Czyja ręka to była ?
Wśród pasażerów felernego boeinga, który wczoraj awaryjnie lądował na Okęciu, był redemptorysta o. Piotr Chyła. - Mam ze sobą relikwie błogosławionego Jana Pawła II. (...) i miałem te relikwie w momencie lotu - wyjawił zakonnik w TV Trwam. Redemptorysta zastrzegł, że „nie chce mówić, że się ocalili za Jego (Jana Pawła II - red.) przyczyną”. - Ale za Jego wstawiennictwem modliłem się i miałem te relikwie w momencie lotu - zaznaczył. Samolotem lecieli też m.in. wokalistka Magda Steczkowska i muzycy z deathmetalowej grupy Decapitated.
Teraz miesiącami moi „kochani” rodacy podpuszczani przez ogłupiałe media będą prowadzili naukowy dyskurs, czyja ręka, Boga czy Szatana a może jednak pilota uratowała pasażerów i załogę. Bo, że wszyscy oni życie zawdzięczają bezimiennym z całego świata, którzy tworzyli procedury pozwalające bezpiecznie latać oraz tym, którzy bezwzględnie ich przestrzegali to „tak być nie może”, to za trywialne. Przynajmniej dla Polaków, ten naród zawsze cudem żył, nie życiem prawdziwym niestety.
Pieszczoty
- Pojechaliśmy do schroniska dla bezdomnych, gdzie ludzie żyją jak zwierzęta. Daje się im mięso z robakami. Wykluczenie społeczne jest istotą tego miejsca. Jak Janusz to zobaczył, to wymiękł. Mówił, że to skandal i barbarzyństwo - relacjonował Ikonowicz. Według gościa TOK FM symptomatyczne jest to, że media przestały relacjonować konferencje prasowe Ruchu Palikota, kiedy zaczęły dotyczyć problemów społecznych. - Jak upomniał się o biednych, to skończyły się pieszczoty - powiedział.
Tą konkluzję dedykuję wszystkim „solidaruchom”, którym tak doskwierała cenzura. Dziś, mimo jej formalnego braku, działa jeszcze lepiej. Każdy „niewygodny” dla kapitalistów i liberałów problem „znika” z mediów jak za dotknięciem różdżki czarnoksiężnika.
No WAY
Nie tylko możemy ale i będziemy, nic nie uchwalicie bo Kościół Wam nie pozwoli, gówno możecie i tyle. A jedyną regulację jaką pozwolą Wam przyjąć to całkowity zakaz.
Ideowa lewica
Były wicepremier i b. marszałek sejmu Marek Borowski rozważa wstąpienie do senackiego klubu PO. Z nieoficjalnych rozmów z politykami Platformy wynika, że Borowski już jako senator PO, może uzyskać rekomendację premiera Donalda Tuska na funkcję wicemarszałka senatu.
Pan były i przyszły marszałek Borowski jako prawdziwy i ideowy lewicowiec odszedł był swego czasu z SLD z powodu nie realizowania przez SLD lewicowego programu. Teraz ów lewicowy program zrealizuje w PO. Zbieżność tego faktu z rekomendacją na stanowisko marszałka jest oczywiście przypadkowa. A nasza Partia Instytucjonalno-Rewolucyjna (w Meksyku jest taka i rządziła przez ponad 60 lat) szykuje się na więcej lat rządów niż nieboszczka PZPR. Dla dobra Polski oczywiście.
Wybór mamy ogromny
Premier jest absolutnie pewny, że chce, aby w nowym rządzie pozostali Sikorski, Rostowski i Bieńkowska. Z innymi prowadzi rozmowy. Wybór jest trudny, bo w PO jest po kilku dobrych kandydatów na każde stanowisko - powiedziała w Poranku Radia TOK FM wiceprzewodnicząca klubu Małgorzata Kidawa-Błońska. Podkreśliła też, że nie wyobraża sobie, żeby Grzegorz Schetyna nie został zagospodarowany.
„Zagospodarować” w tłumaczeniu na język polski oznacza „dać fuchę” po prostu. To samo z tymi „dobrymi kandydatami”, to są bezsprzecznie dobre kandydatury do zasiadania i pobierania, bo jeśli chodzi o wyniki pracy to poza Michałem Bonim przez cztery lata nie widziałem, żeby te mityczne kadry coś zrobiły sensownego. Sama Pani Małgorzata jest doskonałym przykładem, co ta Pani w życiu sensownego dla obywateli zrobiła ? Stawiam dobrą flaszkę jak ktoś znajdzie nawet cokolwiek, nawet drobnostkę, ja sobie ni chuja przypomnieć nie potrafię.
Hej młoty, do roboty …
Trzeba pracować, potrzebne jest rządzenie - stwierdził w rozmowie z "Faktem" Lech Wałęsa. Były prezydent dodał: "premierze, weź się do roboty". - Niektórzy uważają, że dobrze jak nie ma rządu, bo ludzie robią swoje i nikt im nie przeszkadza - stwierdził w dzisiejszym "Fakcie" Lech Wałęsa. Historyczny przywódca "Solidarności" zauważa, że działanie jest szczególnie ważne właśnie w Polsce. - W polskich warunkach, kiedy jest tyle bałaganu, że trzeba porządkować prawie wszystkie dziedziny, rząd i parlament powinni się tym zająć - stwierdza Lech Wałęsa. Podkreśla, że "trzeba pracować". - Potrzebne jest rządzenie - dodaje.
Panie Prezydencie, wywołał Pan u mnie uczucia ambiwalentne. Z jednej strony ma Pan całkowitą słuszność goniąc tego nieroba do zadań. Z drugiej jednak strony biorąc pod uwagę możliwości tej ekipy może lepiej by było, żeby się do tej roboty nie brali. Taka sytuacja nazywa się diabelską alternatywą, dobrego wyjścia nie ma.
Simon i tablety
Szymon Krupa przekonuje, że tablety to niewielka część pakietu, który ratusz będzie chciał wynegocjować z przyszłym operatorem. Zamówienie sięga 50 takich urządzeń. Są też nowe komórki: 7,8 tys., w tym przeszło 1,5 tys. smartfonów. Dodaje, że stołeczna administracja idzie z postępem technologicznym. Jako specjalista, który śledzi rynek od lat, ma następujący wniosek: dziś telefon z dotykową klawiaturą przestaje być luksusowym gadżetem. Szymon Krupa przekonuje, że tablety to niewielka część pakietu, który ratusz będzie chciał wynegocjować z przyszłym operatorem. Zamówienie sięga 50 takich urządzeń. Są też nowe komórki: 7,8 tys., w tym przeszło 1,5 tys. smartfonów. Dodaje, że stołeczna administracja idzie z postępem technologicznym. Jako specjalista, który śledzi rynek od lat, ma następujący wniosek: dziś telefon z dotykową klawiaturą przestaje być luksusowym gadżetem. 50 tabletów to niewiele w porównaniu ze skalą miejskich instytucji, które mają prawo wystąpić do nas o takie urządzenia - mówi dyrektor Krupa. - Będą pomocne w pracy. Np. tablet z dostępem do poczty i kalendarza przysłuży się tak: - Petent chce umówić spotkanie, gdy urzędnik jest akurat w trasie. Sekretariat ustala szczegóły, a do kalendarza w tablecie urzędnika automatycznie trafia informacja. Jeśli ma oczywiście połączenie z siecią - opisuje. I dodaje, że zaletą urządzenia jest także "możliwość prowadzenia prezentacji z tabletu na spotkaniach czy konferencjach". A ja uważam, że praktyka będzie inna: tablety rozejdą się między dyrektorami biur i dużych jednostek, a nie urzędnikami, którzy ich faktycznie potrzebują. Staną się dodatkową zabawką szefa np. do śledzenia facebooka - wieszczy radny Wierzbicki.
Simon, nie pierdol. Tablety są dla dyrektorów i pełnomocników prezydenta (wystarczy policzyć) , smartfony dla pozostałej kadry (też można policzyć). Stan posiadania jest ściśle związany z hierarchią zasiadania na urzędniczej grzędzie. Dwór ma swoje prawa i Simon to rozumie lepiej niż ktokolwiek inny. I jeszcze jedno Simon, z Ciebie taki Specjalista jak ze mnie Papież. Chłopie, zajrzyj w swoje CV, tam poza „urodziłem się” niewiele można poczytać.
Kto nie ryzykuje …
MF Global Holdings Ltd., czyli spółka do której należy firma brokerska kierowana przez byłego gubernatora stanu New Jersey i współ prezesa banku Goldman Sachs Jona Corzine’a, złożyła wniosek o upadłość po przeszarżowaniu z inwestycjami w europejskie obligacje skarbowe.
I tak trzymać, nie popuszczać. Kto inwestuje w ryzykowne ale zyskowne papiery ten musi ponosić skutki swoich działań. Od dziesiątków lat słyszę jak „inwestorzy” żądają a to od MFW a to Banku Światowego a to rządów USA i UE aby pokryły ich straty, które owszem ponieśli bo kupowali dobrze oprocentowane papiery, których ryzyko było oczywiście wprost proporcjonalne do zyskowności. Każde dziecko wie, że bezpiecznie zarobić można niewiele, ale gdzie rozum jak w oczach już wariują sumy związane z „inwestycją” w obligacje np. Egiptu bo są świetnie oprocentowane. Ryzyko się „przeniesie” poprzez CDS’y wystawione przez kolejny bank inwestycyjny itd. Jak się ten łańcuszek urywa to „lecimy do mamusi”, niech zapłaci. I „mamusia” płaci. Tak rozpuszczone dzieci, w tym wypadku „inwestorzy” nigdy nie ponoszą konsekwencji swoich działań. Powyższy przykład wiosny nie czyni ale jest zachęcający, ciekawe jak będą teraz wrzeszczeć ci, którzy powierzyli swoje pieniądze MF Global Holding Ltd ?
Kto dzieci nie uczy …
Z powodu restrykcji budżetowych coraz więcej szkół publicznych w USA skraca naukę do czterech dni w tygodniu, co - jak przyznają sami nauczyciele - musi się odbić na poziomie wiedzy wynoszonej z nich przez uczniów. Nauka w USA w publicznych szkołach średnich i podstawowych i tak trwa krócej niż w wielu krajach wysoko rozwiniętych i krajach wschodzących rynków, np. w Azji. Eksperci ostrzegają, że może to się odbić na poziomie wykształcenia przyszłych pokoleń Amerykanów. Przyznają to sami nauczyciele, chociaż mają więcej wolnych dni przy skróconym tygodniu nauki.
Takie będą Ameryki, jako młodzieży chowanie. Wyjdzie z tego co najwyżej 4/7.
Kwiaty dla kogo ?
System via Toll masowo oszukuje kierowców, narażając ich na straty i horrendalne kary. Transportowcy kwestionują wiarygodność systemu i żądają niezależnego audytu – informuje "Rzeczpospolita". Prawdziwą burzę wywołały jednak sygnały od przewoźników, że system masowo generuje błędy np. przejazdy fikcyjne (bramki rejestrowały pojazd w dwóch miejscach), błędnie taryfikuje opłaty ze względu na emisję spalin albo wykazuje brak opłaty. Najczęściej wielokrotnie nalicza opłaty za ten sam przejazd. "Według wskazań systemu via Toll jeden z moich pojazdów zaliczył bramkę na obwodnicy Gdyni 209 razy podczas jednego przejazdu!"– mówi Krzysztof Wójcik, przedsiębiorca z Rumi.
Na tym polega partnerstwo publiczno-prywatne. Państwo nadstawia karku a prywatna firma kasuje pieniądze.
Euro 2012 Apokalipsa
"Gazeta" dowiaduje się, że prace przedłużą się, bo w innym miejscu niż to zakładał projekt, trzeba zbudować przepompownię do usuwania wody w przypadku zalania tunelu. Według firmy Bilfinger Berger przewidziano ją zbyt wysoko. - Nie mogłaby skutecznie odpompować wody - twierdzi Mateusz Gdowski, rzecznik wykonawcy. Dodaje, że firma już na początku roku zgłosiła problem inwestorowi spółce PKP Polskie Linie Kolejowe. Ta przyznała rację. - Od tamtego czasu trwało poprawianie projektu. Zlecenie na budowę przepompowni w nowym miejscu dostaliśmy dopiero kilka tygodni temu - dodaje Gdowski. Wit Branny, który współtworzył projekt dla firmy Sudop (dokumentację przygotowała aż z dwuletnim opóźnieniem), broni jednak pierwotnych rozwiązań. Twierdzi, że przepompownia w pierwszej wersji projektu byłaby tak samo skuteczna jak ta, która ma powstać.
I nikt mi flaszki nie postawi, bo nie było i nie będzie takiego frajera, żeby postawił na uruchomienie PO 20 LATACH całych 2.5 KILOMETRA nowych torów. Może na 25 lecie budowy się uda, to będzie 100 metrów na rok, ale kurwa wynik, godny naszych czasów. Jestem dumny z mojego Kraju i dumny z mojego Premiera i mojej przewodniej siły PZPO.
Polska nie przeprowadziła wystarczających reform, w 2013, zielona wyspa przejdzie do historii. Zniesiemy to gorzej niż w 2009. Będziemy mieli recesje. Wielu Polaków straci pracę, zmaleje wartość oszczędności. Idą trudne czasy
Jak w przyszłym roku z pod dywanu zwanego budżetem wylecą śmieci, które w obu latach wyborczych zgarniał tam Pan Vincent to w naszych kieszeniach nawet węże pozdychają. Ale miło było żyć „propagandą zielonej wyspy”, miło było patrzeć na obraz Polski „po photoshopie”, było. Teraz będzie bolało, niestety.
Kończę przygodę z polityką. Jestem zdumiony wyborami Polaków. Oddając głos kierują się tym, kto się ładniej uśmiecha, kto ma ładniej zawiązany krawat. W rezultacie do Sejmu wchodzą krawaciarze. Co zrobić, taki kraj. Jest dużo prawdy w tym, że "polityka odmóżdża''. Ja swoją przygodę z polityką kończę. Według Kowala, politycy zajmują się teraz ''dyrdymałami i drugorzędnymi sprawami''. Natomiast Sejm przestaje być miejscem wymiany idei.
Przecież już dawno ogłoszono w naszych mediach „koniec świata idei”. Teraz miał być czas „pragmatyzmu”, idee uznano za relikt średniowiecza. Świat bez idei miał zagwarantować nieustający wzrost konsumpcji i powszechną szczęśliwość. Miał, bo KURWA nie wyszło.
Co będzie ze Zbyszkiem ?
Zbyszek pracuje dla PiS od 10 lat i nie zasłużył na ruganie ze strony byłych działaczy Samoobrony lub chłopaka, który w czasie, gdy on pracował w komisji rywinowskiej, kończył studia - mówi gazecie jeden z działaczy PiS.
A teraz Go Jaro wypierdoli na zbity pysk, jak wielu przed Nim i wielu po Nim. I niech się dzisiejsi totumfaccy nie cieszą, za rok, dwa ich głowy też polecą. Tak PiS działa, jak KPZR za czasów Józefa Wissarionowicza.
Warto zwrócić też uwagę na rzadko dostrzegany problem - coraz szybsze tempo podejmowania decyzji. To, co dziś opuszcza laboratoria, jutro jest już w sklepach na całym świecie. Identycznie funkcjonuje sfera finansów. Maklerzy, naciskając klawisz w komputerze, mogą w ciągu sekundy dokonać inwestycji o wartości setek miliardów dolarów. I nie podlegają żadnej kontroli czy nadzorowi. Świat zwariował. Psychologowie dawno stwierdzili, że ludzie podejmują irracjonalne decyzje inwestycyjne, działając wyłącznie pod wpływem emocji. Moim zdaniem wraz ze wzrostem tempa podejmowania decyzji inwestycyjnej spada jej racjonalność, a rosną emocje. Jak groźne mogą być tego skutki? Jednym naciśnięciem klawisza Enter makler Jérčme Kerviel pozbawił bank Société Générale prawie 5 mld euro.
Presja na szybkość stworzyła najnowszy wynalazek w świecie finansów, czyli high-frequency trading (HFT). Są to całe sekwencje transakcji giełdowych wykonywanych w ułamku sekundy przez program komputerowy. Trendy giełdowe kreowane są przez najszybsze i najsilniejsze na świecie komputery, a nie przez specjalistów od finansów. To one decydują o wysokościach kursów walut, o rynku instrumentów pochodnych i całym rynku Forex. Wystarczy mały błąd programisty, by pogrążyć w recesji - i to realnej, a nie wirtualnej - całe gospodarki. Nikt mnie nie przekona, że jest to normalne i zdrowe działanie gospodarcze.
Niby Biblię wszyscy czytali, niby w finansach tacy wszyscy pobożni, starozakonni a pokłony Baalowi oddają, dziesięć przykazań za nic mając. Jak wymyślono kapitalizm to banki miały finansować produkcję, miały, bo to dawno nie aktualne. Ogon opuścił psa i jął żyć życiem własnym. Mimo, że nie miał mordy to próbował szczekać, tyle, że wyszło co wyszło. Jak dla mnie, który miliony linii programów napisał i tysiące błędów tam zostawił, byłoby perwersyjnie satysfakcjonujące gdyby przez jeden z takich błędów padł system finansowy. A jest to możliwe, bo Ci durnie kompletnie bezkrytycznie wierzą, że „komputer się nie myli”. I wszyscy używają tych samych algorytmów, jak w którymś będzie błąd to i tak nikt nie zauważy, no może dopiero po.
Już 5 lat trwa wojna rządu Meksyku z kartelami narkotykowymi, rozpoczęta pod koniec 2006 r. przez obejmującego wtedy urząd prezydenta Felipe Calderona. W ocenie amerykańskich komentatorów i ekspertów, jej bilans jest co najmniej dwuznaczny - produkcja narkotyków wzrosła sześciokrotnie, gangi rosną w siłę, rekrutują policjantów i są coraz bardziej brutalne. Według meksykańskiej opozycji i obrońców praw człowieka, niewinnych cywilów ginie nawet więcej niż gangsterów. Jak się oblicza, od początku wojny proklamowanej przez Calderona, w Meksyku zginęło już około 43 tys. ludzi.
Ile jeszcze ludzi musi zginąć, ile Państw musi się rozpaść aby politycy zrozumieli, że ta wojna była przegrana już wtedy gdy ją ogłaszano. Mało było skutków prohibicji, które stworzyły nowoczesną mafię, politycy nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków. U nas też toczy się „wojna” z małolatami, którzy palą marychę i łykają piguły. I też to nic nie daje ale każda próba zracjonalizowania sprawy spotyka się z taką histerią „obrońców wojny”, jakby od tego przyszłość świata zależała. I nikt, ale to absolutnie nikt, nie zastanawia się dlaczego ludzie tak tych narkotyków potrzebują. Bo odpowiedź na to pytanie miła nie będzie. Tak czy owak ktoś kiedyś tą wojnę jak każdą inną będzie musiał zakończyć. Tylko ile ludzi jeszcze zginie, ilu pójdzie siedzieć, a to wszystko na darmo.
Ćpuny Made in USA
Nadużywanie dostępnych na receptę środków przeciwbólowych w USA przybrało rozmiary „epidemii” i powoduje już więcej zgonów niż heroina i kokaina razem wzięte. O ile w 1999 r. rejestrowano rocznie 4 tys. zgonów z tego powodu, to w 2008 r. było już 15 tys. Roczne zużycie OxyContin, Vicodin i metadonu w USA wynosi już 7,1 kg na 10 tys. ludności. Koszty jakie ponoszą firmy ubezpieczeniowe z powodu nadużycia tych środków oceniane są na 72,5 mld rocznie.
Mało im setek ton „stuffu” z importu to jeszcze poprawiają rodzimą produkcją. Jak to jest, że w tym niby raju ludzie tak strasznie ćpają, że pół świata pracuje nad dostarczaniem im narkotyków. Czy ktoś się kiedyś zastanowił, co powoduje tak szalony popyt ? Indie razem z Chinami mając prawie 3 mld ludności nie są w stanie „skonsumować” tego co zżera 300 milionów Jankesów, tam chyba branie narkotyków stało się już samo w sobie „American way of life”.
Port w Oakland, w Kalifornii, jeden z największych amerykańskich ośrodków przeładunku kontenerów, został praktycznie unieruchomiony przez demonstrantów protestujących przeciwko nierównościom ekonomicznym - poinformowały lokalne władze. Obecnie wszelka działalność portu w Oakland jest praktycznie zawieszona. Będzie wznowiona kiedy zapewnione zostaną bezpieczne warunki umożliwiające taką działalność - głosi oświadczenie kapitanatu portu przekazane agencji Reuters. Według ocen policji, w porcie zgromadziło się ok. 3 tys. demonstrantów. Szef policji w Oakland Howard Jordan ostrzegł, że osoby, które weszły na teren portu złamały prawo federalne.
A poza tym nic na działkach się nie dzieje, demonstracje się rozpędzi, prowodyrów zamknie i wszystko zostanie po staremu. Tyle, że to gówno prawda. Jakby tak było to jeszcze byśmy żyli w epoce faraonów. Postęp może być tylko zarówno produkcyjno-technologiczny jak i społeczny. Jeśli postęp produkcyjno-technologiczny wyprzedza postęp społeczny to narastają napięcia jak na styku dwóch ścierających się płyt tektonicznych. I te napięcia muszą się rozładować, co skutkuje trzęsieniami ziemi. Im dłużej to trwało tym naprężenia a co za tym idzie trzęsienia większe. To samo prawo obowiązuje w sferze napięć społecznych wywołanych rozwojem gospodarki. Ostatnie trzydzieści lat to bezprecedensowy rozwój gospodarki z jednoczesnym krokiem w tył w zakresie stosunków społecznych. Finał jest taki, że 1% bogatych dochrapało się majątków na skalę ostatnio widzianą za czasów z przed Rewolucji Francuskiej a większość społeczeństw w tym czasie zbiedniała. Przy okazji niejako „skasowało” tzw. klasę średnią, która była podstawą ładu społecznego. Dalsze rozwarstwianie społeczeństw jest jak zderzanie się płyt tektonicznych, nieuchronnie prowadzi do trzęsienia ziemi, całej ziemi. Ale oczywiście pierdolę jak Karol M. i nic się nie wydarzy, bogaci będą się dalej bogacić a biedni biednieć aż do … no właśnie, aż do czego ?
Coraz więcej Amerykanów mieszka w warunkach skrajnego ubóstwa. W ciągu ostatniej dekady aż o jedną trzecią zwiększyła się liczba obszarów, na których przynajmniej 40 procent członków lokalnych społeczności żyje w biedzie - podaje portal huffingtonpost.com. Obecna sytuacja kontrastuje mocno z okresem prosperity z lat 90., kiedy to wielu Amerykanom udało się wyjść z biedy. Nowe dane uwypuklają problem ubożenia społeczeństwa, jakiego nie obserwowano od czasów Wielkiego Kryzysu z początku lat 30. XX wieku. Analitycy z Instytutu Brookings informują, że już ponad 46 milionów Amerykanów żyje poniżej federalnej granicy ubóstwa.
Nieprawda, Amerykanie są coraz bogatsi, a nawet stają się super bogaci. A, że dotyczy to 1% to „drobny szczegół”. Naród będzie pił Don Perignon i zgryzał kawiorem „ustami swych przedstawicieli”. Najlepiej niech to będzie Kim Kardashian bo dodatkowo ma ogromną dupę, a to najbardziej rajcuje co inteligentniejszych przedstawicieli tego przodującego narodu. Dupa Pani Kardashian niech będzie nowym symbolem USA, niech ją sobie nawet pierdolną na banknotach, bo niedługo będą miały wartość papieru do dupy właśnie przeznaczonego.
Dobra strona kryzysu
Z powodu kryzysu strefy euro i poważnej sytuacji zadłużonych włoskich finansów publicznych premier Silvio Berlusconi zrezygnował z planów wydania nowej płyty z balladami, które napisał razem z pieśniarzem z Neapolu Mariano Apicellą - podała w środę "La Stampa".
I jeszcze lepsza
Downshifting to coraz bardziej popularny w krajach rozwiniętych trend, który w skrócie polega na upraszczaniu życia. Na początku to zjawisko miało odniesienie do pracy. Chodziło o rezygnację z odpowiedzialnego i stresującego, choć dobrze płatnego zajęcia i podjęcie spokojniejszej, mniej angażującej, choć gorzej płatnej pracy. W założeniu miało to pomóc uzyskać lepszą równowagę pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym. Ostatnio jednak ten fenomen rozszerza się na inne dziedziny życia, przede wszystkim na stosunek do konsumpcji. Chodzi o to, aby nie kupować niepotrzebnych rzeczy i żyć prościej, a wolny czas i środki finansowe wkładać w to, co naprawdę jest dla nas ważne, czyli na przykład wychowanie dzieci, pasje i realizację marzeń.
Świat się zmienia, kończy się epoka szalonego wzrostu dla wzrostu. Człowiek nie ma mózgu 3D, nie może robić pięciu rzeczy na raz, nie da rady ciągle podnosić swojej wydajności. Przewaliliśmy już mocno poza parametry konstrukcyjne i dalej tak żyć się nie da. Mnie oświeciło dopiero na szczycie świątyni Besakih na Bali. Mocno późno, ale może nie za późno. I przestałem się starać oraz gonić za kasą. I co ? I nic złego się nie stało. Moim skromnym zdaniem każdy z nas może się spokojnie obyć bez wielu rzeczy, które tylko z pozoru są nam niezbędne. Jak odrzucimy sztucznie kreowane potrzeby to okaże się, że już dawno mamy wszystko co nam potrzebne by żyć szczęśliwie. Wybór należy do każdego z nas. A teraz jest doskonała do tego okazja. Tylko kapitalistów żal, komu będą wciskać to badziewie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz