piątek, 15 stycznia 2016

Hipokryci



Wiarygodni
Absolutnie serio - on 
powołuje się na dokumenty europejskie w sprawie wolności, w tym na Kartę Praw Podstawowych. NIE! DOŚĆ TEJ ŚCIEMY. To właśnie Platforma Obywatelska, której Szejnfeld był głównym rzecznikiem w mediach (nikt z Platformy nie pokazywał się jak on) NIE RATYFIKOWAŁA Karty Praw Podstawowych. Mogła. Powinna. Miała obowiązek. Obawiała się retorsji PSL (dzisiaj prezes PSL występuje na wiecu KOD-u, jak u siebie). Pisałem tydzień temu, że łatwiej nam by było z tą KARTĄ. A PiS-wi trudniej.

Kochani! Będę z KOD-em, będę demonstrował, jak będę miał czas ułożyć sobie czas pracy i czas wolny (dzisiaj nie było to możliwe), ale nie chcę KŁAMSTWA. Wystąpienie Szejnfelda w Poznaniu, na Placu Wolności, jest dla mnie policzkiem. Akurat on nie miał żadnego prawa mówić o KARCIE PRAW PODSTAWOWYCH. Naprawdę nie chcę dzielić. Chcę żebyśmy się łączyli. Ale niechaj ci, co mają na sumieniu brak ratyfikacji KARTY będą dyskretniejsi. Z gówna róży nie zrobisz. Szejnfeld uwiarygadnia pisowsko-kukizowską opozycję wobec WOLNOŚCI. Szejnfeld uwiarygadnia PiS. Możecie na mnie teraz napluć.

Problem z panem Euro Posłem Szejnfeldem jest taki, że jemu jest absolutnie wszystko jedno, jakiej sprawy broni. Jak dla mnie, ten zawodowy lobbysta, nie raz i nie dwa pokazał taki absolutny brak jakichkolwiek zasad, że dla mnie stał się symbolem całej Platformy Obywatelskiej. To właśnie Jego twarz była przez całe lata w TVN i innych „zaprzyjaźnionych” stacjach wszechobecna przy każdej okazji. I przy każdej okazji lobbował za kapitałem przeciwko pracy. Zawsze i wszędzie reprezentował interesy kapitału, nigdy obywateli. Dziś „daje” swoją twarz Komitetowi Obrony Demokracji, i jest to pocałunek śmierci. Nie jeden, bo podobnych twarzy w KOD jest bez liku. Od samego szefa po Leszka Balcerowicza i Marka „na Bank” Kondrata. A Karty Praw Podstawowych w Polsce jak nie było tak nie ma. Tak samo jak demokracji, tej też nigdy nie było, był i jest za to Euro Poseł Adam Szejnfeld.

KOD od środka

KOD od środka przypomina skrzyżowanie bagna z PZPN-em, na dodatek zarządzanego z drugiego fotela – pisała rozgoryczona Anna Grzybowska, która zaangażowała się w tworzenie ruchu bez reszty.

Jak przekonuje, głównym celem KOD jest wypromowanie kilkunastu osób, nie zaś wolność słowa i demokracja. – Jak to wygląda od środka? Dramatycznie.

A ja się z byłą koordynatorką KOD nie zgadzam. Jestem absolutnie przekonany, że celem KOD jest tylko i wyłącznie obrona demokracji. Takiej, jaką mamy od 26 lat, w takim a nie innym kształcie. Demokracji, gdzie nie Sejm, nie Rząd, nie społeczeństwo, ale samozwańcza grupka z ulicy Czerskiej w Warszawie decyduje o wszystkim. O tym jak mam żyć i pracować decydują: Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn, Dominika Wielowiejska i cała reszta tej menażerii. A KOD jest tylko ich „zbrojnym ramieniem”.

Liberalna demokracja

Na tym zdaje się też polegać definicja demokracji liberalnej, o której tak lubią mówić przeciwnicy obecnej władzy. Jest to najwyraźniej taka forma demokracji, której cechą charakterystyczną jest to, że rządzą liberałowie, a reszta ma nie gardłować i słuchać. To się nazywa dopiero obrona wolności!

Piknie, sam bym tego lepiej nie wymyślił. To najlepsza definicja liberalnej demokracji, jaką w życiu spotkałem. Teraz, gdy mnie znowu spytają, czy jestem przeciwnikiem demokracji to wreszcie mam, na co się powołać. Tak, jestem zdecydowanym przeciwnikiem liberalnej demokracji.

Unikaj Tuska

Ponad 16 tysięcy złotych stracił każdy drobny inwestor, który uwierzył w program "Akcjonariat Obywatelski" i kupował akcje wszystkich spółek wprowadzanych na giełdę przez rząd PO. Byłby na jeszcze większym minusie, gdyby nie papiery PZU, które jako jedyne pozwoliły zarobić. Promocja giełdowych inwestycji wśród zwykłych Polaków okazała się jednym z największych niewypałów rządów Donalda Tuska.

Mało tego, parę lat temu Donald Tusk właśnie GPW uważał za największe osiągnięcie III RP. Niech teraz to powtórzy, a jak nie to może najwyższy czas mu to przypomnieć. I te brednie o „niewidzialnej ręce rynku”, która sprowadza na wszystkich dobrobyt i szczęście. I inne „bezcenne” teorie Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Dziś, gdy świat ugina się pod ciężarem „efektów” owego liberalizmu, zabrzmią wyjątkowo szyderczo. Ale warto do tego wrócić, aby nikt więcej nie dał się nabrać na te brednie.

Polityka spójności

Mniej zamożne regiony kraju nie tylko nie doganiają tych bogatych, ale przepaść między nimi nawet się pogłębia. W 2014 r. - jak wynika z danych GUS o PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca w poszczególnych województwach - rozwarstwienie w poziomie PKB per capita w porównaniu z rokiem 2013 zwiększył się, choć nieznacznie. Jednak wzrost ten potwierdził kontynuację trwającego już od kilkunastu lat wyraźnego pogłębiania się różnic między najbogatszymi a najsłabszymi regionami, utrwalając podział na Polskę A i B.

Tak działała „polityka spójności”, że efekt jest odwrotny do zamierzonego. Z całej tej hucpy, zwanej fundusze europejskie, zysk mają tylko firmy biorące w tym udział. Ani Polska nie dogoni krajów starej Unii ani biedne regiony w Polsce nie dogonią bogatszych. Cała para poszła w gwizdek i do prywatnych kieszeni. Po raz kolejny pieniądze podatników trafiły tam gdzie miały trafić, inaczej to po prostu nie działa.

Ewa się obudziła

Była premier Ewa Kopacz pytana, czy jako premier wiedziała o podsłuchiwaniu dziennikarzy odparła, że w okresie, gdy była premierem, miała zapewnienie, że "takie praktyki nie miały miejsca". - Miałam zapewnienie od minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej - dodała.

Pani Teresa Piotrowska zapewniała wszystkich, że wszystko jest ‘cacy buba’, ale było dokładnie odwrotnie. Pani Ewa też łże jak pies, ma to zresztą w swojej „politycznej krwi”. A „takie praktyki” jak najbardziej miały miejsce i mam nadzieję, że sprawa skończy się aresztowaniami wśród polityków PO. 

Przywróćmy Państwo

Ministerstwo Sprawiedliwości chce upaństwowić komorników sądowych. Mają być pracownikami sądów i to sądy będą im płaciły pensję. A zarobione przez komornika pieniądze trafią do budżetu państwa. Nowe prawo ma wejść w życie już od 2017 r.

Koniec tego lewego biznesu, a przy okazji widać, jakie spustoszenie uczyniła liberalna polityka „małego rządu”, gdzie w zasadzie wszystko miało być prywatne. Prywatne, czyli nastawione na maksymalizację zysku. No i jest, stąd komornicy uwijający się jak w ukropie, żeby tylko zarobić. Egzekwować obojętnie co i obojętnie z kogo, byle by zarobić. Nie tak wygląda Państwo Prawa ale tym Komisja Europejska na pewno się nie zajmie. Za głęboko siedzi w kieszeni biznesu.

Co dalej?

"Dzień ujawnienia policyjnego raportu o prawdziwych wydarzeniach w Kolonii przejdzie do historii" - oceniają niemieckie gazety. I pytają: co dalej?

Raz utraconego dziewictwa nigdy już odzyskać się nie uda. Tak oto na naszych oczach padł mit o „wolnych mediach”. Owe „wolne media” niezwykle solidarnie popełniły grzech śmiertelny nie publikując prawdy, wszystkie jak jeden mąż. Może oznaczać to tylko jedno, ostateczny koniec tego, co „wolnymi mediami” nazywaliśmy. Już ich nie ma i nigdy nie wrócą. Zamiast nich mamy wielkie korporacje medialne, uwikłane po szyję w interesy swoich właścicieli oraz „zaprzyjaźnionej” kasty polityków. Media z recenzenta kapitalizmu stały się jego częścią z całą tego konsekwencją. Definitywnie przestały reprezentować kogokolwiek poza kapitałem, tym kapitałem, który namówił Angelę Merkel do sprowadzenia miliona młodych mężczyzn do produkcji „Das Auto” i innych mu podobnych wyrobów. Co dalej? Bez Wielkiej Rewolucji nic, aferę pod dywan i dalej robimy pieniądze.

Naród idiotów

W swym ostatnim orędziu o stanie państwa, jakie Obama wygłosił wczoraj wieczorem czasu lokalnego przed obiema izbami Kongresu USA, prezydent USA podkreślił, że Stany Zjednoczone wciąż są "najsilniejszym krajem na świecie". Przypomniał, że USA wydają na wojsko więcej niż osiem kolejnych państw razem wziętych, a kiedy tylko pojawia się jakiś międzynarodowy problem, "ludzie na całym świecie nie zwracają się ku Pekinowi czy Moskwie, ale do nas".

Dwie rzeczy chciałem dodać. Po pierwsze, to amerykanie są narodem kompletnych idiotów, skoro godzą się na takie marnotrawstwo swoich podatków. Do tych debili chyba zupełnie nie dociera, że to oni płacą za zabawki Pentagonu i kolejnych prezydentów. Zarabiają tylko koncerny zbrojeniowe. A rzecz druga to, Panie Prezydencie Obama, mimo takich wielkich nakładów nie potraficie zarządzać nawet najmniejszym kryzysem, nie potraficie rozwiązać żadnego problemu na świecie. Zero efektywności, tym się Pan chwali? 

Minął rok

Minął rok od wprowadzenia w Niemczech godzinowej płacy minimalnej na poziomie 8.5 euro. Chór biznesowych ekspertów przestrzegał niemal unisono przed "katastrofalnymi skutkami nieodpowiedzialnej decyzji". Hans-Werner Sinn z Ifo alarmował, że w wyniku wprowadzenia płacy minimalnej zniknie milion miejsc pracy. "Przez ostatni rok bezrobocie osiągnęło w Niemczech najniższy poziom od 1991 roku. Wzrosła liczba pełnoetatowych miejsc pracy i wpływy ubezpieczeń społecznych. Nowe miejsca pracy powstają zarówno w zachodnich, jak i we wschodnich landach, które miała dotknąć w wyniku wprowadzenia płacy minimalnej gospodarcza tragedia. Zatrudnienie rośnie także w branżach, w których dotąd płace bywały niższe od obecnego wynagrodzenia minimalnego", napisał Zandberg.

"Efekt negatywny? Zbankrutowały firmy, które opierały swoje modele biznesowe na skrajnie niskich płacach"

Spytajcie Szejnfelda, ten to dopiero Wam powie, jaka apokalipsa czeka każdego, kto wprowadza jakąkolwiek płacę minimalną. Daliście się wszyscy zakrzyczeć wszelkiej maści lobbystom i hochsztaplerom występującym pod egidą „ekonomistów”. Ich twierdzenia nie są oparte na żadnych analizach, oni po prostu plotą androny, za które im suto płacą. Na tym właśnie polega „wielkość” Leszka Balerowicza, pleść co ślina na język przyniesie i jeszcze dobrze na tym zarobić.

Kroniki Wielkiego Kryzysu

Spadki na giełdzie w Szanghaju to tylko czubek góry lodowej. Tą górą jest problem, który dotknie cały świat: chiński konsument nie będzie wydawać coraz więcej pieniędzy. Czyli, przekładając to bardziej na problem Europejczyków, czy Amerykanów: chiński konsument miał podtrzymywać resztę świata, miał napędzać produkcję wszystkiego jak leci, bo miał to wszystko kupować. Dziś staje się jasne, że tak nie będzie.
Świat, który jedynej szansy na wyjście z recesji będzie upatrywać w pobudzaniu eksportu słabszą walutą. Świat pogrążony w wojnie walutowej, czyli w grze o sumie zerowej. A może nawet sumie ujemnej, bo w czasach gospodarki globalnej ten, który w danym momencie te wojnę przegrywa ciągnie za sobą w dół wszystkich chwilowych zwycięzców.
Giełdy nie panikują dlatego, że jakieś wskaźniki dla Chin źle wypadły, albo dlatego że indeks w Szanghaju spadł akurat o 7 procent, a nie o 3 procent. Sprawa wygląda znacznie gorzej. Coraz więcej osób na rynkach finansowych zupełnie serio zaczyna bać się o to, że my wszyscy jako gospodarka światowa jesteśmy na równi pochyłej i nikt nie wie jak z niej uciec. To znacznie trudniejsze niż ucieczka z kapitałem z chińskiej giełdy.

Uciekajcie na Księżyc albo na Marsa, na Ziemi nie ma już dla Was miejsca. Cały ten system szlag jasny trafił, o czym piszę od lat, nie ja jeden zresztą. A reszta jak każdy rasowy alkoholik problem wypiera. Cały ten „system finansowy” to jeden wielki schemat Ponziego i jak każda piramida finansowa musi kiedyś paść, ten właśnie pada, na naszych oczach. Nie ma zysków z niczego, nie ma nieskończonego wzrostu, nie ma cudów po prostu. I tak każda religia musi kiedyś upaść, tym razem upada religia „wolnego rynku”.

Na rynku odnotowano kolejny spadek popytu na iPhone’y. Wydawany w Japonii magazyn biznesowy Nikkei poinformował, że z powodu zalegania telefonów na półkach sklepowych w Azji, Europie i Stanach Zjednoczonych w pierwszym kwartale roku Apple zmniejszy produkcję modeli 6s oraz 6s Plus o 30 procent.

Jasiu, tu masz cztery iPhony Taty i trzy Mamy a tam dwa Twoje. To ile razem mamy iPhonów? – tak przeciętna amerykańska mama trenuje matematykę z dzieckiem. Tylko po jasną cholerę, dlaczego te pomoce szkolne takie drogie.

W ciągu pierwszych czterech dni notowań indeks Dow Jones Industrial spadł już o 5,2 proc., co jest najgorszym wynikiem od momentu, kiedy rozpoczęto obliczanie wskaźnika, czyli od 1928 roku. Podobnie rzecz się ma odnośnie indeksu S&P500, który spadkiem 4,9 proc. od początku roku pobił rekordy historyczne.

Nie martwcie się chłopcy, wszystko jeszcze przed Wami. 

Spadki cen ropy naftowej i gazu powodują, że branża łupkowa w USA zbliża się do granicy upadłości. Długi w niegdyś kwitnącej branży przyrastają w błyskawicznym tempie i mogą być groźne dla systemu bankowego. Czy równie groźne jak rynek nieruchomości przed kryzysem 2008 r.?
Przypomnijmy: od 2008 r. przybyło w USA 1,65 miliona miejsc pracy, z czego aż 1,44 miliona na terenie Teksasu i Dakoty Północnej, czyli tam, gdzie największy boom przeżyła branża wydobycia ropy i gazu z łupków. Na terenie tych stanów wydobywa się już połowę ropy w USA, gdy jeszcze sześć lat temu udział był 27-proc.

Rozwój sektora łupkowego wiązał się z dynamicznym przyrostem długu. Od 2011 r. zadłużenie netto firm (zadłużenie łączne minus wartość środków pieniężnych i inwestycji krótkoterminowych) wzrosło z poziomu 100 mld do 250 mld dol. Mówimy tu o firmach wydobywających ropę naftową w USA. Do tego dochodzi jeszcze - szacunkowo - 1 bilion dolarów pożyczek dla tych, którzy zainwestowali w przemysł łupkowy.

Dziś, przy cenie ropy między 30 a 40 USD całe to wydobycie generuje wyłącznie straty. Tak właśnie działa „biznes” w USA. Pieniądze za darmo daje FED, instytucje finansowe mające koszmarną nadpłynność wciskają je, komu się tylko da. Przy zerowych stopach procentowych każdy biznes wydaje się opłacalny. Na dodatek zbiegło się to ze spekulacyjną górką na ropie naftowej, która przy kosztach wydobycia na Bliskim Wschodzie w okolicach 15 USD doszła już do 150 USD za baryłkę. I teraz przelewa się po wszystkich zbiornikach i zbiornikowcach na świecie, które musieli wynająć pazerni maklerzy. Oto efekt handlu opcjami. Zetknięcie się tych dwóch zdarzeń spowoduje wielkie bum na rynku łupków tak jak wcześniej nieruchomości. I znów podatnik zapłaci, FED obniży stopy i wprowadzi kolejny program „luzowania”. Aż w końcu to wszystko po prostu pierdolnie, raz  a dobrze.

Podstawowe pytanie brzmi: czy ten koktajl może być wybuchowy? Szwajcarski inwestor Marc Faber, znany z tego, że przewidział kryzys z drugiej połowy minionej dekady, nie pozostawia złudzeń. - W przypadku wszystkich klas aktywów mamy do czynienia z bańką inwestycyjną. Teraz mogą one już tylko pójść na dno jak Titanic. Nieważne, czy ulokowaliśmy pieniądze w akcjach czy obrazie Pabla Picassa - przestrzega w wywiadzie udzielonym telewizji Bloomberg.

Bubble Economic Park – tak dziś wygląda światowa gospodarka. A jak ma wyglądać, skoro od dziesięcioleci zysk z kapitału był dużo wyższy od zysku z pracy. To, kto w takich warunkach będzie pracował jak można tą niewdzięczną czynność przerzucić na pieniądze. Jak ta „praca” wygląda widzimy wszyscy. Na przykład, cena ropy z 10USD za baryłkę skacze do 
150 USD. Z jakiego to „fundamentalnego” powodu? Ano żadnego, poza tym, że na ropie świetnie „pracują” pieniądze. Gorzej jak „pracować” przestaną, a właśnie przestały. Bo co się takiego stało? A nic, po prostu przestały. Tak wygląda „ekonomia” współczesnego kapitalizmu, mam apel do komitetu Noblowskiego, nie ośmieszajcie tej nagrody, przestańcie przyznawać nagrodę za ekonomię, bo to już po prostu żenujące.

"Sprzedawać wszystko poza obligacjami wysokiej jakości" - doradzili ekonomiści Royal Bank of Scotland swoim klientom, pisząc o stanie światowego rynku papierów wartościowych. Ich zdaniem nie ma co liczyć na zyski z kapitału zainwestowanego w większość instrumentów na światowym rynku. Akcje należałoby sprzedać jak najszybciej, by uniknąć dalszych strat. Ekonomiści sugerują jednak wstrzemięźliwość odnośnie wizji RBS. Sianie paniki może wywołać samospełniającą się przepowiednię.

Już absolutnie wszyscy wiedzą, że domek z kart runie przy pierwszym podmuchu wiatru. O kilku lat widzimy, że nawet lekkie zaburzenia przepływu powietrza powodują, że z domku wypadają już pierwsze karty, ale zabawa trwa nadal. Każdy uczestnik myśli, że jego to może nie dotknie albo, co najmniej przez chwilę jeszcze będzie na tym zyskiwał. Wiadomości, że zabawa już się skończyła nikt nie przyjmuje do wiadomości, bo absolutnie nikt nie ma zielonego pojęcia, co dalej. Jak będzie wyglądało życie po śmierci „wolnego rynku”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz