno na sporą skalę) Kapitał Marksa. To jedno. A drugie to zwykła konstatacja, że w naszych czasach nie chodzi już kompletnie o nic innego, tylko o wygranie wyborów. Jeśli taka ma być Polska i taka demokracja to rację ma Danuta Wałęsa mówiąc, że nie tak miało być. Ale jest.
Wcześniej Rzeczpospolita powołując się na projekt ustawy podała, że podniesienie wieku emerytalnego da 40 mld zł i stworzy 250 tys. nowych miejsc pracy do 2020 roku.
Czyli ja jestem kompletnym idiotą. Jakim cudem dwa pełne roczniki NIE ZWALNIAJĄCE miejsc pracy mają stworzyć „nowe miejsca pracy” nijak nie kumam. Zaiste ten rząd to cudotwórcy. Jeśli te dwa roczniki zajmą około 500 tys. miejsc pracy to jakim cudem przybędzie jeszcze 250 tys. więcej. To musiało by „z kapelusza” powstać w sumie 750 tysięcy. Tego nawet Cooperfield nie wyczaruje.
Zamiast jednak wydłużać czas pracy "od dołu" wyciągając z bezrobocia i szarej strefy ludzi młodych, rząd Tuska chce maksymalnie wyeksploatować pokolenie starsze. I radykalnie skrócić okres wypłacania emerytur. Bo ludzie skrajnie "wypracowani", przy tak niskich (i pogarszających się) standardach polityk społecznych i warunków pracy, na pewno nie będą żyli dłużej. A i tak ten okres jest u nas krótszy niż w krajach UE.
Pani Profesor Staniszkis to znowu nic nie rozumie. Pan Premier nic nie może, bo o tym wszystkim o czym Pani z taką pasją pisze „decydują rynki”. I to właśnie „rynki oczekują” podniesienia wieku emerytalnego. Chodzi wyłącznie o zapchanie dziury w budżecie. Po co płacić za aktywizację zawodową młodych oraz opiekę zdrowotną starych jak można to rozwiązać „reformą emerytalną”.
I On też
Prezydent Bronisław Komorowski wyraził głębokie uznanie dla rządu za podjęcie decyzji o reformie systemu emerytalnego. Zdaniem prezydenta reforma ta jest "absolutnie konieczna". - Jeśli nie teraz, to kiedy? - pytał Komorowski.
Absolutnie konieczne to jest postawienie tego kraju z głowy na nogi. Pan Prezydent nie widzi jak żałosne jest to Państwo, którego jest prezydentem, jak żałosna jest „klasa polityczna” i administracja. Ale jak ma widzieć, skoro sam jest od wielu lat częścią tego „systemu nieudolności”. Panie Prezydencie, podnieść wiek emerytalny potrafi nawet idiota, zrobić porządek w Polsce nikt, Pan też nie. A Polacy wybrali Pana żeby Pan ich reprezentował a nie działał jak król, którego ocenić może tylko historia. Tyle, że poza gębą pełną frazesów Pan Prezydent wydaje się nie mieć szacunku dla Polaków, którzy w 90% odrzucają świetlane pomysły władzy. Ale jakie to ma znaczenie ?
Zdaniem prezydenta opinia publiczna "w jakiejś mierze nagradza za odważne reformy", o czym świadczą m.in. bardzo dobre notowania i pozycja międzynarodowa b. premiera Jerzego Buzka. - Absolutna większość reform przeprowadzonych przez rząd AWS-UW, a potem już tylko AWS, nie została zakwestionowana - ocenił.
Dobre notowania profesora Buzka to efekt jego „medialnej kreacji” i nie mają nic wspólnego z oceną czterech reform. Jak funkcjonują „zreformowane obszary” lepiej nawet nie mówić. Właśnie zaczęła się poważna dyskusja nad „odkręceniem” reformy szkolnictwa. Czy Pan Prezydent nie widzi co ona spowodowała, czy pan Prezydent naprawdę nie widzi jakie spustoszenie wywołują tzw. gimnazja ? Reforma administracyjna stworzyła dwa nikomu do niczego nie potrzebne twory jakimi są powiat i samorząd wojewódzki. Temu ostatniemu udało się w Mazowieckim wykończyć Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze, na przykład. O służbie zdrowia nie warto nawet mówić. I na koniec „reforma emerytalna”. Obniżenie średniej emerytury O POŁOWĘ to jedyny skutek tej „reformy”. Mało Panu Prezydentowi afer z OFE ? To od 2014 roku zobaczy Pan jak „nowi emeryci” będą zdychać z głodu po otrzymaniu góra 30% ostatniej pensji zamiast 60% jak było „przed reformą”. Wystarczy ? Jedyne co Pana Prezydenta usprawiedliwia to jego stanowisko, całkowicie bez znaczenia.
Kim Dzong Tusk
Przez ostatni rok Platforma miała pełną władzę. Natomiast wtedy pan premier ogłosił strategię przeczekania. Ale to już minęło i teraz mamy inna strategię: twardych reform - przekonywał w radiu TOK FM poseł PO Łukasz Gibała. Jego zdaniem rząd popełnił w ostatnich miesiącach kilka błędów, które spowodowały znaczny spadek poparcia dla Platformy. To jednak nie oznacza "grobowej atmosfery" w klubie. - Wręcz przeciwnie, ja jestem optymistą, odkąd usłyszałem, że premier poważnie podchodzi do tego ostrzeżenia. Donald Tusk podejmie właściwe wnioski i uda się mu z tego kryzysu wyjść - zaznaczył polityk.
Litości, Panie Pośle, litości. Następnym razem z równym przekonaniem będzie Pan pewnie mówił, że jak Donald Tusk zechce to będzie żył i panował wiecznie. Może zresztą już stał się nieśmiertelny, bo nieomylnym jest od zawsze, prawda Panie Pośle.
p.s. a dupa Pana nie boli ?
90%
Monika Olejnik: : Ale ludzie przestają wierzyć Tuskowi, widzi pan sondaże.
Grzegorz Schetyna: : Widzę sondaże i to mnie strasznie martwi, że tak bardzo dużo ludzi, znaczy przygniatająca liczba, bo to jest prawie tam 89 proc., prawie 90 proc. nie chce, w ogóle nie chce słyszeć o podwyższeniu wieku emerytalnego, to znaczy, że my nie jesteśmy w stanie jeszcze do nich dotrzeć, powiedzieć im dlaczego to jest niezbędne. Na to potrzebny jest czas, tak jak powiedziałem zespołowość w tym przekazie.
Monika Olejnik: : No tak, ale jak pan z drugiej strony patrzy, że 70 proc. Polaków źle ocenia działania rządu?
Grzegorz Schetyna: : To też jest niedobre, bo nie ma tej bazy, nie ma podstawy do budowania zaufania, czy do jego rozszerzania. Ludzie nie mogą być bokiem czy tyłem być odwróceni do tych, którzy w ich imieniu podejmują decyzje, szczególnie parę miesięcy po wyborach.
Nawet gdyby te 90% nie miało racji to jednak ma takie a nie inne zdanie. A demokracja nie polega na organizowaniu co cztery lata telewizyjno-tabloidowych plebiscytów PO czy PiS. I kto wyjdzie z tego zwycięsko przez następne cztery lata może robić co chce bo ma na to „legitymację”. O nie, demokracja ma funkcjonować codziennie. Kartka wyborcza to nie weksel in blanco. To tylko kontrakt na robotę do wykonania. Do wykonania ma być to, co prezentują partie w kampanii wyborczej. A jak jest. W kampanii są bajki, a po wyborach „trudne decyzje”. To jest oczywista kpina z demokracji. A głos ludu to głos Boga, przynajmniej dla polityków, i jak 90% społeczeństwa nie chce podniesienia wieku emerytalnego to ma do tego prawo. I żaden polityk który wie „lepiej” i „w naszym imieniu” nie ma żadnej legitymacji od nas do podejmowania za nas tej decyzji. A odrzucanie po raz kolejny referendum jest pluciem nam wszystkim w twarz. I po co wygoniliśmy „komuchów” jak ich następcy przerośli mistrzów ? Czym do kurwy nędzy różnią się „wybory PO czy PiS” od tego co wyborami nazywali komuniści nawołując „głosuj bez skreśleń”? A niczym, bo czego byś nie zrobił człowieku to i tak rządzić będzie „ta sama opcja”. Coś niechybnie się kończy na naszych oczach, cały ten system „zachodniej demokracji i gospodarki rynkowej” zdycha w mękach, co będzie po nim. Coś na pewno będzie.
Pora na pożegnanie
2007
1. Przyśpieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy.
2.Radykalnie podniesiemy Emerytury i RENTY, oraz podniesiemy płace
budżetówki.
3.Wybudujemy nowoczesna sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i
obwodnic.
4.Zagwarantujemy bezpłatny dostęp do NAUKI, OPIEKI MEDYCZNEJ,
zlikwidujemy NFZ.
5.UPROŚCIMY PODATKI. Wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną,
zlikwidujemy ponad 200 opłat urzędowych.
6.Przyśpieszymy budowę stadionów na EURO 2012r.
7.Szybko wypełnimy misję w IRAKU.
8.Sprawimy ,że młodzi POLACY będą wracać z EMIGRACJI - do domu i
inwestować w POLSCE.
9.Podniesiemy poziom EDUKACJI, i upowszechnimy INTERNET.
10.Podejmiemy rzeczywistą walkę z KORUPCJĄ, będziemy ją
wypalać...gorącym żelazem!
2012
Temu Panu już dziękujemy
Kryzys ? jaki kryzys ?
Zgodnie z ustawą o ustroju sądów powszechnych, sędziowie powinni w każdym roku mieć waloryzowane wypłaty. - Ustawa przewiduje, że nasze wypłaty powinny wzrastać tak samo jak średnia krajowa. Jeśli rzeczywiście jest kryzys to średnia krajowa nie powinna wzrastać i nasze wypłaty też. Problem w tym, że średnia wzrosła w ubiegłym roku dość znacznie, a nam i tak się wmawia, że trzeba oszczędzać, bo kryzys szaleje - tłumaczy w rozmowie z reporterem TOK FM - sędzia Łukasz Piebiak.
Pan sędzia był łaskaw posłużyć się logiką na poziomie podstawowym. I dlatego coś mu się tu nie zgadza, nie jemu jednemu zresztą. Patrząc na wskaźniki ekonomiczne Polska rozwija się obecnie w dość dobrym tempie. Ale patrząc „dialektycznie” może być też straszny kryzys, bo można polakom robić wodę z mózgu dowolnie, z jakiego mózgu zresztą.
Dlaczego ? A DLATEGO
Ola, 30 lat, ogrodnik. - Po 10 latach pracy na własny rachunek musiałam zamknąć firmę (ledwo wystarczyło na ZUS) i wrócić do rodziców. Przez rok wysłałam kilkaset CV do szkółek ogrodniczych, agencji reklamowych, wydawnictw itp. Kiedy wysyłam CV i listy motywacyjne, to już nawet nie liczę na odpowiedź. Ale rozmowa kwalifikacyjne to co innego. Zawsze czekałam na jakąś odpowiedź. Najczęściej nie dostawałam. Nie jestem warta nawet informacji: nie, dziękujemy? Teraz aplikuję do firm ogrodniczych w Holandii, Belgii i Norwegii. Jestem w szoku, na każdy list przychodzi odpowiedź. Każdy list jest pisany konkretnie do mnie, odnosi się do moich kompetencji. Dyrektor Muzeum Botanicznego w Bergen odpisała, że na razie nie ma dla mnie pracy, ale popyta wśród znajomych i jak coś się pojawi, najpewniej wiosną, to się odezwie. Wierzę, że tak się stanie. Szkoda tylko, że będę musiała wyjechać.
Łatwo było wykonać pierwszy krok. Bo jak się jest na poziomie zero to na pierwszy schodek i żaba wskoczy. Takie jest prawo natury. Ale na schodki wyższe to już nie jest tak łatwo. I to jest właśnie sytuacja Bolanda Republic. Łatwo było, wyłącznie dzięki energii obywateli zresztą, wleźć na pierwszy stopień do Europy. Ale na następne już nie wejdziemy. Dlaczego ? A KURWA właśnie dlatego. To kompletne chamowo po prostu, zwłaszcza niestety dotyczy to „pracodawców”. Więc pocałujcie Misia w dupę, młodzi wyjadą do pracy gdzie indziej a ja na wieczne wczasy do Tajlandii. A jak się obudzicie z ręką w nocniku, to sami będziecie zapierdalać, jaśnie pracy dawcy.
Czy On coś zrobi ? W terminie ?
"Metro": Pierwsza polska elektrownia jądrowa nie powstanie w 2020 roku. Możliwe, że dopiero pięć lat później – przyznaje inwestor, Polska Grupa Energetyczna. Wcześniej premier Donald Tusk deklarował, że Polska "da radę" zbudować elektrownie do 2020 roku.
I tu się za łasych łapkach Tuska pułapka zatrzasnęła. Jego poprzednicy też wszystko obiecywali ale potem mogli powiedzieć, że gdyby ich wybrali na drugą kadencję to by zrobili. A, że wybory przegrali to nie mieli kiedy. Tusk na swoje nieszczęście tą drugą kadencję wygrał i teraz „nie ma zmiłuj” przychodzą rachunki. Poza tym śmiem twierdzić, że takiej bandy nieudaczników jak ta ekipa to jeszcze nie było.
Takie będą Rzeczypospolite
Wychowania w szkole już nie ma, i to nie ma go nawet w wersji śladowej odnoszącej się do prostych odruchów "proszę" czy "dziękuję". Nauczyciele są coraz bardziej zastraszani - przez uczniów, przez rodziców, przez regulacje prawne. Zwykle w sporach między uczniem a nauczycielem przegrywa ten ostatni. Są prawa ucznia, rzecznicy do wszystkiego się wtrącający, a nauczyciel zostaje sam. Dyrektor nie stanie po jego stronie, koledzy nauczyciele prywatnie pewnie będą go pocieszać, ale publicznie nie będą się z nim solidaryzować, dziennikarze też w większości nie poprą, więc co ma robić? - mówi w wywiadzie dla "Uważam Rze" prof. Ryszard Legutko, były minister edukacji. - Można odnieść wrażenie, że ogromna część Polaków zgłupiała, uważając, że najlepsze wychowanie to brak wychowania - dodaje.
Tym razem diagnoza Pana Profesora jest jak najbardziej prawdziwa. Ogromna część Polaków zgłupiała, zachowują się jak kiedyś dzikusy obdarowane tandetnymi paciorkami. Czytają tabloidy, oglądają debilne seriale, słuchają Dody ciesząc się komórami, plazmami i innymi paciorkami. Tak się zatracili w tych pozorach „dobrobytu”, że zapomnieli o wszystkim, o własnych dzieciach też.
Odrażający, brudni, źli
Detektyw bez licencji wyłudzający wyznania i nagrywający je po kryjomu za pieniądze tabloidu i stacji telewizyjnej, kreujących się na niezależne media - okropieństwo - mówi o. Zięba. Zaznacza, że najbardziej oburzają go jednak quasi-naukowcy, którzy wykorzystują tę tragedię do promocji własnych fobii. Zdaniem o. Zięby mamy do czynienia z przerażoną matką, która w szoku i śmiertelnym przerażeniu zareagowała spontanicznie, a później brnęła w kolejne kłamstwa. Mówi, że reporterzy biegnący do męża Kasi, żeby go dopaść przed widzeniem z żoną w areszcie, zachowywali się jak hieny. Eksperci bez cienia wstydu łamiący intymność całej rodziny Magdy i snujący dywagacje mimo nieznajomości faktów. Katastrofa etyczna - ocenia o. Zięba.
Jedyny sprawiedliwy. Szacun dla o. Zięby od zatwardziałego ateisty i antyklerykała, wielki szacun. Zaprawdę jak w Biblii znalazł się tylko jeden sprawiedliwy w tym skundlonym kraju.
Przytuliska Tuska
Większość z obecnie rządzących ministrów do swoich gabinetów politycznych powołała osoby bardzo młode, związane z młodzieżówką PO. Najmłodszy asystent ma 21 lat i pracuje dla ministra transportu Sławomira Nowaka. Szef gabinetu Bartosza Arłukowicza ma 25 lat, doradca Michała Boniego 29 lat, a szefowa gabinetu minister Joanny Muchy ma 27 lat. Pensje szefów gabinetów politycznych to ok. 8 tys. złotych miesięcznie, natomiast członkowie gabinetów otrzymują przynajmniej 3 tys. złotych plus dodatki. Gabinety tworzą także prezydenci miast, burmistrzowie, a nawet wójtowie, marszałkowie i starostowie. W 2008 roku wszystkie partie polityczne zapowiedziały zmianę przepisów, która ograniczyłaby ilość doradców w samorządach. Powstały trzy projekty ustaw autorstwa PiS, PO-PSL i SLD. Żaden do dzisiaj nie został uchwalony.
PSL nazywa to „Rodzina na swoim”, oni się z nepotyzmem już właściwie nie kryją. PZPO nie tylko garściami czerpie od swej poprzedniczki PZPR ale nawet „twórczo rozwija” teorie o „przewodniej roli partii” . Nastąpiło całkowite zawłaszczenie publicznych środków, które jak wzburzona rzeka w porze deszczowej płyną do kasy partii i jej członków i sympatyków. I nic innego się już nie liczy.
Jak kościół Polskę okradał
Komisja Majątkowa przyznała zakonom i parafiom o kilkaset więcej rekompensat, niż one same złożyły wniosków. Były wnioski, które Komisja rozpatrywała "na tak" po kilka razy! Akta 57 spraw zniknęły
*Dokumenty Komisji istniały wyłącznie w formie papierowej. Nie rejestrowano dat złożenia wniosku przez parafie czy zakony. Nie było informacji o roszczeniach, sposobie i czasie ich zaspokojenia, wartości przekazanych gruntów. Jeden wniosek bywał rozpatrywany kilkakrotnie, rekord to 15 rozstrzygnięć w jednej sprawie! Nie sposób ustalić, czy i komu skarb państwa dał więcej, niż się należało.
"Komisja nie prowadziła takich statystyk, twierdząc, że informacje te można znaleźć w kuriach lub parafiach" - czytamy w raporcie.
* Teczki były nieopisane i nieuporządkowane, bez spisu treści. Nie można więc stwierdzić, czy są kompletne. Zaginęły akta co najmniej 57 spraw. Nie wiadomo, kto za to odpowiada. Nie prowadzono bowiem rejestru pobierania dokumentów.
* 12 członków Komisji powoływanych przez MSWiA miało dbać o interes państwa (pozostałych 12 mianował sekretarz Episkopatu Polski), ale nie robiło tego należycie. Nie weryfikowali przedstawianych przez pełnomocników Kościoła wycen gruntów, o które się ubiegali - mimo że MSWiA miało pieniądze, by opłacić własnych biegłych! Nie sprawdzali, czy ziemia, którą przekazują, należy do państwa. Co najmniej w jednym przypadku Kościół dostał tereny, które od pięciu lat były już w prywatnych rękach.
Nie sporządzano protokołów głosowań i niechlujnie spisywano uzasadnienia decyzji. Efekty? Np. zakon cystersów w 1994 r. dostał grunty w Krakowie. W ugodzie zapomniano napisać, że to wyczerpuje roszczenia. I w 2004 r. cystersi znowu złożyli wniosek. Dostali od Komisji 66 mln zł odszkodowania.
* Członków Komisji powoływano bez żadnych kryteriów, nie weryfikowano ich kompetencji. Nie sprawdzano, czy nie dochodzi do konfliktu interesów. W 1992 r. rządowym członkiem Komisji został radca prawny Romuald Soroka. Po dwóch latach Episkopat powołał go nagle na swego przedstawiciela. - Nie było w tym żadnego konfliktu interesów. Do swoich zadań zawsze podchodziłem rzetelnie i zgodnie z prawem - zapewnia nas Soroka.
* Przez 22 lata nie skontrolowano Komisji ani razu. "Poza publicznie podnoszonymi wątpliwościami nie było żadnego mechanizmu korygującego jej działalność" - czytamy w raporcie.
Jeśli myślicie, że tylko tak było, to jesteście w błędzie. Tak jest WSZĘDZIE. Miasto Kraków oddało tysiąc kamienic oszustom bo też nic nie sprawdzali. W Warszawie na razie nie było kontroli, jak będzie, wynik wiadomy. Całe Państwo pogrążone w niekompetencji, korupcji i zawalone papierami. A MSWiA chce odroczyć projekty informatyczne, bo im „nie wychodzi”. W XXI wieku polska administracja nie wyszła jeszcze poza metody Cara Mikołaja i nie zanosi się, żeby coś się zmieniło. I nie ma „konfliktu interesów”, wszystko jest na najwyższym poziomie moralnym i zawodowym. Nikt nie kradnie, tylko czasem coś zmienia właściciela. A może pora powiedzieć prawdę. A prawda jest bolesna. Z jednej strony kościół okradł Państwo, bo niestety tak to wynika z dokumentów. Z drugiej po raz kolejny Państwo nie dość , ze dało się okraść na skutek kompletnego bałaganu to jeszcze w jego imieniu występowali ludzie, uczciwi inaczej. I kto poniesie za to polityczną odpowiedzialność, bo chyba ktoś za to odpowiadał. Proponuję zadać to pytanie Stefanowi Niesiołowskiemu nieustającemu obrońcy wiary katolickiej.
Staliśmy się bogatsi
Wartość kredytów zagrożonych wzrosła o 8,3% r/r do 66,16 mld zł na koniec 2011 r
Tą wiadomość polecam Tadeuszowi Moszowi, ale On i tak ma wszystkie argumenty w dupie, płaca mu za tanią propagandę więc robi biedaczek co może.
A „inwestorzy” ?
W piątek przed południem złoty tracił do głównych walut. Na minusach były też główne giełdy Europy. Analitycy wskazują, że powodem są m.in. obawy inwestorów o sytuację Grecji oraz chęć realizacji zysków.
Tak jak gwałtownie PLN zyskiwał tak teraz gwałtownie traci. My na tym wychodzimy jak Zabłocki na mydle ale „inwestorzy” obojętnie od kierunku ruchu zarabiają. Summa summarum wyciągają kasę z niczego, tyle, że ktoś na to musi zapracować naprawdę. Kto ? Oto jest pytanie.
Świat według analityka
Dodał, że jeśli złe nastroje utrzymają się, złoty może się osłabić do 4,26 zł za euro. "Jeżeli dobre nastroje powrócą na rynek i popyt na ryzyko związane m.in. z walutami krajów wschodzących wzrośnie, to złoty ma szansę na umocnienie się do euro.
Gada jak cyganka na jarmarku, sensu w tym żadnego ale pieniądze, które mu płacą są jak najbardziej prawdziwe. Cyganka na etacie nigdy nie była i sama musiała szukać naiwnych, teraz naiwnych łowi się przemysłowo, jak kryla antarktycznego.
EURO 2012 Apokalipsa
A bzdurnych wydatków jeszcze przybędzie, bo okazuje się, że rozkładana w przenikliwym mrozie trawa zaraz po meczu Polski z Portugalią będzie się nadawała tylko do wyrzucenia.
– Meczu nie będzie, ale stadion będzie gotowy i zapraszamy na niego wszystkich przy okazji biegania zorganizowanego przez panią minister sportu. Będzie można obejrzeć stadion i boisko – mówił wczoraj prezes operatora Stadionu Narodowego Rafał Kapler.
Dobremu samopoczuciu szefa Narodowego Centrum Sportu trudno się z resztą dziwić, skoro jak ujawnił „Super Express” zainkasował 52 tysiące złotych premii za 2011 rok. Nie wiadomo tylko, za co szefowie NCS rozdają sobie nagrody, skoro wokół Stadionu Narodowego można na razie tylko pobiegać.
Przy okazji. Trzy dotychczas uruchomione stadiony „już przynoszą straty”, po Euro trzeba będzie do nich dokładać grube dziesiątki milionów rocznie jak nie ponad setkę. Do tego dojdzie Narodowy z największym „dołem finansowym”. Brawo dla kapitana drużyny, Donalda Tuska.
Minister sportu Joanna Mucha przyjmuje rezygnację Rafała Kaplera, prezesa Narodowego Centrum Sportu, który odpowiada za Stadion Narodowy w Warszawie. - Każdy ma prawo do zmęczenia - mówi pani minister. Odchodzący prezes dostanie 570 tys. złotych premii. Mucha dodała, że na razie nie będzie konkursu na prezesa NCS i ma na dzieję, że na stałe pokieruje nim Wojtaś.
Dla polepszenia „wizerunku” Pani Muchy jaśnie Pan Manager odszedł ale zostawił swojego kumpla zastępcę, który jest równie dobry jak Pan Prezes i bez konkursu na stałe pokieruje dalej pracą nikomu do niczego nie potrzebnej spółki. Tak wygląda „świat według muchy”. Tak się w PZPO nauczyła i nawet ciężko mi ją za to winić, bo ona innego świata nie zna. Wychowała się na „najwyższych standardach” PZPO”.
Kiedy z półprawd, kłamstw, lukru i wazeliny ulepiła się już tak wielka kula, że nie widać zza niej Stadionu Narodowego, najwyższa pora postawić fundamentalne pytanie: o co w tym wszystkim biega? Minister sportu Joanna Mucha próbuje ocieplić wizerunek stadionu. We wczorajszej "Gazecie" opisaliśmy, jak poprowadziła niedzielny bieg "Wszyscy jesteśmy gospodarzami na Narodowym". "Trzeba się było najpierw zarejestrować, co krok stali ochroniarze i stewardzi - było ich więcej niż zawodników i kibiców razem wziętych". Wyszła szopka, internauci, blogerzy z prawa i lewa mieli używanie. Kpili z kolejnego otwarcia dla pani minister, grupki biegaczy i mediów. Zaraz po imprezie było jak zwykle: bramy się zatrzasnęły i wstęp wzbroniony. Bo czas goni, stadion trzeba wykańczać. Sama mowa i trawa przecież nie wystarczą. To otwieranie i zamykanie bram, zaklinanie rzeczywistości, że "Oto jestem" (znów niedostępny), przypomina PRL-owskie szopki i malowanie trawy na zielono z okazji gospodarskich wizyt władzy na wielkich budowlach socjalizmu. Kiedy wreszcie będzie można wejść na teren i pochodzić sobie wokół stadionu? Bez zapisów, bez akredytacji, bez dresu i specjalnego zaproszenia minister Muchy.
Ile razy mam cytować, że „trzeba zmienić wszystko, żeby nic się nie zmieniło”. „Komuna” w III RP ma się jeszcze lepiej niż w PRL. Na pewno więcej może się nachapać, dawni towarzysze partyjni marzyć nawet nie mogli o takich obrywach jak Pan Prezes Kapler. Ale on jest z zawodu „managerem” więc czemu ja się dziwię, że tyle zarabia. Ano dziwię się, bo poprzedni stadion też jakimś cudem zbudowano, a managerów w tych czasach nie było. O piramidach, Angkor Wat i innych cudach świata nawet nie wspomnę. Teraz toalety nie można postawić bez „spółki zarządzającej”. Pasożyty jebane i tyle. Do tego kompletna szopka propagandowa przerastająca nawet PRL. Budowa tego narodowego trupa to świetny materiał na scenariusz filmu tylko, że Bareja niestety nie żyje.
Chociaż oficjalne otwarcie Stadionu Narodowego w Warszawie już się odbyło, budowa tej sztandarowej inwestycji na Euro 2012 wciąż trwa – informuje „Puls Biznesu”. Ostateczny jej koszt jest niewiadomą, a firmy pracujące przy niej od kilku miesięcy nie mogą doczekać się zapłaty za wykonane prace – czytamy w gazecie. Generalny wykonawca, międzynarodowe konsorcjum złożone z Hydrobudowy Polskiej i PBG oraz austriackiej Alpine Bau informuje podwykonawców, że nie płaci, bo nie otrzymuje na czas wynagrodzenia od inwestora, czyli Narodowego Centrum Sportu. Jednak Hydrobudowa Polska w przesłanym gazecie oświadczeniu zapewniła, że wszystkie zaległe zobowiązania zostaną uregulowane, a zakończenie prac i zejście z budowy nastąpi do końca kwietnia 2012 r.
A Pan Prezes Kapler chwalił się, że zaoszczędził 300 milionów, czyżby prawdy nie mówił ? Aż wierzyć się nie chce, że taki manager, po studiach MBA w Minnesocie mógłby się minąć z prawdą. I jakie będą jaja jak stadion oddadzą w końcu ma pierwszego maja.
Nie dostałem premii, bo zatrudniony byłem na zwykłej umowie o pracę. Według dokumentów, które znajdowały się w posiadaniu NSC, kontrakty menadżerskie są nielegalnie - uważa Michał Borowski, który kierował Narodowym Centrum Sportu do sierpnia 2008 roku. Architekt jest przekonany, że szefowi spółki żadne premie się nie należą, bo Rafał Kapler otrzymywał bardzo dobrą pensję. O jakiej prezydent, czy premier mogą tylko pomarzyć. Kiedy Michał Borowski odchodził ze stanowiska szefa spółki Narodowe Centrum Sportu otrzymał jedynie pensję za ostatni miesiąc pracy. Tak jak większość Polaków pracujących w sferze publicznej na umowę o pracę. - Nie miałem kontraktu, ani premii. I miałem też pensję dużo niższą od pana Kaplera. Ale i tak uważam, że to była bardzo dobra pensja. Zarabiałem wtedy cztery razy więcej niż na stanowisku naczelnego architekta Warszawy - mówił w Poranku Radia TOK FM.
Panie Michale, Pan jest nie dość, że fachowcem w branży to jeszcze ma Pan to coś co nazywamy honorem zawodowym inżyniera. Inżynier nie musi dostawać „managerskiej” pensji żeby dobrze pracować, bo inżynier to coś więcej niż tłusty i chciwy worek na pieniądze. Tylko czasy Panie inżynierze już nie dla nas.
I przypomnienie z tamtych lat
Michał Borowski, komentując swoje odwołanie zasugerował, że minister Mirosław Drzewiecki mógł zostać zmuszony do jego dymisji. Były szef Narodowego Centrum Sportu podkreślił w rozmowie z TVP Info, że jego działania na tym stanowisku miały na celu jak najlepsze przygotowanie pod Euro 2012. Dodał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
Znane jest już nazwisko nowego szefa Narodowego Centrum Sportu. Zostanie nim Rafał Kapler. Michał Borowski uważa, że jest to wybór tymczasowy. Jego zdaniem tego typu inwestycje powinny być przeprowadzane przez fachowców.
I tu się Pan inżynier pomylił, w TEJ POLSCE nic nie musi być prowadzone przez fachowców.
Jestem niesłychanie zdziwiony. Pracuje jak zwykle - tak Michał Borowski, prezes Narodowego Centrum Sportu, skomentował informacje o tym, że wkrótce zostanie odwołany. - Nie ma absolutnie żadnego konfliktu między mną a ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim - powiedział Borowski. Jak dodał, jego odejścia chciałyby dwie osoby: prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i minister Julia Pitera.
I tak „żelazna Julia” doprowadziła do mianowania Pana Kaplera w imię walki z korupcją oraz czystości i przejrzystości w wydawaniu pieniędzy podatnika. Tylko pogratulować wyniku.
W ślady Kaplera idą następni.
Komunikat, w którym JSW poinformowała, że górnicy nie powinni narzekać, bo zarabiają 7,5 tys. zł, czyli dwukrotnie więcej od przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw rozwścieczył związkowców. - Nieoficjalnie wiemy, że obecnie miesięczny kontrakt menadżerski prezesa JSW wynosi ponad 80 tys. zł, a pensje pozostałych członków zarządu sięgają prawie 70 tys. zł. Po prywatyzacji ich wynagrodzenia wzrosły o około 400 proc. - mówi Sławomir Kozłowski, szef Solidarności w JSW i dodaje, że dziwi się, że to nie zarządowi, ale pracownikom media wytykają wysokie wynagrodzenia. - Informacje o wysokich zarobkach w JSW rozpowszechniane są po to, byśmy zrezygnowali z roszczeń finansowych na 2012 rok - przekonują związkowcy.
Durni związkowcy nie rozumieją, ze bez „kontraktów menadżerskich” nie da się zatrudnić tak wybitnych fachowców. Oni mogą przecież wyjechać np. do RPA gdzie ich od razu zatrudnią za dwa razy więcej , zatrudnią … ?
Kwiaty dla Nowaka
"Albo plany były do bani i na wyrost – czyli ktoś nas po prostu oszukał. Albo – jeśli plany były realistyczne – to ktoś zawalił ich wykonanie. A wszystko to działo się w ostatnich czterech latach, pod rządami Platformy. Zadowolony z siebie pan minister zwołał swoją konferencję w sprawie dróg po hasłem: »Polacy, nic się nie stało!«. Panie ministrze, coś się jednak stało. Uśmiechy i bon moty tej przykrej prawdy nie zakryją" - pisze na swoim blogu w Onecie Paweł Piskorski. "Albo plany były do bani i na wyrost – czyli ktoś nas po prostu oszukał. Albo – jeśli plany były realistyczne – to ktoś zawalił ich wykonanie. A wszystko to działo się w ostatnich czterech latach, pod rządami Platformy. Zadowolony z siebie pan minister zwołał swoją konferencję w sprawie dróg po hasłem: »Polacy, nic się nie stało!«. Panie ministrze, coś się jednak stało. Uśmiechy i bon moty tej przykrej prawdy nie zakryją" - pisze na swoim blogu w Onecie Paweł Piskorski. "Ani kłamliwych obietnic, ani nieudolności nie da się skwitować wzruszeniem ramion". "Gwiazdorskie popisy pan ministra nie zablokują pytania, dlaczego te niezrealizowane w obiecanym terminie inwestycje drogowe należą jednocześnie do najdroższych w Europie".
Taniec z Gwiazdami to kwintesencja rządów tej ekipy. Pustaki wciśnięte w markowe garnitury i Minister Sportu w zwiewnych kreacjach od czołowych dyktatorów . Ta ostatnia biegająca w równie firmowym dresie i bucikach dookoła Stadionu Narodowego, bo jak wiemy stadion ten bieżni nie posiada, jako, że jest wyłącznie piłkarski. Ale meczy na nim grać też jak się okazało nie można więc pozostało nam biegać w kółko. I taka jest PZPO, kompletnie niezdolna do zrobienia czegokolwiek od początku do końca. Samo uchwalanie, też z masą błędów, ustaw w parlamencie nie jest żadnym rządzeniem. Dlatego pozostaje pustosłowie i debilne uśmiechy wykreowane przez speców od wizerunku. Ale, czy to w Bolanda Republic nie wystarczy ? Jak się okazało wystarczyło na kolejny sukces wyborczy, bo dziki to kraj i lud ciemny, wszystko kupi jak powiedział chyba już klasyk.
Powzięliśmy również informację o wniosku o upadłość, który może być złożony. Wykonawca jednego z odcinków autostrady A2 DSS i Boegl & Krysl, którzy są z nami w stałym kontakcie uspokajają, że ta sytuacja nie będzie miała wpływu na jakość i tempo prac - powiedział dziś na konferencji prasowej Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej.
Czekamy z utęsknieniem na upadłość firmy pod nazwą Platforma Obywatelska, zapowiada się, że specjalnie długo nie będziemy czekać. W międzyczasie Pan Minister Nowak jeszcze nie raz i nie dwa zapewni nas, że jest w stałym kontakcie, monitoruje sytuację, przykłada wagę i używa wszystkich zaklęć jakie zna. I wszystko na próżno, bo wizerunek wyczarować można ale autostrady nie. Medialna bańka o rzekomej sprawności i profesjonalizmie PZPO właśnie pękła co widać po walących się na łeb notowaniach rządu. I jak powiedział klasyk L. Miller, co raz zaczęło spadać, spadać będzie dalej. On to wie najlepiej, bo potrafił spaść z 40% poniżej 10 % czego i obecnemu Wielkiemu Mamamuchi winszuję.
Droga nr 18 grozi katastrofą budowlaną. GDDKiA planuje zamknąć jedną nitkę i przenieść cały ruch na drugą - zaalarmował Czesław Fiedorowicz, radny sejmiku z PSL. Mówił, że taką informację urzędnicy dyrekcji dróg nieoficjalnie przekazali dolnośląskim samorządowcom. Sprawdziliśmy. Informacja nie została wyssana z palca. Przebudowę jezdni południowej planowano na wiosnę 2010 r. GDDKiA ogłosiła nawet przetarg na wykonawcę, ale musiała go unieważnić. Rząd nie przekazał na inwestycję pieniędzy. Nitka południowa trafiła do Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011-2015. Widnieje tam z dopiskiem - rozpoczęcie inwestycji możliwe do roku 2013. Ale o pieniądzach na inwestycje wciąż nie słychać.
I dla Muchy
Tymczasem Mucha „Fucha” z miną niewiniątka robi dokładnie to samo! W styczniu wydała rozporządzenie dotyczące nagród rocznych dla szefów podległych jej jednostek, z którego wykreśliła zapis uzależniający przyznanie nagrody od osiągnięcia „dodatniego wyniku finansowego lub zmniejszenia straty”. A to znaczy, że nawet gdyby kierownicy pieniądze przehulali, to nagrody i tak by im wypłacono! Oto dowód, że pieniądze podatnika znaczą dla władzy tyle co nic! W zeszłorocznym projekcie rozporządzenia o nagrodach rocznych dla szefów jednostek podległych ministerstwu sportu widniał zapis, że premia będzie zależna od tego, czy dany szef zarobił dla budżetu pieniądze. Tymczasem w rozporządzeniu podpisanym przez Muchę w styczniu zapis wyparował! Kto wprowadził zmiany i potem podpisał ten dokument? Ano sama Joanna Mucha, która nie dalej jak w środę wytykała swoim poprzednikom, że zawarli z szefem Narodowego Centrum Sportu Rafałem Kaplerem zły kontrakt, umożliwiający wypłatę ponad pół miliona premii bez względu na jego wyniki. W skrócie – zrobiła dokładnie to samo, za co krytykowała byłych ministrów sportu.
W ten sposób „Fryzjer” dostanie najwięcej, bo nic nie zrobił i nie ma żadnego wyniku, bo Go nie było. Więc pewnie dostanie największą nagrodę. Kpina ? Kpina to się nazywa Minister Sportu jakby to Linda powiedział.
p.s. Resort sportu tłumaczy teraz, że zapis wykreślono, bo zmieniły się przepisy skarbowe i trudniej jest teraz... zaksięgować zysk.
Wszystkich do paki
Przynajmniej raz w życiu marihuanę paliło 37% uczniów szkół ponadgimnazjalnych i 24% gimnazjalistów. To o kilka, a nawet kilkanaście procent więcej niż w poprzednich badaniach.
I zgodnie z prawem wszystkie te dzieciaki trzeba wsadzić do paki. Prawie połowę populacji, to się nazywa „twarde prawo ale prawo”. Tylko, kto wtedy będzie na tych osadzonych pracował ? A … 65 latki oczywiście.
Nareszcie
Urzędnicy skarbowi sprawdzają wykorzystywanie samochodów służbowych przez pracowników do celów prywatnych. Otóż przychodzą do firmy tuż przed zakończeniem pracy i skrupulatnie liczą samochody na parkingu. Następnie proszą o listę tych, którzy nie odstawili aut na firmowy parking. Wzywają ich do Urzędu, gdzie w ogniu pytań często przyznają się oni, że wykorzystują służbowe auto prywatnie w dowolnym zakresie. Wtedy ukarani mogą być zarówno pracodawca jak i pracownik. Pracodawca – gdy nie odprowadził podatku od nieodpłatnych świadczeń na rzecz pracownika, a takimi jest właśnie używanie auta służbowego prywatnie.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni ale wreszcie ktoś wziął się za moim zdaniem super patologię, czyli „służbowe samochody”. Za każdym razem jak tankuje paliwo, na stacji całe hordy całkowicie prywatnych samochodów a ich właściciele biorą faktury. Bo w Polsce każdy, kto prowadzi byle działalność ma wyłącznie służbowe samochody, dzieci, ciocia i babcia też. Z drugiej strony firmy „konusują” pracowników samochodem żeby nie płacić składek i podatków od płac. Summa sumarum budżet pusty a naiwni, którzy własnego kraju nie okradają będą musieli pracować i odprowadzać składki oraz podatki do samej (naturalnej oczywiście) śmierci. Bo opisany proceder to nic innego jak oczywiste złodziejstwo i żadne eufemizmy tego nie zmienią. Jak kończą kraje, gdzie było społeczne przyzwolenie na takie rzeczy widzimy w Grecji, tam gdzie takich procederów nie ma (Szwecja, Dania, Norwegia) państwa i obywatele mają się dobrze.
Odwagi !!!
3 mln osób, które prowadzą w Polsce biznes, w tym 1,3 mln samozatrudnionych, może płacić składki emerytalno-rentowe według nowych zasad. Dla większości będzie to oznaczać wyższe obciążenia – informuje „Rzeczpospolita”. Zmiana, nad którą zastanawia się rząd, polega na uzależnieniu ich wysokości od dochodów. Kształt tych zmian przygotowuje Ministerstwo Finansów. Teraz ponad 90 procent przedsiębiorców płaci do ZUS minimalne składki ubezpieczeniowe.
Nareszcie. Bo już chyba nikt nawet nie pamięta skąd wzięło się to oczywiste „uprzywilejowanie” przedsiębiorców i osób samo zatrudnionych. Oczywiście zaraz będzie krzyk, że rząd „szykanuje” biznes i „tych co sobie radzą” ale oczywiste nierówne traktowanie osób uzyskujących dochody z pracy jest nie do podważenia. Pytaniem zasadnym jest, dlaczego pozwalano przez 20 lat aby miliony osób fizycznych płaciły tylko znikomą część składek na ubezpieczenie społeczne. Bo podatki to już wszyscy płaciliśmy te same. Cały kawał „dziury w ZUS” wynikał ze świadomej decyzji zwolnienia „kapitalistów” z większości składki. Do kupy ze służbami mundurowymi, wymiarem sprawiedliwości i rolnikami wychodziło, że pełną składkę płaci góra 20% zatrudnionych. Śmiem twierdzić, że gdyby płacili wszyscy to wiek emerytalny można by obniżyć. I właśnie takich reform oczekuję od rządu. Ciąć niezasadne przywileje a budżet będzie miał nadwyżki. Polska to bogaty kraj, ale prywatnie, bo społecznie to jest jak jest. A jest tak bo miliony Polaków bogacą się kosztem innych, okradając nas wszystkich poprzez unikanie podatków. Jak Grecy i Włosi, zresztą.
To minimum (617 zł bez ubezpieczenia chorobowego) obliczane jest od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia – w tym roku od 2150 zł.
Bardzo proszę, otóż właściciele firm i osoby utrzymujące się z własnej pracy zarabiają 2150 PLN gdy średnia jest już w okolicach 4000. Ale wrzask będzie straszny. Tyle, że nas, pracujących „na etacie” nikt nie pyta czy nam się wysokość składek podoba. Ale żyjemy w państwie demokratycznym i wszystkich nas obowiązuje to samo prawo. Przywilej płacenia niższych składek przez tych, którzy moim zdaniem zarabiają ponad przeciętnie, jest moralnie obrzydliwy, po prostu.
Ruscy NA PEWNO nie weszli by do Polski
7 października 1980, Jimmy Carter do Margaret Thatcher:
"Droga Margaret,
(...) Sytuacja w Polsce się powoli uspokaja. (...) Problemem jest teraz Związek Sowiecki, który ostatnie wydarzenia postrzega jako zagrożenie dla swoich interesów w tej części Europy. Ostatnie komentarze Kremla na temat Polski świadczą o tym, że staje się on coraz bardziej zaniepokojony.
Oboje wiemy, że Sowieci raczej są niechętni idei przeprowadzenia interwencji militarnej. Oboje jednak wiemy, że nie cofną się też oni przed niczym - w tym interwencją zbrojną - jeżeli tylko będzie to konieczne dla utrzymania Polski w swojej orbicie wpływów".
20 października 1980, Margaret Thatcher do Jimmy'ego Cartera:
"Szanowny Panie Prezydencie,
(...) Zgadzam się, że sytuacja w Polsce jest nadal bardzo delikatna, a władze są w rozsypce. (...) Podobnie jak Wy, obserwujemy dokładnie częstsze ruchy wojsk radzieckich na granicy na zachodnich granicach Związku Radzieckiego. Według nas nie mają one charakteru realizowania interwencji zbrojnej, ale sądzimy, że szybko mogłyby się w takie przekształcić, gdyby zaszła taka potrzeba. (...)
7 grudnia 1980, Jimmy Carter do Margaret Thatcher:
"Droga Margaret,
Wygląda na to, że przygotowania do sowieckiej interwencji militarnej w Polsce zostały zakończone. Jesteśmy też w posiadaniu dowodów na to, że Związek Radziecki postanowił wkroczyć do Polski ze swoimi siłami zbrojnymi... Taka interwencja może być już teraz nie do uniknięcia. Do tego dojdą zapewne masowe aresztowania w Polsce przez tamtejsze służby bezpieczeństwa. Nie jesteśmy przekonani, że na pewno do tego dojdzie, ale szanse na to są bardzo duże. Dlatego sądzę, że kraje zachodnie powinny podjąć wszelkie możliwe kroki, aby wpłynąć na Związek Radziecki i zapobiec wkroczeniu sił sowieckich do Polski".
3 kwietnia 1981, notatka Sekretarza Stanu USA Aleksandra Haiga do amerykańskiej ambasady w Londynie:
"Otrzymujemy sygnały, że Związek Sowiecki poważnie planuje wysłanie w krótkim czasie części swoich wojsk do Polski. Niektóre oddziały mogłyby być gotowe do wkroczenia już w następnych 24-48 godzinach. Ale nie wiadomo ciągle, czy miałoby się to odbyć w ramach inwazji na Polskę czy tylko wzmocnienia ochrony sowieckich placówek w Polsce.
Zakładamy, że Związek Radziecki jest gotowy przeprowadzić inwazję, w razie gdyby Solidarność rzeczywiście miała zrealizować swoją groźbę strajku generalnego. Ponieważ zainteresowanie ZSRR Polską się nie zmniejsza w związku z działaniami Solidarności, sądzimy, że wojska sowieckie zakładają, że sytuacja wewnętrzna Polski może się nagle dramatycznie pogorszyć, w związku z czym starają się być gotowe".
Brednie, kompletne brednie. Głupie Angole i Amerykańce. IPN ostatecznie orzekł, że Ruscy NIGDY BY NIE WKROCZYLI do Polski i TAKA JEST PRAWDA HISTORYCZNA. Od oceny tej PRAWDY mamy przecież cały instytut za 300 milionów PLN rocznie i nie będzie nam nikt naszej PRAWDY HISTORYCZNEJ zmieniał.
Widmo krąży po Europie
Kiedyś uważane za środkowoeuropejskiego prymusa, Czechy zaskakują skandalami korupcyjnymi i politycznymi. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji narasta rozczarowanie polityką, a obywatele coraz częściej postrzegają partie jako narzędzia służące wąskiej grupie uprzywilejowanych do robienia własnych interesów - pisze na łamach "Tygodnika Powszechnego" Patrycja Bukalska. - Coś jest w powietrzu, pragnienie jakiejś zmiany, a że ludzie zawsze oczekują, że będzie idealnie, to nie wiadomo, jaka ta zmiana miałaby być - ocenia czeski publicysta Alexandr Mitrofanov.
Jak zauważyliście to samo WIDMO krąży po świecie arabskim, to samo w USA i to samo w Europie. Ja Wam mogę powiedzieć co to za „Mroczne Widmo”. To jest powracający z zaświatów duch Karola Marksa, bo tak się składa, że dziadek miał rację. I jego krytyka kapitalizmu jest po prostu prawdziwa. Kapitalizm nie jest w stanie zabezpieczyć społeczeństwom godnego i sprawiedliwego życia, ustrój oparty na chciwości musi i generuje kolejne kryzysy, jak wszystko można go łatać i jechać dalej, ale przyjdzie taki czas, że już się załatać nie da. Kiedy ? A jak to właśnie teraz ?
No ale, może jednak da się coś naprawić. Weźmy przykład z opisanych wyżej Czech.
Odpowiedzią na oczekiwaną przez wyborców zmianę chce być Andrej Babis. Ten miliarder słowackiego pochodzenia powołał do życia projekt pod nazwą "ANO 2011" i chce wejść do parlamentu głosząc hasła walki z korupcją. Nie mówi on jednak, jak chciałby to uczynić. Zapowiada, że będzie rządził krajem jak swoją firmą. Problem jednak w tym, że to jak doszedł do swojej fortuny też nie jest jasne. Zwłaszcza początki jego biznesowej kariery.
Czyli co ? Jak się już nakradł to teraz będzie uczciwy ? Pamiętacie stare hasło poprzedniej partii Donalda Tuska, „pierwszy milion trzeba ukraść” ? To też przykład, że historia niczego nie uczy, właśnie we Włoszech obudzili się po „dekadzie Berlusconiego” z długiem nie do spłacenia, a przecież tam też powierzyli władzę bogaczowi, który „sam” doszedł do bajecznego majątku i tak samo miał zarządzać Państwem jak swoją firmą. Tyle, że jak się potem okazało majątek Pana Berlusconiego nie do końca powstawał w uczciwy sposób i wiele niejako „dołożył” się do niego skarb włoskiego państwa na skutek mocnego uszczuplenia podatków, których to Pan Berlusconi nie był w zwyczaju płacić. Tyle, że jak przeniósł te „metody” na zarządzanie państwem to teraz szukają frajera, który za to (czyli obligacje Włoch zapłaci. Tak to po prostu jest, a Karola trzeba było czytać i głupstw nie robić.
APPLE to produkt oryginalny i opatentowany
Na fotografii zestawiono radio kieszonkowe Braun T3 oraz iPoda
A to już iMac i głośnik LE1
Kalkulator Braun ET66 i kalkulator wbudowany w iPhone'a
I tyle warte jest całe to Amerykańskie prawo patentowe i wartości intelektualne. Apple a wcześniej Microsoft bardzo dużo „zapożyczyli” z innych i potem to OPATENTOWALI. A teraz za pomocą ACTA chcą żebyśmy im za te praktyki płacili przez następne 100 lat.
Niemcy w świecie bankrutów
Na sumę 10 bilionów składa się wartość inwestycji w nieruchomości i aktywa finansowe. To jest wartość majątku osób prywatnych w Niemczech na trzeci kwartał 2011 roku, jaką podało w środę na konferencji prasowej Federalne Zrzeszenie Niemieckich Banków. Niemcy nie ryzykują przy inwestycjach; stawiają na ich bezpieczeństwo. Dlatego 70 procent obywateli Niemiec trzyma pieniądze pod materacem lub wpłaca na książeczkę oszczędnościową lub na lokaty terminowe. Jedynie pięć procent Niemców kupuje akcje.
„Langsam, langsam aber sicher”. To nieocenione przysłowie dedykuję tym wszystkim, którzy propagują „drogi na skróty” i „przyspieszony rozwój”. Na dłuższą metę każda inna „droga” kończy się katastrofą. Poczekajcie to zobaczycie jak skończy kraj, gdzie cały majątek jest „z kredytu”.