piątek, 27 maja 2016

Epitafium na koniec Unii Europejskiej




Epitafium na koniec Unii Europejskiej

Przede wszystkim pokazują, że w krajach, które wspólną Europę w jej obecnym kształcie tworzyły od podstaw albo dołączyły do niej już wiele dekad temu, nie ma żadnej jednomyślności, co do ich dalszej przyszłości w UE. Przyczyn tego stanu rzeczy można wymienić wiele, począwszy od zbiurokratyzowania unijnych struktur i ich oderwania od rzeczywistości, przez prowadzenie polityki ekonomicznej niemającej wiele wspólnego z wolnością gospodarczą, po poczucie, że Unia służy realizacji interesów jedynie niektórych państw. Kroplą, która obecnie może przelać czarę goryczy, jest ukazująca się w pełnej krasie niewydolność unijnej polityki. Niemożność zapewnienia elementarnego bezpieczeństwa, kryzys migracyjny i coraz bardziej absurdalne pomysły jego rozwiązania, sprawiają, że antyunijne nastawienie będzie jeszcze częstsze.

Wolność, równość i braterstwo. Na tych filarach Rewolucji Francuskiej Unię Europejską zbudowano. I taka Unia rosła, a co dziś się stało, że się niemal rozpada? Ano stało się to, że zamiast dbać o własnych obywateli, aparat urzędniczy zaczął dbać wyłącznie o wielki kapitał, o biznes i o własne interesy. Przykład tajnych negocjacji TTiP pokazał nam, obywatelom Unii, czym jesteśmy dla Komisji Europejskiej i Angeli Merkel. Kim jest pół miliarda wolnych obywateli a czym jest interes Angeli Merkel we wspieraniu niemieckiego przemysłu samochodowego. I jeszcze miliony muzułmanów mających być tańszą od nas siłą roboczą w wielkich koncernach. Może pora, drodzy Europejczycy, żebyście inaczej popatrzyli na „Grecki dramat”, bo to jest ten los, jaki możni Europy zgotowali nam wszystkim. Los wiecznych wyrobników za marne grosze, za miskę zupy. Los ekonomicznych niewolników pracujących dla „jaśnie oświeconych”. A „jaśnie oświeceni” są wielce zdziwieni, że mamy tego dość. Tak, mamy dość dworu w Brukseli, mieliście nam dać Europę ojczyzn, Europę zjednoczoną, ale też różnorodną, Europę ludzi, którzy śmiało patrzą w przyszłość. Ale nadszedł czas marnych polityków, karłów w stylu Merkel, Tuska i Hollanda, którzy ponad nasze dobro przedkładają zwykłe „geszefty” z wielkim kapitałem. Sprzedaliście nas i jeszcze się dziwicie? To dopiero się zdziwicie, jak ten Wasz szklany dom runie Wam na głowę. Dziś Austria, wczoraj Węgry i Polska a jutro Francja a w końcu Niemcy. Szkoda tylko, że w tym wszystkim możemy utracić to, co najważniejsze, co było już tuż tuż na wyciągnięcie ręki. Naszą jedną i wspólną Europę. A może wręcz przeciwnie, musimy przejść przez czyściec, żeby ta nasza wspólna Europa była naprawdę nasza a nie Goldman Sachsa, Volkswagena, HSBC i kogo tam jeszcze. Jeśli nie będzie wolności, równości i braterstwa to my takie Europy nie chcemy.

Wielka porażka

Polski establishment ma problem z podwójną lojalnością - wobec Zachodu i naszego społeczeństwa, którym rządzi, mówi mu co ma myśleć, czego się wstydzić, co jest warte naśladowania, a co godne pogardy. Rosnące różnice w dochodach powodują, że szczyt klasy wyższej coraz bardziej odrywa się od społeczeństwa. Ten uproszczony wizerunek polskiego establishmentu, chociaż krzywdzący dla wielu prawdziwych autorytetów i uczciwych biznesmenów, ma swoje solidne podstawy. W dodatku za elitę uznawani są często ludzie zupełnie przypadkowi. I nie jest to wyłącznie wina głupich aktorów i stawiających ich w roli ekspertów dziennikarzy

To nie jest wielka porażka polskiego establishmentu tylko całej reszty, ten pierdolony establishment ma się świetnie. Nawet coraz świetniej. Nie zauważyłem też u nich żadnej autorefleksji, wręcz przeciwnie, czują się wspaniale i dziwią się, że nam się taki układ nie podoba. Wystarczy tylko zobaczyć te roześmiane mordy na demonstracjach KOD. CO do jednego się zgodzę, całe ostatnie 27 lat to wielka porażka Solidarności, bo dziś ta nazwa brzmi tylko jak jedno wielkie szyderstwo. 

Do absurdu

Do absurdu sytuację doprowadził Tomasz Lis w programie emitowanym w telewizji publicznej. W dyskusji o demografii, naprzeciwko ówczesnego ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza posadził aktorkę Annę Muchę. Z kolei w programie o sprawie matki Madzi z doświadczonymi psycholożkami dyskutowała Kasia Cichopek i aktorka Joanna Koroniewska znana z serialu "M jak Miłość". Niezwykłą fantazją popisali się również autorzy programu "Tak lub nie" z Polsat News, w którym problemy polskiej służby zdrowia rozwiązać próbował Michał Wiśniewski z Ich Troje i aktor Jarosław Jakimowicz.

Ktoś to wreszcie zauważył? Że media po prostu oszalały, że poważnymi sprawami zajmują się ludzie nie mający o nich żadnego pojęcia. Za to publicznie znani, to jest w Polsce miara pozwalająca na opiniowanie spraw publicznych. Zróbcie z Anny Muchy premiera tego grajdołu, albo jeszcze lepiej „Górniak na prezydenta”. Pawiem narodów byłaś i papugą.

Z jakiego względu?

Z tego względu, że pobieranie opłaty od licznika, czyli utożsamianie licznika z odbiornikiem audiowizualnym nie ma chyba żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Jacek Czech prezes Krajowej Izby Gospodarki Cyfrowej.

Dokładnie tak, pomysł autorów ustawy ma jedną podstawową wadę, mija się z rzeczywistością w sposób, jakiego jeszcze w życiu nie widziałem. Od razu widać jaki skutek miało zlikwidowanie matury z matematyki a w przypadku starszych posłów, luki w pamięci albo ściąganie na tejże matematyce. Każdy maturzysta pokaże Wam posły-osły dlaczego.

Czy mamy jeszcze zasady?

Uchodźcy w Szwecji spowodowali problem prawny dla państwa. Chodzi o wielożeństwo, które formalnie jest nielegalne i grozi za nie kara grzywny lub dwa lata więzienia. Szwedzkie urzędy skarbowe zarejestrowały jednak już 300 par żyjących w związkach bigamicznych lub poligamicznych, informuje "Rzeczpospolita".

Czy my mamy jeszcze jakieś nasze wartości? Odpowiedź jest prosta, już nie. Poza multi kulti oczywiście. Tylko czekać aż pedofilia z jednej z najbardziej ohydnych zbrodni zostanie uznana za dopuszczalną dla wyznawców proroka. Dzieje się więc to przed czym wielu ostrzega, tracimy nasze najważniejsze zasady przyjmując ludzi nam kompletnie kulturowo obcych i na dodatek pozwalamy im importować do nas ich za przeproszeniem „kulturę”. To jest kompletny obłęd i nie dziwię się, gdy czytam, że już niedługo nastąpi masowa emigracja rdzennych Europejczyków z emiratów Szwecji, Holandii i Belgii do Polski. Bo u nas drodzy migranci żadnych szans na takie numery.

Wizjoner, czy jednak zwykły złodziej?

Amerykańskie media żyją właśnie sprawą zarobków w Tesla Motors. Jak podaje gazeta "Mercury News" szeregowi pracownicy lakierni, w fabryce marki we Freemont, zarabiają 5 dolarów na godzinę. Dla porównania, średnie zarobki w tej branży w USA są aż pięciokrotnie wyższe!

Kolejna „legendarna” firma z USA, po Apple i jemu podobnych, która nie ma żadnej, a powodowana jest tylko jednym, chciwością. Kto się jeszcze łudzi, że w kapitalizmie jedynym motorem działania jest chciwość? Kto jeszcze uwierzy w „czysty” biznes i uczciwego kapitalistę. W przyrodzie takie rzeczy nie występują.

Miedzy prawdą a propagandą

Promowane przez Google Chromebooki na terenie Stanów Zjednoczonych sprzedają się lepiej niż komputery MacBook od Apple - wynika z najnowszego raportu firmy analitycznej IDC. Według udostępnionych przez przedsiębiorstwo materiałów w pierwszym kwartale bieżącego roku do klientów Mountain View w tym kraju trafiło około 2 mln urządzeń z Chrome OS. W tym samym czasie twórcom iPhone'a udało się natomiast rozprowadzić 1,76 mln laptopów z systemem OS X.

Ja tak tylko gwoli zachowania proporcji, bo dnia nie ma żeby media nie pisały, że Apple jest największy, najlepszy i ludzie nic innego niż Apple nie chcą. Jak widać, to po prostu kompletne bzdury a nawet sprzedaż takiego badziewia jak Chromebooki jest wyższa od komputerów najlepszych z najlepszych.

Niewinni czarodzieje

W poniedziałek amerykański sąd apelacyjny odrzucił ustalenia poprzedniego sądu uznające, że Bank of America Corp. był odpowiedzialny za oszustwo związane z kredytami hipotecznymi prowadzące do kryzysu finansowego w 2008 roku i unieważnił zasądzoną karę w wysokości 1,27 miliarda dolarów, a to poważne niepowodzenie dla ministerstwa sprawiedliwości.

Nowojorski sąd apelacyjny dla obwodu drugiego uznał, że nie przedstawiono wystarczających dowodów wskazujących na oszustwo zgodnie z ustawami federalnymi i na obarczenie odpowiedzialnością  Bank of America za program udzielania kredytów hipotecznych o nazwie „Hustle” kierowany przez ówczesną Countrywide Financial Corp.

Good Bless Money – tak wygląda naprawdę Ameryka, tam nigdy nie było, nie ma i nie będzie żadnej demokracji. Cały ten chory kraj oparty jest tylko i wyłącznie o kult pieniądza, kto je ma ten decyduje o wszystkim. Ten, który ma ich wystraczająco dużo jest też ponad każdym prawem, to ostatnie jest tylko dla biednych i potrzebne wyłącznie do utrzymywania w ryzach
Tego ogłupiałego społeczeństwa. Żadnego kryzysu 2008 nie było, nie ma i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Moje serdeczne gratulacje dla durnych amerykanów, którzy dają się traktować jak niewolnicy, ale w końcu to kraj, który wyrósł na eksterminacji Indian i pracy niewolników a potem na także lichwie.

Rewolucja Francuska?

Blokady rafinerii naftowych, długie kolejki do stacji benzynowych i strajk kolejarzy - to dziś czeka Francuzów. To efekt protestów przeciwko rządowemu nowemu prawu pracy.

Socjalistyczny (sic) rząd Francji chce wprowadzić 48 godzinny tydzień pracy i możliwość pracy po 12 godzin dziennie. Wszystko to w „trosce o miejsca pracy”. Wszystko to pod dyktando „inwestorów”, czyli wielkiego kapitału. O jakie „miejsca pracy” chodzi, my Polacy wiemy najlepiej. Słabo opłacane, bez stałych umów, za to od świtu do zmierzchu i siedem dni w tygodniu. Bo tylko takie miejsca pracy ów kapitał „jest gotów” zapewnić. Na to odpowiedź może być tylko jedna, gilotyna. I tyle w tym temacie.


Kroniki Wielkiego Kryzysu

Kajmany są trzecim największym właścicielem obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych. Jak to możliwe? Te trzy małe wyspy są słynnym rajem podatkowym i największą na świecie siedzibą funduszy hedgingowych.
Są wielkości Poznania. Zamieszkuje je zaledwie 60 tys. osób. To nie przeszkadza Kajmanom być trzecim największym posiadaczem amerykańskich papierów dłużnych o zawrotnej wartości 265 mld dol. Kajmany inwestują więcej w dług USA niż największy eksporter ropy naftowej na świecie - Arabia Saudyjska (116,8 mld dol.).

Ja bym tylko chciał się zapytać, co to ma wspólnego z tzw. „ekonomią”, która to podobno stała się najważniejszą z najważniejszych nauk. Jak to się ma do mądrości Pana Leszka Balcerowicza? Jak Pan Profesor ocenił by „ekonomię” Kajmanów jako kraju. I jak to się ma do tych wszystkich bzdetów jakie nam codziennie serwuje? A świat kapitału jak widać kompletnie oszalał. 

Spadek cen ropy naftowej, który w okresie ostatnich dwóch lat sięgnął 54 proc., był dużym ciosem dla firm z sektora energetycznego i w konsekwencji także dla banków, które tymże firmom udzielały pożyczek. Dla banków posiadających ekspozycję na firmy z sektora surowcowego był to najgorszy pierwszy kwartał od ponad dekady.

W rezultacie wycofywanie się banków z finansowania sektora energetycznego stało się więc dość powszechnym zjawiskiem, a dalsze pożyczki dla tej branży w oczach największych banków stoją pod wielkim znakiem zapytania. Przychody m.in. Goldman Sachs, Morgan Stanley oraz 10 pozostałych topowych banków spadły łącznie o 40 proc. w pierwszym kwartale 2016 w ujęciu rocznym do 1,1 mld dolarów. Był to zatem najgorszy początek roku od 2005.

Banki JPMorgan Chase & Co., Bank of America Corp. and Citigroup Inc. ogłosiły ostatnio, że poświęcają coraz więcej zysków na pokrywanie strat z kredytów udzielonych firmom związanych z branżą naftową. Z kolei agencja Moody's Investors Service zakomunikowała w kwietniu, że banki mające ekspozycję na branżę naftową będą potrzebowały w najgorszym wypadku dodatkowych 9 miliardów dolarów na pokrycie strat związanych z finansowaniem firm z tego sektora.

O ile pamiętam, cena roby Irackiej w momencie załadowania na statek nie sięga nawet 20USD, skąd więc wychodziło 120 USD? Tylko i wyłącznie ze spekulacji kontraktami terminowymi. Każda baryłka była „obracana” około 2500 razy przez wesołe towarzystwo, które uważa, że najlepiej zarabiać nie robiąc nic poza posuwaniem cyferek po ekranie. Jak czytałem wczoraj, kolejna spółka dostarczająca ropę naftową rezygnuje z tej działalności na rzecz „tradingu”, bo koszty znikome a zysk większy. Ale efekt tego typu działań właśnie został opisany powyżej. Każda taka bania musi pęknąć a wtedy pociąga za sobą cały łańcuch pasożytów, którzy chcą żyć z niczego, a pracy boją się jak diabeł wody święconej. Zauważcie kogo to uderzyło? To „ostoje” kapitalizmu, filary amerykańskiej „gospodarki”. Ale orkiestra gra dalej.

W deklaracji końcowej liderzy G7 zapowiedzieli podjęcie nowych inicjatyw na rzecz ożywienia światowej gospodarki.

Wiadomość kwalifikuje do kategorii żart tygodnia.
Konsultanci z firmy doradczej Deloitte z naukowcami z Oxford University twierdzą w specjalnym raporcie, że 35 proc. miejsc pracy w świecie zostanie zlikwidowanych w następnych 20 latach w efekcie robotyzacji.

To wygląda bardzo ładnie dla kapitalistów, nie będzie robotników, nie będzie problemów. Wzrośnie wydajność, wzrosną zyski. Ten misterny plan ma tylko jedną wadę. Jak zrobią tak wszyscy, a zrobią, to kto kupi produkowane przez nich wyroby? Roboty? Jeśli komunizm nie zniszczył kapitalizmu to robotyzacja zrobi to znacznie lepiej. Nie twierdzę, że świat się zawali ale system społeczny to i owszem.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz