piątek, 9 marca 2012

iHuj z tego będzie


Motto: Siostra z Londynu dzwoni do brata. - Cześć Michał, co tam u Was w Polsce słychać?
- Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. - Zacznij od złej. - Mama chora, dom zajął komornik,
mój zakład upadł, babcia umarła bo nie miała na leki, sąsiad się powiesił po stracie pracy,
zamknęli szkołę . Ania wiec nie chodzi do szkoły bo nie mają pieniędzy na dojazdy,
Wojtkowi odmówili chemioterapii wiec szykuje się kolejny pogrzeb...
- A dobra!? - Na szczęście To PO jest u władzy a nie PiS !


Bajzel … katastrofalny

„Zwracam się do pana ministra z prośbą o podjęcie działań mających na celu niezwłoczną poprawę stanu bezpieczeństwa ruchu kolejowego w Polsce (…). Tragiczne zdarzenia, które będą wynikały z obecnej sytuacji, groźne dla zdrowia i życia ludzi, są niestety jedynie kwestią czasu” - te prorocze zdania Leszek Miętek sformułował 8 lutego. Najgorsze, że nie robił tego po raz pierwszy. „Poziom i jakość bezpieczeństwa stały się dla wielu firm kolejowych łatwym źródłem ograniczania kosztów. Nie mamy organu, który w całości zajmowałby się koordynacją kwestii bezpieczeństwa ruchu (…)” - tłumaczy Miętek. - W dniu, w którym doszło do katastrofy, w Urzędzie Transportu Kolejowego, odpowiadającym za bezpieczeństwo na kolei, nie ma szefa. Nie ma szefa departamentu bezpieczeństwa. Są sami pełniący obowiązki, bez doświadczenia, nie ma dyrektorów oddziałów - tłumaczy b. minister transportu Jerzy Polaczek.

22 lata nieustannej „wymiany kadr” w administracji na „krewnych i znajomych królika” sprawiło, że już nie da się tam znaleźć nikogo, kto miałby pojęcie jak to dobrze zrobić. Z drugiej strony „wolny rynek” kilkudziesięciu odrębnych spółek i ich spółek córeczek też pełnych kolejnych krewnych, które kierują się wyłącznie prymitywną zasadą zysk ponad wszystko. To obojętne, czy to katastrofa w Halembie, Smoleńsku czy ta ostatnia. Bajzel w Polsce jest po prostu, bajzel katastrofalny.

prof. Stanisław Krawiec z Politechniki Śląskiej : Gdyby nie 30-letnie zaniedbania dotyczące infrastruktury kolejowej, to ryzyko katastrofy byłoby mniejsze. Na kolei lawinowo rośnie liczba zarządzających i różnej maści dyrektorów, a maleje zwykłych pracowników, którym dokłada się pracy.

I to oni są winni, to nie kuzyni posłów i działaczy zasiadający na „menadżerskich” stołkach, to te cholerne nieroby, dróżnicy, zawiadowcy i inne „lenie i pijacy” . A pierwszą czynnością „organów” było zaaplikowanie maszynistom alkomatu. Taka mać jebana, dajcie alkomaty zarządowi.

Co należy zrobić, żeby takich katastrof uniknąć w przyszłości?

- Zmienić całkowicie myślenie o kolei i transporcie zbiorowym. Wiem, że powiem niepopularną rzecz, ale zamiast wydawać gigantyczne pieniądze na stadiony przed Euro, powinniśmy zainwestować je w poprawę bezpieczeństwa pasażerów.

Ale z czego będziemy wtedy DUMNI, tak jak jesteśmy DUMNI z tej pierdolonej biało-czerwonej skorupy na prawym brzegu Wisły. No z czego ?

W tej katastrofie zginęła też moja koleżanka. Ta tragedia dotyka mnie więc też osobiście, ale żałoba nie przysłania mi racjonalnego myślenia. Po co nam te świeczki, żałoby narodowe, cała ta polska celebra katastrof? Potrzebujemy rzetelnego wyjaśnienia sprawy, dyskusji nad stanem i poprawa polskiego kolejnictwa. Jesteśmy państwem niekończących się katastrof narodowych, dzięki którym rządzący mogą urządzać niekończące sie żałoby narodowe. Tak było w przypadku Smoleńska, powariowaliśmy w przypadku śmierci Madzi, straciliśmy głowę i tym razem. A głowy teraz najbardziej potrzeba.

I nic nigdy się nie zmieni, ten naród ma nekrofilię głęboko w genach ukrytą. Każdy Polak już rodzi się nekrofilem, od dziecka o niczym innym nie słyszałem tylko o mogiłach poległych. W jakim innym kraju na 1 listopada wszyscy (no prawie, bo ja jestem tu wyjątkiem) lecą odwiedzać cmentarze. Po co ? To nie wystarczy pamiętać ? Przecież na tych cmentarzach zmarłych nie ma, są tylko ich nędzne szczątki. Ale Polacy jak ćmy do ognia lampek nagrobnych lecieć muszą bo gna ich jakiś instynkt pierwotny. Polaków najbardziej „kręci” śmierć i to jest kompletnie chore. A jak się zdarzy katastrofa to już jak na odpuście, wszyscy notable w gumiakach „na miejscu katastrofy”, biskupi z kropidłami i obowiązkowo każda stacja telewizyjna i radiowa. A potem dni „żałoby narodowej”, flagi w kir spowite, msze żałobne, czarne gazety i programy telewizyjne. To jedyny „event”, który można uruchomić „z marszu”, nie musimy się przygotowywać, ten scenariusz każdy zna na pamięć. Tylko jednego kompletnie nie potrafimy, zapobiec następnemu nieszczęściu.

Prokuratura okręgowa w Częstochowie poinformowała, że podjęto decyzję o zatrzymaniu dwóch dyżurnych ruchu. Jeden z nich usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy kolejowej. Chodzi o pracownika posterunku w Starzynach. Śledczy dodali, że dyżurny przebywa obecnie w szpitalu psychiatrycznym, a jego stan zdrowia nie pozwala na przeprowadzenie z nim czynności procesowych. Dzisiaj prezes PKP PLK Zbigniew Szafrański poinformował też, że urządzenia sterujące ruchem były sprawne w dniu katastrofy.

I posprzątane, winny znaleziony. I nie jest to ani Pan Minister od kolei, ani jego urzędnicy, ani Minister Finansów, który ciął środki na modernizację. Postawili przy tym szmelcu zwanym „system zarządzania ruchem” słabo wynagradzanego „Pana Kazia” i kazali mu radzić sobie ze wszystkim. Za stary jestem żeby Jaśnie Panom prokuratorom, prezesom i ministrom wierzyć. Było jak w Smoleńsku, wszystko od początku do końca spieprzone a winien pilot. Tu też. A ja śmiem twierdzić, że w XXI wieku system powinien być tak niezawodny, żeby nawet pomyłka człowieka nie kończyła się katastrofą. I to było zadanie dla „jaśnie panów” i to zadanie jak każde inne spierdolili.

Polskie koleje są najbardziej niebezpieczne w całej Wspólnocie - wynika z ostatniego raportu Europejskiej Agencji Kolejowej. W 2010 roku w Polsce doszło do 449 wypadków kolejowych, w całej Unii - nieco ponad 2400. Bruksela wielokrotnie zwracała Warszawie uwagę na poważne niedoinwestowanie jej kolei. Tymczasem rząd Donalda Tuska i tak planuje przeniesienie części funduszy z kolei na drogi

No właśnie, z Brukseli widać lepiej i nie da się im wmówić, że zawsze „ludzie są winni”, tylko władza jest jak zwykle bez żadnej winy i w pełni kompetentna. Przynajmniej tak o sobie codziennie mówi a nasze media to powtarzają. Na szczęście jest jeszcze ktoś, kto widzi jak jest naprawdę.

Brak nowoczesnych systemów bezpieczeństwa, infrastruktura kolejowa w destrukcji, dyżurni i maszyniści są przemęczeni i coraz starsi, młodzi nie garną się do zawodu, a technika kolejowe są likwidowane - taką listę zastrzeżeń przedstawili przedstawiciele kolejarskich związków zawodowych w związku z sobotnią katastrofą kolejową pod Szczekocinami.

I tak można bez końca. W obszarach, których nie jest w stanie pokryć „rynek”, tam gdzie zaczyna się rola Państwa, u nas ta rola się kończy. Państwo jest aby być, pieniądze brać i w telewizji się puszyć. A jak trzeba coś zrobić to Państwo siada na dupie i czeka aż problem rozwiąże „niewidzialna ręka rynku”. Teraz czekamy na 67 letnich kolejarzy wiozących nas „ku świetlanej przyszłości” czyli prosto do nieba.

Zwrotnice na odcinku Psary–Kozłów, na którym w sobotę doszło do tragicznej katastrofy, remontowała spółka Kombud SA. Jej prezes Ryszard Szczygielski jest związany z Platformą Obywatelską, w 2010 r. był członkiem komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego. Rok później, podczas jubileuszu 20-lecia powstania Kombudu, okolicznościowy medal przyznany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wręczyła Szczygielskiemu ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz.

Bajzel raz jeszcze

Przyczyną problemów jest pociąg SKM, który przed godz. 9 stanął w tunelu pod Dworcem Centralnym. "Tłok, coraz mniej powietrza. Pociąg stoi od ponad 30 minut" - napisał nasz czytelnik ok. 9.30. Jak dodał 10 minut później obsługa zaczęła wypuszczać pasażerów z pociągu. "Obsługa SKM spanikowana, zaczynają wypuszczać ludzi do tunelu, nadal obok jeżdżą pociągi. Jest bardzo nieciekawie" - napisał.

Fuszerka, awarie co dzień. Działania doraźne, jak komu dziś się wydaje. Jakoś to będzie, albo i nie. Ale, kogo to w końcu obchodzi. Byle jak ale „do przodu”. Taki „lajf”.

I jeszcze raz

"Gazeta Polska Codziennie": Po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami na miejscu tragedii pojawiły się tylko dwa Eurocoptery – z Warszawy i Wrocławia. Nie wyleciały śmigłowce ze znajdujących się znacznie bliżej baz w Łodzi, Kielcach i Krakowie. - Nie mamy przeszkolonych ekip. Tylko trzy bazy na terenie kraju dyżurują po zmroku – Warszawa całą dobę, Wrocław i Gdańsk do dwudziestej trzeciej. Pozostałe bazy dyżurują do zachodu słońca, tłumaczy Justyna Sochacka, rzecznik prasowy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

To proste, po zmroku ma nie być katastrof i wypadków. Wystarczy odpowiednie prawo w sejmie przegłosować. Szpitale nie mają lądowisk, bo to wymaga skrawka terenu, betonowego placyku i paru lampek. To o wiele za dużo jak na nasze warunki. Jest 17 baz ratownictwa lotniczego ale w nocy tylko jedna bo szkolenia będą … no właśnie, kiedy ? To kto ten pieprzony projekt prowadził, kto go zatwierdził i odebrał? Gówno mamy a nie lotnictwo ratunkowe, jak nie ma 7/24 to nic kurwa nie ma, tylko bajer jak zwykle. Kolejny „sukces” tego rządu.

Jest wyjście – zwalić na człowieka

Jest przykaz „zwalamy na człowieka”, żeby jak najszybciej znaleźć winnego. Patrzy na nas cały świat, ta katastrofa nie jest już tylko naszą sprawą. Potrzebny jest kozioł ofiarny. Kontrolowane przecieki z prokuratury wpisują się w strategię jak najszybszego oskarżenia nastawniczego. Wisienką na torcie stał się prezydent, który szybko stwierdził, że „winny jest człowiek” – mówi osoba zbliżona do Ministerstwa Transportu. Kolejarze tłumaczą, że faktycznie winny jest człowiek, ale ten, który pozwolił na doprowadzenie kolei do takiego stanu. W ich ocenie nieodpowiedzialne jest zrzucanie winy wyłącznie na dyżurnego ruchu, którego warunki pracy wręcz prowokują popełnianie błędów.  Na odcinku, na którym doszło do katastrofy, od kilku lat trwa slalom po torach, raz lewym, raz prawym, raz na tym szlaku, raz na innym. Sygnał zastępczy (to kolejowy sygnał wzrokowy stosowany do wydania zezwolenia na jazdę w szczególnych sytuacjach, np. przy awarii sygnalizacji świetlnej. W przeszłości zdarzały się wypadki kolejowe wynikłe z nieuzasadnionego użycia sygnału zastępczego), który stanowi narzędzie do wyjątkowych, odosobnionych wypadków, staje się dziś równorzędnym sygnałem dla jazdy pociągu – tłumaczy Stanisław Biega, ekspert w dziedzinie zarządzania koleją.

I tu się zgadzam, prymitywna machina propagandowa Pana Premiera Donalda Tuska tak działa. To pewnie owi „spece od wizerunku” wymyślają te tanie chwyty i kit ludziom wciskają. Jak zobaczyłem tą „nowoczesną technologię” tak komplementowaną przez Ministra Nowaka to zdębiałem. Panie Ministrze, automatyka na przekaźnikach to była dobra jak ja byłem na studiach 40 lat temu. Od tego czasu sporo się zmieniło. Pociągi poruszają się nie dość, że po ziemi ale też wyłącznie po torach. I nie ma żadnego powodu, żeby system sam w sobie nie dopuścił do takiej katastrofy. Bez w względu na błąd ludzki. Tam, gdzie chodzi o życie ludzkie człowiek jest najsłabszym ogniwem. Ale najłatwiej jest zwalać wszystko na „czynnik ludzki”. A winien jest system a właściwe to jego brak. Za to odpowiada Pan Minister Nowak i Pan Premier Tusk. Za Smoleńsk też, i za pękające autostrady i za sól zmiataną z ziemi i za wszystko inne. Za to odpowiada „czynnik ludzki”, który nazywa się Rząd. Do dymisji, natychmiast.

Różny stopień integracji

System sterowania ruchem na posterunku w Starzynach, w pobliżu którego doszło w sobotę do katastrofy kolejowej, to urządzenia przekaźnikowe, nie komputerowe, ale sprawne i dobrze utrzymane - powiedział dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach Adam Młodawski. Dyrektor zakładu, pod który podlega teren, gdzie doszło do zderzenia pociągów, określił wyposażenie nastawni w Starzynach i w Sprowie - także w pobliżu miejsca wypadku - jako urządzenia "o różnym stopniu integracji". Posterunek w Starzynach jest wyposażony w urządzenia sterowania ruchem na wzór rozwiązań szwedzkich z połowy XX w. To stary system - w sensie wytworzenia - ale zainstalowane tu urządzenia pochodzą z przełomu lat 70. i 80.

No i co ? Miałem kurwa rację, że to technologia o dwa pokolenia do tyłu. Ale działa ? Zawiadowca z lizakiem i telegraf też działały, tylko od czasu do czasu dochodziło do katastrofy. Taka drobna różnica. Każdy system działa tylko jego niezawodność jest różna. Jak będzie to 99% to co setny przejazd może być BUUM. Przy tym natężeniu ruchu i w XXI wieku to powinno być słynne „pięć dziewiątek” czyli 99.999%. A to zapewni tylko system komputerowy bez „czynnika ludzkiego”.


Pospieszalski, katastrofa i sprawa Polski

Eurokomuna, która ma dziś w Polsce władzę, rządzi lękiem! Boimy się latać samolotami, a dziś boimy się również jeździć pociągami. To obecni rządzący nie potrafili zadbać o życie osób, które na trasie Warszawa - Kraków uczestniczyły w katastrofie. Pamiętamy o nich i ich rodzinach i łączymy się z nimi w bólu - mówił Pospieszalski.

Jak się komuś wszystko kojarzy z dupą to już mu się kojarzy i niewiele z tym można zrobić. Panu Pospieszalskiemu wszystko się kojarzy z komuną, nawet samoloty i pociągi. Bywa, i nie zawsze da się leczyć, tu nawet nie warto próbować.

Podobne zdanie wyraził Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej". - Rządzący nie dbają o obywateli. Doszło do dwóch poważnych katastrof, samolotu pod Smoleńskiem i wczoraj pociągu niedaleko Krakowa. To władza, która rządzi od katastrofy do katastrofy - mówił Sakiewicz.

Jeśli TO się przenosi drogą kropelkową to miej nas Panie Boże w opiece, jeśli trzeba osobistego kontaktu to mamy szanse, wystarczy się z zarażonymi nie stykać.

Bezrobotni do śmierci

W ocenie wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka obecna niestabilna sytuacja na rynku pracy powinna skłaniać do odłożenia w czasie rozpoczęcia procesu wydłużania wieku emerytalnego do 67 roku życia. "Należy zauważyć, że prognozy dotyczące stopy bezrobocia zmieniają się na niekorzyść. W 2010 roku w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa przyjęto, że na 2013 r. stopę bezrobocia w wysokości 7,3 proc., w 2011 roku przy aktualizacji WPFP Minister Finansów przyjął już stopę bezrobocia na 2013 r. na poziomie 9,3 proc., zaś na 2014 r. - 8,5 proc. W grudniu 2011 roku w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej na 2012 r. przyjęto stopę bezrobocia na 2013 r. na poziomie 11,8 proc., zaś na 2014 r. - 11 proc." - napisał Pawlak w uwagach do projektu ustawy zrównującej i wydłużającej wiek emerytalny. "Pokazuje to, że w obecna niestabilna sytuacja na rynku pracy powinna skłaniać do odłożenia w czasie rozpoczęcia wydłużania wieku emerytalnego" - dodał.

Waldi, żebyś Ty jeszcze był konsekwentny i powiedział Panu Premierowi, że nie ma takiej możliwości, żeby jego „reformę” poprzeć. Ale za kilka stanowisk dodatkowo dla PSL sprzedacie nas wszystkich. A moim zdaniem „niestabilna sytuacja” będzie się dalej „niestabilizować”. Nie będzie żadnej pracy dla ludzi w wieku 50+ bo już nie ma. Będą siedzieć w domu i zdychać z głodu. Ale za to „rynki” dobrze przyjmą „reformy Tuska” i może (SIC !!!) nie podwyższą nam oprocentowania pożyczek, a może jednak podwyższą bo „reformy kierunkowo dobre ale zbyt nieśmiałe”. Jako sobie pościeliliśmy tak się wyśpimy snem wiecznym.

Rewolucja ?

Lech Wałęsa wezwał do uwłaszczenia społeczeństwa, współpracy pracodawców i związków zawodowych, odrzucenia filozofii wyścigu i skupienia się na tworzeniu miejsc pracy. Były prezydent otworzył w Warszawie pierwszy Polski Kongres Gospodarczy. Wałęsa powiedział, że praca dla "każdego nieudacznika" to podstawa, na której można budować sprawiedliwość i przyszłość kraju. Lech Wałęsa przestrzegł, że obecne, wykształcone młode pokolenie nie pozwoli na niesprawiedliwość. Jak powiedział - "nie pozwoli się tak traktować". Zaznaczył, że "jako rewolucjonista trochę się na tym zna".  Praca musi być - wielokrotnie powtarzał były prezydent przypominając, że bezrobotny nie płaci podatków, nie kupuje produktów, "a i rewolucję może zrobić". Lech Wałęsa podkreślił, że u fundamentów nowoczesnego, sprawiedliwego społeczeństwa muszą być też wartości, bo sama praca to nie wszystko.

Jeśli to pokolenie „nie pozwoli się tak traktować” to jest jakaś szansa. Ale jeśli pozwoli to marna nasza przyszłość. Na razie jak stado baranów dają się wyzyskiwać bez końca za marne grosze. A przecież Lech Wałęsa drugiej rewolucji nie zrobi. I jakie wartości ? Jedyną wartością tego świata jest mamona i tak zostanie.

Powrót kopistów

Młodzież w archidiecezji przemyskiej bierze udział w wyjątkowej akcji "Przepisz z nami Pismo św.". W projekcie bierze juz udział 800 uczniów a z każdym dniem przybywa nowych chętnych. Każdy uczeń przepisuje jeden rozdział Biblii.

Tylko niech najpierw sprawdzą komu zapłacić tantiemy, bo nielegalne kopiowanie może się źle skończyć. Ja obstawiam, że prawa autorskie ma Disney Company.

Porsche też gorsze

Wypadające lampy z pewnością mogą być zaskakującym widokiem dla każdego kierowcy jadącego swoim Porsche Cayenne. Taka sytuacja jest jednak prawdopodobna dla wszystkich posiadaczy tego modelu z roczników 2011 i 2012 i może mieć miejsce podczas przyspieszania lub gwałtownego hamowania. Wada występuje nie tylko w podstawowym modelu Cayenne, ale także w wersjach: S, S Hybrid oraz Turbo.
I ty Porsche, przeciwko mnie, powiedział by Cesarz Bismarck jakby ta wiadomość przeczytał. Nie masz już zatem żadnej marki, jeśli nawet z Porsche wypadają reflektory. Cały świat zamienia się w morze tandety, niekoniecznie chińskiej. Co jeszcze padnie ofiarą maksymalizacji zysku?
Rynek ? Jaki Rynek ? Socjalizm nadchodzi.
Coraz mniej konkurencji. Wczoraj wniosek o uznanie bankructwa złożyła firma Elpida Memory - ostatni producent układów pamięci DRAM w Japonii i trzeci na świecie, pod względem udziału w rynku. Wygląda na to, że nie tylko rynek dysków twardych skurczył się do tak naprawdę dwóch głównych podmiotów. Na rynku układów DRAM, po upadku Elpidy, pozostanie Samsung i Hynix.
Kolejna informacja z cyklu „Karol przewraca się w grobie ze śmiechu”. Nawet socjalistyczni planiści RWPG nie wpadli by na taki pomysł, żeby tak zcentralizować produkcję. Tylko patrzeć i będzie jeden jedyny producent. Jak w Związku Radzieckim. Tylko co wtedy będzie, kapitalizm ? Rynek ? Konkurencja ?
Euro 2012 Apokalipsa
Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Plany były ambitne: odtworzenie balustrad, wymiana latarni, remont konstrukcji, nowa iluminacja. Będzie tylko kosmetyka.
Za komuny to była „propaganda sukcesu” a teraz „kosmetyka”. Ustroje i nazwy się zmieniają, zasady jak widać nie. I dobrze, bo co by było gdyby się zmieniło, gdyby w Polsce wszystko było jak trzeba, zgodnie z planem, porządnie. To by już Polska nie była. Brońmy więc Polskę i róbmy jak zawsze, na pokaz.
Kazimiera Szczuka : To całe Euro 2012 to jest jedno wielkie oszustwo. My, jako społeczeństwo, nic nie będziemy z tego mieli. "Będzie pełno potłuczonych butelek, zdemolowanych przystanków, ludzi zarażonych chorobami wenerycznymi i kobiet przywiezionych do seksusług. To jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby ci mężczyźni mieli frajdę". "Nieszczęście się stało, że wygraliśmy tę rywalizację o Euro 2012. Jest kryzys, wydaliśmy kupę pieniędzy po nic.
Święte słowa, święte słowa Pani Kaziu. Ale co tam głos wołającego na puszczy jak już ogary w lesie grają i cała „kibicowska” Polska pędzi na niedźwiedzia. Nie wolno było dać facetom rządzić, bo oni zawsze kasę wydają na zabawki, jak dzieci.
Rosyjski miliarder Roman Abramowicz wykupił za prawie pięć milionów złotych lożę prezydencką na Stadionie Narodowym w Warszawie - dowiedział się "Puls Biznesu". Obejrzy z niej 12 czerwca mecz mistrzostw Europy Polska - Rosja.
A nasz Prezydent będzie siedział za filarem, no chyba, że Go „Błagadarodie” Abramowicz w swojej łaskawości wpuści na salony.
Reprezentacja Polski spadła na 75. miejsce w rankingu FIFA. To najniższa pozycja, jaką kiedykolwiek zajmowali Biało-Czerwoni.
Polska Biało Czerwoni, Polska Biało Czerwoni
 Cyfrowo wykluczeni
ONZ opublikowała raport na temat informatyzacji procesów zarządzania państwami. Nawet Kazachstan, Chorwacja czy Rosja są bardziej zinformatyzowane niż my – stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna". W raporcie ONZ Polska zajęła 47. miejsce, podczas gdy w 2010 r. byliśmy na 45., a w 2008 r. na 33. Jak podkreśla dziennik, pogarszamy swoją pozycję w dziedzinie e-administracji mimo olbrzymich środków unijnych na inwestycje w tym obszarze.

Od paru lat cofamy się w rozwoju, tylko niejaki Machnacz początkowo dobrze na tym wychodził, ale teraz i on „usiadł”. Panowie w MSW nie wiedzą gdzie są, Klub Inteligencji Katolickiej to nie kuźnia talentów informatycznych. Powołano nowe Ministerstwo więc za rok spadniemy jeszcze niżej. Ludzie psioczą ale żeby wymóc wreszcie coś na politykach to już nie. Nie będzie żadnej cyfryzacji, bo do tego potrzeba inżynierów a w PZPO chyba nie ma ani jednego.
Złodzieje w Administracji ukradli cyfryzację
Proceder zawyżania przez urzędników cen w kontraktach informatycznych miał charakter powszechny - alarmuje "Rzeczpospolita". Według tej gazety można już mówić o trwałym systemie korupcyjnym w administracji państwowej. CBA tak dużej afery jeszcze nie miało. W zamian za gwarancje pracy i korzyści materialne pracownicy największych instytucji publicznych, włącznie z MSWiA, ZUS, policją i strażą pożarną, podpisywali z firmami kontrakty na niebotyczne sumy z aneksami uniemożliwiającymi w praktyce ich zerwanie. Sprawą zajmują się CBA i prokuratura, a jej finałem może być postawienie zarzutów nawet najważniejszym urzędnikom - ustaliła "Rz". Budżet w ciągu ostatnich kilku lat mógł stracić nawet do 10 proc. wartości publicznych zamówień informatycznych wartych w ostatnich latach kilkadziesiąt miliardów złotych. Co gorsza, Polska może być teraz zmuszona do zwrotu Unii pieniędzy otrzymanych na informatyzację. Mechanizm nadużyć został wypracowany w pierwszej połowie lat 90. Najjaskrawszym ujawnionym do tej pory przykładem nadużyć była informatyzacja ZUS.

To CBA jest ostatnią instytucją, która się o tym dowiedziała. Ja wiem o tym procederze od lat 90, wszystko co było robione miało kosztorysy zawyżone nie o 10 % a czasem o 1000 %. I nie żartuję, do dziś tak jest. Państwo za kompletne knoty przepłacało, przepłaca i będzie przepłacało. Bo po pierwsze urzędnicy biorą łapówki jak wygłodniałe ryby w szale żerowania,  a po drugie nie mają pojęcia o tym co robią. Taki jest efekt zatrudniania miernot za gówniane pieniądze. I jeszcze po znajomości, i jeszcze co cztery lata czystka aż do spodu. Zmarnowano 20 lat i nic nie zapowiada, że to się zmieni. Kto to ma zmienić ? Pan Minister Roman Dmowski, on też nie wie o co chodzi, wystarczy jego życiorys przeczytać. Za dużo to się dzieciak nauczyć nie zdążył a już był dyrektorem a potem ministrem.  Tak więc miło mi, że na końcu ale jednak organy ścigania też się skapowały, że coś tu śmierdzi. Ale czy będzie teraz wola żeby zapuszkować polityków z pierwszych stron gazet ? Pożyjemy, zobaczymy.

Kwiaty dla Hani

Uwaga kierowcy jadący z Pruszkowa: na węźle Łopuszańska powstało lodowisko. Wygląda to na wadę nowego węzła. Woda zamiast spłynąć do odpływu, zamarzła na środku jezdni. W niektórych miejscach zajmuje całą jej szerokość. Bardzo ślisko.
Pewien despota jak mu morze wzburzone przeszkadzało, kazał je wychłostać. Co z wodą na Łopuszańskiej zrobi Nasza Despota ? Ano poczeka aż słonko zagrzeje, woda wyparuje i po co te krzyki.
Kwiaty dla Nowaka
Konsorcjum Eurovia już w marcu 2011 r. pisało m.in. do GDDKiA, że na ponad 1000 km autostrad może dojść do spękań termicznych w dużej skali, bo przy ich budowie stosuje się niewłaściwe materiały – donosi "Gazeta Polska codziennie". List, oprócz szefa GDDKiA, otrzymało też 17 instytucji zajmujących się budową dróg, w tym resorty infrastruktury i skarbu państwa – wylicza gazeta. Już sam tytuł pisma brzmiał niepokojąco: "Ostatni moment na modyfikację metodyki projektowania nawierzchni drogowych w Polsce – skala problemu może objąć ponad 1000 km autostrad!". "GDDKiA przeprowadziła najwyraźniej wyłącznie analizy teoretyczne (...), nie biorąc prawdopodobnie pod uwagę wpływu niskich temperatur w okresie zimowym na zachowanie się mieszanek mineralno-asfaltowych" – oceniali rok temu specjaliści z Eurovii. Rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken mówi, że "obecne problemy z pęknięciami na A2 to nie wynik zastosowania niewłaściwego materiału, lecz niechlujnego wykonania prac". Jak dodaje, kilka tygodni po wysłaniu pisma Eurovii zorganizowano konferencję, podczas której zajęto się tymi problemami. "I uznano, że zarzuty konsorcjum są nietrafione" - podkreśla.

I to jest cała kwintesencja „Polactwa”. Na konkretne zarzuty Pani Rzecznik odpowiada epitetami, bo na „konferencji” „managery” stwierdziły, że mają rację. Tak to działa. Żal dupę ściska i wiać trzeba. Tylko nie wiadomo czy po spękanych ale zawsze autostradach czy po drogach „alternatywnych”, i tu strach i tam jeszcze większy.
Nie ma jak u mamy
Według badań OBOP-u 79 proc. dorosłych Polaków wciąż mieszka z rodzicami. Decyzja o pozostaniu w rodzinnym gnieździe coraz częściej podyktowana jest względami finansowymi. Według danych GUS aż 70 proc. osób między 18. a 30. rokiem życia mieszka z rodzicami ze względu na brak innego zakwaterowania i niemożność opłacenia czynszu, podczas gdy średnia unijna wynosi 29 proc.
Oto pełna miara „sukcesów” za ostatnie 20 lat. Szlag jasny by Bolanda Republic trafił, ten j… kraj ni potrafi dla swoich obywateli za ich podatki nawet tej podstawowej sprawy rozwiązać. Będzie jak w Irlandii, co zresztą obiecywał Tusk. Młodzi wyjadą i przez 300 lat będzie tak jak w Irlandii. Kraj staruszków i biedy.
Znowu bogacze
Zamożni ludzie częściej oszukują i dopuszczają się nieetycznych zachowań - wynika z badania naukowców z Kanady i USA, którego wyniki w tych dniach opublikowało amerykańskie czasopismo naukowe "Proceedings of the National Academy of Science" (PNAS). Badacze z Uniwersytetu w Toronto (UofT) i z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley przeprowadzili siedem eksperymentów, za pomocą których chcieli sprawdzić, czy stan finansów danej osoby, wykształcenie i praca mają wpływ na jej codzienne zachowania. Wszystkie badania wykazały, że "osoby z klas zamożniejszych zachowują się bardziej nieetycznie niż osoby z klas niższych".
Okazało się m.in., że w przypadku osób, które jeżdżą drogimi samochodami, o 50 proc. (w stosunku do osób używających przeciętnych samochodów) wzrasta prawdopodobieństwo, że nie przepuszczą na pasach pieszego.
Poza doświadczeniami z prowadzeniem samochodu badano prawdopodobieństwo podejmowania nieetycznych zachowań, np. liczby cukierków wyjmowanych z pojemnika wówczas, gdy pozostałe miały być rozdane dzieciom, sposobu prowadzenia negocjacji w sprawie pracy czy chęci oszukiwania, by zwiększyć szanse wygranej.
Badacze nie potrafili do końca wyjaśnić, dlaczego bogatsi częściej dopuszczają się nieetycznych zachowań.
To ja im wytłumaczę jak ni potrafią zrozumieć. Otóż kijaszek jak zwykle ma dwa koniuszki. Jeden to oczywiste w przypadku bogaczy poczucie wyższej wartości związane ze stanem posiadania. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że im wolno więcej. I wolno, bo nawet wymiar sprawiedliwości, zwłaszcza w krajach tak „starej demokracji” jak USA traktuje ich kompletnie inaczej niż biednych. Od saloniku VIP na lotnisku do rozjechania pieszego na pasach nie jest wcale daleko. Poczucie własnej ważności budowane latami powoduje, że ten żebrak na pasach „przeszkadza” i trzeba go „sprzątnąć”, jak Pan się na spotkanie biznesowe śpieszy. A cukierki, mój Boże, gdyby taki jeden od dziecka nie kradł innym cukierków to by tak daleko nie zaszedł. Jak koparka, podsiębierna i zasięrzutna, żeby do czegoś dojść trzeba zgarniać pod siebie, co się da i ile się da. Jak człowiekowi w krew wejdzie to głodnym dzieciom ostatni cukierek zapierdoli. Zresztą, po co im cukierki, zęby im się tylko popsują.
Nasi pracodawcy „dobroczyńcy i łaskawcy”
Dyskryminują, nie płacą na czas, zwalniają bez podania powodu. Tylko w 2011 roku do inspekcji pracy wpłynęło 42,7 tys. skarg, czyli więcej o blisko jedną czwartą niż rok wcześniej. Jeszcze więcej, aż 66 tys. oskarżeń w stosunku do pracodawców, trafiło w tym czasie do sądów rejonowych. Gdzie nie pójdę, w każdym zakładzie łamane jest prawo. Pracownicy są zastraszani, a kary nakładane przez inspekcję i zasądzane odszkodowania są bardzo niskie. Pracodawcy wolą zapłacić te kilka czy kilkanaście tys. zł, niż przestrzegać przepisów - dodaje.
Podobne doświadczenia ma Artur Soból z Torunia. Przez 8 miesięcy pracował na czarno w jednej z największych drukarni w mieście. Roboty na wysokościach przy zawieszaniu banerów wykonywał z kolegami bez zabezpieczeń. W razie wypadku nie przysługiwało im odszkodowanie. Kilka lat wcześniej jeden z pracowników złamał rękę i nie dostał rekompensaty, bo też nie miał umowy. Ryzykowali za 2 tys. zł netto miesięcznie. - Pewnego dnia przyszedłem do firmy i dowiedziałem się, że zostałem zwolniony - opowiada. - Szef twierdził, że wkrótce znów przyjmie mnie do pracy, miałem czekać - dodaje.
Mamy poważny problem z deregulacją rynku pracy i coraz powszechniejszym zatrudnianiu na umowy cywilno-prawne. 69 proc. osób do 35 roku życia jest zatrudnionych w taki sposób. To jeden z najwyższych wskaźników w całej Europie – komentuje Ewa Charkiewicz, ekonomistka. Jej zdaniem, to wynik m.in. tego, że lobby biznesu jest znacznie silniejsze niż związków zawodowych a państwo drobnymi, niezauważalnymi krokami zmniejsza prawa obywateli. – Tak jest w przypadku dostępu do opieki, leków, co wprowadziła ostatnia ustawa refundacyjna. Ogranicza się także prawo do mieszkań czy właśnie te pracownicze. Podmiotem państwa nie jest obywatel i nawet nie przedsiębiorca, a inwestor. O niego troszczą się politycy przyznając różnego rodzaju ulgi, byle tylko przyciągnąć i stworzyć miejsca pracy. Jednak te są tymczasowe i niepewne. W każdej chwili mogą przenieść się tam, gdzie siła robocza jest jeszcze tańsza a podatki niższe - tłumaczy.
Polska stała się już tylko rezerwuarem taniej pracy i stąd te „świetne” wyniki Tuskowej zielonej wyspy. Otóż konkurujemy groszowymi płacami, pracą od świtu do nocy i od nocy do świtu. Pracownicy nie mają stałych umów, większość pieniędzy dostają „pod stołem”, a Państwo ma to głęboko w dupie. Tylko, że w takim Państwie nie da się osiągnąć awansu cywilizacyjnego. Stąd w wielu statystykach nie tylko nie idziemy naprzód ale nawet się cofamy (cyfryzacja administracji). Ale za to restauracja feudalnych porządków z I RP idzie nam jak najlepiej, pałaców u nas nowych jak nigdzie indziej.

Chore, chorze i jeszcze bardziej chore
Amerykański Urząd Patentowy przyznał firmie Apple prawo do posługiwania się nową technologią. Umożliwia ona firmom obsługującym karty płatnicze rozliczać użytkowników, którzy zdecydują się płacić za pomocą iPhone'a obsługującego technologię NFC. Takie rozliczenie będzie przeprowadzane przez iTunes.
Z technologii NFC korzystają już miliony urządzeń, telefony komórkowe, karty bankowe i co się jeszcze rusza. Więc co do diabła opatentowało Apple ? Użycie NFC z I-Phone przez iTunes to sobie mogą zastrzegać do woli. Nikt im przeszkadzać nie będzie. Ale głupszego systemu patentowego niż amerykański nie ma. Tylko czekać aż Apple opatentuje i-koło oraz i-ogień.
Wydam wszystkie pieniądze Apple'a na walkę z nieuczciwą konkurencją. Jestem gotów zniszczyć Androida. To będzie wojna termonuklearna - mówił Jobs.
I umarł był wkrótce a Android ma już wersję 5 i rozwija się tak jak kiedyś Java. Wtedy też kumpel Jobsa niejaki Bill Gates miał wydać wszystkie pieniądze Microsoft żeby „udupić” to rozwiązanie. Potem jak się nie udało spróbował zrobić konkurencję i też gówno wyszło, a Java jest wszędzie. Android też będzie a po I-OS tylko smród zostanie. To cena arogancji, którą płaci każdy koncern zaślepiony swoją własną zamkniętą technologią. Nic co jest zamknięte nie wygra z technologiami otwartymi. Tak to już po prostu jest.
Apple zaprezentował właśnie nowego iPada, jeden z najbardziej oczekiwanych gadżetów bieżącego roku. Będzie kolejna rewolucja? Jeśli rewolucja to sprzedażowa. Apple jako główny orędownik ery post PC przedstawił oczywiście na dzisiejszej konferencji nową wersję tabletu, ale główny nacisk położył na styl życia i to, w jaki sposób iPada można używać. Dowodem koronnym niech będzie fakt, że w ciągu trwania całej konferencji ani razu nie padła nazwa nowego urządzenia. Nie jest to, jak wszyscy oczekiwali, iPad 3 czy iPad HD, tylko po prostu "nowy iPad".Nowy iPad to właściwie odświeżona i poprawiona wersja obecnego już na rynku iPada 2.
I to się nazywa firma „technologiczna” ? Jak w przypadku poprzedników po osiągnięciu szczytu możliwości technicznych i szczytu własnej arogancji Apple będzie swoje z roku na rok coraz bardziej przestarzałe urządzenia opakowywać  w coraz to bardziej świecące kolorowe papierki. Oni już dawno sprzedają wyłącznie „wrażenie” a prawdziwy postęp technologii już wyniósł się z USA do Azji. Pamiętam jak w latach 70, ówczesny gigant IT, IBM sprzedawał coraz drożej coraz bardziej zabytkowe urządzenia ale za to „pod jaką marką”. Miał nawet hita wszechczasów komputer IBM PC i co się stało ? Był tak drogi i zarozumiały, aż stracił cały rynek i IBM już dawno ani PC ani laptopów ani nic takiego nie produkuje. A w między czasie mało się całkiem nie przewinął. I tak się skończy najbardziej obecnie chora firma jaką jest Apple. Trolle patentowe, podglądacze, „podciągacze” rozwiązań i pomysłów, kreacjoniści a nie inżynierowie. A to, że miliony ludzi to kupują przepłacając co najmniej trzykrotnie, to jest najbardziej chore. Co dalej ? iToilet, iVibrator, iDog, iCat? iChild, iRoom, iBrain, iFood? i nie ma człowieka. został tylko iMan.
Ale towarzystwo
Firma poinformowała, że uzyskała otwartą linię kredytową w wysokości 5 mld dolarów od konsorcjum banków Morgan Stanley, JP Morgan, Goldman Sachs i Bank of America-Merrill Lynch. Facebook będzie mógł z niej korzystać przez trzy lata. Firma poinformowała, że użyje pieniędzy na "ogólne cele korporacyjne".
I wszystko zostanie „w rodzinie”, tak USA stało się zamiast światowym supermocarstwem zwykłym rodzinnym (góra 60 rodzin jak powiadają) interesikiem. Dodać trzeba że przychody Facebooka to tylko 0,7 mld przy wycenie na poziomie 75-100 mld.  Wskaźnik cena/zysk na poziomie „kosmos” więc normalnie nikt by tego nie kupił Ale zmasowana akcja propagandowa pozwoli  to gówno wcisnąć gojom i jak będziemy zamykać interes to nam z 50 mld. USD na czysto zostanie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz