KOD więdnie jak stara paprotka
Jak wynika z danych Ratusza, w sobotnim marszu Komitetu Obrony
Demokracji wzięło udział 25-30 tys. osób. Podczas majowej manifestacji KOD-u,
na ulice wyszło 240 tys. osób, miesiąc później jedynie 50 tys., a w
ubiegłą sobotę zaledwie 25-30 tys. osób. "Frekwencja dopisała" -
ocenił sobotni marsz Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski.
Pan Mateusz Kijowski zrobił sobie
z KOD’u sposób na życie, jemu więc dopisało. Ale nie ma co udawać, zapał ginie
a KOD to nie Bolszewicy, rewolucji nie będzie. Patrzyłem w sobotę na
maszerujących i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że na ulicę wyszli syci
beneficjenci zmian po 1989 roku. Rano na biały marsz przyszła przede wszystkim
rozgoryczona i wściekła młodzież, po południu pojawili się rewolucjoniści z
przed 30 lat, syci i bogaci. Na czele z bardzo, ale to bardzo bogatym, Adamem
Michnikiem. I tak maszerowali, uśmiechnięci, najedzeni, bezstresowi. Tylko PiS
odsunąć od władzy i znów będziemy mogli spać spokojnie: o nasze pieniądze,
stosunki, układy, pozycję społeczną, o wszystko. Mam dla Was złą wiadomość, nic
nie osiągniecie. Rządów nie obalają starzy, syci i bogaci, nie dotyczy rządów
obalonych przez CIA, ale młodzi i gniewni. A Wam do młodych i gniewnych
czterdzieści lat brakuje. Z grubym, rozlazłym Michnikiem na czele to sobie
możecie chodzić, aż do znudzenia, to znaczy już niedługo.
To kwestia wyobraźni
Wyobraźmy sobie osobę sprzątającą w banku, która zarabia na śmieciówce
1,5 tys. zł, i prezesa banku, który zarabia 200 tys. zł miesięcznie. Fikcja
społeczeństwa obywatelskiego forsowana przez KOD zakłada, że przez cały tydzień
funkcjonują w tej strukturze, a w weekend spotykają się na manifestacji KOD,
aby bronić wspólnie "formalnych ram systemu", w którym owa nierówność
i niesprawiedliwość się rozgrywa. Wolne żarty! Z tego powodu aktywność KOD nie
zmieniła ani trochę stosunku sił. To mówienie do tych, którzy już są
przekonani, i utrwalanie przekazu, że PiS jest straszne i cała nadzieja w
społeczeństwie obywatelskim, w wolności i demokracji. Taki przekaz nie trafi do
osób, którym z powodu wykluczenia materialnego – a również symbolicznych
kompleksów, które hodowano przez 25 lat w III RP – abstrakcja społeczeństwa
obywatelskiego nie ma wiele do zaproponowania.
Idea stworzenia społeczeństwa bezklasowego
przez dekretację jest po prostu żałosna. Nie, nie wystarczy napisać w
konstytucji, że wszyscy ludzie są równi a potem wdrożyć najbardziej
niesprawiedliwą materialnie wersję liberalnego kapitalizmu. A potem apelować do
wyzyskiwanych żeby takiego systemu bronili. KOD to tłuste nażarte koty, łażące
na te ich manifestacje jak na niedzielne spacery z rodziną. I takie towarzystwo
ma obalać rządy? Wolne żarty. A jakie mieliśmy przez prawie 30 lat
„społeczeństwo obywatelskie” to większość wyzyskiwana bezlitośnie przez
mniejszość już wie i ma to w najgłębszym poważaniu. To straszna kompromitacja
widzieć jak tłusty Michnik prowadzi marsz o „wolność i demokrację”. Nie ma w
kapitalizmie społeczeństwa bezklasowego, to tylko jedno wielkie oszustwo. Nie
liczcie, że ludzie Was poprą, ci z klas niższych już dobrze wiedzą jak to
naprawdę jest, dla kogo czarna robota a dla kogo frukty.
Wolność
Wolność to jedna z najważniejszych wartości, jednak nie można o niej
myśleć w oderwaniu od realiów społecznych, a one wyglądają dzisiaj w Polsce
tak, że wolność jest przywilejem tych, których stać na korzystanie z niej.
Weźmy przykład wolności podróżowania. Dla kogoś, kogo nie stać na bilet do
Warszawy, wolność podróżowania w strefie Schengen jest kompletną abstrakcją.
Czy to dziwne, że nie będzie się przejmował jękami liberałów, że PiS przykłada
rękę do destrukcji Unii? Mamy wolność posiadania nowego mercedesa, ale co z
tego, skoro nikogo z nas nie stać na taki samochód? To wolność, z której pewne
grupy ludzi nie są w stanie skorzystać.
To jedno z największych oszustw
kapitalizmu, tak właśnie rozumiana wolność. Jesteś wolny, możesz sobie nawet
kupić wyspę, tylko musisz na to mieć pieniądze. Wolność do mieszkania pod
mostem nie jest żadną wolnością. No chyba, że rzecz dzieje się w USA, oni tam
naprawdę wierzą w te liberalne brednie. W Polsce chyba się jednak do takiej
„wolności” społeczeństwa przekonać się nie dało.
Wymieranie
Premier Włoch Matteo Renzi uważa, że doszło do "głębokiego
pęknięcia" w relacjach władz w Rzymie z przywódcami Niemiec i Francji.
Podczas gdy "oni chcą wegetować", on sam chce nowej Europy -
stwierdził szef rządu. Jak powiedział premier, jeśli miałby do wyboru
"wegetować z Angelą Merkel" trzymając się kurczowo Pani Kanclerz albo
"rozbić obecny stan rzeczy", to on woli to drugie.
Pani Angela Merkel to kolejny
mit, jej „fachowość” to poziom księgowego w stabilnej firmie. Owszem saldo
będzie się zgadzać, ale firma będzie jaka była, kto widział, żeby księgowi
zmieniali świat? Mamy polityków albo jak Donald Tusk, którym nie tylko na
niczym nie zależy, ale którzy nic konkretnego nie potrafią, ale też polityków
jak Merkel, która może i dużo potrafi, ale tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy nic
zmieniać nie trzeba. Gdy takie typy trafią na przełomowy moment dziejów to
kompletnie nie mają pojęcia, co robić. Świat stanął na rozstajach a rządzą nim
księgowi. Na te czasy trzeba ludzi wielkich, obdarzonych śmiałą wizją
przyszłości, otwartych na ogromne zmiany, których ten świat potrzebuje.
Wegetacja oznacza wymarcie. Nawet w ciepłych gaciach z Angelą Merkel na czele
zawsze będzie to jednak wymarcie.
Nowy wspaniały świat
Czasy działających po kilkanaście lat lodówek, pralek czy odkurzaczy
już dawno minęły. Coraz częściej zdarza się, że urządzenia psują się po kilku
latach, tuż po upływie gwarancji. Niestety to wszystko jest starannie
zaplanowane.
Jak pogodzić dwie sprzeczności,
gdy kapitalizm wymaga, aby ciągle produkować więcej i więcej a zasoby się kurczą,
poza tym toniemy w odpadkach a Ziemia też ma już dosyć. Coś trzeba zatem
poświęcić, albo kapitalizm albo Ziemię. Wygląda na to, że postanowiliśmy
poświęcić jedyne miejsce gdzie możemy żyć, bo fantazje na temat kolonizacji
Marsa to są coraz większe fantazje im więcej na ten temat się dowiadujemy. Bo
na przykład okazało się, że nie będziemy mogli spożywać roślin wychodowanych w
tamtejszym gruncie a to dopiero początek kłopotów. Dlaczego więc niszczymy
jedyny świat gdzie wszystko nam pasuje? Odpowiedź jest bardzo a to bardzo
prosta, dla zysku. Dla kilkuset ludzi, którzy nie mogą przestać ścigać się w
tym, kto ma więcej. To już jest kompletny obłęd. Nie chcemy ani nowych
samochodów, ani pralek ani telewizorów 64K. A mimo to system kapitalistyczny
działa tak, że musimy wymieniać wszystko coraz częściej a najlepiej żebyśmy
Boris Johnson i jego
pasztet
Wg. UE
dostęp do europejskiego wspólnego rynku, (którego chcą Brytyjczycy) jest
uzależniony od zasady wolnego przepływu ludzi, (która jest jednym z powodów, dla
których Wielka Brytania opuszcza UE). Zwolennik Brexitu Johnson nie chce
się zgodzić, że są one powiązane. O ostre stanowisko Johnsona dziennikarze
zapytali ministrów finansów Francji i Niemiec podczas ich piątkowej
konferencji.
Zanim
Niemiec Wolfgang Schäuble udzielił odpowiedzi, wymienili z francuskim
ministrem Michelem Sapinem wymowne spojrzenie. Spojrzeliśmy na siebie,
ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do wielkiego szacunku dla ministrów spraw
zagranicznych - stwierdził Schäuble. - Jeśli musimy uczynić więcej, to z
chęcią wyślę ministrowi jej królewskiej mości kopię Traktatu Lizbońskiego. Tam
minister znajdzie związek między między wspólnym rynkiem a przepływem ludzi -
stwierdził. - Jeśli dalsze wyjaśnienie będzie potrzebne, możemy do niego
przylecieć i wytłumaczyć mu to po angielsku - dodał.
Istnieją cztery podstawowe wolności (jedną z
nich jest wolność przepływu pracowników, drugą - kapitału - red.) i nie mogą
one być rozdzielone. Zatem jeśli chcemy zrobić dobry europejski pasztet, to
jego czterema składnikami są te wolności i tylko z nich można go robić -
powiedział Sapin.
Boris Johnson to nie polityk, to
komik. Taki sam jak Nigel Farage. Mógł być burmistrzem Londynu, bo ludzie lubią
komików a nie lubią polityków, więc go wybrali. Nie wiem jak się z obowiązków
wywiązywał, nie mieszkam w Londynie, nie moja sprawa. Ale jak został ministrem
spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii to zrobił się problem. Bo albo cały rząd
UK zamieni się w trupę Monty Pytona, albo Pan Boris tam nie powinien zasiadać.
Jak obstawiam to pierwsze rozwiązanie, bo Pani Premier też niezłe numery
opowiada. Brytyjczykom, a zwłaszcza konserwatystom, wydaje się, że jeszcze
istnieje takie coś, co nazywało się Imperium Brytyjskim. A po nim za chwilę
śladu na ziemi nie zostanie. UK żyje dziś wyłącznie z usług finansowych i
ubezpieczeniowych. Nie ma żadnego przemysłu ani rolnictwa, zamiast tego jest
„zarządzanie nieruchomościami” i tym podobne składniki PKB. To jest możliwe
tylko w sytuacji, gdy UK jest w UE. Poza UE kto będzie chciał ich pośrednictwa?
Francuzi i Niemcy już dzielą ten rynek, dlatego tak się śmieją z Pana Borisa.
Co Pan Boris ma do zaoferowania poza City of London, czyli bandą złodziei?
Kompletnie nic. A sama bezczelna propozycja to nic innego jak koncepcja
globalizacji „made in USA”. To oni wymyślili i wcielili w obszarze Ameryki Płn.
ideę „wolnego handlu” bez wolności dla ludzi. Skutek taki, że gospodarki
Meksyku a nawet Kanady już się chwieją. UK to amerykański koń trojański, niech
im zatem USA płacą za usługi finansowe. No ale oni też poza Wall Street nie
bardzo mają czym handlować, więc masz Pan Boris dobry pasztet, smacznego.
Angielska utopia
Wielka Brytania chce umowy handlowej, która umożliwi londyńskiemu
centrum finansowemu, znanego jako City, dostęp do klientów w Unii Europejskiej
i jednocześnie zezwalającej na ograniczenie imigracji z Unii – a to stoi w
sprzeczności z podstawowymi prawami Unii. Jeden z brytyjskich ustawodawców w
rządzie powiedział, że oczekuje poparcia europejskich stowarzyszeń
przedsiębiorców dla stanowiska Wielkiej Brytanii, ponieważ muszą mieć one
dostęp do usług finansowych świadczonych przez City.
Ale z rozmów z firmami i organizacjami handlowymi w całej Europie
wynika, że dla szefów przedsiębiorstw najważniejsze jest utrzymanie wspólnego
rynku o ujednoliconych prawach, do których zaliczają się cztery podstawowe
swobody: przepływu pracowników, kapitału, towarów i usług. Kwestia utraty
dostępu do City nie ma tak pierwszorzędnego znaczenia.
Biznes jest bezlitosny, będzie
działał tak jak mu się opłaca, nic innego go nie interesuje. Gdyby UE wzorem
NAFTA zrezygnowała z wolności przemieszczania to przyjąłby to z radością. Ale
wie, że UE nie może sobie w tej sytuacji społecznej na taki krok pozwolić, bo
to grozi rewoltą i rozpadem wspólnego rynku. A rozpad tak wielkiego rynku to
dla biznesu straty nie do zaakceptowania. A City można przenieść do Franfurtu
lub podzielić na kawałki i dołączyć do już działających na kontynencie firm w 5
minut i bez żadnych strat. Oczywiście dla biznesu a nie dla Anglii. Kontynent
nie musi mieć dostępu do City, to City musi mieć dostęp do kontynentu. A tego
animatorzy Brexitu jakoś zrozumieć nie potrafią. Świat się zmienił, bez Londynu
będzie się dalej kręcił. I ostrzegam, że bez Nowego Jorku też.
Kroniki Wielkiego
Kryzysu
Ludowy Bank
Chin i Bank Japonii przez dziewięć kolejnych miesięcy redukowały udział
amerykańskich obligacji w swoich portfelach i był to najdłuższy w historii
okres wyprzedaży, wynika z danych Rezerwy Federalnej USA. Ucieczka od tych
papierów nasiliła się w ciągu minionych trzech miesięcy.
Dalsza
wyprzedaż amerykańskiego długu może spowodować bolesne straty na rynku, który
według niektórych graczy jest już zbyt drogi. Jednak znacznie poważniejsze niż
dla inwestorów mogą być skutki dla finansów USA. Z powodu narastania długu
publicznego i deficytu zagraniczny popyt będzie kluczowy dla trzymania w ryzach
kosztu pożyczania pieniędzy, zwłaszcza w okresie kiedy Fed może zaostrzać swoją
politykę.
Wielkie imperia nie upadają
nagle, najpierw słabną, a potem gasną powoli, bez spektakularnych wybuchów.
Zawalają się bardziej pod ciężarem własnym a nie ciśnieniem z zewnątrz.
Imperium Brytyjskie, nad którym słońce nigdy nie zachodziło, zmieniło się w
malutki i śmieszny już kraj, który sam niedługo się na kawałki rozpadnie. Dziś
jest tylko cieniem samego siebie. Na jego gruzach wyrosły USA, które teraz
usiłują wypełniać rolę żandarma dla całego świata. Ale ich ta rola też już
przerosła, syte koty żrą i tyją, myśląc, że cały świat będzie im wikt i
opierunek do końca świata zapewniał. Tak nie będzie. Nie będzie też wielkiego
krachu dolara, panicznej wyprzedaży amerykańskich obligacji. Wystarczy, że
zmienią się „priorytety” a imperium przeminie jak wszystkie przed nim. Ale jak
widać, szybki skąd inąd upadek Imperium Brytyjskiego nie powstrzymał USA przed
popełnianiem tych samych błędów. Na deser macie zdjęcie za kampanii wyborczej,
masowe „selfie”, czyli dupą do kandydata.
Portugalski dziennik "Publico" ujawnił, że Jose Barroso,
będąc szefem Komisji Europejskiej, kontaktował się z władzami banku Goldman
Sachs, swojego obecnego pracodawcy. Polityk potwierdził, że dochodziło do
spotkań, lecz zapewnił, że były to kontakty służbowe i miały na celu walkę z
kryzysem.
Goldman Sachs walczy z kryzysem,
dla dobra społecznego oczywiście. Większego kłamstwa w życiu nie słyszałem. To,
że większość najważniejszych polityków w USA i UE pracuje dla Goldman Sachs już
wiemy. Teraz jest kwestia co z tym zrobimy.
Commerzbank szykuje wielkie cięcie etatów. Drugi największy bank w
Niemczech i właściciel mBanku planuje zwolnić 9 tys. pracowników i zawiesić
wypłatę dywidendy.
Czas żniw dobiegł końca, teraz
trzeba będzie pracować żeby zarobić. A to jeszcze nie koniec bessy w
bankowości.
Akcje Deutsche Banku zapadają się coraz niżej. Są najtańsze od 1983
roku. Pewnie gdyby Angela Merkel powiedziała, że w razie czego rząd Niemiec
uratuje bank, jego akcje podrożałyby o kilkadziesiąt procent, a inwestorzy
przestaliby się bać bankowych obligacji. Bank zostałby uznany za biznes pod
ochroną, ryzyko by zmalało. Dzięki temu, samemu bankowi łatwiej byłoby
wychodzić z kłopotów na prostą. W końcowym rozrachunku skorzystać na tym mógłby
i bank i rząd i niemiecka gospodarka.
Problem w tym, że jej postawa dodatkowo utrudnia sytuację banku. A
Deutsche Bank nie jest bankiem pierwszym lepszym. Zdaniem MFW to obecnie
najbardziej istotny systemowo bank na świecie. Jego powiązania z innymi
bankami, ze wszystkimi sektorami gospodarki globalnej są tak duże, a
jednocześnie skomplikowane, że jego ewentualny upadek mógłby spowodować. no
właśnie – tak do końca nikt nie wie co, ale na pewno coś bardzo niedobrego i na
pewno spory chaos. Z pewnością odczuliby to także ci niechętni udzielaniu
pomocy zwykli Niemcy.
Pewnie to by zyskali spekulanci i
akcjonariusze DB, wszyscy inni by stracili. Już od 2007 roku rządy, i
gospodarki tak „skorzystały” z pompowania w spekulacyjne banki pieniędzy
podatników, że aż dym siwy leci. W całym zachodnim świecie nastroje się
radykalizują, może nawet rewolucja z tego wyniknie albo i wojna światowa, a
finansiści dalej swoje. Mam gdzieś „powiązania” DB z resztą tego towarzystwa,
które z nic nie robienia a zarabiania uczyniło sposób na dostatnie życie. Banki
muszą wrócić do swojej zwykłej roli a gospodarka do swojej. Czy MFW zastanowiło
się, jaki będzie skutek, gdy dalej rządy będą ulegać gigantom na glinianych
nogach. Na instrumentach pochodnych jest ponad 20 produktów globalnych brutto.
Nikt nie ma takich pieniędzy, jakie banki postawiły we wzajemnych zakładach o
Bóg wie co. I my mamy to finansować. Nie ma takiej możliwości, niech będzie
chaos, niech już TO się wreszcie stanie. Ale ten hazard trzeba raz na zawsze
skończyć i kasyna zwane bankami zamknąć. Już dziesięć lat „walczymy z kryzysem”
a z bankowych szaf wypadają coraz większe trupy. Powtarzam, nie ma na świecie
takich pieniędzy, żeby banki uratować, muszą upaść i ktoś w końcu musi ponieść
konsekwencje tego szaleństwa, jakie przez 30 lat się odbywało. Niech będzie
nawet „spory chaos”, jeśli alternatywą jest kompletny rozpad wszystkiego lub
wojna. I na koniec, tak właśnie wygląda prawdziwy kapitalizm, tak wygląda
zderegulowany wolny rynek i wolny handel. To zawsze się tak kończy.
Dlaczego już Wam dziękujemy?
Gdybym miał ukuć formułkę na opisanie sytuacji takich polityków jak
Hillary Clinton (czyli mainstreamowych, oglądanych na politycznej scenie od
dekad i kontestowanych dziś przez populistów), to brzmiałaby: "Who is
right, is wrong" - "Kto ma rację, ten się myli". Jeśli masz
rację, to jest to najlepszy dowód, że należy ci odebrać władzę. Dlaczego?
Dlatego, że mogła te racje wcielić w życie. A jeśli tego nie zrobiła, to
znaczy, że jest albo nieudolna, albo skorumpowana. Albo na nic są te racje i
trzeba pójść w przeciwną stronę.
W przypadku Hilary Clinton nie ma
żadnej wątpliwości, że jest tak skorumpowana, iż nie zrobi niczego czego nie
będą akceptowali sponsorzy. Ale z tezą się zgadzam, to jedno z wytłumaczeń,
dlaczego ludzie mają dość partii i polityków tzw. „głównego nurtu”. Jak to
jest, że skoro wiedzą, co robić to nic dotąd nie zrobili? Tak poległo PO, tak
polegną wszyscy. Ludzie już się skapowali, że ich po prostu w kampaniach
wyborczych, i nie tylko, oszukują.