Rosjanie w Warszawie
To jest niepokojące, jak ciągle widzimy wszystkich możliwych polityków
zwiedzających bazy marynarki wojennej, dotychczas nie słyszałam, żebyśmy mieli
jakąś marynarkę wojenną z prawdziwego zdarzenia, te wszystkie czołgi, lecące
samoloty, F-16, Bóg wie co. A teraz jeszcze przeczytałam, że Rosjanie tak
szybko dojdą do Warszawy - mówiła Janina Paradowska w "Przeglądzie
prasy" w Radiu TOK FM.
A mnie się podoba, podoba mi się,
bo to idiotyczny kraj przez idiotów zamieszkany i przez takowych rządzony, więc
czego innego można się było spodziewać. Wreszcie wieczni opozycjoniści z
Solidarności maja to co kochają najbardziej, to jedyne w czym się mogą
odnaleźć. Wreszcie jest wróg i można kosy na sztorc stawiać, kamienie rzucać na
szaniec i krwią narodu szermować a najlepiej przelewać, im więcej tym lepiej. A
czego można było oczekiwać po potomku tego, który rzucił na stos ponad dwieście
tysięcy warszawiaków, zniszczył kwiat młodzieży i inteligencji a także całe
miasto. Teraz jego potomek wywija szabelką z Pałacu Prezydenckiego i tylko
czekać jak pośle nasze zbrojne hufce (wszystkie trzy, bo tyle mamy dywizji) śladem
przodków, na wschód. Bo tęsknota za polskim carem na Kremlu nie minęła i
wierzcie mi, są tacy, którym się to nadal marzy. I druga sprawa, nie mogło być
lepszego prezentu od losu dla tej ekipy kompletnych nieudaczników, teraz jest
czym „przykryć” własną indolencję i rozpadające się struktury państwa. Tu nic
tak naprawdę nie działa, ale w obliczu „wojny” nie ma to już znaczenia. Więc
niech „Grają nam surmy bojowe …”.
A Orban ?
„Nie zamierzamy być inicjatorem eskalacji jakichkolwiek procesów w
związku z ukraińskimi wydarzeniami i konfrontacją USA i Zachodu z jednej, a
Rosji z drugiej strony. Będziemy uważnie pilnować interesów naszego państwa i
interesów naszych przyjaciół, sąsiadów i sojuszników. Dlatego straszyć nas w
związku z tym nie warto” – podsumował Orban.
I tego samego bym oczekiwał od władz Polski, ale daremne to
oczekiwanie, próżny trud aby ich z wojennego zapału obudzić. Właśnie w ten
sposób upadały Rzeczpospolite, upadnie i ta.
Powrót cenzury
Konflikt ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z "Gazetą Polską"
Tomasza Sakiewicza. Tygodnik nie wydrukował jego felietonu o związkach
ukraińskiego rządu z banderowcami. Duchowny zaapelował więc o wyjaśnieniu
powodu takiej decyzji. Sakiewicz odpowiedział księdzu, że jest on "jednym
z niewielu Polaków, którzy (…) stanęli po stronie Moskwy". - To już ciosy
poniżej pasa - ocenia duchowny w rozmowie z Onetem i konsultuje się z prawnikami.
Mamy jedną siłę przewodnią
narodu, no może dwie. Reszta nie ma ani racji ani znaczenia. Możemy wybierać
między dżumą i cholerą, między Tuskiem i Kaczyńskim. W sferze poglądów
społecznych i ekonomicznych poza liberalizmem nie ma żadnej innej alternatywy.
W polityce zagranicznej wszystko co dotyczy USA jest dobre a wszystko co
dotyczy Rosji jest złe. Osiągnęliśmy pełną jedność moralno polityczną o jakiej
się komuchom nie śniło. Oni doskonale wiedzieli, że ludzie w swojej masie wcale
nie wierzą w to co gada propaganda ale gadali bo tak wypadało. Teraz media
gadają bo albo wierzą, że ten porządek świata jest idealny (zdecydowana
mniejszość), bo im za to płaca (zdecydowana większość) albo wolą na wszelki
wypadek się nie narażać (reszta). Efekt, taki sam jak za czasów cenzury a
powyższy przykład tylko to potwierdza. Każdy głos niezgodny z głównym nurtem
ocen będzie odrzucony i nikt go nie usłyszy. Lub ma nie mieć wątpliwości, takim
ludem łatwiej sterować i wykorzystywać. Tyle się zmieniło, aż żal dupę ściska.
Dumni z siebie jesteście działacze Solidarności, o to walczyliście, za to
siedzieliście w więzieniach ?
Polska Cyfrowa ale była
IBM ma nie lada problem - prawdopodobnie
koncern będzie musiał oddać 70 mln zł, które otrzymał w ramach umowy na
wykonanie prac informatycznych przy projekcie PESEL2, którego częścią było
stworzenie nowych dowodów biometrycznych. Wszystko przez tzw.
"infoaferę" - korupcję na wysokich szczeblach kilku resortów, która
Polskę może kosztować w sumie nawet 4 mld zł. Dodatkowo, IBM musi liczyć się z
problemami w Stanach Zjednoczonych. Wniosek do sądu o
unieważnienie umów na wykonanie systemu PESEL2 złożył prezes Urzędu Zamówień
Publicznych.
Gdyby tak naprawdę się stało to byłby wreszcie
jakiś sygnał do firm informatycznych, że nawet w tym bantustanie trzeba choć
przy dawaniu łapówek uważać. Gdyby naprawdę IBM został z Polski wygnany i
ukarany w USA to może pozostałe koncerny zza oceanu też się nieco powstrzymały
przed kultywowaniem swoich „zwyczajów”. Ale ja w to nie wierzę, wszystko
rozejdzie się po kościach i zostanie po staremu. Pieniędzy nie będzie i
systemów informatycznych też, Polska Cyfrowa to polski Yeti, wielu wydaje się
że coś widziało ale tak naprawdę to tylko legenda.
Cezary Kaźmierczak „wieszczy”
Rząd
zapowiada ofensywę przeciwko tzw. umowom śmieciowym. Chodzi o milion osób,
które pracują wyłącznie na podstawie umowy o dzieło lub umowy-zlecenia.
Remedium na to zjawisko ma być nałożenie na takie osoby obowiązku opłacania
składek do ZUS.
W miniony wtorek gabinet przyjął już projekt ustawy ozusowujący zlecenia, teraz zamierza objąć obowiązkowymi składkami umowy o dzieło. Co na to przedsiębiorcy? - Tylko co siódmy właściciel małej lub średniej firmy podporządkuje się rządowym planom i będzie opłacać składki. Co zrobi reszta? - Co trzeci deklaruje, że skorzysta z innej formy zatrudnienia, 14 proc. mówi, że zwolni pracowników, niemal tyle samo, że zapłaci w gotówce. Co czwarty przedsiębiorca jeszcze nie wie, co zrobi. - Jak grzyby po deszczu będą powstawać firmy osób fizycznych. Ludzie spod gilotyny ZUS będą uciekać w samozatrudnienie, wieszczy Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
W miniony wtorek gabinet przyjął już projekt ustawy ozusowujący zlecenia, teraz zamierza objąć obowiązkowymi składkami umowy o dzieło. Co na to przedsiębiorcy? - Tylko co siódmy właściciel małej lub średniej firmy podporządkuje się rządowym planom i będzie opłacać składki. Co zrobi reszta? - Co trzeci deklaruje, że skorzysta z innej formy zatrudnienia, 14 proc. mówi, że zwolni pracowników, niemal tyle samo, że zapłaci w gotówce. Co czwarty przedsiębiorca jeszcze nie wie, co zrobi. - Jak grzyby po deszczu będą powstawać firmy osób fizycznych. Ludzie spod gilotyny ZUS będą uciekać w samozatrudnienie, wieszczy Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Panu Kaźmierczakowi i jego koleżankom i kolegom,
którzy nie mają zamiaru się prawu „podporządkować” dedukuję historię magnaterii
francuskiej, którą „podporządkowano” państwu i prawu poprzez masowe dekapitacje.
Pan Kaźmierczak, jak zawsze zresztą, zapomina kto jest ostatecznie suwerenem.
Na dziś wydaje mu się, że władzę absolutną, ponad prawem i społeczeństwem
sprawują tzw. „pracodawcy”, wąska grupa beneficjentów systemu, której się w
głowach bardziej już poprzewracało niż arystokracji przed Rewolucją Francuską.
Otóż Panie Kaźmierczak, wszystko ma swój koniec. Koniec francuskiej
arystokracji miał formę bardzo dramatyczną i sprowadzał się w zasadzie do jej
fizycznej ( z pomocą gilotyny) eliminacji. Tak rozwiązano narastające problemy
nierówności społecznych. I jeśli myśli Pan, że to się nie może powtórzyć to
zapewniam Pana, że się powtórzy choćby Pan i Pana koleżanki i koledzy z siebie
wychodzili, jak powieje wiatr historii, łby będą leciały do koszyków jak kiedyś
a może i szybciej i więcej. A co do Pana osobiście to myślę, że chętnych do
pociągnięcia za sznurek przybywa po każdym takim artykule.
A OECD to też komuniści
OECD zwraca
też uwagę na podziały na polskim rynku pracy i funkcjonowanie na nim wielu typów
umów dotyczących świadczenia pracy, np. cywilno-prawnych. Organizacja
rekomenduje, by wszystkie typy umów dawały identyczną ochronę socjalną i były
identycznie obciążone składkami. OECD zarekomendowała też ograniczanie czasu
obowiązywania umów na czas określony tak, by w Polsce funkcjonowało więcej umów
bezterminowych.
OECD Panie Kaźmierczak też jak widać nie podziela
Pana poglądów, więc „tym gorzej dla nich” prawda ? Bo to Pan ma zawsze rację,
to Pan się nigdy nie myli. Tak przynajmniej się Panu Kaźmierczakowi wydaje. Tym
niemniej jak widać nawet OECD, którą o lewicowe zachcianki podejrzewać trudno,
uważa, że obowiązujący w Polsce model zatrudnienia to jedna wielka patologia. I
to właśnie ten model jest jedną z barier rozwojowych. Jest więc dokładnie odwrotnie
niż ciągle słyszymy od tzw. „pracodawców” i przekupionych przez nich
dziennikarzy.
Za to FOR ,jak uparty muł, zawsze to samo
Oskładkowanie umów cywilnoprawnych zuboży
społeczeństwo. Przyjęcie przez rząd we wtorek 4 marca
projektu objęcia części umów cywilnoprawnych rygorami charakterystycznymi dla
umów o pracę jest populistycznym chwytem i świadczy o niezrozumieniu przyczyn
wzrostu liczby umów cywilnoprawnych na polskim rynku pracy.
Dalej to
co zawsze, za wysokie koszty pracy, biedni pracodawcy i takie tam „bla bla
bla”. Całość sygnowana przez dziecko sporo przed trzydziestką choć być może po
dwudziestce. Szanowna Pani, w tym wieku to można robić karierę w mediach ale
nie w ekonomii, pani Annie Patrycji Czepiel pod uwagę polecam żeby z
formułowaniem drastycznych poglądów ekonomicznych poczekała aż jednak trochę
dorośnie. Młodość ma swoje przywileje ale nie w określaniu stosunków
społecznych, to w normalnych społeczeństwa zadanie dla starców a nie dla
dzieci. Pokory trochę by się przydało, ale na to w całej menażerii zwanej FOR
liczyć na pewno nie można. Jedyne na co liczyć można to bezwzględne uwielbienie
dla ich guru Balcerowicza, nic innego się nie liczy. Ale czego innego oczekiwać
od religijnej sekty jak nie miłości do ich guru.
Dogoniliśmy, przegoniliśmy
Elektronika,
ubrania i kosmetyki są w polskich sklepach nawet o połowę droższe niż na
Zachodzie – wynika z raportu obsługującej transakcje firmy PayPal, który
przytacza "Rzeczpospolita".
Dogonimy, przegonimy, obiecywali wszyscy
politycy. I ich słowo stało się ciałem. Tylko, że jak w kawale z radia Erewań
to nie płace tylko ceny są już wyższe niż w rozwiniętych krajach zachodu. A
płace jak dreptały tak drepczą. Dlatego tak prorocze były pierwsze słowa Lecha
Wałęsy po wyborze na prezydenta, „zdrowie wasze w gardła nasze”, tak się
zaczęło i tak się skończyło.
Idioci
Można powiedzieć z całą pewnością, że [na Majdanie - red.] przegrała -
i to z kretesem - Polska - uważa dr Jerzy Kozakiewicz, były ambasador RP w
Kijowie. W rozmowie z portalem kresy.pl, historyk zauważa, że polityka władz RP
opiera się na "polskiej rusofobii" i błędnym przekonaniu, że Ukraina
jest naturalnym sojusznikiem przeciwko Moskwie. - Niestety, jest to koncepcja
politycznych idiotów i takie też skutki zazwyczaj przynosi - czytamy.
Niestety w polskiej polityce oprócz idiotów nie
ma nikogo innego, taki kraj.
Ale kontent
Podobno
(nie dam głowy, że nie jest to jeszcze jednak legenda internetu) ludzkość od
początku istnienia do 2003 roku wyprodukowała tyle tak zwanego kontentu -
danych, informacji, komentarzy, opinii - ile produkuje dziś w 48 godzin.
Ja nie dam nawet palca, ale coś w tym na pewno
jest. Ilość „informacji” produkowanych w dobie globalnej sieci i powszechnego
do niej dostępu jest absurdalna. Już dawno widać było, że nie jest sztuką
wyszukać w sieci informację, sztuką jest sprawdzić która jest prawdziwa i
wartościowa. Od tego czasu jest tylko gorzej, wiarygodność informacji
dramatycznie spada, już widać dzień, gdy nikt nie będzie w stanie odróżnić tego
co prawdziwe od tego co zmyślone. To jest ten drugi koniec kija zwanego
globalnym rynkiem informacji, i to jest ten koniec kija wbity w dupę, a to
bardzo boli.
Co myśli Putin ?
"Nikt nie
wie, co myśli Putin, bo nie ma go na Twitterze" - podobno dokładnie takie zdanie padło
podczas jednej z dyskusji w Brukseli. Podobno, bo nie udało mi się znaleźć
autora tego oświadczenia. Bardzo ważnego, ponieważ pokazującego nie tyle siłę
internetu (zwłaszcza w obecnej sytuacji), ile jego wszelkie możliwe słabości,
ale przede wszystkim wpływ na zachowanie tak zwanego prostego człowieka.
Za to są wszyscy inni, w tym CAŁA nasza „klasa
polityczna”. Międlą jęzorami z zapałem gimbusów, strzelają sobie „sweet focie”
jak Jajcuś Kurski na tle Majdanu i komentują wszystko bez żadnego opamiętania.
To mamy ZAMIAST polityki. Moim skromnym zdaniem wszyscy „korzystający” w ten
sposób z sieci zrobią z siebie idiotów a ich działania będą przeciw skuteczne.
Rozum jak widać nie opuścił tylko Putina bo nie ma go na Twitterze.
Kroniki Wielkiego Kryzysu
Od miesięcy
w Stanach Zjednoczonych spada bezrobocie. Ale nie zmniejsza to obciążeń
amerykańskiego systemu opieki społecznej. Według portalu Statistic Brain z
pomocy społecznej korzysta niewiele ponad 4 proc. Amerykanów. W zależności od
optyki, to dużo lub nie, ale na pewno ich odsetek jest niższy niż stopa
bezrobocia. Gorzej wyglądają natomiast pozostałe statystyki. I tu dochodzimy do
sedna, bo do klasycznej pomocy społecznej (welfare) nie są wliczani beneficjenci
tzw. food stamps, a więc najbiedniejsi Amerykanie, którzy otrzymują bony
żywnościowe. Tych jest już znacznie więcej - Statistic Brain mówi o 14 proc.
Czy te 14 proc. w skali kraju to dużo czy mało? Raczej dużo, biorąc pod uwagę,
że według oficjalnych danych dożywianych przez państwo jest ponad 47 mln
Amerykanów, a w październiku 2010 r. było ich "tylko" ponad 43 mln. Ważne,
by uświadomić sobie, że Amerykanie, którzy korzystają z pomocy publicznej to -
wbrew retoryce niedawnego kandydata na prezydenta Mitta Romneya – wcale nie
lenie żerujące na ciężko pracujących pracodawcach. Z zestawionych danych na
temat pracujących i korzystających z pomocy społecznej wynika, że dożywiać
trzeba także tych, którzy pracują. I to nie zawsze w tylko jednej pracy. Wbrew
opiniom głoszonym w prawicowych mediach w USA, pomoc państwa nie jest
skierowana do tych, którym nie chce się ruszyć do pracy, ale do tych, którzy za
własny wysiłek nie dostają nawet tyle, by zjeść.
Opisane wyżej zjawisko wynika z prostego powodu.
Od prawie czterdziestu lat, a dokładnie od roku 1978 zarobki w USA stanęły,
wliczając inflację średnia płaca nawet nie drgnęła w górę. A płace najniższe
zmalały i maleją nadal. W związku z tym już prawie 10% PRACUJĄCEJ populacji USA
nie jest w stanie przeżyć za otrzymywane zarobki. A co do ostatniego pytania,
14% autentycznych biedaków, których nie stać na jedzenie to dla największej
gospodarki świata i „oazy” dobrobytu oraz demokracji kompletna
kompromitacja. Jak to się stało ? Otóż w
latach osiemdziesiątych na fali emancypacji kapitaliści zagonili do pracy
kobiety. I tak rodzina utrzymywała się z pracy dwóch osób zamiast jednej, ale
jej poziom dochodów nie wzrósł. Więc płace spadły o połowę. Teraz w ramach tzw.
„kryzysu” wmówiono ludziom, że muszą pracować na co najmniej dwóch etatach.
Klasyczna amerykańska rodzina pracuje więc na co najmniej czterech etatach aby
zarobić na życie. Wynika z tego, że w porównaniu sytuacji z przed czterdziestu
lat zarobki spadły o trzy czwarte, realne oczywiście. Jedna praca nie daje
szans na przeżycie, dwie starczają na zero. Tak teraz wygląda „amerykański
sen”. Co będzie dalej ? Do wyboru, albo społeczeństwo amerykańskie się obudzi i
cofnie narastające rozwarstwienie, przywróci klasę średnią i prosperity nie
tylko gospodarcze ale i społeczne, albo USA będzie dalej gospodarczym
mocarstwem ale ludność USA zamieszkująca będzie staczać się w kierunku nędzy,
której jak widać w USA jest już około pięćdziesięciu milionów. Co oczywiście
nie przeszkadza amerykańskim politykom pouczać wszystkich i wszędzie.
Od czasu
pierwszych oznak kryzysu finansowego, globalne zadłużenie wzrosło o ponad 40
procent do 100 bilionów dolarów, ponieważ rządy zaciągały kredyty, żeby wydobyć
swoje kraje z recesji, a firmy korzystały na rekordowo niskich stopach procentowych.
W ciągu sześciu lat do połowy 2007 roku
globalne niespłacone zadłużenie wzrosło dwukrotnie z kwoty 35 bilionów dolarów.
I dalej w głównym nurcie ekonomii, polityki i
dziennikarstwa wszystko jest w porządku, kapitalizm jest jedynym rozwiązaniem a
liberalizm i dalsze deregulacje „rynku” jedyną metodą. Zobaczymy jak długo
jeszcze.
Na Wall
Street wypłacono najwyższe premie od 2008 roku. Ich wysokość przekroczyła 26
miliardów dolarów.
W onkologii nazywa się to nawrotem choroby i tu
jest tak samo. Rak wraca i znów opanowuje cały organizm, i tak będzie aż do
śmierci, naturalnej śmierci tego chorego systemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz