piątek, 26 sierpnia 2011

PIPA czyli Nowy Plan



PIPA czyli Nowy Plan

Rząd stawia sobie ambitne zadanie: w 5 lat zinformatyzować urzędniczą Polskę. Przygotowany dokument zakłada wiele ułatwień dla obywateli i ma kosztować ponad 6 mld zł. To już drugi taki plan, poprzedniego nie rozliczono – stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna". Opracowany właśnie Plan Informatyzacji Państwa na lata 2011-15, zakłada, że w 2015 roku ma być 5 mln użytkowników ePUAP (platforma do załatwiania spraw administracyjnych), połowa internautów ma posiadać podpis potwierdzony profilem zaufanym, a na terenach o najniższym zaludnieniu dostęp do sieci ma mieć co najmniej 75 proc. gospodarstw domowych.

Eugeniusz Gac, prezes Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji, ocenia, że dokument jest niekompletny. "Zupełnie nie odniesiono się do tego, jak wyglądają efekty wykonania poprzedniego planu. I chyba nietrudno zrozumieć, dlaczego po prostu większości tych zadań nie wykonano" – mówi.

Kochani, co ja będę sobie trud komentowania zadawał. Zobaczcie prezentację z … 2001 roku.












Kompetencje PROSZĘ PRZECZYTAJCIE TO CAŁE

Od kilku dni kilkukilometrowy korek paraliżował wjazd do Warszawy przez Raszyn. Niemal cały dzień auta musiały jechać w żółwim tempie prawie czterokilometrowy odcinek od Janek do granic Warszawy. W korku trzeba było spędzić ponad godzinę. Powodem koszmaru kierowców były zmiana ustawienia świateł na skrzyżowaniu al. Krakowskiej z ul. Na Skraju. Zielone światło w stronę stolicy paliło się tylko przez kilkanaście sekund. Jak mówił w środę "Gazecie" Wojciech Jezierski z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tak musi być, bo na czas nocnych prac remontowych na wylotówce sygnalizacja działa według innych programów i na razie nic nie da się poprawić. W czwartek okazało się, że jednak "da się". Sygnalizację poprawiła jednak nie GDDKiA tylko firma konserwująca sygnalizację na zlecenie Zarządu Dróg Miejskich. Około południa przejazd przez Raszyn stał się płynny. Niewielki zator tworzył się tylko przed samym skrzyżowaniem z ul. Na Skraju. - Cuda się dzieją? Korek znikł - ucieszył się nasz czytelnik, który dzień wcześniej informował nas o koszmarnym korku. - Zdarza się, że program sterujący sygnalizacją czasem się zawiesza i pojawiają się jakieś problemy - stwierdził Adam Sobieraj, rzecznik ZDM.
Prosiłem, żebyście przeczytali ten długi cytat w całości. Zrobiłem to dlatego, że w tym małym w końcu przypadku zogniskowały się jak w soczewce problemy tego jebanego kraju. Tu może się wydarzyć wszystko, tu można spierdolić co tylko możliwe. Można kłamać i zwalać na innych, nawet jak Cię złapią z ręką w cudzej kieszeni to możesz powiedzieć, że to nie twoja ręka. I włos z głowy Ci nie spadnie. Dlatego gówno jest i gówno będzie dalej. To jest to, dlaczego na Wawelu powinien leżeć Bareja a nie Kaczyński. Polaczki takie są i takie będą.



To po co nam to było, po co ?

Osoby, które pracowały w czasach komunizmu najczęściej przyznają, że teraz żyje im się dużo gorzej. Fakt ten potwierdza głosowanie przeprowadzone przez serwis Praca.wp.pl. Aż 48 proc. osób uważa, że za czasów komuny żyło się znacznie łatwiej. Natomiast 27 proc. jest przeciwnego zdania. Kolejne 12 proc. uważa, że nic się nie zmieniło a 14 proc. nie pamięta tamtych czasów. W głosowaniu wzięło udział 34711 internautów.

By żyło się lepiej, wszystkim ?

Wybierz PZPO

Przewodniczący PJN Paweł Kowal w "Sygnałach dnia" w Polskim Radiu wypowiadał się na temat trwającej kampanii wyborczej. - Zaczęła się wojna na miny, a ludzie są coraz bardziej wściekli - powiedział. - Niech PO zaskarży tych Polaków, którzy codzienne do mnie podchodzą i mówią, że nie jest dobrze - ironizował. Eurodeputowany nawiązał w ten sposób do pozwu, jaki w trybie wyborczym złożył przeciwko PiS komitet wyborczy PO. - To psucie polskie demokracji, wybory to konfrontacja z rzeczywistością, trzeba się otworzyć na krytykę - stwierdził, sugerując, że Platforma metodami medialnymi czy sądowymi chce przymusić ludzi, aby ją chwalili.

Jak krótka okazała się droga od PZPR do PZPO. Nie tak znowu dawno temu też była „przewodnia siła narodu”. Teraz tylko czekać, aż przewodnią rolę PZPO też wpiszą do konstytucji, oczywiście z „bratnim ZSL” czyli PSL. Historia farsą się powtarza, to co się teraz dzieje niech przekona, że problem nie leżał i nie leży w „komunie” ale dużo głębiej w mechanizmach władzy i stosunkach społecznych. „Komuny” dawno nie ma ale PZPO nagle wróciła i zabawne to nie jest. Jak sąd orzeknie, że nie wolno PZPO krytykować to „obudzimy się w starej Polsce”.

W kryzysie wzrosło ryzyko bankructw firm deweloperskich. Tymczasem marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna zablokował projekt ustawy mającej chronić ich klientów przed utratą pieniędzy

By żyło się lepiej i Polska w budowie. Szmal dla kapitalistów zwanych nie wiem czemu pracodawcami, jakby komu pracę dali a nie zawierali umowę, a dla nas … ostał się ino sznur jak Andrzejowi L.


Zielona wsypa

Ekonomiści rynkowi szukają w najnowszych informacjach gospodarczych potwierdzenia, że gospodarka zaczyna tracić swój impet. Spada dynamika produkcji i zatrudnienia, i to wyraźniej niż się spodziewano, firmy mimo rekordowych wyników finansowych boją się inwestować, a ludzie nie są już tak skorzy do wydawania pieniędzy. Zdaniem ekonomistów nie ma szans, byśmy w przyszłym roku zanotowali wzrost gospodarczy na poziomie 4 proc., czyli tyle, ile rząd zapisał w projekcie budżetu na 2012 r.

Oby do 9 października, a 10 PO powie prawdę. Gratuluję wyborcom PO odwagi ich decyzji.

Powtórka ?

Dziesiątki tysięcy Chilijczyków maszerowały w czwartek w drugim dniu ogólnonarodowego strajku, którego uczestnicy domagają się zmian w silnie scentralizowanym rządzie. Prezydent Sebastian Pinera nazwał strajk nieuzasadnionym, powołał się przy tym na rosnącą gospodarkę Chile oraz otwarcie władz na dialog.

Jak się wybrało biznesmena na prezydenta to się go ma. Jemu rośnie. Tak jak na „zielonej wyspie” wzrost jest, więc ludziom jest lepiej. A jak się komu nie podoba to w kraju, który zrodził takiego „prawdziwego patriotę” jak Pinochet są sprawdzone wzorce rozprawiania się z lewactwem.


Pewny zysk

Euro 2012 było okazją dla towarzystw funduszy inwestycyjnych do stworzenia specjalnych produktów, które miały zarabiać na akcjach spółek, które budują infrastrukturę i zarabiają na organizacji mistrzostw. Uważamy, że branża budowlana ma doskonałe perspektywy rozwoju związane nie tylko z Euro 2012, ale również z napływem funduszy strukturalnych z Unii Europejskiej - mówił wiosną 2008 roku "Gazecie" Marek Mikuć, wiceprezes zarządu Allianz TFI. Jak bardzo prezes się pomylił, pokazały następne lata. Kiedy produkty Euro 2012 startowały, WIG20 był w okolicach 3500 pkt, a fundusze inwestycyjne pękały w szwach od napływu pieniędzy od tysięcy polskich klientów. Rekord miał dopiero paść - w lipcu 2007 r. suma aktywów, jakimi zarządzali powiernicy, osiągnęła 140 mld zł. Jednak już rok później wybuchł kryzys, a w lutym 2009 r. wartość aktywów spadła do 67 mld zł

Jakby nie patrzył i czego by nie analizował wychodzi jedno. Zarabiają tylko pośrednicy, dla których wzrost czy spadek nie ma znaczenia. Jak się bierze prowizję od każdej transakcji to trend nie ma znaczenia. I o to tylko chodzi, żeby się kręciło. Przecież właściciele tych „funduszy” nie ponoszą żadnej odpowiedzialności finansowej. Frajerzy zawsze przegrywają. Zyski z „gier finansowych” są tak samo pewne jak z ruletki, tylko kasyno zawsze wygrywa.

Po prośbie
Wiceprezydent USA Joe Biden starał się dziś zapewnić chińskich przywódców, że amerykańskie obligacje skarbowe, których Chiny mają na sumę 1,2 biliona dolarów, są bezpieczne - pisze agencja Associated Press.
 Szczególnie ważne jest to, że przekazał pan chińskiej opinii publicznej wyraźne przesłanie, iż USA dotrzymają słowa, jeśli chodzi o ich dług rządowy - oświadczył Wen.
- Chcę jasno powiedzieć, że nie macie się czym martwić - zapewniał Biden chińskich przywódców w kwestii posiadanych przez Pekin amerykańskich obligacji.

Czytam to po raz dziesiąty, oczy przecieram i znowu widzę to samo. A gdyby tak 10 lat temu ktoś coś takiego przewidział to by go śmiechem zabili. A jednak, nawet rzeczy niemożliwe kiedyś stają się możliwe. Dodam jeszcze, że jak byśmy wcześniej studiowali chińską filozofię to nigdy by do tego blamażu nie doszło. My za to woleliśmy przyjąć filozofię rodem z gór Golan, tanio kupić, drogo sprzedać. Ale co ? Gówno w pozłotkach, bo tym się USA zajmowało przez ostatnie 30 lat. Na deser, Hewlett Packard planuje przestać robić komputery, to co oni będą robić ? Opcje i CDS’y ?


 Kto na tym zdjęciu łaskawie prosi a kto łaskawie daje ?







Kwiaty dla Grabarczyka

Umowa na budowę podziemnego dworca w Łodzi podpisana. Pierwsze pociągi mają z niego odjechać na przełomie 2014 i 2015 r. Roboty na poważnie ruszą wiosną 2012 r. Ale już 16 października stary dworzec Łódź Fabryczna zostanie wyłączony z ruchu. Od jesieni pociągi będą dojeżdżać więc tylko do stacji na Widzewie. Umowę na peronie Dworca Fabrycznego podpisali wczoraj prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, prezes PKP PLK Władysław Szafrański oraz prezes firmy Torpol, która będzie budować nowy obiekt – Tomasz Sweklej. Teraz budowlańcy mają 42 miesiące na zburzenie starego dworca, wykopanie wielkiej dziury i zbudowanie nowego obiektu. A także – uwaga – na zaprojektowanie dworca. Bo projektu technicznego jeszcze nie ma. Na uroczystość nie dotarł minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, zajęty tłumieniem strajku w Przewozach Regionalnych. O jego dobry PR zadbała prezydent Zdanowska, która w pierwszych słowach podziękowała Grabarczykowi, jako człowiekowi, który ma największe zasługi dla tej inwestycji. W tym samym momencie z tyłu peronu dobiegły okrzyki: „Łódź przeprasza za Grabarczyka”.

Świetnie, nie ma żadnego projektu ale „uroczyste otwarcie” z powodu nadchodzących wyborów zawsze można zrobić, ciemny lud to kupi.” Polska w budowie „. Jeśli cała Polska jest w takie „budowie” jak dworzec w Łodzi to pozostaje nam oddać się w ręce „Chrystusa Króla” ze Świebodzina. No i koniec artykułu, który spowodował u mnie natychmiastową reakcję gruczołów łzowych.

 Podobno wpływy "spółdzielni" Grabarczyka, dużej grupy osób w PO z nim związanych, mają sięgać tak wysoko, że minister postanowił uczynić z siebie, a nie z premiera główną postać kampanii wyborczej Platformy. Nie od dziś wiadomo, że Cezary Grabarczyk konkuruje z Grzegorzem Schetyną o drugie po Tusku miejsce w PO.

Bo kota można tak długo nicować aż się go przenicuje. Można nawet z Grabarczyka zrobić „Cezarego Wielkiego”  co to zastał Polskę drewnianą a zostawił zabetonowaną. Choć coś mi to przypomina, a Wam nie ?

Słynny "wiadukt z dziurą" po roku opóźnienia jest już prawie gotowy. Wiadukt łączący ul. 17 Stycznia i Cybernetyki prawdopodobnie będzie oddany do użytku w październiku.

Prawie stanowi …, oj już sił nie mam, naprawdę.

Autostrada Wielkopolska (AWSA), koncesjonariusz trasy A2 Konin-Tomyśl, może wystąpić do sądu przeciwko Skarbowi Państwa. Spór dotyczy państwowych płatności dla spółki za darmowy przejazd ciężarówek, który gwarantował aneks do umowy koncesyjnej. Został on uznany za nieważny w ubiegłym roku przez resort infrastruktury, który od lipca 2011 roku wprowadził e-myto, zlikwidował winiety i przestał płacić AWSA.W efekcie spółka wróciła do pobierania od kierowców ciężarówek opłat na bramkach. Wielu nie chce płacić i omija trasę, a firma traci przychody. Według szacunków AWSA, z powodu zniesienia winiet straci rocznie nawet 60 proc. przychodów i natężenia ruchu, a do końca trwania koncesji, czyli do 2037 roku, dostanie od kierowców mniej nawet o 6-8 mld zł. Dlatego spółka rozważa zaskarżenie Polski o odszkodowanie, choć to ostateczność. Wierzy, że szef rządu podejmie mediacje. "Mam nadzieję, że uda się stronom znaleźć długofalowe rozwiązanie" – podkreśla wiceprezes AWSA Robert Nowak.

Ja proponuje inne „ostateczne rozwiązanie”. Rewolucję, bo inaczej każdy z nas będzie musiał „wyrównywać straty” wszystkim kapitalistom. Z kapitalizmu została już tylko nazwa (tak samo było z socjalizmem) a to co jest polega wyłącznie na prywatyzacji zysków i uspołecznianiu strat. Każdy pierdolony kapitalista jak ma straty to każ je sobie wyrównywać z budżetu Państwa czyli kieszeni ubogich. Ustrój, w którym Państwo gwarantuje prywatnym firmom zysk nie jest żadnym kapitalizmem lecz powrotem do głębokiego feudalizmu, gdzie Władca (tu samiec alfa Donald Tusk) gwarantował swoim totumfackim zyski z kieszeni poddanych. Dlatego trzeba znów stawiać gilotyny, Donek szykuj szyję.



Jazda Polska


Wyprzedzał w miejscach niedozwolonych, a jego zachowanie wskazywało, że może być nietrzeźwy. Kilkunastominutowy pościg zakończył się na polnej drodze. Mężczyzna po ucieczce z auta skierował się w pole, jednak już po kilku minutach został zatrzymany. Okazało się, że jest to 30-letni mieszkaniec Brzegu. Urządzenie pomiarowe wskazało u niego ponad 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Po sprawdzeniu policjanci ustalili, iż zatrzymany mężczyzna posiada sądowy zakaz prowadzenia pojazdów

To już jest norma, Polska Norma.

Kierowcy przykładnie respektowali ograniczenia prędkości, nie dając zarobić fotoradarowi na własne utrzymanie. Władzom gminy nie opłacało się go więc już rozstawiać na gminnych drogach, bo koszty obsługi i obróbki zdjęć przewyższały wysokość wystawianych mandatów.

Więc wyszło szydło z worka. Nareszcie otwartym tekstem władza była łaskawa przyznać, że ma w dupie bezpieczeństwo a chodzi tylko o kasę. Naszej władzy zresztą zawsze chodzi tylko o kasę bo obywateli ma głęboko w dupie. Tym właśnie różni się Republika Bolanda. Między innymi oczywiście.

Wieści z kasyna

Prof. Osiatyński uważa, że głównym problemem ekonomicznym są teraz spekulacje walutowe. Spekulanci odnoszą zyski na sprzedaży waluty i ponownym jej odkupywaniu po niższej cenie. Rozwiązaniem według niego jest wprowadzenie tzw. podatku Tobina. Chodzi o podatek nałożony na wszystkie krótkoterminowe transakcje walutowe. Pomysłodawca, James Tobin, amerykański noblista w dziedzinie ekonomii, chciał, żeby wpływy z niego były przeznaczane na wyrównanie nierówności społecznych. Argumentując za wprowadzeniem podatku Tobina, prof. Osiatyński powołał się na Konsensus Waszyngtoński - podstawowy dokument na którym opiera się polityka Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. - Sam twórca Konsensusu Waszyngtońskiego, prof. John Williamson twierdził, że liberalizacja rynków finansowych nie może dotyczyć krótkoterminowych obrotów. Inaczej gospodarka stanie się kasynem - powiedział prof. Osiatyński w poranku Radia TOK FM.

A kogo w kasynie obchodzą nierówności społeczne. Jak ktoś jest biedny to jego wina, czy nie tak wyglądają oficjalne poglądy polityków USA i niestety Polski też. ? Każda metoda zarabiania pieniędzy jest dobra i słuszna. Wczoraj czytałem analityka, który pisał, że spekulacja koniec końców też jest korzystna dla gospodarki a co za tym idzie dla obywateli. Tak jak lichwa, która dalej uprawiają w Polsce „instytucje finansowe”. Powstała cała ustawa a lichwa jak była tak jest. Panie Profesorze, Pan by chciał i ja bym chciał żeby nastąpiło opamiętanie ale nie nastąpi. Oglądałem ostatnio „Inside job” i muszę powiedzieć, że pomysł obywateli Izraela, którzy na głównym placu Tel Avivu postawili gilotynę jest ze wszech miar słuszny. Jak wszyscy pamiętają niejaka Antonina „od ciastek” opamiętała się dopiero tuż przed użyciem tejże na jej smukłej szyjce. Przykro mi, ale nie widzę innej metody bo złodzieje śmieją się nam w żywe oczy.

Agencja ratingowa Moody's była powszechnie oskarżana o przyczynienie się do powstania finansowej bańki i jej destrukcyjnego pęknięcia, ponieważ udzielała wysokich ratingów inwestycjom o wątpliwej jakości.  Obecnie na czele krytyki staje jeden z byłych pracowników firmy. W 80-stronicowym liście do nadzoru federalnego były wiceprezes Moody's twierdzi, że firma regularnie wyciszała jego osobiste wątpliwości, aby zdobywać kolejne umowy i utrzymywać zyski. Menedżerowie Moody's mieli zastraszać analityków, którzy sprzeciwiali się przydzielaniu pozytywnych ratingów. Według byłego analityka Williama Harringtona jeden z departamentów firmy nękał pracowników, którzy mieli niezależne opinie. Harrington twierdzi, że firma była skazana na fundamentalny konflikt interesów: podobnie jak inne agencje ratingu kredytowego, Moody's dostaje swoje wynagrodzenie od tych samych firm, których instrumenty mają być obiektywnie oceniane.- Moody's stworzyło system motywacyjny, który zachęcał analityków do przystawania na wszystkie żądania płatników i pracy zgodnie z harmonogramem narzucanym przez płatnika - napisał Harrington. - Celem zarządu jest robienie z analityków posłusznych obywateli korporacji, którzy podczas posiedzeń komitetów ratingowych głosują zgodnie z odwiecznym credo firmy, polegającym na maksymalizacji zysków. Kierownictwo Moody's miało wielokrotnie ignorować wewnętrzne ostrzeżenia, że pracownicy odpowiedzialni za rating papierów wartościowych zabezpieczonych hipotekami "seryjnie wydają bezwartościowe opinie".

I KÓŁKO BIZNESU SIĘ ZAMKNĘŁO.

Chcesz znać prawdę ? Idź za pieniądzem, badaj przepływy. Chciwość zgubiła świat ?  A mogło być inaczej ? To ostatni etap systemu rozwoju "przez kredyt". Jeśli można mieć coś czego się nie wypracowało to po co pracować. Poza tym „premiowy” system sprzedaży Made in America (przypominam słynną „Śmierć komiwojażera”) musiał się tak skończyć. Jeśli zarobki są uzależnione wyłącznie od „wolumenu sprzedaży” to trzeba sprzedać za wszelką cenę. Jako doświadczony inżynier od spraw jakości wielokrotnie na własnej skórze widziałem jak „wzrost sprzedaży” demolował jakość. System „bonusów” na każdym szczeblu wszystkich firm biorących udział w tej „zabawie” musiał „poluźnić” jakość sprzedawanych produktów. A ponieważ dotyczyło to kredytów i papierów „wartościowych” , to efekt jest piorunujący. I rzecz ostatnia, jakość można zepsuć szybko, odbudowywać trzeba WIELOKROTNIE dłużej. Stawiam, że nam się już nie uda. To koniec.

Richard Fisher z Banku Rezerwy Federalnej w Dallas (jeden z oponentów decyzji określającej okres utrzymywania niskich stóp) zakomunikował, że FED nie jest od ochrony przedsiębiorców i inwestorów giełdowych. Tak ostry przekaz nie spotkał się ze zrozumieniem inwestorów. Pokazuje on jednak, że gracze giełdowi w mniejszym stopniu mogą liczyć na ratunek z tej strony. Jednocześnie Fisher zauważa słabnącą gospodarkę światową, jednak po ratunek kieruje do Waszyngtonu i upatruje go w rozwiązaniach fiskalnych, a nie pieniężnych.

"Nie spotkał się ze zrozumieniem inwestorów" , oj jacy biedni. Ale pewnie spotka się ze zrozumieniem społeczeństwa, które musi ciągle płacić za nieustające "kryzysy" na rynku pieniężnym. Najlepiej dowalać pieniędzy na rynek bez żadnego opamiętania, obywatele poprez inflację stracą ale "rynki" wyprowadzając gros tych środków na swoje konta wielokrotnie pomnożą swój majątek. Prywatyzacja zysku i uspołecznienie strat to cała filozofia "inwestorów", czas na gilotynę, bo po dobremu nie są w stanie zrozumieć. Nie da się budować na chciwości, bo chciwość to jeden z 7 grzechów głównych, społeczeństwo , które o tym zapomniała, a z chciwości uczyniło motor swoich działań jest skazane na zagładę. Gracze giełdowi liczą na ratunek, może za nimi staną gracze na wyścigach konnych i gracze w pokera. Każdy, kto przegra dostanie od Państwa zwrot straconej sumy, to równie dobry pomysł.

Lost American Dreams

Sukhoi T-50 to najnowszy samolot myśliwski zaprojektowany przez Rosjan. Maszyna może im zapewnić dominację w przestworzach, jest bowiem znacznie zwrotniejsza niż amerykański F-22.  Dotychczas to F-22 Raptor uważany był za jeden z najlepszych i najnowocześniejszych samolotów myśliwskich na świecie, ale teraz przybył mu bardzo groźny konkurent. Jest nim produkt rosyjskiego przemysłu wojskowego, niewidzialny dla radarów myśliwiec Sukhoi T-50, znany także jako PAK FA. Jak wiadomo F-22 ma poważne problemy techniczne, które już doprowadziły do kilku wypadków i dlatego loty tych maszyn zostały wstrzymane, co może oznaczać, że Amerykanie nie będą mieć samolotu zdolnego do nawiązania równorzędnej walki z T-50. Warto wiedzieć, że pilot nie może mieć zbyt dużej przerwy w lataniu danym modelem, ponieważ straci uprawnienia i będzie musiał przejść ponowne szkolenie. Rosyjska maszyna została zbudowana z kompozytów, dzięki czemu jest niewidzialna dla radarów. Jest również bardziej zwrotna niż F-22, a także wyposażona w nowoczesny osprzęt – wspomina się o systemie radarowym opartym na pewnej formie sztucznej inteligencji. Nowe maszyny do służby wejdą na przełomie 2014 i 2015 roku, a dzięki współpracy z Indiami, w ciągu 40 lat zostanie wyprodukowanych około tysiąca maszyn, z których każda kosztować ma 50 milionów dolarów, a więc jest kilkukrotnie tańsza niż F-22. Również proces projektowania T-50 kosztował znacznie mniej niż F22.

Od kilkudziesięciu lat koncerny zbrojeniowe w USA dobrym zwyczajem socjalistycznych przedsiębiorstw doją rząd „po kosztach” plus zysk. I co najważniejsze, obojętne jest jakie są te koszty i z czego wynikają. Jakość produktu też jest całkowicie bez znaczenia, Pentagon płacił każdą cenę. I to się musiało tak skończyć, Rosja i Chiny będą robić lepsze i tańsze samoloty nie dlatego, że nagle w USA zabrakło fachowców ale dlatego, że przestały patrzeć swoim koncernom na łapy tak jak bankom zresztą. Efekt ten sam. W segmencie zbrojeniowym USA od dawna nie obowiązują żadne zasady efektywności, Pentagon pokrywa wszystko i nic nie sprawdza. Przekupieni politycy „zaklepują” koleje szalone projekty, więc efekt jest taki jaki był do przewidzenia. Wydatki rosną a ich efektywność maleje, w konsekwencji US Army będzie miało badziewiasty sprzęt o gigantycznej „wartości”. Ale drogi nie zawsze znaczy dobry, a czasem wręcz odwrotnie.


Dżinsowe spodnie, zanim trafią na półkę sklepową, potrafią kosztować firmę odzieżową nawet 3 dolary (ok. 9 zł). To właśnie te dżinsy, które kupujemy w popularnej sieciówce za 39 zł w regularnej cenie. Zwykły bawełniany t-shirt bez nadruków firma kupuje w fabryce za 2 dolary (ok. 6 zł), a spódnicę z tkaniny za 6 dolarów (ok. 18 zł). Ceny produkcji obuwia, w zależności od rodzaju, mogą wynosić nawet 4 dolary (10-12 zł). W sklepach kupimy trampki za 40-80 zł, ale do identycznych butów wystarczy doszyć charakterystyczne logo z gwiazdką, by sprzedawać je za 200 zł. W Pakistanie, Bangladeszu, Indiach, Północnej Afryce produkuje się ciuchy, które wypełniają półki odzieżowych masówek. Czasem z jednej fabryki w Chinach na jednej linii produkcyjnej szyje się dżinsy dla sieciówek odzieżowych i dla Armani Jeans. Ta sama tkanina, te same przeszycia i guziki i ta sama cena w produkcji (ok. 40-50 zł). Gdy dodamy metkę – magiczną wartość dodaną – włoskie spodnie drożeją kilkanaście razy, choć powstały w tym samym miejscu i tych samych składników. Tommy Hilfiger, zwykł mawiać, że nigdy nie wyprodukuje niczego bez metki, bo metka jest stylem jego życia i jego treścią. Ostatnio treścią życia projektanta są też liczne procesy za obniżanie jakości rodukowanych ciuchów. Jednak sweterki i spodnie z charakterystyczną trójkolorową flagą są nadal chętnie kupowane.

No właśnie, „magiczna wartość dodana”. W „białym” świecie ostatnie kilkadziesiąt lat poświęciliśmy na  tworzenie MAGII. Czerpiemy zyski z „sektora finansowego” za pomocą „inżynierii finansowej”, „markowych wyrobów”, gdzie sama metka powiększa wartość ciucha o 1000 % lub lepiej, praw autorskich, które w USA „rozwleczono” do 99 lat oraz „patentów”, gdzie nawet klikanie myszką jest opatentowane również na 100 lat. A produkować będą „małe żółte łapki” płacąc nam za „inżynierię finansową”, „marki”, „prawa autorskie” i „patenty”. Tylko, że oni stali się tak bezczelni, że powiedzieli NIE i nie płacą. A ponieważ mają swoje bomby, samoloty, lotniskowce i co tam jeszcze to MOŻEMY ICH W DUPĘ POCAŁOWAĆ. Zapraszam na Pratunam w Bangkoku, tu z godziwym zyskiem sprzedawcy handlują wyrobami bez „metek” i „firm” . Wybór szalony, jakość przyzwoita a ceny „mocno konkurencyjne”. Jak się człowiek na rok obkupi to się cała wycieczka zwraca. Wystarczy zrezygnować z wizyt w „firmowych” sklepach. Wzornictwo też o niebo lepsze, naprawdę trzeba być frajerem, żeby kupować to „markowe” badziewie. Pan Hilfiger pewnie ze swego „stylu życia” nie zrezygnuje, ale jego sklepy wkrótce pozamykają z braku klientów.

Znak Boży

Siedem osób odniosło rany różnego stopnia po tym, jak w wyniku ulewy i silnego wiatru zawaliło się kilka namiotów pielgrzymów na dawnym lotnisku Cuatro Vientos (Cztery Wiatry), gdzie papież Benedykt XVI przemawiał wczoraj późnym wieczorem podczas 26. Światowych Dni Młodzieży. Silny wiatr, który zerwał się gwałtownie, przewrócił słup wysokiego napięcia i Krzyż Młodych, podarowany młodzieży świata przez Jana Pawła II, oraz zerwał z głowy Benedykta XVI piuskę. Doszło także do naruszenia podium, na którym przemawiał papież. Benedykt XVI musiał przerwać wystąpienie, aby technicy sprawdzili stan podium.

Kiedyś kapłani w takich przypadkach zawsze mówili, że to ZNAK BOŻY, teraz nie ?

Krwawa forsa

Autor artykułu analityk rynku naftowego Johnny West podkreśla, że równolegle do tragicznych wydarzeń, wstrząsających Syrią trwa normalna praca koncernów naftowych. Podaje przykład brytyjskiego Gulfsand Pertolum, które ostatnio ogłosiło odkrycie nowych złóż ropy oraz Kulczyk Oil Ventures. Ta firma "rozpoczyna wiercenie (..) w odległości pół godziny jazdy od Hamy, gdzie syryjska armia okupuje połowę miasta i gdzie co najmniej 100 protestujących zostało zabitych w ciągu ostatnich 10 dni" - pisze West.

Brawo nasz najlepszy „biznesman”, brawo. Gorzej już chyba być nie może, bo Kaddafi właśnie upadł. Tak to Polski biznes daje przykład sławetnej „etyki”, o której tak jego organizacje zawsze gęgają w telewizji. Oj rację miał tow. Feliks i jego nagan, oj miał.

p.s. Unia Europejska w zeszłym tygodniu zapowiedziała wprowadzenie sankcji na import ropy z Syrii.

Powtórka ?

Dziesiątki tysięcy Chilijczyków maszerowały w czwartek w drugim dniu ogólnonarodowego strajku, którego uczestnicy domagają się zmian w silnie scentralizowanym rządzie. Prezydent Sebastian Pinera nazwał strajk nieuzasadnionym, powołał się przy tym na rosnącą gospodarkę Chile oraz otwarcie władz na dialog.

Jak się wybrało biznesmena na prezydenta to się go ma. Jemu rośnie. Tak jak na „zielonej wyspie” wzrost jest, więc ludziom jest lepiej. A jak się komu nie podoba to w kraju, który zrodził takiego „prawdziwego patriotę” jak Pinochet są sprawdzone wzorce rozprawiania się z lewactwem.

piątek, 19 sierpnia 2011

That crisis

Motto: Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna zdradził swoje polityczne marzenia. Podczas spotkania z dziennikarzami w Sejmie, na pytanie o wymarzony komitet poparcia odpowiedział: "chciałbym, żeby poparł mnie Bono".

Komentarz: Grzesiu, Bono jest socjalistą a takich jak Ty neoliberałów nienawidzi z całego serca. Ale to też trzeba wiedzieć a nie pierdolić trzy po trzy jak to w PO jest przyjęte.





Kwiaty dla Grabarczyka


Na przełomie roku zakończy się budowa kolejowej łącznicy na Lotnisko im. Fryderyka Chopina, która zapewni sprawne i komfortowe połączenie kolejowe centrum Warszawy z lotniskiem. Łącznica do Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina to pierwsza nowa linia kolejowa wybudowana w Polsce od 1987 roku. Połączy ona przystanek osobowy Warszawa Służewiec z Okęciem. Czas przejazdu koleją z centrum stolicy do portu lotniczego wyniesie ok. 20 minut i to już w nowym rozkładzie jazdy 2011/2012.

Dodam tylko, że długość tej „linii” wynosi 2.5 kilometra . I TO robiono ponad 20 lat, pora wrócić do wyrobów wiklinowych, czas na Misia.


Nie tylko wierzyłem, że do strajku nie dojdzie, ale i podejmowałem działania, by pomóc stronom sporu w zawarciu porozumienia. Strajk jest złym rozwiązaniem. To jest działanie ekstremalne i generowanie strat w spółce. Dziś trudniej będzie sformułować im postulaty finansowe. Każdy kolejny strajk oznacza jeszcze mniejsze możliwości zarządu - powiedział w "Sygnałach Dnia" w radiowej Jedynce Cezary Grabarczyk.

Jasne, przy średniej płacy 1500 PLN Brutto na pewno nie dojdzie do strajku. Za to w zarządzie (bardzo licznym jak zwykle) pensje na poziomie Europejskim. I ma nie być strajku ? Bo chamy za darmo powinny tyrać ? Zresztą po co nam kolej, zlikwidować, drogi państwowe, zlikwidować, wszystko co państwowe zlikwidować, ministra infrastruktury też zlikwidować i cały rząd, sejm i senat też. Rynek to wszystko „załatwi”.

Przedstawiciele Sojuszu przekazali do sekretariatu ministra bukiet kwiatów za "nieudolność w sprawie kolei". To nawiązanie do kwiatów, jakie dostał Grabarczyk po korzystnym dla niego wyniku głosowania nad wnioskiem o wotum nieufności w styczniu tego roku.

I bardzo dobrze, takiej gwieździe się należy. Zresztą jak nie ma infrastruktury to chociaż kwiaty niech będą.
"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że od przyszłego roku kierowcy będą musieli się przyzwyczaić do trzech oddzielnych systemów pobierania tak zwanego e-myta. Każdy będzie miał inną infrastrukturę i różne stawki za przejazd. Dziennik wyjaśnia, że rząd nie spieszy się z włączeniem prywatnych autostrad do krajowego systemu viaToll, więc spółki pracują nad własnymi systemami elektronicznych płatności. Zabrakło porozumienia między rządem a jedną z najbardziej zainteresowanych stron - koncesjonariuszami dwóch autostrad: A2 i A4, które są integralną częścią szlaków drogowych łączących zachód Europy ze wschodem. I wygląda na to, że ten błąd nie zostanie naprawiony - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". 

Który idiota podjął decyzję o budowie płatnych autostrad,  kto dał te autostrady „koncesjonariuszom” ? Nikt. Bo teraz nikt się do tego skandalu nie przyzna. Ale jak PO i PiS wspólnie odwalili program budowy państwowych autostrad i wprowadzenia winiet jako najtańszego sposobu pobierania opłat to … brawom w sejmie nie było końca. Ale myślenie przyczynowo-skutkowe takie proste nie jest.. Widać, że dla „elit solidarnościowych” , z których składają się obie partie jest to zdecydowanie za trudne. A teraz będziemy mieli co najmniej 20 lat szaleństwa z drogami prywatnymi ale nie całkiem, z państwowymi ale nie całkiem i z całkiem nie całkiem bałaganem na 100 fajerek. I zawdzięczamy to właśnie owej „elicie”, która po dorwaniu się do żłobu 22 lata temu, teraz spycha Polskę do roli pośmiewiska Europy, co nasza kochana prawica nieraz już w historii czyniła, co jak co, ale wprawę to mają. Kto może, niech ucieka, najlepiej samolotem, jak mu życie miłe.


I dla Schetyny

Schetyna przyznał, że jest zdziwiony w sprawie strajku, zarówno wczorajszego, jak i zapowiedzi kolejnego. Jego zdaniem, pomimo tego, że w kolejnictwie wiele jeszcze trzeba zrobić, to generalnie Przewozy Regionalne są bardzo dobrym rozwiązaniem. Marszałek podkreślał, że popiera pomysł usamorządowienia kolei. - Jest oczywiście problem zadłużenia. To na pewno utrudnia funkcjonowanie spółek. Wiele trzeba jeszcze zrobić, pomyśleć jak je oddłużyć. Jednak straszenie strajkami to kwestia wpisania kolei regionalnych w kampanię wyborczą, to czysta polityka - powiedział w TOK FM.

Taak, bardzo dobre rozwiązanie tyle, że … nie działa. O zadłużeniu PO będzie „myśleć”. W to akurat nie wierzę, bo nie raz doświadczyłem kompletnej PO bezmyślności. „Usamorządowienie” to sobie możesz Pan …, firma ma działać, ludzie mają jeździć. Póki co to wszystko kompletnie nie działa. Cała „reforma kolei” jak zresztą wiele innych spowodowała tylko pogorszenie i tak beznadziejnej sytuacji. Ale zamiast wyciągać wnioski to PZPO brnie dalej jak jej poprzedniczka, nieboszczka zresztą.



Kapitalizm loteryjny

17 techników z fabryki SMART Technologies w Ottawie wygrało na loterii los wart 7 mln dol. Dziesięciu z nich tego samego dnia rano otrzymało wypowiedzenia, ponieważ ich pracodawca przenosi znaczną część produkcji do Meksyku.

Loteria na giełdzie, na forex i w końcu loteria na życie. Kto wygra ten ma za co żyć, kto nie ma szczęścia niech zdycha. W ten sposób przy życiu pozostaną wyłącznie farciarze. Świetny pomysł, nieprawdaż ?  A Ty masz szczęście ?

Co dalej z kasynem ?

Amerykańscy handlowcy mówili, że olbrzymia zmienność cen była w dużej mierze skutkiem działalności funduszy hedgingowych oraz funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, które wymieniały zawartość swoich portfeli. Poza tym akcje były kupowane przez łowców okazji, którzy wykorzystali nerwowość innych graczy. - Klienci instytucjonalni są zszokowani. Rozmawiałem z niektórymi facetami i mówili, że nie chcą już grać w tę grę - powiedział Rick Bensignor, główny strateg rynku w banku inwestycyjnym Dahlman Rose & Co.

Już im się nie podoba ? Mnie na przykład to poker się całkiem nie podoba. Czasem na to patrzę przez chwilę w telewizorni i nie mogę zrozumieć co w tym jest ciekawego. Oprócz tego gracze to jakieś wytatuowane ciemne typki o inteligencji poniżej szympansa. Kompletna tragedia. Ale Amerykanie uważają pokera za najlepszą ze wszystkich gier. I chyba to samo mamy z grą zwaną RYNEK. Jak pokazali kiedyś naszych rodzimych „inwestorów” zwanych też „graczami giełdowymi” a czasem „spekulantami” to wyglądali jak rasowi cinkciarze, z których zresztą sporo z nich się wywodzi. Z drugiej strony są „instytucjonalni” w białych koszulach i drogich garniturkach. Ci mają za sobą cały sztab intelektualno-matematyczny i komputery o szalonych mocach obliczeniowych. I co z tego ? Nobla temu, który zgadnie co będzie za 5 minut. Nie ma takiego mądrego od zawsze. W grze, kto lepiej inwestuje, małpy kontra maklerzy, na Wall Street ostatnio wygrywały małpy. Więc nie dziwię się, że są tacy, którzy mają dość. Dziwi mnie natomiast to, że cały świat swoje losy powierzył RYNKOWI, godząc się na to, żeby losy miliardów ludzi zależały od wyników kolejnej rundki Texas Holdem. Podobno nie ma nic lepszego. No to żeby już było całkiem fajnie to proponuję wymienić maklerów i „doradców inwestycyjnych” na małpy. Będzie przynajmniej śmieszniej i na czasie, jak we wchodzącym właśnie na ekrany filmie Geneza Planety Małp. Koniec też będzie podobny, jak nie zamkniemy tej szulerni to szlag trafi cały gatunek.

To była druga interwencja banku w tym tygodniu, który tym samym zwiększył wartość programu pożyczek pod zastaw obligacji ze 120 do 200 mld franków. Mimo to wartość franka nie spada, a nawet rośnie. Rynek jest rozczarowany krokami banku Szwajcarii zmierzającymi do poprawy płynności na rynku pieniężnym. Część dilerów liczyła bowiem na interwencję lub powiązanie franka z euro.

Czy ja dobrze czytam ? Cały Świat ma tak tańczyć jak chce „część dilerów” ? A kto to KURWA jest, banda pryszczatych gówniarzy, którzy oprócz gry w Forexowego pokera nie potrafią nic więcej, gnoi, których właściciele tej szulerni wysyłają na emeryturę już przed czterdziestką. Te tresowane tylko do wypełniania jednego zadania małpy mają rządzić nami wszystkimi ? Co się stało z tym najlepszym ze światów, że kasyno stało się najważniejsze,  szulerka stała się cnotą największą a krupierzy ważniejsi od polityków. Nie raz tak w historii było i zawsze kończyło się tak samo, i tak samo się teraz skończy.


Co dalej  Bogiem ?

Tymczasem naukowcy pracujący na Projektem Biblijnym udowodnili, że tekst Starego Testamentu, stanowiący fundament chrześcijaństwa, judaizmu i islamu podlegał wielu zmianom w ciągu swej historii, a jego przekaz był bardziej chaotyczny niż się dotychczas wydawało. To, nad czym my tu pracujemy musi być interesujące dla każdego, zainteresowanego Biblią - powiedział kierujący projektem Michael Segal. I tak np. Księga Jeremiasza jest dziś o 1/7 dłuższa niż jej manuskrypt sprzed dwóch tysięcy lat znaleziony w zwojach znad Morza Martwego. Niektóre jej fragmenty odnoszące się do przepowiedni zniszczenia Świątyni Jerozolimskiej przez Babilończyków zostały dodane już po opisywanych w niej wydarzeniach. Inne przytoczone przez naukowców przykłady ukazują kolejne zmiany w pierwotnym tekście.

Dla wielu chrześcijan i żydów oryginalny tekst biblijny w języku hebrajskim jest święty, niezmienny i niepodważalny. Dla ortodoksyjnych żydów dokładność w odczytaniu świętych pism jest tak istotna, że choćby najmniejsza zmiana w tekście Tory powoduje jej bezużyteczność.

Nawet nie mam poczucia triumfu, jak to czytam. Jest mi po prostu smutno, smutno, że do dziś ludzie dają się kapłanom nabierać na ich naiwne sztuczki. Nawet jak wiedzą, że to sztuczki i fałszerstwa. Jest w nas strach tak przemożny, że gotowi jesteśmy nawet przyjąć to w co nie wierzymy aby go tylko zagłuszyć. Jest w nas potrzeba oparcia się o coś absolutnego tak mocna, że przyjmujemy go nawet wtedy gdy wiemy, że jest wymyślony i nieprawdziwy. A to, że „księgi objawione” to zawsze były, są i będą fałszerstwa wiedziano od zawsze, tyle, że jak się widzi dowody naukowe to i nędza fałszerzy jakby bardziej na wierzch wychodzi, i tylko tyle, bo ludzie są w stanie nawet to wyprzeć, byle móc wierzyć. W ten sposób „wiara czyni cuda”, nie w inny, niestety.

Co dalej a Ameryką ?

Trzeba podnieść podatki dla najzamożniejszych Amerykanów - uważa jeden z najbogatszych ludzi na świecie, legendarny inwestor giełdowy Warren Buffett. Sam gotów jest płacić wyższe podatki i twierdzi, że jego koledzy-multimilionerzy też się na to zgodzą.
 
W artykule w poniedziałkowym "New York Timesie" Buffett, założyciel i szef firmy Berkshire Hathaway, wezwał Kongres do podwyższenia podatków od obywateli o dochodach ponad milion dolarów rocznie, których jest w USA 236 883. Jeszcze większym podatkiem proponuje obłożyć osoby o dochodach powyżej 10 milionów dolarów, których w 2009 r. było w USA 8274. Buffett, który od dłuższego czasu nawołuje do zwiększenia podatków od bogaczy, napisał, że ciężar zmniejszenia deficytu budżetowego trzeba rozłożyć sprawiedliwiej. Zwłaszcza w sytuacji - podkreślił - gdy nierówności dochodów w USA rosną, a najzamożniejsi korzystają z licznych ulg podatkowych. "Kiedy biedni i członkowie klasy średniej walczą za nas w Afganistanie i kiedy większość Amerykanów ledwo wiąże koniec z końcem, superbogacze nadal otrzymują niezwykłe upusty podatkowe" - czytamy w jego artykule. Autor ujawnia, że w zeszłym roku zapłacił fiskusowi 6 938 744 dolary, co - jak zauważa - "może się wydać wielką kwotą", ale stanowi tylko 17,4 proc. jego zeszłorocznych dochodów. Tymczasem nawet jego podwładni, pracownicy w jego firmie, zapłacili w podatkach dużo więcej - średnio 36 procent swoich dochodów.

I na tym polega „podatek liniowy”. Najbiedniejsi płacą co najmniej dwa razy tyle, co bogaci. Do tego trzeba dodać nierówny udział podatków pośrednich, które w budżetach ludzi biednych dochodzą do poziomu wielokrotnie większego niż u bogatych, którzy nawet ich nie zauważają. W ten sposób stworzono „równych i równiejszych”. I jeszcze przez cały świat  niesie się krzyk bogaczy, o tym , jak to oni są wyzyskiwani i, że trzeba skończyć z „socjalem” i „komunistycznym systemem podatkowym”. Ano trzeba, wszyscy powinni płacić taki sam podatek. Jestem za podatkiem liniowym, ale ŻADNYCH ZWOLNIEŃ, żadnego wliczania czegokolwiek „w koszty”. Przy takich założeniach bogacze tego projektu nie poprą, bo ich podatki wzrosną wielokrotnie. Und hier ist der Hund begraben, czyli „tu jest pies pogrzebany”.

Z ostatniej chwili: Kolejna niemiła niespodzianka dla inwestorów. Inflacja w USA nieoczekiwanie skoczyła o 3,6 proc., choć prognozy mówiły o 3,3 proc. wzroście. Dzięki przyspieszeniu wzrostu cen szanse na wprowadzenie przez Fed kolejnego programu luzowania ilościowego zmalały. Gracze mają w ręku kolejny argument za pozbywaniem się akcji.

Gdyby pozbyli się wszystkich to moim skromnym zdaniem świat stałby się lepszy a na pewno stabilniejszy. Tyle, że na to się nie zanosi ale może kiedyś ktoś wreszcie to kasyno zamknie.


A z Ojczyzną naszą

GUS podał właśnie że produkcja przemysłowa wzrosła w lipcu o 1,8 proc. To najgorszy od dwóch lat wynik, niższy od oczekiwań analityków.

Już nawet krasnoludki szczają Tuskowi do kampanii wyborczej. Nie będzie „zielonej wyspy”, nie będzie rozwoju i sukcesów a Polska pozostanie „w budowie” bo nie będzie za co skończyć, co rozgrzebane. Nadchodzi recesja, długa i głęboka jak ocean. Nie ma darmowych obiadów, za szaleństwa Wall Street trzeba płacić, teraz niestety.




Rewolucji nie będzie

W Berlinie nie ustaje seria podpaleń samochodów, głównie luksusowych. Jak poinformowała policja, tylko w pierwszych godzinach nocy z środy na czwartek nieznani sprawcy podpalili sześć aut. Nikt nie został ranny. Samochody płoną w bogatej dzielnicy niemieckiej stolicy, Charlottenburg, i Tiergarten. Podczas dwóch poprzednich nocy w Berlinie poszło z dymem kilkadziesiąt aut. Władze przypuszczają, że podpalenia mają tło polityczne i że mogą stać za nimi lewacy, protestujący w ten sposób przeciwko kapitalizmowi. Na razie policja jest bezradna. Mimo zwiększenia liczby patroli, nie udało się jej schwytać ani jednego podpalacza.

Żadnej rewolucji nie będzie, a opisywane powyżej wydarzenia to czyny sensu stricte kryminalne. Elementy antykapitalistyczno-kryminalne to zupełny margines zadowolonego społeczeństwa dobrobytu. Ale władza pokaże wichrzycielom swoją siłę a każda ręka podniesiona na luksusowy samochód zostanie skutecznie odcięta. Nikt i nic nie zawróci nas z drogi budowania jedynego słusznego ustroju. Kapitalizm albo śmierć.


Jazda Polska

53 osoby zginęły, 604 zostały ranne w 462 wypadkach - to tragiczny bilans czterech dni wydłużonego weekendu sierpniowego na polskich drogach. Policjanci zatrzymali prawie 3 tys. pijanych kierowców, najwięcej - 950 - w niedzielę. W niedzielę padł też niechlubny rekord nietrzeźwych kierowców. Liczby te nie napawają optymizmem tym bardziej, że kierowcy decydują się na jazdę po pijanemu mimo apeli, grożących im kar i faktu, że w ten sposób ryzykują życie nie tylko swoje życie, ale i osób, które wiozą.

A co w Republice Bolanda napawa optymizmem, no KURWA co ?

Dwaj motocykliści jadący Kawasaki i KTM uderzyli w bok samochodu dostawczego; obaj zginęli na miejscu. Siła uderzenia była tak duża, że jeden z motocyklistów, który uderzył w drzwi auta, znalazł się praktycznie wewnątrz pojazdu.

W Świętochłowicach pijany kierowca wjechał na chodnik i potrącił cztery osoby, w tym dwoje dzieci. Wszyscy poszkodowani trafili do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - informuje TVN 24.

Pójdzie do statystyk i tyle, w Bolandzie żadnych zmian nie będzie, wszak Polacy to naród konserwatywny.

Polska to kraj bogaczy

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że koszty usług kurierskich w Polsce są średnio o 20-25 procent wyższe niż w innych krajach Unii Europejskiej. Dlatego, choć towary w sklepach internetowych są u nas tańsze, zagraniczni klienci zaglądają do nich bardzo rzadko. A polscy chętniej robią zakupy za granicą.

I znowu sukces rządu Donalda Tuska i PO. Jesteśmy „zieloną wyspą” to nas stać, wkrótce wszystko w Polsce będzie najdroższe, a co.

Biznes to biznes

Żołnierze przed wyjazdem zawierali m.in. umowę z PZU Życie. Polisa miała chronić ich finansowo przed "trwałym uszczerbkiem na zdrowiu spowodowanym nieszczęśliwym wypadkiem". Tymczasem PZU odmawia wypłaty pieniędzy w związku z wypadkami w Afganistanie, gdyż doszło do nich w wyniku działań wojennych, a takich przypadków polisa nie obejmuje. Wypłacono pieniądze za dni spędzone w szpitalach w Polsce, by następnie zażądać "zwrotu niesłusznie wypłaconych świadczeń".

Czy firma dbająca wyłącznie o zysk ma mieć jakiekolwiek hamulce moralne, ma nie naciągać klientów ? Ma uczciwie informować o produkcie ? Po co ? Wtedy nie zarobi a zysk jest Bogiem, jest wszystkim i nic innego się nie liczy. Takiego dokonaliśmy wyboru więc mamy tak jak chcieliśmy.


Donald matole …

Fani ulubionej drużyny premiera wywiesili podczas meczu z Cracovią transparent, na którym było napisane: "Nie jesteś, nie byłeś, nie będziesz nigdy kibicem Lechii". Dało się też słyszeć gwizdy, gdy na telebimie pojawiła się twarz Donalda Tuska oglądającego mecz na trybunach. Było to bardzo niesprawiedliwe i niemądre przyjęcie - skomentował poseł Sławomir Rybicki broniąc premiera i podkreślając, że Tusk "był, jest i będzie" kibicem Lechii.

Jak to mawiał Nadszyszkownik Kilkujadek ?  Ano tak : "Ja wiem, Polokoktowcy nas nie kochają. Ale my ich będziemy tak długo kochać, aż oni nas wreszcie pokochają". I jeszcze jedno, ani kibice Lechii ani ja i wiele milionów polaków nie musi włazić Panu Premierowi do tyłka, bo nie muszą tak jak Pan Poseł załapać się na dobre miejsca na listach wyborczych. Więc pozwoli Pan, że w moich opiniach o Donaldzie Tusku zwanym wielkim bliżej mi będzie do kibiców Lechii niż do Pana.

Nowa jakość PO

Reportaż i rozmowy będą mocnymi punktami PO TV - powiedział Tadeusz Zwiefka. - Szukamy własnej formuły telewizji internetowej, zresztą na stronie Platformy już wcześniej pojawiały się materiały wideo - mówiła Kidawa-Błońska. Podczas inauguracji PO TV na ekranie pojawił się reportaż bez dźwięku, z wizyty Donalda Tuska w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Gdy Tadeusz Zwiefka poprosił o ponowne "odpalenie" materiału, okazało się to niemożliwe. - Może uda się jutro - tłumaczyła Kidawa-Błońska.

Jutro, łaskawa Pani to będzie futro. A morze jest szerokie i głębokie. Tego typu tłumaczenia nie nadają się nawet do piaskownicy ale w republice Bolanda to jest norma po prostu. Jak coś nie działa, to może jutro zadziała a może nie. I dlatego nic Wam się KURWA nie uda, bo nie macie zielonego pojęcia jak się brać do roboty, bo macie po cztery lewe ręce na jednego członka PO. A mimo to będziecie rządzić tym zadupiem, bo „nie macie z kim przegrać”. Nie macie bo Wasi konkurenci są równie beznadziejni i na dodatek jeszcze źle się ubierają. Jak będzie wyglądać Bolanda po dwóch kadencjach cele brytów u władzy ? Wcale nie będzie wyglądać, bo będziemy w takiej DUPIE, że nawet wyjrzeć z niej się nie da.

Bye, bye Byoeing


Qantas planuje również zakupić od 106 do 110 samolotów Airbus model A320. Trafią one do Jetstar Japan oraz do nowego, azjatyckiego przewoźnika z segmentu premium. Z tej liczby 28-32 będzie obecnymi modelami A320, a reszta kolejną, bardziej oszczędną generacją A320neo. Dla Airbusa jest to kolejne zwycięstwo nad Boeingiem. Wąskokadłubowy A320neo jest obecnie bezsprzecznym liderem na rynku tego typu samolotów, zdominowanym niegdyś przez rodzinę 737 Boeinga. Zaledwie w zeszłym miesiącu transakcję o wartości 18,2 mld dolarów ogłosiły linie AirAsia, które zamierzają kupić 200 sztuk modelu A320neo. Z kolei American Airlines, które jeszcze niedawno używały tylko i wyłącznie Boeingów, również niedawno zdecydowały się na zakup 260 sztuk A320.

Pozostanie liczyć na niezawodnego do tej pory dostarczyciela pieniędzy, czyli głupich amerykańskich podatników. To ich kosztem poprzez absurdalne ceny militarnych produktów Boeinga firma ta nadal utrzymuje się na powierzchni. Pełen socjalizm, po prostu. Gdyby nie pewna kasa z Pentagonu to może wzięli by się do roboty ale jak nie muszą to nic nie robią. Wrogowie USA nie muszą nic robić, wystarczy patrzeć jak ten kraj sam się wykańcza. To znaczy wykańczają go jego własne koncerny „too Big to fail”. I nic tego nie powstrzyma, bo lobby tych koncernów może znacznie więcej niż naród amerykański. A oni to nazywają demokracją.

Bye, bye Bank Of America


Bank of America zwolni w tym kwartale 3.500 osób i pracuje nad restrukturyzacją, która może doprowadzić do eliminacji tysięcy dalszych miejsc pracy, podał Wall Street Journal. To kolejny duży bank, który zwalnia pracowników. Podatne na wzloty i upadki globalnego cyklu gospodarczego, światowe banki ogłosiły blisko 50-tysięczne redukcje, które rozpoczną się teraz i będą kontynuowane w latach następnych. HSBC i Lloyds Banking Group ogłosiły jeszcze większe zwolnienia. Zwolnienia w Bank of America mają zostać sfinalizowane do końca września i obejmą wszystkie działy firmy, w tym bankowość inwestycyjną i trading, podał Journal, powołując się na ludzi znających sytuację.

W filmie „Inside Job” był piękny wykres pokazujący szalony wzrost zatrudnienia w bankach,  w tym przede wszystkim w pionach „inwestycyjno – inżynieryjnych”. Ale w cyrku klapa więc błazny polecą na bruk. W tym przypadku jakoś nie czuję żalu choć socjalistą jestem. Mam też nadzieję, że na tym się nie skończy i cała ta szulernia pójdzie tam gdzie wcześniej wysłali miliony porządnych ludzi. No i jak to się stało, że kolejny „of America” robi pod siebie, a jeszcze dwa lata temu na świecie było „jedyne supermocarstwo”, no cóż było.


Semantyka

Sześć osób zostało zabitych podczas dwóch ataków na izraelskie autobusy pasażerskie przy granicy z Egiptem - poinformowało radio izraelskie. Grupa napastników ostrzelała izraelskie autobusy z żołnierzami jadące w pobliżu granicy z Egiptem - poinformowało izraelskie radio oraz służby medyczne. - To był atak terrorystyczny - powiedział reporter radia.

To mniej więcej tak jakby w czasie II wojny światowej na terenie Generalnej Guberni grupa uzbrojonych Żydów ostrzelała autobus wiozący żołnierzy Wermachtu to komunikat byłby taki sam, prawda ?

Semantyka wg PO

Platforma Obywatelska stara się zmazać "grzech Andrzeja Czumy" i przygotowuje nową wersję raportu komisji śledczej ds. domniemanych nacisków za rządów PiS. Wersję ostrzejszą - informuje dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki.

A ja tego z litości nie skomentuję.

Papa komediant

Papież Benedykt XVI skrytykował ateistów, agnostyków i relatywizm moralny panujący w Europie, a w szczególności w Hiszpanii, podczas przemówienia na Placu Cibeles w centrum Madrytu. Benedykt XVI nieoczekiwanie ostro skrytykował tych, "którym wystarczy iść za panującą modą, za chwilowym zainteresowaniem i, zapominając o prawdziwej sprawiedliwości, trwają oni we własnym widzi mi się, zamiast szukać prawdy bez przymiotników".

Panie Papieżu, ateizm nie jest ani chwilową ani panująca modą tylko światopoglądem. Dla mnie, jako ateisty szaleństwem jest wiara w coś o czym nic nie wiadomo i na co nie ma żadnych dowodów. Domaga się Pan oparcia społeczeństw o „wiarę”, czyli o co ? Od tysięcy lat kapłani wciskali ludziom kit dla własnych korzyści i dalej to robią. Nie, Panie Papieżu, nie ma zgody na utrzymywanie w dobrobycie handlarzy „życiem wiecznym”, okłamujecie ludzi a jak pojawiają się tacy, którzy mówią nie, to od razu oskarżacie ich o „relatywizm” moralny. Nie, Panie Papieżu, to Wy ten relatywizm szerzycie od 2 tysięcy lat, to wy hodujecie zepsucie moralne, w tym alkoholizm, obżarstwo, chciwość i pedofilię. Ale czas religii minął, więc „milcz waść, wstydu oszczędź” .

Dlaczego przegramy z Tajlandią

Wypoczywający nad morzem turyści chętnie kupują lody, kukurydzę czy drożdżówki od handlarzy z przenośnymi lodówkami. - Nie wydajemy zgody na taką dystrybucję żywności - ostrzega sanepid. Każda działalność żywieniowa musi być zatwierdzona jeśli chodzi o wytwarzanie i dystrybucję. Owszem, ludzie kupują z leżaków, ale tak nie powinno być - mówi Andrzej Jagodziński, zastępca pomorskiego wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Oko na handlarzy ma za to straż miejska. - Zajmujemy się każdym handlem na terenie miasta. W każdym miejscu, także na plaży, którą patrolujemy codziennie - zapewnia Mirosław Mudlaff, komendant sopockiej straży miejskiej. - Sprawdzamy, czy są odpowiednie dokumenty i zezwolenia. Jeśli natkniemy się na kogoś, kto takiej zgody nie posiada - interweniujemy.

60 milionów Tajów i z 10 milionów turystów żre codziennie na ulicach tego kraju co tylko popadnie. Jest tanio, smacznie i zdrowo. Na pewno wszystko jest świeższe i bezpieczniejsze niż towar z polskich sklepów, bo w Tajlandii nigdy się nie strułem a po garmażu z polskich sklepów nie nawet nie zliczę. Papiery były pewnie w porządku, tylko żarcie zatrute. W Tajlandii nie maja żadnych pieprzonych zatwierdzeń, zezwoleń i straży miejskiej. I nie ma problemu. Za to ludzie mają pracę, mają z czego utrzymać rodziny. A my będziemy mieli przepisy, tylko „Za co żyć Panie Premierze ? „




czwartek, 11 sierpnia 2011

Crisis ? What crisis ?


Motto

Taak. Kiedyś jedynie hrabiowie mogli przepuścić cały majątek w karty i na ruletce. Teraz - dzięki giełdzie - ten przywilej zszedł do klas niższych.

Działania wyborcze

Były prezes wałbrzyskiego przedsiębiorstwa komunikacji, Ireneusz Zarzecki, ujawnia kulisy afery korupcyjnej w lokalnej Platformie Obywatelskiej. W rozmowie z "Super Expressem" Zarzecki mówi jak na partyjnych spotkaniach sugerowano mu, by płacił na "działania wyborcze" i przekazywał pieniądze prezydentowi miasta i znanym parlamentarzystom. Według byłego prezesa MPK z kasy spółki zniknęło 500 tysięcy złotych. - Wiem, komu dawałem, ile dawałem i kiedy. Można to wszystko zweryfikować - twierdzi.

Nie bądźmy drobiazgowi, pomnóżmy to tylko przez 2500 gmin i zobaczcie jak duży zdołała PO zebrać „fundusz wyborczy”. Za czasów Don Corleone nazywano to inaczej, ale czasy się zmieniają, nazwy też, tylko pazerność na kasę i te metody pozostają zawsze takie same. A ponieważ głupców w Polsce nie sieją tylko sami się rodzą to PZPO ma murowane szanse na zwycięstwo w kolejnych wyborach. No to ludziska, ściepa na „działania wyborcze”.

Sukcesy rządu Donalda Tuska

Rok temu nie było dnia, żeby na toksykologię w Instytucie Medycyny Pracy nie trafił młody człowiek zatruty dopalaczami, czyli legalnymi narkotykami. Kiedy pojawiły się podejrzenia, że dopalacze mogą zabijać, rząd wypowiedział wojnę handlarzom. W październiku 2010 r. z dnia na dzień zamknięto wszystkie sklepy z "artykułami kolekcjonerskimi" i w ekspresowym tempie wprowadzono przepisy, które dopalacze zdelegalizowały. Dziś za posiadanie wielu z nich można wylądować w więzieniu - tak jak za kokainę czy amfetaminę.

Na efekty nie trzeba było czekać. Zatruć dopalaczami ubywało lawinowo. Do czasu, bo po kilku miesiącach fala przestała się cofać. - Zatruć wciąż jest bardzo dużo - mówi dr Śliwkiewicz. - Każdego tygodnia trafiają do nas przynajmniej dwie osoby po dopalaczach.
Dla porównania, zatruć tradycyjnymi narkotykami jest nieporównanie mniej. Po amfetaminie łódzcy toksykolodzy odtruwają po dwie osoby miesięcznie, a zatrucia kokainą to niemal niespotykana rzadkość. W tym roku w IMP odnotowano tylko jeden przypadek.

Ale sukces Donalda Tuska już był. To, że krótko trwały nie ma znaczenia bo wtedy media poświęcały całe pierwsze strony a teraz gdzieś tam z tyłu maczkiem. Wszystko zgodnie z maksymą, że jak rzeczywistość nie pasuje do teorii to tym gorzej dla rzeczywistości. Poza tym, my Polacy nigdy nie robimy niczego konsekwentnie, cała „wojna z narkotykami” to kompletny idiotyzm, ale za to jaki nośny medialnie. I tak realne rzycie całkiem się rozlazło z medialnym, tyle, że w Polsce to medialne jest prawdziwe, przynajmniej patrząc na moich rodaków takie mam wrażenie.


Kwiaty dla Grabarczyka

Z 27 odcinków dróg, które mają być gotowe na Euro 2012, tylko jeden jest budowany szybciej niż zakładały plany, a pięć powstaje zgodnie z harmonogramem. Cześć sieci nie będzie nawet przejezdna – alarmuje "Rzeczpospolita" powołując się na raport spółki PL.2012.

Przedstawiciele GDDKiA zapewniają jednak, że drogi powstaną w wyznaczonych terminach. "Wszystkie zaplanowane na Euro drogi, z wyjątkiem autostrady A4 Brzesko-Wierzchosławice, na którą przed kilkoma dniami ogłosiliśmy przetarg, będą wybudowane lub co najmniej przejezdne" – mówi Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.

A co ma kobieta mówić, każdy chce jakoś żyć. Przy okazji Euro Polska stworzyła nowy gatunek autostrad, autostrady przejezdne. Czym się różni droga zbudowana od przejezdnej ? Czyżby droga zbudowana była nie przejezdna ? Z wypowiedzi Pani rzecznik wynika też, że po Euro autostrady zostaną zamknięte i będą dalej robione, do kiedy ? Do następnego Euro ? To może zając z 50 lat, moje dzieci nie doczekają. Mam nadzieję zresztą, że wcześniej stąd spierdolą, przynajmniej póki lotniska działają.

"Dziennik Polski": Pociąg popędzi 300 km na godzinę. Trasę z Krakowa do Warszawy pokona w godzinę z niewielkim okładem. PKP Polskie Linie Kolejowe przeznaczyły około 49 mln zł na studium wykonalności modernizacji istniejącej linii E65 Południe, czyli Grodzisk Maz. - Kraków/Katowice - Zwardoń/Zebrzydowice - granica państwa. Przedstawiciele PKP przyznają, że nowy system kolei dużych prędkości od 2020 r. ruszy pełną parą. Przygotowywane studium ma odpowiedzieć na cztery najważniejsze pytania: Czy istnieją techniczne możliwości budowy nowej linii; Jakie jest uzasadnienie ekonomiczne inwestycji; Czy jest społeczne zapotrzebowanie na taką trasę; Jakie są uwarunkowania środowiskowe, wynikające m.in. z występowania obszarów chronionych, bądź posiadających wartość historyczną, krajobrazową?

I pierdolnie się piękna prezentację w Power Poincie a potem … znów przyjdzie wiosna a z nią maj, znów zakwitną kasztany, zaczną się kolejne matury. Wnuki podrosną i założą nowe rodziny. Życie będzie jak zawsze, i kolej też będzie jak zawsze, stara, wolna, brudna i nie punktualna. A gdzieś tam w mrocznych piwnicach Ministerstwa Infrastruktury leżeć będzie zakurzone Studium, nie jedno zresztą.

I kolejne dla Minister Kopacz

Choć mamy dopiero sierpień, w poradniach specjalistycznych nie mają już miejsc dla nowych pacjentów aż do końca roku. W poszukiwaniu pomocy chorzy oblegają ostre dyżury w szpitalach. - Mamy wojnę z pacjentami. Nie rozumieją, że nie możemy ich zapisać. O tym, że kolejki do specjalistów będą w tym roku mniejsze, zapewniało Ministerstwo Zdrowia. Miały się skrócić dzięki wyłapywaniu z list chorych na podstawie numerów PESEL osób, które z tym samym skierowaniem zapisują się do kilku lekarzy tej samej specjalności. System jednak nie działa. Tymczasem NFZ przekonuje, że nakłady na leczenie z roku na rok rosną, tylko szpitale, które zamiast wydawać pieniądze przez cały rok, już na początku roku przyjmują zbyt wielu chorych.

A poparcie dla PO pnie się systematycznie w górę i jest dużo większe niż kolejki do specjalistów. Zresztą Polska jest „W BUDOWIE” więc jakieś zgrzyty mogą występować ale kierunek jest słuszny, przewodnia siła pod kierunkiem niezastąpionego Donalda Tuska prowadzi nas ku świetlanej przyszłości. Więc o co chodzi, kto sypie piach w szprychy, kto szcza do mleka ? Nieodpowiedzialnym elementom i sabotażystom trzeba powiedzieć stanowcze NIE. A jak nie pomoże to … do obozu pracy, niech się uczą, jak powiedział wczoraj znany euro poseł PZPO.
Rządowy "pełny" program leczenia interferonem pozostał na papierze. Będzie sejmowa interpelacja do Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie. Na leczenie czeka się rok, ale specjaliści ostrzegają, że to zdecydowanie za długo. Im szybciej pacjenci zakażeni wirusowym zapaleniem wątroby typu C dostaną interferon, tym mniejsze ryzyko przeszczepu wątroby czy nawet śmierci. Tymczasem średni czas oczekiwania na podjęcie terapii to ponad rok. Lekarze są zgodni: od postawienia diagnozy do rozpoczęcia leczenia nie powinno minąć więcej niż trzy miesiące. Parlamentarzyści z sejmowej Komisji Zdrowia przypominają, że jeszcze niedawno rząd Donalda Tuska chwalił się wprowadzeniem pełnego programu leczenia interferonem. Chorzy nie mieli już długo czekać na rozpoczęcie terapii, ale okazało się to kolejną obietnicą bez pokrycia
Kłamią, wrogowie naszego kochanego Donalda kłamią. To nie jest prawda, wszyscy pacjenci dostają przecież „pociechę duchowa” , kapelanów jest pod dostatkiem.

Baba z wozu

Znana dziennikarka śledcza, Anna Marszałek, współpracująca ostatnio z "Dziennikiem Gazetą Prawną" odeszła z zawodu. W rozmowie z czasopismem "Press" swoją decyzję tłumaczy tym, że "nie widziała dla siebie miejsca w mediach". Marszałek, która w swojej karierze pracowała w "Rzeczpospolitej", a później była wiceszefem działu śledczego w "Dzienniku" po rozstaniu z dziennikarstwem rozpoczęła karierę w pionie analitycznym Najwyższej Izby Kontroli. Ma tam zajmować się analizą "koniecznych działań w przyszłości".
Niech wraca, od razu może napisać o aferze załatwiania znajomym pracy w NIK na specjalnie tworzonych nowych stanowiskach od niczego. Do dzieła Pani Aniu, do dzieła.


Chińczyki trzymają się mocno

Przyspiesza import AGD do Polski. Głównie przez to, że polskie firmy przenoszą produkcje za granicę, przede wszystkim do Chin - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".

To oznacza, że Polska dołączyła do grona krajów „rozwiniętych”, które takim czymś jak produkcja, rąk sobie kalać nie będą. Już dawno na naszych ulicach banki wyparły sklepy, teraz zamiast fabryk będą domy maklerskie. Żeby nam tylko w końcu S&P nie obniżył rankingu.

Pracuj.pl

Przeciętny pracownik miał w 2010 roku prawie trzy razy więcej nadgodzin (40) niż w roku poprzednim. W tym w zakładach produkcyjnych średnia wyniosła 97 nadgodzin na jednego zatrudnionego. "Firmy nie są do końca pewne sytuacji rynkowej i stałego przyrostu zleceń, więc starają się efektywnie wykorzystywać swoją kadrę, zamiast inwestować w nowych pracowników" - mówi Mirosława Kowalczuk z Hay Group. Rośnie też udział pracy tymczasowej - w 2010 roku pracownicy czasowi realizowali 8 proc. łącznego czasu pracy, czyli ponad dwa razy więcej niż w 2009 roku. "Dodatkowe zlecenia realizowane w nadgodzinach i w ramach pracy czasowej pozwalają pracodawcą zmniejszyć ryzyko załamania sytuacji ekonomicznej" - ocenia
Podobają mi się te eufemizmy, „efektywnie wykorzystać  swoją kadrę” to oznacza naprawdę, że jeden pracownik ma zapierdalać za dwóch ale pensje dostanie tylko za ¾, na razie bo „trend” jest zniżkowy. Rośnie też dynamicznie sektor „pracy tymczasowej”, kapitaliści najchętniej by stworzyli „człowieka tymczasowego”. Jak jest potrzeba to się go „odmraża” i ma kto zapierdalać, jak nie ma koniunktury to „do zamrażarki”. To by był świat idealny. A zdanie ostatnie, perełka po prostu. To, że wyzysk zawsze dla pracodawcy był opłacalny wiemy od starożytności, tyle, ż podobno od tamtych czasów się wiele zmieniło, podobno. I kto nam, ludziom zatrudnianym przez tych „łaskawców” i jak „zmniejszy ryzyko załamania sytuacji ekonomicznej”. Ano nikt, więc  jak nam się załamie sytuacja to szlag trafi nie tylko nas ale na szczęście też naszych kochanych „łaskawców”.

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że tak złego lipca nie było na rynku pracy od pięciu lat. Co gorsza, nie ma perspektywy na poprawę. Firmy nie tworzą etatów, bojąc się o koniunkturę, a w urzędach pracy nie ma pieniędzy na aktywizację.

A na co jest perspektywa ? Na Leppera ? Ostał nam się jeno sznur, niestety.


Cyrk w budowie

PO w piątek na konferencji prasowej zapowiedziała swoją kampanię "Polska w budowie"; składające się na nią spoty telewizyjne - zaprezentowane podczas konferencji - mają pojawić się w telewizji w tym tygodniu, ruszyć ma także kampania "od drzwi do drzwi".

Był swego czasu (za „komuny” oczywiście) świetny greps kabaretowy, doskonały na taką właśnie okazję: Tekst ten zaczynał się tak : „Dyrekcja Cyrku w budowie ma zaszczyt zaprosić … „. Wypisz wymaluj, doszło tylko „od drzwi do drzwi”, mleczarz będzie chodził czy ABW, obstawiam ABW. No, i autor tego znakomitego grepsu na stare lata zwariował i popiera to, z czego tak kiedyś kpił. Ale ludzie się zmieniają.

Oho, nie tylko ja ( http://zezem.salon24.pl/331496,cyrk-w-budowie  ) zauważyłem tę dziwną zbieżność.

Wśród tematów, które kandydaci mają poruszać podczas spotkań są m.in.: zniesienie poboru do wojska, likwidacja obowiązku posiadania NIP, budowa Orlików i schetynówek, rozwiązanie problemu dopalaczy, podjęcie walki z chuligaństwem na stadionach, wprowadzenie urlopów tacierzyńskich i wydłużenie macierzyńskich, a nawet to, że minister zdrowia Ewa Kopacz nie kupiła niepotrzebnych szczepionek podczas ptasiej grypy.

Lista jest jak na cztery lata iście imponująca., w normalnym kraju może by starczyła na miesiąc. Kompletne i totalne nieróbstwo, bez planu, bez składu i ładu, o efektywności nie wspomnę. Działania wyłącznie reaktywne, jak w przypadku dopalaczy czy kiboli. Skuteczność, jaka jest, każdy widzi. I mimo to „przewodnia siła narodu” wygra w cuglach wybory. 

Inwestycje na Mazowszu, na które zwraca uwagę Platforma, to m.in.: zakup nowoczesnego taboru dla Kolei Mazowieckich, budowa nowej siedziby Starostwa Powiatowego w Pruszkowie, budowa Muzeum - Miejsca Pamięci Palmiry, rewitalizacja Rynku Mariackiego w Węgrowie oraz budowa Portu Lotniczego Modlin (inwestycja w trakcie realizacji). Te inwestycje ułatwiają nam życie, służą obywatelom, są bardzo ważne dla mieszkańców Mazowsza - ocenił szef mazowieckiej Platformy Andrzej Halicki na konferencji prasowej w Warszawie.

Ale imponujące. Szczególnie Siedziba Starostwa w Pruszkowie, praca na miarę Herkulesa. Teraz zaczniemy Pana nazywać Andrzej Herkules Halicki, jak to pięknie brzmi. A tak na poważnie, to czytałem to dziesięć razy i nie mogłem uwierzyć, że ten … miał czelność wymienić taką „listę sukcesów”, ale nie dość, że miał to mu to zupełnie wystarczy, żeby wygrać wybory. I to jest dopiero żenujące.


Co dalej z kasynem ?



Eksporterzy w Japonii są pod rosnącą presją ze strony spirali napędzanej przez amerykańskiego dolara oraz japońskiego jena. Silny jen oznacza bowiem stratę milionów dolarów w zyskach, kiedy pieniądz trafia ponownie do Japonii.
Jesper Koll z japońskiego oddziału JP Morgan szacuje, że Japonia korporacyjna tylko w ciągu ostatnich sześciu tygodni straciła około 5 procent zysków ze względu na to, że dolar zaczął być niepewną walutą po problemach z zawarciem porozumienia w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia w Stanach Zjednoczonych.
Toyota szacuje, że w związku z tą sytuacją straciła około 385 milionów dolarów. A w zeszłym miesiącu jen odnotował czterokrotny wzrost tego rodzaju, co pochłonęło w sumie ponad miliard dolarów z zestawienia księgowego Toyoty.
Takahiko Ijichi z szefostwa Toyoty, ogłaszając we wtorek wyniki finansowe producenta samochodów z pierwszego kwartału roku 2010, mówił bez ogródek o problemach walutowych. Jak stwierdził, obecna sytuacja jest już zbyt trudna dla eksporterów, by można ją było znosić dalej.

To nie oznacza, że Japońska gospodarka słabnie, to nie oznacza spadku wydajności ich pracowników. To nie oznacza, że źle pracują. Po prostu  „RYNKI” zmieniły warunki gospodarowania. Dlaczego ? Bo Dolar słabnie ? Do czego ? Do jena tak ale do euro wprost przeciwnie, niby powinno być odwrotnie ale „RYNKI” ustaliły tak jak ustaliły. „RYNKI” głoszą, że Hiszpania i Włochy upadną. „RYNKI” zmieniły nastawienie do pary CHF/PLN. Co to kurwa są „RYNKI” ? Warren Buffet powiedział, że  te 60 nazwisk to on może z pamięci wymienić. Czymże stały się w obecnych czasach „RYNKI”. To moim skromnym zdaniem kilka ogromnych banków inwestycyjnych, którym udało się „wyemitować” taką górę „pieniądza”, że mogą robić co chcą. Oddanie władzy nad światem w ręce pieniądza ma i będzie miało swoje skutki, nie najmilsze oczywiście. Pozbawione prawie zupełnie kontroli, globalne spółki finansowe, emitujące pieniądz za pomocą „egzotycznych instrumentów” dokonają na kapitalizmie skutecznej dekapitacji. Powyższe przykłady świadczą o całkowitym załamaniu tego co było filarem kapitalizmu, uzyskiwania zysku z produkcji. Współczesny „kapitalizm finansowy” obywa się już bez produkcji, mało tego, produkcja już mu zaczyna przeszkadzać, więc się jej pozbywa. Produkcja po prostu nie daje takiego zysku jak „operacje finansowe” i dlatego musi zgodnie z prawami rynku zniknąć. Tylko co wtedy będziemy jeść? Zwolennicy marksizmu już się szyderczo śmieją. Teraz nie trzeba nic robić, żeby kapitalizm zniszczyć. Zżarł się sam. „Too Big to Fail” zjadają już wszystko a na końcu zjedzą same siebie. Gin uwolnił się z lampy i nic go nie powstrzyma. Co będzie dalej ? Dobrze nie będzie, dobrze już było. Gdy to pisałem PLN starcił do CHF kolejne 6 groszy, miłego dnia życzę.

Gigantyczne zadłużenie to po kryzysie największy problem bogatych gospodarek. Jak długo świat może jeszcze żyć na kredyt? Jak wynika z wyliczeń Deutsche Bank Research, jeszcze cztery lata temu dług gospodarek rozwiniętych wynosił 77 proc. ich PKB. Dziś jest to już około 104 proc. i cały czas rośnie. Dług USA i innych krajów cały czas będzie rósł... W zależności od trzech scenariuszy przyjętych przez ekonomistów Deutsche Banku w 2020 roku dług publiczny może wynosić 126 proc. lub nawet 155 proc. PKB.

Booooom, i wszystko się rozleci jak domek z kart. No cóż, nie ma darmowych obiadów, za wszystko kiedyś trzeba zapłacić. I teraz „trans atlantycka” cywilizacja „białych kołnierzyków” wystawiła swoim obywatelom rachunki nie do zapłacenia. I my mamy za to płacić ? To ja brałem domy na kredyt, luksusowe samochody na kredyt, bungalowy w Tajlandii, czy Pan Michał Wiśniewski ? Tylko, jak Pan Wiśniewski zbankrutował to Banki straciły tyle forsy, że teraz muszą ją wycisnąć z tysięcy biedaków. I tak to działa, daje się bajońskie kredyty już bogatym, a jak Ci te pieniądze topią w błocie to ma za to zapłacić czarna sprzątaczka, która ze swojej „junk Job” nie może się nawet utrzymać. I to ma działać ? No way, już nie działa. I chwała Panu, że szlag to trafia, bo już zaiste dosyć tego szaleństwa.

Globalny koncern górniczy Rio Tinto nie zrealizował swoich wcześniejszych prognoz, pomimo rekordowych zysków w pierwszej połowie roku,. Powodem były rosnące koszty i wahania na rynku walutowym, które zneutralizowały efekt wysokich cen metali.

No właśnie, niedługo nikt nie będzie mógł prowadzić żadnej działalności bo przy takich skokach kursów walut nic nie można zaplanować, ale „RYNKI” są wartością ponad wszystko, more than God.
Berkshire Hathaway, wehikuł inwestycyjny kontrolowany przez Warrena Buffetta, w drugim kwartale zarobił 3,42 miliarda dolarów, czyli 74 proc. więcej niż rok wcześniej, głównie dzięki inwestycji w akcje Goldmana Sachsa oraz lepszym zwrotom z transakcji na rynku instrumentów pochodnych.

Przed wojną był taki kawał. Pewien polak zapytał się dwóch bogatych Żydów, co oni takiego robią, że są bogaci a on mimo ciężkiej pracy ciągle jest biedny. Dostał odpowiedź, że Panowie żyją ze sprzedaży obrazu. Sprzedają sobie jeden i ten sam obraz nawzajem, za każdym razem drożej. I stąd mają zysk. I tak zostało po dziś dzień, i nie jest to tekst antysemicki, broń mnie Jahwe przed takimi insynuacjami.

S&P obniżył w poniedziałek ratingi państwowych firm amerykańskich Fannie Mae, Freddie Mac i Federal Home Loan Bank. S&P obniżył też, do negatywnej ze stabilnej, perspektywę ratingu należącej do miliardera Warrena Buffetta firmy Berkshire Hathaway. Wcześniej Buffett powiedział w mediach, że obniżka ratingu USA "nie ma sensu". Liderem spadków wśród największych firm był Bank of America, który tracił na wartości w ciągu dnia ponad 16 proc. Sprawę przeciwko niemu założył AIG, który oskarża bank, że sprzedał mu przewartościowane obligacje oparte o hipoteki. Bank of America odrzuca oskarżenia firmy ubezpieczeniowej.
Pięknie, kurwa pięknie. Udziałowcy kasyna zaczynają sobie skakać do oczu o ostatnie ochłapy, które można jeszcze z niego wyszarpać. Dokładając do tego płonące Miasta Albionu i zdesperowany tłum na ulicach Tel Avivu robi się coraz ciekawiej. Tylko patrzeć na hasła, kapitalizm tak, wypaczenia nie.

Poniedziałkowa masakra na Wall Street, gdzie indeksy na zamknięciu straciły 6-7 proc., sprowokowała dziś do działania liczną grupa zimnokrwistych spekulantów, którzy chcą zarobić na przecenionych akcjach. To przede wszystkim day-traderzy, którzy na okrągło kupują i sprzedają akcje zarabiając na różnicach cen, oraz spekulacyjne fundusze hedge.

Efekt ich działań na początku sesji w Europie był piorunujący: udało się im doprowadzić do znacznej zwyżki indeksów - nasz WIG20 zyskał 1,6 proc., podobnie jak Frankfurcki DAX. Jednak po pół godzinie handlu kupujący zaczęli się wycofywać: zwyżka WIG20 została ograniczona do 0,6 proc., a pod kreską znalazły się rynki w Londynie i Paryżu.

W medycynie nazywa się to drgawki przed śmiertelne. Szczególnie podoba mi się pomysł na kupowanie i sprzedawanie z prędkością wielolufowego karabinu maszynowego. Tak można rozpierdalać całe domy ale buduje się zupełnie inaczej. Na nasze własne nieszczęście poprzez przekupnych polityków stworzyliśmy dogodne warunki dla spekulacji a na produkcję położyliśmy lachę, jako na działalność przynoszącą zbyt małe zyski. No i mamy co chcieliśmy, sialiśmy wiatr a to po Azji a to po Ameryce Południowej, tylko do nas burza miała nie przyjść nigdy. I jak zawsze Frankenstein wymknął się spod kontroli i sieje grozę. Trzeba teraz wypić piwo, które się uwarzyło.

Lud robi igrzyska

W nocy z poniedziałku na wtorek zamieszki, które w Londynie trwają od trzech dni, ogarnęły też inne brytyjskie miasta. W samej stolicy ataki, podpalenia, kradzieże i bójki z policją rozprzestrzeniły się na kolejne dzielnice. Jeżeli sytuacja nie zostanie opanowana, możliwe jest wprowadzenie na ulice wojska. Część komentatorów uważa, że do zamieszek doszło częściowo z powodu cięć w wydatkach socjalnych wprowadzonych w ramach polityki oszczędnościowej mającej na celu obniżenie deficytu budżetowego. Jak podkreśla Reuters wielu szabrowników to bezrobotni. - Nie mamy pracy, pieniędzy (...) słyszeliśmy, że ludzie biorą różne rzeczy za darmo, więc dlaczego my byśmy mieli nie brać - mówi w rozmowie z agencją jeden z uczestników zajść w wieloetnicznej dzielnicy Londynu Hackney, gdzie były one najbardziej gwałtowne.

Część komentatorów nie ma racji. Ludność jest bezsprzecznie zadowolona z cięcia „socjalu” i powrotu do sprawdzonych metod liberałów i zasad „wolnego rynku”. Tylko likwidacja resztek socjalizmu i powrót do zdrowych zasad niczym nie ograniczonej i powszechnej rywalizacji o ogryzek jabłka pozwoli gospodarce Wielkiej Brytanii znów stać się konkurencyjną. Tylko obniżenie płac o nieco ponad 95% spowoduje, że Brytyjskie szwaczki staną się konkurencyjne w stosunku do swoich „koleżanek” z krajów tak rozwiniętych jak Kambodża lub Bangladesz. A jak się komu nie podoba to … dla zdrajców kula w łeb.

I szykuje kolejne

Na telawiwskim bulwarze Rotszylda pojawiła się w środę wieczorem gilotyna. Ponury symbol francuskiej rewolucji znalazł swoje miejsce w samym centrum namiotowego miasteczka, które powstało w proteście przeciw drożyźnie i niesprawiedliwości społecznej w Izraelu.

Jakiej niesprawiedliwości społecznej ? Komuchy jedne, czego im się zachciewa. Izrael jak inne „państwa demokratyczne” jest państwem liberalnym, w którym każdy może sam sobie zarobić ile tylko zechce. A, że udaje się to jedynie nielicznym i ciągle tym samym to już nie wina ustroju, tak to już po prostu jest. A jak się komu nie podoba to może pojechać do Korei Płn., prawda ?

A dziś w Izraelu także protestuje klasa średnia i - jak twierdzi wiele osób z tej warstwy społecznej - robi to przeciwko obecnej formie niesprawiedliwych rządów, określanej jako "świński kapitalizm".  Mamy do czynienia z neoliberalizmem ekonomicznym nawiązującym do szkoły chicagowskiej z lat 50. ubiegłego wieku. Ta polityka gospodarcza pasuje do potrzeb współczesnego społeczeństwa jak pięść do nosa i tylko pogłębia istniejące nierówności i antagonizmy - mówi PAP Eitan Baradam, konsultant biznesowy, specjalista od zarządzania ryzykiem.  Być może brzmi to zaskakująco w ustach kogoś, kto pracuje w branży bankowej - najsilniejszym sektorze izraelskiej gospodarki - ale uważam, że jeśli władze nie zmienią kursu polityki gospodarczej, to obecne pokojowe protesty przeciwko nim przerodzą się w przemoc - dodaje Baradam.  Ta gilotyna jest ostrzeżeniem - konkluduje konsultant ds. zarządzania ryzykiem.

Tezy cóśkolwiek zalatujące Karolem Marksem. Ale trudno, kiedyś trzeba przyznać, że staruszek w wielu sprawach miał rację. Nie ma możliwości zbudowania społeczeństwa rozwiniętego technologicznie przy powrocie do feudalizmu, czego jesteśmy obecnie świadkami. Dlatego też gilotyna, jako żywo chyba najbardziej pasuje do obecnej sytuacji. Po 300 latach okazało się, że monarchia wróciła i trzeba zaczynać jeszcze raz. Jeśli „jaśnie Państwo” nie zrozumieją, że oprócz ich kont bankowych i luksusów, których im ciągle mało istnieją na świecie jeszcze inni ludzie i chcą mieć choć gdzie mieszkać i co jeść to gilotyna pójdzie w ruch. A jeśli doszło już do tego, że protesty ogarnęły nawet Izrael to może znaczyć tylko, że „dzień sądu” naprawdę już blisko. Ile jeszcze takich sygnałów potrzeba, żeby do możnych tego świata dotarło, że ludzie tak dalej żyć nie chcą. Że nie będziemy się zapracowywać, po to, żeby garstka bogatych otaczała się luksusami ponad wszelką miarę. No, cóż , w razie czego … gilotyna ich rozumu nauczy. Historia lubi się powtarzać.

Koniec imperium

"Mamy bardzo odporną gospodarkę. Jesteśmy bardzo silnym krajem. Mam ogromną wiarę w zdolność amerykańskiej gospodarki i narodu amerykańskiego do regeneracji" - zapewnił minister.

A świstak w tym czasie zawija cukierki w sreberka i sprzedaje po całym świecie. Jaką gospodarkę ? 8 % PKB pochodzi z przemysłu, 2 % z rolnictwa a reszta ? Z usług, w tym większość z usług finansowych i prawnych czyli … z niczego. Tak wygląda Pana „gospodarka”, rzeczywiście jest odporna na wszystko. Bo, nawet jak Waszych maklerów odciąć od rzeczywistości to dalej będą „pomnażać dobra” w świecie wirtualnym. Wiarą, Panie Ministrze to można, ale w głowach namieszać. W gospodarce trzeba PRODUKOWAĆ, a to właśnie robi świstak, i ma Was głęboko w dupie, do tego doszło.

Chociaż gospodarka amerykańska wciąż kuleje, a wielu ludzi musi ograniczać wydatki na podstawowe zakupy, w luksusowych sklepach w Nowym Jorku klienci tłoczą się po drogie towary, a nawet muszą zapisywać się, aby je dostać. Eleganckie sklepy nie muszą uciekać się do promocji, a nawet zwiększają nieraz ceny, aby przyciągnąć snobistycznych klientów, dla których wysoka cena to oznaka jakości. Jak wynika z badań MasterCard Advisors SpendingPulse, w ciągu 10 kolejnych dziesięć miesięcy w kategorii luksusowych towarów następował wzrost sprzedaży. W lipcu wynosił o 11,6 proc. więcej, co stanowiło największy miesięczny przyrost od ponad roku.

I wszystko się zgadza, to tylko jeszcze jedna oznaka kryzysu. Potęgujące się nierówności społeczne wywołują krótkotrwałą „hossę” na rynku towarów luksusowych, tyle, że Państwa się z tego nie utrzyma. Ale głupawą wiadomość w głupawych mediach zawsze można zamieścić. Zresztą w Bolandzie sprzedaż luksusowych samochodów rośnie jeszcze szybciej. W Kambodży przed „wizytą” Czerwonych Khmerów na jedynej asfaltowej alei Phnom Penh też można było kupić mercedesa w salonie. A wysoka cena jest jedynie oznaką wysokiej ceny i próżności kupującego bo z jakością nie ma to już nic wspólnego. „Firmowe” okulary z ulic Bangkoku są dokładnie takie same jak kupione w najdroższym sklepie NY, a nawet zaryzykuję, że to są TE SAME okulary z tej samej fabryki gdzieś w Kambodży. Wolę już styl Tajski, czyli paniusie w tramwaju wodnym dzierżące torebki od „Vittona”, przynajmniej jest śmiesznie.

Uważa, że nie zauważa żadnego ryzyka inwestycyjnego w Stanach Zjednoczonych, a negatywny raport S&P nie zmienił sytuacji. Choć moje prognozy są negatywne, papiery dłużne są nadal bezpieczne. USA są w stanie spłacić każdy dług , gdyż zawsze mogą dodrukować więcej pieniędzy – twierdzi Greenspan.

Tak może każdy, moim zdaniem należy zastanowić się nad drukowaniem dolarów we wszystkich krajach świata. Wtedy wszyscy będą zawsze wypłacalni i nastąpi powszechna szczęśliwość, jakie to proste.

I jeszcze lepsze.

Obojętne, co sądzi jakaś agencja ratingowa, zawsze byliśmy i zawsze będziemy krajem AAA - powiedział prezydent.

Nie raz mówiłem, że człowiek obecnie żyje za długo i za dużo pamięta. To już było Panie Prezydencie, to już było i … kompletnym upadkiem się skończyło. A zawsze to pojęcie abstrakcyjne, nic nie jest zawsze i nawet uczeń podstawówki to wie, wstyd Panie Prezydencie, wstyd taka ignorancję prezentować. Historia świata pełna jest byłych imperiów, które „nie mogły” upaść ale upadły, czego Panu i Ameryce z całego serca życzę i czego wkrótce się doczekam.

Akcje Bank of America Corp spadły w poniedziałek o ponad 20 procent. W ciągu trzech dni największy bank w USA stracił prawie jedną trzecią swojej wartości rynkowej. Poniedziałkowy spadek został wywołany opiewającym na 10 miliardów dolarów pozwem sądowym złożonym przez American International Group Inc, która zarzuca bankowi “potężne” oszustwo na rynku hipotecznym. Pozew budzi nowe wątpliwości w sprawie narastających strat związanych z przejęciem w 2008 roku przez bank Country Financial Corp za 2,5 miliarda dolarów i rodzi pytania co do stabilności zespołu zarządzającego. “Bank po prostu nie jest w stanie opanować zobowiązań w obliczu których stoi”, powiedział Paul Miller, analityk w FBR Capital Markets.

Były czasy gdy „of America” było gwarantem solidności, jakości, pewności. Dzielnym góralom ze wzgórz Golan udało się popsuć najlepszą markę świata. Ci to mają talent, zaiste ktoś ich chyba wybrał.

Ostatnie chińskie ostrzeżenie

Od kilku dni media w Chinach nie zostawiają suchej nitki na USA. Za tą niespotykanie ostrą retoryką kryje się strach o przyszłość. Gdy w środę Kongres z trudem podniósł granicę dopuszczalnego długu, agencja Xinhua zarzuciła Ameryce, że życie na kredyt stało się dla niej "nałogiem". Wtorkowy kompromis "nie rozbroił bomby zadłużeniowej, jedynie opóźnia wybuch, wydłużając nieco lont" - napisała agencja. "Rozwiązaniem może być także wprowadzenie nowej, stabilnej i pewnej waluty rezerw światowych, aby uniknąć spowodowania katastrofy przez jedno państwo" - pisze Xinhua. Na bliższą metę Chiny już sygnalizują dywersyfikację rezerw. - Będziemy zmuszeni rozważyć inne inwestycje dla naszych rezerw. Bony skarbowe nie są już bezpieczne. Istnieją aktywa, które są bardziej ryzykowne niż AAA, ale mniej ryzykowne niż AA+. Chiny nie rozważały wcześniej takich inwestycji, ale teraz będą zmuszone to zrobić - mówi Li Jie.

Na dłuższą metę to już jesteśmy przegrani. Zaczęło się od rozpasanej nieróbstwem Ameryki i United Kingdom, gdzie zamiast ciężko pracować jak Azjaci, zaczęto „pomnażać” pieniądz metodami Davida Cooperfielda. Efekt był z góry do przewidzenia. Teraz „rynki” znikną razem z kasą a pozostaną po nich tylko same zgliszcza „cywilizacji dobrobytu”. Cóż, Cesarstwo Chin ma już ponad 6 tysięcy lat, w końcu to kolebka cywilizacji jakby kto zapomniał.

Pierwszy chiński lotniskowiec wypłynął w środę w próbny rejs. Jak poinformowała oficjalna agencja Xinhua, okręt opuścił port Dalian w północno-wschodnich Chinach, ale wkrótce do niego powróci. Według niepotwierdzonych informacji, Chińczycy budują w stoczni w Szanghaju całkowicie własny lotniskowiec, a może nawet dwa.

Szybko idzie, szybciej niż się ktokolwiek spodziewał.

I kolejne Szwajcarskie

Bank podał, że podejmie dalsze środki, jeśli będzie to konieczne, aby walczyć z silną krajową walutą. Po tej deklaracji banku frank szwajcarski osłabił się w środę do 1,0386 za euro z 1,0363 we wtorek po południu.

Ale się „osłabił”. Najbardziej zresztą podoba mi się ta forma bezosobowa. Te waluty się „same” osłabiają i wzmacniają. Moja żona kiedyś nazywała tę gadzinę „samosie”. „Samosie” potrafi zniszczyć wszystko, taki to gad parszywy. I jak się okazuje miała rację bo na „rynku” wszystko robi „samosię”, to wzmacnia, to osłabia. I nikt nie wie dlaczego. Mam to w dupie, niech robi co chce. Ale dlaczego robi to z moimi składkami emerytalnymi ? To już mi się bardzo nie podoba. Gdyby te obsrane „rynki” odciąć od naszych składek emerytalnych to by je w jeden dzień szlag trafił. To był najlepszy biznes wszechczasów, przekazanie składek na giełdę. I najwyższy czas z tym skończyć bo … Gazeta wyliczyła o ile uszczupliły się oszczędności: w funduszach inwestycyjnych lokujących pieniądze w polskie akcje (5,2 mld zł) i w funduszach emerytalnych (12,1 mld zł) oraz indywidualnych inwestorów giełdowych (7,7 mld zł).

I ja się na to KURWA nie zgadzam, jak chcecie grać to proszę bardzo. Ale zgodnie z prawem hazardowym proszę uczciwie płacić podatki od tego kasyna i grać wyłącznie kasą tych, którzy świadomie w tym uczestniczą a nie składkami, które potrąca mi pracodawca i przekazuje do kasyna, to jest KURWA złodziejstwo.

Ten samolot gwarantuje przełom w lotnictwie?

 

Konstruktorzy nowego Boeinga 787 Dreamliner, który został przedstawiony kilka dni temu zapowiadają, że powstanie tej maszyny może "oznaczać zmianę reguł gry" na rynku lotniczym. Mimo że 787 powstał trzy lata po terminie i po przekroczeniu budżetu o miliardy dolarów to nadal wywołuje niezwykłe emocje. Głównie dlatego, że zastosowanie nowoczesnych rozwiązań obiecuje liniom lotniczym lżejszy, bardziej paliwooszczędny i tańszy w eksploatacji samolot - informuje CNN.
Bardzo zabawne, kompletnie spieprzony  projekt. Przewalony budżet i czas przekroczony o całe TRZY lata też może być Amerykańskim Sukcesem. To działa już jak Związek Radziecki, pozostała tylko propaganda sukcesu, bo sukcesy to już były. Dodam jeszcze, że z powodu zastosowania ogromnej ilości kompozytów nie będzie to tani samolot. Do tego dochodzi problem z trwałością kompozytów, bo dotychczasowe próby nie nastrajały pomyślnie. One mniej ważą ale też mogą być dużo mniej trwałe, co przy ogromnych trudnościach w ocenie ich stanu (brak uznanych metod) może prowadzić do … Cały projekt jest przegrany, i technicznie i biznesowo. Ale przecież to Amerykanom nie mogło się zdarzyć. Nie mogło ?

Post Scriptum

Czy jest jakaś pozytywna wiadomość. Oczywiście, że jest. Od dziś do Tajlandii możemy jeździć bez wiz. Na razie tylko na 30 dni ale … kto wie.