Zamiast motta:
Bo Polska
"Dziesiątki tysięcy kibiców z całej Europy, którzy przyjadą do nas na
mecze Euro 2012, zobaczy Polskę taką, jaka jest i jaką opisuje
zachodnioeuropejska prasa - dynamiczną, nowoczesną, w której mieszkają odważni,
otwarci na świat i radośni ludzie. Dziś naszych osiągnięć nie powstydziłoby się
żadne europejskie państwo. Teraz czas na naszą gościnność. Bo wszyscy jesteśmy
gospodarzami. Bo Polska jest OK!"
To ja chyba mieszkam w jakimś
innym kraju. Radosnego człowieka to widziałem ostatnio z sześć lat temu, za
granicą. Osiedlił się w Tajlandii i nie miał zamiaru wracać. Otwarci na świat
to są wszyscy inni europejczycy, ale nie Polacy-katolicy, zwłaszcza z terenów
Królestwa, czy też poseł Jarosław Gowin,
o całej czarnej jak noc prawicy nie wspominając. Co do odwagi to racja. Na
potwierdzenie można przytoczyć np. lądowanie w Smoleńsku. Bo Polska Panie
Premierze wcale nie jest OK, i to bardzo nie jest. Taka różnica między widokiem
z helikoptera i z ziemi po której poddani Jaśnie Pana muszą chodzić.
A lud tak to skomentował:
• Żyje nam się lepiej – oznajmił w expose premier Tusk.
– To fajnie macie – pomyślał naród.
• Rząd Tuska ma nowy pomysł na rozwiązanie problemu głodu i bezrobocia.
- Proponuje, żeby głodni zjedli bezrobotnych.
• Ostachowicz zwraca się do Tuska:
- Panie premierze, jest problem. Według sondażu Polakom żyje się dobrze i są bardzo zadowoleni...
- To świetnie! A problem?
- Sondaż przeprowadzono w Wielkiej Brytanii...
• Konferencja Tuska. - cudotwórca przemawia, chwaląc się osiągnięciami swego rządu.
- A tuż pod Mszczonowem Platforma Obywatelska doprowadziła do uruchomienia nowej, ekologicznej elektrowni, gdzie, zamiast węgla, pali się torfem - chwali się Tusk.
Głos z sali:
- Ale ja tam byłem, tam nie ma żadnej elektrowni!!!!!!!!!!!!
Premier niezrażony peroruje dalej:
- A dzięki staraniom Platformy Obywatelskiej, niedaleko Jasła, wybudowaliśmy eksperymentalny odcinek autostrady czteropasmowej!
Tenże głos z sali:
- Ale tam kużwaa nie ma żadnej autostrady!!!!!!
Nie wytrzymał w końcu Schetyna i wkurzony krzyczy:
- A ty, gościu, zamiast wozić się po Polsce, lepiej byś TVN24 pooglądał!!!!!!!!!!
• członek rządu PO mówi wnuczkowi
- Obniżymy podatki o połowę, wybudujemy bezpłatne autostrady,
- uzdrowimy służbę zdrowia, nakarmimy wszystkie dzieci,
- uczniom kupimy laptopy, przygotujemy Polskę na Euro2012
...... - A jutro jaką bajkę ci opowiedzieć?
– To fajnie macie – pomyślał naród.
• Rząd Tuska ma nowy pomysł na rozwiązanie problemu głodu i bezrobocia.
- Proponuje, żeby głodni zjedli bezrobotnych.
• Ostachowicz zwraca się do Tuska:
- Panie premierze, jest problem. Według sondażu Polakom żyje się dobrze i są bardzo zadowoleni...
- To świetnie! A problem?
- Sondaż przeprowadzono w Wielkiej Brytanii...
• Konferencja Tuska. - cudotwórca przemawia, chwaląc się osiągnięciami swego rządu.
- A tuż pod Mszczonowem Platforma Obywatelska doprowadziła do uruchomienia nowej, ekologicznej elektrowni, gdzie, zamiast węgla, pali się torfem - chwali się Tusk.
Głos z sali:
- Ale ja tam byłem, tam nie ma żadnej elektrowni!!!!!!!!!!!!
Premier niezrażony peroruje dalej:
- A dzięki staraniom Platformy Obywatelskiej, niedaleko Jasła, wybudowaliśmy eksperymentalny odcinek autostrady czteropasmowej!
Tenże głos z sali:
- Ale tam kużwaa nie ma żadnej autostrady!!!!!!
Nie wytrzymał w końcu Schetyna i wkurzony krzyczy:
- A ty, gościu, zamiast wozić się po Polsce, lepiej byś TVN24 pooglądał!!!!!!!!!!
• członek rządu PO mówi wnuczkowi
- Obniżymy podatki o połowę, wybudujemy bezpłatne autostrady,
- uzdrowimy służbę zdrowia, nakarmimy wszystkie dzieci,
- uczniom kupimy laptopy, przygotujemy Polskę na Euro2012
...... - A jutro jaką bajkę ci opowiedzieć?
Im będzie żyło się lepiej
Banki i firmy telekomunikacyjne będą zwalniać pracowników - informuje
"Dziennik Gazeta Prawna". Według ekspertów, bezrobocie pod koniec
roku może sięgnąć nawet 14 procent. Gazeta zauważa, że choć firmy mają dobre
wyniki finansowe i duże oszczędności na kontach, zaczynają reagować na
spowolnienie gospodarcze i przygotowują się do redukcji w załogach
I uwolnionym z obowiązku codziennego zapierdalania do pracy
będzie żyło się lepiej. Pójdą sobie z dziećmi lub wnukami na spacer,
porozmawiają z małżonkiem, nadrobią zaległości w lekturze. Dziękujemy Ci Panie
Premierze.
A innym gorzej
Choć nasza gospodarka na tle Europy rosła w ubiegłym roku w imponującym
tempie, to ludziom żyło się gorzej. Pierwszy raz skrajnie ubogich było więcej
niż tych uprawnionych do zasiłków socjalnych. Najnowsze dane GUS pokazują, że
pieniądze, które mieliśmy do dyspozycji, były warte mniej niż w 2010 roku. To
znaczy, że nasze zakupy realnie się kurczyły.
A miało być tak pięknie. I jest,
ale niestety jak zwykle starczyło tylko dla wybranych. W ten sposób lud pije
szampana ustami swoich przedstawicieli.
Spadaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
GUS podał właśnie, że sprzedaż detaliczna urosła w kwietniu jedynie o
5,5 proc. Gdy odliczyć wzrost cen, realnie zwiększyła się tylko o 1,8 proc.
Analitycy liczyli na około 9-10 proc. Wydatki konsumentów decydują o dwóch
trzecich PKB w Polsce. To im zawdzięczaliśmy ponad 4-procentowy wzrost
gospodarczy w 2011 roku. Dynamiczny wzrost sprzedaży detalicznej przez ostatnie
miesiące był ostatnim parametrem naszej gospodarki, który napawał optymizmem.
Bo płace nie nadążają już za wzrostem cen, produkcja przemysłowa wyraźnie
zwolniła, firmy niemal przestały zatrudniać.
A większość polaków niemal nie ma za co żyć. Tylko kaście
podłączonej do żłobu oraz „biznesmenom” powodzi się coraz lepiej. W salonie
Ferrari kolejki społeczne jak za komuny.
Manewr Tuska
Szefów PO przeraziły ostatnie sondaże, w
których ich partia traci, i zdecydowali się na "spotkanie w cztery
oczy" - pisze "Wprost". Tygodnik ujawnia, że spadające poparcie
PO ma też poprawić jesienna rekonstrukcja rządu. Jakie wówczas stanowisko przypadnie
Schetynie? Przełom nastąpił mniej więcej dwa tygodnie temu - pisze tygodnik
"Wprost". Wtedy Tusk miał zaprosić Schetynę do swojej kancelarii na
długą rozmowę w cztery oczy. Dotyczyła ona sytuacji Platformy, spadających
sondaży i reformy emerytalnej. - Diagnoza była wspólna, ale pytanie, co z tego
wyniknie. Bo może się okazać, że wnioski i wynikające z nich rozwiązania są
jednak zupełnie różne - mówi "Wprost" polityk PO kojarzony ze
Schetyną. Tę diagnozę można ująć w skrócie tak: według polityków PO trzeba przeczekać
sondażowe spadki. Ich zdaniem w czasie turnieju Euro ludziom wróci entuzjazm, a
jesienią potrzebne będzie nowe otwarcie, czyli rekonstrukcja rządu. Wtedy też
będą się kończyć inwestycje, z którymi rząd nie zdąży na Euro, i otwierać
kolejne autostrady.
I jeszcze „manewr gospodarczy”
Panie Premierze, koniecznie. I już będzie całkiem jak za Gierka. Tamtemu jak mu
się po pierwszej kadencji wszystko zaczęło sypać to stworzył „propagandę
sukcesu”, zmieniał rządy jak rękawiczki i usiłował „przeczekać”. Aż go musieli
siłą z gabinetu wywalać. Z Tuskiem może być jeszcze gorzej, bo tamten był tylko
I Sekretarzem a ten jest Pomazańcem Bożym.
Kogo oszukał Tusk ?
Hartwich porzuciła pracę handlowca, by zaopiekować się synem cierpiącym
na porażenie czterokończynowe. Ich domowy budżet jest niewielki. Kobieta
otrzymuje miesięcznie 520 złotych świadczenia pielęgnacyjnego i 153 złotych na
dziecko. - Z tych pieniędzy nie da się wyżyć - mówi. Dlatego postanowiła
napisać list do premiera Donalda Tuska. Cytuje w nim m.in. słowa z tuskobusa, o
tym, że nie może zabraknąć pieniędzy na niepełnosprawne dzieci. "I jeszcze
jeden cytat, którego nie zapomnę - ściskając moją rękę, prosto w oczy, mówił
pan, że nie pozwoli na to, aby rodzice niepełnosprawnych dzieci wychodzili na
ulice protestować" - pisze, nawiązując do spotkania premiera z rodzicami
dzieci niepełnosprawnych we wrześniu 2011 roku. "Oszukał nas pan" -
zaznacza.
Szanowna Pani! Ten Pan oszukał
wszystkich polaków, prawie czterdzieści milionów ludzi, nie tylko Panią. Na
dodatek „przyjęto do wiadomości”, że w kampanii wyborczej można gadać cokolwiek
i obiecywać co się tylko da. A potem nie trzeba tego dotrzymywać, bo taka jest
polityka. Otóż tak być nie może. To podważa najważniejsze zasady stabilizujące
istnienie organizmu jakim jest Państwo i społeczeństwo. Na kłamstwie nic
dobrego zbudować nie można. Demokracja jest ułomna, ale lepszego ustroju, jak
mówił klasyk, nie ma. A demokracja to jednak rząd ludu a nie elit partyjnych.
Kraj, gdzie elity partyjne wespół z elitami dziennikarskimi i magnatami
medialnymi stawiają się ponad społeczeństwem do niczego nie dojdzie. A na
dodatek to gówno, nie demokracja. W Polsce od afery Rywina demokracji nie ma.
Wtedy to pod hasłem „powstrzymać SLD” dokonano skutecznego zamachu na
demokrację kreując nam system PO-PiS bez żadnej alternatywy. A obie partie
grzecznie jedzą zupki przyrządzane przez magnatów medialnych ku ich radości
zresztą. Jest fajnie, ale tylko dla wybranych. I śmierć frajerom, którzy
jeszcze w słowa Donalda Tuska wierzą.
Czy leci z nami pilot ?
Ja na szczęście bilety kupiłem w
Air Austrian.
TU 154 w wersji Miś
Budowany z betonu, stali i cegieł pomnik, który ma przypominać
prezydenckiego tupolewa, będzie gotowy w czerwcu. Powstaje w sanktuarium
Bolesnej Królowej Polski w Kałkowie w powiecie starachowickim. - To pomnik na
miarę naszych możliwości - mówi ks. Czesław Wala, inicjator jego budowy.
Ale chwaląc Boga zasada się nie
zmieniła, jakie czasy taki pomnik.
EURO 2012 Apokalipsa
W celu sprawnego poruszania się po kraju stworzono Koncepcję Obsługi
Transportowej, tzw. Mobility Concept, w wymiarze krajowym i miejskim. W ramach
Mobility Concept przygotowywano rozwiązania dotyczące optymalizacji tras
przejazdu oraz zwiększenia płynności ruchu w terenie zabudowanym i w obszarach tzw.
wąskich gardeł. Planowane są tymczasowe zakazy ruchu pojazdów ciężarowych,
ręczne sterowanie ruchem w newralgicznych miejscach oraz sterowanie ruchem
poprzez sygnalizację świetlną.
O taki wielki Mobility Concept
stworzyłam. A jak. Niech się minister Nowak uczy, jak się robi infrastrukturę.
W czasie Euro będę płakał - mówił Gliński w rozmowie z Grzegorzem
Chlastą. - Euro jest jakimś przekleństwem dla kultury, bo ona w tym czasie
odchodzi zdecydowanie w cień. O ile istnieje model finansowania sportu i
środki, które idą na sport są zdecydowanie większe, to kultura jest dzieckiem
niechcianym. Wymyśliłem, że wokół Teatru Powszechnego, który leży naprzeciwko
Stadionu Narodowego, zrobię strefę kultury, taką antytezę strefy kibica. Tam
miały się dziać wydarzenia kulturalne, od koncertów, małych spektakli, po
spektakle dla dzieci. Tak się złożyło, że nie dostałem na to ani złotówki, nie
potrafiłem uwieść żadnego sponsora prywatnego i strefa kultury się rozsypała.
Pomyślałem, że jak to nie wychodzi, to zrobię strefę wytrzeźwień. Są pieniądze
na namioty wytrzeźwień, gdzie są zaangażowani lekarze, pielęgniarze, są łóżka.
Skoro na to są pieniądze, to może wyrwę te pieniądze na teatr wytrzeźwień -
ironizował.
Kultura w „tym kraju” to Taniec
Gwiazd na Rurze, kartkóweczka z grilla, Tyskie i mecz. I trzeba by jednej
ogromnej izby wytrzeźwień bo odtruć trzeba niemal całe społeczeństwo. Tyle, że
pijany naród zbyt jest na rękę tym nielicznym, którzy owszem do teatru chodzą,
a jak Pan swój zamknie to stać ich, żeby sobie prywatny kupić. A lud kultury
nie potrzebuje on ją już ma.
Stewardzi, którzy podczas Euro 2012 mają pracować na Stadionie
Narodowym w Warszawie są oburzeni i grożą strajkiem. Za pracę dostaną mniej niż
wcześniej im mówiono – donosi "Dziennik Polski". Mieliśmy zarabiać 15
złotych za godzinę, a teraz proponuje się nam 10.
Wszyscy mieliśmy żyć lepiej a jak
żyjemy ? To jest to co kiedyś nazywano „między ustami a brzegiem pucharu”.
Słodycz ambrozji nie zawsze trafi do ust
spragnionego, czasem ją ktoś po drodze zapierdoli.
Gdzie była córka Rostowskiego ?
"Feel like at home" - zapraszał ostatnio na swoim wideoblogu
premier Donald Tusk. Tusk nawiązywał do hasła reklamującego imprezę w Polsce.
Problem jednak w tym, że zawiera ono błąd.”Feel like at home" jest błędem.
W takim znaczeniu, że tak się po prostu nie mówi - tłumaczy w rozmowie z
TOKFM.pl Andy Edwins, tłumacz. - W tym przypadku właśnie w ten sposób
klasyfikujemy błąd: czy tak się mówi, czy tak się nie mówi. I nie, nie mówi się
"Feel like at home", mówi się: "Feel at home" - podkreśla.
Gdzie była zatrudniona przecież specjalnie po
to córeczka Pana Ministra Rostowskeigo. Jej „natywny” angielski miał nas
uratowac od kompromitacji, jak widać nie uratował. I znów dupa, plakaty
wydrukowane, bilbordy rozwieszone a na nich błąd jak byk. Co jeszcze
spieprzycie panie i panowie z PZPO, co jeszcze ?
Kwiaty dla Nowaka
Dzisiaj rano na stacji kolejowej w Ostrowie Wielkopolskim zderzyły się
dwa pociągi. Cztery osoby zostały poszkodowane - podała TVN 24. W wyniku zderzenia
zostały uszkodzone lokomotywa składu towarowego i część pociągu osobowego. Do
podobnego zdarzenia doszło w minioną środę w Warszawie, gdzie czołowo zderzyły
się dwa pociągi. W wypadku dwie osoby odniosły obrażenia.
I wiecie co na to Nowak powiedział.
Że w najbliższych miesiącach wszyscy kolejarze zostaną ponownie przeszkoleni z
przepisów i zasad ruchu. Zrobi im się pogawędki na których po raz tysięczny
dowiedzą się, że jak zielone to jechać, a jak czerwone to raczej nie jechać. I
od tego zaraz wypadków nie będzie. Tak Panie ministrze to można syfa wyleczyć
grzałką, gówno daje i jeszcze boli jak cholera.
Do niecodziennej sytuacji doszło dzisiaj rano na kolei w Gliwicach.
Pociąg Elf z Częstochowy przejechał peron i zatrzymał się dopiero po kilkudziesięciu
metrach. To prawdopodobnie wynik awarii systemu hamowania.
Niecodziennej ?
O godzinie 8:10 przy stacji w Zebrzydowicach wykoleiły się trzy wagony
pociągu towarowego. Nie ma poszkodowanych. Trwa zabezpieczanie miejsca
zdarzenia. Powołana zostanie specjalna komisja, która ustali przyczyny wypadku
To informacja z dnia następnego,
więc Panie Ministrze Nowak proszę nie pieprzyć o niecodziennych sytuacjach. Na
dziś ma Pan taki przypadek, że wypadki na kolei są w zasadzie codziennie. Ale
każdy inżynier by to przewidział wiele lat temu, tyle, że od wielu, wielu lat
koleją nie zajmują się inżynierowie. No i jest jak jest, teraz Pan nawet nie
wie od czego zacząć. Polecam zapisać się na Politechnikę, to będzie dobre na
początek.
Pod
względem jakości dróg Polska zajmuje 125. miejsce na 132 oceniane kraje –
wynika z najnowszego raportu Światowego Forum Ekonomicznego. Najgorzej
wypadliśmy w ocenie jakości dróg. W skali o 1 do 7 (gdzie 7 to ocena
najwyższa), udało nam się zgromadzić 2,3 pkt., co jest 125 wynikiem na świecie.
Gorzej pod tym względem jest jedynie w Bośni i Hercegowinie, Haiti, Mołdawii i
Mongolii. Pod względem dostępności i przepustowości naszych portów lotniczych
jesteśmy na 101. miejscu na świecie, infrastruktury portów – na 99., a
infrastruktury kolejowej – na 75. miejscu. Ogółem pod względem dostępności i
jakości polskiej infrastruktury transportowej raport klasyfikuje nasz kraj na
82. miejscu.
To jeszcze gorsze kalumnie od
„polskich obozów śmierci”. Przecież PZPO „zmieniła oblicze kraju” budując
tysiące kilometrów autostrad i dróg szybkiego ruchu , modernizując linie
kolejowe i malując dworce oraz budując nowe terminale i całe lotniska. Niech
nas przepraszają za te kłamstwa. Minister Nowak : „lotniska na 5, kolej na 4 a drogi na 3, średnio 4”, więc widać tą skalę
kłamstwa.
W
najczarniejszym scenariuszu wyrok może kosztować generalną dyrekcję ponad 10
mld zł, bo otwiera drogę do realizacji zaniechanych inwestycji – informuje
"Puls Biznesu". Hiszpański Dragados, inwestor giełdowej firmy
Pol-Aquy, zwyciężył w starciu z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad
(GDDKiA). Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał rządowej instytucji kontynuację
przetargu na trasę S-7 (Radom - granica województwa mazowieckiego). Dragados
złożył w nim najtańszą ofertę, wartości 677 mln zł, ale dyrekcja rok temu
skasowała przetarg. Jeśli śladem Hiszpanów pójdą inne firmy budowlane i
uzyskają podobne wyroki, dyrekcja będzie musiała wznowić przerwane rok temu
postępowania. Oprócz konkursu na S-7 GDDKiA anulowała także 14 innych
przetargów.
To sąd będzie teraz inwestorem
strategicznym budowy dróg. Może to i lepiej bo GDAKA więcej „gdaka” niż buduje. A Pan Minister
„Model” ma pole do popisu, niech zakłada kombinezon, kask i zapierdala na
wybieg.
Platforma kolesiów, biurokratów czy ignorantów
Agnieszka Holland: - Możliwe, że to tendencja w PO, żeby odciąć
przymiotnik "obywatelska" i zamienić nazwę na Platformę Kolesiów,
Platformę Biurokratów albo Ignorantów. Nie wiem, skąd to się bierze - sposób
traktowania wyborców, obywateli, ludzi kultury to pewien trend. Szczególnie w Warszawie
mnie to martwi, ponieważ stąd promieniuje kultura na Polskę i kultura polska na
Europę. Ten samorząd to ludzie, którzy nie mają głębokiego zaangażowania w to,
co robią. To aroganccy biurokraci. Wszystko na to wskazuje.
Szanowna Pani! Platforma to
partia „pojemna”, więc pomieści wszystko. Pełno tam kolesi, biurokratów i
ignorantów. A otumanieni drugą kadencją za nic mają wszystko i wszystkich. Ale
żadnej afery hazardowej nie było i żadnej afery informatycznej (Grzegorz S.
znowu w akcji) też nie ma.
Problemem tej władzy
jest to, jak traktuje kulturę i ludzi kultury. Widać tu całkowity brak wizji.
To poszczególne, chaotyczne, na ogół szkodliwe decyzje - kontynuowała Holland.
Pani Agnieszko, bardzo trafna
diagnoza. Należy tylko dopowiedzieć, że problem dotyczy wszystkiego, czym
Platforma się zajmuje. Moim zdaniem w kulturze i tak jest jeszcze najlepiej.
W lewooooo zwrot
Premier Donald Tusk powiedział dziennikowi „La Repubblica”, że
nadmierny rygor finansowy i nacjonalizmy są prawdziwymi wrogami Europy i zaapelował
o politykę na rzecz wzrostu gospodarczego.
I tu moje uznanie dla Pana Premiera. Wyczuł pismo nosem i
zaraz się okaże, że PZPO to przecież lewica „od zawsze”. Farbowane lisy widzą
jak świat skręca w lewo i już zakładają nowe futerka, tym razem czerwone. A czy
Polacy dadzą się na takie farbowane lisy nabrać ? Oczywiście, czemu nie, Polaka
na wszystko nabrać da się.
Szklana pułapka
Bo w Polsce pracuje się albo od rana do nocy, zwłaszcza jak ma się
ambicje finansowe, albo nie pracuje się w ogóle. System pracy w Polsce nie
pozwala na to, by i pracować, i mieć własne życie. To luksus. Bo jeżeli ma się
czas wolny, to się pokazuje, że się pracę lekceważy. Jak wychodzi się z pracy
przed wieczorem, by spotkać się z rodziną czy przyjaciółmi, to znaczy, że się nie
nadaje do pracy. Polska jest pod tym względem zapóźniona o dobre 20-30 lat w
stosunku do np. Szwecji czy Norwegii, w których jakość życia jest związana nie
tylko z pieniędzmi, ale przede wszystkim z tym, jak się spędza wolny czas. Funkcjonuje
u nas dzika wersja neoliberalizmu, w którym traktuje się człowieka jak
"zasób", nawet tego, który dużo zarabia i jest na wysokim stanowisku.
Ludzie nie widzą związku między dzietnością a takim traktowaniem człowieka, w
którym jakość życia się nie liczy. Dopiero teraz biznesmeni się budzą, widzą,
że coś jest nie tak. Tak, tkwimy w szklanej pułapce. Ale widzę światełko w
tunelu. Gdy rozmawiam z biznesmenami, zauważam, że i oni dostrzegają, że takie
XIX-wieczne traktowanie pracowników przestaje być opłacalne. Bo oznacza
wypalenie zawodowe, frustrację, a w konsekwencji mniejszą wydajność. I widzę,
że zaczynają myśleć, jak się z tej pułapki wydostać. Jak wyemancypować z niej
swoich pracowników.
Wow, zatrudnić Bruce Willisa i po
problemie. A poważnie to tylko cienki głos wołającego na puszczy. Nic się nie
zmieni, pracownik jak już raz został sklasyfikowany jako zasób tak zasobem
zostanie. I będzie się nim tak zarządzać, żeby z zasobu wyciągnąć jak
największe korzyści. Że nie da się pogodzić zasady takiej alokacji zasobów, jaka
daje największy zysk z właściwymi stosunkami i rolami w społeczeństwie pisał
już dawno. Kto ? ….. KAROL MARKS. I to nie „coś” jest nie tak ale WSZYSTKO jest
nie tak. Drobne korekty pomagały na chwilę, ale nie spotykane tempo rozwoju
technologii i globalizacja sprawiły, że marksistowska sprzeczność pomiędzy
poziomem sił wytwórczych a stosunkami społecznymi wyrosła jak chyba nigdy
dotąd. Poprzednio było tak po „rewolucji przemysłowej”, czyli wprowadzeniu
fabryk zamiast manufaktur. Skończyło się długim pasmem rewolucji i zmianą
wszystkiego. Teraz też tak będzie, ryzykując twierdzę, że rok 2012 zostanie
zapamiętany jako początek tego procesu. Równowaga musi zostać przywrócona, tak
przechylony w stronę prymatu pracy nad życiem świat dalej nie pojedzie. A Polska
? Polska obudzi się ostatnia. A pracodawcom mogę polecić tylko jedno. Im
mniejsza będzie różnica między Wami a Waszymi pracownikami tym dla Was w
dłuższej perspektywie będzie lepiej. Im podział ostrzejszy tym gorzej. I to z
tego samego powodu, bo przy takim poziomie technologii, niewolnictwo w pracy
zabija wydajność. Uczcie się od Google, a nawet od Apple. Zobaczcie jakie
„przywileje” mają ich pracownicy, i zobaczcie efekty. ZSRR upadł też dlatego,
że w Gułagach nie dało się produkować zaawansowanych technicznie wyrobów, w
Gułagu Polska też się nie da.
Balcerowicz musi odejść
Rostowski dodał, że od lutowego szczytu spadła rentowność wszystkich
naszych obligacji z wyjątkiem dwuletnich nominowanych w euro, a od 7 lipca 2012
r. spadła rentowność dosłownie wszystkich polskich obligacji. W przypadku
nominowanych w euro obligacji 10-letnich, jak dowodzi minister, spadek w obydwu
okresach był nawet większy niż w Czechach.
- Kłamstwo lub ignorancja są nie do przyjęcia w poważnym dyskursie publicznym. Nie wiem, jaki jest powód podania tych nieprawdziwych informacji. Jeśli jest inny niż przytoczone, to czekam na wyjaśnienia od Leszka Balcerowicza - stwierdził minister.
Szef resortu finansów odniósł się w ten sposób, jak podkreśla się w komunikacie, do wypowiedzi prof. Leszka Balcerowicza w programie "Tomasz Lis Na Żywo" 21 maja 2012 r. Profesor stwierdził tam: "() najlepszy sprawdzian tego, czy zrobiliśmy dostatecznie dużo, żeby być w 100 proc. bezpiecznym, czy nie - jest taki: jak reagują rynki finansowe na zawirowania w Grecji. Powiedziałem przed chwilą, w przypadku Polski żądają wyższych odsetek za zaciągane długi, w przypadku Czech - niższych, w przypadku Szwecji - jeszcze niższych. Co to znaczy? Mniej propagandy sukcesu, więcej pracy w finansach publicznych".
- Kłamstwo lub ignorancja są nie do przyjęcia w poważnym dyskursie publicznym. Nie wiem, jaki jest powód podania tych nieprawdziwych informacji. Jeśli jest inny niż przytoczone, to czekam na wyjaśnienia od Leszka Balcerowicza - stwierdził minister.
Szef resortu finansów odniósł się w ten sposób, jak podkreśla się w komunikacie, do wypowiedzi prof. Leszka Balcerowicza w programie "Tomasz Lis Na Żywo" 21 maja 2012 r. Profesor stwierdził tam: "() najlepszy sprawdzian tego, czy zrobiliśmy dostatecznie dużo, żeby być w 100 proc. bezpiecznym, czy nie - jest taki: jak reagują rynki finansowe na zawirowania w Grecji. Powiedziałem przed chwilą, w przypadku Polski żądają wyższych odsetek za zaciągane długi, w przypadku Czech - niższych, w przypadku Szwecji - jeszcze niższych. Co to znaczy? Mniej propagandy sukcesu, więcej pracy w finansach publicznych".
Bardzo mi się podoba jak
złodzieja łapią z ręką w cudzej kieszeni a „guru” Balcerowicza gdy łże jak
pies. Tym razem źle trafił, bo Rostowski na szczęście do bezkrytycznych
wyznawców samozwańczego noblisty z ekonomii nie należy. I tyle warte są te
wszystkie opinie bardziej publicysty i ideologa niż ekonomisty. Poza Bolanda
Republic nikt nie wie kto to jest Leszek Balcerowicz ale za to jak się
okazało„łatwo być prorokiem we własnym kraju”.
Podatek liniowy ? Do kosza.
Po kilku tygodniach przy władzy nowy
lewicowy rząd znosi podatek liniowy, symbol rewolucyjnych, liberalnych reform
prawicowego gabinetu Mikulasza Dzurindy. Robert Fico, którego
lewicowo-populistyczna partia Smer uzyskała w przedterminowych wyborach
absolutną większość i po raz pierwszy w historii niezależnej Słowacji stworzyła
jednopartyjny gabinet, spełnia tak swoje przedwyborcze obietnice.
Koniec liberalnych mrzonek,
koniec wciskania nam kitu o „dobrych kapitalistach”. I jeszcze jedno, nastała
„moda” na realizowanie obietnic wyborczych. Pora wrócić do starych sprawdzonych
metod, neo-liberalny sen zakończył się największym w dziejach ludzkości
kryzysem finansowym, który zdaje się nie mieć końca. Zakończył się także
kompletnym zdziczeniem kapitalistów oraz degrengoladą polityki zamienionej w jedną
wielką kampanię promocyjną opartą na kompletnych kłamstwach. Dość tego, do
kosza.
Tygrysy Europy
W sytuacji gdy strefa euro balansuje na krawędzi, a kolejne kraje
południa Europy ponownie pogrążają się w recesji są na Starym Kontynencie
miejsca, które zdają się oazą spokoju. Zdaniem serwisu Market Watch to Polska i
Turcja. Ten popularny wśród aktywnych amerykańskich inwestorów portal zachwala
dwa kraje w cyklicznym raporcie "Nowe tygrysy". Pochwalne artykuły
mogą budzić konsternację, gdy WIG20 spada do poziomu najniższego od dwóch lat,
a złoty osłabia się. Dziennikarzy wypada też zapytać, czy rzeczywiście Polska
ze swoim 3 proc. wzrostem jest takim tygrysem?
Oczywiście Polska żadnym tygrysem
nie jest i nigdy nie będzie. Ale słowa nic nie kosztują, teraz nawet papieru
nie trzeba marnować na te niczym nie poparte peany. Ale jaki miód na nasze
serca i dusze, szkoda, że zamiast wzrostu zarobków. Za to będzie nam lżej
zdychać z głodu na emeryturach (jak dożyjemy) ze świadomością, że zdychamy jako
tygrysy a nie jakieś tam PIGS.
Biedny dziadunio
Ostatnie
doniesienia o zatrzymaniu kamerdynera, który wykradał papieżowi poufne
dokumenty i tajemnicza dymisja szefa banku to przejaw walki o władzę w
Watykanie - informuje "Gazeta Wyborcza". Dziennik przytacza też
wypowiedź watykanisty Marco Politiego, według którego "Benedykt XVI to
władca, który stracił kontrolę nad swym dworem".
Stary, chory i całkiem samotny.
Naprawdę mi go żal, tak normalnie, po ludzku. To zdjęcie w sam raz pasuje na
symbol tego co się stało z organizacją która jeszcze niedawno była uznawana za
najsprawniejszą na świecie.
Czerwone za zielone
Japonia i Chiny rozpoczną w piątek bezpośrednią wymianę swych walut,
jena i juana, na rynkach w Tokio i Szanghaju w celu zdynamizowania handlu i
wzajemnych inwestycji - poinformował na konferencji prasowej japoński minister
finansów Jun Azumi. Chińskie i
japońskie firmy będą mogły wymieniać środki z jenów na juany bez wcześniejszego
przeliczania na dolary, co miało miejsce do tej pory. Realizacja umowy zawartej
między Chinami i Japonią, odpowiednio drugą i trzecią największą gospodarką na
świecie, może osłabić w konsekwencji rolę dolara jako światowej waluty
rezerwowej. Do tej pory ok. 60 proc. chińsko-japońskiej wymiany handlowej
dokonywane było za pośrednictwem dolara.
Tak jak wielokrotnie pisałem,
imperia nie upadają nagle. Zwykle jest to proces gnilny rozłożony w czasie.
Proces „gnicia” Dolara przyspiesza. Po pierwsze dlatego, że rząd USA jak kto
głupi drukuje biliony USD, kompletnie bez pokrycia, licząc na to, że świat
będzie w stanie wchłonąć każdą ich ilość. A świat nie tylko nie jest w stanie tego
wchłonąć ale wręcz już nie chce tego śmiecia. Po umowach Chińsko Tajskich oraz
wielu, wielu innych, mamy kolejną, która wypycha dolara z obrotu. To samo dzieje się na Bliskim
Wschodzie stąd taka nerwowość USA i Izraela wokół Iranu, żadna bomba nie ma z
tym nic wspólnego, chodzi o rolę dolara jako waluty rozliczeniowej i
rezerwowej. To nie stanie się nagle, ale już za parę lat „inwestorzy”
uciekający do „bezpiecznej przystani” USD zostaną z ręką pełną gówna w postaci
niewiele wartych zielonych papierków, nowa waluta rezerwowa i rozliczeniowa
będzie czerwona. I tak będzie wyglądała zemsta chińskich komunistów.
Jak nic nie robić i zarobić
Od kilku lat, kiedy ropy naftowej zaczęło być coraz więcej na rynkach
finansowych, jej cena była ciągle prognozowana na wyższą. Działo się to tylko i
wyłącznie dlatego, że z około 20 proc. ropy naftowej, która była w kontraktach
terminowych jeszcze 8 lat temu, dzisiaj mamy ponad 70 proc. W cenie tego
surowca jest około 20-30 proc. różnych innych marż, poza marżą produkcyjną i
rafineryjną. Stąd też ta cena jest na bardzo wysokim poziomie - tłumaczy Halina
Pupacz.
Oczywiście apologeci „wolnego
rynku” zaraz zaczną pierdolić smutki o „płynności na rynku” i o „zbawczej roli”
wielokrotnego kupowania i sprzedawania tej samej ropy zanim z miejsca wydobycia
trafi do rafinerii. Tylko, że od stu lat nic się nie zmieniło, ropa wydobyta z
odwiertu trafia do magazynów i przez port na tankowiec. Tu już prawie koniec,
bo tankowce zwykle zawożą ją prosto do rafinerii. Ale w międzyczasie przechodzi
przez „rynki”, które nic z siebie nie dając w sensie przerobu lub transportu
„dokładają” do ceny kilkaset procent zysku z niczego. I ta działalność się
opłaca a rafinerie mają już marże na poziomie 1%. Tak działa „rynek” i niech mi
nikt nie pierdoli, że to jest dobrze, zwłaszcza dla klienta. To co nazywamy
dziś „rynkiem” to nowotwór złośliwy, który zdechnie dopiero wraz ze swoim
żywicielem. Gdybyż był tylko pasożytem to musiał by się miarkować i utrzymać
przy życiu żywiciela. Zaślepieni chciwością „inwestorzy” nie myślą o niczym
innym tylko maksymalizacją zysku tu i teraz a „po nas choćby potop”. I oto otworzyły
się niebiosa i deszcz zaczął padać.
Wielki upadek
Spektakularne bankructwo wielkiej, międzynarodowej kancelarii prawnej
Dewey & LeBoeuf stawia pod znakiem zapytania akceptowany powszechnie w
branży model biznesowy i podejście do wynagrodzeń prawników. Przyczynę największego jak dotąd upadku
kancelarii prawnej w historii USA upatruje się w prowadzonej przez nią polityce
hojnego wynagradzania głównych partnerów, przypieczętowanej ich masowym
exodusem.
Odejście, zarówno w branży usług prawnych, ale także i w innych
branżach, gdzie działalność oparta jest na więzi łączącej wspólników, od
tradycyjnego modelu partnerstwa, afirmującego lojalność, równość i kolegialność
podejmowania decyzji, upodabnia działalność kancelarii do prowadzenia
przedsiębiorstwa zorientowanego na maksymalizację zysków i redukcję kosztów.
Model taki, w dłuższym horyzoncie czasowym, może się jednak okazać
nieefektywny. Prowadzi on bowiem do zaniku wspólnych wartości i uniemożliwia
budowę spójnej kultury organizacyjnej. Co za tym idzie, w momentach słabnącej
koniunktury i kłopotów finansowych, brak poczucia trwałych więzi i tożsamości z
organizacją ujawnia się w formie poszukiwania nowego pracodawcy i
nieoczekiwanych odejściach. A przecież kapitał ludzki i co za tym idzie cenny
kapitał intelektualny oraz know-how to bazowa wartość takiego biznesu.
Czy mnie oczka kaprawe nie mylą.
Obywatele kapitaliści zauważyli, że istnieje coś takiego jak wspólne wartości,
kultura organizacyjna i kapitał ludzki. A nie zasoby, którymi zarządza się jak biurkami,
przestawiając gdzie się da a jak już nie są potrzebne to za okno. Liczy się
tylko zysk, a ta historia jak wszystkie poprzednie niczego i nikogo nie nauczy.
To tylko kolejny przykład firmy „przeżartej” przez chciwych menadżerów. Nic
tego systemu nie uratuje, upadnie wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz