Motto: Nie ma nic bardziej roszczeniowego niż
kapitał.
A ja wam mówię, że
S&P to czytając od tyłu P&S.... ukryta opcja pisowska.
Histeria elit
Absolutnie nie jest prawdą, że brak jest obecnie uniwersalnych
przeszkód dla rozwoju społeczeństw. Taką przeszkodą jest coraz większa
kumulacja kapitału przez małą grupę super bogaczy. Społeczeństwa mają coraz
większe trudności w swobodnym zapewnieniu sobie podstawowych potrzeb
socjalnych. Najlepszym przykładem jest rynek nieruchomości gdzie działania tych
super bogaczy windują ceny tak wysoki, że przeciętny człowiek nie ma innego
wyjścia i staje albo wynajmującym albo zadłuża się na całe dziesięciolecia po to by zapewnić sobie coś tak
podstawowego jak dach nad głową. Można powiedzieć, że obecnie "diabeł' już
nie tylko przekonał ludzkość, że nie istnieje, on dzisiaj przebrał się w komżę
i udaje zbawiciela ludzkości szermując hasłami wolności. Bez wolności
ekonomicznej nie ma rozwoju. Obecnie coraz więcej ludzi widzi, że są robieni w
"konia" i dlatego dotychczasowe elity zaczynają wpadać w histerię.
Absolutnie nie jest też prawdą
TINA, alternatyw jest co najmniej tyle, ile istnieje alternatywnych
wszechświatów. To jedna z teorii fizyki, która w miarę poznawania świata staje
coraz mniej nieprawdopodobna. I jak przy tym wygląda slogan liberałów, że dla
ich konkretnych poglądów nie ma alternatywy? Mimo to propaganda oparta o
schemat wymyślony przez Goebbelsa, przez powtarzanie kłamstwa nie tysiąc a
miliony razy, barany uwierzyły, że liberalne teoryjki to nie tylko prawda
objawiona, to jakiś „naturalny porządek rzeczy”. Gdy czytam, że „wolny rynek”
to twór natury, chce mi się wymiotować. Jak można w to uwierzyć? Ale jak widać
można milionom wmówić, co się chce, bo owe miliony to kompletnie ciemna masa,
która bezkrytycznie powtarza, co im w Wikipedii napiszą. Na razie właściwą
pigułkę zażyło niewielu, ale to i tak sprawia, że animatorzy Matrixu wpadli w
panikę, bo oni najbardziej się boją ludzi świadomych, wykształconych, którzy
samodzielnie myślą i są w stanie krytycznie spojrzeć na to, co ich otacza. To
jest powodem obecnej histerii. Dlatego tak nienawidzą Lenina, bo on przede
wszystkim stawiał na wykształcenie.
Głos elit to dziś głos wołającego na puszczy. Traktowany jest jako histeria
przyzwyczajonych do dominacji notabli, którym odebrano realny wpływ na
decydowanie o tym, co jest i nie jest pożądane. Masy zdały sobie sprawę, że establishment
zabezpieczał jedynie własne interesy, nie dając żadnej gwarancji na niewielką
choćby obronę wartości, które część tradycyjnych społeczeństw traktowało
pryncypialnie. Obecnie gra toczy się o odzyskiwanie przestrzeni
publicznej, którą starano się budować przy pomocy uniwersalnych, jak
się wydawało, kodów. Problem, że jedynym ich przesłaniem miał być niekonfrontacyjny
model rzeczywistości społecznej, ze ściśle wydzielonymi strefami wpływów.
Drogi się rozeszły, tzw. „elity”
poszły swoją drogą, reszta swoją. Jakby nie mogły zrozumieć, że dziecko powinno
mieć ojca i matkę a nie dwoje rodziców, dwóch rodziców czy dwie rodzice. Albo
jeszcze inaczej. Nie oznacza to żadnej dyskryminacji, bo dyskryminacją jest
wyrzucenie z prawa pojęcia ojca i matki, tak jakby dzieci już się rodziły z
probówek. W ramach obecnej „poprawności” elity doszły do wniosku, że można
podstawowe wartości społeczne kompletnie relatywizować i uniwersalizować.
Dlatego podałem przykład dotyczący rodzicielstwa. Ale to dotyczy wszystkiego,
zaserwowano nam totalny relatywizm zamiast zasad. I okazało się, że to już było
za dużo. A pod przykrywką owego „uniwersalizmu” wprowadzono zwykły, prostacki
wyzysk na skalę dotąd w historii nieznaną. Tak, obecna skala nierówności
społecznych nie ma w historii precedensu. Nawet starożytni królowie uważani za
bogów na ziemi nie mieli ani tyle majątku ani władzy, co kilkadziesiąt najbogatszych
rodzin obecnie. Nie żyjemy w żadnej liberalnej demokracji tylko w restaurowanym
feudalizmie. Współcześni feudałowie to garstka najbogatszych, która żyje z
naszej pracy, która kupiła polityków i zagarnęła całą władzę. Zagarnęła media i
sądy, wszystko jest w ich rękach. Żyjemy w obrzydliwej dyktaturze rodem z
Orwella i jeszcze ogonami z radości machamy. Bo smartfona nam dali za 1 pln,
BRAWO JA.
Jak to możliwe?
Jak to możliwe, że doszło do katastrofy 10.04? Ano właśnie tak, jak
opisuje w tekście „Tupolewizm” dzisiejszy Dziennik. Hasła „jakoś to będzie”,
„damy radę”, „nie bawmy się w szczególarstwo” tak jak królowały przed tragedią
smoleńską, tak potrafią zatryumfować i dziś. Tyle, że tym razem – na szczęście
- mieliśmy do czynienia z cywilnym pilotem, dla którego procedura to rzecz
święta, i powiedział „nie polecę”.
Inaczej nie będzie, to genetyka.
Polacy tacy są, wszystko co robią „jakoś to będzie” i „damy radę”. Bylejakość i
kombinowanie jak koń pod górę mamy we krwi. Polak mistrzem prowizorki, ale
prowizorki maja to do siebie, że często skutkują wypadkami. I nic tego nie
zmieni, nigdy. Ale w Smoleńsku to „RUSCY”.
Kto urządził Piniorowi policyjne
państwo?
Kamiński odniósł się do słów Piniora, który stwierdził, iż obecny rząd
zafundował mu życie w państwie policyjnym, życie na podsłuchu. Koordynator
służb specjalnych podkreślił, że działania operacyjne CBA w sprawie dot.
Piniora zaczęły się wiosną 2015 r. i zakończyły jesienią 2015 r. przed wyborami
parlamentarnymi.
I znów Pan Pinior, idol „kodomitów”,
kłamie jak z nut. Panie Pinior, kończ waść, wstydu oszczędź. Teraz to najwyżej
idź Pan na spacer na cmentarz, tam gdzie nie było afery hazardowej.
Przyjacielska przysługa
Poseł PiS zapewnia, że "ani on ani podlegające mu struktury PiS,
nie korzystał nigdy z pieniędzy ze SKOK Wołomin", a przyjęcie 20 tys. zł
to "przyjacielska przysługa od przedsiębiorcy, z którym zna się od
lat".
Poseł Sasin pojechał ostro,
wystarczy dość długo znać przedsiębiorcę, żeby pieniądze w łapę nie były
łapówka tylko przysługą. W ten sposób Pan Poseł przeszedł do historii walki z
korupcją. To dopiero talent, ale co do talentów Posła Sasina chyba nikt nie ma
wątpliwości.
Być bogaczem po polsku
Zarobkami powyżej 85 tys. zł rocznie
pochwalić może się już milion Polaków - wynika z szacunków KPMG. To oni
zaliczani są w naszym kraju do kategorii zamożnych. Łącznie mają majątek
szacowany na 171 mld zł. Nasz luksus różni się jednak od tego
"zachodniego". Bardziej przypomina poczynania Legii Warszawy w Lidze
Mistrzów niż grę Realu Madryt. Bogaci niby już weszli na salony, ale nadal nie
potrafią się w nich odnaleźć.
Cóż tu komentować, jaki kraj tacy
bogacze.
Po prostu
"Kiedy słyszę lament w gazetach, że niektóre firmy mają problem,
bo się pracownice zwalniają, bo jest program 500+ i kobiety mówią, że się im
nie opłaca pracować za 1200 zł, to mówię: "To bardzo dobrze. To im
zapłaćcie więcej. Po prostu".
To Pan Prezydent do Pań i Panów
pracodawców, którzy znów krzyczą na cały kraj, bo nie ma ludzi do pracy za
najniższą krajową. Wyhodowaliśmy sobie najbardziej roszczeniową grupę
społeczną, która chce żeby im zapewnić ustawowo zyski. A pierdolcie się,
możecie jeszcze porsche posprzedawać jak nie macie na waciki.
HOT NEWS
Natalia Siwiec powiedziała, że chciałaby napisać książkę o swoim życiu.
Jeśli ktoś nie wie, kim jest
Natalia Siwiec, wyjaśniam. Nikim.
Wyspa, której nigdy nie było
Zeznań świadka koronnego w żadnym stopniu nie potwierdzono. Maciej B. opowiadał śledczym, że gotowy produkt przechowywany jest na wyspie na Jeziorze Turawskim. Policjanci i prokuratorzy dali wiarę tym zeznaniom, mimo że na Jeziorze Turawskim nie ma żadnej wyspy. I chociaż w należącym do biznesmena ośrodku nie znaleziono śladu substancji niezbędnych do produkcji narkotyków ani nawet kawałka potrzebnej do tego aparatury, o samej amfetaminie nie wspominając, zdziwieni całą sytuacją funkcjonariusze zadzwonili do katowickiego prokuratora Romana Pietrzaka, który kazał im zatrzymać Krzysztofa Stańkę.
PiS w kolejnej „dobrej zmianie”
chce „dezubekizować” emerytów z policji i wojska. IPN robi czystki gdzie tylko
się da. Ale jest jedna instytucja kompletnie nietykalnych. Tych, którzy nigdy z
niczego nie są rozliczani, mogą robić, co tylko chcą a nikt ich nie lustruje,
nie „dezubekizuje”, wręcz przeciwnie. Mają pełną ochronę i zagwarantowany stały
wzrost płac. A jak pracują możecie przeczytać. Dlaczego tak jest? To pytanie
staje się coraz ciekawsze.
CETA też do kubła?
"CETA
zagrozi istnieniu 90 milionów miejsc pracy". Komisja Zatrudnienia i Spraw
Socjalnych Parlamentu Europejskiego przestrzega przed negatywnymi skutkami
umowy CETA - porozumienia o wolnym handlu Unii Europejskiej i Kanady.
Członkowie
komisji przewidują, że w wyniku wejścia w życie CETA korporacje
"pożrą" małe i średnie przedsiębiorstwa.
"Będą
musiały stawić czoła silnej konkurencji ze strony dużych północnoamerykańskich
korporacji transnarodowych, co zagrozi istnieniu 90 mln miejsc pracy (67 proc.
całkowitego zatrudnienia) w tych przedsiębiorstwach" - wyliczają
eksperci. Ponadto CETA, zdaniem komisji, przyczyni się do pogłębienia różnic
zarobkowych.
Nadszedł dzień sądu? Jeszcze nie, ale powoli,
powoli. Najpierw trzeba nam prawdy a potem zrozumienia. Potem pojawi się gniew
a na końcu zapłata. Za zmarnowanie życia i perspektyw młodemu pokoleniu w USA,
Kanadzie i Europie. Tylko po to, żeby garstka bogaczy wzbogaciła się jeszcze
bardziej. Jeszcze wczoraj czytałem kolejne kłamliwe wypowiedzi „ekspertów”, jakie to korzyści może przynieść układ TTiP.
Jeszcze Tusk, Juncker, Schultz, Merkel, Hollande i reszta przekupionych
polityków nie zrezygnowała. Ale przy okazji dowiedzieliśmy się dla kogo
pracują, na pewno nie dla nas. Tym niemniej mam nadzieję, że więcej żadnych
takich umów o „wolnym handlu” nie będzie. A wszystkie te co są trzeba zerwać.
Kolejna klęska
Po druzgocącej klęsce referendalnej premier Matteo Renzi złożył
rezygnację. W nocy rozegrał się dramat. Dane o bardzo wysokiej frekwencji (69
proc.), a przede wszystkim rozmiary klęski (tylko 39 proc. za „tak")
zszokowały wszystkich. Klęska jest również udziałem wszystkich, którzy wzięli
udział w referendalnej kampanii Renziego: od prezydenta Obamy, przez kanclerz
Merkel, szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude'a Junckera, szefa koncernu Fiat
Sergio Marchionnego, po większość światowych i włoskich mediów, wielu ludzi
włoskiej estrady i sportu.
Jak się wydaje, gremialne wsparcie dla „tak" ze strony ludzi
sukcesu, establishmentu, a przede wszystkim, słusznie czy nie, uważanych za
sprawców włoskich nieszczęść Unii i Niemiec (kryzys gospodarczy i imigracyjny)
były pocałunkiem śmierci.
Ten sam scenariusz powtórzył się
już wiele, wiele razy. Dookoła całego świata. Małpa by się nauczyła, mój pies
by skumał, co jest grane. A samozwańcze „elity” dalej przecierają oczy. I
pytają z wzrokiem zranionego spaniela, dlaczego? Dlaczego narodowi nie podoba
się „koniec historii”, czyli rządy nowych liberałów w gospodarce, multi kulti w
sferze polityki i obyczajów a 90% populacji powinno się wstydzić, że chce pracy
i chleba, że jest heteroseksualne, że ma normalne ludzkie pragnienia spłodzenia
i wychowania dzieci, dachu nad głową i poczucia stabilności. I wreszcie na
koniec życia godnej emerytury i dobrej opieki zdrowotnej. Dlaczego „elity” tak
się dziwią? Bo oni to wszystko mają i nie są w stanie zrozumieć jak się czujemy
my, którym to wszystko odebrano. Zostawiliście 90% ludzi samymi sobie i jeszcze
im ubliżacie od „ciemniaków”. Są dwa wyjścia albo trzeba zmienić „elity” albo naród.
Ja już to przeżyłem, gdy towarzysze z PZPR biadolili, że nie dorośliśmy do ich
wizji. Teraz mam powtórkę z rozrywki. A może jeszcze inaczej, odebrać
pospólstwu prawo głosu, niech będzie dane tylko tym, którzy należą do „elity”.
Ale to już było i skończyło się skróceniem „elity” o głowy. I dziś trzeba ten
zdrowotny proces przeprowadzić jeszcze raz. Gilotyny na place i tniemy, równo,
przy samym dupsku.
Ekonomia polityczna kapitalizmu
W styczniu obniżyli nam rating bez uprzedzenia. Teraz z kolei
zaskoczyli poprawiając nam perspektywę ratingu. To oznacza, że nie grożą nam
już kolejne obniżki. Ale wśród dziennikarzy, inwestorów i ekonomistów dominuje
opinia, że agencja Standard & Poor's się skompromitowała. Niektórzy
uważają, że teraz, a inni, że w styczniu.
Nasi rodzimi liberałowie
powiązani z PO uważają, że Standard&Poor skompromitował się teraz, bo
rating PiS’owi należało jeszcze raz obniżyć. Ekonomiści z PiS uważają, że
skompromitowała się w styczniu. A moim zdaniem i w styczniu i teraz i zawsze.
Agencje „ratingowe” jak wszystkie gremia „ekonomistów” bardziej przypominają
wróżbitów niż fachowców. A ekonomia to nie żadna nauka.
Euro spadło do 20-miesięcznych minimów po przegranym przez premiera
Renziego referendum konstytucyjnym we Włoszech. Razem z nim tracił złoty.
EUR
|
4,4855
|
0,0290%
|
CHF
|
4,1595
|
-0,6592%
|
USD
|
4,2122
|
-1,0501%
|
|
|
|
A tak wyglądają kursy PLN w
momencie opublikowania tego artykułu. Wstydu nie macie, pojęcia o tym, co
piszecie, też.
Jak się to robi w NY
Wykresy
z ostatnich dni pokazują, że polski złoty zdecydowanie nie jest ulubionym
aktywem inwestorów. Nie jest to reakcja stricte na czynniki krajowe czy
lokalne. To raczej efekt tego, że Polska jest jednym z większych
i płynniejszych rynków wschodzących, a większa awersja do ryzyka od
zawsze mocno przekłada się na notowania złotego, bo one są takim papierkiem
lakmusowym globalnych nastrojów.
Tłumacząc z bankowego na nasze. Polska jest dużym krajem, więc jest czym spekulować. Dzienne obroty na pln idą w dziesiątki miliardów USD. To tak zwana „płynność” rynku. Jak się taki rynek rozhuśta, można dużo zarobić. A na czeskiej koronie dziesięć razy mniej. I to jest powód, dlaczego korona stoi w miejscu a pln lata jak oszalały od ściany do ściany. A my za to płacimy. Bogacą się tylko banki inwestycyjne z Wall Street. Bo nawet nie USA, gdyż oni nigdzie podatków nie płacą. A bajki przekupionych agencji ratingowych, ekonomistów i dziennikarzy są dla naiwnych. Nie wolno amatorom siadać do pokera z zawodowcami a Leszek Balcerowicz upłynniając złotówkę dokładnie tak zrobił. I kolonia bankierów z NY musi teraz za to płacić.
Na dobry początek
Podczas
załamania systemu bankowego Islandii w 2008 r. spadła wartość islandzkiej
korony. Wiele osób miało kredyty walutowe. W 2010 roku Islandzki Sąd Najwyższy
orzekł, iż nie można było ustalać oprocentowania kredytów według stopy
procentowej walut obcych. Sędziowie uznali ponadto, że działania bankierów
przyczyniły się do katastrofy gospodarczej, co wpędziło kraj w praktycznie
niemożliwe do spłacenia długi.
– Ogółem 30
islandzkich bankierów zostało skazanych na karę więzienia, a dziewięciu jeszcze
w 2016 roku. Te konsekwencje nie miałyby miejsca, gdyby nie wola polityczna, a
przede wszystkim presja społeczna i protesty – powiedziała agencji eNewsroom
islandzka dziennikarka ekonomiczna Sigrun Davidsdottir.
Islandia, w
odróżnieniu od wielu innych zachodnich gospodarek, pozwoliła bankom upaść. Co
więcej, po kryzysie rząd stworzył specjalną komisję śledczą i biuro
prokuratora, kontrolującego wszystkie działania banków.
– Dlaczego
traktujemy banki jak kościoły współczesnej ekonomii? Dlaczego prywatne banki
nie są jak inne prywatne spółki i nie mogą zbankrutować? Nawet jeśli są
kierowane w sposób nieodpowiedzialny? – zapytał na łamach „Forbesa" Olafur
Ragnar Grimsson, prezydent Islandii w latach 1996-2016.
– Teoria,
która zakłada wspieranie zadłużonych banków, opiera się na pozwalaniu bankierom
robić, co chcą. Zarabiają pieniądze, podczas gdy obywatele ponoszą konsekwencje
ich tupetu i niekompetencji. Prawdziwa demokracja nie może tolerować tego stanu
rzeczy. Konsekwencjami bankructwa obarczamy sektor bankowy, a nie naszych
obywateli – dodał
Jesienią
2008 r., trzy tygodnie po bankructwie Lehmann Brothers, islandzki rząd ogłosił,
że zadłużone łącznie na 85 mld dolarów trzy duże banki - Kaupthing, Glitnir i
Landsbankinn - są niewypłacalne.
Okazało się, niewykonalne jest jak najbardziej,
nie tylko wykonalne, ale i słuszne oraz sprawiedliwe. Oszuści poszli siedzieć a
pazerni „inwestorzy” dostali „premię za ryzyko”. To ulubiony zwrot liberałów,
gdy zapytasz, czemu kredyt tak wysoko oprocentowany. Bo oni ryzyko ponoszą. Ale
jak co do czego, to wrzask aż za koło podbiegunowe. I zmuszanie podatników żeby
pokryli „długi”. Jakie długi? Jak jest ryzyko to trzeba je ponosić, za to jest
właśnie premia. Ale na rynku finansowym logika nie działa, tu można i zjeść ciastko
i dalej mieć. To nie ekonomia, to magia. A może już dość tych guseł i
czarodziejów. Na stos to całe towarzystwo. Albo w workach do wody.
W
gospodarce koniec z podatkiem liniowym
Nowy rząd zapowiada jednak poważne zmiany w polityce gospodarczej
państwa. Są zdaniem polityków z nowego gabinetu niezbędne, ponieważ gospodarka
Estonii rozwija się teraz w bardzo anemicznym tempie 0,2 proc., korporacje
międzynarodowe - jak mówią - transferują zbyt dużo zysków za granicę i do tego
jeszcze rosną nierówności.
Wskaźnik Giniego w Estonii - wg danych tamtejszego biura statystycznego
- rośnie w zasadzie w sposób ciągły od 2007 roku. Wtedy wynosił nieco ponad 30,
co mniej więcej odpowiada polskim realiom. To jak na Europę wynik sugerujący
nierówności nieco wyższe od przeciętnych. Teraz jest na poziomie niecałych 35,
co stawia już Estonię wśród tych krajów Unii Europejskiej, gdzie nierówności są
największe.
Estonia odejdzie więc od 2018 roku od klasycznego podatku liniowego,
który przez niemal ćwierć wieku był jednym z największych wyróżników gospodarki
nadbałtyckiego kraju.
Jeśli Leszek Balcerowicz nie
wprowadzi podatku liniowego na Ukrainie to ze świecą będzie szukać, gdzie takie
„nowoczesne” rozwiązania funkcjonują. A pamiętam ten ocean kłamstw w wykonaniu
liberałów, jakie to sprawiedliwe, ba, jakie to „rozwojowe”. No i proszę,
okazało się „rozwojowe”, ale dla 1% najbogatszych. Jak wszystkie inne liberalne
pomysły. Udało się rozwalić nie tylko Estonię, ale cały zachodni świat.
Piraci będą rządzić?
Po dwóch nieudanych próbach prezydent Islandii misję zlecił Partii
Piratów
Nie zdecydowano, czy w razie sukcesu Piraci dostaną też fotel premiera
Birgitta Jonsdottir jest deputowana ugrupowania, b. działaczką WikiLeaks.
Nie zdecydowano, czy w razie sukcesu Piraci dostaną też fotel premiera
Birgitta Jonsdottir jest deputowana ugrupowania, b. działaczką WikiLeaks.
Islandia, jako jedyny kraj na
świecie, pomyślnie wyszła z tzw. „kryzysu finansowego”. Jako jedyna zamiast
ratować banki, pozwoliła im upaść a „inwestorów” wysłała z ich żądaniami w
kosmos, gdzie ich miejsce. Dziś na zdrowy system bankowy i normalne perspektywy
rozwoju. Reszta ma kryzys jeszcze przed sobą. Można się z nich śmiać ale to oni
będą się śmiali na końcu.
Następny „idol” dla
młodzieży
W oczach Cristiano Ronaldo symbol waluty euro, a pod jego zdjęciem
podpis "Mistrz kasy" - tak wygląda najnowsza okładka "Der
Spiegel". Dotyczy ona międzynarodowego śledztwa przeprowadzonego przez
kilkanaście redakcji, które ma dowodzić, że największe gwiazdy futbolu - w tym
Ronaldo - ukrywały swoje dochody w tzw. rajach podatkowych.
Według informacji publikowanych w magazynie "Der Spiegel",
pochodzących od anonimowej osoby z Football Leaks (to piłkarski odpowiednik
WikiLeaks), Cristiano Ronaldo w latach 2009-2014 przelał 70 mln euro na konto
firmy Tollin zarejestrowanej na karaibskich Brytyjskich Wyspach Dziewiczych.
Kolejne 74 mln trafić miało na konto w szwajcarskim banku. Od tych zysków
Ronaldo miał zapłacić ledwie kilka milionów podatku, czyli drobną część tego,
co należało się fiskusowi.
Oczywiście zaraz liberałowie
powiedzą, że nie można na podstawie jednego przypadku od razu osądzać
wszystkich. Tylko jakoś nie można znaleźć ani jednego bogatego, który uczciwie
płaci podatki. Bo podatki są „be” jak głoszą uczniowie Chicago Boys. Ale
podatki były od samego początku naszej cywilizacji i dopiero XXI wiek przyniósł
„świetlane” pomysły nowych liberałów, że gdy bogaci (bo biedni mają płakać i
płacić) nie płacą podatków to wszyscy się bogacą i panuje powszechna
szczęśliwość.
Czy Trump rachunków nie
zapłaci?
Donald Trump
zażądał od administracji odwołania zamówienia na nowy samolot prezydencki. We
wtorek Trump oświadczył, że kupowanie nowej maszyny Air Force One byłoby
"absurdalne i za drogie". Biały Dom podał w wątpliwość przytoczoną
przez Trumpa sumę.
"Boeing buduje nowiutkiego 747 Air Force One dla przyszłych prezydentów, ale koszty wymknęły się spod kontroli, przekraczają 4 miliardy dolarów" - napisał prezydent elekt na Twitterze i zażądał: "odwołać to zamówienie!" Wkrótce potem Trump powiedział dziennikarzom w Nowym Jorku: "Chcemy, żeby Boeing zarabiał mnóstwo pieniędzy, ale nie aż tyle".
To Pan Trump nie wie, że KAŻDE zamówienie rządu USA w sektorze prywatnym wygląda dokładnie tak samo? Że prywatny biznes wysysa pieniądze podatników nie za bardzo dając coś w zamian? Panie Trump, Rosja mniej wydaje na zbrojenia niż Pentagon marnuje, tak wygląda prawda, tak wygląda Wasza „economy”. Tak wygląda „wolny rynek” i cały amerykański sen w postaci kompletnie zdziczałego kapitalizmu. A za te Boeingi Pan zapłaci, spokojna głowa, poczytaj Pan kontrakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz