czwartek, 11 sierpnia 2011

Crisis ? What crisis ?


Motto

Taak. Kiedyś jedynie hrabiowie mogli przepuścić cały majątek w karty i na ruletce. Teraz - dzięki giełdzie - ten przywilej zszedł do klas niższych.

Działania wyborcze

Były prezes wałbrzyskiego przedsiębiorstwa komunikacji, Ireneusz Zarzecki, ujawnia kulisy afery korupcyjnej w lokalnej Platformie Obywatelskiej. W rozmowie z "Super Expressem" Zarzecki mówi jak na partyjnych spotkaniach sugerowano mu, by płacił na "działania wyborcze" i przekazywał pieniądze prezydentowi miasta i znanym parlamentarzystom. Według byłego prezesa MPK z kasy spółki zniknęło 500 tysięcy złotych. - Wiem, komu dawałem, ile dawałem i kiedy. Można to wszystko zweryfikować - twierdzi.

Nie bądźmy drobiazgowi, pomnóżmy to tylko przez 2500 gmin i zobaczcie jak duży zdołała PO zebrać „fundusz wyborczy”. Za czasów Don Corleone nazywano to inaczej, ale czasy się zmieniają, nazwy też, tylko pazerność na kasę i te metody pozostają zawsze takie same. A ponieważ głupców w Polsce nie sieją tylko sami się rodzą to PZPO ma murowane szanse na zwycięstwo w kolejnych wyborach. No to ludziska, ściepa na „działania wyborcze”.

Sukcesy rządu Donalda Tuska

Rok temu nie było dnia, żeby na toksykologię w Instytucie Medycyny Pracy nie trafił młody człowiek zatruty dopalaczami, czyli legalnymi narkotykami. Kiedy pojawiły się podejrzenia, że dopalacze mogą zabijać, rząd wypowiedział wojnę handlarzom. W październiku 2010 r. z dnia na dzień zamknięto wszystkie sklepy z "artykułami kolekcjonerskimi" i w ekspresowym tempie wprowadzono przepisy, które dopalacze zdelegalizowały. Dziś za posiadanie wielu z nich można wylądować w więzieniu - tak jak za kokainę czy amfetaminę.

Na efekty nie trzeba było czekać. Zatruć dopalaczami ubywało lawinowo. Do czasu, bo po kilku miesiącach fala przestała się cofać. - Zatruć wciąż jest bardzo dużo - mówi dr Śliwkiewicz. - Każdego tygodnia trafiają do nas przynajmniej dwie osoby po dopalaczach.
Dla porównania, zatruć tradycyjnymi narkotykami jest nieporównanie mniej. Po amfetaminie łódzcy toksykolodzy odtruwają po dwie osoby miesięcznie, a zatrucia kokainą to niemal niespotykana rzadkość. W tym roku w IMP odnotowano tylko jeden przypadek.

Ale sukces Donalda Tuska już był. To, że krótko trwały nie ma znaczenia bo wtedy media poświęcały całe pierwsze strony a teraz gdzieś tam z tyłu maczkiem. Wszystko zgodnie z maksymą, że jak rzeczywistość nie pasuje do teorii to tym gorzej dla rzeczywistości. Poza tym, my Polacy nigdy nie robimy niczego konsekwentnie, cała „wojna z narkotykami” to kompletny idiotyzm, ale za to jaki nośny medialnie. I tak realne rzycie całkiem się rozlazło z medialnym, tyle, że w Polsce to medialne jest prawdziwe, przynajmniej patrząc na moich rodaków takie mam wrażenie.


Kwiaty dla Grabarczyka

Z 27 odcinków dróg, które mają być gotowe na Euro 2012, tylko jeden jest budowany szybciej niż zakładały plany, a pięć powstaje zgodnie z harmonogramem. Cześć sieci nie będzie nawet przejezdna – alarmuje "Rzeczpospolita" powołując się na raport spółki PL.2012.

Przedstawiciele GDDKiA zapewniają jednak, że drogi powstaną w wyznaczonych terminach. "Wszystkie zaplanowane na Euro drogi, z wyjątkiem autostrady A4 Brzesko-Wierzchosławice, na którą przed kilkoma dniami ogłosiliśmy przetarg, będą wybudowane lub co najmniej przejezdne" – mówi Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.

A co ma kobieta mówić, każdy chce jakoś żyć. Przy okazji Euro Polska stworzyła nowy gatunek autostrad, autostrady przejezdne. Czym się różni droga zbudowana od przejezdnej ? Czyżby droga zbudowana była nie przejezdna ? Z wypowiedzi Pani rzecznik wynika też, że po Euro autostrady zostaną zamknięte i będą dalej robione, do kiedy ? Do następnego Euro ? To może zając z 50 lat, moje dzieci nie doczekają. Mam nadzieję zresztą, że wcześniej stąd spierdolą, przynajmniej póki lotniska działają.

"Dziennik Polski": Pociąg popędzi 300 km na godzinę. Trasę z Krakowa do Warszawy pokona w godzinę z niewielkim okładem. PKP Polskie Linie Kolejowe przeznaczyły około 49 mln zł na studium wykonalności modernizacji istniejącej linii E65 Południe, czyli Grodzisk Maz. - Kraków/Katowice - Zwardoń/Zebrzydowice - granica państwa. Przedstawiciele PKP przyznają, że nowy system kolei dużych prędkości od 2020 r. ruszy pełną parą. Przygotowywane studium ma odpowiedzieć na cztery najważniejsze pytania: Czy istnieją techniczne możliwości budowy nowej linii; Jakie jest uzasadnienie ekonomiczne inwestycji; Czy jest społeczne zapotrzebowanie na taką trasę; Jakie są uwarunkowania środowiskowe, wynikające m.in. z występowania obszarów chronionych, bądź posiadających wartość historyczną, krajobrazową?

I pierdolnie się piękna prezentację w Power Poincie a potem … znów przyjdzie wiosna a z nią maj, znów zakwitną kasztany, zaczną się kolejne matury. Wnuki podrosną i założą nowe rodziny. Życie będzie jak zawsze, i kolej też będzie jak zawsze, stara, wolna, brudna i nie punktualna. A gdzieś tam w mrocznych piwnicach Ministerstwa Infrastruktury leżeć będzie zakurzone Studium, nie jedno zresztą.

I kolejne dla Minister Kopacz

Choć mamy dopiero sierpień, w poradniach specjalistycznych nie mają już miejsc dla nowych pacjentów aż do końca roku. W poszukiwaniu pomocy chorzy oblegają ostre dyżury w szpitalach. - Mamy wojnę z pacjentami. Nie rozumieją, że nie możemy ich zapisać. O tym, że kolejki do specjalistów będą w tym roku mniejsze, zapewniało Ministerstwo Zdrowia. Miały się skrócić dzięki wyłapywaniu z list chorych na podstawie numerów PESEL osób, które z tym samym skierowaniem zapisują się do kilku lekarzy tej samej specjalności. System jednak nie działa. Tymczasem NFZ przekonuje, że nakłady na leczenie z roku na rok rosną, tylko szpitale, które zamiast wydawać pieniądze przez cały rok, już na początku roku przyjmują zbyt wielu chorych.

A poparcie dla PO pnie się systematycznie w górę i jest dużo większe niż kolejki do specjalistów. Zresztą Polska jest „W BUDOWIE” więc jakieś zgrzyty mogą występować ale kierunek jest słuszny, przewodnia siła pod kierunkiem niezastąpionego Donalda Tuska prowadzi nas ku świetlanej przyszłości. Więc o co chodzi, kto sypie piach w szprychy, kto szcza do mleka ? Nieodpowiedzialnym elementom i sabotażystom trzeba powiedzieć stanowcze NIE. A jak nie pomoże to … do obozu pracy, niech się uczą, jak powiedział wczoraj znany euro poseł PZPO.
Rządowy "pełny" program leczenia interferonem pozostał na papierze. Będzie sejmowa interpelacja do Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie. Na leczenie czeka się rok, ale specjaliści ostrzegają, że to zdecydowanie za długo. Im szybciej pacjenci zakażeni wirusowym zapaleniem wątroby typu C dostaną interferon, tym mniejsze ryzyko przeszczepu wątroby czy nawet śmierci. Tymczasem średni czas oczekiwania na podjęcie terapii to ponad rok. Lekarze są zgodni: od postawienia diagnozy do rozpoczęcia leczenia nie powinno minąć więcej niż trzy miesiące. Parlamentarzyści z sejmowej Komisji Zdrowia przypominają, że jeszcze niedawno rząd Donalda Tuska chwalił się wprowadzeniem pełnego programu leczenia interferonem. Chorzy nie mieli już długo czekać na rozpoczęcie terapii, ale okazało się to kolejną obietnicą bez pokrycia
Kłamią, wrogowie naszego kochanego Donalda kłamią. To nie jest prawda, wszyscy pacjenci dostają przecież „pociechę duchowa” , kapelanów jest pod dostatkiem.

Baba z wozu

Znana dziennikarka śledcza, Anna Marszałek, współpracująca ostatnio z "Dziennikiem Gazetą Prawną" odeszła z zawodu. W rozmowie z czasopismem "Press" swoją decyzję tłumaczy tym, że "nie widziała dla siebie miejsca w mediach". Marszałek, która w swojej karierze pracowała w "Rzeczpospolitej", a później była wiceszefem działu śledczego w "Dzienniku" po rozstaniu z dziennikarstwem rozpoczęła karierę w pionie analitycznym Najwyższej Izby Kontroli. Ma tam zajmować się analizą "koniecznych działań w przyszłości".
Niech wraca, od razu może napisać o aferze załatwiania znajomym pracy w NIK na specjalnie tworzonych nowych stanowiskach od niczego. Do dzieła Pani Aniu, do dzieła.


Chińczyki trzymają się mocno

Przyspiesza import AGD do Polski. Głównie przez to, że polskie firmy przenoszą produkcje za granicę, przede wszystkim do Chin - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".

To oznacza, że Polska dołączyła do grona krajów „rozwiniętych”, które takim czymś jak produkcja, rąk sobie kalać nie będą. Już dawno na naszych ulicach banki wyparły sklepy, teraz zamiast fabryk będą domy maklerskie. Żeby nam tylko w końcu S&P nie obniżył rankingu.

Pracuj.pl

Przeciętny pracownik miał w 2010 roku prawie trzy razy więcej nadgodzin (40) niż w roku poprzednim. W tym w zakładach produkcyjnych średnia wyniosła 97 nadgodzin na jednego zatrudnionego. "Firmy nie są do końca pewne sytuacji rynkowej i stałego przyrostu zleceń, więc starają się efektywnie wykorzystywać swoją kadrę, zamiast inwestować w nowych pracowników" - mówi Mirosława Kowalczuk z Hay Group. Rośnie też udział pracy tymczasowej - w 2010 roku pracownicy czasowi realizowali 8 proc. łącznego czasu pracy, czyli ponad dwa razy więcej niż w 2009 roku. "Dodatkowe zlecenia realizowane w nadgodzinach i w ramach pracy czasowej pozwalają pracodawcą zmniejszyć ryzyko załamania sytuacji ekonomicznej" - ocenia
Podobają mi się te eufemizmy, „efektywnie wykorzystać  swoją kadrę” to oznacza naprawdę, że jeden pracownik ma zapierdalać za dwóch ale pensje dostanie tylko za ¾, na razie bo „trend” jest zniżkowy. Rośnie też dynamicznie sektor „pracy tymczasowej”, kapitaliści najchętniej by stworzyli „człowieka tymczasowego”. Jak jest potrzeba to się go „odmraża” i ma kto zapierdalać, jak nie ma koniunktury to „do zamrażarki”. To by był świat idealny. A zdanie ostatnie, perełka po prostu. To, że wyzysk zawsze dla pracodawcy był opłacalny wiemy od starożytności, tyle, ż podobno od tamtych czasów się wiele zmieniło, podobno. I kto nam, ludziom zatrudnianym przez tych „łaskawców” i jak „zmniejszy ryzyko załamania sytuacji ekonomicznej”. Ano nikt, więc  jak nam się załamie sytuacja to szlag trafi nie tylko nas ale na szczęście też naszych kochanych „łaskawców”.

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że tak złego lipca nie było na rynku pracy od pięciu lat. Co gorsza, nie ma perspektywy na poprawę. Firmy nie tworzą etatów, bojąc się o koniunkturę, a w urzędach pracy nie ma pieniędzy na aktywizację.

A na co jest perspektywa ? Na Leppera ? Ostał nam się jeno sznur, niestety.


Cyrk w budowie

PO w piątek na konferencji prasowej zapowiedziała swoją kampanię "Polska w budowie"; składające się na nią spoty telewizyjne - zaprezentowane podczas konferencji - mają pojawić się w telewizji w tym tygodniu, ruszyć ma także kampania "od drzwi do drzwi".

Był swego czasu (za „komuny” oczywiście) świetny greps kabaretowy, doskonały na taką właśnie okazję: Tekst ten zaczynał się tak : „Dyrekcja Cyrku w budowie ma zaszczyt zaprosić … „. Wypisz wymaluj, doszło tylko „od drzwi do drzwi”, mleczarz będzie chodził czy ABW, obstawiam ABW. No, i autor tego znakomitego grepsu na stare lata zwariował i popiera to, z czego tak kiedyś kpił. Ale ludzie się zmieniają.

Oho, nie tylko ja ( http://zezem.salon24.pl/331496,cyrk-w-budowie  ) zauważyłem tę dziwną zbieżność.

Wśród tematów, które kandydaci mają poruszać podczas spotkań są m.in.: zniesienie poboru do wojska, likwidacja obowiązku posiadania NIP, budowa Orlików i schetynówek, rozwiązanie problemu dopalaczy, podjęcie walki z chuligaństwem na stadionach, wprowadzenie urlopów tacierzyńskich i wydłużenie macierzyńskich, a nawet to, że minister zdrowia Ewa Kopacz nie kupiła niepotrzebnych szczepionek podczas ptasiej grypy.

Lista jest jak na cztery lata iście imponująca., w normalnym kraju może by starczyła na miesiąc. Kompletne i totalne nieróbstwo, bez planu, bez składu i ładu, o efektywności nie wspomnę. Działania wyłącznie reaktywne, jak w przypadku dopalaczy czy kiboli. Skuteczność, jaka jest, każdy widzi. I mimo to „przewodnia siła narodu” wygra w cuglach wybory. 

Inwestycje na Mazowszu, na które zwraca uwagę Platforma, to m.in.: zakup nowoczesnego taboru dla Kolei Mazowieckich, budowa nowej siedziby Starostwa Powiatowego w Pruszkowie, budowa Muzeum - Miejsca Pamięci Palmiry, rewitalizacja Rynku Mariackiego w Węgrowie oraz budowa Portu Lotniczego Modlin (inwestycja w trakcie realizacji). Te inwestycje ułatwiają nam życie, służą obywatelom, są bardzo ważne dla mieszkańców Mazowsza - ocenił szef mazowieckiej Platformy Andrzej Halicki na konferencji prasowej w Warszawie.

Ale imponujące. Szczególnie Siedziba Starostwa w Pruszkowie, praca na miarę Herkulesa. Teraz zaczniemy Pana nazywać Andrzej Herkules Halicki, jak to pięknie brzmi. A tak na poważnie, to czytałem to dziesięć razy i nie mogłem uwierzyć, że ten … miał czelność wymienić taką „listę sukcesów”, ale nie dość, że miał to mu to zupełnie wystarczy, żeby wygrać wybory. I to jest dopiero żenujące.


Co dalej z kasynem ?



Eksporterzy w Japonii są pod rosnącą presją ze strony spirali napędzanej przez amerykańskiego dolara oraz japońskiego jena. Silny jen oznacza bowiem stratę milionów dolarów w zyskach, kiedy pieniądz trafia ponownie do Japonii.
Jesper Koll z japońskiego oddziału JP Morgan szacuje, że Japonia korporacyjna tylko w ciągu ostatnich sześciu tygodni straciła około 5 procent zysków ze względu na to, że dolar zaczął być niepewną walutą po problemach z zawarciem porozumienia w sprawie podniesienia pułapu zadłużenia w Stanach Zjednoczonych.
Toyota szacuje, że w związku z tą sytuacją straciła około 385 milionów dolarów. A w zeszłym miesiącu jen odnotował czterokrotny wzrost tego rodzaju, co pochłonęło w sumie ponad miliard dolarów z zestawienia księgowego Toyoty.
Takahiko Ijichi z szefostwa Toyoty, ogłaszając we wtorek wyniki finansowe producenta samochodów z pierwszego kwartału roku 2010, mówił bez ogródek o problemach walutowych. Jak stwierdził, obecna sytuacja jest już zbyt trudna dla eksporterów, by można ją było znosić dalej.

To nie oznacza, że Japońska gospodarka słabnie, to nie oznacza spadku wydajności ich pracowników. To nie oznacza, że źle pracują. Po prostu  „RYNKI” zmieniły warunki gospodarowania. Dlaczego ? Bo Dolar słabnie ? Do czego ? Do jena tak ale do euro wprost przeciwnie, niby powinno być odwrotnie ale „RYNKI” ustaliły tak jak ustaliły. „RYNKI” głoszą, że Hiszpania i Włochy upadną. „RYNKI” zmieniły nastawienie do pary CHF/PLN. Co to kurwa są „RYNKI” ? Warren Buffet powiedział, że  te 60 nazwisk to on może z pamięci wymienić. Czymże stały się w obecnych czasach „RYNKI”. To moim skromnym zdaniem kilka ogromnych banków inwestycyjnych, którym udało się „wyemitować” taką górę „pieniądza”, że mogą robić co chcą. Oddanie władzy nad światem w ręce pieniądza ma i będzie miało swoje skutki, nie najmilsze oczywiście. Pozbawione prawie zupełnie kontroli, globalne spółki finansowe, emitujące pieniądz za pomocą „egzotycznych instrumentów” dokonają na kapitalizmie skutecznej dekapitacji. Powyższe przykłady świadczą o całkowitym załamaniu tego co było filarem kapitalizmu, uzyskiwania zysku z produkcji. Współczesny „kapitalizm finansowy” obywa się już bez produkcji, mało tego, produkcja już mu zaczyna przeszkadzać, więc się jej pozbywa. Produkcja po prostu nie daje takiego zysku jak „operacje finansowe” i dlatego musi zgodnie z prawami rynku zniknąć. Tylko co wtedy będziemy jeść? Zwolennicy marksizmu już się szyderczo śmieją. Teraz nie trzeba nic robić, żeby kapitalizm zniszczyć. Zżarł się sam. „Too Big to Fail” zjadają już wszystko a na końcu zjedzą same siebie. Gin uwolnił się z lampy i nic go nie powstrzyma. Co będzie dalej ? Dobrze nie będzie, dobrze już było. Gdy to pisałem PLN starcił do CHF kolejne 6 groszy, miłego dnia życzę.

Gigantyczne zadłużenie to po kryzysie największy problem bogatych gospodarek. Jak długo świat może jeszcze żyć na kredyt? Jak wynika z wyliczeń Deutsche Bank Research, jeszcze cztery lata temu dług gospodarek rozwiniętych wynosił 77 proc. ich PKB. Dziś jest to już około 104 proc. i cały czas rośnie. Dług USA i innych krajów cały czas będzie rósł... W zależności od trzech scenariuszy przyjętych przez ekonomistów Deutsche Banku w 2020 roku dług publiczny może wynosić 126 proc. lub nawet 155 proc. PKB.

Booooom, i wszystko się rozleci jak domek z kart. No cóż, nie ma darmowych obiadów, za wszystko kiedyś trzeba zapłacić. I teraz „trans atlantycka” cywilizacja „białych kołnierzyków” wystawiła swoim obywatelom rachunki nie do zapłacenia. I my mamy za to płacić ? To ja brałem domy na kredyt, luksusowe samochody na kredyt, bungalowy w Tajlandii, czy Pan Michał Wiśniewski ? Tylko, jak Pan Wiśniewski zbankrutował to Banki straciły tyle forsy, że teraz muszą ją wycisnąć z tysięcy biedaków. I tak to działa, daje się bajońskie kredyty już bogatym, a jak Ci te pieniądze topią w błocie to ma za to zapłacić czarna sprzątaczka, która ze swojej „junk Job” nie może się nawet utrzymać. I to ma działać ? No way, już nie działa. I chwała Panu, że szlag to trafia, bo już zaiste dosyć tego szaleństwa.

Globalny koncern górniczy Rio Tinto nie zrealizował swoich wcześniejszych prognoz, pomimo rekordowych zysków w pierwszej połowie roku,. Powodem były rosnące koszty i wahania na rynku walutowym, które zneutralizowały efekt wysokich cen metali.

No właśnie, niedługo nikt nie będzie mógł prowadzić żadnej działalności bo przy takich skokach kursów walut nic nie można zaplanować, ale „RYNKI” są wartością ponad wszystko, more than God.
Berkshire Hathaway, wehikuł inwestycyjny kontrolowany przez Warrena Buffetta, w drugim kwartale zarobił 3,42 miliarda dolarów, czyli 74 proc. więcej niż rok wcześniej, głównie dzięki inwestycji w akcje Goldmana Sachsa oraz lepszym zwrotom z transakcji na rynku instrumentów pochodnych.

Przed wojną był taki kawał. Pewien polak zapytał się dwóch bogatych Żydów, co oni takiego robią, że są bogaci a on mimo ciężkiej pracy ciągle jest biedny. Dostał odpowiedź, że Panowie żyją ze sprzedaży obrazu. Sprzedają sobie jeden i ten sam obraz nawzajem, za każdym razem drożej. I stąd mają zysk. I tak zostało po dziś dzień, i nie jest to tekst antysemicki, broń mnie Jahwe przed takimi insynuacjami.

S&P obniżył w poniedziałek ratingi państwowych firm amerykańskich Fannie Mae, Freddie Mac i Federal Home Loan Bank. S&P obniżył też, do negatywnej ze stabilnej, perspektywę ratingu należącej do miliardera Warrena Buffetta firmy Berkshire Hathaway. Wcześniej Buffett powiedział w mediach, że obniżka ratingu USA "nie ma sensu". Liderem spadków wśród największych firm był Bank of America, który tracił na wartości w ciągu dnia ponad 16 proc. Sprawę przeciwko niemu założył AIG, który oskarża bank, że sprzedał mu przewartościowane obligacje oparte o hipoteki. Bank of America odrzuca oskarżenia firmy ubezpieczeniowej.
Pięknie, kurwa pięknie. Udziałowcy kasyna zaczynają sobie skakać do oczu o ostatnie ochłapy, które można jeszcze z niego wyszarpać. Dokładając do tego płonące Miasta Albionu i zdesperowany tłum na ulicach Tel Avivu robi się coraz ciekawiej. Tylko patrzeć na hasła, kapitalizm tak, wypaczenia nie.

Poniedziałkowa masakra na Wall Street, gdzie indeksy na zamknięciu straciły 6-7 proc., sprowokowała dziś do działania liczną grupa zimnokrwistych spekulantów, którzy chcą zarobić na przecenionych akcjach. To przede wszystkim day-traderzy, którzy na okrągło kupują i sprzedają akcje zarabiając na różnicach cen, oraz spekulacyjne fundusze hedge.

Efekt ich działań na początku sesji w Europie był piorunujący: udało się im doprowadzić do znacznej zwyżki indeksów - nasz WIG20 zyskał 1,6 proc., podobnie jak Frankfurcki DAX. Jednak po pół godzinie handlu kupujący zaczęli się wycofywać: zwyżka WIG20 została ograniczona do 0,6 proc., a pod kreską znalazły się rynki w Londynie i Paryżu.

W medycynie nazywa się to drgawki przed śmiertelne. Szczególnie podoba mi się pomysł na kupowanie i sprzedawanie z prędkością wielolufowego karabinu maszynowego. Tak można rozpierdalać całe domy ale buduje się zupełnie inaczej. Na nasze własne nieszczęście poprzez przekupnych polityków stworzyliśmy dogodne warunki dla spekulacji a na produkcję położyliśmy lachę, jako na działalność przynoszącą zbyt małe zyski. No i mamy co chcieliśmy, sialiśmy wiatr a to po Azji a to po Ameryce Południowej, tylko do nas burza miała nie przyjść nigdy. I jak zawsze Frankenstein wymknął się spod kontroli i sieje grozę. Trzeba teraz wypić piwo, które się uwarzyło.

Lud robi igrzyska

W nocy z poniedziałku na wtorek zamieszki, które w Londynie trwają od trzech dni, ogarnęły też inne brytyjskie miasta. W samej stolicy ataki, podpalenia, kradzieże i bójki z policją rozprzestrzeniły się na kolejne dzielnice. Jeżeli sytuacja nie zostanie opanowana, możliwe jest wprowadzenie na ulice wojska. Część komentatorów uważa, że do zamieszek doszło częściowo z powodu cięć w wydatkach socjalnych wprowadzonych w ramach polityki oszczędnościowej mającej na celu obniżenie deficytu budżetowego. Jak podkreśla Reuters wielu szabrowników to bezrobotni. - Nie mamy pracy, pieniędzy (...) słyszeliśmy, że ludzie biorą różne rzeczy za darmo, więc dlaczego my byśmy mieli nie brać - mówi w rozmowie z agencją jeden z uczestników zajść w wieloetnicznej dzielnicy Londynu Hackney, gdzie były one najbardziej gwałtowne.

Część komentatorów nie ma racji. Ludność jest bezsprzecznie zadowolona z cięcia „socjalu” i powrotu do sprawdzonych metod liberałów i zasad „wolnego rynku”. Tylko likwidacja resztek socjalizmu i powrót do zdrowych zasad niczym nie ograniczonej i powszechnej rywalizacji o ogryzek jabłka pozwoli gospodarce Wielkiej Brytanii znów stać się konkurencyjną. Tylko obniżenie płac o nieco ponad 95% spowoduje, że Brytyjskie szwaczki staną się konkurencyjne w stosunku do swoich „koleżanek” z krajów tak rozwiniętych jak Kambodża lub Bangladesz. A jak się komu nie podoba to … dla zdrajców kula w łeb.

I szykuje kolejne

Na telawiwskim bulwarze Rotszylda pojawiła się w środę wieczorem gilotyna. Ponury symbol francuskiej rewolucji znalazł swoje miejsce w samym centrum namiotowego miasteczka, które powstało w proteście przeciw drożyźnie i niesprawiedliwości społecznej w Izraelu.

Jakiej niesprawiedliwości społecznej ? Komuchy jedne, czego im się zachciewa. Izrael jak inne „państwa demokratyczne” jest państwem liberalnym, w którym każdy może sam sobie zarobić ile tylko zechce. A, że udaje się to jedynie nielicznym i ciągle tym samym to już nie wina ustroju, tak to już po prostu jest. A jak się komu nie podoba to może pojechać do Korei Płn., prawda ?

A dziś w Izraelu także protestuje klasa średnia i - jak twierdzi wiele osób z tej warstwy społecznej - robi to przeciwko obecnej formie niesprawiedliwych rządów, określanej jako "świński kapitalizm".  Mamy do czynienia z neoliberalizmem ekonomicznym nawiązującym do szkoły chicagowskiej z lat 50. ubiegłego wieku. Ta polityka gospodarcza pasuje do potrzeb współczesnego społeczeństwa jak pięść do nosa i tylko pogłębia istniejące nierówności i antagonizmy - mówi PAP Eitan Baradam, konsultant biznesowy, specjalista od zarządzania ryzykiem.  Być może brzmi to zaskakująco w ustach kogoś, kto pracuje w branży bankowej - najsilniejszym sektorze izraelskiej gospodarki - ale uważam, że jeśli władze nie zmienią kursu polityki gospodarczej, to obecne pokojowe protesty przeciwko nim przerodzą się w przemoc - dodaje Baradam.  Ta gilotyna jest ostrzeżeniem - konkluduje konsultant ds. zarządzania ryzykiem.

Tezy cóśkolwiek zalatujące Karolem Marksem. Ale trudno, kiedyś trzeba przyznać, że staruszek w wielu sprawach miał rację. Nie ma możliwości zbudowania społeczeństwa rozwiniętego technologicznie przy powrocie do feudalizmu, czego jesteśmy obecnie świadkami. Dlatego też gilotyna, jako żywo chyba najbardziej pasuje do obecnej sytuacji. Po 300 latach okazało się, że monarchia wróciła i trzeba zaczynać jeszcze raz. Jeśli „jaśnie Państwo” nie zrozumieją, że oprócz ich kont bankowych i luksusów, których im ciągle mało istnieją na świecie jeszcze inni ludzie i chcą mieć choć gdzie mieszkać i co jeść to gilotyna pójdzie w ruch. A jeśli doszło już do tego, że protesty ogarnęły nawet Izrael to może znaczyć tylko, że „dzień sądu” naprawdę już blisko. Ile jeszcze takich sygnałów potrzeba, żeby do możnych tego świata dotarło, że ludzie tak dalej żyć nie chcą. Że nie będziemy się zapracowywać, po to, żeby garstka bogatych otaczała się luksusami ponad wszelką miarę. No, cóż , w razie czego … gilotyna ich rozumu nauczy. Historia lubi się powtarzać.

Koniec imperium

"Mamy bardzo odporną gospodarkę. Jesteśmy bardzo silnym krajem. Mam ogromną wiarę w zdolność amerykańskiej gospodarki i narodu amerykańskiego do regeneracji" - zapewnił minister.

A świstak w tym czasie zawija cukierki w sreberka i sprzedaje po całym świecie. Jaką gospodarkę ? 8 % PKB pochodzi z przemysłu, 2 % z rolnictwa a reszta ? Z usług, w tym większość z usług finansowych i prawnych czyli … z niczego. Tak wygląda Pana „gospodarka”, rzeczywiście jest odporna na wszystko. Bo, nawet jak Waszych maklerów odciąć od rzeczywistości to dalej będą „pomnażać dobra” w świecie wirtualnym. Wiarą, Panie Ministrze to można, ale w głowach namieszać. W gospodarce trzeba PRODUKOWAĆ, a to właśnie robi świstak, i ma Was głęboko w dupie, do tego doszło.

Chociaż gospodarka amerykańska wciąż kuleje, a wielu ludzi musi ograniczać wydatki na podstawowe zakupy, w luksusowych sklepach w Nowym Jorku klienci tłoczą się po drogie towary, a nawet muszą zapisywać się, aby je dostać. Eleganckie sklepy nie muszą uciekać się do promocji, a nawet zwiększają nieraz ceny, aby przyciągnąć snobistycznych klientów, dla których wysoka cena to oznaka jakości. Jak wynika z badań MasterCard Advisors SpendingPulse, w ciągu 10 kolejnych dziesięć miesięcy w kategorii luksusowych towarów następował wzrost sprzedaży. W lipcu wynosił o 11,6 proc. więcej, co stanowiło największy miesięczny przyrost od ponad roku.

I wszystko się zgadza, to tylko jeszcze jedna oznaka kryzysu. Potęgujące się nierówności społeczne wywołują krótkotrwałą „hossę” na rynku towarów luksusowych, tyle, że Państwa się z tego nie utrzyma. Ale głupawą wiadomość w głupawych mediach zawsze można zamieścić. Zresztą w Bolandzie sprzedaż luksusowych samochodów rośnie jeszcze szybciej. W Kambodży przed „wizytą” Czerwonych Khmerów na jedynej asfaltowej alei Phnom Penh też można było kupić mercedesa w salonie. A wysoka cena jest jedynie oznaką wysokiej ceny i próżności kupującego bo z jakością nie ma to już nic wspólnego. „Firmowe” okulary z ulic Bangkoku są dokładnie takie same jak kupione w najdroższym sklepie NY, a nawet zaryzykuję, że to są TE SAME okulary z tej samej fabryki gdzieś w Kambodży. Wolę już styl Tajski, czyli paniusie w tramwaju wodnym dzierżące torebki od „Vittona”, przynajmniej jest śmiesznie.

Uważa, że nie zauważa żadnego ryzyka inwestycyjnego w Stanach Zjednoczonych, a negatywny raport S&P nie zmienił sytuacji. Choć moje prognozy są negatywne, papiery dłużne są nadal bezpieczne. USA są w stanie spłacić każdy dług , gdyż zawsze mogą dodrukować więcej pieniędzy – twierdzi Greenspan.

Tak może każdy, moim zdaniem należy zastanowić się nad drukowaniem dolarów we wszystkich krajach świata. Wtedy wszyscy będą zawsze wypłacalni i nastąpi powszechna szczęśliwość, jakie to proste.

I jeszcze lepsze.

Obojętne, co sądzi jakaś agencja ratingowa, zawsze byliśmy i zawsze będziemy krajem AAA - powiedział prezydent.

Nie raz mówiłem, że człowiek obecnie żyje za długo i za dużo pamięta. To już było Panie Prezydencie, to już było i … kompletnym upadkiem się skończyło. A zawsze to pojęcie abstrakcyjne, nic nie jest zawsze i nawet uczeń podstawówki to wie, wstyd Panie Prezydencie, wstyd taka ignorancję prezentować. Historia świata pełna jest byłych imperiów, które „nie mogły” upaść ale upadły, czego Panu i Ameryce z całego serca życzę i czego wkrótce się doczekam.

Akcje Bank of America Corp spadły w poniedziałek o ponad 20 procent. W ciągu trzech dni największy bank w USA stracił prawie jedną trzecią swojej wartości rynkowej. Poniedziałkowy spadek został wywołany opiewającym na 10 miliardów dolarów pozwem sądowym złożonym przez American International Group Inc, która zarzuca bankowi “potężne” oszustwo na rynku hipotecznym. Pozew budzi nowe wątpliwości w sprawie narastających strat związanych z przejęciem w 2008 roku przez bank Country Financial Corp za 2,5 miliarda dolarów i rodzi pytania co do stabilności zespołu zarządzającego. “Bank po prostu nie jest w stanie opanować zobowiązań w obliczu których stoi”, powiedział Paul Miller, analityk w FBR Capital Markets.

Były czasy gdy „of America” było gwarantem solidności, jakości, pewności. Dzielnym góralom ze wzgórz Golan udało się popsuć najlepszą markę świata. Ci to mają talent, zaiste ktoś ich chyba wybrał.

Ostatnie chińskie ostrzeżenie

Od kilku dni media w Chinach nie zostawiają suchej nitki na USA. Za tą niespotykanie ostrą retoryką kryje się strach o przyszłość. Gdy w środę Kongres z trudem podniósł granicę dopuszczalnego długu, agencja Xinhua zarzuciła Ameryce, że życie na kredyt stało się dla niej "nałogiem". Wtorkowy kompromis "nie rozbroił bomby zadłużeniowej, jedynie opóźnia wybuch, wydłużając nieco lont" - napisała agencja. "Rozwiązaniem może być także wprowadzenie nowej, stabilnej i pewnej waluty rezerw światowych, aby uniknąć spowodowania katastrofy przez jedno państwo" - pisze Xinhua. Na bliższą metę Chiny już sygnalizują dywersyfikację rezerw. - Będziemy zmuszeni rozważyć inne inwestycje dla naszych rezerw. Bony skarbowe nie są już bezpieczne. Istnieją aktywa, które są bardziej ryzykowne niż AAA, ale mniej ryzykowne niż AA+. Chiny nie rozważały wcześniej takich inwestycji, ale teraz będą zmuszone to zrobić - mówi Li Jie.

Na dłuższą metę to już jesteśmy przegrani. Zaczęło się od rozpasanej nieróbstwem Ameryki i United Kingdom, gdzie zamiast ciężko pracować jak Azjaci, zaczęto „pomnażać” pieniądz metodami Davida Cooperfielda. Efekt był z góry do przewidzenia. Teraz „rynki” znikną razem z kasą a pozostaną po nich tylko same zgliszcza „cywilizacji dobrobytu”. Cóż, Cesarstwo Chin ma już ponad 6 tysięcy lat, w końcu to kolebka cywilizacji jakby kto zapomniał.

Pierwszy chiński lotniskowiec wypłynął w środę w próbny rejs. Jak poinformowała oficjalna agencja Xinhua, okręt opuścił port Dalian w północno-wschodnich Chinach, ale wkrótce do niego powróci. Według niepotwierdzonych informacji, Chińczycy budują w stoczni w Szanghaju całkowicie własny lotniskowiec, a może nawet dwa.

Szybko idzie, szybciej niż się ktokolwiek spodziewał.

I kolejne Szwajcarskie

Bank podał, że podejmie dalsze środki, jeśli będzie to konieczne, aby walczyć z silną krajową walutą. Po tej deklaracji banku frank szwajcarski osłabił się w środę do 1,0386 za euro z 1,0363 we wtorek po południu.

Ale się „osłabił”. Najbardziej zresztą podoba mi się ta forma bezosobowa. Te waluty się „same” osłabiają i wzmacniają. Moja żona kiedyś nazywała tę gadzinę „samosie”. „Samosie” potrafi zniszczyć wszystko, taki to gad parszywy. I jak się okazuje miała rację bo na „rynku” wszystko robi „samosię”, to wzmacnia, to osłabia. I nikt nie wie dlaczego. Mam to w dupie, niech robi co chce. Ale dlaczego robi to z moimi składkami emerytalnymi ? To już mi się bardzo nie podoba. Gdyby te obsrane „rynki” odciąć od naszych składek emerytalnych to by je w jeden dzień szlag trafił. To był najlepszy biznes wszechczasów, przekazanie składek na giełdę. I najwyższy czas z tym skończyć bo … Gazeta wyliczyła o ile uszczupliły się oszczędności: w funduszach inwestycyjnych lokujących pieniądze w polskie akcje (5,2 mld zł) i w funduszach emerytalnych (12,1 mld zł) oraz indywidualnych inwestorów giełdowych (7,7 mld zł).

I ja się na to KURWA nie zgadzam, jak chcecie grać to proszę bardzo. Ale zgodnie z prawem hazardowym proszę uczciwie płacić podatki od tego kasyna i grać wyłącznie kasą tych, którzy świadomie w tym uczestniczą a nie składkami, które potrąca mi pracodawca i przekazuje do kasyna, to jest KURWA złodziejstwo.

Ten samolot gwarantuje przełom w lotnictwie?

 

Konstruktorzy nowego Boeinga 787 Dreamliner, który został przedstawiony kilka dni temu zapowiadają, że powstanie tej maszyny może "oznaczać zmianę reguł gry" na rynku lotniczym. Mimo że 787 powstał trzy lata po terminie i po przekroczeniu budżetu o miliardy dolarów to nadal wywołuje niezwykłe emocje. Głównie dlatego, że zastosowanie nowoczesnych rozwiązań obiecuje liniom lotniczym lżejszy, bardziej paliwooszczędny i tańszy w eksploatacji samolot - informuje CNN.
Bardzo zabawne, kompletnie spieprzony  projekt. Przewalony budżet i czas przekroczony o całe TRZY lata też może być Amerykańskim Sukcesem. To działa już jak Związek Radziecki, pozostała tylko propaganda sukcesu, bo sukcesy to już były. Dodam jeszcze, że z powodu zastosowania ogromnej ilości kompozytów nie będzie to tani samolot. Do tego dochodzi problem z trwałością kompozytów, bo dotychczasowe próby nie nastrajały pomyślnie. One mniej ważą ale też mogą być dużo mniej trwałe, co przy ogromnych trudnościach w ocenie ich stanu (brak uznanych metod) może prowadzić do … Cały projekt jest przegrany, i technicznie i biznesowo. Ale przecież to Amerykanom nie mogło się zdarzyć. Nie mogło ?

Post Scriptum

Czy jest jakaś pozytywna wiadomość. Oczywiście, że jest. Od dziś do Tajlandii możemy jeździć bez wiz. Na razie tylko na 30 dni ale … kto wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz