piątek, 9 grudnia 2016

Histeria elit





Motto: Nie ma nic bardziej roszczeniowego niż kapitał.
 
              A ja wam mówię, że S&P to czytając od tyłu P&S.... ukryta opcja pisowska.

Histeria elit

Absolutnie nie jest prawdą, że brak jest obecnie uniwersalnych przeszkód dla rozwoju społeczeństw. Taką przeszkodą jest coraz większa kumulacja kapitału przez małą grupę super bogaczy. Społeczeństwa mają coraz większe trudności w swobodnym zapewnieniu sobie podstawowych potrzeb socjalnych. Najlepszym przykładem jest rynek nieruchomości gdzie działania tych super bogaczy windują ceny tak wysoki, że przeciętny człowiek nie ma innego wyjścia i staje albo wynajmującym albo zadłuża się na całe dziesięciolecia po to by zapewnić sobie coś tak podstawowego jak dach nad głową. Można powiedzieć, że obecnie "diabeł' już nie tylko przekonał ludzkość, że nie istnieje, on dzisiaj przebrał się w komżę i udaje zbawiciela ludzkości szermując hasłami wolności. Bez wolności ekonomicznej nie ma rozwoju. Obecnie coraz więcej ludzi widzi, że są robieni w "konia" i dlatego dotychczasowe elity zaczynają wpadać w histerię.

Absolutnie nie jest też prawdą TINA, alternatyw jest co najmniej tyle, ile istnieje alternatywnych wszechświatów. To jedna z teorii fizyki, która w miarę poznawania świata staje coraz mniej nieprawdopodobna. I jak przy tym wygląda slogan liberałów, że dla ich konkretnych poglądów nie ma alternatywy? Mimo to propaganda oparta o schemat wymyślony przez Goebbelsa, przez powtarzanie kłamstwa nie tysiąc a miliony razy, barany uwierzyły, że liberalne teoryjki to nie tylko prawda objawiona, to jakiś „naturalny porządek rzeczy”. Gdy czytam, że „wolny rynek” to twór natury, chce mi się wymiotować. Jak można w to uwierzyć? Ale jak widać można milionom wmówić, co się chce, bo owe miliony to kompletnie ciemna masa, która bezkrytycznie powtarza, co im w Wikipedii napiszą. Na razie właściwą pigułkę zażyło niewielu, ale to i tak sprawia, że animatorzy Matrixu wpadli w panikę, bo oni najbardziej się boją ludzi świadomych, wykształconych, którzy samodzielnie myślą i są w stanie krytycznie spojrzeć na to, co ich otacza. To jest powodem obecnej histerii. Dlatego tak nienawidzą Lenina, bo on przede wszystkim stawiał na wykształcenie. 

Głos elit to dziś głos wołającego na puszczy. Traktowany jest jako histeria przyzwyczajonych do dominacji notabli, którym odebrano realny wpływ na decydowanie o tym, co jest i nie jest pożądane.  Masy zdały sobie sprawę, że establishment zabezpieczał jedynie własne interesy, nie dając żadnej gwarancji na niewielką choćby obronę wartości, które część tradycyjnych społeczeństw traktowało pryncypialnie. Obecnie gra toczy się o odzyskiwanie przestrzeni publicznej, którą starano się budować przy pomocy uniwersalnych, jak się wydawało, kodów. Problem, że jedynym ich przesłaniem miał być niekonfrontacyjny model rzeczywistości społecznej, ze ściśle wydzielonymi strefami wpływów. 

Drogi się rozeszły, tzw. „elity” poszły swoją drogą, reszta swoją. Jakby nie mogły zrozumieć, że dziecko powinno mieć ojca i matkę a nie dwoje rodziców, dwóch rodziców czy dwie rodzice. Albo jeszcze inaczej. Nie oznacza to żadnej dyskryminacji, bo dyskryminacją jest wyrzucenie z prawa pojęcia ojca i matki, tak jakby dzieci już się rodziły z probówek. W ramach obecnej „poprawności” elity doszły do wniosku, że można podstawowe wartości społeczne kompletnie relatywizować i uniwersalizować. Dlatego podałem przykład dotyczący rodzicielstwa. Ale to dotyczy wszystkiego, zaserwowano nam totalny relatywizm zamiast zasad. I okazało się, że to już było za dużo. A pod przykrywką owego „uniwersalizmu” wprowadzono zwykły, prostacki wyzysk na skalę dotąd w historii nieznaną. Tak, obecna skala nierówności społecznych nie ma w historii precedensu. Nawet starożytni królowie uważani za bogów na ziemi nie mieli ani tyle majątku ani władzy, co kilkadziesiąt najbogatszych rodzin obecnie. Nie żyjemy w żadnej liberalnej demokracji tylko w restaurowanym feudalizmie. Współcześni feudałowie to garstka najbogatszych, która żyje z naszej pracy, która kupiła polityków i zagarnęła całą władzę. Zagarnęła media i sądy, wszystko jest w ich rękach. Żyjemy w obrzydliwej dyktaturze rodem z Orwella i jeszcze ogonami z radości machamy. Bo smartfona nam dali za 1 pln, BRAWO JA.

Jak to możliwe?

Jak to możliwe, że doszło do katastrofy 10.04? Ano właśnie tak, jak opisuje w tekście „Tupolewizm” dzisiejszy Dziennik. Hasła „jakoś to będzie”, „damy radę”, „nie bawmy się w szczególarstwo” tak jak królowały przed tragedią smoleńską, tak potrafią zatryumfować i dziś. Tyle, że tym razem – na szczęście - mieliśmy do czynienia z cywilnym pilotem, dla którego procedura to rzecz święta, i powiedział „nie polecę”.  

Inaczej nie będzie, to genetyka. Polacy tacy są, wszystko co robią „jakoś to będzie” i „damy radę”. Bylejakość i kombinowanie jak koń pod górę mamy we krwi. Polak mistrzem prowizorki, ale prowizorki maja to do siebie, że często skutkują wypadkami. I nic tego nie zmieni, nigdy. Ale w Smoleńsku to „RUSCY”. 

Kto urządził Piniorowi policyjne państwo?

Kamiński odniósł się do słów Piniora, który stwierdził, iż obecny rząd zafundował mu życie w państwie policyjnym, życie na podsłuchu. Koordynator służb specjalnych podkreślił, że działania operacyjne CBA w sprawie dot. Piniora zaczęły się wiosną 2015 r. i zakończyły jesienią 2015 r. przed wyborami parlamentarnymi.

I znów Pan Pinior, idol „kodomitów”, kłamie jak z nut. Panie Pinior, kończ waść, wstydu oszczędź. Teraz to najwyżej idź Pan na spacer na cmentarz, tam gdzie nie było afery hazardowej.

Przyjacielska przysługa

Poseł PiS zapewnia, że "ani on ani podlegające mu struktury PiS, nie korzystał nigdy z pieniędzy ze SKOK Wołomin", a przyjęcie 20 tys. zł to "przyjacielska przysługa od przedsiębiorcy, z którym zna się od lat".

Poseł Sasin pojechał ostro, wystarczy dość długo znać przedsiębiorcę, żeby pieniądze w łapę nie były łapówka tylko przysługą. W ten sposób Pan Poseł przeszedł do historii walki z korupcją. To dopiero talent, ale co do talentów Posła Sasina chyba nikt nie ma wątpliwości.

Być bogaczem po polsku

Zarobkami powyżej 85 tys. zł rocznie pochwalić może się już milion Polaków - wynika z szacunków KPMG. To oni zaliczani są w naszym kraju do kategorii zamożnych. Łącznie mają majątek szacowany na 171 mld zł. Nasz luksus różni się jednak od tego "zachodniego". Bardziej przypomina poczynania Legii Warszawy w Lidze Mistrzów niż grę Realu Madryt. Bogaci niby już weszli na salony, ale nadal nie potrafią się w nich odnaleźć.

Cóż tu komentować, jaki kraj tacy bogacze. 

Po prostu

"Kiedy słyszę lament w gazetach, że niektóre firmy mają problem, bo się pracownice zwalniają, bo jest program 500+ i kobiety mówią, że się im nie opłaca pracować za 1200 zł, to mówię: "To bardzo dobrze. To im zapłaćcie więcej. Po prostu". 

To Pan Prezydent do Pań i Panów pracodawców, którzy znów krzyczą na cały kraj, bo nie ma ludzi do pracy za najniższą krajową. Wyhodowaliśmy sobie najbardziej roszczeniową grupę społeczną, która chce żeby im zapewnić ustawowo zyski. A pierdolcie się, możecie jeszcze porsche posprzedawać jak nie macie na waciki.

HOT NEWS

Natalia Siwiec powiedziała, że chciałaby napisać książkę o swoim życiu.

Jeśli ktoś nie wie, kim jest Natalia Siwiec, wyjaśniam. Nikim.

Wyspa, której nigdy nie było

Zeznań świadka koronnego w żadnym stopniu nie potwierdzono. Maciej B. opowiadał śledczym, że gotowy produkt przechowywany jest na wyspie na Jeziorze Turawskim. Policjanci i prokuratorzy dali wiarę tym zeznaniom, mimo że na Jeziorze Turawskim nie ma żadnej wyspy. I chociaż w należącym do biznesmena ośrodku nie znaleziono śladu substancji niezbędnych do produkcji narkotyków ani nawet kawałka potrzebnej do tego aparatury, o samej amfetaminie nie wspominając, zdziwieni całą sytuacją funkcjonariusze zadzwonili do katowickiego prokuratora Romana Pietrzaka, który kazał im zatrzymać Krzysztofa Stańkę.

PiS w kolejnej „dobrej zmianie” chce „dezubekizować” emerytów z policji i wojska. IPN robi czystki gdzie tylko się da. Ale jest jedna instytucja kompletnie nietykalnych. Tych, którzy nigdy z niczego nie są rozliczani, mogą robić, co tylko chcą a nikt ich nie lustruje, nie „dezubekizuje”, wręcz przeciwnie. Mają pełną ochronę i zagwarantowany stały wzrost płac. A jak pracują możecie przeczytać. Dlaczego tak jest? To pytanie staje się coraz ciekawsze.

CETA też do kubła?

"CETA zagrozi istnieniu 90 milionów miejsc pracy". Komisja Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego przestrzega przed negatywnymi skutkami umowy CETA - porozumienia o wolnym handlu Unii Europejskiej i Kanady.

Członkowie komisji przewidują, że w wyniku wejścia w życie CETA korporacje "pożrą" małe i średnie przedsiębiorstwa.

"Będą musiały stawić czoła silnej konkurencji ze strony dużych północnoamerykańskich korporacji transnarodowych, co zagrozi istnieniu 90 mln miejsc pracy (67 proc. całkowitego zatrudnienia) w tych przedsiębiorstwach" - wyliczają eksperci. Ponadto CETA, zdaniem komisji, przyczyni się do pogłębienia różnic zarobkowych.

Nadszedł dzień sądu? Jeszcze nie, ale powoli, powoli. Najpierw trzeba nam prawdy a potem zrozumienia. Potem pojawi się gniew a na końcu zapłata. Za zmarnowanie życia i perspektyw młodemu pokoleniu w USA, Kanadzie i Europie. Tylko po to, żeby garstka bogaczy wzbogaciła się jeszcze bardziej. Jeszcze wczoraj czytałem kolejne kłamliwe wypowiedzi „ekspertów”,  jakie to korzyści może przynieść układ TTiP. Jeszcze Tusk, Juncker, Schultz, Merkel, Hollande i reszta przekupionych polityków nie zrezygnowała. Ale przy okazji dowiedzieliśmy się dla kogo pracują, na pewno nie dla nas. Tym niemniej mam nadzieję, że więcej żadnych takich umów o „wolnym handlu” nie będzie. A wszystkie te co są trzeba zerwać.

Kolejna klęska

Po druzgocącej klęsce referendalnej premier Matteo Renzi złożył rezygnację. W nocy rozegrał się dramat. Dane o bardzo wysokiej frekwencji (69 proc.), a przede wszystkim rozmiary klęski (tylko 39 proc. za „tak") zszokowały wszystkich. Klęska jest również udziałem wszystkich, którzy wzięli udział w referendalnej kampanii Renziego: od prezydenta Obamy, przez kanclerz Merkel, szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera, szefa koncernu Fiat Sergio Marchionnego, po większość światowych i włoskich mediów, wielu ludzi włoskiej estrady i sportu.

Jak się wydaje, gremialne wsparcie dla „tak" ze strony ludzi sukcesu, establishmentu, a przede wszystkim, słusznie czy nie, uważanych za sprawców włoskich nieszczęść Unii i Niemiec (kryzys gospodarczy i imigracyjny) były pocałunkiem śmierci. 

Ten sam scenariusz powtórzył się już wiele, wiele razy. Dookoła całego świata. Małpa by się nauczyła, mój pies by skumał, co jest grane. A samozwańcze „elity” dalej przecierają oczy. I pytają z wzrokiem zranionego spaniela, dlaczego? Dlaczego narodowi nie podoba się „koniec historii”, czyli rządy nowych liberałów w gospodarce, multi kulti w sferze polityki i obyczajów a 90% populacji powinno się wstydzić, że chce pracy i chleba, że jest heteroseksualne, że ma normalne ludzkie pragnienia spłodzenia i wychowania dzieci, dachu nad głową i poczucia stabilności. I wreszcie na koniec życia godnej emerytury i dobrej opieki zdrowotnej. Dlaczego „elity” tak się dziwią? Bo oni to wszystko mają i nie są w stanie zrozumieć jak się czujemy my, którym to wszystko odebrano. Zostawiliście 90% ludzi samymi sobie i jeszcze im ubliżacie od „ciemniaków”. Są dwa wyjścia albo trzeba zmienić „elity” albo naród. Ja już to przeżyłem, gdy towarzysze z PZPR biadolili, że nie dorośliśmy do ich wizji. Teraz mam powtórkę z rozrywki. A może jeszcze inaczej, odebrać pospólstwu prawo głosu, niech będzie dane tylko tym, którzy należą do „elity”. Ale to już było i skończyło się skróceniem „elity” o głowy. I dziś trzeba ten zdrowotny proces przeprowadzić jeszcze raz. Gilotyny na place i tniemy, równo, przy samym dupsku.

Ekonomia polityczna kapitalizmu

W styczniu obniżyli nam rating bez uprzedzenia. Teraz z kolei zaskoczyli poprawiając nam perspektywę ratingu. To oznacza, że nie grożą nam już kolejne obniżki. Ale wśród dziennikarzy, inwestorów i ekonomistów dominuje opinia, że agencja Standard & Poor's się skompromitowała. Niektórzy uważają, że teraz, a inni, że w styczniu.

Nasi rodzimi liberałowie powiązani z PO uważają, że Standard&Poor skompromitował się teraz, bo rating PiS’owi należało jeszcze raz obniżyć. Ekonomiści z PiS uważają, że skompromitowała się w styczniu. A moim zdaniem i w styczniu i teraz i zawsze. Agencje „ratingowe” jak wszystkie gremia „ekonomistów” bardziej przypominają wróżbitów niż fachowców. A ekonomia to nie żadna nauka. 

Euro spadło do 20-miesięcznych minimów po przegranym przez premiera Renziego referendum konstytucyjnym we Włoszech. Razem z nim tracił złoty.
EUR
4,4855
0,0290%
CHF
4,1595
-0,6592%
USD
4,2122
-1,0501%




A tak wyglądają kursy PLN w momencie opublikowania tego artykułu. Wstydu nie macie, pojęcia o tym, co piszecie, też.

Jak się to robi w NY

Wykresy z ostatnich dni pokazują, że polski złoty zdecydowanie nie jest ulubionym aktywem inwestorów. Nie jest to reakcja stricte na czynniki krajowe czy lokalne. To raczej efekt tego, że Polska jest jednym z większych i płynniejszych rynków wschodzących, a większa awersja do ryzyka od zawsze mocno przekłada się na notowania złotego, bo one są takim papierkiem lakmusowym globalnych nastrojów.

Tłumacząc z bankowego na nasze. Polska jest dużym krajem, więc jest czym spekulować. Dzienne obroty na pln idą w dziesiątki miliardów USD. To tak zwana „płynność” rynku. Jak się taki rynek rozhuśta, można dużo zarobić. A na czeskiej koronie dziesięć razy mniej. I to jest powód, dlaczego korona stoi w miejscu a pln lata jak oszalały od ściany do ściany. A my za to płacimy. Bogacą się tylko banki inwestycyjne z Wall Street. Bo nawet nie USA, gdyż oni nigdzie podatków nie płacą. A bajki przekupionych agencji ratingowych, ekonomistów i dziennikarzy są dla naiwnych. Nie wolno amatorom siadać do pokera z zawodowcami a Leszek Balcerowicz upłynniając złotówkę dokładnie tak zrobił. I kolonia bankierów z NY musi teraz za to płacić.

Na dobry początek

Podczas załamania systemu bankowego Islandii w 2008 r. spadła wartość islandzkiej korony. Wiele osób miało kredyty walutowe. W 2010 roku Islandzki Sąd Najwyższy orzekł, iż nie można było ustalać oprocentowania kredytów według stopy procentowej walut obcych. Sędziowie uznali ponadto, że działania bankierów przyczyniły się do katastrofy gospodarczej, co wpędziło kraj w praktycznie niemożliwe do spłacenia długi.

– Ogółem 30 islandzkich bankierów zostało skazanych na karę więzienia, a dziewięciu jeszcze w 2016 roku. Te konsekwencje nie miałyby miejsca, gdyby nie wola polityczna, a przede wszystkim presja społeczna i protesty – powiedziała agencji eNewsroom islandzka dziennikarka ekonomiczna Sigrun Davidsdottir.

Islandia, w odróżnieniu od wielu innych zachodnich gospodarek, pozwoliła bankom upaść. Co więcej, po kryzysie rząd stworzył specjalną komisję śledczą i biuro prokuratora, kontrolującego wszystkie działania banków.
– Dlaczego traktujemy banki jak kościoły współczesnej ekonomii? Dlaczego prywatne banki nie są jak inne prywatne spółki i nie mogą zbankrutować? Nawet jeśli są kierowane w sposób nieodpowiedzialny? – zapytał na łamach „Forbesa" Olafur Ragnar Grimsson, prezydent Islandii w latach 1996-2016.

– Teoria, która zakłada wspieranie zadłużonych banków, opiera się na pozwalaniu bankierom robić, co chcą. Zarabiają pieniądze, podczas gdy obywatele ponoszą konsekwencje ich tupetu i niekompetencji. Prawdziwa demokracja nie może tolerować tego stanu rzeczy. Konsekwencjami bankructwa obarczamy sektor bankowy, a nie naszych obywateli – dodał

Jesienią 2008 r., trzy tygodnie po bankructwie Lehmann Brothers, islandzki rząd ogłosił, że zadłużone łącznie na 85 mld dolarów trzy duże banki - Kaupthing, Glitnir i Landsbankinn - są niewypłacalne.

Okazało się, niewykonalne jest jak najbardziej, nie tylko wykonalne, ale i słuszne oraz sprawiedliwe. Oszuści poszli siedzieć a pazerni „inwestorzy” dostali „premię za ryzyko”. To ulubiony zwrot liberałów, gdy zapytasz, czemu kredyt tak wysoko oprocentowany. Bo oni ryzyko ponoszą. Ale jak co do czego, to wrzask aż za koło podbiegunowe. I zmuszanie podatników żeby pokryli „długi”. Jakie długi? Jak jest ryzyko to trzeba je ponosić, za to jest właśnie premia. Ale na rynku finansowym logika nie działa, tu można i zjeść ciastko i dalej mieć. To nie ekonomia, to magia. A może już dość tych guseł i czarodziejów. Na stos to całe towarzystwo. Albo w workach do wody.

W gospodarce koniec z podatkiem liniowym

Nowy rząd zapowiada jednak poważne zmiany w polityce gospodarczej państwa. Są zdaniem polityków z nowego gabinetu niezbędne, ponieważ gospodarka Estonii rozwija się teraz w bardzo anemicznym tempie 0,2 proc., korporacje międzynarodowe - jak mówią - transferują zbyt dużo zysków za granicę i do tego jeszcze rosną nierówności. 

Wskaźnik Giniego w Estonii - wg danych tamtejszego biura statystycznego - rośnie w zasadzie w sposób ciągły od 2007 roku. Wtedy wynosił nieco ponad 30, co mniej więcej odpowiada polskim realiom. To jak na Europę wynik sugerujący nierówności nieco wyższe od przeciętnych. Teraz jest na poziomie niecałych 35, co stawia już Estonię wśród tych krajów Unii Europejskiej, gdzie nierówności są największe.

Estonia odejdzie więc od 2018 roku od klasycznego podatku liniowego, który przez niemal ćwierć wieku był jednym z największych wyróżników gospodarki nadbałtyckiego kraju.

Jeśli Leszek Balcerowicz nie wprowadzi podatku liniowego na Ukrainie to ze świecą będzie szukać, gdzie takie „nowoczesne” rozwiązania funkcjonują. A pamiętam ten ocean kłamstw w wykonaniu liberałów, jakie to sprawiedliwe, ba, jakie to „rozwojowe”. No i proszę, okazało się „rozwojowe”, ale dla 1% najbogatszych. Jak wszystkie inne liberalne pomysły. Udało się rozwalić nie tylko Estonię, ale cały zachodni świat. 

Piraci będą rządzić?

Po dwóch nieudanych próbach prezydent Islandii misję zlecił Partii Piratów
Nie zdecydowano, czy w razie sukcesu Piraci dostaną też fotel premiera
Birgitta Jonsdottir jest deputowana ugrupowania, b. działaczką WikiLeaks. 

Islandia, jako jedyny kraj na świecie, pomyślnie wyszła z tzw. „kryzysu finansowego”. Jako jedyna zamiast ratować banki, pozwoliła im upaść a „inwestorów” wysłała z ich żądaniami w kosmos, gdzie ich miejsce. Dziś na zdrowy system bankowy i normalne perspektywy rozwoju. Reszta ma kryzys jeszcze przed sobą. Można się z nich śmiać ale to oni będą się śmiali na końcu.

Następny „idol” dla młodzieży

W oczach Cristiano Ronaldo symbol waluty euro, a pod jego zdjęciem podpis "Mistrz kasy" - tak wygląda najnowsza okładka "Der Spiegel". Dotyczy ona międzynarodowego śledztwa przeprowadzonego przez kilkanaście redakcji, które ma dowodzić, że największe gwiazdy futbolu - w tym Ronaldo - ukrywały swoje dochody w tzw. rajach podatkowych.

Według informacji publikowanych w magazynie "Der Spiegel", pochodzących od anonimowej osoby z Football Leaks (to piłkarski odpowiednik WikiLeaks), Cristiano Ronaldo w latach 2009-2014 przelał 70 mln euro na konto firmy Tollin zarejestrowanej na karaibskich Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Kolejne 74 mln trafić miało na konto w szwajcarskim banku. Od tych zysków Ronaldo miał zapłacić ledwie kilka milionów podatku, czyli drobną część tego, co należało się fiskusowi.

Oczywiście zaraz liberałowie powiedzą, że nie można na podstawie jednego przypadku od razu osądzać wszystkich. Tylko jakoś nie można znaleźć ani jednego bogatego, który uczciwie płaci podatki. Bo podatki są „be” jak głoszą uczniowie Chicago Boys. Ale podatki były od samego początku naszej cywilizacji i dopiero XXI wiek przyniósł „świetlane” pomysły nowych liberałów, że gdy bogaci (bo biedni mają płakać i płacić) nie płacą podatków to wszyscy się bogacą i panuje powszechna szczęśliwość.

Czy Trump rachunków nie zapłaci?

Donald Trump zażądał od administracji odwołania zamówienia na nowy samolot prezydencki. We wtorek Trump oświadczył, że kupowanie nowej maszyny Air Force One byłoby "absurdalne i za drogie". Biały Dom podał w wątpliwość przytoczoną przez Trumpa sumę.

"Boeing buduje nowiutkiego 747 Air Force One dla przyszłych prezydentów, ale koszty wymknęły się spod kontroli, przekraczają 4 miliardy dolarów" - napisał prezydent elekt na Twitterze i zażądał: "odwołać to zamówienie!" Wkrótce potem Trump powiedział dziennikarzom w Nowym Jorku: "Chcemy, żeby Boeing zarabiał mnóstwo pieniędzy, ale nie aż tyle".

To Pan Trump nie wie, że KAŻDE zamówienie rządu USA w sektorze prywatnym wygląda dokładnie tak samo? Że prywatny biznes wysysa pieniądze podatników nie za bardzo dając coś w zamian? Panie Trump, Rosja mniej wydaje na zbrojenia niż Pentagon marnuje, tak wygląda prawda, tak wygląda Wasza „economy”. Tak wygląda „wolny rynek” i cały amerykański sen w postaci kompletnie zdziczałego kapitalizmu. A za te Boeingi Pan zapłaci, spokojna głowa, poczytaj Pan kontrakt.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz