piątek, 24 października 2014

Burleska



Motto: Dla polskich biskupów najważniejszym źródłem nauczania kościoła stał się Jan Paweł II, on przebił Jezusa. Widać że w niebie musiało dojść do przetasowań na szczytach władzy w wyniku których to nasz Janek siedzi teraz po prawicy Boga

Burleska

Pomyłki chodzą po ludziach, sprawa jest zamknięta - szef MSZ Grzegorz Schetyna uważa, że Radosław Sikorski w wystarczający sposób wytłumaczył się z rozmowy z portalem politico.com. Stwierdził w niej, że Władimir Putin w Moskwie w 2008 roku zaproponował Donaldowi Tuskowi podział Ukrainy.

Rozumiem, że Pan Schetyna mówi wyłącznie w swoim imieniu, bo moim skromnym zdaniem Pan Marszałek Sikorski nie tylko się nie wytłumaczyła ale jeszcze bardziej skompromitował. Pomiędzy mną a Panem Marszałkiem zachodzi więc ogromna różnica poglądów i standardów. Jeśli chodzi o poglądy to ja nie jestem, w przeciwieństwie do Pana Schetyny piłkarskim kibolem i nie wyję do kamery po każdej kolejnej kompromitacji kopaczy „Polacy nic się nie stało …”. Bo w tej właśnie sytuacji Pan Marszałek zachował się moim skromnym zdaniem jak pijani kibole po przegranym meczu. A co do pomyłek to nie tylko saper myli się tylko raz, polityk też. Ale to dotyczy krajów gdzie są jakieś standardy. W Polsce one od 25 lat nie obowiązują o czym świadczy też kariera obecnego Pana Ministra, który nie raz i nie dwa zapracował na jej gwałtowny koniec. Na koniec pozostaje mi tylko wyrazić zdanie, że „pomyłka” to jest cała ta III RP. Głosujcie na PO lemingi i słoiki.

Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać - to już nie jest groteska, to jest burleska. Wspinamy się na coraz wyższe piętra nonsensownej komedii. Żenujące - stwierdził w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet Włodzimierz Cimoszewicz.

Burleskę to my mamy już co najmniej siedem lat a zapowiada się na dwanaście a może i więcej. Chcecie to macie, skumbrie w tomacie. A co do burleski to zdecydowanie lepiej się w niej prezentuje Dita Von Teese niźli Ewa Kopacz ale skoro Polacy wolą „naszą wersję”.

Komentator "The Economist" ostro o wczorajszym zamieszaniu związanym z wywiadem Radosława Sikorskiego dla portalu Politico. Wystąpienia marszałka Sejmu nazywa "żenującą serią konferencji", a wycofanie się z wcześniejszych słów sprawiło - w ocenie tygodnika - że reputacja Sikorskiego "jest w strzępach". "Zwycięzcą jest Putin, który może zlekceważyć Sikorskiego (...) z siłą armaty" - konkluduje "The Economist".

A tak to komentuje świat cywilizowany, do którego to niby aspirujemy. Jeśli będziemy aspirować z takimi „tuzami” na czele MSZ i Sejmu jak ostatnio to kilka następnych stuleci nam jeszcze przeleci. Bo jakie są „nasze” standardy określa nadworny „Urban” PO czyli hrabia Stefan Niesiołowski

Nie ma najmniejszego powodu, by odwoływać Sikorskiego. Za co? Całe zło polega na tym, że Sikorski ma słabą pamięć – przekonywał w Kontrwywiadzie Niesiołowski. Medialne zainteresowanie mediów sprawą określił mianem "dziennikarskiej szczujni" i "nagonki".

Stąd jeszcze tylko jeden krok do wpisania w konstytucję „przewodniej roli” PO i będzie jak dawniej. Tylko zamiast Urbana będzie Niesiołowski. Warto było dla takiej zmiany robić rewolucję ?

Radosław Sikorski pozostanie marszałkiem Sejmu, chociaż premier Ewa Kopacz chciała go odwołać. Nie zgodził się na to Donald Tusk.

Jaką my mamy hierarchię, nie tylko wartości, skoro o najwyższych stanowiskach w Polsce decyduje facet, który tu nie pracuje ? „Bordello bum bum” jak w znanej komedii.

Uspokajam: na żadnym spotkaniu z Putinem nie padła propozycja podziału Ukrainy. Było kilka spotkań z Putinem i nigdy kwestia Ukrainy nie znajdowała się w agendzie - dodał Tusk.

Mnie to Panie „President” Donald Tusk wcale nie uspokaja, bo ja nie chcę żeby ważne role w Państwie, w tym Ministra Spraw Zagranicznych pełniły osoby, które nie wiedzą co mówią. Ale to tylko moje chciejstwo, zarówno obecny jak i poprzedni rząd, w tym sam Pan „President” Donald Tusk nie raz udowodnili że było, jest i będzie dokładnie odwrotnie.

Mordercy

Polskie pacjentki nie otrzymują nawet starszej terapii trastuzumabem, która od 2001 r. jest na świecie uznawana za optymalną. Przepisy bowiem nakazują lekarzom stosowanie najpierw samej chemioterapii, a dopiero - jak nie przyniesie skutków - trastuzumabu. Polki nie mają też dostępu do nowego leku - pertuzumabu. Jest on refundowany w 14 krajach UE, w tym w Czechach i na Słowacji. Średnia cena miesięcznej terapii wynosi 13 tys. zł. Polski resort zdrowia nie zgodził się na jego refundację. To oburzające, bo NFZ w ciągu ostatnich dwóch lat nie wykorzystał całego budżetu na refundacje leków i zaoszczędził ponad 3 mld zł. Zgodnie z obowiązującym prawem, zaoszczędzone pieniądze powinien przeznaczyć na refundację nowych terapii. Tak się jednak nie stało.

Mordercy z NFZ mają na swoim „koncie” znacznie więcej ofiar niż stalinowska bezpieka ale teraz przecież żyjemy w „demokratycznym kraju” więc poprawność polityczna nie pozwala na oskarżanie jakichkolwiek organów tego niby państwa o działanie na szkodę obywateli. Zamiast tego media pełne są opowieści o oszałamiających sukcesach Polski a w szczególności polskiej gospodarki. Prawda nikogo nie interesuje, podobnie jak śmierć i cierpienie. Politycy, bogacze, dziennikarze i celebryci leczenie na światowym poziomie mają zapewnione. Media pełne są tego przykładów. A zwykli ludzie ? Cóż, jak plebs nie ma chleba niech je ciastka.

Jak podaje RMF FM, około godziny 6. rano mężczyzna przyjechał do szpitala miejskiego samochodem. Nieoficjalnie wiadomo, że skarżył się na silne bóle brzucha.
Po wyjściu z placówki, zaledwie kilkanaście metrów od wejścia do izby przyjęć, 50-latek przewrócił się i zmarł. Z ustaleń policji wynika, że denat spędził w szpitalu godzinę i w tym czasie miał kontakt z lekarzem, ale nie wiadomo, czy był badany.

Bo powinien pójść do lekarza pierwszego kontaktu, czyli poczekać z tym bólem ze dwa tygodnie. Ten by mu przepisał środek na przeczyszczenie. Jakby nie pomogło to za drugim razem po około miesiącu dostał by skierowanie do specjalisty. A że w tym roku już miejsc nie ma więc miałby spokój do nowego roku. Potem codziennie musiał by dzwonić po wszystkich przychodniach specjalistycznych czy już są zapisy na 2015. Jak by się gdzieś „wstrzelił” to miałby szanse na wizytę w następnym roku, jak nie to cóż, są na świecie pechowcy. Ten może by mu i wystawił skierowanie do szpitala ale tam znów to samo. Summa summarum dostał by się do szpitala nie wcześniej niż za dwa lata. I o co ten cały zgiełk, tak zmarł i wszyscy na tym zyskają. On się już nie będzie denerwował a NFZ znów zaoszczędzi. Na tym polega ten system.

Dwa dni leczenia pacjenta z podejrzeniem zakażenia wirusem ebola kosztowały ponad 17 tys. zł. Szpital w Cieszynie nie dostał ani grosza, bo NFZ nie ma takiej procedury w swoim katalogu - donosi "Gazeta Wyborcza".

Jak nie ma procedury to znaczy, że Eboli w Polsce też nie ma. I to jest SUKCES.

Biedny kraj

Socjolog zwraca uwagę na to, że w Polsce na miejscu księgarni i antykwariatów powstają kolejne sklepy z używaną odzieżą. - Jesteśmy biednym krajem – dodaje.  Zdaniem Staniszkis taki demontaż społeczny rozpoczął Donald Tusk, a obecna premier łapie się na zastawione przez niego haczyki.

Jaki biedny kraj ? Wśród 40 tysięcy działaczy Platformy nie ma biednych, są sami młodzi, piękni i bogaci. Wśród około 7% populacji popierającej PO też biednych szukać ze świecą. Więc gdzie ta bieda Pani profesor ? Platformersi ubierają się u Prady jak nie przymierzając …

Fawele

Szanujące się państwo nie powinno pozwolić na to, aby interes prywatny miał prymat nad interesem publicznym, bo idąc tą drogą, będziemy mieli w Krakowie i pozostałych miastach model latynoamerykański. Tego chcemy? Faweli? W Polsce bardzo często myli się dwie kategorie ekonomiczne: wzrost i rozwój. Rozwój to zespół procesów, splot wielu czynników, widzianych w długiej perspektywie. To zmiana nieciągła i strukturalna, o której warto rozmawiać w kategoriach ekonomii społecznej. I to jest moje myślenie o mieście. Wzrost to trend, to szybki, często rabunkowy zysk, którego symbolem jest dziś w polskiej rzeczywistości deweloper. Gdy leci się samolotem nad Europą tylko nad Polską widać, że pod nami rządzi chaos. W innych krajach nie zdegradowano tego tak łatwo, co budowały pokolenia.

Pan profesor bardzo pięknie napisał czym się różni rozwój od wzrostu. W Polsce nastąpił gwałtowny proces wzrostu ale rozwoju nie widać za cholerę. Żyje się bowiem coraz gorzej. I żadne „wodotryski” budowane przez władzę na chwałę swojego imienia, płatne autostrady i drogie bilety na Pendolino tego nie zmienią. A w kategoriach takich jak przestrzeń publiczna i dobro wspólne cofnęliśmy się do średniowiecza. Budujemy ogrodzone domy i osiedla jak nikt inny w Europie, każdy sobie rzepkę skrobie a nasze miasta zamieniają się w kompletny chaos. A fawele ? Już powstają, na działkach, na obrzeżach rosną domki dla biedaków, gdzie mimo naszego klimatu ludzie jakoś żyją, bo gdzie mają żyć ? W apartamentach ?

Zdaniem członka RPP łatwość w pozyskiwaniu kredytów hipotecznych nie przekłada się wcale na dostępność mieszkań. "Wiele badań pokazuje, że głównym skutkiem wzrostu dostępności kredytów hipotecznych jest wzrost cen na rynku nieruchomości".

Jak pamiętam to jest to jeden z tych mechanizmów, które wysadziły świat w powietrze w 2007 roku. Dokładnie tak było w USA i krajach UE gdzie „dobrobyt” wynikał z szalonego przyrostu cen nieruchomości i był on właśnie wynikiem łatwego dostępu do kredytu. I zamiast rozwoju budownictwa mieszkaniowego i zaspokojenia podstawowej potrzeby posiadania dachu nad głową zaspokojono wyłącznie chciwość deweloperów i spekulantów. Życzę powodzenia moja ty Polsko.

Panie Hartman

Panie Hartman, w tym kraju roi się od tępych buraków, dla których podstawowym narzędziem intelektualnym jest tabu. I jak ktoś myślący rzuca hasło "to może porozmawiajmy dziś o racjonalnych aspektach tego tabu, przyjrzyjmy się, jak ten archaiczny zakaz ma się do współczesności" - zjedzą to żywcem. Bo jak coś pradziad powiedział, to święte. Ot, taka mentalność i taki kurzy rozumek.

Przeczytałem to i wreszcie mi w głowie zadzwoniło. To nie tylko ciemnota i zacofanie oraz niski poziom inteligencji nabytej. Polska to cały system tabu, rzeczy które pozostają poza dyskusją i są jakie są bo po prostu są. Polak nie dyskutuje z tabu, on go po prostu bezwzględnie przestrzega, bo … przestrzega. Żadnej refleksji, żadnej próby spojrzenia na problem a o myśleniu nawet mowy nie ma. Bo po co sobie wygoloną łepetynę myśleniem obarczać, lepiej wyć w pijanym amoku „Polska. Biało-czerwoni”. Dlatego Panie Hartman wyrwałeś się Pan jak Filip z konopi, nie w tym kraju Panie Profesorze. Tu rządzi niepodzielnie tabu, dyskusja i myślenie to nie tutaj, oj nie tutaj.

Statystyka i statystyka

Ciekawą kwestią, o której pisze Bartosz Marczuk, jest rozbieżność pomiędzy danymi Eurostatu i GUS. Według danych Eurostatu w Polsce mieszka o 2 mln osób mniej, niż podaje Główny Urząd Statystyczny. W dodatku według najnowszej prognozy naszego urzędu liczba Polaków miała spaść poniżej 36,5 mln dopiero w 2035 roku. Zdaniem ekspertów to informacje Eurostatu są bardziej rzetelne. Dlaczego? GUS w swoich obliczeniach nie uwzględnia emigrantów, którzy opuścili nasz kraj. A było ich około dwóch milionów.

Ile jest dwa razy dwa ? A ile ma być ? – zapytał prezes. Tak to działa, z jednej strony wskaźniki godnej europejskiej „lokomotywy” a z drugiej strony koń jaki jest każdy widzi. Przykładem niech będzie co miesiąc publikowana wartość średniej płacy, która nieustannie rośnie. Dziś wynosi około 3900 pln brutto. Ale jak pamiętam była już powyżej czterech tylko nie wiedzieć kiedy spadła choć ciągle rośnie. Nie od dziś GUS jest „zbrojnym ramieniem” partii rządzącej. Więc jest tyle ile ma być, nawet jeśli chodzi o wielkość populacji.

Szlachcic na zagrodzie

Są nawet regiony w Polsce, gdzie mówi się, że "prawo budowlane się nie przyjęło" (takie powiedzenie funkcjonuje przede wszystkim wobec Podhala - red.). Mamy problem z egzekucją prawa, państwo bywa bezradne i bezczynne. Kilka lat temu rozmawiałem w Krakowie z głównym architektem Norymbergi i trochę się wygłupiłem, bo zapytałem go, jak sobie radzą z samowolami budowlanymi. Nie zrozumiał pytania. W demokratycznym państwie prawa nie ma takiego kazusu.

Polski warchoł nie tylko prawo budowlane ma gdzieś, wszystko ma tam gdzie go władza w dupę może pocałować. To gen mocno odziedziczony po przodkach, na „moim” będę robił co zechce. Myślenie społeczne ? Dla Polaka wszystko się kończy najdalej na rodzinie, dalej żadna wspólnota interesów nie istnieje. To nie tylko żadne społeczeństwo ale i naród moim zdaniem żaden.

Piękna nasza Polska cała

Jeśli jest pogoda, to w oddali widać góry, te kilka czy kilkanaście prawdziwie skalistych szczytów, które dostaliśmy od losu czy historii, by móc je podziwiać, by chronić się w cieniu ich piękna. Lecz musimy na nie patrzeć poprzez obskurny majak, przez ten syf nieopisany poustawiany po jednej i po drugiej stronie drogi. Tak sobie wyobraziliśmy wielki świat i tak go zbudowaliśmy: z drutów, ceowników, folii, dykty, farby, blachy i plastiku.

Cóż, tak wygląda „wielki świat” w każdym zacofanym kraju trzeciego świata, więc jak ma wyglądać w Polsce. Bo Polska tylko z perspektywy zagranicznych konsultantów odwiedzających kilka reprezentacyjnych miejsc wygląda jak kraj rozwinięty. Wystarczy zboczyć kilka kilometrów lub nawet mniej i wszystko wygląda inaczej, druty, folia … Jeden przykład, po remoncie Świętokrzyskiej tuż koło wejścia do metra stoi wielka nielegalna reklama na przyczepie samochodowej i nie ma takiej siły żeby to zdjąć. Nawet Pani Premier z telefonem do Tuska nic nie może, bo jak za czymś stoją pieniądze to jest to ponad wszystkim, ponad prawem też.

Innowacyjna gospodarka

Nakłady firm na innowacje nie tylko nie rosną, ale wręcz spadają. W 2013 roku polskie firmy wydały na innowacje 32,9 miliarda złotych, czyli o 3,7 miliarda złotych mniej niż rok wcześniej. Tomasz Wróblewski z firmy doradczej Grant Thornton ocenia, że te liczby są niepokojące. Zdaniem eksperta, powoli wyczerpują się proste rezerwy dzięki którym polska gospodarka dość szybko się rozwijała, czyli niskie koszty pracy i restrukturyzacja niewydolnych zakładów. "Teraz żeby utrzymać przyzwoite tempo wzrostu Polska musi podnosić innowacyjność" - ocenia Tomasz Wróblewski.

Palety, Głupcze, będziemy robić palety, najwięcej palet na świecie. 

Znów ktoś zapomniał 

Jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna, że ustawa antyhazardowa jest niezgodna z przepisami, to państwo straci ogromne pieniądze - mówi jeden z celników. Izby Celne w całej Polsce prowadzą akcje rekwirowania automatów do gier, mimo że legalność ustawy wisi na włosku, ustawodawca nie powiadomił  Komisji Europejskiej o wprowadzeniu przepisów.

Oczywiście Trybunał Konstytucyjny wykona „woltę prawną” i orzeknie, że co wprawdzie był obowiązek notacji w KE i teoretycznie bez niej prawo obowiązywać nie może, ale … w tym wypadku „bla bla bla”. Gorzej jak się właściciele automatów do Strasburga poskarżą. Tam jeszcze prawo coś znaczy, to nie Polska, gdzie jakość znaczy bylejakość i jakoś to będzie. I pokażcie mi jedną ustawę bez oczywistych błędów, pod 25 lat pewnie nie było żadnej. I za to jak zawsze dziękuję Ci Solidarność.

Gwiazdy

Ja też. Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę patrzeć na gwiazdy poubierane w nie swoje rzeczy, pozujące na ściankach. Zarzucają mi, że obnoszę się z drogimi rzeczami, a oni pozują w rzeczach, których nie kupili, pożyczają ze sklepów...
Zamordują cię w tym kraju - wtrącił Wojewódzki.
Dostaję tych propozycji mnóstwo. Mówię: dlaczego pani do mnie dzwoni, skoro ja mam swoje rzeczy, po co mi wasze? Za pożyczenie mam sobie zdjęcie zrobić na ściance i później oddać. A potem przyjdzie normalny człowiek i ma kupić te używane rzeczy? Mnie to brzydzi, to jest obrzydliwe.
To jest polski show-biznes!

Jaki kraj takie „gwiazdy”. Jaki show, jaki biznes ? To tylko Polska, cała w pożyczonych ciuchach.

Każdy Polak to pijak
 Polacy piją coraz więcej. Wg sprawozdania Ministerstwa Zdrowia z polityki antyalkoholowej za 2013 r., na głowę statystycznego Polaka przypadło prawie 10 litrów (9,7 l) czystego spirytusu (z tego ponad połowa zawarta była w piwie). To najwyższy poziom spożycia alkoholu od lat (mniej piliśmy nawet w czasach PRL).

Bo TEGO na trzeźwo wytrzymać się nie da.

Kto ma problem ?

"Polska ma duży problem" - - Jeżeli bank centralny obniża stopy procentowe, kurs waluty powinien się osłabiać, jednak ten mechanizm przestał działać.

A który wasz „mechanizm” działa ?  Prawie każda wiadomość dotycząca gospodarki Polski, UE czy USA jakimś dziwnym trafem jest wyrazem bezbrzeżnego „zdumienia” wszelkiej maści analityków i ekonomistów, którym się życie przestało zgadzać z teorią. Odpowiedź jest jednak banalnie prosta, te Wasze „teorie” są po prostu nic nie warte jak cała ta Wasza pseudo „nauka”. Ekonomia w wydaniu obecnie nam panującego neoliberalizmu to bardziej religia niż nauka więc czemu się dziwić, że nie działa. 

Krzewienie demokracji

Przywódcy ruchu „Okupuj Centrum”, scenariusz jego przebiegu oraz towarzyszące mu hasła są rzekomo odzwierciedleniem marzeń mieszkańców Hongkongu o „całkowitej demokracji”, „powszechnym prawie wyborczym” i „wolności”. W rzeczywistości, jak się okazało, przywódcy tego ruchu są bezpośrednio wspierani, finansowani oraz kierowani przez Departament Stanu USA, Narodowy Fundusz Wspierania Demokracji oraz jego przybudówkę – Narodowy Instytut Demokratyczny (National Democratic Institute – NDI).

Owo „krzewienie” demokracji dziwnie zbiega się ostatnio z tymi krajami i regionami, które mają już serdecznie dość USD jako waluty rezerwowej i szerzej mają dość urządzania im świata „made in USA”. Ale u siebie owi „krzewiciele demokracji” ruch „Occupy Wall Street „ spacyfikowali tak szybko i sprawnie, że śladu po nim nie zostało. I nie wahali się użyć metod brutalnych aby tylko zniszczyć jakiekolwiek oznaki niezadowolenia obywateli USA z ich własnego losu. Bo w „ojczyźnie demokracji” wszyscy są szczęśliwi, piękni, młodzi i bajecznie bogaci.

Winne "perwersyjne systemy"

W dokumencie wskazano na przeżywane przez rodziny trudności ekonomiczne, powodowane przez "perwersyjne systemy" i "fetysz pieniądza oraz dyktaturę ekonomii bez oblicza i naprawdę ludzkiego celu". Upokarza to rodziny - ocenili biskupi i położyli nacisk na plagę bezrobocia i dramat rodziców, którzy nie są w stanie zapewnić podstawowych potrzeb swym rodzinom, a także młodych ludzi, narażonych na ryzyko ulegania narkotykom i przestępczości.

Jaki to dokument ? To cytat z dokumentu opracowanego w Watykanie przez synod biskupów Kościoła Katolickiego więc to oficjalna wykładnia społecznej doktryny Kościoła Katolickiego. Jak więc katoliccy biznesmeni, menadżerowie, ekonomiści, politycy i cała ta neoliberalna trzódka chcą pogodzić „perwersyjny” system z niby to „społeczną nauką kościoła”

Zaplątani

Kościół katolicki zdaniem komentatora "nieszczęśliwie zaplątał się w swoich teologicznych i filozoficznych konstrukcjach", które można sprowadzić do wspólnego mianownika: "Dożywotnie wierne małżeństwo między mężczyzna a kobietą jest naturalnym miejscem seksualności. Tylko tutaj jest jej miejsce i tylko wtedy, gdy - przynajmniej teoretycznie - jest ona otwarta na płodzenie dzieci". Ten harmonijny obraz przypomina średniowieczne mapy, na których Ziemia była płaska ze stolicą w Jerozolimie. Już wtedy żeglarze wiedzieli, żeby płynąć to nie można się nią posługiwać. To samo dotyczy Kościoła katolickiego Zdaniem "FAZ" "przepaść" pomiędzy nauką Kościoła, a poglądami katolików na małżeństwo, rodzinę i seksualność jeszcze nigdy nie była tak duża jak obecnie.

Ja to skomentuję tak, nawet papier toaletowy wie, że aby być użytecznym trzeba się rozwijać. Jak widać kościoła katolickiego to nie dotyczy, z mojej strony to nawet dobrze, bo ja jego działalność oceniam jako kompletną destrukcję. Więc im mniej tym lepiej.

W otchłani

Złe widoki koniunkturalne, kursy akcji giełdowych pikujące w dół, rosnące bezrobocie: Europę w dalszym ciągu nęka kryzys. Jeżeli nie będzie się temu przeciwdziałać, eurolandowi grozi katastrofa. Wielu ekonomistów podziela to zdanie: groźba, że Europa może pogrążyć się w gospodarczej otchłani, wciąż jeszcze nie jest zażegnana. Odczekiwanie w nadziei, że kryzys kiedyś rozwiąże się sam, nie jest żadną poważną opcją; sytuacja jest zbyt niebezpieczna.
- Teraz musi być celny strzał. Nie możemy dopuścić do dalszego zaostrzenia się kryzysu koniunkturalnego. W najgorszym wypadku na ostrzu noża stanie egzystencja eurostrefy

Przewrotnie zapytam szanownych Panów „ekonomistów” a kiedy będzie ? Może szanowni „ekonomiści” rozprują koguta i powróżą z jego wnętrzności ? Zawaliło Wam się biedaki na głowy, system przestał działać i nikt nie wie co z tym zrobić.  

Kroniki Wielkiego Kryzysu

Skala zawirowań na rynkach finansowych w ubiegłym tygodniu była tak duża, że ekonomiści na razie nie potrafią tego wyjaśnić, jest to zapewne wynik znacznego osłabienia strefy euro.
Według "Financial Times" taka zmienność rynku jest złowieszcza.
Zmienność rynku w ubiegłym tygodniu była dla wszystkich zaskoczeniem, a inwestorzy uciekali do bezpiecznych aktywów w takim stopniu, że "po prostu nie można tego zjawiska zamieść pod dywan", ponieważ ostatni raz działo się to na taką skalę w 2008 roku
Jeden z dyrektorów inwestycyjnych zarządzającej aktywami firmy Amundo Gestion Loic Becue przyznaje w rozmowie z dziennikiem finansowym "Les Echos", że rynki finansowe "otarły się o katastrofę, gdy zaczęły się masowe wyprzedaże". Trudno jednak - jego zdaniem - przewidzieć, czy ten tydzień przyniesie "zdecydowaną ulgę" i koniec zawirowań.
"Gwałtowność tej korekty jest zastanawiająca" i może oznaczać, że na rynkach nie ma takiej płynności jak oczekiwano. Również "FT" podkreśla, że nawet dane o spowolnieniu niemieckiej gospodarki nie tłumaczą reakcji rynku.
"A może ta wyprzedaż oznacza, że rynki rozpoznają oznaki stagnacji, która ogarnia globalną gospodarkę?"

No jak ? Już Wam się kiszki skręcają ze śmiechu ? Bo mnie tak, to są bowiem cytaty tylko z jednego artykułu po tylko jednym tygodniu „zawirowań” na tzw. „rynkach finansowych”. Sytuacja wygląda jak w typowym filmie katastroficznym z Hollywood. Najpierw są sygnały nadchodzącego kataklizmu, których jednak nikt nie wiąże w całość a potem nagle na wszystkich spada kataklizm. Czy tak będzie w tym wypadku ? Niewykluczone, ale może też być tak, że system będzie zdychał długo i w męczarniach targany paroksyzmami agonii. To wydaj mi się „na nos” bardziej prawdopodobne. Natomiast w to, że wszystko się rozejdzie po kościach i znów wrócą „złote czasy” nie wierzy już chyba nikt. Stąd ta panika, każdy kombinuje jakby tu nie stracić gdy tracić będą wszyscy. I ten egoizm, ta chciwość sprawią, że kataklizm będzie jeszcze większy. 

Dzisiaj stary paradygmat, który miał pozytywny charakter (działania banków korzystnie wpływają na rynki), wypierają dwa nowe, które mają zabarwienie negatywne. Po pierwsze, zachowania inwestorów dyktuje strach przed spowolnieniem ekonomicznym i tendencjami deflacyjnymi, do walki z którymi banki centralne nie mają już narzędzi. Po drugie, inwestorzy obawiają się konsekwencji odmiennych kierunków działań poszczególnych banków centralnych. Podczas gdy EBC jest bardzo gołębio nastawiony, to FED wyraźnie próbuje normalizować politykę. To rodzi niepokój o rolę Stanów Zjednoczonych przy napędzaniu globalnej gospodarki po kryzysie.

A to, że można rok w rok zarabiać na kapitale co najmniej 15% nigdy ale to nigdy ich nie dziwiło. To, że gdyby Światowy PKB rósł w tempie 2% rocznie od Chrystusa, to byśmy się już w obrębie Układu Słonecznego nie mieścili, też ich nie dziwiło. To, że średni wzrost zysków z kapitału wielokrotnie przewyższał wzrost gospodarczy też nigdy nikogo z nich nie dziwiło. Dziwi ich dopiero to, że maszynka do robienia pieniędzy się zacina, a miała działać wiecznie. Zresztą nie tylko ten paradygmat przestał działać, w mojej opinii cała ta konstrukcja nie działa i dom trzeba rozebrać i zbudować od początku. To akurat „inwestorzy” powinni wiedzieć, bo to typowy „biznesowy” proces osiągania zysku. Burzymy stare przynoszące straty i budujemy nowe przynoszące zysk. Ale jeśli chodzi o system, z którego żyją to nikt nie ma zamiaru tej operacji przeprowadzić. Więc kto się tym zajmie ?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz