wtorek, 28 czerwca 2011

Tanio sprzedam bilet Bangkok - Warszawa

Motto : Wracać czy  nie wracać, oto jest pytanie.


Dobrobyt

Wydatki na dobra luksusowe w Polsce w roku ubiegłym przekroczyły 27 mld zł, a w ciągu najbliższych dwóch lat możliwy jest ich dalszy wzrost nawet o połowę. Polacy bogacą się w szybkim tempie, dobrze znają najważniejsze marki towarów luksusowych i są skłonni przeznaczać na ich zakup znaczną część swoich dochodów. Około 50 tys. najbogatszych Polaków, tzw. HNWI (high-net-worth individual), dysponujących płynnymi aktywami o wartości powyżej 1 mln dol.

Ja niestety jestem HUJ NWI więc z luksusów to mi została parówkowa mielona z psa razem z budą.

Dyktatura

Serwis polityka.pl ujawnia propozycję zespołu. Chodzi m.in. o wzmocnienie roli premiera. Szef rządu zyskałby możliwość zgłaszania ustaw niejako automatycznie sprzężonych z wnioskiem o wotum zaufania dla rządu, a odrzucenie takiej ustawy oznaczałoby automatyczną dymisję całego gabinetu.

Z kolei posłowie straciliby możliwość składania wniosków o wotum nieufności dla poszczególnych ministrów. Można by było składać wnioski dotyczące tylko całego rządu.

Autorzy raportu postulują również podniesienie rangi kancelarii i gabinetu premiera. W strukturze gabinetu, co - jak podkreśla polityka.pl - jest zupełną nowością i zmianą wręcz rewolucyjną - znalazłby się departament budżetu państwa, który zostałby przeniesiony z ministerstwa finansów. Miałoby to pomóc uniknąć corocznych sporów między szefem tego resortu, a pozostałymi ministrami, które poprzedzają uchwalenie każdego budżetu. Szef Kancelarii Premiera zostałby ministrem konstytucyjnym.

Demokracja polega na trój podziale władzy. A ten „wspaniały” projekt odsyła tą zasadę na śmietnik historii. Już dziś parlament zamiast pracować nad własnymi ustawami jest „maszynką” do zatwierdzania projektów rządu byłby już tylko fasadą mającą „przyklepać” to co doradcy Pana Premiera wysmażyli. Pierwsza propozycja może być oceniona tylko jako zwykły i ordynarny szantaż Rządu w stosunku do parlamentu. De facto zmiany te mają prowadzić do podporządkowania władzy ustawodawczej Panu Premierowi. Łukaszenko się Panie Premierze kłania. I znów wraca PRL z wszechmocnym I Sekretarzem, Biurem Politycznym i Sekretariatem KC. To odpowiednio Pan Premier Donald Tusk, Kancelaria i Gabinet. Nowy trójpodział władzy. To nawet byłoby śmieszne gdyby nie było prawdziwe.

Wiem, co spieprzyłem

Po tych czterech latach ogromnie dużo się nauczyłem. Dziś wiem o wiele więcej. Wiem, co trzeba poprawić i bardzo chcę rządzić lepiej - mówi dziennikarzom "Newsweeka" szef rządu.

Co powie Pan Premier za cztery lata? Że, nauczył się jeszcze więcej i jeszcze bardziej chce rządzić dalej i dalej i dalej. Miało być inaczej a jest jak zawsze. Im więcej Pan spieprzy, a przez te cztery lata niemało się udało, tym bardziej będzie się chciał Pan „poprawić” i tak bez końca. Żaden dyktator nigdy nie rozumiał, co ci ludzie chcą od niego, on przecież się stara, uczy na błędach, poprawia. A tu nagle jakieś zamieszki, ofiary i żądanie nie tylko ustąpienia Ukochanego Przywódcy, ale i jakiś Trybunałów, o gilotynie nie wspomnę. A ponieważ Polacy dadzą mu tą drugą a może i trzecią kadencję, więc wszystko będzie jak zwykle. I jak zwykle stary zgorzkniały Donald Tusk nie będzie mógł zrozumieć, dlaczego to się tak skończyło. I tylko lat straconych szkoda. Była taka piosenka „Tych lat nie odda nikt”

„Tych lat straconych lat
Już nam nie odda nikt
Nikt nam nie odda pięknych
Nocy ani dni



To jak to w końcu jest ?


Dzisiaj w Europie widzi się następne pół roku jako w jakimś sensie kluczowe - mówił szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem oraz przedstawicielami wszystkich frakcji zasiadających w PE. Jak przekonywał Buzek Polska jest obecnie wzorem dla Unii, która wiąże z naszą prezydencją wielkie nadzieje.

68 proc. ankietowanych uważa, że sprawy w Polsce idą w złym kierunku; zdaniem 60 proc. badanych nasza gospodarka jest w kryzysie - wynika z sondażu TNS OBOP.

To jak to w końcu jest i kto ma rację ? Czy może być jednocześnie i dobrze i źle ? Oczywiście, że tak. Wystarczy czytać Ojca Karola M. Otóż odkrył on już dawno prawdę mówiącą, że byt określa świadomość. Byt Jerzego Buzka i byt przeciętnego polaka różnią się w sposób zasadniczy stąd tak różne oceny. Proste.

Bełkot

Bełkotem można określić narrację gospodarczą PO w minionych 3 latach. Bełkotem można określić obecne dokumenty rządowe, które dotyczą finansów publicznych. Bełkot to obecna polityka innowacji w Polsce. W niedawno opublikowanym raporcie o innowacyjności polskiej gospodarki pokazaliśmy, że mimo wydania 10 mld euro środków unijnych na wzrost innowacyjności w Polsce, innowacyjność radykalnie spadła w minionych 5 latach. Przepalenie bez sensu 10 mld euro to dopiero jest bełkot. Program PO nie istnieje, a obecna praktyka rządzenia PO jest po prostu groźna dla przyszłości Polski - powiedział prof. Krzysztof Rybiński.

Polacy bełkot kochają, byle był piękny. Nic tak nie buduje naszego dobrego samopoczucia jak zupełnie bezpodstawne chwalenie się zasługami, których nie ma i nie będzie. I PO a zwłaszcza Donald Tusk to wiedzą i wykorzystują. Sprzedają nam obraz Polski silnej, sprawnej, innowacyjnej, budującej dobrobyt dla obywateli. A, że to gówno prawda to tym gorzej dla prawdy. Ten naród uwielbia pławić się w kłamstwach byle piękne były, to takie proste odreagowanie kompleksów nieudacznika a my takim nieudacznikiem jesteśmy. I nie ma nic gorszego od trwania w tym zakłamaniu, każdą poprawę trzeba zacząć od ekspiacji ale kto powie wyborcom, że są odrażający, brudni i źli, no kto ?

Donaldu Tusku, nie idźcie tą drogą

Najnowszy raport Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej przekonuje, że trwająca od dekady "globalna wojna z narkotykami nie powiodła się, a rządy powinny rozważyć legalizację marihuany i innych kontrolowanych substancji. Główne wnioski zawarte w raporcie to zaprzestanie demonizowania narkotyków, przeznaczanie pieniędzy na na edukację i profilaktykę, traktowanie uzależnionych jak pacjentów, a nie jak przestępców, oraz skierowanie represji przeciwko gangom narkotykowym. Ostatni wniosek budzi kontrowersje – komisja radzi rozważyć legalizację niektórych narkotyków.

Jak wynika z raportu ONZ z 2010 roku Polska mimo ostrej polityki antynarkotykowej jest jednym z liderów w spożywaniu narkotyków przez młodych ludzi. Przynajmniej raz w życiu marihuanę spróbowało u nas 30 proc. młodzieży. To więcej niż w Holandii i Portugalii. – Państwo powinno mieć pod kontrolą substancje psychoaktywne, tak jak alkohol i tytoń – mówi Katarzyna Malinowska-Sempruch, dyr. Programu ds. Polityki Narkotykowej.

A świstaki z Policji i Prokuratury zamykają i oskarżają nawet za posiadanie fifki do palenia, za suszony liść służący za zakładkę w książce a nawet był przypadek gdy o posiadanie oskarżono konsumenta, u którego wykryto marychę we krwi. Skoro był pod wpływem to musiał mieć, orzekł prokurator i skierował sprawę do sądu. Powtórzę jeszcze raz, ganianie gówniarzy to jest po prostu biznes. Zamiast polować na uzbrojonych bandziorów łapie się konsumentów i statystyki „walki z narkotykami” rosną. Tak jak „wojna z terrorem” jest to konflikt, którego wygrać nie można. Na szczęście inni już idą po rozum do głowy i przeznaczą pieniądze bezmyślnie trwonione na tą idiotyczną „wojnę” na cele naprawdę społecznie ważne. Ale Polska będzie pewnie ostatnia, jak zawsze.

A Donald Tusk idzie jeszcze głupszą drogą.

Już niedługo w aptece będzie wolno kupić tylko jedno opakowanie silnego leku na przeziębienie. Ministerstwo Zdrowia chce ograniczyć ich sprzedaż, bo zawierają pseudoefedrynę. A tę łatwo przerobić na narkotyki. Apteki, które będą sprzedawały wyjątkowo dużo leków z pseudoefedryną, czeka kontrola nadzoru farmaceutycznego. A za sprzedaż więcej niż jednego opakowania klientowi – grzywna albo nawet rok więzienia.

A nie lepiej wsadzić profilaktycznie wszystkich, bo każdy z nas może coś przeskrobać. W końcu profilaktyka się liczy. W Ministerstwie Zdrowia powstanie nowy departament z dyrektorem na czele, który będzie „monitorował” sprzedaż leków na katar, brawo.

End of Empire ?

Stany Zjednoczone mają dziś poważne problemy: bezrobocie, rosnące zadłużenie, nadmierne zaangażowanie militarne. I chociaż Amerykanie wydają się wierzyć, że to przejściowe kłopoty, mogą one zwiastować upadek potęgi USA.

Na początku czerwca Ameryka pobiła rekord: ostatni spadek cen nieruchomości oznacza, że zmalały one o 33 proc. w stosunku do punktu szczytowego. To o dwa punkty procentowe więcej niż w czasach, gdy John Steinbeck pisał "Grona gniewu".

Stany Zjednoczone mają poważne problemy. Co szósty obywatel musi korzystać z rządowej pomocy żywieniowej. Budżet, który jeszcze niespełna dekadę temu miał nadwyżkę, dziś notuje deficyt, który proporcjonalnie można porównać z tym, co się dzieje w Grecji.
Tymczasem politykę Waszyngtonu ogarnął paraliż.

Losy Rzymu i Wielkiej Brytanii uczą nas, że kiedy rozkład się już zacznie, trudno jest go zahamować. Istnieje kilka sygnałów ostrzegających o bliskich kłopotach: nadmierne zaangażowanie militarne, rosnąca przepaść między bogatymi a biednymi, wydrążona gospodarka, zadłużeni obywatele żyjący ponad stan oraz nieskuteczność strategii, które wcześniej zdawały egzamin. Do tego dochodzi wysoka przestępczość, epidemia otyłości, uzależnienie od pornografii i zbyt duże wykorzystanie energii - wszystko to świadczy o tym, że Ameryka jest w stanie kulturowego rozkładu.

Dodał bym jeszcze, że historia uczy iż żaden naród nie był w stanie utrzymać poziomu życia swoich obywateli z przyczepionym jak pijawka do dupy „narodem wybranym” ale do tego amerykanie i świat muszą jeszcze dojrzeć. I nie namawiam do żadnych „ostatecznych” działań tylko do wprowadzenia prawdziwej równości, nie tylko wobec wyimaginowanego Boga.

Zamkną nas KURWA wszystkich

PiS chce, by posługiwanie się wulgaryzmami było przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego i żeby w takich sprawach nie obowiązywał immunitet parlamentarny.

Czyli muszą zamknąć wszystkich poza niemowlętami, te zamknie się za co innego.

Kaczyński zapowiedział również m.in. ponowne połączenie funkcji Prokuratora Generalnego i ministra sprawiedliwości oraz powstanie instytutu wolności nauki.
W programie PiS napisano też m.in. że po wygranych wyborach partia ta anuluje decyzję o odwołaniu Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA.
Prezes PiS zapowiedział ponadto, że jeśli jego partia wygra wybory, to będzie chciała ustalić, co się naprawdę stało podczas katastrofy smoleńskiej.

Najprostsza recepta na przegranie wyborów ? Patrz powyżej. Już raz niewdzięczni rodacy na samą myśl o kontynuowaniu budowy IV RP spuścili PiS do kibla a oni „jeszczio raz, jeszcio mnogo, mnogo raz”. To kolejny dowód, że Jarek nie ma najmniejszego zamiaru tych wyborów wygrać tylko pozostać dalej żałosnym wodzem PiS. No cóż, jak na niego to i tak za wiele do ogarnięcia, co widać od dawna.

1500 GENERATION

Człowiek biega do pracy z wywieszonym językiem i daje z siebie wszystko. Przepracowany, zmęczony i zrezygnowany patrzy na wyciąg z banku i oczom nie wierzy. Wypłata? Bardziej upokorzenie i niedocenienie. Ale nie można narzekać, bo i tak dobrze, że praca jest. Teraz trzeba zapłacić rachunki, dokładnie zaplanować, ile wydać na jedzenie, żeby starczyło jeszcze na lekarstwa. I tak za każdym razem: planowanie, główkowanie i strach. Nie wiadomo, czy w tym miesiącu nie trzeba będzie pożyczyć trochę gotówki. Miliony ludzi w naszym kraju zarabiają niewiele więcej, od najniższej pensji. Odmawiają sobie przyjemności, skupiają się na podstawowych potrzebach. Trudno określić dokładny wiek czy wykształcenie. Taki stan dopada świeżo upieczonych absolwentów wyższych uczelni, ale również ludzi z wieloletnim doświadczeniem zawodowym, którym noga podwinęła się tuż przed emeryturą. "Generacja 1500" walczy każdego dnia o przetrwanie. Są też tacy, którzy znaleźli receptę na niskie zarobki, niestety rezygnują z założenia rodziny.


Smutne ? Nie, smutne to dopiero były komentarze „internautów” wyzywające bohaterów artykułu od „nieudaczników”, gloryfikujące „rynkowe” podejście do płacy, nazywające człowieka takim samym „towarem” jak wszystko inne. Tak oto staliśmy się meblami, które można przestawiać z kąta w kąt i wyrzucać na śmietnik jak się zużyją lub znudzą. Nie ma już nic bardziej przerażającego niż „społeczeństwo”, które nie szanuje samo siebie. Jeśli człowiek zostaje sprowadzony do roli „elementu rynku” to oznacza koniec cywilizacji. To co się tu i teraz stało przeraża mnie z dnia na dzień coraz bardziej, kim my się naprawdę staliśmy ? Dlaczego los innych jest nam tak bardzo obojętny ? I nie sprawia mi satysfakcji pewność, że żałośni apologeci „rynku pracy” zostaną też prędzej czy później przez ten „rynek” sprowadzeni do roli śmiecia. A społeczeństwo z takim podejściem skazane jest po prostu na wymarcie czego polakom z całego serca życzę, niestety.


„Moralność” w biznesie

Niemoc w ściąganiu zobowiązań wskazało, jako główny kłopot w drugim kwartale, 21 proc. przebadanych przedsiębiorstw. Kwartał wcześniej ten odsetek wynosił 14 proc., a pół roku temu - tylko 10 proc. Co ciekawe, problem zatorów płatniczych narasta, mimo że teoretycznie sytuacja finansowa statystycznej firmy się poprawia - zaznacza "PB". Depozyty przedsiębiorstw w bankach szybko rosną (w maju poszły w górę o 8,2 proc.), a wskaźnik tzw. płynności wzrósł w pierwszym kwartale 2011 r. do rekordowego poziomu 38,9 proc. To znaczy, że raczej spada moralność płatnicza niż pogarsza się kondycja firm - akcentuje "Puls Biznesu" w poniedziałkowej publikacji.

Jak dziś pamiętam, mój poprzedni „chlebodawca” bankowiec przeciągał płatności jak się tylko da, a małym wierzycielom płacił grubo poza terminami bo kasę trzymał na lokatach. A na spotkaniach poświęconych „etyce bankowości i biznesu” pierdolił jak potłuczony, że tak nie wolno. Schizofrenia ? Tak i to na skalę całego kraju, taka Polska.


Ordynarny Ordynariat

Zmiany są konieczne, bo ordynariat nie nadąża za reformą całego wojska. Po kurczącej się armii zostały parafie, w których od kilku lat nie ma żołnierzy, za to wciąż są księża na etatach oficerów - w stopniach pułkowników, podpułkowników, majorów. MON nie tylko płaci im pensje (od 5 do 7 tys. zł), ale też utrzymuje kościoły, płaci za prąd, ogrzewanie, remonty, etat organisty. Tak jest m.in. w Gdańsku, Żarach, Sopocie, Jeleniej Górze, Olsztynie czy Łodzi.

Oto twórcze zastosowanie znanej maksymy, nie sztuka się narobić i zarobić, sztuka nic nie robić i też zarobić. Ale Kościół Katolicki i ogólnie rzecz biorąc szamani mają w tej dziedzinie tysiące lat doświadczeń.

Dualizm duchowo biznesowy

Myli się więc ten, kto sądzi, że biskupi przejmują się wypowiedziami o. Rydzyka. On mówi to, co wielu z nich myśli. Dla nich to nie Radio Maryja stanowi problem, tylko współczesne państwo polskie, w którym prawo wciąż jeszcze zezwala na aborcję i stosowanie metody in vitro, a niewykluczone, że zezwoli na małżeństwa homoseksualne. No i czyż nie ma racji ojciec dyrektor, że ci, co rządzą ludźmi, "nie kochają po polsku"? Kilkanaście lat temu Czesław Miłosz pisał o groźbie powstania państwa wyznaniowego w Polsce. Właśnie takiego państwa chce dziś większość członków episkopatu, z jego przewodniczącym abp. Józefem Michalikiem na czele, oraz politycy i wyborcy PiS. Nie sądzę, by chciała go także większość katolików, ale ich nikt nie pyta o zdanie. Kościół skręcił w prawo i słychać już tylko głos ojca Rydzyka.

Wczoraj widziałem rzecz niesłychaną, Stefek Niesiołowski nazywał idiotami nie tylko Ojca R. i jego bandę, nie tylko Jarosława K. i jego bandę ale także biskupów i księży profesorów z KUL. Mało tego, obezwał cały Episkopat i słynną katolicką uczelnie. Znak czasu i prawda ekranu.

Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi powiedział, że "jakiekolwiek oświadczenie ks. Tadeusza Rydzyka nie angażuje Stolicy Apostolskiej ani polskiego Kościoła". Tak rzecznik skomentował wiadomość o nocie polskiego MSZ do Watykanu.

Swego czasu na prośbę Rządu RP polskie władze kościelne odmówiły argumentując, że Rydzyk podlega Watykanowi a to suwerenne państwo jest. Teraz Watykan zrobił to samo tylko w drugą stronę. I teraz widać czarno na białym co oznacza podpisanie konkordatu z tym niby państwem. A byli tacy co ostrzegali.

Klasa Polityczna

"Mam nadzieję więc, że Joannę na ten proces namówię, a Gasipies wysoko go przegra. Bardzo wysoko. Ma z czego płacić" - pisze na swoim blogu Jan Filip Libicki, były członek PJN w odniesieniu do wczorajszego wystąpienia Janusza Palikota w "Kropce nad i" na antenie TVN 24, w którym powiedział on, że transfer Kluzik-Rostkowskiej do PO to "ku***stwo". "Skandalista z Lublina musi być bardzo sfrustrowany. Projekt polityczny, którego jest autorem, chyba nie rozwija się tak, jak sobie jego pomysłodawca wyobrażał. Po raz kolejny okazało się, że działalność polityczna to coś więcej niż handel kiepskimi winami czy sprzedaż tanich mebli.

Panie Pośle Libicki. Określenia Palikota przy tym,  co nie tylko mnie ale śmiem twierdzić, że milionom Polaków ciśnie się na usta patrząc na Pana i Pana „klasę polityczna”, to pikuś.  To co Pan nazywa „działalnością polityczną” ja i nie tylko ja, nazywamy znacznie gorzej niż Palikot, śmiem twierdzić, że nie ma słów tak obraźliwych by ocenić Waszą działalność. Badania od lat wskazują, że zaufanie do „klasy politycznej” nie jest w stanie przekroczyć nawet 10% więc może trochę pokory by się przydało. A Pan po Pana ostatnich woltach politycznych i wędrówkach jest ostatnim, który nam wyborcom ma cokolwiek sensownego do zaproponowania. Jakbyś Pan miał honor to razem z Pana mentorką Joanną powinniście sobie brzuchy otworzyć, nic więcej.

I Amerykańska Klasa Polityczna

John McGee, senator z ramienia partii Republikańskiej ze stanu Idaho (USA), został aresztowany pod zarzutem kradzieży samochodu i prowadzenia pod wpływem alkoholu - donosi serwis huffingtonpost.com. Zgodnie z doniesieniami sierżanta Carloda De Leona, szeryfa z Ada County, Mcgee zaczął pić w okolicach godziny 22 na polu golfowym. Około trzeciej nad ranem opuścił klub i pojechał Fordem Excursion z przyczepą w stronę lasów na południowy-zachód od Boise. McGee zabrał z parkingu samochód, który ktoś zostawił z kluczykami w stacyjce. Przy próbie zawracania na autostradzie stracił panowanie nad wozem, który wraz z przyczepą złożył się w scyzoryk i w ten sposób został unieruchomiony. McGee opuścił samochód i przechadzał się w górę i w dół ulicy, kilkakrotnie wracając do pojazdu na drzemkę. Policję zawiadomiła dwójka dzieci, mieszkających w domu nieopodal miejsca, w którym zatrzymał się senator. W czasie badania alkomatem McGee miał we krwi 0,15 promila alkoholu. Tłumaczył się, że jechał do Jackpot w Nevadzie, miasteczka znanego z hazardu.


Zupełnie jak nasi, również prawicowi posłowie na Cyprze. Widać taki styl. Na uwagę zasługuje zwłaszcza miejsce do którego udawał się bogobojny senator Partii Republikańskiej, nie pierwszy to zresztą i nie ostatni przypadek, gdy tzw. „moraliści” mają głoszone przez siebie normy moralne głęboko w dupie. Morał, chcesz być moralny, nie słuchaj moralistów.


Estados Unidos de América

Piłkarze Meksyku obronili Złoty Pucharu CONCACAF pokonując w Pasadenie Stany Zjednoczone 4:2. Po meczu wybuchł skandal, gdy bramkarz gospodarzy Tim Howard ostro wypowiedział się na temat organizacji turnieju: - Federacja powinna się wstydzić. Myślę, że to p... hańba, gdy cała ceremonia pomeczowa jest prowadzona w języku hiszpańskim - grzmiał bramkarz.

Dla ułatwienia dodam, że Pasadena leży  w Stanach Zjednoczonych Ameryki.


Kwiaty dla  Grabarczyka

Rząd zamierza ograniczyć inwestycje drogowe i w latach 2014-20 wybudować zaledwie 616 km dróg ekspresowych - wynika z planów, do których dotarła "Gazeta". Od 2014 r. drogowe inwestycje zostaną gwałtownie zahamowane - wynika z harmonogramu, jaki na początku kwietnia według zaleceń Ministerstwa Infrastruktury przygotowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad


Ale POTEM DOSTANIE PRZYSPIESZENIA

W latach 2021-27 priorytetem rządu ma być budowa 610 km ekspresówek kosztem 24,5 mld zł - głównie na zaniedbanej ścianie wschodniej. Ale jak się uda, to powstanie ponad 1000 km takich dróg. Z większym rozmachem rząd pomyślał o budżecie UE na lata 2028-35. Na ten czas zaplanowano budowę 1,5 tys. km dróg ekspresowych, kosztem 71,4 mld zł. A z budżetu UE na lata 2035-41 - za 30 lat! - rząd chciałby wydać 32,6 mld zł na budowę kolejnych 600 km dróg ekspresowych.



TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ !!!

Konflikt z COVEC na trasie A2 to wierzchołek góry lodowej, a iskrzy na każdej budowie dróg – informuje „Puls Biznesu”. Na większości kontraktów drogowych finansowanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zaawansowanie prac jest mniejsze niż planowano i sięga średnio 20-30 proc., chociaż upłynęła już niemal połowa czasu przeznaczonego na realizacje kontraktów. Dyrekcja i wykonawcy spierają się, z czyjej winy prace są opóźnione. GDDKiA zarzuca firmom, że pracują za wolno i brakuje im sprzętu, z kolei firmy mają pretensje, że dostają złą dokumentację, a płatności są opóźnione. Gazeta podaje przykłady autostrad „z problemami”.

NIE BĘDZIE ŻADNYCH AUTOSTRAD, NICZEGO NIE BĘDZIE 

tylko Kononowicz będzie następnym Prezydentem Rzeczpospolitej.
I drugie Panie Ministrze Grabarczyk, Leszek Miller miał rację, mężczyzna tylko wtedy jest mężczyzną gdy potrafi sprawę doprowadzić do właściwego końca. Zostaw Pan kobietę „rozgrzebaną” to Pan się przekonasz, ale drogi to co innego ? Tak się Panu Ministrowi przynajmniej wydaje. A krajobraz po Pana kadencji będzie zaiste zajebisty, jak po wojnie atomowej.

"Dziennik Gazeta Prawna" donosi, że kolejne projekty budowy autostrad mogą być zagrożone. Grecka spółka J&P Avax przymierza się do wycofania z kontraktu na budowę A4. Z oficjalnej korespondencji pomiędzy GDDKiA a realizatorem inwestycji, grecką spółką J&P Avax, wynika, że firma nie wyklucza rezygnacji z kontraktu. Zarzuca dyrekcji wielomiesięczne opóźnienia w przekazywaniu dokumentów.

Nie będzie Grek (upadły zresztą) pluł nam w twarz ani „greka udawał”. Sami sobie damy radę, Kulczyk ratuj. Może zamiast 4 warstw położymy jedną i nie z asfaltu ale z gówna, tym niemniej drogi będą na Euro 2012 „przejezdne”, a potem ? Potem będzie koniec świata więc co się przejmować.

Tylko jedna z 16 firm budowlanych zgodziła się dokończyć budowę części drugiego odcinka autostrady A2 na warunkach zaproponowanych przez rząd. To spółka Eurovia, powiązana bezpośrednio z francuskim koncernem Vinci - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna". Dotyczy to jednego odcinka (A), natomiast odnośnie drugiego odcinka (C) żadna z 16 firm nie wyraziła stuprocentowej gotowości do działania. Francuzi zadeklarowali, że jeżeli zostaną wybrani, to do końca listopada dokończą betonowanie mostów i wiaduktów oraz ułożą na całej długości pierwszą z trzech asfaltowych warstw autostrady. Wstępnie zadeklarowali, że ów 30 km odcinek będzie przejezdny i oznakowany do 10 maja 2012 r. 

Vinci, to był całkiem dobry film Machulskiego ale autostrady to z tego nie będzie. I przypominam, że łańcuch bez choćby jednego ogniwa łańcuchem już nie jest. I przez 25 lat „wolnej Polski” nie uda się wybudować żadnej całej drogi. Brawo Solidaruchy i PO, zmieniliście Polskę, w pośmiewisko.

Grabarczyk Ewakuacja

Na peronach i w podziemiach nie ma światła, nie jeżdżą pociągi, nie działa system sterowania ruchem. Nie działają kasy - podał nam użytkownik Alert 24. - Doszło do awarii - szukamy jej przyczyny - tłumaczy PKP. Prądu nie ma też na dworcu Śródmieście. Po ewakuacji pasażerowie wracają na Dworzec Centralny.

Szukali, szukali a czas mijał i mijał

Robotnicy powiedzieli, że prądu nie będzie przez trzy godziny - mówi czytelnik Alert 24. PKP nie wie, co jest przyczyna awarii. Trudno oszacować ile czasu zajmie jej usunięcie. Może to potrwać nawet kilka godzin.

Szacowanie ryzyka robi się przed awarią a nie po, tyle, że jest to proces w Bolandzie bądź całkowicie nieznany bądź wykonywany „po naszemu” czyli spod dużego palca.

Kolejarze przekonują, że awaria na Dworcu Centralnym leży na zewnątrz. Ale dostawca energii RWE wyklucza problem z ich siecią. - Nasza sieć energetyczna działa prawidłowo - zapewnia rzeczniczka firmy.

Jak zwykle wszystko działa, ale nic nie działa. To też nasza specyfika. Po prostu krasnoludki sikają rano do mleka i dlatego się zsiada. A prąd kradnie „prądokrad”.

Zakończyła się ewakuacja pasażerów z Dworca Centralnego. - Wpadło 30 strażaków, może jeden miał latarkę, reszta była ubrana na czarno. To była amatorszczyzna - mówi pasażer, który zadzwonił do TOK FM.

Może to wyglądało na amatorszczyznę ale z pewnością rzecznik prasowy Straży Pożarnej widział to zupełnie inaczej.  

Egipskie ciemności na Dworcu Centralnym to nie pierwsza dziś awaria PKP w okolicach stolicy. - Wcześniej na trasie Mińsk Maz - Warszawa była zerwana trakcja w Rembertowie - poinformowała Alert24 Agnieszka.. - Skutkowało to godzinnym opóźnieniem pociągów. Dodam, że jest to już drugi raz w tym miesiącu na tej trasie - mówi czytelniczka.

Pytanie jest czy aż drugi czy tylko drugi. Co powie rzecznik prasowy ?

Ofiary Grabarczyka

Sześć osób zginęło w zderzeniu dwóch samochodów koło miejscowości Tatary w województwie warmińsko-mazurskim. Do tego tragicznego zdarzenia doszło około północy na drodze krajowej numer 7 Warszawa-Gdańsk. Dwa samochody prawdopodobnie zderzyły się czołowo. Pięć osób zginęło na miejscu, jedna zmarła w szpitalu.

Przez 22 lata III RP nie potrafiła zrobić dwóch pasów ruchu na „drodze śmierci” Warszawa – Gdańsk. Do tego szaleni polscy kierowcy i jest, co jest, czyli masakra. I nie wystarczy już tylko piętnować kierowców, zaniechania władzy też w tej śmierci mają swój udział, i Pana Grabarczyka też.

Pięć osób poniosło śmierć na miejscu w rezultacie zderzenia dwóch dwóch samochodów - volkswagena passata i fiata uno - na drodze wojewódzkiej nr 426, w miejscowości Szczepanek. Cztery osoby ciężko ranne odwieziono je do szpitala.

A miał być weekend bez ofiar. Zamiast tego będzie rekord.

 Drogi śmierci

W 525 wypadkach, do których doszło na polskich drogach podczas długiego weekendu zginęło 71 osób, a 650 zostało rannych. Premier Donald Tusk pytany na konferencji prasowej w Gdańsku, czy "nie przeszło mu przez myśl" ogłoszenie żałoby narodowej z powodu śmierci tylu osób przyznał, że dane dotyczące minionego weekendu, zarówno jeśli chodzi o liczbę ofiar śmiertelnych, jak i liczbę nietrzeźwych kierowców są dramatyczne. Jego zdaniem, dane na temat tej drugiej kwestii "są o tyle przygnębiające, że Polska dzisiaj karze najsurowiej w Europie pijanych i nietrzeźwych kierowców".- To jest przestępstwo, u nas nie ma żadnej tolerancji w sensie prawa dla najdrobniejszej ilości alkoholu we krwi kierowcy, a mimo to ciągle zbyt długo trwa proces edukacji czy wychowania do jazdy w trzeźwości i do jazdy mniej brawurowej - powiedział Tusk. Przyznał, że wypadki to "też jest kwestia dróg", ale "wszystkie badania wyraźnie na to wskazują, że zachowania kierowców to jest przygniatający odsetek przyczyn wypadków"

Panie Twardy !!! Żadna idiotyczna zasada „zero tolerancji” i żadne durne „zaostrzanie prawa” nic nie daje. Mało było przykładów ? Ile razy trzeba dać dupy żeby zrozumieć ? Jak na Was patrzę to jestem pewien, że nigdy nie zrozumiecie. Bo żeby zrozumieć trzeba umieć powiązać skutki z przyczynami a tego na politologii, historii i dziennikarstwie widocznie nie uczyli. A zbyt długo to trwa KAŻDY proces w tym kraju, w tym procesy myślowe w Pana głowie. Pięknie będzie ten kraj wyglądał po rządach Ostachowicza, zwłaszcza po drugiej kadencji, głosujcie na PO.

Zemsta azjatów

Wykruszają się chętni do kupna LOT-u, naszym przewoźnikiem nie jest już zainteresowany żaden inwestor branżowy – dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna". Odpadła Lufthansa; British Airways wybrały sobie na partnera w naszej części Europy Air Berlin; Turkish Airlines przestraszyły się drastycznych procedur, jakich wymaga Bruksela przy przejęciu unijnego przewoźnika – wylicza gazeta. Nieoczekiwanie zrezygnował Air China. Według nieoficjalnych informacji to pokłosie wyrzucenie chińskiego COVEC z budowy autostrady A2.
 
Nieoczekiwana to była „zmiana miejsc” w starej amerykańskiej komedii. To, że Chińczycy na 12 pokoleń zleją współpracę z nami a Bolanda zniknie z ich map jest jak najbardziej oczekiwaną i przewidywalną reakcją na nasze zachowania. Pamiętacie kto nie pojechał na otwarcie igrzysk w Pekinie, i jeszcze się tym chełpił. Jak się ma za premiera Donalda Twardego to dupę też trzeba mieć twardą.

Dla Azjaty utrata twarzy jest klęską, to najgorsze co może go spotkać. A Polacy są mistrzami świata w deptaniu autorytetów - pozbawiania ludzi twarzy, a powiedzenie, że "my ze szwagrem nie takie rzeczy żeśmy robili", jest swoistym tego epitafium. To deptanie autorytetów odbywa się na szczytach władzy, staje się normą akceptowaną przez prawie całe społeczeństwo. Ponadto umiejętności negocjacyjne Polaków są bliskie zeru. Polak jest butny, opryskliwy, nie prezentuje żadnej subtelności w obcowaniu z fachowcami innych nacji. A dla Azjatów proces negocjacji i zrozumienie ich roli w inwestycji jest sprawa podstawową. I tutaj mijamy się najbardziej.

Nie wiemy też, że za tą utratę twarzy Chińczycy będą się mścić co najmniej przez 12 pokoleń. Chińska zemsta nigdy nie jest natychmiastowa i prostacka, jak polska. To będzie trwało bardzo długo i będzie bardzo bolało, najbardziej. Azjaci są przemili i uczynni, wszystko można z nimi załatwić, ale pod jednym warunkiem. Nie wolno ich pod żadnym pozorem obrażać, kto to raz zrobi, sto razy pożałuje.

"Inwestycja, według przyjętego, pierwotnego harmonogramu budowy, powinna zakończyć się w czasie 18 miesięcy. Kompleks nie został ukończony aż do dnia dzisiejszego. Według COVEC-u głównym powodem przeciągającego się terminu oddania inwestycji są opóźnienia w płatnościach ze strony Inwestora oraz częste zmiany osób zarządzających projektem. Od początku inwestycji, zmieniło się już sześciu kierowników inwestycji ze strony OST Gromada" - czytamy dalej. "Najdłuższy okres opóźnienia w zapłacie wynosi 258 dni. COVEC zwrócił się do OST Gromada z żądaniem zapłaty zaległych faktur, w nieprzekraczalnym terminie 14 dni. Jeżeli bezsporne należności nie zostaną uregulowane, COVEC odstąpi od umowy" - podano w komunikacie. COVEC zaznacza, że prace na budowie nie przebiegają według przyjętego, pierwotnego harmonogramu, z powodu złej organizacji pracy ze strony inwestora oraz wadliwie wykonanych prac konstrukcyjnych i instalacyjnych przez podwykonawców, wskazanych przez inwestora.

A pamiętacie PPM (Polish Project Managing) ? Do tych matołów z Azji jeszcze nasza metodyka nie dotarła. Dlaczego im na przykład przeszkadza, że co parę dni zmieniamy Szefa Projektu ? Zmieniamy za  każdym razem na lepszego, w ten sposób zanim budowa dobiegnie końca (jeśli) to osiągniemy ideał. Bo my Polacy kochamy ideały, po prostu. Sam JP2 nas wybrał jako „naród idealny”. I jeszcze jedno, „kto mieczem wojuje od miecza zginie”, teraz zobaczymy jak Chińczycy załatwią nas dokładnie w ten sam sposób jak my ich potraktowaliśmy. Ale nie raz a co najmniej 12 razy, albo więcej.

2012 Apokalipsa

Edmund Obiała: - Muszę niestety stwierdzić, że zarówno w liczbach bezwzględnych jak i po przeliczeniu na dolary, budujemy rekordzistę - najdroższy stadion świata. A jeżeli brać pod uwagę dodatkowo koszt pracy robotników (w Polsce jest przecież znacznie niższy niż w krajach wysoko rozwiniętych), to Stadion Narodowy będzie rekordzistą jeszcze bardzo długo. Jest pan tym zdziwiony? Tak, bo to w końcu nie jest to żadne cudo techniki, żeby tyle kosztowało. Biorę pod uwagę koszt projektowania i realizacji tego typu obiektów na świecie.

A przysłowie „zastaw się a postaw się” to co ? Przestało obowiązywać ? Chłopi w Bolandzie nie mają na ubezpieczenia domówi i upraw od klęsk żywiołowych ale wesela, chrzciny i komunie na 500 osób to normalka. Więc czemu takie zdziwko, że stadion najdroższy. Przynajmniej to nam się udało, bo czy będą na nim jakieś imprezy to ja nie jestem pewien. Im dalej w las tym więcej drzew a kłopoty na tego typu inwestycjach mnożą się wraz ze zbliżaniem się terminu oddania do użytku. Będzie wesoło (i goło).


Komuno wróć

CAS chce zmniejszyć pozapłacowe koszty pracy. Podatnik miałby zniknąć z urzędu skarbowego, fiskus kontrolowałby tylko przedsiębiorcę i to na nim spoczywałby obowiązek odprowadzania wszelkich podatków, przekonuje Andrzej Sadowski z CAS.
Podkreśla, że nie płacilibyśmy PIT, a w zamian firmy musiałyby odprowadzać do państwowej kasy 25 proc. podatku od dokonywanych wypłat. Zamiast CIT natomiast firmy płaciłyby 1 proc. podatku od obrotów, a VAT byłby płacony ryczałtem przez małe firm w stałej kwocie 700 zł. Większe objęte byłyby 20-proc. podatkiem konsumpcyjnym.

Kochani, jak już wielokrotnie pisałem „komuna” była w niektórych miejscach dużo sprawniejsza od obecnego „jedynie słusznego” ustroju. Opisywane powyżej zasady to nic innego jak system sprzed roku 1989. Prosty, jasny i skuteczny. Nijak w takim systemie nie dało się unikać opodatkowania a jego wymiar prawie nic nie kosztował. To, że w tamtych czasach „cash flow” był z tej samej kieszeni do tej samej „załatwił” cały system ale teraz jak się okazuje niektóre „komunistyczne pomysły” mogą być ratunkiem dla świata, w którym tylko frajerzy płacą podatki a system jest tak skomplikowany, że nikt go nie rozumie. Bo pewnie o to chodziło, zresztą. Po wprowadzeniu powyższych zasad moim zdaniem budżet pękał by w szwach … od nadwyżek.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz