Nowy Wspaniały Świat
Wyniki badań opublikowanych w styczniu przez Oxfam International
pokazały, że w przyszłym roku 1 proc. najbogatszych ludzi będzie posiadać ponad
połowę globalnego bogactwa.
I to sobie sami zafundowaliśmy 25
lat temu, masz czego chciałeś Grzegorzu Dyndało. Stan w jakim znajduje się
obecnie jedyny słuszny ustrój społeczno-polityczny można określić jako
kompletnie nie nadający się do spożycia. Tego nie da się ani obronić, ani
uratować, ani zmienić na lepsze. To trzeba po prostu zaorać i zbudować nowy
dom, dla wszystkich.
Demokracja dla
bankierów
Gdy prezes Narodowego Banku Polskiego mówi o szkodliwej dominacji
sektora finansowego nad sektorem gospodarki realnej, to trzeba go uważnie
słuchać. Krytyka ze strony Marka Belki zatrzymała się jednak w pół drogi.
Wygląda bowiem na to, że banki nie tylko kontrolują gospodarkę, ale też
demokrację. W Wielkiej Brytanii 97 proc. pieniędzy w obiegu jest w rękach
banków i instytucji kredytowych. To prawda, że są to często pieniądze
wirtualne, ale decydują one o losach gospodarki i strukturach
polityczno-prawnych. Sektor bankowy decyduje, kto, co i na jakich warunkach
może kupić, wynająć czy prowadzić biznes. Podatki też w dużej mierze zależą od
systemu bankowego, choć z powodów nie do końca zrozumiałych, transakcje
finansowe wymykają się podatkom (tylko 6 proc. dochodów podatkowych w Wielkiej
Brytanii przychodzi z sektora finansowego)
.
Pieniądz rządzi światem to motto
współczesności, taki mamy system społeczny, na najwyższym podium postawiliśmy
złotego cielca. Na fali krytyki Państwa jako takiego, które to podobno (według
kumpli Miltona Friedmana) nie potrafi prowadzić działalności gospodarczej nie
oddaliśmy jej w ręce prywatne, oddaliśmy w ręce instytucji finansowych. To nie
właściciele firm, nie przedsiębiorcy podejmują decyzje gospodarcze ale
finansiści. Czym to się różni od zarządzania przez Państwo ? Co do efektywności
lokowania środków jest pewnie podobnie bo decyzje podejmowane są nie przez
biznes tylko takich samych gabinetowych „polityków” zatrudnionych w
instytucjach finansowych. To oni dziś najlepiej się „znają” jak ulokować środki
finansowe w rzeczywistych przedsięwzięciach. Nie jest tak jak dawniej, że bank
tylko daje kredyt na przedsięwzięcia gospodarcze, bank je ocenia, modyfikują a
nawet kreuje. Właściciele firm mniej tu mają do powiedzenia niż urzędnicy w
banku. Z drugiej strony Państwo przestało być de facto emitentem pieniądza.
Rola banków centralnych sprowadza się w zasadzie do gwarantowania sektorowi
finansowemu płynności i pokrywania ewentualnych strat jak ich za bardzo
„poniesie” i na przykład przewalą pieniądze depozytariuszy na transakcjach
spekulacyjnych. Wtedy Banki Centralne z pieniędzy podatników dosypują do kasyna
ile kasyno chce. A kasyno zwane systemem finansowym ma kredyt jak Hrabia Monte
Christo, nieograniczony. Efekt dla gospodarki i społeczeństwa jest taki sam jak
w socjalizmie, społeczeństwa ubożeją tylko „system” ma się coraz lepiej. A z
demokracją nie ma to już kompletnie nic wspólnego, miłego dnia czytelnikom
życzę.
Rebus
Poprawne rozwiązanie na końcu
1968
Jak zaznaczył, "największe niebezpieczeństwo grozi (UE) nie z
zewnątrz, lecz od wewnątrz". - wyjaśnił szef Rady Europejskiej, dodając,
że obecna sytuacja przypomina mu rok 1968. - W Europie mamy do czynienia z powszechnym
niezadowoleniem z istniejących warunków, które może szybko przekształcić się w
nastrój rewolucyjny - stwierdził polski polityk.
A ponieważ historia się raczej
nie powtarza to tym razem tak miło jak w 1968 roku nie będzie. To nie będzie
bunt intelektualistów i studentów, tym razem zbuntowani nie będą palić maryśkę
tylko „mocarza” a to istotna różnica jest Szanowny Panie President Tusk.
Lepiej już było
"Czerwcowe dane z rynku pracy okazały się być rozczarowujące.
Tempo wzrostu zatrudnienia spadło do 0,9 proc. w ujęciu rocznym z 1,1 proc.
zarejestrowanego w maju. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w
czerwcu zaledwie o 600 osób i był to najsłabszy wynik dla tego miesiąca od 2009
r."
Napędzana wyłącznie niskimi
płacami „gospodarka” właśnie się skończyła. Lepiej już było.
Tykająca bomba
Te umowy stały się na tyle powszechne, że zagrażają stabilności
finansów publicznych. Można szacować, że Polska będzie musiała przeznaczać aż
1,5 proc. PKB na dopłaty do emerytur osobom, które dziś nie płacą składek. To
bomba z opóźnionym zapłonem - ostrzega w „GW” Wiktor Wojciechowski, główny
ekonomista Plus Banku. Dlaczego?
Ten cytat dedykuję tym wszystkim
„ekonomistom” z internetu, którzy uparcie twierdzą, że ZUS trzeba zlikwidować i
niech każdy sam sobie odkłada na starość. Ten model nie działa nigdzie.
Znakomita większość ludzi nie jest w stanie zmusić się do systematycznego
oszczędzania. Do tego tym, którzy oszczędzają składki mogą przepaść na skutek
bankructwa firmy ubezpieczeniowej co wcale nie jest rzadkim przypadkiem,
składki mogą przepaść także z powodu krachu na giełdzie a tych przez 40 lat
składkowych będzie co najmniej dwa lub trzy. I wreszcie często się zdarza, że
ludzie przyparci do muru zdarzeniami losowymi rozwiązują umowy i wycofują kapitał
na pokrycie bieżących potrzeb. Efekt jest taki, że znakomita większość tych
ludzi nie ma żadnego zabezpieczenia na starość więc jak ich ona dopadnie i nie
mogą już pracować idą na utrzymanie ośrodków pomocy społecznej. Najlepiej to
widać w „ojczyźnie” liberalizmu USA, tam kilkadziesiąt milionów takich ludzi
musi utrzymywać państwo bo z wyżej wymienionych powodów sami nie są w stanie
tego zrobić. Można oczywiście pozwolić im zdychać z głodu i chorób na ulicy ale
takiego społecznego eksperymentu nawet tam zrobić nie sposób. Reasumując, bez
przymusu i powszechności systemu emerytalnego efekty są zawsze dużo gorsze i
koszty summa summarum też. I to właśnie polecam „likwidatorom” ZUS. Dla
porządku dodam, że mam prywatne ubezpieczenie emerytalne w największym światowym
(z USA) towarzystwie ubezpieczeniowym i mam na koncie mniej niż wpłaciłem, o
zyskach nawet mowy nie ma. A jak przyjdzie kolejny krach na Wall Street to nie
będę miał nic. Za to maklerzy i banki mają się jak w raju już za życia. Takie
są właściwości emerytur „kapitałowych”.
Płace też mikro
W
2013 roku przeciętne wynagrodzenie w mikro firmach (zatrudniających do 9 osób)
wyniosło 2144,60 zł brutto. W tym samym czasie średnia płaca w pozostałych
firmach wyniosła 3680,30 zł. Skąd tak ogromna różnica?
A GUS
tego do „średniej” nie liczy więc może by Pani Kopacz i Pan Prezes GUS
przestali kłamać na temat zarobków Polaków, gdzie rośnie im a nam raczej w
stronę mikro.
Twarde prawo
Przepisy pozwalają surowo traktować firmy, które bogacą się na
sprzedaży dopalaczy – grożą im potężne kary finansowe – do 1 mln zł. Tyle
teoria. W praktyce nie sposób wyegzekwować tych kwot. W pierwszym półroczu tego
roku inspektorzy sanitarni w całym kraju nałożyli prawie 13 mln zł takich
grzywien. Wyegzekwowali... niecałe 360 tys. zł – wynika z danych Głównego
Inspektoratu Sanitarnego, jakie poznała „Rzeczpospolita".
Szczegółowe zestawienie za początek 2015 r. jest porażające. Tylko w czterech województwach cokolwiek udało się ściągnąć. W pozostałych ani złotówki. Zwykle to, co uda się sciągnąć, nie pokrywa nawet kosztów badań dopalaczy – a te są konieczne, bo karę można nałożyć dopiero po stwierdzeniu, że środek zawiera zakazane substancje. – Robimy kontrole, nakładamy kary, a ostatecznie cała para idzie w gwizdek – mówi jeden z inspektorów.
A pamiętam jak za panowania Pana
President Donalda Tuska rzecznicy prasowi i dziennikarze opowiadali jak to za
pomocą drakońskich kar „puszczą w skarpetkach” bezlitosnych handlarzy śmiercią.
Dotrą do hurtowników i producentów, wszystkich zaaresztują i osądzą a młodzież
będzie jadła mm’s i nic więcej. Wyszło jak wszystko inne czyli porażająco ale
dla wszystkich innych tylko nie handlarzy i producentów dopalaczy. Ci mają się
coraz lepiej a podatnicy płacą za żałosne „działania” służb, prokuratury,
inspekcji i czego tam jeszcze. Ale tak działa w PRL2 wszystko, czego pogrobowcy
Solidarności się dotkną. Bo o analizie zwrotu z inwestycji to na historii,
politologii, prawie i socjologii ich nie uczyli, nic ich w zasadzie nie uczyli
a na pewno nic nie nauczyli.
Nowelizacja
Przedawnione długi są egzekwowane w Polsce od 25 lat, czyli od
poprzedniej nowelizacji.
Jeśli istnieje w prawie
instytucja przedawnienia to istnieje czy nie ? W Polsce oczywiście i tak i nie.
Tym właśnie różni się Polska „demokratyczna” od „komuny”, że przed 1989 rokiem
sąd badając zasadność roszczenia
sprawdzał też czy się nie przedawniło ? Jeśli tak to je oddalał ale teraz za
„demokracji” to pozwany musi wyskoczyć w sądzie jak królik z nory i krzyknąć
„to się przedawniło”, jak zapomni to płaci. Proponuję rozciągnąć ten
„wynalazek” prawny z kodeksu cywilnego do karnego. Wtedy jak sądzony „zapomni”
że mu się przestępstwo przedawniło będzie można go skazać. I wtedy będzie tak
jak wszystko co „zbudowano” po 1989 roku. Niby jest ale … W takiej
„znowelizowanej” Polsce żyjemy.
Komu rośnie ?
Z porównania z innymi krajami UE wynika, że
Polacy mieszkają wciąż w tanich i ciasnych klitkach. Od wejścia do Unii
Europejskiej średnie pensja Polaka urosła niemal dwukrotnie. W ciągu dekady PKB
na mieszkańca naszego kraju wzrosło o blisko 20 pkt. proc. Niestety jeżeli
chodzi o możliwość kupna mieszkania, zmieniło się niewiele. W 2004 roku za
przeciętną pensję można było kupić około 0,8 mkw., w tym roku możemy sobie
pozwolić na ułamek więcej.
Sprawdźcie zyski JW. Construction
to się dowiecie, gdzie się podziały pieniądze. Może sobie rosnąć średnia pensja
według GUS, może sobie rosnąć PKB a na mieszkanie jak trzeba było 40 lat pracować
tak jest i będzie. Na tym polega ów „sukces” Polski, Polska rośnie w siłę,
tylko ludziom nie żyje się dostatniej. No chyba że badania robi się metodą
profesora Czapińskiego. On nie pyta ludzi ile muszą na raty za mieszkanie
pracować, on pyta czy mają smartfony (po złotówce), telewizory LCD (po 800
PLN), pralki (też po 800 PLN) i tym podobne wyposażenie, które już dawno nie
świadczy o poziomie życia bo jest już podstawowym standardem nawet w Polsce.
Ale jakby zapytał, czy ludzie mają za co na urlop jechać to będzie dużo gorzej
bo on 800 PLN nie kosztuje. A mieszkanie jest rarytasem dla nielicznych
beneficjentów systemu lub samobójców kredytowych, którzy za klitę wielkości 50
m zadłużają się do końca życia swoich wnuków. Ale właściciel JW. Construction zarabia
naprawdę coraz więcej i więcej.
I tak zapłacicie
Możemy powiedzieć Spar i Philip Morris, że jeśli nie zapłacicie akurat
tego podatku, to i tak zapłacicie inny, ale możecie być pewni, że zapłacicie -
odgrażał się na wieść o dochodzeniach szef kancelarii premiera Janos Lazar. -
Możecie narzekać i skarżyć się Unii Europejskiej, ale wtedy będziecie płacić po
prostu więcej. I taka droga zostanie obrana wobec każdej firmy, która skieruje
oskarżenia wobec kraju, w którym chce zarabiać - ostrzegł Lazar.
Kiedy Polski premier tak
potraktuje wielkie koncerny wyprowadzające z Polski zyski bez żadnych podatków
? Głupie pytanie, przepraszam, Polska to kraj „przyjazny” dla inwestorów.
Największe osiągnięcie
XX lecia
Frustracja i zniechęcenie mogły dominować wśród garstki pozostałych
aktywnych inwestorów, którzy śledzili pierwsze w tym tygodniu notowania na
warszawskim parkiecie. Niestety nie pierwszy już raz GPW, mówiąc delikatnie,
postanowiła nie brać przykładu z wyraźnie zyskujących dzisiaj wiodących
europejskich parkietów i w miarę upływu czasu przy śladowych obrotach
kontynuowała osuwanie.
Tak zdycha największe osiągnięcie
XX lat „wolnej Polski” jak to kilka lat temu powiedział Pan Premier Donald
Tusk. Dziś i Tusk i GPW odchodzą na śmietnik historii, na szczęście.
1984
Tym razem
jednak Apple chce zajrzeć nam do portfela. Bardziej konkretnie – chce stworzyć
i wykorzystać system danych gromadzonych przez iPhone'y, który obliczy, na
jakie "dobra" w danym momencie nas stać. I tylko takie rzeczy będą
pokazywane na reklamach!
Jak ma to
działać? System śledzić będzie sytuację na wszystkich kartach kredytowych i
debetowych użytkownika, sumując możliwości "nabywcze" i odpowiednio
dopasowując do nich zawartość reklam. To rzeczywiście spora zmiana, bo systemy
bazujące tylko na śledzeniu tego, co interesuje nas np. w internecie, nie brały
do tej pory pod uwagę możliwości finansowych. Jeśli ktoś pasjami oglądał aukcje
używanych Rolls-Royce'ów, to mógł się spodziewać tego typu reklam, nawet jeśli
nie stać go nawet na małego fiata do lekkiego remontu. Teraz będzie inaczej,
reklamy bazujące na systemie firmy Apple (pamiętajmy, że na razie to tylko
patent!), wyświetlą mu co najwyżej aukcję używanych rowerów...
Następnym razem Apple zmierzy Wam
wymiary organów płciowych i też pod tym kątem będzie Wam proponować rozmiary
prezerwatyw. A jak coś wycieknie, a wycieknie to wszyscy się dowiedzą jakie
małe macie „fun-boye”. A swoją drogą to czy istnieje jakaś granica
obrzydliwości w sposobie zarabiania pieniędzy ? Retoryczne pytanie. Bardziej
interesujące jest czy i kiedy ludzie zrozumieją w jakim świecie żyją i jak im
się takie życie podoba. Po raz kolejny przypominam, że inwigilacja nawet za
wujaszka Stalina to było nic przy tym, co o „fun-boyu” wie jego ukochane Apple.
Więcej gadżetów
Niektóre modele
samochodów Chryslera mogą być w całości przejęte i kontrolowane przez hakerów.
Konsekwencje mogą być katastrofalne. W autach można zdalnie wyłączyć układ
hamulcowy, wyłączyć silnik, ściągnąć go z drogi oraz uszkodzić system
elektroniczny.
Jeszcze mało gadżetów, naszpikujcie
elektroniką nawet odkurzacze i malaksery to ziści się głupawa komedyjka z czasów PRL
gdy sprzęty AGD zabiły właścicieli. Cały ten trend do podłączania do sieci
wszystkiego nazwał bym fatalnym zauroczeniem. Nikt się nie zastanawia nad
drugim końcem kija, liczy się moda na … a właściwie to na co ? Lubię jeździć
samochodem ale nawet radio mi przeszkadza a już wrzaski z pokładowego komputera
typu „stań , stań tu są twoje ulubione burritos” albo „za rogiem masz OBI i
możesz kupić dziś w promocji …” to nie jest nawet szaleństwo, słów mało żeby to
zdziczenie nazwać. Dlaczego pozwalacie żeby Wam TO robili.
BŚ w rękach komuchów ?
Bank Światowy zaleca wprowadzenie tzw. jednolitej umowy o pracę. Z
założenia eliminuje ona podział pracowników na lepszych i gorszych. Jest to
koncepcja wypracowana przez ekonomistów, która zyskuje popularność w Europie i
różne kraje rozważają jej wprowadzenie. Jak to miałoby wyglądać? Dominującą
formą stanie się umowa o pracę na czas nieokreślony, umowy o pracę na czas
określony zostają wyeliminowane, a umowy cywilnoprawne zostają zepchnięte na
margines.
Czyżby Bank Światowy dostał się w
ręce komunistów a my o tym nie wiemy ? Żarty, prawda jest taka, że po neo
liberalnym boomie i deregulacji wszystkiego przyszedł kac 2007 roku i nic nie
wskazuje, że coś się poprawi. Za oszałamiający „sukces” wielkich korporacji i
kilkuset najbogatszych rodzin świata zapłaciliśmy miliardami ludzi wpadających
w coraz większą nędzę. System trzeszczy w szwach, grozi mu totalne załamanie i
rewolucja na skalę nie do wyobrażenia. Rewolucję, która zdmuchnie wiele i wielu
i to w sensie dosłownym. Stąd nagle taka „troska” liberałów z BŚ o pracowników
do tej pory obdzieranych ze skóry bez żadnej refleksji. Żeby system ratować
próbują go zmienić ale nie sądzę żeby to się udało. „Inwestorzy” nie zgodzą się
na żaden spadek zysków, do końca będą wymagali więcej i więcej. Nawet sznury,
na których kiedyś zawisną sprzedadzą z wielkim zyskiem, bo już z tej chciwości
kompletnie oślepli. Nie wierzę, że uda się to rozładować w inny niż
najgwałtowniejszy sposób.
Kroniki Wielkiego
Kryzysu
Rosnący dług oraz załamanie chińskiego popytu zwiastują ciężkie czasy
dla australijskiej gospodarki. Australia może stać się kolejną Grecją - czytamy
w "Daily Telegraph". Spadek cen żelaza oraz węgla, na których w dużej
mierze oparta jest gospodarka Australii, w połączeniu z rosnącym długiem
zagranicznym oraz ograniczeniem chińskiego eksportu, mogą oznaczać dla
Australii finansową katastrofę.
Co ? Jeszcze niedawno czytałem
tych samych „analityków” podających Australię jako kraj, który nie tylko w
kryzys nie wpadła, ale na nim skorzystał. Neo-liberalne reformy prawicowych
rządów „zaowocowały” niebywałym wzrostem i rozwojem, Australia to przykład dla
całego świata jak liberalizm gospodarczy
daje rozwojowego kopa a ludzie żyją już tak, że nie wiedzą w co się
kopać ze szczęścia.
Czy w dobie globalnej recesji możliwy jest sukces ekonomiczny?
Australia udowadnia światu, że tak. I zawdzięcza ten sukces nie geograficznemu
odosobnieniu, ale radykalnym reformom finansów, przeprowadzonym w ostatnich
latach. Australia ma dziś jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek
zachodnich, z ponad 3-proc. wzrostem. A jeszcze niespełna 10 lat temu, podczas
gdy Unia Europejska kwitła, gospodarka kraju-kontynentu rozwijała się w żółwim
tempie 0,5 proc. PKB rocznie. "Odchudzono" m.in. wydatki na edukację i zdrowie - w zamian
zaoferowano pomoc finansową szkołom niepublicznym i ulgi dla osób mających
prywatnie ubezpieczenia zdrowotne. Wszystko to odbywało się przy głośnych
protestach opozycji i oporze potężnych w Australii związków zawodowych.
Kluczowa dla dzisiejszego sukcesu reforma prawa pracy długo wisiała na włosku.
W końcu jednak zlikwidowano obowiązkową wcześniej przynależność związkową oraz
konieczność zawierania umów zbiorowych pracodawcy z pracownikami. Stopniowo
wprowadzono umowy indywidualne. Na efekty reform Australijczycy nie czekali
długo. Pierwszym znakiem ożywienia był szybko rosnący eksport, który mierzony
jako procent PKB wzrósł z 17 proc. w momencie startu reform do blisko 22 proc.
Tak to jeszcze niedawno było, i
co się kurwa stało ?
Rebus
Prawidłowa odpowiedź to Chuj,
Dupa i Kamieni Kupa
Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń