Motto: Dla polskich biskupów
najważniejszym źródłem nauczania kościoła stał się Jan Paweł II, on przebił
Jezusa. Widać że w niebie musiało dojść do przetasowań na szczytach władzy w
wyniku których to nasz Janek siedzi teraz po prawicy Boga
Burleska
Pomyłki chodzą po
ludziach, sprawa jest zamknięta - szef MSZ Grzegorz Schetyna uważa, że Radosław
Sikorski w wystarczający sposób wytłumaczył się z rozmowy z portalem
politico.com. Stwierdził w niej, że Władimir Putin w Moskwie w 2008 roku
zaproponował Donaldowi Tuskowi podział Ukrainy.
Rozumiem, że Pan Schetyna mówi wyłącznie w swoim imieniu, bo moim
skromnym zdaniem Pan Marszałek Sikorski nie tylko się nie wytłumaczyła ale
jeszcze bardziej skompromitował. Pomiędzy mną a Panem Marszałkiem zachodzi więc
ogromna różnica poglądów i standardów. Jeśli chodzi o poglądy to ja nie jestem,
w przeciwieństwie do Pana Schetyny piłkarskim kibolem i nie wyję do kamery po
każdej kolejnej kompromitacji kopaczy „Polacy nic się nie stało …”. Bo w tej
właśnie sytuacji Pan Marszałek zachował się moim skromnym zdaniem jak pijani
kibole po przegranym meczu. A co do pomyłek to nie tylko saper myli się tylko
raz, polityk też. Ale to dotyczy krajów gdzie są jakieś standardy. W Polsce one
od 25 lat nie obowiązują o czym świadczy też kariera obecnego Pana Ministra,
który nie raz i nie dwa zapracował na jej gwałtowny koniec. Na koniec pozostaje
mi tylko wyrazić zdanie, że „pomyłka” to jest cała ta III RP. Głosujcie na PO
lemingi i słoiki.
Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać - to już nie jest groteska, to jest
burleska. Wspinamy się na coraz wyższe piętra nonsensownej komedii. Żenujące -
stwierdził w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet Włodzimierz Cimoszewicz.
Burleskę to my mamy już co
najmniej siedem lat a zapowiada się na dwanaście a może i więcej. Chcecie to
macie, skumbrie w tomacie. A co do burleski to zdecydowanie lepiej się w niej
prezentuje Dita Von Teese niźli Ewa Kopacz ale skoro Polacy wolą „naszą
wersję”.
Komentator "The
Economist" ostro o wczorajszym zamieszaniu związanym z wywiadem Radosława
Sikorskiego dla portalu Politico. Wystąpienia marszałka Sejmu nazywa
"żenującą serią konferencji", a wycofanie się z wcześniejszych słów
sprawiło - w ocenie tygodnika - że reputacja Sikorskiego "jest w
strzępach". "Zwycięzcą jest Putin, który może zlekceważyć Sikorskiego
(...) z siłą armaty" - konkluduje "The Economist".
A tak to komentuje świat
cywilizowany, do którego to niby aspirujemy. Jeśli będziemy aspirować z takimi
„tuzami” na czele MSZ i Sejmu jak ostatnio to kilka następnych stuleci nam
jeszcze przeleci. Bo jakie są „nasze” standardy określa nadworny „Urban” PO
czyli hrabia Stefan Niesiołowski
Nie ma najmniejszego powodu, by
odwoływać Sikorskiego. Za co? Całe zło polega na tym, że Sikorski ma słabą
pamięć – przekonywał w Kontrwywiadzie Niesiołowski. Medialne zainteresowanie
mediów sprawą określił mianem "dziennikarskiej szczujni" i
"nagonki".
Stąd jeszcze tylko jeden krok do
wpisania w konstytucję „przewodniej roli” PO i będzie jak dawniej. Tylko
zamiast Urbana będzie Niesiołowski. Warto było dla takiej zmiany robić
rewolucję ?
Radosław Sikorski pozostanie marszałkiem Sejmu, chociaż premier Ewa
Kopacz chciała go odwołać. Nie zgodził się na to Donald Tusk.
Jaką my mamy hierarchię, nie
tylko wartości, skoro o najwyższych stanowiskach w Polsce decyduje facet, który
tu nie pracuje ? „Bordello bum bum” jak w znanej komedii.
Uspokajam: na żadnym spotkaniu z Putinem nie padła propozycja podziału
Ukrainy. Było kilka spotkań z Putinem i nigdy kwestia Ukrainy nie znajdowała
się w agendzie - dodał Tusk.
Mnie to Panie „President” Donald
Tusk wcale nie uspokaja, bo ja nie chcę żeby ważne role w Państwie, w tym
Ministra Spraw Zagranicznych pełniły osoby, które nie wiedzą co mówią. Ale to
tylko moje chciejstwo, zarówno obecny jak i poprzedni rząd, w tym sam Pan
„President” Donald Tusk nie raz udowodnili że było, jest i będzie dokładnie
odwrotnie.
Mordercy
Polskie pacjentki nie otrzymują nawet starszej terapii trastuzumabem,
która od 2001 r. jest na świecie uznawana za optymalną. Przepisy bowiem nakazują
lekarzom stosowanie najpierw samej chemioterapii, a dopiero - jak nie
przyniesie skutków - trastuzumabu. Polki nie mają też dostępu do nowego leku -
pertuzumabu. Jest on refundowany w 14 krajach UE, w tym w Czechach i na
Słowacji. Średnia cena miesięcznej terapii wynosi 13 tys. zł. Polski resort
zdrowia nie zgodził się na jego refundację. To oburzające, bo NFZ w ciągu
ostatnich dwóch lat nie wykorzystał całego budżetu na refundacje leków i
zaoszczędził ponad 3 mld zł. Zgodnie z obowiązującym prawem, zaoszczędzone
pieniądze powinien przeznaczyć na refundację nowych terapii. Tak się jednak nie
stało.
Mordercy z NFZ mają na swoim
„koncie” znacznie więcej ofiar niż stalinowska bezpieka ale teraz przecież
żyjemy w „demokratycznym kraju” więc poprawność polityczna nie pozwala na
oskarżanie jakichkolwiek organów tego niby państwa o działanie na szkodę
obywateli. Zamiast tego media pełne są opowieści o oszałamiających sukcesach
Polski a w szczególności polskiej gospodarki. Prawda nikogo nie interesuje,
podobnie jak śmierć i cierpienie. Politycy, bogacze, dziennikarze i celebryci
leczenie na światowym poziomie mają zapewnione. Media pełne są tego przykładów.
A zwykli ludzie ? Cóż, jak plebs nie ma chleba niech je ciastka.
Jak podaje RMF FM, około godziny 6. rano mężczyzna przyjechał do
szpitala miejskiego samochodem. Nieoficjalnie wiadomo, że skarżył się na silne
bóle brzucha.
Po wyjściu z placówki, zaledwie kilkanaście metrów od wejścia do izby przyjęć, 50-latek przewrócił się i zmarł. Z ustaleń policji wynika, że denat spędził w szpitalu godzinę i w tym czasie miał kontakt z lekarzem, ale nie wiadomo, czy był badany.
Po wyjściu z placówki, zaledwie kilkanaście metrów od wejścia do izby przyjęć, 50-latek przewrócił się i zmarł. Z ustaleń policji wynika, że denat spędził w szpitalu godzinę i w tym czasie miał kontakt z lekarzem, ale nie wiadomo, czy był badany.
Bo powinien pójść do lekarza
pierwszego kontaktu, czyli poczekać z tym bólem ze dwa tygodnie. Ten by mu
przepisał środek na przeczyszczenie. Jakby nie pomogło to za drugim razem po
około miesiącu dostał by skierowanie do specjalisty. A że w tym roku już miejsc
nie ma więc miałby spokój do nowego roku. Potem codziennie musiał by dzwonić po
wszystkich przychodniach specjalistycznych czy już są zapisy na 2015. Jak by
się gdzieś „wstrzelił” to miałby szanse na wizytę w następnym roku, jak nie to
cóż, są na świecie pechowcy. Ten może by mu i wystawił skierowanie do szpitala
ale tam znów to samo. Summa summarum dostał by się do szpitala nie wcześniej
niż za dwa lata. I o co ten cały zgiełk, tak zmarł i wszyscy na tym zyskają. On
się już nie będzie denerwował a NFZ znów zaoszczędzi. Na tym polega ten system.
Dwa dni leczenia
pacjenta z podejrzeniem zakażenia wirusem ebola kosztowały ponad 17 tys. zł.
Szpital w Cieszynie nie dostał ani grosza, bo NFZ nie ma takiej procedury w
swoim katalogu - donosi "Gazeta Wyborcza".
Jak nie ma procedury to znaczy,
że Eboli w Polsce też nie ma. I to jest SUKCES.
Biedny kraj
Socjolog zwraca
uwagę na to, że w Polsce na miejscu księgarni i antykwariatów powstają kolejne
sklepy z używaną odzieżą. - Jesteśmy biednym krajem – dodaje. Zdaniem
Staniszkis taki demontaż społeczny rozpoczął Donald Tusk, a obecna premier
łapie się na zastawione przez niego haczyki.
Jaki biedny kraj ? Wśród 40
tysięcy działaczy Platformy nie ma biednych, są sami młodzi, piękni i bogaci.
Wśród około 7% populacji popierającej PO też biednych szukać ze świecą. Więc
gdzie ta bieda Pani profesor ? Platformersi ubierają się u Prady jak nie przymierzając
…
Fawele
Szanujące się państwo nie powinno pozwolić na to, aby interes prywatny
miał prymat nad interesem publicznym, bo idąc tą drogą, będziemy mieli w
Krakowie i pozostałych miastach model latynoamerykański. Tego chcemy? Faweli? W Polsce bardzo często myli się dwie
kategorie ekonomiczne: wzrost i rozwój. Rozwój to zespół procesów, splot wielu
czynników, widzianych w długiej perspektywie. To zmiana nieciągła i
strukturalna, o której warto rozmawiać w kategoriach ekonomii społecznej. I to
jest moje myślenie o mieście. Wzrost to trend, to szybki, często rabunkowy
zysk, którego symbolem jest dziś w polskiej rzeczywistości deweloper. Gdy leci
się samolotem nad Europą tylko nad Polską widać, że pod nami rządzi chaos. W
innych krajach nie zdegradowano tego tak łatwo, co budowały pokolenia.
Pan profesor bardzo pięknie napisał
czym się różni rozwój od wzrostu. W Polsce nastąpił gwałtowny proces wzrostu
ale rozwoju nie widać za cholerę. Żyje się bowiem coraz gorzej. I żadne
„wodotryski” budowane przez władzę na chwałę swojego imienia, płatne autostrady
i drogie bilety na Pendolino tego nie zmienią. A w kategoriach takich jak
przestrzeń publiczna i dobro wspólne cofnęliśmy się do średniowiecza. Budujemy
ogrodzone domy i osiedla jak nikt inny w Europie, każdy sobie rzepkę skrobie a
nasze miasta zamieniają się w kompletny chaos. A fawele ? Już powstają, na
działkach, na obrzeżach rosną domki dla biedaków, gdzie mimo naszego klimatu
ludzie jakoś żyją, bo gdzie mają żyć ? W apartamentach ?
Zdaniem członka RPP łatwość w pozyskiwaniu kredytów hipotecznych nie
przekłada się wcale na dostępność mieszkań. "Wiele badań pokazuje, że
głównym skutkiem wzrostu dostępności kredytów hipotecznych jest wzrost cen na
rynku nieruchomości".
Jak pamiętam to jest to jeden z tych
mechanizmów, które wysadziły świat w powietrze w 2007 roku. Dokładnie tak było
w USA i krajach UE gdzie „dobrobyt” wynikał z szalonego przyrostu cen
nieruchomości i był on właśnie wynikiem łatwego dostępu do kredytu. I zamiast
rozwoju budownictwa mieszkaniowego i zaspokojenia podstawowej potrzeby
posiadania dachu nad głową zaspokojono wyłącznie chciwość deweloperów i
spekulantów. Życzę powodzenia moja ty Polsko.
Panie Hartman
Panie Hartman, w tym kraju roi się od tępych buraków, dla których
podstawowym narzędziem intelektualnym jest tabu. I jak ktoś myślący rzuca hasło
"to może porozmawiajmy dziś o racjonalnych aspektach tego tabu,
przyjrzyjmy się, jak ten archaiczny zakaz ma się do współczesności" -
zjedzą to żywcem. Bo jak coś pradziad powiedział, to święte. Ot, taka
mentalność i taki kurzy rozumek.
Przeczytałem to i wreszcie mi w
głowie zadzwoniło. To nie tylko ciemnota i zacofanie oraz niski poziom inteligencji
nabytej. Polska to cały system tabu, rzeczy które pozostają poza dyskusją i są
jakie są bo po prostu są. Polak nie dyskutuje z tabu, on go po prostu
bezwzględnie przestrzega, bo … przestrzega. Żadnej refleksji, żadnej próby
spojrzenia na problem a o myśleniu nawet mowy nie ma. Bo po co sobie wygoloną
łepetynę myśleniem obarczać, lepiej wyć w pijanym amoku „Polska.
Biało-czerwoni”. Dlatego Panie Hartman wyrwałeś się Pan jak Filip z konopi, nie
w tym kraju Panie Profesorze. Tu rządzi niepodzielnie tabu, dyskusja i myślenie
to nie tutaj, oj nie tutaj.
Statystyka i statystyka
Ciekawą kwestią, o której pisze Bartosz Marczuk, jest rozbieżność
pomiędzy danymi Eurostatu i GUS. Według danych Eurostatu w Polsce mieszka o 2
mln osób mniej, niż podaje Główny Urząd Statystyczny. W dodatku według
najnowszej prognozy naszego urzędu liczba Polaków miała spaść poniżej 36,5 mln
dopiero w 2035 roku. Zdaniem ekspertów to informacje Eurostatu są bardziej
rzetelne. Dlaczego? GUS w swoich obliczeniach nie uwzględnia emigrantów, którzy
opuścili nasz kraj. A było ich około dwóch milionów.
Ile jest dwa razy dwa ? A ile ma
być ? – zapytał prezes. Tak to działa, z jednej strony wskaźniki godnej
europejskiej „lokomotywy” a z drugiej strony koń jaki jest każdy widzi.
Przykładem niech będzie co miesiąc publikowana wartość średniej płacy, która
nieustannie rośnie. Dziś wynosi około 3900 pln brutto. Ale jak pamiętam była
już powyżej czterech tylko nie wiedzieć kiedy spadła choć ciągle rośnie. Nie od
dziś GUS jest „zbrojnym ramieniem” partii rządzącej. Więc jest tyle ile ma być,
nawet jeśli chodzi o wielkość populacji.
Szlachcic na zagrodzie
Są nawet
regiony w Polsce, gdzie mówi się, że "prawo budowlane się nie
przyjęło" (takie powiedzenie funkcjonuje przede wszystkim wobec Podhala -
red.). Mamy problem z egzekucją prawa, państwo bywa bezradne i bezczynne. Kilka
lat temu rozmawiałem w Krakowie z głównym architektem Norymbergi i trochę się
wygłupiłem, bo zapytałem go, jak sobie radzą z samowolami budowlanymi. Nie
zrozumiał pytania. W demokratycznym państwie prawa nie ma takiego kazusu.
Polski warchoł nie tylko prawo budowlane ma gdzieś, wszystko ma tam gdzie
go władza w dupę może pocałować. To gen mocno odziedziczony po przodkach, na
„moim” będę robił co zechce. Myślenie społeczne ? Dla Polaka wszystko się
kończy najdalej na rodzinie, dalej żadna wspólnota interesów nie istnieje. To nie
tylko żadne społeczeństwo ale i naród moim zdaniem żaden.
Piękna nasza Polska
cała
Jeśli jest
pogoda, to w oddali widać góry, te kilka czy kilkanaście prawdziwie skalistych
szczytów, które dostaliśmy od losu czy historii, by móc je podziwiać, by
chronić się w cieniu ich piękna. Lecz musimy na nie patrzeć poprzez obskurny
majak, przez ten syf nieopisany poustawiany po jednej i po drugiej stronie
drogi. Tak sobie wyobraziliśmy wielki świat i tak go zbudowaliśmy: z drutów,
ceowników, folii, dykty, farby, blachy i plastiku.
Cóż, tak wygląda „wielki świat” w
każdym zacofanym kraju trzeciego świata, więc jak ma wyglądać w Polsce. Bo
Polska tylko z perspektywy zagranicznych konsultantów odwiedzających kilka
reprezentacyjnych miejsc wygląda jak kraj rozwinięty. Wystarczy zboczyć kilka
kilometrów lub nawet mniej i wszystko wygląda inaczej, druty, folia … Jeden
przykład, po remoncie Świętokrzyskiej tuż koło wejścia do metra stoi wielka
nielegalna reklama na przyczepie samochodowej i nie ma takiej siły żeby to
zdjąć. Nawet Pani Premier z telefonem do Tuska nic nie może, bo jak za czymś
stoją pieniądze to jest to ponad wszystkim, ponad prawem też.
Innowacyjna gospodarka
Nakłady firm na innowacje nie tylko nie rosną, ale wręcz spadają. W
2013 roku polskie firmy wydały na innowacje 32,9 miliarda złotych, czyli o 3,7
miliarda złotych mniej niż rok wcześniej. Tomasz Wróblewski z firmy doradczej
Grant Thornton ocenia, że te liczby są niepokojące. Zdaniem eksperta, powoli
wyczerpują się proste rezerwy dzięki którym polska gospodarka dość szybko się
rozwijała, czyli niskie koszty pracy i restrukturyzacja niewydolnych zakładów. "Teraz
żeby utrzymać przyzwoite tempo wzrostu Polska musi podnosić innowacyjność"
- ocenia Tomasz Wróblewski.
Palety, Głupcze, będziemy robić
palety, najwięcej palet na świecie.
Znów ktoś zapomniał
Jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna, że ustawa antyhazardowa jest
niezgodna z przepisami, to państwo straci ogromne pieniądze - mówi jeden z
celników. Izby Celne w całej Polsce prowadzą akcje rekwirowania automatów do
gier, mimo że legalność ustawy wisi na włosku, ustawodawca nie powiadomił Komisji Europejskiej o wprowadzeniu przepisów.
Oczywiście Trybunał Konstytucyjny
wykona „woltę prawną” i orzeknie, że co wprawdzie był obowiązek notacji w KE i
teoretycznie bez niej prawo obowiązywać nie może, ale … w tym wypadku „bla bla
bla”. Gorzej jak się właściciele automatów do Strasburga poskarżą. Tam jeszcze
prawo coś znaczy, to nie Polska, gdzie jakość znaczy bylejakość i jakoś to
będzie. I pokażcie mi jedną ustawę bez oczywistych błędów, pod 25 lat pewnie
nie było żadnej. I za to jak zawsze dziękuję Ci Solidarność.
Gwiazdy
Ja też. Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę
patrzeć na gwiazdy poubierane w nie swoje rzeczy, pozujące na ściankach.
Zarzucają mi, że obnoszę się z drogimi rzeczami, a oni pozują w rzeczach,
których nie kupili, pożyczają ze sklepów...
Zamordują cię w tym kraju - wtrącił Wojewódzki.
Dostaję tych propozycji mnóstwo. Mówię:
dlaczego pani do mnie dzwoni, skoro ja mam swoje rzeczy, po co mi wasze? Za
pożyczenie mam sobie zdjęcie zrobić na ściance i później oddać. A potem
przyjdzie normalny człowiek i ma kupić te używane rzeczy? Mnie to brzydzi, to
jest obrzydliwe.
To jest polski show-biznes!
Jaki kraj takie „gwiazdy”. Jaki
show, jaki biznes ? To tylko Polska, cała w pożyczonych ciuchach.
Każdy Polak to pijak
Polacy piją
coraz więcej. Wg sprawozdania Ministerstwa Zdrowia z polityki antyalkoholowej
za 2013 r., na głowę statystycznego Polaka przypadło prawie 10 litrów (9,7 l)
czystego spirytusu (z tego ponad połowa zawarta była w piwie). To najwyższy
poziom spożycia alkoholu od lat (mniej piliśmy nawet w czasach PRL).
Bo TEGO na trzeźwo wytrzymać się nie da.
Kto ma problem ?
"Polska ma duży problem" - - Jeżeli bank
centralny obniża stopy procentowe, kurs waluty powinien się osłabiać, jednak
ten mechanizm przestał działać.
A
który wasz „mechanizm” działa ? Prawie
każda wiadomość dotycząca gospodarki Polski, UE czy USA jakimś dziwnym trafem
jest wyrazem bezbrzeżnego „zdumienia” wszelkiej maści analityków i ekonomistów,
którym się życie przestało zgadzać z teorią. Odpowiedź jest jednak banalnie
prosta, te Wasze „teorie” są po prostu nic nie warte jak cała ta Wasza pseudo
„nauka”. Ekonomia w wydaniu obecnie nam panującego neoliberalizmu to bardziej
religia niż nauka więc czemu się dziwić, że nie działa.
Krzewienie demokracji
Przywódcy ruchu „Okupuj Centrum”, scenariusz jego przebiegu oraz
towarzyszące mu hasła są rzekomo odzwierciedleniem marzeń mieszkańców Hongkongu
o „całkowitej demokracji”, „powszechnym prawie wyborczym” i „wolności”. W
rzeczywistości, jak się okazało, przywódcy tego ruchu są bezpośrednio
wspierani, finansowani oraz kierowani przez Departament Stanu USA, Narodowy
Fundusz Wspierania Demokracji oraz jego przybudówkę – Narodowy Instytut
Demokratyczny (National Democratic Institute – NDI).
Owo „krzewienie” demokracji
dziwnie zbiega się ostatnio z tymi krajami i regionami, które mają już
serdecznie dość USD jako waluty rezerwowej i szerzej mają dość urządzania im świata
„made in USA”. Ale u siebie owi „krzewiciele demokracji” ruch „Occupy Wall
Street „ spacyfikowali tak szybko i sprawnie, że śladu po nim nie zostało. I
nie wahali się użyć metod brutalnych aby tylko zniszczyć jakiekolwiek oznaki
niezadowolenia obywateli USA z ich własnego losu. Bo w „ojczyźnie demokracji”
wszyscy są szczęśliwi, piękni, młodzi i bajecznie bogaci.
Winne
"perwersyjne systemy"
W dokumencie wskazano na przeżywane przez rodziny trudności
ekonomiczne, powodowane przez "perwersyjne systemy" i "fetysz
pieniądza oraz dyktaturę ekonomii bez oblicza i naprawdę ludzkiego celu".
Upokarza to rodziny - ocenili biskupi i położyli nacisk na plagę bezrobocia i
dramat rodziców, którzy nie są w stanie zapewnić podstawowych potrzeb swym
rodzinom, a także młodych ludzi, narażonych na ryzyko ulegania narkotykom i
przestępczości.
Jaki to dokument ? To cytat z
dokumentu opracowanego w Watykanie przez synod biskupów Kościoła Katolickiego
więc to oficjalna wykładnia społecznej doktryny Kościoła Katolickiego. Jak więc
katoliccy biznesmeni, menadżerowie, ekonomiści, politycy i cała ta neoliberalna
trzódka chcą pogodzić „perwersyjny” system z niby to „społeczną nauką kościoła”
Zaplątani
Kościół
katolicki zdaniem komentatora "nieszczęśliwie zaplątał się w swoich
teologicznych i filozoficznych konstrukcjach", które można sprowadzić do
wspólnego mianownika: "Dożywotnie wierne małżeństwo między mężczyzna a
kobietą jest naturalnym miejscem seksualności. Tylko tutaj jest jej miejsce i
tylko wtedy, gdy - przynajmniej teoretycznie - jest ona otwarta na płodzenie
dzieci". Ten harmonijny obraz przypomina średniowieczne mapy, na których
Ziemia była płaska ze stolicą w Jerozolimie. Już wtedy żeglarze wiedzieli, żeby
płynąć to nie można się nią posługiwać. To samo dotyczy Kościoła katolickiego Zdaniem
"FAZ" "przepaść" pomiędzy nauką Kościoła, a poglądami
katolików na małżeństwo, rodzinę i seksualność jeszcze nigdy nie była tak duża
jak obecnie.
Ja to skomentuję tak, nawet
papier toaletowy wie, że aby być użytecznym trzeba się rozwijać. Jak widać
kościoła katolickiego to nie dotyczy, z mojej strony to nawet dobrze, bo ja
jego działalność oceniam jako kompletną destrukcję. Więc im mniej tym lepiej.
W otchłani
Złe widoki koniunkturalne, kursy akcji giełdowych pikujące w dół,
rosnące bezrobocie: Europę w dalszym ciągu nęka kryzys. Jeżeli nie będzie się
temu przeciwdziałać, eurolandowi grozi katastrofa. Wielu ekonomistów podziela to zdanie: groźba, że Europa może pogrążyć
się w gospodarczej otchłani, wciąż jeszcze nie jest zażegnana. Odczekiwanie w nadziei, że kryzys kiedyś
rozwiąże się sam, nie jest żadną poważną opcją; sytuacja jest zbyt
niebezpieczna.
- Teraz musi być celny strzał. Nie możemy dopuścić do dalszego
zaostrzenia się kryzysu koniunkturalnego. W najgorszym wypadku na ostrzu noża
stanie egzystencja eurostrefy
Przewrotnie zapytam szanownych
Panów „ekonomistów” a kiedy będzie ? Może szanowni „ekonomiści” rozprują koguta
i powróżą z jego wnętrzności ? Zawaliło Wam się biedaki na głowy, system
przestał działać i nikt nie wie co z tym zrobić.
Kroniki Wielkiego
Kryzysu
Skala zawirowań na rynkach finansowych w ubiegłym tygodniu była tak
duża, że ekonomiści na razie nie potrafią tego wyjaśnić, jest to zapewne wynik
znacznego osłabienia strefy euro.
Według "Financial Times" taka zmienność rynku jest
złowieszcza.
Zmienność rynku w ubiegłym tygodniu była dla wszystkich zaskoczeniem, a
inwestorzy uciekali do bezpiecznych aktywów w takim stopniu, że "po prostu
nie można tego zjawiska zamieść pod dywan", ponieważ ostatni raz działo
się to na taką skalę w 2008 roku
Jeden z dyrektorów inwestycyjnych zarządzającej aktywami firmy Amundo
Gestion Loic Becue przyznaje w rozmowie z dziennikiem finansowym "Les
Echos", że rynki finansowe "otarły się o katastrofę, gdy zaczęły się
masowe wyprzedaże". Trudno jednak - jego zdaniem - przewidzieć, czy ten
tydzień przyniesie "zdecydowaną ulgę" i koniec zawirowań.
"Gwałtowność tej korekty jest zastanawiająca" i może
oznaczać, że na rynkach nie ma takiej płynności jak oczekiwano. Również
"FT" podkreśla, że nawet dane o spowolnieniu niemieckiej gospodarki
nie tłumaczą reakcji rynku.
"A może ta wyprzedaż oznacza, że rynki rozpoznają oznaki
stagnacji, która ogarnia globalną gospodarkę?"
No jak ? Już Wam się kiszki
skręcają ze śmiechu ? Bo mnie tak, to są bowiem cytaty tylko z jednego artykułu
po tylko jednym tygodniu „zawirowań” na tzw. „rynkach finansowych”. Sytuacja
wygląda jak w typowym filmie katastroficznym z Hollywood. Najpierw są sygnały
nadchodzącego kataklizmu, których jednak nikt nie wiąże w całość a potem nagle
na wszystkich spada kataklizm. Czy tak będzie w tym wypadku ? Niewykluczone,
ale może też być tak, że system będzie zdychał długo i w męczarniach targany paroksyzmami
agonii. To wydaj mi się „na nos” bardziej prawdopodobne. Natomiast w to, że
wszystko się rozejdzie po kościach i znów wrócą „złote czasy” nie wierzy już
chyba nikt. Stąd ta panika, każdy kombinuje jakby tu nie stracić gdy tracić
będą wszyscy. I ten egoizm, ta chciwość sprawią, że kataklizm będzie jeszcze
większy.
Dzisiaj stary paradygmat, który miał pozytywny charakter (działania
banków korzystnie wpływają na rynki), wypierają dwa nowe, które mają
zabarwienie negatywne. Po pierwsze, zachowania inwestorów dyktuje strach przed
spowolnieniem ekonomicznym i tendencjami deflacyjnymi, do walki z którymi banki
centralne nie mają już narzędzi. Po drugie, inwestorzy obawiają się
konsekwencji odmiennych kierunków działań poszczególnych banków centralnych. Podczas
gdy EBC jest bardzo gołębio nastawiony, to FED wyraźnie próbuje normalizować
politykę. To rodzi niepokój o rolę Stanów Zjednoczonych przy napędzaniu
globalnej gospodarki po kryzysie.
A to, że można rok w rok zarabiać
na kapitale co najmniej 15% nigdy ale to nigdy ich nie dziwiło. To, że gdyby
Światowy PKB rósł w tempie 2% rocznie od Chrystusa, to byśmy się już w obrębie
Układu Słonecznego nie mieścili, też ich nie dziwiło. To, że średni wzrost
zysków z kapitału wielokrotnie przewyższał wzrost gospodarczy też nigdy nikogo
z nich nie dziwiło. Dziwi ich dopiero to, że maszynka do robienia pieniędzy się
zacina, a miała działać wiecznie. Zresztą nie tylko ten paradygmat przestał
działać, w mojej opinii cała ta konstrukcja nie działa i dom trzeba rozebrać i
zbudować od początku. To akurat „inwestorzy” powinni wiedzieć, bo to typowy
„biznesowy” proces osiągania zysku. Burzymy stare przynoszące straty i budujemy
nowe przynoszące zysk. Ale jeśli chodzi o system, z którego żyją to nikt nie ma
zamiaru tej operacji przeprowadzić. Więc kto się tym zajmie ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz