piątek, 31 marca 2017

BMW i rząd czyli będziesz miał wypadek




Motto: W 2016 roku policja wykryła o 34 proc. więcej przestępstw nadużycia władzy przez funkcjonariuszy publicznych - podaje "Rzeczpospolita".

MON rozwala kolejne samochody

Limuzyna wioząca wiceministra obrony narodowej Bartosza Kownackiego zderzyła się w Warszawie z samochodem marki volvo. Jak podaje TVN24, kierowca volvo twierdzi, że wjechał na skrzyżowanie na zielonym świetle. Z kolei jadąca w kolumnie limuzyna żandarmerii miała posługiwać się sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi, a więc była pojazdem uprzywilejowanym.

Mało im jeszcze? Jak widać mało, i ciągle ta sama śpiewka, my jesteśmy uprzywilejowani. To Panie Kownacki nie oznacza, że ma Pan, wzorem swojego szefa i jego szefowej, taranować wszystko, co wam wlezie pod koła. Tylko czekać a będzie ofiara śmiertelna, wtedy za swoją arogancję zapłacicie wysoką cenę, przy urnach wyborczych. I potem uważajcie na uprzywilejowane kolumny swoich następców.

Jeśli by to ode mnie zależało


Jeśliby to ode mnie zależało, wyrzuciłbym tę czerwoną lumpeninteligencję na pysk! - cytuje posła PiS "Super Express". Wyraził także nadzieję, że żaden "porządny" nauczyciel nie dopuści się tak "hańbiącego zachowania". Dodał także, że protest jest podyktowany celami politycznymi i nauczyciele nie liczą się z dobrem polskich dzieci.  ZNP to postkomunistyczna, progenderowa i prorosyjska organizacja - powiedział.
Lepsza Panie Pośle lumpeninteligencja niż jej kompletny  brak, z czym mamy do czynienia w Pana wypadku. Jeśli by to ode mnie zależało to nigdy, przenigdy, takie tumany jak Pan w Sejmie by się nie znalazły. I nie chodzi o poglądy polityczne, tylko najzwyklejszy prymityw, jakim Pan po prostu jest.


Mamy ekspertyzy

Mamy ekspertyzy, że przy wyborze Tuska na szefa Rady Europejskiej doszło do fałszerstwa - powiedział Witold Waszczykowski. Według ministra spraw zagranicznych, ten wybór można zakwestionować.

Mamy nie takie ekspertyzy, mamy też takie gdzie można podważyć tezę, że ziemia jest kulą. Niektórzy eksperci naszego rządu są przekonani, że jest płaska a świat został stworzony trochę ponad pięć tysięcy lat temu. A Terlikowski zobowiązał się nawet wytłumaczyć kosmitom, że to Ziemia jest planetą wybraną a władzą wybraną jest PiS. Takich mamy ekspertów. 

Początek rozkładu

Kiedyś czytanie gazety było poranną modlitwą filozofa. Dziś czytanie gazet służy raczej zaspokojeniu apetytu wyborców na dzienną dawkę żenady. Z jakąż niecierpliwością czytelnicy czekają na najnowsze wiadomości o wybrańcach narodu! Z jaką rozkoszą delektujemy się cotygodniową porcją korupcji, zgnilizny, skandalu! I jakie rozczarowanie, cała ochota do życia ulatuje, kiedy okazuje się, że nie ma nic nowego. Poeta Mallarmé przecież ostrzegał nas, że rozsmakowanie w skandalu to mroczny początek nieuniknionego rozkładu.

Żyjemy w czasach rozkładu, to definitywny koniec czegoś, co nazwaliśmy „cywilizacją zachodu”. Jak kiedyś Cesarstwo Rzymskie tak dziś, nasz świat rozkłada się w atmosferze zgnilizny. Nie zniszczył nas Związek Radziecki, ale upadamy pod ciężarem własnych grzechów. Korupcja, zgnilizna, skandal to nasz dzień, jak co dzień. Kto myśli, że to nie ma znaczenia, ten bardzo się myli. Wandale biesiadują już pod główną bramą. I wcale nie będą musieli jej szturmować, sama ze zgnilizny się otworzy. 

Uber alles?

Uber poinformował oficjalnie, że wycofuje się z Danii. Nie chce zmuszać swoich kierowców do spełnienia nowych wymogów prawa. Amerykański gigant musi liczyć się z kolejnymi kłopotami w Europie. Dania nie jest pierwszym krajem, który ogranicza lub zakazuje działania Ubera. Kilka miesięcy temu podobną decyzję wydały Węgry. Wcześniej Francja, Niemcy, Włochy, Belgia i Holandia nakazały pewne ograniczenia w prowadzeniu usługi.

Przyszłość Ubera w Europie nie jest pewna. W tym roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpatrzy skargę hiszpańskiej firmy taksówkowej. Twierdzi ona, że Uber powinien podlegać tym samym europejskim regulacjom, co branża taksówkowa. Decyzja Trybunału powinna rozstrzygnąć, czy Uber to firma transportowa, czy technologiczna.

Był kiedyś taki szmonces, że najgorszy handelek lepszy od najlepszej działalności produkcyjnej. I to jest odgrzewanie tego samego pomysłu, przez potomków autorów szmoncesu zresztą. Czy Uber jest firmą transportową? Oczywiście nie, bo musiałby spełniać szereg warunków, a to kosztuje. Lepiej udawać firmę „technologiczną” a pieniądze brać nie za sprzedaż aplikacji tylko przewozy. To żenujące. To nie jest żaden postęp, to zwyczajne oszustwo i stary jak świat pomysł na biznes. Wleźć między producenta i konsumenta, nic nie robić i zarobić. I tak od 5 tysięcy lat, nie ma w tym absolutnie nic nowego i nic kreatywnego. 

Kroniki Wielkiego Kryzysu

Republikanie w Izbie Reprezentantów nie zdołali obalić Obamacare. Prestiżowa porażka Donalda Trumpa oznacza także duży znak zapytania w sprawie innych jego pomysłów, takich jak na przykład obniżki podatków. Nie wiadomo więc, co dalej z amerykańską gospodarką.

Stale wydłuża się czas, po którym młodzi Włosi osiągają niezależność finansową. Jeszcze w 2004 roku przeciętny dwudziestolatek potrzebował na to 10 lat. W roku 2020 zajmie mu to 18 lat, a w 2030 roku - 28 lat. Innymi słowy, dzisiejsze włoskie dzieci niezależność finansową uzyskają, kiedy będą przekraczać 50. rok życia. Bezrobocie wśród młodych Włochów wynosi aż 40 proc.

Tak trzymać, nie popuszczać, liczą się zyski, wydajność i konkurencyjność. A jak trzeba ofiar, to mówi się trudno. Ważna jest „narracja dla rynków” i inne takie neoliberalne zaklęcia mające nas przekonać o „końcu historii”. Ale ów koniec historii był zawsze i nigdy go nie było, bo koniec historii jest poza zasięgiem naszego pojmowania. To tylko kolejna bzdura, wymyślona przez kolejną ekipę przy władzy, która, jak każda poprzednia, uważa, że lepiej być nie może. Efekty decyzji o zwrocie w kierunku liberalizmu, podjętej trzydzieści lat temu, przyszły teraz i obarczają już zupełnie inne pokolenie. I tu następuje to, co mnie dziwi najbardziej. Otóż zwykle ludzie tłamszeni, okradani, pozbawieni nadziei, zwykle wywoływali bunt, mniej lub bardziej spontaniczny. Ale w obliczu braku perspektyw rzucali się na możnych tego świata, samymi pazurami. Obecne pokolenie odrzuconych jest za to absolutnie bierne. Siedzą w domu u mamusi i mażą palcem po ekranie smartfona. Zamiast buntu mają Facebooka i Instagrama. Tam „żyją” i tam się „buntują”.

Apartament prezydencki w nowojorskim hotelu Waldorf Astoria ma trzy sypialnie, trzy łazienki i jeden z najlepszych widoków na Manhattan. Luksusowy hotel Waldorf Astoria przy 301 Park Avenue od 1931 r. zapewniał nocleg każdemu amerykańskiemu prezydentowi podczas wizyty w Nowym Jorku.
Tak było do 2014 r., kiedy to Waldorf Astoria za 2 mld dol. przejęła korporacja Anbang z Pekinu. Krótko potem ówczesny prezydent USA Barack Obama przestał tam nocować. – Przez koszty i względy bezpieczeństwa – tłumaczyli waszyngtońscy oficjele.

Kto przyjmie zakład, że Amerykanie nie sprzedadzą Chińczykom Białego Domu? Moim skromnym zdaniem, w końcu i do tego dojdzie. To istota kapitalizmu, że sprzedaje się wszystko, nawet własną matkę. Kapitał i kapitalizm nie ma ani zasad ani moralności, tylko zysk, on zastępuje wszystko. 

„Made in China 2025” ma być skokiem do gospodarki XXI wieku. Chodzi o to, żeby Chiny nie tylko produkowały smartfony, komputery, telewizory. Chodzi o to, żeby je projektowały i budowały od początku do końca własnymi siłami i materiałami.

Ambicją Chin jest wyrugowanie z przemysłu zagranicznych dostawców, takich jak General Electric, Siemens, Nissan, Samsung, Intel. Do 2020 r. 40 proc. komponentów i surowców ma pochodzić z własnej produkcji i własnej myśli technicznej. Do 2025 - już trzy czwarte.

To już nawet wiemy, kiedy skończy się „nasz świat”, mamy mniej niż dziesięć lat. Warto się starać i dożyć, żeby zobaczyć jak to wszystko wali się w ruiny. A my w tym czasie będziemy: budować mury, bić rekordy w wydatkach na zbrojenia, rozwiązywać kryzysy, które sami wywołujemy i potem nie mamy zielonego pojęcia jak sobie z tym poradzić. Gdy będziemy obchodzili pięćdziesiątą rocznicę „liberalnego zwrotu”, napis Made in China będzie wisiał nad naszymi głowami, wysoko, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości, czyj jest ten świat. 

O tym, że naprawdę dzieje się źle, wiadomo od co najmniej 2012 r. To wtedy z wyników spisu powszechnego (przeprowadzono go dwa lata wcześniej) wyszło na jaw, że 46,5 mln z niecałych 309 mln mieszkańców Stanów żyje na granicy ubóstwa lub poniżej niej. A to nie tylko 2,5 pkt proc. więcej niż w 2007 r., czyli na rok przed pogorszeniem koniunktury gospodarczej, lecz co najważniejsze – to pierwszy od lat 30. ubiegłego wieku wzrost biedy w USA. Złych informacji było więcej: w skrajnej biedzie żyje już 20,4 mln osób. Skrajnej – czyli takiej, gdzie zarobki wynoszą poniżej 10 tys. dol. rocznie w czteroosobowej rodzinie. To w przeliczeniu ledwie ok. 20 zł dziennie, co nawet na nasze warunki jest ekstremalnie niskim dochodem.

Tego typu informacje drukowane są kilka razy w roku. Za to codziennie mamy prezentowana papkę informacji z „rynków kapitałowych”, gdzie wszystko ciągle rośnie, bijąc kolejne rekordy. Jak publikowane bez końca listy miliarderów i ich rosnących w zawrotnym tempie dochodów. Tylko już jedna szósta społeczeństwa USA tego tempa nie wytrzymała. CO mam im do zaproponowania system? Nic. Liberalna Demokracja to nie jest miejsce dla słabych, niech sobie, więc radzą sami. „Winner take it all”. I nic więcej się nie liczy. 

Kontrakty na europejskie indeksy spadają przed rozpoczęciem sesji. Na rynkach rośnie sceptycyzm po tym, jak w USA Republikanie wycofali kontrofertę dla Obamacare. To stawia pod znakiem zapytania czy Trump ma zdolność i charakter, aby wykonywać zadania jako prezydent USA - podają maklerzy.

Następny krok to taki, że prezydenta USA będą wybierać wyłącznie maklerzy, o przepraszam, rynki. Nie może być tak, że przypadkowe społeczeństwo wybiera przypadkowego prezydenta. Aż się palę z ciekawości, co oni wykombinują żeby Trumpa odsunąć od rządu. Może się potknie o dywan, w Białym Domu takie grube są.

Potępiamy, ale nie prosimy o potępienie

Stany Zjednoczone potępiły aresztowania setek demonstrantów w Rosji. "Wzywamy rosyjski rząd do natychmiastowego zwolnienia wszystkich pokojowo protestujących" - oświadczył w niedzielę rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner.

Najpierw, co do meritum. Oczywiście mają rację, to był bezmyślny pokaz siły ze strony władzy, mający pokazać, że jakakolwiek próba zmiany czegokolwiek nie ma sensu. I to należy ze wszystkich sił potępić. Dokładnie tak samo należy potępić identyczne zachowanie USA w stosunku do własnych obywateli. Dokładnie tak, jak w Moskwie, Amerykańska policja rozprawia się za każdym razem z własnymi obywatelami, gdy oni protestują na ulicach. Wtedy też rozpędzają ich doborowe jednostki pod pretekstem zakłócania ruchu ulicznego lub blokowania przechodniom miejsca na chodnikach. To takie federalne przestępstwo, że w 15 minut zjawiają się oddziały szybkiego reagowania i protestujący lądują w kryminale. Tak więc, Panie Toner, spójrz Pan najpierw na siebie i na tą waszą „demokrację”. To prawda, że władza w Moskwie utnie każdą rękę, która się na nią podniesie. Ale prawdą jest też, że władza w Waszyngtonie obetnie każdą rękę podniesioną na Wall Street.

Brexit cd.

Komisja Europejska zablokowała w środę planowaną fuzję niemieckiej i brytyjskiej giełdy, wyrażając "bardzo poważne" obawy, iż ucierpiałaby na tym konkurencja. Bruksela zapewnia, że jej decyzja nie ma nic wspólnego z ogłoszeniem Brexitu. Wartość transakcji była szacowana na 14 mld dol.

A to dopiero początek wydarzeń, które na pewno nie mają nic wspólnego z Brexitem. Myślę, że w całym procesie rozwodowym, znaczącą rolę będzie miała niechęć Europejczyków do aroganckich w końcu mieszkańców Albionu. Zakorzeniona niechęć do Zjednoczonego Królestwa, na którą Anglicy pracowali całe wieki będzie miała wreszcie swój upust. Anglia zostanie „ukarana” nie za obecne grzechy, ale także, a nawet przede wszystkim, za grzechy ojców. I słusznie, bo Anglosasi ciężko zapracowali na to, że ich nikt nie lubi. Bo i za co?

Autor komentarza zarzuca May, że ujawnia zaledwie "po troszeczku" prawdę o skutkach Brexitu, ukrywając negatywne aspekty za "błyszczącą fasadą" kraju, który ma stać się atrakcyjny dla "wolnych umysłów, wolnych przedsiębiorców i wolnych ludzi". W rzeczywistości, gdy odłożymy różowe okulary, pojawia się "przygnębiający, szary obraz" Wielkiej Brytanii. 

Jak to mówili bohaterowie Stanisława Barei, jest prawda czasu i prawda ekranu. Dziś Brytyjczycy dostają tylko tą drugą, pierwszą dostaną później. I nie będą mieli się z czego cieszyć. Jakby „droga wolności” była taka prosta i wspaniała to, czemu wszyscy nią nie podążyli? Pewnie nie są tak inteligentni jak ci, którzy za Brexitem głosowali. Będzie wesoło, ale funta kłaków temu, który Anglików będzie żałował.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz