czwartek, 14 sierpnia 2014

Donald Tusk Imperator ?



Donald Tusk Imperator ?

Nie chcę powiedzieć, że dyktatorem, ale na pewno niewłaściwe jest jego rozumienia polityki w momencie, gdy powiada że wziął pełną odpowiedzialność za sprawy kraju. To jest absurd. W demokracji nie ma odpowiedzialności jednoosobowej. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Gdy ktoś mówi, że bierze pełna odpowiedzialność za kraj i z tego tytułu wywodzi mandat do kształtowania np. list wyborczych, oznacza to, że daleko mu do państwa demokratycznego. Co więcej, daleko mu do skutecznego zarządzania.

Pełna zgoda, pełno było i jest na świecie dyktatorów wybranych w demokratycznych wyborach, którym się ubzdurało, że wzorem monarchów absolutnych oni sami biorą „odpowiedzialność” za wszystko. To jest tak absurdalne, że aż żenujące. Tak żenujące jak wystąpienia Stefana Niesiołowskiego wynoszące Donalda Tuska żywcem na ołtarze historii. Jeśli prawdą jest, że nie ma PO bez Donalda Tuska to znaczy tylko tyle, że ta organizacja nie nadaje się do niczego i żadną partią polityczną nie jest. I najważniejsze w tym cytacie stwierdzenie, nie ma w demokracji żadnej jedno osobowej odpowiedzialności. Zresztą o jakiej odpowiedzialności mówimy ? Czym Pan Premier Tusk odpowiada ? Głową ? Nie, najwyżej przestanie być premierem. To żenujące i przerażające, że niby to rozumny człowiek robi z siebie komicznego satrapkę, bo czymże innym jest nasz Umiłowany Przywódca ?

Pierwszy sprawiedliwy ?

Platforma porzuciła ludzi wykluczonych, bezdomnych, starszych. Platforma zdezerterowała. Z bycia partią środka stała się partią liberalną. W związku z tym moje nastroje nie są najlepsze. Polsce potrzebna jest odnowa, nie jedynie zmiana, ale odnowa. Muszę zweryfikować swoje miejsce po 25 latach trudnej drogi i odpowiedzieć sobie na pytanie, które zadaje mi wiele osób: „Jak pan może jeszcze być w tej Platformie?”. To nakazuje weryfikację. Gdzieś te granice sobie postawiłem i ich przestrzegam. Nie muszę za wszelką cenę być w Senacie. I nie muszę za wszelką cenę być w klubie PO – mówi senator Platformy Jan Rulewski w rozmowie z Magdaleną Rubaj

Na razie to jeden głos wołający na platformianej puszczy konformizmu ale ważne, że się jednak pojawił. Że znalazł się chociaż jeden, który politykę uważa za coś więcej niż sposób na własne dostatnie życie. A Platforma nie jest nawet partią liberalną, Panie Senatorze, to żadna partia a liberalizm wziął się ze zwykłego nieróbstwa bo zdaje się doskonale tłumaczyć dlaczego rząd niczym się nie zajmuje. I jeszcze jedno, bardzo mnie cieszy, że tak wiele osób pyta Pana co Pan tam jeszcze robi ? To znaczy, że jednak powoli bo powoli ale jednak budzi się świadomość, że PO i liberalizm to ślepa droga do nikąd.
Molekuła

U nas jest albo-albo. Albo rodzina, molekuła, gdzie wszyscy powinni ze sobą trzymać sztamę i nie rywalizować. Albo jest obcy spoza tego kręgu, potencjalny wróg, z którym trzeba się ścigać, wszystkie chwyty dozwolone. W konkurowaniu do upadłego jesteśmy świetni. Tymczasem wielkie cele można osiągać tylko dzięki współpracy zabarwionej rozsądną rywalizacją.

Ale my nie chcemy żadnych wielkich celów osiągać, nam wystarczy molekuła, w której każdy się zamknie jak ślimak w skorupie. Tak było, jest i będzie , na wieki wieków amen. I na dodatek z Kościołem Katolickim w każdej muszli. W ten sposób Polska jak skamielina przetrwa wszystko, nawet jak już wszyscy odlecą w kosmos to my tu na naszej pradziadów pozostaniemy na wieczność.

Czym konkuruje polska firma ?

Jestem firmą, która konkuruje z inną firmą za pomocą niskich kosztów, a nie nowych pomysłów. Trzymam niskie pensje, zatrudniam ludzi na umowy śmieciowe, osiągam swój cel, bo potrafię przetrwać na rynku. Ale nie mam szans awansować do ligi światowej.

A po co mam awansować ? Mam willę, mam SUV’a, zatrudniam całą rodzinę, stać mnie na wakacje w Hurghadzie więc o co chodzi ? No właśnie. Rodzimi „kapitaliści” to w olbrzymiej większości kompletne prymitywy więc ich firmy są takie jak oni, prymitywne. I takie pozostaną bo żeby się rozwijały, najpierw musi się rozwinąć świadomość ich właścicieli. A na to się nie zanosi.

Wolnoć Tomku

Niech pan spojrzy na domy - wyglądają zupełnie inaczej niż za komunizmu. Są kwiatki, ogródki, tu klombik, tam żywopłot i tak dalej. Tego nigdy nie mieliśmy, wszystko przecież było szare. Ale co z drogą do tego domu? Co ze śmieciami w pobliskim lesie? Polskie problemy zaczynają się za ogrodzeniem.

Wszystko to już było. My jesteśmy tacy sami jak np. mieszkańcy Bliskiego Wschodu, gdzie za murami posiadłości pyłku na marmurowych posadzkach nie znajdziesz. Za to mieszkańcy takiego domu śmiecie wywalają po prostu za płot. Bo publiczne to niczyje. U nas aż tak źle nie jest, bo każdy „porządny” i bogaty właściciel nowo bogackiego pałacu śmieci wywozi swoim eleganckim SUV’em do lasu. Tak czy siak myślenie podobne. Teraz zobaczcie do czego narody arabskie pozbawione ropy „doszły”. My „dojdziemy do tego samego”.

Przyszłości nie będzie

Właściciele polskich firm zauważyli, że swoją konkurencyjność mogą poprawiać przez zatrudnianie na czas określony i dużą rotację pracowników, a nie poprzez innowacje. Jest to korzystne doraźnie, ale w dłuższej perspektywie osłabia firmy, bo nie są w stanie konkurować przy bardziej złożonych produktach. Pełne uelastycznienie pracy, które nie daje pracownikom bezpieczeństwa, na dłuższą metę firmom się nie opłaca. Tyle że taka refleksja nie pojawia się, niestety, samoistnie, dopiero zmiana warunków zewnętrznych dramatycznie ujawnia tę słabość. Jeżeli Polska chce wejść na wyższy etap rozwoju, to musimy lepiej opłacać pracę. Bez tego nie będziemy mieli dobrych pracowników, którzy mogliby wymyślać te wszystkie innowacyjne produkty i technologie. Najbardziej wartościowym kapitałem firmy są ludzie.

Polska może sobie chcieć. Najważniejsze, że nasi pseudo kapitaliści, pracodawcy czy przedsiębiorcy, jakby tej swołoczy nie nazywał, chcą tylko kasy, kasy i kasy. Muszą się w jedno pokolenie dorobić tego, co inne narody budowały przez stulecia. Najpierw pałace, służbę, baseny, park samochodowy, kochanki, luksusowe wakacje itd. itp. a pracownicy to tylko „zasoby ludzkie” takie jak maszyny, weźmie się w leasing od firmy Work Service i jedziemy. Dokąd ? Jak zwykle w historii Polski do nikąd.

Ryba

1.     Najmniej flądra kosztuje u rybaka, który w hurcie dostaje za nią, uśredniając, tylko 1,8 złotych za kilogram.
– Żeby złowić flądrę, trzeba się sporo namęczyć – mówi jeden z rybaków. – Praca rybaka jest chyba jedną z najcięższych w prac w Polsce, ale jak to na świecie bywa, ktoś, kto najwięcej się przy tym narobi, zarabia najmniej – dodaje.

2. Ta sama flądra już po już po przetworzeniu, to znaczy usunięciu wnętrzności, głowy, płetw i jednostronnym oskórowaniu, kosztuje już 10 złotych za kilogram.
– Ta cena jest wynikiem ubytków i kosztów pracowniczych. W czasie obróbki z flądry ubywa prawie 50 procent wagi – tłumaczy sprzedawczyni na rynku rybnym w Kołobrzegu. - Jeśli do tego dodać płace pracowników, koszty utrzymania przetwórni i naszą marżę, to myślę, że jest to uczciwa cena – dodaje.

3. Smażalnia – tu cena ryby wzrasta najbardziej! Flądra po obrobieniu i usmażeniu drożeje w smażalni do 55 złotych za kg! Tutaj nic z wagi nie ubywa, wprost przeciwnie, waga ryby wzrasta o wagę ciasta, w którym była smażona i oleju, który podczas tego procesu wchłonęła. Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze to pytanie jest całkowicie nie na miejscu. W kapitalizmie przynajmniej. Skoro się da to znaczy, że jest i uczciwie i w porządku. Dopiero jak się nie da to należy oskarżyć Państwo, że jest zbyt opiekuńcze a w ogóle to wina „socjalu”, czytaj socjalizmu. Po drugie to sami sobie zgotowaliśmy ten los i nic nie wskazuje na to, że jakakolwiek świadomość czegokolwiek do tego przypadkowego społeczeństwa zaczyna docierać. I po trzecie pozostaje mi tylko nieco sparafrazować stary komunistyczny dowcip: Bałtyk Twoje Morze, Flądra Twoja Ryba i Kurwa Wasza Mać na końcu.

Koniec fikcji ?

Na razie sprawa dotyczy firm z branży badania opinii publicznej. Jak żali się gazecie przedstawiciel TNS Polska, trzymiesięczna kontrola zakwestionowała wszystkie umowy o dzieło. Sprawa dotyczy kilkudziesięciu osób. ZUS stwierdził, że nie mogły one pracować na ten rodzaj umowy, bo powinny dostać zlecenie. A to oznacza oskładkowanie. ZUS nie tylko kontroluje i podważa umowy, ale też każe płacić zaległe składki. W przypadku jednej z firm jest to aż 100 tys. zł. Jeden z przedsiębiorców, który poszedł do sądu, przyznaje jednak, że na razie sprawę przegrywa i to ZUS ma rację. Inny tłumaczy, że to sami pracownicy chcieli być zatrudnieni na śmieciówce.

Brawo, brawo, tylko dlaczego tak późno i dlaczego nie po całości ? Obciążyć wszystkich oszustów na trzy lata do tyłu. Bo inaczej państwo w życiu z długów nie wyjdzie. Jak w Grecji czy we Włoszech gdzie nie płacenie podatków to sport narodowy. W Polsce wszystko jest już umową o dzieło, nawet siedzenie na infolinii. To dlatego nie ma pieniędzy w ZUS. Pełne składki płacone są od około 20% przychodów pracujących więc jak ma to starczyć na wypłaty emerytur na przykład ? Trzeba też skończyć ze wszystkimi „świętymi krowami”, które nie płacą wcale albo mają niczym nie uzasadnione ulgi. Gdyby wszyscy płacili uczciwie ZUS by pękał od pieniędzy. I dlatego właśnie mamy taki atak liberalnych mediów na ZUS, bo kapitaliści nie chcą płacić, bo im się ZUS do dupy dobiera. Zawsze i wszędzie to samo, zawsze im mało zysków. Taki już jest kapitalizm, sami sobie zgotowaliście ten los. Źle Wam było to teraz na starość zostaniecie kompletnie bez grosza. I wtedy zamiast do Państwa idźcie do tych których tak dzisiaj popieracie, oni Wam zapłacą buhahahahaha !!!

Po owocach ich poznacie

Na skrzyżowaniu Kaczeńcowej i Lnianej w ubiegłym roku wprowadzono tempo 30 i ruch równorzędny. Miało być to najbezpieczniejsze skrzyżowanie w Łodzi. Efekt? Liczba wypadków i kolizji zwiększyła się niemal czterokrotnie.
Okoliczni mieszkańcy, z którymi rozmawiała "Wyborcza", od początku alarmowali, że taka zmiana organizacji ruchu nie przyniesie nic dobrego. - Będzie tu stłuczka za stłuczką. Żeby tylko nie doszło do żadnej tragedii - przewidywał w listopadzie ubiegłego roku Mirosław Gręzicki, który niemal codziennie jeździ tymi ulicami.

Zarząd Dróg i Transportu oraz fundacje pro rowerowe były jednak innego zdania. Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, zorganizowała nawet przy tym skrzyżowaniu specjalną konferencję, na której poinformowała, że po konsultacjach podobne rozwiązania będą wprowadzane również w innych częściach miasta. - Zależy nam na poprawie bezpieczeństwa - tłumaczyła Zdanowska.
Tak wyglądają rządy PO w całej Polsce, bo jak mogą wyglądać rządy ludzi, którzy nie mają żadnych kwalifikacji ? Dokładnie tak. Wybory się zbliżają, obywatele macie szansę. Jak znów z niej nie skorzystacie to będziecie tak mieli wszędzie.

Kroniki Wielkiego Kryzysu w Polsce

Należy dać bankom możliwość bezpośredniego inwestowania na giełdzie – powiedział w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu” Wojciech Kowalczyk, wiceminister skarbu odpowiedzialny za rynek kapitałowy. Jego zdaniem banki mają największe możliwości finansowe oraz zdolność absorbowania ryzyka i zarządzania nim do określonych poziomów. Tymczasem Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których obrót giełdowy opiera się na domach maklerskich i właściwie tylko u nas występują oddzielne licencje bankowe na działalność ogólną i inwestycyjną. Jako przykład podał Londyn, w którym każdy bank działa na podstawie jednolitej licencji. Uważa, że największym wyzwaniem dla polskiego rynku kapitałowego jest płynność. Należy poszerzyć bazę inwestorów, zwiększyć skalę działania i ułatwić dostęp do rynku.

Pan, na szczęście wiceminister, chyba nie zauważył kryzysu finansowego, który od 2007 roku tak dręczy cały świat zachodni. A jednym z powodów, dlaczego załamał się cały system finansowy było właśnie zezwolenie bankom na ryzykowne transakcje pieniędzmi klientów na rynku kapitałowym. Dziś niemal wszyscy, oprócz tego Pana oczywiście, uważają, że bankowość tzw. „tradycyjna” i tzw. „inwestycyjna” muszą być rozdzielone. A przykład Londynu, drugiej po Wall Street szulerni świata najlepiej świadczy o intencjach tego Pana, na szczęście wiceministra. A jeśli chodzi o „płynność” to jest to sztandarowe zaklęcie nowych liberałów, którzy tworzenie baniek spekulacyjnych poprzez kreowanie pieniędzy, których nie ma nazywają „dostarczaniem płynności”. A tak naprawdę chodzi o dosypywanie z naszych kieszeni pieniędzy do kasyna, prosto na rachunki graczy. Całość tej wypowiedzi świadczy o tym, że w Polsce zgraja liberałów ma się w najlepsze, bo nawet w UK nikt z rządu by się na takie stwierdzenia nie zdecydował, bo by go chyba ludzie zabili. Nie wspominając o tym, że do dobrego tonu należy tam plucie pracownikom City pod nogi.

W pierwszej połowie 2014 r. na konsumpcję pożyczyliśmy z banków i spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych 37,7 mld zł. Jeszcze nigdy w historii nie zaciągnęliśmy tylu pożyczek gotówkowych. Bardzo dobrymi wynikami sprzedaży chwalą się także instytucje pożyczkowe.

No, kto jeszcze widzi dynamiczny wzrost zamożności Polaków, wyrażający się w dynamicznie rosnącej konsumpcji ? Tak samo jak w USA przed 2007 rokiem ? Skutek z pewnością będzie taki sam. A bardzo dobre „wyniki” odbiją się wszystkim czkawką już niedługo.

Unia i nóż w plecach polskich „pracodawców”

Unia Europejska chce w krajach, które mają wiek emerytalny na poziomie 67 lat, wydłużyć urlopy. W Brukseli już trwają prace nad nową dyrektywą. Dzięki niej w krajach, w których wiek emerytalny jest ustalony na 67. rok życia, urlop ma wynosić 35 dni. Jeśli pracuje się o rok dłużej, to pracownik dostanie wolnego aż 37 dni.

Już widzę ten straszny wrzask polskich „pracodawców” i „wolnych mediów” oraz „niezależnych ekspertów”. Skąd wziąć na to pieniądze ? A ze wzrostu wydajności pracy, który w całości trafia do rąk kapitalistów. W ostatnich 30 latach wydajność pracy wzrosła jak nigdy dotąd a tempo wzrostu jeszcze gwałtownie rośnie. A zarobki poszły w dół. To jest jedno z największych „tabu” w debacie publicznej. Zamiast mówić prawdę epatuje się niby „przywilejami” pracowników i strasznymi „obciążeniami” kapitalistów. A to gówno prawda. Jedyna nadzieja polskich pracowników w Brukseli, bo rząd Pana Premiera Donalda Tuska liczy się tylko z kapitalistami, nas wszystkich ma głęboko gdzieś.

Na zdrowie  ?

Ludzie rejestrują się w urzędach pracy nie dlatego, że są bezrobotni, ale dlatego, że chcą mieć ubezpieczenie zdrowotne. Czy rząd skończy z tą fikcją? Może lepiej dać wszystkim ubezpieczenie zdrowotne, a urzędy pracy niech się zajmą bezrobotnymi, którzy naprawdę chcą znaleźć zajęcie. Niestety, dwa ministerstwa nie mogą w tej sprawie dojść do porozumienia.

Nie, nie skończymy z tą oczywistą fikcją. Choć jej utrzymywanie jest dużo droższe niż objęcie ubezpieczeniem wszystkich obywateli, ba samo utrzymywanie systemu EWUŚ jest droższe od kosztów leczenia nie ubezpieczonych. Ale fikcja w Polsce jest wartością sama w sobie i to wartością najważniejszą, więc będziemy jej bronić do ostatniej kropli urzędniczej krwi. Tak nam dopomóż Bóg, oczywiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz