czwartek, 23 lipca 2015

Demokracja dla bankierów





Nowy Wspaniały Świat

Wyniki badań opublikowanych w styczniu przez Oxfam International pokazały, że w przyszłym roku 1 proc. najbogatszych ludzi będzie posiadać ponad połowę globalnego bogactwa.

I to sobie sami zafundowaliśmy 25 lat temu, masz czego chciałeś Grzegorzu Dyndało. Stan w jakim znajduje się obecnie jedyny słuszny ustrój społeczno-polityczny można określić jako kompletnie nie nadający się do spożycia. Tego nie da się ani obronić, ani uratować, ani zmienić na lepsze. To trzeba po prostu zaorać i zbudować nowy dom, dla wszystkich.

Demokracja dla bankierów

Gdy prezes Narodowego Banku Polskiego mówi o szkodliwej dominacji sektora finansowego nad sektorem gospodarki realnej, to trzeba go uważnie słuchać. Krytyka ze strony Marka Belki zatrzymała się jednak w pół drogi. Wygląda bowiem na to, że banki nie tylko kontrolują gospodarkę, ale też demokrację. W Wielkiej Brytanii 97 proc. pieniędzy w obiegu jest w rękach banków i instytucji kredytowych. To prawda, że są to często pieniądze wirtualne, ale decydują one o losach gospodarki i strukturach polityczno-prawnych. Sektor bankowy decyduje, kto, co i na jakich warunkach może kupić, wynająć czy prowadzić biznes. Podatki też w dużej mierze zależą od systemu bankowego, choć z powodów nie do końca zrozumiałych, transakcje finansowe wymykają się podatkom (tylko 6 proc. dochodów podatkowych w Wielkiej Brytanii przychodzi z sektora finansowego)
.
Pieniądz rządzi światem to motto współczesności, taki mamy system społeczny, na najwyższym podium postawiliśmy złotego cielca. Na fali krytyki Państwa jako takiego, które to podobno (według kumpli Miltona Friedmana) nie potrafi prowadzić działalności gospodarczej nie oddaliśmy jej w ręce prywatne, oddaliśmy w ręce instytucji finansowych. To nie właściciele firm, nie przedsiębiorcy podejmują decyzje gospodarcze ale finansiści. Czym to się różni od zarządzania przez Państwo ? Co do efektywności lokowania środków jest pewnie podobnie bo decyzje podejmowane są nie przez biznes tylko takich samych gabinetowych „polityków” zatrudnionych w instytucjach finansowych. To oni dziś najlepiej się „znają” jak ulokować środki finansowe w rzeczywistych przedsięwzięciach. Nie jest tak jak dawniej, że bank tylko daje kredyt na przedsięwzięcia gospodarcze, bank je ocenia, modyfikują a nawet kreuje. Właściciele firm mniej tu mają do powiedzenia niż urzędnicy w banku. Z drugiej strony Państwo przestało być de facto emitentem pieniądza. Rola banków centralnych sprowadza się w zasadzie do gwarantowania sektorowi finansowemu płynności i pokrywania ewentualnych strat jak ich za bardzo „poniesie” i na przykład przewalą pieniądze depozytariuszy na transakcjach spekulacyjnych. Wtedy Banki Centralne z pieniędzy podatników dosypują do kasyna ile kasyno chce. A kasyno zwane systemem finansowym ma kredyt jak Hrabia Monte Christo, nieograniczony. Efekt dla gospodarki i społeczeństwa jest taki sam jak w socjalizmie, społeczeństwa ubożeją tylko „system” ma się coraz lepiej. A z demokracją nie ma to już kompletnie nic wspólnego, miłego dnia czytelnikom życzę. 

Rebus




Poprawne rozwiązanie na końcu 

1968

Jak zaznaczył, "największe niebezpieczeństwo grozi (UE) nie z zewnątrz, lecz od wewnątrz". - wyjaśnił szef Rady Europejskiej, dodając, że obecna sytuacja przypomina mu rok 1968. - W Europie mamy do czynienia z powszechnym niezadowoleniem z istniejących warunków, które może szybko przekształcić się w nastrój rewolucyjny - stwierdził polski polityk.

A ponieważ historia się raczej nie powtarza to tym razem tak miło jak w 1968 roku nie będzie. To nie będzie bunt intelektualistów i studentów, tym razem zbuntowani nie będą palić maryśkę tylko „mocarza” a to istotna różnica jest Szanowny Panie President Tusk.

Lepiej już było

"Czerwcowe dane z rynku pracy okazały się być rozczarowujące. Tempo wzrostu zatrudnienia spadło do 0,9 proc. w ujęciu rocznym z 1,1 proc. zarejestrowanego w maju. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w czerwcu zaledwie o 600 osób i był to najsłabszy wynik dla tego miesiąca od 2009 r."

Napędzana wyłącznie niskimi płacami „gospodarka” właśnie się skończyła. Lepiej już było.

Tykająca bomba

Te umowy stały się na tyle powszechne, że zagrażają stabilności finansów publicznych. Można szacować, że Polska będzie musiała przeznaczać aż 1,5 proc. PKB na dopłaty do emerytur osobom, które dziś nie płacą składek. To bomba z opóźnionym zapłonem - ostrzega w „GW” Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. Dlaczego?
Ten cytat dedykuję tym wszystkim „ekonomistom” z internetu, którzy uparcie twierdzą, że ZUS trzeba zlikwidować i niech każdy sam sobie odkłada na starość. Ten model nie działa nigdzie. Znakomita większość ludzi nie jest w stanie zmusić się do systematycznego oszczędzania. Do tego tym, którzy oszczędzają składki mogą przepaść na skutek bankructwa firmy ubezpieczeniowej co wcale nie jest rzadkim przypadkiem, składki mogą przepaść także z powodu krachu na giełdzie a tych przez 40 lat składkowych będzie co najmniej dwa lub trzy. I wreszcie często się zdarza, że ludzie przyparci do muru zdarzeniami losowymi rozwiązują umowy i wycofują kapitał na pokrycie bieżących potrzeb. Efekt jest taki, że znakomita większość tych ludzi nie ma żadnego zabezpieczenia na starość więc jak ich ona dopadnie i nie mogą już pracować idą na utrzymanie ośrodków pomocy społecznej. Najlepiej to widać w „ojczyźnie” liberalizmu USA, tam kilkadziesiąt milionów takich ludzi musi utrzymywać państwo bo z wyżej wymienionych powodów sami nie są w stanie tego zrobić. Można oczywiście pozwolić im zdychać z głodu i chorób na ulicy ale takiego społecznego eksperymentu nawet tam zrobić nie sposób. Reasumując, bez przymusu i powszechności systemu emerytalnego efekty są zawsze dużo gorsze i koszty summa summarum też. I to właśnie polecam „likwidatorom” ZUS. Dla porządku dodam, że mam prywatne ubezpieczenie emerytalne w największym światowym (z USA) towarzystwie ubezpieczeniowym i mam na koncie mniej niż wpłaciłem, o zyskach nawet mowy nie ma. A jak przyjdzie kolejny krach na Wall Street to nie będę miał nic. Za to maklerzy i banki mają się jak w raju już za życia. Takie są właściwości emerytur „kapitałowych”. 

Płace też mikro

W 2013 roku przeciętne wynagrodzenie w mikro firmach (zatrudniających do 9 osób) wyniosło 2144,60 zł brutto. W tym samym czasie średnia płaca w pozostałych firmach wyniosła 3680,30 zł. Skąd tak ogromna różnica?

A GUS tego do „średniej” nie liczy więc może by Pani Kopacz i Pan Prezes GUS przestali kłamać na temat zarobków Polaków, gdzie rośnie im a nam raczej w stronę mikro. 

Twarde prawo

Przepisy pozwalają surowo traktować firmy, które bogacą się na sprzedaży dopalaczy – grożą im potężne kary finansowe – do 1 mln zł. Tyle teoria. W praktyce nie sposób wyegzekwować tych kwot. W pierwszym półroczu tego roku inspektorzy sanitarni w całym kraju nałożyli prawie 13 mln zł takich grzywien. Wyegzekwowali... niecałe 360 tys. zł – wynika z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego, jakie poznała „Rzeczpospolita". 

Szczegółowe zestawienie za początek 2015 r. jest porażające. Tylko w czterech województwach cokolwiek udało się ściągnąć. W pozostałych ani złotówki. Zwykle to, co uda się sciągnąć, nie pokrywa nawet kosztów badań dopalaczy – a te są konieczne, bo karę można nałożyć dopiero po stwierdzeniu, że środek zawiera zakazane substancje. – Robimy kontrole, nakładamy kary, a ostatecznie cała para idzie w gwizdek – mówi jeden z inspektorów.

A pamiętam jak za panowania Pana President Donalda Tuska rzecznicy prasowi i dziennikarze opowiadali jak to za pomocą drakońskich kar „puszczą w skarpetkach” bezlitosnych handlarzy śmiercią. Dotrą do hurtowników i producentów, wszystkich zaaresztują i osądzą a młodzież będzie jadła mm’s i nic więcej. Wyszło jak wszystko inne czyli porażająco ale dla wszystkich innych tylko nie handlarzy i producentów dopalaczy. Ci mają się coraz lepiej a podatnicy płacą za żałosne „działania” służb, prokuratury, inspekcji i czego tam jeszcze. Ale tak działa w PRL2 wszystko, czego pogrobowcy Solidarności się dotkną. Bo o analizie zwrotu z inwestycji to na historii, politologii, prawie i socjologii ich nie uczyli, nic ich w zasadzie nie uczyli a na pewno nic nie nauczyli.

Nowelizacja

Przedawnione długi są egzekwowane w Polsce od 25 lat, czyli od poprzedniej nowelizacji.

Jeśli istnieje w prawie instytucja przedawnienia to istnieje czy nie ? W Polsce oczywiście i tak i nie. Tym właśnie różni się Polska „demokratyczna” od „komuny”, że przed 1989 rokiem sąd  badając zasadność roszczenia sprawdzał też czy się nie przedawniło ? Jeśli tak to je oddalał ale teraz za „demokracji” to pozwany musi wyskoczyć w sądzie jak królik z nory i krzyknąć „to się przedawniło”, jak zapomni to płaci. Proponuję rozciągnąć ten „wynalazek” prawny z kodeksu cywilnego do karnego. Wtedy jak sądzony „zapomni” że mu się przestępstwo przedawniło będzie można go skazać. I wtedy będzie tak jak wszystko co „zbudowano” po 1989 roku. Niby jest ale … W takiej „znowelizowanej” Polsce żyjemy.

Komu rośnie ? 

Z porównania z innymi krajami UE wynika, że Polacy mieszkają wciąż w tanich i ciasnych klitkach. Od wejścia do Unii Europejskiej średnie pensja Polaka urosła niemal dwukrotnie. W ciągu dekady PKB na mieszkańca naszego kraju wzrosło o blisko 20 pkt. proc. Niestety jeżeli chodzi o możliwość kupna mieszkania, zmieniło się niewiele. W 2004 roku za przeciętną pensję można było kupić około 0,8 mkw., w tym roku możemy sobie pozwolić na ułamek więcej.


Sprawdźcie zyski JW. Construction to się dowiecie, gdzie się podziały pieniądze. Może sobie rosnąć średnia pensja według GUS, może sobie rosnąć PKB a na mieszkanie jak trzeba było 40 lat pracować tak jest i będzie. Na tym polega ów „sukces” Polski, Polska rośnie w siłę, tylko ludziom nie żyje się dostatniej. No chyba że badania robi się metodą profesora Czapińskiego. On nie pyta ludzi ile muszą na raty za mieszkanie pracować, on pyta czy mają smartfony (po złotówce), telewizory LCD (po 800 PLN), pralki (też po 800 PLN) i tym podobne wyposażenie, które już dawno nie świadczy o poziomie życia bo jest już podstawowym standardem nawet w Polsce. Ale jakby zapytał, czy ludzie mają za co na urlop jechać to będzie dużo gorzej bo on 800 PLN nie kosztuje. A mieszkanie jest rarytasem dla nielicznych beneficjentów systemu lub samobójców kredytowych, którzy za klitę wielkości 50 m zadłużają się do końca życia swoich wnuków. Ale właściciel JW. Construction zarabia naprawdę coraz więcej i więcej.

I tak zapłacicie

Możemy powiedzieć Spar i Philip Morris, że jeśli nie zapłacicie akurat tego podatku, to i tak zapłacicie inny, ale możecie być pewni, że zapłacicie - odgrażał się na wieść o dochodzeniach szef kancelarii premiera Janos Lazar. - Możecie narzekać i skarżyć się Unii Europejskiej, ale wtedy będziecie płacić po prostu więcej. I taka droga zostanie obrana wobec każdej firmy, która skieruje oskarżenia wobec kraju, w którym chce zarabiać - ostrzegł Lazar.

Kiedy Polski premier tak potraktuje wielkie koncerny wyprowadzające z Polski zyski bez żadnych podatków ? Głupie pytanie, przepraszam, Polska to kraj „przyjazny” dla inwestorów.

Największe osiągnięcie XX lecia

Frustracja i zniechęcenie mogły dominować wśród garstki pozostałych aktywnych inwestorów, którzy śledzili pierwsze w tym tygodniu notowania na warszawskim parkiecie. Niestety nie pierwszy już raz GPW, mówiąc delikatnie, postanowiła nie brać przykładu z wyraźnie zyskujących dzisiaj wiodących europejskich parkietów i w miarę upływu czasu przy śladowych obrotach kontynuowała osuwanie.

Tak zdycha największe osiągnięcie XX lat „wolnej Polski” jak to kilka lat temu powiedział Pan Premier Donald Tusk. Dziś i Tusk i GPW odchodzą na śmietnik historii, na szczęście. 


1984

Tym razem jednak Apple chce zajrzeć nam do portfela. Bardziej konkretnie – chce stworzyć i wykorzystać system danych gromadzonych przez iPhone'y, który obliczy, na jakie "dobra" w danym momencie nas stać. I tylko takie rzeczy będą pokazywane na reklamach!
Jak ma to działać? System śledzić będzie sytuację na wszystkich kartach kredytowych i debetowych użytkownika, sumując możliwości "nabywcze" i odpowiednio dopasowując do nich zawartość reklam. To rzeczywiście spora zmiana, bo systemy bazujące tylko na śledzeniu tego, co interesuje nas np. w internecie, nie brały do tej pory pod uwagę możliwości finansowych. Jeśli ktoś pasjami oglądał aukcje używanych Rolls-Royce'ów, to mógł się spodziewać tego typu reklam, nawet jeśli nie stać go nawet na małego fiata do lekkiego remontu. Teraz będzie inaczej, reklamy bazujące na systemie firmy Apple (pamiętajmy, że na razie to tylko patent!), wyświetlą mu co najwyżej aukcję używanych rowerów... 

Następnym razem Apple zmierzy Wam wymiary organów płciowych i też pod tym kątem będzie Wam proponować rozmiary prezerwatyw. A jak coś wycieknie, a wycieknie to wszyscy się dowiedzą jakie małe macie „fun-boye”. A swoją drogą to czy istnieje jakaś granica obrzydliwości w sposobie zarabiania pieniędzy ? Retoryczne pytanie. Bardziej interesujące jest czy i kiedy ludzie zrozumieją w jakim świecie żyją i jak im się takie życie podoba. Po raz kolejny przypominam, że inwigilacja nawet za wujaszka Stalina to było nic przy tym, co o „fun-boyu” wie jego ukochane Apple. 

Więcej gadżetów

Niektóre modele samochodów Chryslera mogą być w całości przejęte i kontrolowane przez hakerów. Konsekwencje mogą być katastrofalne. W autach można zdalnie wyłączyć układ hamulcowy, wyłączyć silnik, ściągnąć go z drogi oraz uszkodzić system elektroniczny.

Jeszcze mało gadżetów, naszpikujcie elektroniką nawet odkurzacze i malaksery  to ziści się głupawa komedyjka z czasów PRL gdy sprzęty AGD zabiły właścicieli. Cały ten trend do podłączania do sieci wszystkiego nazwał bym fatalnym zauroczeniem. Nikt się nie zastanawia nad drugim końcem kija, liczy się moda na … a właściwie to na co ? Lubię jeździć samochodem ale nawet radio mi przeszkadza a już wrzaski z pokładowego komputera typu „stań , stań tu są twoje ulubione burritos” albo „za rogiem masz OBI i możesz kupić dziś w promocji …” to nie jest nawet szaleństwo, słów mało żeby to zdziczenie nazwać. Dlaczego pozwalacie żeby Wam TO robili.

BŚ w rękach komuchów ?

Bank Światowy zaleca wprowadzenie tzw. jednolitej umowy o pracę. Z założenia eliminuje ona podział pracowników na lepszych i gorszych. Jest to koncepcja wypracowana przez ekonomistów, która zyskuje popularność w Europie i różne kraje rozważają jej wprowadzenie. Jak to miałoby wyglądać? Dominującą formą stanie się umowa o pracę na czas nieokreślony, umowy o pracę na czas określony zostają wyeliminowane, a umowy cywilnoprawne zostają zepchnięte na margines.

Czyżby Bank Światowy dostał się w ręce komunistów a my o tym nie wiemy ? Żarty, prawda jest taka, że po neo liberalnym boomie i deregulacji wszystkiego przyszedł kac 2007 roku i nic nie wskazuje, że coś się poprawi. Za oszałamiający „sukces” wielkich korporacji i kilkuset najbogatszych rodzin świata zapłaciliśmy miliardami ludzi wpadających w coraz większą nędzę. System trzeszczy w szwach, grozi mu totalne załamanie i rewolucja na skalę nie do wyobrażenia. Rewolucję, która zdmuchnie wiele i wielu i to w sensie dosłownym. Stąd nagle taka „troska” liberałów z BŚ o pracowników do tej pory obdzieranych ze skóry bez żadnej refleksji. Żeby system ratować próbują go zmienić ale nie sądzę żeby to się udało. „Inwestorzy” nie zgodzą się na żaden spadek zysków, do końca będą wymagali więcej i więcej. Nawet sznury, na których kiedyś zawisną sprzedadzą z wielkim zyskiem, bo już z tej chciwości kompletnie oślepli. Nie wierzę, że uda się to rozładować w inny niż najgwałtowniejszy sposób.

Kroniki Wielkiego Kryzysu

Rosnący dług oraz załamanie chińskiego popytu zwiastują ciężkie czasy dla australijskiej gospodarki. Australia może stać się kolejną Grecją - czytamy w "Daily Telegraph". Spadek cen żelaza oraz węgla, na których w dużej mierze oparta jest gospodarka Australii, w połączeniu z rosnącym długiem zagranicznym oraz ograniczeniem chińskiego eksportu, mogą oznaczać dla Australii finansową katastrofę. 

Co ? Jeszcze niedawno czytałem tych samych „analityków” podających Australię jako kraj, który nie tylko w kryzys nie wpadła, ale na nim skorzystał. Neo-liberalne reformy prawicowych rządów „zaowocowały” niebywałym wzrostem i rozwojem, Australia to przykład dla całego świata jak liberalizm gospodarczy  daje rozwojowego kopa a ludzie żyją już tak, że nie wiedzą w co się kopać ze szczęścia. 

Czy w dobie globalnej recesji możliwy jest sukces ekonomiczny? Australia udowadnia światu, że tak. I zawdzięcza ten sukces nie geograficznemu odosobnieniu, ale radykalnym reformom finansów, przeprowadzonym w ostatnich latach. Australia ma dziś jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek zachodnich, z ponad 3-proc. wzrostem. A jeszcze niespełna 10 lat temu, podczas gdy Unia Europejska kwitła, gospodarka kraju-kontynentu rozwijała się w żółwim tempie 0,5 proc. PKB rocznie. "Odchudzono" m.in. wydatki na edukację i zdrowie - w zamian zaoferowano pomoc finansową szkołom niepublicznym i ulgi dla osób mających prywatnie ubezpieczenia zdrowotne. Wszystko to odbywało się przy głośnych protestach opozycji i oporze potężnych w Australii związków zawodowych. Kluczowa dla dzisiejszego sukcesu reforma prawa pracy długo wisiała na włosku. W końcu jednak zlikwidowano obowiązkową wcześniej przynależność związkową oraz konieczność zawierania umów zbiorowych pracodawcy z pracownikami. Stopniowo wprowadzono umowy indywidualne. Na efekty reform Australijczycy nie czekali długo. Pierwszym znakiem ożywienia był szybko rosnący eksport, który mierzony jako procent PKB wzrósł z 17 proc. w momencie startu reform do blisko 22 proc.

Tak to jeszcze niedawno było, i co się kurwa stało ? 

Rebus

Prawidłowa odpowiedź to Chuj, Dupa i Kamieni Kupa

2 komentarze: