Motto: W 2016 roku policja wykryła o 34
proc. więcej przestępstw nadużycia władzy przez funkcjonariuszy publicznych -
podaje "Rzeczpospolita".
MON rozwala kolejne samochody
Limuzyna
wioząca wiceministra obrony narodowej Bartosza Kownackiego zderzyła się w
Warszawie z samochodem marki volvo. Jak podaje TVN24, kierowca volvo twierdzi,
że wjechał na skrzyżowanie na zielonym świetle. Z kolei jadąca
w kolumnie limuzyna żandarmerii miała posługiwać się sygnałami świetlnymi
i dźwiękowymi, a więc była pojazdem uprzywilejowanym.
Mało im jeszcze? Jak widać mało, i ciągle ta sama śpiewka, my jesteśmy uprzywilejowani. To Panie Kownacki nie oznacza, że ma Pan, wzorem swojego szefa i jego szefowej, taranować wszystko, co wam wlezie pod koła. Tylko czekać a będzie ofiara śmiertelna, wtedy za swoją arogancję zapłacicie wysoką cenę, przy urnach wyborczych. I potem uważajcie na uprzywilejowane kolumny swoich następców.
Mało im jeszcze? Jak widać mało, i ciągle ta sama śpiewka, my jesteśmy uprzywilejowani. To Panie Kownacki nie oznacza, że ma Pan, wzorem swojego szefa i jego szefowej, taranować wszystko, co wam wlezie pod koła. Tylko czekać a będzie ofiara śmiertelna, wtedy za swoją arogancję zapłacicie wysoką cenę, przy urnach wyborczych. I potem uważajcie na uprzywilejowane kolumny swoich następców.
Jeśli by to ode mnie zależało
Jeśliby to
ode mnie zależało, wyrzuciłbym tę czerwoną lumpeninteligencję na pysk! - cytuje
posła PiS "Super Express". Wyraził także nadzieję, że żaden
"porządny" nauczyciel nie dopuści się tak "hańbiącego
zachowania". Dodał także, że protest jest podyktowany celami politycznymi
i nauczyciele nie liczą się z dobrem polskich dzieci. ZNP to postkomunistyczna, progenderowa i
prorosyjska organizacja - powiedział.
Lepsza Panie Pośle lumpeninteligencja niż jej kompletny brak, z czym mamy do czynienia w Pana
wypadku. Jeśli by to ode mnie zależało to nigdy, przenigdy, takie tumany jak
Pan w Sejmie by się nie znalazły. I nie chodzi o poglądy polityczne, tylko
najzwyklejszy prymityw, jakim Pan po prostu jest.
Mamy ekspertyzy
Mamy ekspertyzy, że
przy wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej doszło do fałszerstwa -
powiedział Witold Waszczykowski. Według ministra spraw zagranicznych, ten wybór
można zakwestionować.
Mamy nie takie ekspertyzy, mamy
też takie gdzie można podważyć tezę, że ziemia jest kulą. Niektórzy eksperci
naszego rządu są przekonani, że jest płaska a świat został stworzony trochę
ponad pięć tysięcy lat temu. A Terlikowski zobowiązał się nawet wytłumaczyć
kosmitom, że to Ziemia jest planetą wybraną a władzą wybraną jest PiS. Takich
mamy ekspertów.
Początek rozkładu
Kiedyś czytanie gazety było poranną modlitwą filozofa. Dziś czytanie
gazet służy raczej zaspokojeniu apetytu wyborców na dzienną dawkę żenady. Z
jakąż niecierpliwością czytelnicy czekają na najnowsze wiadomości o wybrańcach
narodu! Z jaką rozkoszą delektujemy się cotygodniową porcją korupcji,
zgnilizny, skandalu! I jakie rozczarowanie, cała ochota do życia ulatuje, kiedy
okazuje się, że nie ma nic nowego. Poeta Mallarmé przecież ostrzegał nas, że
rozsmakowanie w skandalu to mroczny początek nieuniknionego rozkładu.
Żyjemy w czasach rozkładu, to
definitywny koniec czegoś, co nazwaliśmy „cywilizacją zachodu”. Jak kiedyś
Cesarstwo Rzymskie tak dziś, nasz świat rozkłada się w atmosferze zgnilizny.
Nie zniszczył nas Związek Radziecki, ale upadamy pod ciężarem własnych
grzechów. Korupcja, zgnilizna, skandal to nasz dzień, jak co dzień. Kto myśli,
że to nie ma znaczenia, ten bardzo się myli. Wandale biesiadują już pod główną
bramą. I wcale nie będą musieli jej szturmować, sama ze zgnilizny się otworzy.
Uber alles?
Uber poinformował oficjalnie, że wycofuje się z Danii. Nie chce zmuszać
swoich kierowców do spełnienia nowych wymogów prawa. Amerykański gigant musi
liczyć się z kolejnymi kłopotami w Europie. Dania nie jest pierwszym krajem,
który ogranicza lub zakazuje działania Ubera. Kilka miesięcy temu podobną
decyzję wydały Węgry. Wcześniej Francja, Niemcy, Włochy, Belgia i Holandia
nakazały pewne ograniczenia w prowadzeniu usługi.
Przyszłość Ubera w Europie nie jest pewna. W tym roku Trybunał
Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpatrzy skargę hiszpańskiej firmy
taksówkowej. Twierdzi ona, że Uber powinien podlegać tym samym europejskim
regulacjom, co branża taksówkowa. Decyzja Trybunału powinna rozstrzygnąć, czy
Uber to firma transportowa, czy technologiczna.
Był kiedyś taki szmonces, że
najgorszy handelek lepszy od najlepszej działalności produkcyjnej. I to jest
odgrzewanie tego samego pomysłu, przez potomków autorów szmoncesu zresztą. Czy
Uber jest firmą transportową? Oczywiście nie, bo musiałby spełniać szereg
warunków, a to kosztuje. Lepiej udawać firmę „technologiczną” a pieniądze brać
nie za sprzedaż aplikacji tylko przewozy. To żenujące. To nie jest żaden
postęp, to zwyczajne oszustwo i stary jak świat pomysł na biznes. Wleźć między
producenta i konsumenta, nic nie robić i zarobić. I tak od 5 tysięcy lat, nie
ma w tym absolutnie nic nowego i nic kreatywnego.
Kroniki Wielkiego
Kryzysu
Republikanie w Izbie Reprezentantów nie zdołali obalić Obamacare.
Prestiżowa porażka Donalda Trumpa oznacza także duży znak zapytania w sprawie
innych jego pomysłów, takich jak na przykład obniżki podatków. Nie wiadomo
więc, co dalej z amerykańską gospodarką.
Stale wydłuża się czas, po którym młodzi Włosi osiągają niezależność
finansową. Jeszcze w 2004 roku przeciętny dwudziestolatek potrzebował na to 10
lat. W roku 2020 zajmie mu to 18 lat, a w 2030 roku - 28 lat. Innymi słowy,
dzisiejsze włoskie dzieci niezależność finansową uzyskają, kiedy będą
przekraczać 50. rok życia. Bezrobocie
wśród młodych Włochów wynosi aż 40 proc.
Tak trzymać, nie popuszczać,
liczą się zyski, wydajność i konkurencyjność. A jak trzeba ofiar, to mówi się
trudno. Ważna jest „narracja dla rynków” i inne takie neoliberalne zaklęcia
mające nas przekonać o „końcu historii”. Ale ów koniec historii był zawsze i
nigdy go nie było, bo koniec historii jest poza zasięgiem naszego pojmowania.
To tylko kolejna bzdura, wymyślona przez kolejną ekipę przy władzy, która, jak
każda poprzednia, uważa, że lepiej być nie może. Efekty decyzji o zwrocie w
kierunku liberalizmu, podjętej trzydzieści lat temu, przyszły teraz i obarczają
już zupełnie inne pokolenie. I tu następuje to, co mnie dziwi najbardziej. Otóż
zwykle ludzie tłamszeni, okradani, pozbawieni nadziei, zwykle wywoływali bunt,
mniej lub bardziej spontaniczny. Ale w obliczu braku perspektyw rzucali się na
możnych tego świata, samymi pazurami. Obecne pokolenie odrzuconych jest za to
absolutnie bierne. Siedzą w domu u mamusi i mażą palcem po ekranie smartfona.
Zamiast buntu mają Facebooka i Instagrama. Tam „żyją” i tam się „buntują”.
Apartament prezydencki w nowojorskim hotelu Waldorf Astoria ma trzy
sypialnie, trzy łazienki i jeden z najlepszych widoków na Manhattan. Luksusowy
hotel Waldorf Astoria przy 301 Park Avenue od 1931 r. zapewniał nocleg każdemu
amerykańskiemu prezydentowi podczas wizyty w Nowym Jorku.
Tak było do 2014 r., kiedy to Waldorf Astoria za 2 mld dol. przejęła
korporacja Anbang z Pekinu. Krótko potem ówczesny prezydent USA Barack Obama
przestał tam nocować. – Przez koszty i względy bezpieczeństwa – tłumaczyli
waszyngtońscy oficjele.
Kto przyjmie zakład, że
Amerykanie nie sprzedadzą Chińczykom Białego Domu? Moim skromnym zdaniem, w
końcu i do tego dojdzie. To istota kapitalizmu, że sprzedaje się wszystko,
nawet własną matkę. Kapitał i kapitalizm nie ma ani zasad ani moralności, tylko
zysk, on zastępuje wszystko.
„Made in China 2025” ma być skokiem do gospodarki XXI wieku. Chodzi o
to, żeby Chiny nie tylko produkowały smartfony, komputery, telewizory. Chodzi o
to, żeby je projektowały i budowały od początku do końca własnymi siłami i
materiałami.
Ambicją Chin jest wyrugowanie z przemysłu zagranicznych dostawców,
takich jak General Electric, Siemens, Nissan, Samsung, Intel. Do 2020 r. 40
proc. komponentów i surowców ma pochodzić z własnej produkcji i własnej myśli
technicznej. Do 2025 - już trzy czwarte.
To już nawet wiemy, kiedy skończy
się „nasz świat”, mamy mniej niż dziesięć lat. Warto się starać i dożyć, żeby
zobaczyć jak to wszystko wali się w ruiny. A my w tym czasie będziemy: budować
mury, bić rekordy w wydatkach na zbrojenia, rozwiązywać kryzysy, które sami wywołujemy
i potem nie mamy zielonego pojęcia jak sobie z tym poradzić. Gdy będziemy
obchodzili pięćdziesiątą rocznicę „liberalnego zwrotu”, napis Made in China
będzie wisiał nad naszymi głowami, wysoko, żeby nikt nie miał żadnych
wątpliwości, czyj jest ten świat.
O tym, że naprawdę dzieje się źle, wiadomo od co najmniej 2012 r.
To wtedy z wyników spisu powszechnego (przeprowadzono go dwa lata
wcześniej) wyszło na jaw, że 46,5 mln z niecałych 309 mln mieszkańców
Stanów żyje na granicy ubóstwa lub poniżej niej. A to nie tylko 2,5 pkt
proc. więcej niż w 2007 r., czyli na rok przed pogorszeniem koniunktury
gospodarczej, lecz co najważniejsze – to pierwszy od lat 30. ubiegłego wieku
wzrost biedy w USA. Złych informacji było więcej: w skrajnej biedzie
żyje już 20,4 mln osób. Skrajnej – czyli takiej, gdzie zarobki wynoszą poniżej
10 tys. dol. rocznie w czteroosobowej rodzinie. To w przeliczeniu
ledwie ok. 20 zł dziennie, co nawet na nasze warunki jest ekstremalnie niskim
dochodem.
Tego typu informacje drukowane są
kilka razy w roku. Za to codziennie mamy prezentowana papkę informacji z
„rynków kapitałowych”, gdzie wszystko ciągle rośnie, bijąc kolejne rekordy. Jak
publikowane bez końca listy miliarderów i ich rosnących w zawrotnym tempie
dochodów. Tylko już jedna szósta społeczeństwa USA tego tempa nie wytrzymała.
CO mam im do zaproponowania system? Nic. Liberalna Demokracja to nie jest
miejsce dla słabych, niech sobie, więc radzą sami. „Winner take it all”. I nic
więcej się nie liczy.
Kontrakty na
europejskie indeksy spadają przed rozpoczęciem sesji. Na rynkach rośnie sceptycyzm
po tym, jak w USA Republikanie wycofali kontrofertę dla Obamacare. To
stawia pod znakiem zapytania czy Trump ma zdolność i charakter, aby
wykonywać zadania jako prezydent USA - podają maklerzy.
Następny krok to taki, że prezydenta USA będą wybierać wyłącznie maklerzy, o przepraszam, rynki. Nie może być tak, że przypadkowe społeczeństwo wybiera przypadkowego prezydenta. Aż się palę z ciekawości, co oni wykombinują żeby Trumpa odsunąć od rządu. Może się potknie o dywan, w Białym Domu takie grube są.
Potępiamy, ale nie
prosimy o potępienie
Stany
Zjednoczone potępiły aresztowania setek demonstrantów w Rosji. "Wzywamy
rosyjski rząd do natychmiastowego zwolnienia wszystkich pokojowo
protestujących" - oświadczył w niedzielę rzecznik Departamentu Stanu USA
Mark Toner.
Najpierw, co do meritum. Oczywiście mają rację, to był bezmyślny pokaz siły
ze strony władzy, mający pokazać, że jakakolwiek próba zmiany czegokolwiek nie
ma sensu. I to należy ze wszystkich sił potępić. Dokładnie tak samo należy
potępić identyczne zachowanie USA w stosunku do własnych obywateli. Dokładnie
tak, jak w Moskwie, Amerykańska policja rozprawia się za każdym razem z
własnymi obywatelami, gdy oni protestują na ulicach. Wtedy też rozpędzają ich
doborowe jednostki pod pretekstem zakłócania ruchu ulicznego lub blokowania
przechodniom miejsca na chodnikach. To takie federalne przestępstwo, że w 15 minut
zjawiają się oddziały szybkiego reagowania i protestujący lądują w kryminale.
Tak więc, Panie Toner, spójrz Pan najpierw na siebie i na tą waszą
„demokrację”. To prawda, że władza w Moskwie utnie każdą rękę, która się na nią
podniesie. Ale prawdą jest też, że władza w Waszyngtonie obetnie każdą rękę
podniesioną na Wall Street.
Brexit cd.
Komisja Europejska zablokowała w środę planowaną fuzję niemieckiej i
brytyjskiej giełdy, wyrażając "bardzo poważne" obawy, iż ucierpiałaby
na tym konkurencja. Bruksela zapewnia, że jej decyzja nie ma nic wspólnego z
ogłoszeniem Brexitu. Wartość transakcji była szacowana na 14 mld dol.
A to dopiero początek wydarzeń, które na pewno nie mają nic wspólnego z
Brexitem. Myślę, że w całym procesie rozwodowym, znaczącą rolę będzie miała
niechęć Europejczyków do aroganckich w końcu mieszkańców Albionu. Zakorzeniona
niechęć do Zjednoczonego Królestwa, na którą Anglicy pracowali całe wieki
będzie miała wreszcie swój upust. Anglia zostanie „ukarana” nie za obecne
grzechy, ale także, a nawet przede wszystkim, za grzechy ojców. I słusznie, bo
Anglosasi ciężko zapracowali na to, że ich nikt nie lubi. Bo i za co?
Autor
komentarza zarzuca May, że ujawnia zaledwie "po troszeczku" prawdę o
skutkach Brexitu, ukrywając negatywne aspekty za "błyszczącą fasadą"
kraju, który ma stać się atrakcyjny dla "wolnych umysłów, wolnych
przedsiębiorców i wolnych ludzi". W rzeczywistości, gdy odłożymy różowe
okulary, pojawia się "przygnębiający, szary obraz" Wielkiej Brytanii.
Jak to mówili bohaterowie Stanisława Barei, jest prawda czasu i prawda
ekranu. Dziś Brytyjczycy dostają tylko tą drugą, pierwszą dostaną później. I
nie będą mieli się z czego cieszyć. Jakby „droga wolności” była taka prosta i
wspaniała to, czemu wszyscy nią nie podążyli? Pewnie nie są tak inteligentni
jak ci, którzy za Brexitem głosowali. Będzie wesoło, ale funta kłaków temu,
który Anglików będzie żałował.